x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: sas
Tak czy owak – gdybyś stwierdził, że siłą napędową Saki są moe, zapewne wszyscy by się zgodzili. Nam chodzi jednynie o to, że moe nie klasyfikujemy jako gatunek anime, a jako typ postaci.
Re: sas
LOL
Wg. Twojej definicji choćby Nyan Koi podchodzi pod film przyrodniczy. Bo dużo kotów.
A teraz na poważnie – nie zna się pan, a obie Wikipedie mówią co innego. Oczywiście, nie zamierza pan uznawać innych zdań – co wyrażasz otwarcie, odrzucając definicje z Wikipedii, ponieważ… Tworzą ją ludzie. Zadziwiająca szczerość – reszta padołu może myśleć, że biały kolor jest biały, ale i tak „nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne“.
Co więcej, próbujesz maskować się kiepską wykładnią dot. gatunków filmów – która jest złożona z szeregów bzdur przetykanych idiotyzmami. Nie mówiąc już o oczywistych kretynizmach, jak definicja anime eksperymentalnego wg. Twego systemu (... bo na dzieciach eksperymentowali!), to muszę Ci uświadomić, że nie każda cecha postaci tworzy gatunek. Nie ma choćby anime różowowłosych – bo definicja tegoż epitetu wyklucza robienie z tego gatunku. Tak samo z moe, które jest zespołem cech postaci – ale gatunkiem nie jest
PS. I tak, wiem, że są portale o nieco innych poglądach. Np. Sankaku Complex zrobiło z Higashi no Eden „penis exposure anime”, jednakże znakomita większość społeczeństwa ma bardziej trzeźwe spojrzenie na gatunki filmowe. A moe do gatunków to już nikt nie zalicza.
Re: ...
Costly'ego ostatnio uszczelnialiśmy, więc raczej nie cierpi na żaden wariant nieszczelności.
Dobra, nie mogłem się powstrzymać. Teraz na poważnie.
1)Definicja recenzji.
Czyli – jak najbardziej służy wyrażaniu własnej opinii (czym też jest wartościowanie). I to właśnie jest ocena (którą spychasz do roli komentarza).
2) Dyskusje nad obiektywizmem są niejako nemezis – powracają cyklicznie co kilka tygodni‑miesięcy. Nie odkryłeś Ameryki. Wszystkie konstruktywne argumenty, które zostały tu przytoczone, słyszeliśmy już wcześniej. Wciąż jednak jesteśmy zdania, że portalem z omówieniami rzeczy jest Wikipedia – i nie ma sensu robić jej konkurencji, bowiem byłoby to porywanie się z motyką na Słońce. Tak więc polecam Ci niepodzielną królową „recenzji” Twego wzorca.
3)
A skąd mamy wiedzieć, jaką jakość prezentuje dany animiec? Skąd mamy to wiedzieć BEZ uciekania się do opinii autora? Z okładek angielskiego wydania DVD?
A kogóż obchodzi, ile milionów władowano w paskudną animację w X? A poza tym – skąd niby mamy wiedzieć, że pejzaże są ładne? Bo chyba nie możemy (o zgrozo!) sięgnąć do opinii recenzenta?!
4)
Masz pan więc niespójne poglądy, skoro pozwalasz sobie pan na zdanie sprzeczne z własnymi poglądami.
Dlaczegóż więc pan myślisz, że Tanuki jest portalem z opisami?
Nie, Costly z pewnością nie traktuje Twych komentarzy jako zwykłe komentarze.
Re: ...
Re: Anime bardzo dobre
Ale komentując po kolei – konstrukcja fabularna „fillerów z małym dodatkiem serii” nie jest niczym oryginalnym. Rzekłbym nawet, że spotyka się ją nawet za często. O konstrukcji (wyglądzie, mocach itd.) mechów się nie wypowiem. Dodam jedynie, że w świetle rożnorodoności robociego rodzaju wątpię, żeby Machiny Asury były szczególnie oryginalne.
Z kolei samych założeń animca komentować nie będę. Z jednego prostego powodu – twórcy w swojej łaskawości zapomnieli poinformować nas m.in. w kwestii „o czym jest ten animiec”? Tak więc, uważam, że na krytykę tego przyjdzie czas po drugiej serii.
Do pozostałych elementów się nie odniosę. Zwyczajnie, każdy je widzi tak, jak chce je widzieć.
Ocenę redakcji jest, jaka widać. Jest tam też ocena przyszłego recenzenta, jeśli moje oczy i terminarz Tanuki.pl mnie nie okłamują.
Asura Cryin' - czyli jak nie robić anime.
Trzy powyższe cechy z powodzeniem wystarczają, aby mnie odrzucić od dowolnego animca. Niemniej, Asura idzie dalej – przez większość czasu nic się nie dzieje, a głównym wątkiem fabularnym nikt się nie przejmuje. Oprócz tego, kuleje przedstawienie relacji między bohaterami – ki diabeł wprowadzać trzy samorządy szkolne (swoją drogą, bezsensownych doskonale) i kilkunastu bohaterów, kiedy nie potrafi się porządnie przedstawić relacji nawet między kilkoma z nich?
Cóż, tak więc całe anime uważam za niewarte oglądania – o czym mogę poświadczyć jako wannabe recenzent tego anime. Czemu wannabe? Otóż, dzieło okazało się być tak przeciętne, że w trymiga zapomniałem wszelkie szczegóły i pozostały mi tylko wrażenia ogólne. A wbrew pozorom nie jestem takim masochistą, żeby dwukrotnie oglądać takie „dzieło” celem narażenia się społecznościom trolli internetowych. Wystarczy mi wyrazić swoje poglądy w formie mniej sformalizowanej.
Re: ...
Tak więc – zdaję sobie sprawę z istnienia produkcji nastawionych tylko na dostarczanie niewysublimowanej rozrywki… Ale wciąż nie widzę przyczyny, dla której owe dzieła miałyby być pozytywnie oceniane. W owych dziełach zwyczajnie nie ma żadnego elementu, który mógłby takie dzieło wybronić. (analogicznie do przykładu z życia wziętego – jeśli systematycznie olewasz wszystkie przedmioty, co skutkuje ocenami typu 1 lub 2, miłość do szkolnej koleżanki i argument „nie miałem się dobrze uczyć, a – mieć szczęście w miłości!” nie uratuje Ci średniej)
Jeśli wpadnie nam w rączki ecchi nieprzeciętne, które wyróżnia się czymś bardziej znaczącym, oczywiście może ono liczyć na ocenę wyższą (AFAIR Grisznak w recenzji Princess Lover przyznał się, że po pierwszych odcinkach tego anime gotów byłby wystawić ocenę z przedziału 9‑10). Samo „bo to produkcja rozrywkowa była” niestety nie kwalifikuje do wysokich ocen – jest pełno produkcji rozrywkowych z nieco lepszą fabułą (a zazwyczaj i lepiej wyglądających).
Oczywiście, posta tego pisałem osobiście i odzwierciedla ono jedynie moje opinie. Samo Tanuki.pl nie narzuca recenzentom poglądów na dzieła recenzowane, więc zarzucanie mu „chronicznej niechęć do tego typu produkcji” cokolwiek mija się z celem. My możemy tylko ubolewać, że tak mało amatorów animek tego typu zechciało podzielić się swoimi wrażeniami w recenzjach.
Na tym kończę swój udział w dyskusji – nawet z Twoich postów wynika, że przedstawiałeś swe poglądy przynajmniej kilkukrotnie, więc zapewne i z moimi się zetknąłeś. Ponieważ zaś obaj mamy nikłą szansę na znalezienie jakiejkolwiek nici porozumienia, przygotowanie do flejma w komentarzach uważam za zbyteczne.
PS. Jak można było zauważyć, odniosłem się jedynie do zarzutów w zakresie dyskryminacji ecchi. Nie zauważyłem bowiem, żeby jakiś tytuł za samą obecność loli dyskryminowano – choćby Tears to Tiara wcale nie dostało batów za loli elfią pokojówkę. Problemy pojawiają się dopiero z fanserwisem loli, aczkolwiek to jest już sprawa cokolwiek poważniejsza.
Re: ...
A, jeszcze jedno – tak się akurat składa, że Costly na początku wcale nie był uprzedzony do tego anime. Ba!, w którejś rozmowie (jeszcze PRZED tym, jak zaczął oglądać tego animca) przyznał mi się, że bardzo chciałby tą serię zrecenzować. A z jakiego powodu? Otóż , spodobał mu się art przedstawiający główną bohaterkę. Jeśli siłą przewodnią tego anime mają być moe bohaterki… To jestem ciekaw, co było złego w jego postawie.
Tyle osobistego.
Teraz bardziej formalnie (acz proszę tego nie mylić z oficjalnym stanowiskiem redakcji): jak już podkreślił Teukros, a Avellana podkreśla ciągle: Tanuki.pl zajmuje się publikowaniem recenzji. Samemu portalowi wszystko jest jedno, jakie zdanie o produkcji ma recenzent. Generalnie unikamy publikowania krytyki pt. „bo to gatunek x” – niemniej, nie zajmujemy się ocenianiem poglądów recenzentów.
W tym przypadku zaś zwróciłbym uwagę na fakt, że zarzuty recenzenta dotyczyły choćby powtarzalności (choćby przykład obietnic o zwycięstwie) itd. – a to są czynniki tępione niezależnie od gatunku anime.
I (znów calkowicie osobiście) wydaje mi się, że własnie po to wprowadzilismy dziesięciostopniową skalę, żeby z niej korzystać. A używanie 1‑10 jest IMHO praktyczniejsze od 9‑10.
Oczywiście, o swoim stosunku do recenzji i ewentualnyh błędach merytorycznych się nie wypowiem, bo sam Saki nie znam.
Re: Sprostowanie
TYPE‑MOON wiki ufam jakoś bardziej niż MALowi – zwłaszcza, że . I, nie, nie łączy ich tylko studio, które je wyprodukowało. I Tsukihime, i Fate/Stay Night i Kara no Kyoukai są adaptacjami gier – przez co TYPE‑MOON wiki ufam jakoś bardziej niż MALowi – zwłaszcza, że . I, nie, nie łączy ich tylko studio, które je wyprodukowało. I Tsukihime, i Fate/Stay Night i Kara no Kyoukai są adaptacjami gier – przez co naturalnym jest rozpatrywanie ich przez ten kontekst.
A gry, na podstawie których wyprodukowano Shingetsutan Tsukihime i Kara no Kyoukai posiadają wcale niemało powiązań. Bodajże najbardziej oczywistym są siostry Aoko – Aozaki i Tohno. Oczywiście, w anime tego nie wytłumaczono – jednakże, jeśli nei wyznajemy jakiejś spiskowej teorii dziejów, naturalnym jest jednak założyć pewien stopień pokrewieństwa pomiędzy oboma animkami. I nie ładować się z tonem Znawcy w dyskusje na tematy, o których nie ma się pojęcia.
Jak już pisałem , ze względu na enigmatyczność powiązań między seriami, zaznaczanie ich jako serii powiązanych mija się z celem… Niemniej, twierdzenie, że wspólne jest jedynie studio, jest całkowicie nieprawdziwe.
Re: Sprostowanie
W każdym razie, radziłbym też powstrzymać autorytywne stwierdzenia. Jak wynika z Twego powyższego posta, nie masz podstaw aby rościć sobie pretensje do roli Wszechwiedzącego czy też kogoś, kto umie przejrzeć wszystkie sztuczki producentów.
Re: Kara no Kyoukai a Tsukihime.
Kłopot jest zupełnie innego rodzaju. Otóż, obie serie są jedynie adaptacjami – i to adaptacjami raczej nie nastawionymi na ekspozycję wzajemnych powiązań. Dlatego też człowiek, który zasiada do tych dwóch animek bez „przygotowania” ma sporą szansę przegapić sporą cześć wzajemnych powiązań. Zwłaszcza, że o powiązaniach tych możemy wnioskować jedynie z pierwowzorów tudzież staniwiska TYPE‑MOON. Reasumując – serie te są powiązane, lecz powiązane dość luźno (wręcz tak luźno, że bardziej prawidłową formą byłby zwrot „związane ze sobą pierwowzory”). Tak więc, powiązanie tych serii nie pełniłoby żadnej roli informacyjnej – kto byłby ekspertem od TYPE‑MOON, wiedziałby… A kto nie wiedziałby, uznałby, że „gupia redakcja się pomyliła”. Bez sporej dawki spoilerów (i to SPOZA anime) łączenie tych serii nie ma sensu, a przecież nie o spoilerowanie chodzi.
Re: Nietypowe podejście
Usunięto link. IKaJeśli przedstawisz mi, co po takiej dyskusji powinno się znaleźć w recenzji (i – jaką ocenę powinno toto dostać), zdobędziesz moją całkowitą aprobatę dla tego pomysłu. Póki co, pomysł ten wydaje się być strasznie dziwny i nieefektowny.
Mówiłeś, też, że się z nimi częściowo zgadzasz. A innych argumentów poza „bo się nie zgadzają” nie przedstawiłeś. No, chyba, że chodzi o to, że nie zdecydowaliśmy się, czy tytuły linczować hurtem, czy hurtem chwalić…
Ale akurat TO też nie jest mocnym argumentem. Bo chyba jasne jest, że recenzent pokazuje tylke zalet i tyle wad, ile widzi…
Akurat pisanie recenzji przez dwie‑trzy osoby raczej nie byłoby najprostszą rzeczą. I nie wydaje mi się czymś, co ma szansę zostać wprowadzone (acz to nic pewnego, wszak ja w Redakcji nie jestem :P). Ale przynajmniej dobrze, że nie ograniczyłeś się do odsądzenia recenzenta od gustu (tak większość osób robi).
I, odnoszę wrażenie, że masz mylne wrażenia co do pisania recenzji. Nie wiem, jak inni, ale choćby ja przed wystawianiem oceny miałem już problemy natury… hmm… Porównawczej. Otóż, 10 stopniowa skala jest dosyć uboga i nieraz znajdują się serie, które trudno jest zaszufladkować (bo albo damy ocenę wyższą i będzie miała taką samą ocenę jak tytuł o wiele „lepszy” od niej, albo damy ocenę niższą i będzie miała ocenę taką jak tytuł o wiele „gorszy”). I w takich sytuacjach mi samemu trudno jest podjąć decyzję – dlatego nieco irytują mnie opinie, jakobyśmy oceny wstawiali wedle nastroju podczas pisania recenzji.
PS. Może moderacja przeniesie to na forum? Trochę tego już jest…
Re: Nietypowe podejście
Jako – bądź co bądź – człowiek piszący recenzję na Tanuki bardzo bym chciał się spytać, jakbyś ten pomysł widział. :) Zapobiegłoby to kłótniom o rezerwacje z pewnymi użytkownikami (do Ciebie, Costly :P) i znacznie ułatwiłoby mi życie. A teraz na poważnie – pisanie jednej recenzji przez kilka osób to jakiś absurd. Do uśredniania się opinii jest „Ocena redakcji”. Forma recenzji wyklucza raczej wspólne pisanie takiego tekstu. Bo jak to ma wyglądać? „A twierdzi, że animacja jest wspaniała i surrealistyczna, natomiast B twierdzi, że jest bezsensowna i brzydka.”? To już lepiej niech ktoś napisze recenzje alternatywną. Bo nie wyobrażam sobie, żeby taka recenzja mogła prezentować spójną całość – opinie poszczególnych recenzentów mogą się niekiedy całkowicie różnić.
A można wiedzieć, jak definiujesz syf? Bo odnoszę wrażenie, że określasz tym wszystko sprzeczne z wyznawanymi przez Ciebie opiniami.
Zapewniam Cię, że recenzenci doskonale wiedzą, że wiele osób się z nimi nie zgadza. Co więcej, panuje jakieś przekonanie, że pisanie recenzji jest jakimś sposobem wyładowania złych emocji na niewinnych czytelnikach…
Re: trudne, ale ciekawe
Nie zgodzę się – w anime widzieliśmy całkiem sporą ilość ujęć nagich kobiet, całkowicie dla fabuły zbędnych ;) IMHO jest to pewien rodzaj fanserwisu. Inna sprawa, że zupełnie innej klasy niż ujęcia majtek.
Nadmienię, że seria miała mieć wyróżnik „realizm”. Choć ostatecznie z pewnych powodów go nie dostała, uważam, iż zasłużyła na niego bardziej niż większość serii spod znaku właśnie tegoż „realizmu”.
Seria zdecydowanie godna polecenia każdemu, kto lubi bardzo inteligentne i oczytane dziewczęta, z ogromnymi, błękitnymi oczyma wypełniającymi każdy zakątek ekranu swoją obecnością. Także osoba lubiąca widok dziewczęcej bądź też kobiecej bielizny, powiewającej zalotnie lub wyglądającej zza każdego rogu poczuje się w pełni usatysfakcjonowana po zapoznaniu się z tym tytułem. Zrozumiałym jest jednakże, iż nie każdy widz jest zdolny do głębokich przemyśleń po obejrzeniu tej produkcji – osobom takim gorąco polecam zapoznanie się z wczesnymi produkcjami goszczącymi na ekranach w naszym kraju kilkanaście lat temu.
Re: Daje rade :)
Zapoznanie z mangą osobiście postanowiłem sobie darować. Nie wątpię, że pewne rzeczy mogą tam być lepiej wyłożone… Lecz już to, co przeczytałem, wystarczyło do stwierdzenia, że niekoniecznie prezentuje ona to, co ceniłem w Tsukihime. Ale de gustibus non est disputandum ;)