Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 9/10 grafika: 8/10
fabuła: 6/10 muzyka: 9/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,40

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 58
Średnia: 7,22
σ=1,74

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (fm)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Red Garden

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2006
Czas trwania: 22×23 min
Tytuły alternatywne:
  • レッド ガーデン
Tytuły powiązane:
Widownia: Shoujo; Postaci: Uczniowie/studenci; Miejsce: Ameryka; Czas: Współczesność
zrzutka

Życie po śmierci nie zawsze okazuje się łatwe i przyjemne, zwłaszcza, gdy podążając za motylami trafiasz na pole bitwy. Udane, choć nie pozbawione paru defektów, anime ze studia Gonzo.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Kate, Claire, Rose i Rachel to uczennice z jednej szkoły, których do tej pory nie łączyło nic oprócz wspólnej przyjaciółki. Jednak jej niespodziewana śmierć wszystko zmienia. Podczas spotkania na pogrzebie Lisy uświadamiają sobie, że wydarzenia poprzedniej nocy stanowią dla nich jedynie mgliste wspomnienie. Prawda okazuje się bardziej niezwykła od jakichkolwiek przypuszczeń. Dziewczyny zostały zabite, a jedynym celem życia w zastępczych ciałach będzie od tej pory walka z żądnymi krwi potworami.

Oglądając Red Garden zauważyłem duże podobieństwo założeń fabularnych do Gantza, pochodzącej z 2004 roku serii tego samego studia. Tam też grupa ludzi dostawała drugą szansę, kryjącą jednak mały haczyk, który szybko okazywał się potężnym i złowrogo połyskującym haczyskiem. Na szczęście pomimo początkowych podobieństw scenariusz poszedł zupełnie inną drogą i trudno tu mówić o autoplagiacie. Wcześniejsze anime w przerwach pomiędzy pokazywaniem golizny i scen przemocy starało się być moralitetem na temat zła kryjącego się w ludzkiej duszy. Tutaj natomiast postawiono na rozbudowane wątki obyczajowe, a nocne walki po pewnym czasie przestają odgrywać aż tak istotną rolę. Jeśli więc ktoś szuka anime o strzelaniu i zabijaniu maszkar to… niech szuka dalej.

Po poznaniu bohaterek łatwo się domyśleć, czemu wcześniej nie próbowały nawet ze sobą rozmawiać i połączył je dopiero splot niezwykłych wydarzeń. Z jednej strony mamy zamkniętą w sobie Kate, panienkę z dobrego domu, która ze względu na oczekiwania rodziców dołączyła do Grace – połączenia szkolnego samorządu z komitetem do spraw obrony moralności (fakt, że w koedukacyjnej instytucji mają do niego wstęp jedynie dziewczęta, sprawia wrażenie drobnego ukłonu w stronę fanów shoujo­‑ai). Z drugiej strony – skłóconą z ojcem Claire, która wylądowała w dzielnicy biedoty i ledwo utrzymuje się z dorywczych prac. Podobną różnicę widać między Rose, na której spoczywa odpowiedzialność za młodsze rodzeństwo, a Rachel – płytką dziewczyną, której życie wypełnione jest imprezami i zakupami w butikach. Każda z nich znalazła się w ślepej uliczce i paradoksalnie dopiero śmierć daje im szansę na rozwiązanie problemów. Poszczególne historie i wykorzystanie w nich całego szeregu dobrze skonstruowanych postaci drugoplanowych stanowią chyba najmocniejszy element tej serii.

Natomiast główny wątek fabularny ma swoje braki. O ile działania strony, której przedstawiciele mają szansę znaleźć się po niewłaściwym końcu kija baseballowego którejś z bohaterek, zostały całkiem wiarygodnie uzasadnione, to już z tymi „dobrymi” sprawa wygląda inaczej. Pociągający za sznurki mocodawcy bohaterek i ich egoistyczne pobudki wyglądają jak wyjęte z innej bajki. Zresztą nawet bez tego łatwo stracić motywację do oglądania tego anime już w pierwszych odcinkach (przez co tak długo trzeba było czekać na recenzję), kiedy to w przerwach między zabijaniem potworów dziewczęta przeżywają swoje niepowodzenia, a dodatkowo w pewnym momencie wszyscy zaczynają śpiewać. Poczułem się, jakbym oglądał jedną z pełnometrażowych kreskówek Disneya. Na szczęście w drugiej połowie takie musicalowe eksperymenty już się nie powtórzyły.

O dziwo, w oderwaniu od obrazu operowe kawałki odebrałem wyjątkowo pozytywnie, a i z resztą ścieżki dźwiękowej nie miałem absolutnie żadnych problemów – na stałe zagościła ona na mojej liście utworów do odtwarzania. Podczas oglądania Red Garden właściwie nie było momentu, w którym miałbym szansę pomyśleć „Tu przydałaby się jakaś muzyka”. Nastrój scen bardzo często podkreślają melancholijne dźwięki instrumentów smyczkowych w połączeniu z pianinem albo trąbkami.

Podejrzewam, że to o czym napiszę, wielu czytelników może uznać za kolejny z podstępnych planów przedstawienia wady jako zalety. Otóż wyjątkowo przypadły mi do gustu projekty postaci, ponieważ kobiety nie są tutaj w jednoznaczny sposób piękne. W sporej części anime właściwie każda dziewczyna mogłaby trafić na wybieg mody albo chociaż na okładkę czasopisma, gdy natura obdarzy ją niskim wzrostem. Jedynie w przypadku, gdy twórcy uznają, że widzowie chcieliby dla równowagi pośmiać się z kogoś gorszego od siebie, obdarzają taką osobę garbem, zezem, okularami na pół twarzy lub kilkudziesięcioma nadmiarowymi kilogramami żywej wagi (zazwyczaj i tak obrywa się wtedy facetom). Natomiast tu można podziwiać urodę niedoskonałą, ale defekty nadają twarzom więcej charakteru, a dochodzi do tego jeszcze zróżnicowana garderoba i fryzury – czasem zwyczajne, a czasem wyjątkowo fantazyjne. Gdyby postaciom zabrakło odpowiedniej scenografii, pewnie byłbym bardziej umiarkowany w pochwałach, ale na szczęście w tym aspekcie studio Gonzo też nie zawodzi. Miasto może nie tętni życiem (w scenach grupowych widać pewne oszczędności), ale ulice mają dużo uroku, ponieważ pełno tam różnych sklepów i małych kafejek.

W nocy już nie jest tak kolorowo, a w opuszczonych zaułkach spotkanie zwykłego miejskiego oprycha stanowiłoby miłą odmianę. W walkach można by pokazać krew bryzgającą na wszystkie strony, jednak twórcy nie poszli w tym kierunku. Zamiast tego skoncentrowali się na odartej z heroizmu, rozpaczliwej walce o przeżycie, w której bohaterki mają zazwyczaj do dyspozycji tylko improwizowaną broń.

Red Garden warto obejrzeć, choć pozostawia pewien niedosyt. Miało szansę stać się dziełem wybitnym, lecz przez parę niezbyt udanych pomysłów skończyło na poziomie porządnej produkcji. Trudno mi w tej chwili przywołać inne anime, w którym wątki poboczne przypadły do gustu bardziej od głównych. Poetyckie zakończenie uważam za całkiem udane, jednak „klątwa Gonzo” wisi w powietrzu – w OAV, która podsumowuje wszystkie wątki serii, uczennice mają siąść za sterami wielkich robotów.

fm, 10 lutego 2008

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: GONZO
Projekt: Fujijun, Kumi Ishii
Reżyser: Kou Matsuo
Scenariusz: Tomohiro Yamashita
Muzyka: Akira Senju