Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 4/10 grafika: 6/10
fabuła: 5/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 3
Średnia: 7,33
σ=2,05

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (metamind)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Mazinger Z

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 1972
Czas trwania: 92×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Tranzor Z
  • マジンガーZ
Gatunki: Przygodowe
Widownia: Shounen; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Mechy
zrzutka

Legendarne anime oparte na pomyśle Go Nagaiego, jako pierwsze wprowadzające na ekran wielkie, pilotowane mechy.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

W bliżej nieokreślonej przyszłości niewielka ekspedycja archeologiczna badająca greckie wyspy dokonuje niezwykłego odkrycia – na jednej z nich odnajduje pozostałości starodawnej, niezwykle zaawansowanej cywilizacji, oraz – co ważniejsze – szczątki potężnych, dwudziestometrowych robotów. Członkowie ekspedycji postanawiają zachować odkrycie dla siebie – przynajmniej do czasu, gdy sprezentują światu zrekonstruowane maszyny. Nie podejrzewają jednak, że jest to intryga, sprytnie uknuta przez jednego z nich – doktora Hella. Gdy potężne roboty zostają zbudowane, odsłania on swoje prawdziwe oblicze, mordując pozostałych członków ekspedycji, by zagarnąć potęgę, jaką stanowią mechy, które nazwał Mechanical Beasts. Jedynie profesorowi Juzo Kabuto udaje się uciec. Wiedząc, jakie zagrożenie stanowi doktor Hell, profesor konstruuje potężnego załogowego robota, Mazingera Z, którego tuż przed śmiercią w zamachu zorganizowanym przez Hella przekazuje wnukowi, Koujiemu, wraz z misją powstrzymania złoczyńcy przed zawładnięciem światem…

Muszę przyznać, że zarówno obejrzenie, jak i obiektywna ocena Mazingera Z stanowiły nieliche wyzwanie. Pierwszym powodem był fakt, iż owo legendarne anime jest uznawane za protoplastę i wzór wszystkich późniejszych serii w konwencji super robot, a sam Mazinger Z urósł do rangi postaci kultowej, co można bez trudu zauważyć choćby z racji istnienia dziesiątek mniejszych i większych parodii tej serii, a także niezliczonych aluzji i odniesień, pojawiających się zarówno w innych anime, jak i na wielkim oraz małym ekranie. Sam Mazinger Z występuje również w praktycznie każdej grze z cyklu Super Robot Wars i to bynajmniej nie jako element ozdobny. Drugi powód będący przeszkodą na drodze do mojego obiektywizmu był dużo bardziej prozaiczny – seria ta jest o ponad półtorej dekady starsza ode mnie, tak więc miałem poważne wątpliwości, czy jako zblazowany gadżeciarskim światem najnowocześniejszej techniki młody człowiek będę w stanie docenić tak technologie przedstawione w serii, jak i samo anime od strony audiowizualnej. Jak się okazało, byłem w stanie.

Fabuła Mazingera Z jest najbardziej klasycznym ujęciem formuły „potwór tygodnia” w wersji dla młodszej widowni, pełnej efektownych walk, lekkiej komedii, moralnych drogowskazów (zbrodnia nie popłaca itp.), prawie zawsze zakończonej zabawną scenką i/lub zbiorowym wybuchem śmiechu (chociaż czasami pojawia się obowiązkowe „Następnym­‑Razem­‑Cię­‑Pokonam” w wydaniu aktualnie dominującego czarnego charakteru). Nie znaczy to, że fabuła, mimo iż do bólu przewidywalna, jest zła – z początku może i nie jest najlepiej, jednak z odcinka na odcinek wątki stają się coraz bardziej złożone, akcja trzyma w pewnym napięciu, a niektóre tematy są aktualne i w naszych czasach (jak na przykład ewolucja sztucznych inteligencji oraz pytanie o ich potencjalne możliwości posiadania ludzkich uczuć).

Troszkę gorzej sprawa się ma z bohaterami oraz czarnymi charakterami serii, przy czym należałoby zacząć od ich do bólu czarno­‑białej konstrukcji. Mogę jeszcze zrozumieć wygląd doktora Hella, który przypomina skrzyżowanie Gandalfa ze śliwką, ale pozostałe czarne charaktery to istna galeria dziwactw, poczynając od hermafrodytycznego barona (baronessy?) Ashury, który niczym Dwie Twarze dzieli się na pierwiastek męski i żeński, poprzez hrabiego Blocken, którego zdekapitowana głowa lata sobie swobodnie, gdzie chce, a kończąc na arcydziwadle: arcyksięciu Gorgonie, którego tors wyrasta z… tygrysiego zadka. Mimo tego, a może właśnie dzięki tym wszystkim dziwactwom, czarne charaktery biją na głowę pięknych i szlachetnych obrońców świata. Dlaczego, zapytacie się? Bo wśród głównych bohaterów niczego nowego i odświeżającego raczej nie uświadczycie. Duet Kouji – Sayaka to jak najbardziej klasyczna para zbudowana wedle schematu „kto się czubi, ten się lubi”, doktor Yumi to jak najbardziej klasyczny naukowiec i przywódca, Boss, szef niewielkiego gangu, jest jednocześnie źródłem i centrum większości gagów itd. Ogólnie rzecz ujmując, o ile przed 36 laty postaci te mogły uchodzić za oryginalne, to obecnie niespecjalnie już im się to udaje…

Oprawa audiowizualna Mazingera Z to, niestety, największa bolączka serii. Trzydzieści sześć lat sprawia, że widoczne są wszystkie wady: kreska jest gruba i toporna, efekty cieniowania wyglądają, jakby były szkicowane ołówkiem technicznym, zarówno szczegółowość postaci, jak i ich wygląd są ściśle zależne od ważności ich roli w anime, zaś sekwencje walk rażą statycznością, dość kiepsko zwalczaną przy użyciu drżenia maszyn czy dodania smug na ekranie, imitujących wielkie szybkości. Nie lepiej jest z oprawą audio – zarówno dźwięki, jak i muzyka nie są najlepszej jakości i rażą pretensjonalnością, a pompatyczny ton muzyki tylko ciągnie Mazingera Z coraz bardziej w dół. Jednakże… tak, jest jakieś „jednakże” wyciągające Mazingera Z z otchłani – a jest tym czymś ewolucja części audiowizualnej serii. Z każdym odcinkiem kolejne elementy oprawy graficznej stopniowo ulegają poprawie – z początku jest to rzecz prawie niezauważalna, jednak można po pewnym czasie dostrzec poprawione cienie, bogatsze otoczenie, metaliczny połysk pancerzy mechów itp. Pozornie niewiele, ale ile serii anime może się pochwalić czymś podobnym?

Czas na ostateczny rozrachunek. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że Mazingera Z powinien obejrzeć każdy, kto ceni sobie choć trochę klasykę anime, i to nie tylko tę z wielkimi robotami w roli głównej. Mimo że nie jest to rozrywka najwyższych lotów, świetnie oddaje „jako to drzewiej bywało” i gwarantuję, że po obejrzeniu tego anime jakoś inaczej spojrzycie na współczesne, komputerowo dopieszczane i podrasowane monumentalną muzyką serie, wiedząc, że wszystkie one wyewoluowały właśnie z takich niepozornych anime…

metamind, 14 września 2008

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Toei Animation
Autor: Gou Nagai
Projekt: Yoshiyuki Hane
Muzyka: Akira Ifukube, Michiaki Watanabe