Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 7/10 grafika: 7/10
fabuła: 5/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 306
Średnia: 6,71
σ=1,86

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana, IKa)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Shugo Chara!

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2007
Czas trwania: 51×24 min
Tytuły alternatywne:
  • My Guardian Characters
  • しゅごキャラ!
Gatunki: Komedia
Widownia: Shoujo; Postaci: Magical girls/boys, Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Magia
zrzutka

Magical girl z jajami… Nie, naprawdę nie mam na myśli niczego paskudnego!

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Bardzo często zdarza się, że nasze zachowanie, cały sposób bycia, są w jakimś stopniu narzucone przez to, jak widzą nas inni – albo jak sami chcemy w oczach innych wyglądać. Bardzo wiele dzieci kryje w sercach marzenia o tym, kim chciałyby być naprawdę…

Powiedzenie o tym, że pozory mogą mylić, sprawdza się w 100% w przypadku Amu Hinamori. Lekko „zbuntowane” ciuchy wybiera jej tak naprawdę mama, a to, co w oczach świata jest chłodnym i nieprzystępnym charakterem, bierze się tak naprawdę z jej nieśmiałości. Może i mogłaby popracować nad przełamaniem się, ale co zrobić, kiedy tak naprawdę nie jest wcale traktowana jak klasowy wyrzutek? Przeciwnie – „cool & spicy” Amu jest obiektem głębokiego podziwu większości koleżanek i nawet części kolegów. Pozostaje jej więc nosić przypadkiem założoną maskę, nie spoufalać się z innymi i głęboko kryć zauroczenie szkolnym „księciem”, przewodniczącym tak zwanych Guardians (czyli samorządu szkolnego), ślicznym jak z obrazka Tadasem Hotorim. Jak się jednak okazuje, życie ma dla niej kilka niespodzianek, z których pierwszą jest pojawienie się pewnego pięknego dnia w jej łóżku trzech kolorowych jak pisanki jaj.

Kolejne zaś (niespodzianki, nie jaja, na szczęście) sypią się jak lawina. Dość powiedzieć, że niedługo Amu zostaje wciągnięta do Guardians, ale też odkrywa, w co tak naprawdę się wpakowała. Otóż, jak pisałam wcześniej, w sercach dzieci kryją się marzenia o tym, kim chciałyby być – marzenia mające właśnie postać jaj. Jeśli jednak marzenie jest silne, a szanse na jego spełnienie – niewielkie (innymi słowy, ów wymarzony charakter bardzo odbiega od rzeczywistości), zdarza się, że takie jajo się wykluwa, a wtedy pojawia się shugo chara – maleńka istotka, będąca odbiciem tej wymarzonej osobowości i zdolna do obdarzania właściciela częścią swojej mocy. Jeśli zaś ktoś – co zdarza się rzadko – ma kilka pragnień, może się zdarzyć, że będzie miał więcej niż jednego shugo chara. Poza wszystkim innym dowodzi to dużej siły ducha i dlatego Amu – właścicielka trzech – dostaje pod opiekę śliczną kłódeczkę, zwaną Humpty Lock. Nie jest to jednak tylko ładna ozdóbka. Kłódka umożliwia pełną transformację, wykorzystującą moce jednej z shugo chara. Ale po co ta transformacja? Czasem dzieje się tak, że dziecko traci wiarę w siebie i swoje marzenia. Wtedy jego jajo czernieje i ucieka od właściciela, przepełnione nienawiścią i frustracją. Najprościej można się go pozbyć, niszcząc je, ale Amu, dzięki transformacji, może zbuntowany nabiał oczyszczać, odsyłając z powrotem na właściwe miejsce, czyli do dziecięcego serca. To już zapewnia jej sporo zajęć w czasie wolnym, a jeśli dołożymy do tego jeszcze wredną organizację o nazwie Easter (serio. Naprawdę serio.), która pracuje nad uwolnieniem jak największej liczby czarnych jaj, licząc na to, że wśród nich znajdzie się spełniające życzenia, magiczne Embryo… Bohaterka nie będzie miała czasu się nudzić.

Gorzej niestety z widzami. Realia świata i moce są zwariowane, ale umówmy się – w gatunku mahou shoujo nie takie pomysły już bywały, więc niepraktyczne kostiumy albo akcesoria bojowe w rodzaju pędzla lub trzepaczki do piany nie są niczym nadzwyczajnym. Jednakże przy 51 odcinkach fabuła wlecze się jak przygnębiony ślimak. Częściowo wypełniają ją polowania na „jajo tygodnia”, bardzo często jednak nie dostajemy nawet tego i musimy obserwować bohaterów po raz kolejny odgrywających identyczne role w historyjkach typu „okruchy (mało realnego) życia”. Główny wątek nie rozwija się niemal wcale: jeśli ktoś spodziewa się, że na końcu serii będzie wiedział, czym jest Embryo (lub, co chyba ciekawsze, czym jest Humpty Lock), po co tak naprawdę zostali powołani Guardians (i jaką rolę gra ich założyciel) albo jakie są plany Easter – będzie poważnie zawiedziony. Fabuła po wyciśnięciu zmieściłaby się chyba w niespełna połowie przeznaczonego na nią czasu, a i to tempo jej rozwoju nie byłoby przesadne. Przy oglądaniu odcinków w odpowiednich odstępach nie przeszkadza to szczególnie, ale przypuszczam, że przy próbie tak zwanego „maratonowania” mogłoby być naprawdę nieznośne. Na pewno spory wpływ na to ma fakt, że w chwili rozpoczęcia emisji serii, manga autorstwa duetu Peach­‑Pit była niemalże na samym początku – nie było więc dość materiału, a także nie było podanych wyjaśnień. Inna rzecz, że widać także sporo niekonsekwencji, na przykład szybko zostaje ominięte to, co powiedziano na samym początku – że żadni dorośli nie mogą widzieć shugo chara. Poważnym problemem jest kwestia złego wyważenia mocy poszczególnych postaci – od samego początku Amu dzięki zdolności transformacji dystansuje o kilka długości pozostałych Guardians, więc jeśli dane zadanie ma stanowić dla niej jakiekolwiek wyzwanie, reszta może najwyżej kibicować z daleka. Później scenarzyści próbują to trochę zrównoważyć, ale nadal praktycznie nie ma żadnej konkurencji (poza właściwie równorzędnym z nią wysłannikiem Easter, Ikuto).

Biorąc jednak pod uwagę, że tematem przewodnim serii jest, jak by nie patrzeć, kształtowanie się własnego charakteru, można by się spodziewać rozbudowanych i złożonych relacji między postaciami. Tymczasem tu także panuje w większości przypadków zastój, a w części – nagłe przeskoki od stanu A do stanu B. Każde z bohaterów (z nielicznymi wyjątkami, o czym zaraz) zbudowane jest tak naprawdę na jednym, sztywnym zestawie cech – a jeśli zostanie do nich przypisana jakaś historia, to zawsze na tym samym budowane są kolejne epizody z ich udziałem. W efekcie otrzymujemy osoby owszem, sympatyczne, ale dość jednowymiarowe, a czasem po prostu nudne lub irytujące (jak choćby jedna z Guardians, dziecinna Yaya). „Przeskoki” widać z kolei na przykładzie Nadeshiko, która w pewnym momencie zostaje odgórnie ustanowiona najlepszą przyjaciółką Amu – ale nie widać między nimi ani trochę głębszej więzi niż to, co łączy Amu z resztą kolegów i koleżanek. Bardzo możliwe, że postaci jest po prostu za dużo: każde z ważniejszych bohaterów ma przynajmniej jedno shugo chara, co oznacza, że „na pierwszym planie” musi się zwykle pętać co najmniej 12 osób (licząc tylko piątkę Guardians i ich strażników!), a na drugim mamy stado koleżanek ze szkoły, rodziców i siostrę Amu, pracowników Easter i kogo tam jeszcze tylko można. W tym momencie problemem staje się rozpisanie dialogów, nie wspominając już o scenach akcji. Nie pomaga to, że większość postaci jest zwyczajnie miła i grzeczna, co znakomicie wpływa na stosunki koleżeńskie, ale fatalnie na możliwości scenariuszowe. Naprawdę trudno zrozumieć, dlaczego chociaż jedna z shugo chara bohaterki nie mogłaby mieć bardziej niegrzecznej i zdecydowanej osobowości. Ale niestety – skazani jesteśmy na latające grudki kolorowego lukru.

W tym towarzystwie na plus wyróżnia się bohaterka. Niestety jej początkowa niechęć do nowych obowiązków i uganiania się w dziwacznych ciuszkach za zbuntowanymi jajami szybko ustępuje miejsca typowym przemowom o potrzebie wiary w siebie, ale i tak nie zmienia się w chodzący worek cukru. Jej własne rozterki i wątpliwości poważnie wzmacniają anemiczną fabułę, natomiast wątki romantyczne… Tu niestety widać, że ktoś na samym początku bardzo poważnie nie przemyślał sprawy. Otóż „książę” Tadase jest rozpaczliwie nieciekawym i dobrze wychowanym osobnikiem o urodzie odpowiedniej do serii zupełnie innego typu. Zdecydowanie zbyt dziecinny (ja rozumiem, że bohaterowie są teoretycznie z podstawówki, ale proszę go porównać z innymi…), pasowałby może na młodszego braciszka bohaterki, ale nie na jej ukochanego. Podejmowane później próby dodania mu osobowości (i mocy) w moim przekonaniu wypadają blado i Tadase na końcu serii jest tak samo nieinteresujący, jak na początku. Zupełnie inaczej rzecz ma się natomiast ze wspomnianym wyżej Ikuto, nieco starszym od Amu i jej kolegów, tajemniczym osobniku, pracującym dla Easter i obdarzonym „kocimi” mocami, objawiającymi się czasem zgrabnymi uszami i ogonem. On przynajmniej nie jest postacią jednoznaczną: teoretycznie „wróg”, w praktyce więcej razy pomaga bohaterce, niż wszyscy Guardians razem wzięci, a pytanie jeszcze, czy tylko się z nią drażni, czy też naprawdę mu trochę zależy… W sumie nie tak wiele, ale widać na jego przykładzie, że większe zróżnicowanie postaci na pewno ożywiłoby serię. Od razu jednak dodam, że także i w tym przypadku nie należy liczyć na odsłonięcie związanej z nim tajemnicy – na końcu serii wiemy o nim ciut więcej niż na początku, ale nadal daleko do określenia jego motywacji. Z postaci drugoplanowych na wzmiankę zasługuje jeszcze „mroczna i zła” piosenkarka, Utau Hoshina, która jako jedna z nielicznych przejawia jakieś bardziej wyraziste cechy osobowości.

Projekty postaci są charakterystyczne (a przy tym, co ciekawe, mało przypominają inne tytuły Peach­‑Pit, czyli Rozen Maiden, Zombie Loan czy DearS), a przy tym utrzymane w typowym stylu shoujo, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Najbardziej dokuczliwa z nich to niewątpliwie pojawiające się w wielu momentach „wodogłowie” bohaterów, a także ogólna wielkookość i słodkość. Osobna sprawa to ich stroje: magiczne dziewuszki (i chłopcy) rzadko bywają odziani w praktyczne kombinezony, ale tutaj pomysłowość autorek jest zaiste niesamowita i trochę przerażająca – nie chodzi o to, że w tym trudno byłoby walczyć, ja nie umiem zrozumieć, jak w niektórych kostiumach można w ogóle chodzić… Pomijam już to, że (szczególnie na miejscu panów) chyba spaliłabym się ze wstydu, gdybym musiała się publicznie w czymś takim pokazać. Najpoważniejszy mój zarzut jednak jest taki, że zasadniczo i klasycznie stroje „po transformacji” dlatego są niepraktyczne, że mają być ładne. Tymczasem tutaj w wielu przypadkach mamy kombinacje raczej oszpecające i deformujące figurę noszącej je postaci… Tła są niebrzydkie, ale ubogie, a identyczne panele (np. widok szkoły albo domu bohaterki) są wykorzystywane wielokrotnie, bez względu na porę roku. Poza tym zarówno grafika i animacja – w żadnym momencie nie pretendujące do miana wybitnych – przeżywają gwałtowne wzloty i upadki. W najbardziej udanych odcinkach widać, że mimo dziwacznych strojów mogłaby to być seria naprawdę przyjemna dla oka – niestety spora jej część wygląda, jakby rysowanie oddano bardzo niewprawnym podwykonawcom. Stąd też zamieszczone kadry tak naprawdę nie dają dobrego pojęcia o grafice, pokazując raczej jej lepsze momenty. Podkład muzyczny jest odpowiedni dla serii tego gatunku, ale nie wyróżnia się niczym szczególnym. Spodobała mi się energiczna i zabawna czołówka ze słodziutką piosenką Kokoro no Tamago zespołu Buono – niestety druga czołówka, także ich, nie była już taka udana. Warto tu też wspomnieć o koszmarnym wstępie, poprzedzającym kilka odcinków, zawierającym komputerowe jajo oraz coś, co chyba w zamierzeniu miało być językiem angielskim. Dla części widzów ciekawe mogą być piosenki śpiewane przez Utau – niestety w serii pojawiają się tylko dwie (od biedy można zaliczyć trzecią, która jednak nie doczekuje się „koncertowego” wykonania w pełnej oprawie muzycznej). Szkoda, bo byłby to doskonały sposób na wzbogacenie niewyróżniającej się ścieżki dźwiękowej.

Kolorowa i w gruncie rzeczy sympatyczna seria na pewno jest warta polecenia wszystkim miłośnikom gatunku magical girls, którzy pewnie chętnie przyznają jej ocenę wyższą od mojej. Jednakże z punktu widzenia reszty świata wyjątkowo rozwleczona fabuła i nierówna grafika mogą stanowić bardzo poważną okoliczność obciążającą. Owszem – brak konkluzji i wyjaśnień w finale wynika w dużej mierze z tego, że natychmiast po zakończeniu Shugo Chara! rozpoczyna się emisja jego kontynuacji (odcinek 51. kończy się wprost zapowiedzią odcinka następnego). Ale to oznacza tylko, że autorki przygotowały za mało pomysłów i tajemnic na tak długą serię i nie mogą żadnej z nich wypuścić przedwcześnie…

Avellana, 9 listopada 2008

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Satelight
Autor: Peach-Pit
Projekt: Fumihide Sai
Reżyser: Kenji Yasuda
Scenariusz: Michiru Shimada
Muzyka: Di'LL

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Podyskutuj o Shugo Chara! na forum Kotatsu Nieoficjalny pl