Anime
Oceny
Ocena recenzenta
8/10postaci: 8/10 | grafika: 7/10 |
fabuła: 8/10 | muzyka: 7/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Maria-sama ga Miteru 4th
- Maria Watches Over Us 4th Season
- MariMite 4
- マリア様がみてる 4thシーズン
Czwartą serię MariMite można przyrównać do budynku – zachowano te same ściany, ale pomalowano je na nowo, wybito też kilka okien, przez które wpadło świeże powietrze.
Recenzja / Opis
Kręcenie kolejnej, czwartej już serii popularnego anime to zadanie karkołomne. Choć historia zna przypadki, kiedy późniejsze części cyklu okazywały się co najmniej równie udane, jak pierwsza, a niekiedy wręcz lepsze (że przypomnę Sailor Moon), to jednak najczęściej im dalej w las, tym gorzej (tu z kolei królem pozostaje Dragon Ball). Przypadek Maria‑sama ga Miteru jest o tyle wyjątkowy, że anime powstaje na bazie ciągle pisanego cyklu powieści, więc kolejne serie są na względnie podobnym poziomie, a wolt gatunkowych i stylistycznych raczej nie należy się tu spodziewać. Nie oznacza to jednak, że nie następują pewne zmiany, wręcz przeciwnie. Czwarta wizyta w murach Akademii Lillian pod wieloma względami różni się od trzech poprzednich, na dodatek, o czym miło mi donieść, pod wieloma względami są to różnice na plus.
Zostawiliśmy bohaterki podczas wakacji i na początku drugiego roku nauki. Yumi i Yoshino, będące o stopień wyżej w samorządzie, stają przed koniecznością znalezienia własnych petite soeur. W przypadku Yoshino sprawa jest o tyle skomplikowana, że obiecała Eriko, poprzedniej Żółtej Róży, iż uczyni to dość szybko. Jak jednak znaleźć kogoś, kto będzie pasował do, wydawać by się mogło, tak nierozłącznych przyjaciółek jak Yoshino i Rei? Kolejne, niekiedy dość zwariowane sposoby, zawodzą, a czas w miejscu nie stoi. Tymczasem pewna postać, która na krótko pojawiła się w trzeciej serii, wreszcie wychodzi z cienia, okazując się rozwiązaniem kłopotów.
Bardziej skomplikowana jest sprawa Yumi. Tu kandydatek nie brak, już w trzeciej serii wiadomo było, że główna bohaterka ma spore grono fanek i kilka potencjalnych kandydatek na „siostrzyczkę”. Najszybciej z wyścigu (na własną prośbę) odpada Kanako, ustępując miejsca postaci, która wyrasta na równorzędną Yumi, jeśli chodzi o miejsce na ekranie, bohaterkę czwartej serii. Mowa o tej, która już od dawna budziła niechęć wielu fanów MariMite – Touko. Tak jak w pierwszej serii osią fabuły były relacje między Sachiko i Yumi, tak teraz role się zmieniły i to Yumi przyjdzie przejąć funkcję tej starszej i mądrzejszej. Zadanie nie jest zaś łatwe, gdyż wiele można powiedzieć o Touko (a po tej serii – jeszcze więcej), ale na pewno nie to, że ma łatwy charakter i miłą powierzchowność.
Pisałem o zmianach. Już opening je zapowiada. Nie mamy do czynienia z nastrojową melodyjką znaną z poprzednich serii, ale z normalną, wesołą piosenką, której towarzyszy odpowiednia animacja, ukazująca Yumi, Shimako i Yoshino szalejące (sic!) w Lillian. Przestawiono nieco role bohaterek. Na pierwszy plan wysunęły się Yumi i Touko, Yoshino, Sachiko i Rei zeszły nieco w cień. Najbardziej po macoszemu zostały potraktowane Shimako i Noriko. O ile ta druga ma kilka niezłych scen, udanie pełniąc rolę manipulantki, o tyle wydaje mi się, że od czasu odejścia Sei (która pojawia się na krótko w jednym z pierwszych odcinków) autorka powieści, a za nią – twórcy anime, nie mają pomysłu na tę postać. W rezultacie Shimako przychodzi grać rolę statystki. Wyeksponowano za to rolę Kashiwagiego, naczelna męska mniejszość seksualna MariMite dostała wreszcie okazję do wykazania się, zaś scena, w której jedzie z Touko samochodem, jest majstersztykiem. Niewiele w tej serii nowych bohaterów – właściwie wszystkie postaci, poza może krewnymi niektórych bohaterek, widzieliśmy już wcześniej. Choć więcej jest scen humorystycznych, zrównoważono jej kilkoma nowymi dawkami dramatyzmu. Ofiarami padły Sachiko i Touko.
Owszem, to wciąż jest Maria‑sama ga Miteru, ze wszystkim, za co jedni to anime lubią, a inni – nie. Jednakże czuć tu powiew świeżości, zapowiedź poważniejszych zmian, których można się zapewne spodziewać w kolejnej serii (o ile taka powstanie), kiedy to z ekranu znikną Rei i Sachiko (a wiele wskazuje, że co najmniej jedna z nich – na dobre). Młodsze pokolenie dorasta i, co cieszy, mądrzeje. Szczególnie widać to po Yumi. Na przykładzie jej walki o Touko można dostrzec wyraźnie, że dojrzała i potrafi sama poradzić sobie w trudnych sytuacjach nie tylko dzięki dobremu serduszku i szerokiemu uśmiechowi. Gorzej jest z Yoshino, która, mam wrażenie, od pierwszej serii nie zmieniła się ani trochę. Sachiko zaś nabrała nieco dystansu do świata, stała się mniej wyniosła (niewykluczone, że pod wpływem Yumi) i daje się nawet lubić. Wspomniałbym jeszcze o endingu – który, można by rzec, jest klamrą interpretacyjną czwartej serii. Jest może ciut nudny muzycznie, jednak warto go obejrzeć przynajmniej raz.
Jeżeli po trzeciej serii mieliście jakieś obawy (choćby względem tego, czy MariMite nie zaczyna robić się nudne), to czwarta powinna je rozwiać. Powiedziałbym, że jest to najlepsza ze wszystkich dotychczasowych części przygód uczennic Lillian. Znacznie bardziej dynamiczna, skoncentrowana na określonych postaciach, ciekawa i zgrabnie balansująca między humorem a powagą. Widzowie, którzy obejrzeli trzy poprzednie odsłony, zapewne sięgną i po czwartą. Jedyna grupa, która może być rozczarowana kierunkiem, w jakim podąża Maria‑sama ga Miteru, to ortodoksyjni fani yuri – od czasu odejścia Sei takowych wątków tu brak, choć ilość fanserwisu nieco wzrosła. Jeśli chodzi o mnie – byłem mile zaskoczony i na pewno z przyjemnością sięgnę po piątą serię, jeśli takowa powstanie.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Studio DEEN |
Autor: | Oyuki Konno |
Projekt: | Akira Matsushima, Reine Hibiki |
Reżyser: | Yukihiro Matsushita |
Scenariusz: | Reiko Yoshida |
Muzyka: | Mikiya Katakura |