Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 7/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,33

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 65
Średnia: 7,83
σ=1,78

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (IKa)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Yumeiro Pâtissière

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2009
Czas trwania: 50×23 min
Tytuły alternatywne:
  • 夢色パティシエール
Widownia: Shoujo; Postaci: Artyści, Kucharze/cukiernicy, Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Magia, Męski harem
zrzutka

Sympatyczna seria shoujo, tym razem przybliżająca zawód cukiernika. Słodka, ale w sam raz.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

W przeciwieństwie do uzdolnionej muzycznie siostry, Ichigo Amano nie wyróżnia się niczym szczególnym i nie ma żadnego pomysłu na życie. Jej jedynym „talentem” pozostaje pochłanianie słodyczy w ilościach hurtowych – ale cóż to za talent, prawda? A jednak pewnego dnia przypadkowo spotkany nieznajomy nie tylko okaże się słynnym cukiernikiem, ale i dostrzeże w zwyczajnej gimnazjalistce ukryty potencjał. Tak oto Ichigo Amano ląduje w Akademii Saint Marié – japońskiej filii światowej sławy placówki kształcącej przyszłych cukierników. Co więcej, ponieważ uczniowie w klasie są podzieleni na stałe zespoły do ćwiczeń, nasza bohaterka zostaje dołączona do… Zespołu złożonego z trzech najzdolniejszych (i najprzystojniejszych) uczniów: Makoto Kashino, Sennosukego Andou i Satsukiego Hanabusy, zwanych w szkole Książętami Słodkości. Jeszcze za mało szczęścia? Niebawem pojawia się także niewidoczna dla innych wróżka Vanille, która przybyła z Królestwa Słodyczy, aby terminować na Ziemi w towarzystwie człowieka, który zostanie jej partnerem… I zupełnie błahym problemem mogłoby się wydawać to, że Ichigo naprawdę, ale to naprawdę nie ma najbledszego pojęcia o przyrządzaniu jakichkolwiek słodkości.

Zdaję sobie sprawę z tego, że powyższy akapit brzmi niezwykle mało zachęcająco. Ot, zwyczajna nastoletnia koza zostaje nagle obsypana wszelkimi możliwymi dobrami losu i z dnia na dzień staje się utalentowana, popularna, idealna i w ogóle, klęknijcie narody. Klasyczny typ opowieści dla mniej lub bardziej zakompleksionych rówieśnic bohaterki… A jednak w tym akurat przypadku zostałam bardzo mile zaskoczona: seria pozostaje oczywiście ciepłą i bajkową opowieścią, ale unika zalania mdłym lukrem i zaskakująco kontroluje własną słodycz. Albowiem kiedy nasza Ichigo zwierza się uroczej wróżce, że nie ma pojęcia o pieczeniu ciast, różowiutka Vanille ma dla niej jedną radę: „ćwicz!”. I bohaterka ćwiczy, często zarywając noce, bo nawet życzliwi jej skądinąd koledzy z zespołu (no dobrze: dwóch na trzech jest życzliwych, to już coś) stawiają sprawę jasno: jeśli nie zdoła uzupełnić braków materiału i szybko zdobyć potrzebnych umiejętności, to naprawdę nie ma czego w tej szkole szukać. Przy czym, co ważne, ten etap nie jest pokazywany na częstej zasadzie poniewierki biednym Kopciuszkiem: to całkiem rozsądny i realny wymóg połączony z pytaniem, czy bohaterka rzeczywiście ma dość determinacji, aby spełnić swoje marzenia i zostać cukiernikiem.

Yumeiro Pâtissière swój niewątpliwy sukces zawdzięcza najprawdopodobniej właśnie tej umiejętności wykorzystania klasycznych wątków shoujo przy jednoczesnym pozostaniu serią – o ile można tego słowa użyć – realistyczną, a w każdym razie nietracącą do końca kontaktu z rzeczywistością. Oczywiście można narzekać, że wobec bohaterki stosowana jest często nadmierna taryfa ulgowa. Jednocześnie jednak położono wystarczający nacisk na naukę – nie tylko Ichigo, ale także jej niezwykle utalentowani koledzy przygotowują po kilkanaście – kilkadziesiąt wersji jakiegoś deseru, próbując dobrać właściwe proporcje składników. Poza tym sama Ichigo nie zamienia się nagle w geniusza przemysłu cukierniczego: swoje sukcesy indywidualne zawdzięcza temu, że umie wykorzystać stosunkowo proste przepisy, a przy tym odznacza się świeżą pomysłowością, dzięki której staje się naprawdę przydatną członkinią zespołu. Przyrządzane słodycze stopniem skomplikowania potrafią czasem znacznie wykraczać poza możliwości gimnazjalistów, ale z drugiej strony chyba co do sztuki są to rzeczy, które naprawdę daje się zrobić (tak, łącznie z suknią z czekolady): nie znajdziemy tutaj kosmicznych i całkowicie niewykonalnych w prawdziwym świecie pomysłów. Wreszcie sam proces przyrządzania słodyczy pokazano tak, żeby nie zanudzić widza, ale zwracając uwagę też na szczegóły techniczne, takie jak choćby temperatura czy kolejność dodawania składników. Dodając do tego króciutkie pokazy prowadzone przez prawdziwych cukierników na końcu każdego odcinka można powiedzieć, że może trudno byłoby się z tej serii nauczyć pieczenia od podstaw, ale z pewnością można podłapać kilka przydatnych informacji.

Fabuła dzieli się z grubsza na dwie części. Mniej więcej połowę serii wypełnia przede wszystkim poznawanie przez Ichigo „warsztatu” potrzebnego przyszłym cukiernikom, przeplatane typowymi epizodycznym historyjkami, w których słodycze stają się lekiem na rozmaite ludzkie problemy. Na plus mogę tu policzyć, że nie przesadzono ze stopniem dramatyzmu tychże problemów, a nauka – jak pisałam wyżej – była pokazana w sposób interesujący dla widza. Ciekawym, a nie tak często poruszanym wątkiem jest też sam wybór bohaterki – porzucenie dotychczasowego trybu życia i przenosiny do szkoły z internatem wymagają od niej nabrania znacznej samodzielności, do której nie jest przyzwyczajona. Druga połowa to konkurs cukierniczy – na szczęście drużynowy. Tutaj fabuła staje się chwilami zbyt przewidywalna, a kolejne wyzwania czasem zbyt wyszukane (w porównaniu z wcześniejszymi), ale całość jest dostatecznie pomysłowa, żeby utrzymać przyzwoity poziom. Obie części, „okrucho­‑życiowa” i „turniejowa”, mimo braku efekciarstwa pozostają zajmujące – może nie tak, aby pochłaniać serię w maratonie, ale na pewno wystarczająco, żeby zapewnić nieduże porcje przyjemnej rozrywki na dłużej.

Tym, co na pewno może rozczarować sporą część widzów (dlatego uprzedzam!), jest brak wątków romantycznych. Jasne, jakieś tam sugestie się miejscami pojawiają, nietrudno też zauważyć, kogo autorka typuje jako kandydata numer jeden do serca bohaterki – ale to wszystko. Jeśli komuś koniecznie na romansie zależy, niech szuka gdzie indziej. Inna rzecz, że takie rozwiązanie ma w sumie sporo sensu. Po pierwsze, bohaterowie nie tylko są w wieku gimnazjalnym, ale i wyglądają bardziej na dzieci niż na typowe nastolatki z shoujo. Po drugie, wątek romantyczny w najlepszym razie poważnie zaburzyłby sympatyczne stosunki przyjacielskie w zespole głównych bohaterów, a w najgorszym – całkowicie je zrujnował, zmuszając panów do ostrej rywalizacji.

Przez kilka pierwszych odcinków nie byłam przekonana do bohaterki. Ichigo Amano uosabia najbardziej klasyczny typ bohaterki shoujo. Zwyczajna, w miarę ładna (dość, żeby w razie potrzeby mogła stać się śliczna), średnio mądra, ze złotym sercem i potykająca się o własne nogi, a do tego z wysokim dziecinnym głosikiem. Znamy, widzieliśmy. Na szczęście jednak w tym przypadku te typowe cechy zostają rozegrane we właściwy sposób. Bohaterka nie zamienia się w jaśniejącą światłem wewnętrznym anielicę, niosącą bliźnim zbawienie. Natomiast całkiem przekonująco jest pokazane, dlaczego potrafi się zaprzyjaźnić z kolegami i zacząć przydawać – na szczęście nie pozostaje do końca niezdarą, której we wszystkim trzeba pomagać. Zresztą motyw jej niezgrabności (ach, to spadanie ze schodów) jest w sumie przywoływany rzadko i prawie wyłącznie w celach komediowych. Podobnie łatwo jest scharakteryzować towarzyszących jej panów: choleryczny Kashino, opiekuńczy Andou i narcystyczny Hanabusa też nie zamieniają się we własne karykatury. Nie są to wszystko postaci głębokie i złożone, ale pozostają zwyczajnie sympatyczne. Postaci drugoplanowe dostały niestety niezwykle okrojone role (prawdopodobnie ze względu na tłumek na pierwszym planie): wielka szkoda, bo część z nich zapowiadała się na naprawdę udane, jak choćby energiczna współlokatorka Ichigo z dormitorium, Rumi.

Najmniej chyba do tego zestawu pasują same wróżki (tak, w liczbie zdecydowanie mnogiej), sprawiające wrażenie stworzeń trochę z innej bajki. Same w sobie są stosunkowo mało wyraziste, ale nie poświęcono im aż tyle uwagi, żeby miało to zacząć przeszkadzać. Niewątpliwie są one ustępstwem na rzecz grupy docelowej serii, czyli młodszych dziewcząt, dla których (przynajmniej w mniemaniu handlowców) wszystko musi być różowe i świecące. Trzeba jednak przyznać, że obecne w serii elementy „komercyjne” są stosunkowo mało inwazyjne, szczególnie porównując do innych tytułów dla tej grupy odbiorców. Ot, prezentowane są nam ładne karty z przepisami, które wróżki przesyłają do swojej królowej – takie w sam raz do kolekcjonowania w albumach – ale nie przypuszczam, żeby ktokolwiek zwrócił na to uwagę jako na celową reklamę.

Grafika plasuje się w rejonach przyzwoicie przeciętnych. Jak pisałam wcześniej, bohaterowie zdecydowanie wyglądają na dzieci – jeśli ktoś miałby ochotę podziwiać bardziej wyrośniętych bishounenów, pozostaje mu czekać na epizodycznie pojawiającego się Henriego Lucasa. Rysunek jest typowy dla shoujo, a postacie, szczególnie żeńskie, mają oczy tak ogromne, jak to tylko możliwe. Nieźle oddana została mimika, gorzej z sylwetkami – na sporej części ujęć, szczególnie na początku serii, postacie mają zbyt duże głowy w stosunku do wiotkich korpusów. Trudno mówić o specjalnym zróżnicowaniu strojów, ale w tym przypadku seria ma usprawiedliwienie: niemal cała akcja dzieje się na terenie szkoły (z internatem), więc oczywiste jest, że bohaterowie noszą na co dzień mundurki. Także tła nie wyróżniają się niczym szczególnym – podobnie jak w innych elementach oprawy wizualnej zaletą jest głównie brak poważniejszych błędów i solidność warsztatowa. Rozczarowało mnie Królestwo Słodyczy – cukierkowo­‑plastikowe i dość nieciekawe, przypominające rozmaite „magiczne królestwa” z dziesiątków innych serii. Trzeba natomiast uczciwie docenić to, co naprawdę ważne: słodycze. Najrozmaitsze ciasta, czekolady i wszelkiego rodzaju desery zostały oddane na tyle wiernie, na ile możliwe to było w rysunku komiksowym, a twórcy oparli się pokusom ozdabiania ich w nieprawdopodobny sposób. W efekcie to, co przyrządzają (albo czym zajadają się) bohaterowie wyglądało szalenie apetycznie i dawało się bez trudu zidentyfikować. Starannie odwzorowano także najrozmaitsze utensylia kuchenne. Niby drobiazg, ale przesądzający o przyznaniu przeze mnie oprawie graficznej dodatkowego punkciku.

Muzyka, podobnie jak oprawa wizualna, po prostu nie przeszkadza. Owszem, dość sympatycznie wypadła nieprawdopodobnie słodziutka piosenka Yume ni Yell! Patissiere, śpiewana przez Mayumi Gojou, ale już Ichigo no Miracle przy napisach końcowych w ogóle nie zapada w pamięć. Reszta jest… No, typowa. Sympatyczna i nic więcej. W obsadzie seiyuu przeważają aktorzy stosunkowo nowi lub wręcz debiutanci. W rolę Ichigo wcieliła się Aoi Yuuki (Noël z Sora no Woto, Sunako z Shiki, Mio z Kami Nomi zo Shiru Sekai, a w sezonie zimowym 2011 – Victorique z Gosick oraz tytułowa bohaterka Mahou Shoujo Madoka Magica), zaś jako słodziutką Vanillę usłyszymy Ayanę Taketatsu (Azusa z K­‑ON!, Kirino z Ore no Imouto ga Konna ni Kawaii Wake ga Nai). Spośród panów sensownym dorobkiem może się pochwalić tylko Nobuhiko Okamoto, grający rolę Kashino – wcześniej znaliśmy go między innymi jako Takumiego Usuia z Kaichou wa Maid­‑sama!, Inugamiego z Nurarihyon no Mago, Touru z Shiki, no i Acceleratora z Toaru Majutsu no Index, chociaż fanki zwrócą pewnie uwagę na Henriego, czyli Daisukego Kishio (m.in. Yunoki z La Corda d’Oro i Kaname z Vampire Knight).

Jak jasno wynika z powyższego tekstu, omawiane tu anime jest typowo „babskim” tytułem – panom, nawet tolerującym shoujo, zalecałabym ostrożność, nie przypuszczam bowiem, by znaleźli tu cokolwiek dla siebie. Natomiast – chociaż grupa docelowa to zdecydowanie młodsza widownia płci żeńskiej, panie mogą sięgnąć po tę serię niezależnie od wieku, o ile odpowiada im konwencja sprowadzająca się do nieco upiększonych okruchów życia z odrobiną magii w tle. Jak już pisałam, stanowczo odradzam maratonowanie odcinków – w większych dawkach Yumeiro Pâtissière ma szansę zmęczyć, to klasyczna pozycja, która może się „przejeść”. W mniejszych działa jako idealny poprawiacz nastroju i dzienna dawka endorfin. Na koniec jednak należy się jeszcze ostrzeżenie: z opinii rozmaitych znajomych wynika, że seria ta ma okropną wadę: po obejrzeniu odcinka nabiera się nieodpartego apetytu na coś słodkiego.

Avellana, 19 marca 2011

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio Pierrot
Autor: Natsumi Matsumoto
Projekt: Yukiko Akiyama
Reżyser: Iku Suzuki
Scenariusz: Takashi Yamada