Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
grafika: 4/10
fabuła: 4/10 muzyka: 2/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 46
Średnia: 6,87
σ=1,88

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

One Piece 3D: Mugiwara Chase

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2011
Czas trwania: 30 min
Tytuły alternatywne:
  • One Piece 3D: Strawhat Chase
  • ONE PIECE 3D 麦わらチェイス
Gatunki: Przygodowe
Widownia: Shounen; Postaci: Piraci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Supermoce
zrzutka

Prosta jak drut historia w nietypowej oprawie.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Enevi

Recenzja / Opis

Mugiwara Chase to jedenasty film z serii One Piece, którego akcja dzieje się oczywiście jeszcze przed wylądowaniem załogi na archipelagu Sabaody, czyli przed odcinkiem 385. Tytuł zapowiadany był razem z filmem z serii TorikoGourmet Adventure, również w 3D, jako tzw. Jump Heroes Film. Długością – ma zaledwie trzydzieści minut – bliżej mu do odcinka specjalnego niż do filmu i takie też wrażenie można odnieść po jego obejrzeniu. Nie dość bowiem, że krótki, to akcja toczy się w szaleńczym tempie – nie ma tu niepotrzebnych wtrąceń czy wątków pobocznych, jest tylko minimalistyczne zawiązanie fabuły, pościg, walka, koniec. Cała intryga sprowadza się do wydarzenia, jakie pewnego ranka wstrząsnęło „Thousand Sunny”, czyli zniknięcia słomkowego kapelusza Luffy’ego. Usopp, który wracając w nocy z ubikacji przyuważył wielkiego ptaka odlatującego ze statku, ma pewne podejrzenia, reszta niekoniecznie mu wierzy, ale wszyscy zgadzają się jednogłośnie, że kapelusza należy poszukać. Rozpoczyna się więc szaleńczy pościg, który nie zostawia miejsca praktycznie na nic, poza popisywaniem się możliwościami „Sunny”, akrobacjami załogi podczas walki (a ich odwieczni wrogowie na swoich wielkich okrętach też się przypałętają i będą utrudniać życie) oraz pomysłami, co tu jeszcze postawić im na drodze, żeby było więcej fajerwerków. I przyznam, że te fajerwerki się udały. Dynamizm wydarzeń nawet w tej jednotorowej i nieskomplikowanej fabule sprawia, że bardzo łatwo dać się wciągnąć w historię (i nie sposób nie zauważyć też paru zabiegów, które miały pozwolić widzowi poczuć się jej uczestnikiem) i zapomnieć na chwilę, że tak naprawdę to tej „historii” jest tyle, co kot napłakał. Ot, byle pokazać, jak „ładnie” potrafimy animować w 3D.

Poza dwiema nowymi postaciami – piratem Schneiderem i jego psim towarzyszem, Buzzem, którzy są gośćmi honorowymi tego filmu i jednocześnie bohaterami odpowiedzialnymi za całe zamieszanie, występują tutaj jeszcze tylko Słomkowi piraci oraz zawsze i wszędzie ich ścigające siły marynarki wojennej. O dwóch wymienionych na początku postaciach niewiele można powiedzieć poza tym, że były narzędziami, których zadanie sprowadzało się do wprawienia historii w ruch. Nie wnikamy w ich psychikę, nie cofamy się do ich przeszłości, są to postaci całkiem pozbawione tła, napędzane tylko jednym czy dwoma motywami, absolutnie płaskie i nieciekawe. Dziewiątka piratów za to mile zaskakuje – jest dokładnie taka, jaką znamy. Co prawda film jest za krótki, żeby zepsuć charakter postaci, ale z drugiej strony sprawienie, żeby w ciągu kilku minut widz poczuł, że ogląda film z bohaterami, których dobrze zna i lubi, też nie jest łatwe, a tutaj się udało. Prawie. Niestety, osiągnięcie to przyćmiewają dwa inne elementy – postaci mówią i działają jak nasi starzy dobrzy znajomi, ale animacja oraz tempo wydarzeń sprawiają, że wydają się jakieś odległe i trochę obce.

Właśnie, animacja. Wychodzę z założenia, że animowane postaci nie powinny się poruszać jak figurki zwane bobblehead. Te umieszczane często w samochodach paskudztwa mają w zwyczaju kiwać głową przy najmniejszym ruchu – w dziwny, ni to płynny, ni to urywany sposób. Absurdalne wydaje się zarzucanie bohaterom, że za dużo się ruszają, ale w przypadku 3D właśnie tak jest. Próby upłynniana w ten sposób ruchów rysunkowych postaci najczęściej wydawały mi się chybione, a ich efekty mało estetyczne, sztuczne i pozbawione życia. Gdyby tylko to było problemem recenzowanego tytułu… Większy problem stanowi bowiem to, że bardzo łatwo znaleźć lepszą niż tutaj prezentowana animację 3D, której, pomimo całego swojego uprzedzenia do tego rodzaju wizualizacji, nie mogę nic zarzucić. Mugiwara Chase odstrasza jednak już w pierwszych minutach grafiką jak z reklamówki średniej jakości gry. Obrazu z pewnością nie poprawia też obrysowywanie wszystkiego wyraźnymi, grubymi czarnymi konturami, gryzącymi się przede wszystkim z samymi założeniami tego rodzaju grafiki. Efekt jest mało ciekawy – mamy coś pomiędzy 3D a zwykłą animacją, ale ani jedno, ani drugie w pełni. Niekoniecznie musi to jednak stanowić poważniejszą przeszkodę w oglądaniu. Jeśli zebrać się w sobie, to brnąc przez pierwsze minuty można się ostatecznie przyzwyczaić do grafiki, a zanim zacznie nas ona poważnie irytować – półgodzinny film się skończy. Kolorystyka oraz szczegółowość niektórych elementów nie są za to najgorsze. Jak już twórcy postanowili stworzyć coś w 3D, to grzechem byłoby nie wykorzystać tego, co oferuje ta technika i nie pokazać, dajmy na to, ławic maleńkich rybek, błyszczących gór lodowych, szczegółowej faktury skał czy drewna albo walczących z rozmachem bohaterów w zwolnionym tempie (z Zoro na czele, a zwolnione tempo to praktycznie jedyne momenty, kiedy postaci poruszały się tak, że było nawet na czym oko zawiesić, nawet jeśli do ideału nadal było daleko). Barwy są żywe, mocne i jeśli na ekranie nic się nie rusza, to wygląda to nawet znośnie. Zdecydowanie zaś zyskuje na animacji „Thousand Sunny”. W sumie nie tylko na niej – fabuła też się przyczynia do tego, że statek piratów może pokazać, na co go stać, w pełni zostają bowiem wykorzystane zasoby poznanych do tej pory doków „Sunny”. Poza Coup de Burst rzadko mamy w serii telewizyjnej okazję oglądać zaprojektowane i zbudowane przez Franky’ego cacuszka – a jeszcze rzadziej wszystkie na raz lub zaraz po sobie w tak krótkim czasie. Jeśli chodzi o roślinność, to twórcy dopuścili się niewybaczalnego grzechu i zamiast niej dali nieokreślone plamy zieleni. Nie ma ich co prawda dużo, ale wyglądają wystarczająco brzydko, żeby nawet w tych nielicznych momentach je zauważyć. Jak zresztą wiele innych rzeczy, z włosami à la wielka przeterminowana beza (o zgrozo, ruszająca się jak jednolity, gąbczasty byt) u Schneidera.

Ścieżka dźwiękowa nie ma za wiele do zaoferowania. Na początku przywodziła na myśl podkład do jakiejś sielankowej gierki internetowej o zbieraniu ziemniaków czy budowaniu spichlerzy. Plumkająca jednostajnie na jedną nutę, przyspieszająca od czasu do czasu wraz z fabułą, ale nadal niezróżnicowana – trudno byłoby znaleźć tak pozbawioną wyrazu muzykę w innych produkcjach ze świata One Piece. Jest zresztą tak samo sztuczna i pozbawiona życia jak animacja, nie tylko mało atrakcyjna sama w sobie – wręcz rozprasza i zwraca na siebie uwagę widza, podczas gdy powinna sekundować wydarzeniom i wciągać głębiej w historię. Poza tym jest po prostu kiczowata.

Gdyby zrobić ten tytuł w zwykłej animacji, jakościowo nieodbiegającej od tej z poprzedniego filmu, gdyby zachować żywą kolorystykę, to byłoby to – co prawda proste, niewymagające myślenia i trącące „wypełniaczem” – ale całkiem przyjemne anime. Miałoby ono jednak dużą wadę: byłoby nudne. Połowa niezdrowej fascynacji, z jaką śledzi się przygody załogi w tym filmie pochodzi bowiem nie od prezentowanej historii, ale od masochistycznego, intensywnego wpatrywania się w animację, tego, jak wyglądają i poruszają się postaci oraz jak to wszystko pędzi naprzód. Trudno więc ostatecznie stwierdzić, czy zastosowanie 3D okazało się w przypadku tej konkretnej historii dobrym pomysłem czy złym, pewne jest tylko to, że jako jednorazowy eksperyment, ciekawostka, jest akceptowalne i nie takie złe, jak na początku może się wydawać widzom uprzedzonym do tego typu animacji. Niemniej jednak byłoby miło, gdyby twórcy tego eksperymentu nie powtarzali.

Melmothia, 13 września 2011

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Toei Animation
Autor: Eiichirou Oda
Reżyser: Hiroyuki Sato
Scenariusz: Yasuyuki Tsutsumi