Anime
Oceny
Ocena recenzenta
7/10postaci: 7/10 | grafika: 7/10 |
fabuła: 5/10 | muzyka: 6/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
A-Channel
- Aチャンネル
Codzienne życie czwórki licealistek w całkiem udanej adaptacji kolejnej yonkomy.
Recenzja / Opis
Takich zwyczajnych, traktujących o codziennym życiu serii nie ma zbyt wiele. Powód jest prozaiczny – codzienne życie w większości do zbyt ciekawych nie należy. Idę o zakład, że to samo dałoby się powiedzieć o japońskich nastolatkach. Jednakże, jak pokazuje opisywany tu tytuł, da się zrobić fajną serię o skośnookich małolatach bez korzystania z gadżetów w rodzaju mechów, strzelania mewami z oczu czy zabójczych notatników. Wystarczy dobry pomysł na postaci i seria udanych gagów.
A‑Channel opowiada o perypetiach czwórki przyjaciółek – Run, Tooru, Yuuko i Nagi. Te dwie pierwsze były przez lata najlepszymi koleżankami, klasycznymi papużkami nierozłączkami. Ich drogi ciut się rozeszły, gdy o rok starsza Run zdała do liceum. Kiedy więc Tooru także się tam dostała, pierwszym jej marzeniem było zobaczyć się z Run. Z przerażeniem jednak odkryła fakt iście szokujący – Run ośmieliła się znaleźć inne koleżanki. Choć w pierwszej chwili wydawało się, że oto jesteśmy świadkami wydarzenia na miarę kubańskiego kryzysu rakietowego, to jednak, podobnie jak w 1962 roku, także i tu wszystko skończyło się pomyślnie, a cztery dziewczyny utworzyły zgraną paczkę, której przygody od tej pory widz mógł obserwować.
Rzućmy zatem okiem na bohaterki. Run mogłaby spokojnie startować do wyborów na najbardziej klasyczną bohaterkę anime. Jest wesoła, niezbyt rozgarnięta, zapominalska, a przez życie idzie z uśmiechem, otwartym sercem i rozbrajającą wręcz naiwnością. Niziutka Tooru to jej antyteza. Mało mówi, patrzy na innych podejrzliwie, duszą towarzystwa takoż nazwać jej nie sposób, a na dodatek jest obsesyjnie wręcz zazdrosna o Run. Yuuko, najbardziej „rozwinięta fizycznie” z ekipy, wydaje się najbardziej dorosła, ale to pozory. W hojnie obdarzonym przez naturę ciele kryje się bowiem tchórz i panikara. Nagi to głos rozsądku paczki, zdystansowana, chłodno patrząca na otoczenie i zwykle myśląca trzy razy przed podjęciem decyzji. Jednocześnie jednak ma kompleksy na punkcie swojej wagi. Poza tą czwórką na ekranie pojawi się kilka innych postaci, m.in. ciało pedagogiczne uczące w liceum bohaterek oraz ich znajome z innych klas. W sumie jednak postaci w A‑Channel jest niedużo.
Podobnie jak i postaci, równie niedużo jest w tym anime fabuły, co zresztą w przypadku ekranizacji czterokadrowego komiksu, yonkomy (a z tym mamy ostatnimi czasy coraz częściej do czynienia) nie dziwi. Nie ma tu właściwie ciągłości fabularnej ani wątków, które trwałyby więcej niż odcinek. Poszczególne epizodziki to mniej lub bardziej zabawne historie. Nawet jeśli niektóre wydają się aż nazbyt oczywiste (vide absolutnie kanoniczny „odcinek plażowy”), to jednak całość nie wahałbym się nazwać sympatyczną. Owszem, pewne porównania może i się pojawiają – pierwszym niewątpliwie jest klasyczna już Azumanga Daioh. A‑Channel jest jednak serią o wiele bardziej „normalną”, bez szaleństw typowych dla tamtego anime. Nie ma tu także większych dramatów, oszczędzono również wątków miłosnych, zamykając się w konwencji komedii obyczajowej. Czy to dobrze, czy źle – to już rzecz gustu. Mnie osobiście oglądało się A‑Channel przyjemnie.
Początek tego nie zapowiadał. Kreska i projekty postaci wskazywały na kolejną serię dla fanów moé, w której osią fabuły będą picie herbatki i jedzenie ciasteczek. Na szczęście zamiast klona K‑ON! dostaliśmy serię dużo zabawniejszą i bardziej stonowaną. Zawiodą się także ci, którzy po A‑Channel oczekiwali produkcji fanserwiśnej. Tutaj jest bardzo oszczędnie (zwłaszcza jak na dzisiejsze standardy), jeśli ktoś ogląda takie rzeczy dla majtek i staników, to z tego samego sezonu powinien raczej sięgnąć po Softenni niż po przygody Run et consortes. Humor rzecz jasna nie trzyma cały czas tego samego poziomu, są odcinki zabawniejsze (jak choćby ten, w którym Tooru poznaje uroki posiadania własnej psychofanki), ale i mniej udane (nocna wizyta w szkole), jednakże przez całą serię nie pojawia się drastyczne obniżenie poziomu. Największą jej siłą są cztery bohaterki – na swój sposób normalne. Całą głupotę zebrała w sobie Run, zaś Nagi, Yuuko i Tooru są tak naprawdę zwyczajnymi dziewczynami, ani geniuszkami, ani też idiotkami.
Postaci, nawet jeśli są moé, na pewno nie są „moeblobami”, których widok (a co gorsza – zachowanie) by irytował. Zresztą, jak na ekranizację tego typu mangi, grafikę należy uznać za dopracowaną i staranną, z nieźle nawet wkomponowanymi w całość niewielkimi wstawkami CG. Animatorzy nie poszli tu na łatwiznę, co cieszy, bo nie raz widziałem, jak w podobnych seriach olewano zupełnie takie kwestie, jak drugi i trzeci plan akcji czy scenki zbiorowe. Rozpoczynający odcinki pogodny i melodyjny Morning Arch to fajna, żywiołowa piosenka, pozbawiona, co w j‑popie rzadkie, sztuczności i plastikowego brzmienia. Na jej tle ending wypada dość nijako. W całym anime pojawia się jeszcze kilka piosenek, towarzyszących różnym scenkom. Utrzymane w optymistycznym nastroju, w sporej części są słodkie, momentami aż za bardzo, przynajmniej jak na mój gust.
Tak, to dobre anime. Uczciwie powiem – nie wiem, czy za pół roku będę o nim jeszcze pamiętał. Do historii raczej nie przejdzie, bo ani nie jest pierwszą tego rodzaju produkcją, ani w żadnym istotnym stopniu nie przynosi gatunkowi rewolucyjnych zmian. Co tydzień jednak chętnie sięgałem po kolejny odcinek i po żadnym z nich nie miałem uczucia absmaku, zaś po zakończeniu serii pomyślałem nawet przelotnie „Szkoda, że to już…”. Fanom dobrze zrobionych, ale bardziej zwyczajnych animowanych komedii mogę A‑Channel polecić w ciemno, z dużą dozą pewności zakładając, że nie będą rozczarowani.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Studio Gokumi |
Autor: | BB Kuroda |
Projekt: | Masakatsu Sasaki |
Reżyser: | Manabu Ono |
Scenariusz: | Tatsuhiko Urahata |
Muzyka: | Monaca, Satoru Kousaki |