Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 4/10 grafika: 4/10
fabuła: 3/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 6 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 68
Średnia: 5,75
σ=2,3

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Senki Zesshou Symphogear

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2012
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 戦姫絶唱シンフォギア
Postaci: Idolki, Magical girls/boys; Rating: Przemoc; Miejsce: Japonia; Czas: Przyszłość; Inne: Supermoce
zrzutka

Dość brzydkie i w dodatku skrzeczące cycki walczą z chodzącą galaretą w poszukiwaniu sensu fabuły, czyli o tym, że chcieć niekoniecznie znaczy móc.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Podczas koncertu zespołu Zwei Wing, czyli duetu Tsubasy Kazanari i Kanade Amou, ma miejsce atak Obcych, zwanych potocznie Noise. Hibiki Tachibana, podobnie jak reszta publiczności, próbuje się ewakuować, lecz zostaje zraniona w pierś odłamkiem. Kanade i Tsubasa odpierają wroga mocą mitycznych zbroi Symphogear (która to moc uzależniona jest od śpiewu), przewaga wroga sprawia jednak, że Kanade zmuszona jest użyć swej łabędziej pieśni i oddać życie, aby pokonać przeciwnika. Kilka tygodni później Hibiki zostaje zaatakowana przez Obcych i podczas walki budzi w sobie moc, którą przez przypadek odziedziczyła po Kanade. Tak rozpoczyna się jej walka z najeźdźcą u boku dotychczasowej idolki.

Fabuła serii, co widać już po wprowadzeniu, do najambitniejszych nie należy. Ot, kolejna historia o tym razem cycatych małolatach w przykusych niby­‑zbrojach, ratujących świat przed glutopodobnymi Obcymi za pomocą śpiewu. Niby głupie toto jak but, ale bawiłem się całkiem nieźle. Oczywiście, nijak nie da się zamaskować ogromnych dziur fabularnych czy logicznych, ale przy odrobinie wiary i to da się przeboleć. Większość odcinków skupiona jest na walce, co należy serii zapisać jako definitywny plus, tym bardziej że są to potyczki efektowne (oczywiście w ramach tego, co oferuje dość biedna grafika). Cieszy również to, że pomimo pewnej epizodyczności nie ma się wrażenia zawieszenia głównego wątku w próżni na kilka odcinków, co miało miejsce chociażby w Strike Witches. Szkolne życie bohaterek stanowi jedynie tło dla właściwej akcji, a zarazem nadaje wszystkiemu mniej abstrakcyjny charakter i pozwala zżyć się z postaciami. Na tym plusy zasadniczo się kończą. Niestety, generalny poziom fabuły jest daleki od przyzwoitego. Przez cały seans wyraźnie widać, że nikogo nie obchodzi choćby szczątkowy realizm wydarzeń przedstawionych czy logika. Obcy przybywają nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak, bohaterki ruszają ich pokonać i przy okazji demolują co nieco. Niech was to jednak nie zmyli, nie chodzi tu tylko o walkę z galaretowatym najeźdźcą – w tle powoli odsłania się spisek mający na celu… no właśnie, cel… Gdy już dowiecie się, o co w tym wszystkim chodziło, dotrze do was absurdalność całej historii, której bynajmniej nie pomaga finał. Jest on bardzo antyklimatyczny, zwłaszcza końcowe minuty, stawiające pod znakiem zapytania cały ostatni odcinek…

Zestawienie postaci otwiera Hibiki Tachibana, główna bohaterka, a zarazem chyba najmniej rozgarnięta osoba w całej serii. Swoje moce dostała całkowicie przypadkowo, więc początkowo obserwujemy, jak próbuje się do nich przyzwyczaić i jednocześnie pozostać przy życiu, co bynajmniej łatwe nie jest. Jej postać uważam za całkiem udaną, pomijając wspomniany już brak rozumu i naiwność. Oczywiście, główny bohater czy bohaterka tego typu anime nie może się obyć bez złotego serca, którym to pragnie nawracać wrogów, ratować ludzi, kochać przyjaciół i tak dalej. Nie irytuje to jednak aż tak bardzo, dopóki Hibiki nie zaczyna się kleić do jednej ze swoich przeciwniczek na zasadzie „Toć my ludzie! Bratać się powinniśmy, a nie się chlastać!” Wszyscy to znamy, nie wszyscy lubimy, ale efekt jest dość przewidywalny. Partnerką, a zarazem idolką Tachibany, jest Tsubasa Kazanari, niebieskowłosa piosenkarka. Jest to osoba dość oziębła, za nadrzędny cel uznająca eksterminację Obcych, co wiąże się z chęcią zemsty za utraconą przyjaciółkę (ukochaną?). Jej charakter nie należy do zbyt skomplikowanych, co podkreśla sama Tsubasa, określając się jako „miecz, który nie potrzebuje uczuć”. Z czasem dziewczyna zmienia się tak pod wpływem wydarzeń zachodzących w jej życiu, jak i Hibiki, która cały czas stara się nawiązać z nią nić porozumienia. Ostatnią ze świętej trójcy jest najbliższa przyjaciółka Tachibany, Miku Kohinata, która jest kolejną osóbką o złotym sercu i małym rozumku. W przeciwieństwie do współlokatorki zdarzy jej się obrazić, co jednak nie trwa zbyt długo. Dziewczę to swe miejsce w fabule odnajduje głównie jako panna w opałach, którą wypadałoby uratować, albo bezpieczna przystań dla Hibiki. Reszta obsady to już wyłącznie postaci tła, niebiorące bezpośrednio udziału w akcji. Zaliczyć do nich możemy takie osoby, jak choćby dowódca bazy, w której pracują Tsubasa i Hibiki, Genjurou Kazanari. Należy o nim wspomnieć nie tylko dlatego, że służy bohaterkom dobrą radą, ale też dlatego, że jest to najbardziej przepakowana postać w całym anime, jednym uderzeniem powstrzymująca ataki dziewczyn, a nawet zdolna sprać głównemu knujowi tyłek i się przy tym nie spocić (tak, on jest najzwyczajniejszym człowiekiem…). Jedynie jego własna naiwność i niedoinformowanie sprawiają, że nie zakończył on fabuły w drugim odcinku. Towarzyszy mu Ryoko Sakurai, nieco zboczona pani doktor, mająca fioła na punkcie swoich badań. Jej rola w fabule jest istotna, ale ze względu na dobro oglądających nie zdradzę dalszych szczegółów. Pozostałe postaci to już pionki z imionami, za którymi nikt nie będzie płakał, jak się im zginie. Przy okazji należy nadmienić jeszcze jedną rzecz. Senki Zesshou Symphogear jest pełne sugerowanych związków pomiędzy bohaterkami i Tachibana nie jest tu bynajmniej wyjątkiem. O ile w jej przypadku można powiedzieć, że miota się między swoją najlepszą przyjaciółką Miku (z którą nieraz dzieli łóżko) a Tsubasą, o tyle reszta ma już wyraźniej określone preferencje. Dla osób lubiących tego typu klimaty będzie to niewątpliwy plus, reszta, podobnie jak ja, wzruszy ramionami. Niestety, albo i -stety, żaden z sugerowanych związków nie wychodzi poza ramy przyjaźni i tym samym nie bruździ dodatkowo w i tak pokręconej fabule.

Graficznie Senki Zesshou Symphogear to niemal totalna porażka. Paskudna jakość wykonania wręcz bije po oczach, począwszy od kiepskiej, nieco drewnianej animacji tak w czasie walk, jak i podczas spokojniejszych scen. Wszelkie eksplozje, dymy i tym podobne efekty specjalne mają postać jednokolorowej plamy pozbawionej szczegółów. Co ciekawe, jednocześnie seria pełna jest niewielkich detali: wygląd świateł na skrzyżowaniu, projekty sal koncertowych czy główna baza Drugiej Mobilnej Dywizji do Zapobiegania Katastrofom (pstrokata jak diabli, ale idzie to znieść). Specjalne ataki użytkowników Symphogearów są pokazane jako plansze w negatywie z wyświetloną nazwą (opis zupełnie nie oddaje tego, o czym mówię…). Same zbroje zaś mają typowo wschodni charakter, czyli odkrywają więcej niż zakrywają i dysponują różnymi typami ataków, od mieczy i biczy po salwę z gatlinga. Oczywiście nie sposób nie wspomnieć o fanserwisie, który w serii jest obecny, ale w absolutnie minimalnym stopniu. Objawia się głównie mocnym wcięciem w rozbudowanych dekoltach bohaterek (bogom niech będą dzięki, że oszczędzono nam tak ostatnio modnych lolitek) i stanowi jedynie dodatek umilający oglądanie. Co ciekawe, nie ma nawet tak obowiązkowych scen, jak wycieczka na plażę czy rytualne mierzenie cyca. Jest to o tyle dziwne, że w serii pełno pań, które nic, tylko ubrać w kuse stroje kąpielowe – to, że tego nie zrobiono, dobrze świadczy o scenariuszu (to, że zawodzi gdzie indziej, to osobna sprawa).

Z udźwiękowieniem jest podobnie. Wybuchy i wszelkie wystrzały brzmią kiepsko, choć nie słyszymy ich za często. Nieco lepiej ma się sprawa piosenek śpiewanych podczas walki prze bohaterki. Co prawda nie trafiły one w moje gusta, ale nie słucha się ich źle. Ponieważ jest ich sporo, nie będę wymieniał wszystkich, a skupię się na utworach towarzyszących napisom początkowym i końcowym. W openingu usłyszymy Synchrogazer w wykonaniu Nany Mizuki. Jest to typowa muzyka elektroniczna, bardzo żywa i pasująca do wydźwięku serii, choć mnie osobiście średnio podeszła. Ending, czyli Meteor Light, śpiewany przez Ayahi Takagaki, jest bardzo podobny do utworu otwierającego odcinek, choć chyba nieco gorszy. Aktorzy podkładający postaciom głosy spisali się nieźle, dając swoim bohaterom odrobinę życia i emocji, co częściowo kompensowało niedostatki w kreacji ich charakterów. Hibiki to Aoi Yuki (Madoka z Puella Magi Madoka Magica), Tsubasa to Nana Mizuki (Fate z Magical Girl Lyrical Nanoha), a Miku to Yuka Iguchi (Index z Toaru Majutsu no Index).

Na zakończenie wypadałoby odpowiedzieć, czy warto to w ogóle ruszać? Zasadniczo można się skusić. Mimo dość dziurawej i przewidywalnej fabuły oraz mało oryginalnych postaci ogląda się to w miarę przyjemnie, zwłaszcza jeżeli widz jest w stanie wyłączyć szare komórki. Niewątpliwą wadą tej serii jest grafika, przez którą nie każdy będzie miał ochotę się przebić i w sumie nie do końca jestem pewny, czy ma to sens. Istnieje wiele znacznie lepszych anime przygodowych z supermocami, które dostarczają rozrywkę w bardziej efektywny sposób niż Senki Zesshou Symphogear. Mogą na to zwrócić uwagę fani magical girls, jako że temat jest dość zbliżony, choć utrzymany w poważniejszym tonie. Amatorzy przygodówek również powinni znaleźć tu coś dla siebie, ale cała reszta, włącznie z miłośnikami shoujo­‑ai, dla których jest tu stanowczo za mało mięska, zerknąć może, ale niekoniecznie musi.

Altramertes, 11 kwietnia 2012

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Encourage Films
Autor: Akifumi Kaneko, Noriyasu Agematsu
Projekt: Dan Yoshii, Okama, Satoshi Koike
Reżyser: Katsufumi Itou
Scenariusz: Akifumi Kaneko
Muzyka: Elements Garden, Hitoshi Fujima, Junpei Fujita, Noriyasu Agematsu