Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 6/10 grafika: 7/10
fabuła: 5/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 10 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,30

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 353
Średnia: 7,2
σ=1,7

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Slova)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kore wa Zombie Desuka? Of the Dead

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2012
Czas trwania: 10×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Is This a Zombie? of the Dead
  • これはゾンビですか? オブ・ザ・デッド
zrzutka

Niczego nie kontynuująca kontynuacja dobrego anime.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Siedzę i myślę. Myślę nad tym, jak przedstawić Kore wa Zombie Desuka? Of the Dead i mam pustkę w głowie. Doskonale pamiętam pierwszą serię z roku 2011, która była po prostu dobrym anime, ale z masą niezakończonych wątków dających nadzieję na udaną kontynuację. Jeżeli ktoś czekał na jakiekolwiek popchnięcie fabuły do przodu w drugim sezonie, to muszę go zmartwić – niczego takiego nie dostanie i będzie musiał poprzestać na zachwycaniu się bohaterkami. O ile oczywiście to cokolwiek rekompensuje.

Kore wa Zombie Desuka? Of the Dead zaczyna się obiecująco. Ayumu, główny bohater, dalej cierpi z powodu bycia zombi. Uczęszcza do szkoły tak jak kiedyś, dom dzieli z niekoniecznie produktywną grupką haremetek i dalej wysycha na słońcu. Na szczęście nie musi już zmagać się z niekontrolowanymi pojawami Megalo (lokalnego rodzaju potworów, które zwabia źródło silnej magicznej mocy), a dodatkowo w szkole spotyka, jak sam twierdzi, wróżkę – pijaczkę, której może się ze wszystkiego zwierzyć. Na jego nieszczęście jednak ponownie będzie musiał wcielić się w postać masou shoujo, zastępując w tej roli Harunę, dalej borykającą się z zanikiem mocy. Chwyta więc w dłoń przepełnioną magią różową pilarkę spalinową i zabija potwora. Niestety źródło czarów (tak, pilarka także może być różdżką) magicznej dziewczynki Ayumu psuje się w wyniku zużycia materiału, czar pryska, a główny bohater pozostaje goły (dosłownie) i niewesoły na szkolnym boisku. Nie dość, że najadł się wstydu poprzez wdzianie różowej kiecki, to jeszcze kompromitujące go zdjęcia lotem błyskawicy obiegły internet. Tak też zakończyła się chwila wytchnienia dla Ayumu. Oczywiście do czasu, gdy magiczna różowa pilarka nie zostanie poddana naprawie, dzięki czemu chłopak będzie mógł wymazać z pamięci świata oczerniające go wspomnienia. Ale do tego jeszcze długa droga.

Dalej jest tylko cierpienie i rozpacz. Ayumu stara się znieść ciężar wstydu, który nieoczekiwanie zamienia się w zbiorową modo­‑głupawkę i wynosi go na piedestał sławy prowokatora i kreatora nowych trendów. Wobec tego chłopak musi wieść dalej swoje nienormalne, ukwiecone ostem życie, podczas którego we znaki dają mu się nie tylko współlokatorki, ale także zauroczona jego tyłkiem wampirzyca. I tak oto nasz bohater przemierza życie usłane nocnymi wędrówkami po górach, koncertami, wizytami w tsundere meido cafe i stadami biustów. Dalej fantazjuje na temat nekromantki Eu i cierpi z różnych niezależnych od niego powodów. A widz podziela jego niedolę, czekając na jakikolwiek rozwój fabuły czy stosunków między bohaterami. O ile w pierwszej serii odważne gagi przeplatały akcję i dynamiczne walki, tutaj stały się istotą anime. Niestety wszelkie żarty i dowcipy dość szybko upodabniają nowe Kore wa Zombie Desuka? do typowej stającej na cyckach komedyjki. Pamiętacie, jak układały się stosunki Ayumu i Eucliwood Hellscythe pod koniec pierwszej serii? Teraz obydwoje zachowują się tak, jakby tamte wydarzenia nie miały miejsca. O zgrozo, w tej materii coś zmienia się dopiero w ostatnim odcinku. Jeżeli w trakcie seansu pojawia się jakakolwiek fabuła, to tylko w ramach losowego wynurzenia, które trudno do czegokolwiek odnieść, jak np. pojawienie się plującego krwią naukowca (a przynajmniej pana w kitlu) czy wyczyny wspomnianej wcześniej „wróżki” Chris, które poskutkowały jedynie wprowadzeniem nowej żeńskiej postaci, która też nie czyni zbyt wiele poza tym, że ma biust większy niż Seraphim. Ponoć w książkowym pierwowzorze zaprezentowany w anime etap historii miał do zaoferowania o wiele więcej, ale w trakcie realizacji studio DEEN najwyraźniej stwierdziło, że widzowi do szczęścia nie są potrzebne dynamiczne walki i rozwinięcie istniejących wątków. Szkoda, wielka szkoda.

Jedyne, co polepszyło się w stosunku do pierwszej serii, to aspekty techniczne. Mam wrażenie, że lekkiej poprawie uległa jakość animacji, jest zdecydowanie mniej lazy animation, zaś efekty specjalne oraz grafika komputerowa są staranniejsze. Oczywiście nadal nie ma tu niczego wybitnego, ale tak jak pierwsza część nie straszyła oprawą wizualną, tutaj również nie można zarzucić studiu, że źle wykonało swoją pracę. Mniej spodobał mi się za to opening, ale głównie pod względem muzycznym, gdyż animacja w nim przewyższa sekwencję otwierającą pierwszej serii.

Do szerokiego grona seiyuu występujących w anime dołączyło kilka kolejnych aktorek odpowiadających za rolę Eucliwood, których ze względów praktycznych nie będę przybliżał. Na uwagę zasługuje za to Hitomi Nabatame, czyli Chris. Była to naprawdę doskonała kreacja, co zapewne jest wynikiem doświadczenia pani Nabatame, która ma na koncie między innymi Liru z Renkin San­‑kyuu Magical? Pokaan (swego czasu bardzo popularne anime), Kan'u Unchou z serii Ikkitousen, a ostatnio występowała także w Acchi Kocchi jako Mayoi Katase. Nic więc dziwnego, że kreacja Chris była rzeczywiście zabawna, a jej zachowanie w stanie nietrzeźwym bardzo naturalne i dodało anime masę uroku.

Kore wa Zombie Desuka? Of the Dead wymaga znajomości pierwszej serii, by zauważyć, jak wiele to anime straciło na kontynuacji. Poza tym nie oferuje niczego wielkiego, łącznie z zakończeniem, które wydaje się ucięte i połatane na siłę. Obawiam się jedynie, że w przypadku powstania następnego sequela znajomość drugiej części cyklu okaże się niemiłą koniecznością dla wielu miłośników serialu. O ile wcześniej Kore wa Zombie Desuka? kpiło ze schematów i wypaczało je na swoją korzyść, o tyle teraz samo w nie wpada, stając się tylko namiastką tego, czego można było od niego oczekiwać.

Slova, 23 czerwca 2012

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio DEEN
Autor: Shin'ichi Kimura
Projekt: Shinobu Tagashira
Reżyser: Takaomi Kanasaki
Scenariusz: Makoto Uezu
Muzyka: Shinji Kakijima