Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 9/10 grafika: 6/10
fabuła: 7/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 19 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,89

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 668
Średnia: 7,93
σ=1,36

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Yahari Ore no Seishun Love Come wa Machigatteiru

zrzutka

Czy istnieją jeszcze anime o klubach, które nie toną w morzu schematów? Czy jest jeszcze przyszłość dla takich serii? Pewnie myślicie, że nie, co? A co, jeśli powiem wam, że temu anime to się udało? Sprawdźcie sami!

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Yahari Ore no Seishun Love Come ga Machigatteiru to kolejna szkolna komedia z ponadprzeciętnym, jeśli chodzi o długość, tytułem. Już sam ten fakt wzbudził we mnie pewne obawy. Spora część serii z tak rozwlekłą nazwą jest jednym wielkim schematem, a część (raczej ta większa…) z nich za fabułę przyjmuje stworzenie jak największego haremu, składającego się głównie z siostrzyczek. Czy powyższe anime także jest takie? A może jednak wybija się, chociaż w pewnym stopniu, z całej tej gromady sztampowych komedii? I ostatnie pytanie – czy rzeczywiście ma coś wspólnego z romansem, skoro już w tytule występuje cząstka „Love”? Na wszystkie powyższe pytania postaram się znaleźć odpowiedź, przy okazji przybliżając wam całokształt.

Nim zacznę, jak to mam w zwyczaju, opisywać fabułę, zaznaczę – nie wyłączajcie recenzji po przeczytaniu tego akapitu. Historia prawdopodobnie skojarzy wam się z mnóstwem pozycji z gatunku „klubowego”. Miałem dokładnie to samo odczucie. Hachiman Hikigaya to pierwsza postać, z jaką przyjdzie nam się zapoznać. Ile osób w tym momencie pomyśli „To pewnie kolejny ciamajdowaty uczeń, prowadzący zwykłe szkolne życie”? A skądże. Już od początku chłopak raczy nas swoim specyficznym światopoglądem. Dla praktycznie każdego nastolatka okres liceum to pewnego rodzaju kwintesencja młodzieńczego życia. To ostatnia okazja, by dać upust emocjom, nim wstąpi się na drogę dorosłości. Wiele osób wspomina czasy szkolne jako najlepszy moment w ich życiu. Hikigaya jest innego zdania. Dla niego jest to jedno wielkie kłamstwo, które nieustannie powtarzają sobie jego rówieśnicy, aby znaleźć odskocznię od nudnego świata. Zapewne dlatego nie ma żadnych znajomych. Dodatkowo sugeruje on, że osoby, które wierzą w takowe złudzenie, powinno uznać się za słabych i jak najszybciej zlikwidować, aby idea się nie rozprzestrzeniała. Tego samego dnia dołącza do klubu mającego za zadanie odpowiadać na problemy uczniów, pomagając im znaleźć najkorzystniejsze rozwiązanie.

Ej, ale zaraz, zaraz. Czemu właściwie taki aspołeczny typ jak Hachiman miałby dołączyć do klubu, w którym wymagana jest empatia i gotowość do współpracy z innymi? Cofnijmy się do momentu, w którym nastolatek wygłaszał swoje przemówienie. Nie były to puste słowa. Chłopak udowodnił, że myśli o tym na serio, kiedy swoje rozważania rozpisał na ankiecie dotyczącej … przyszłości ucznia. Nauczycielka najwidoczniej nie była zachwycona punktem widzenia swojego wychowanka, bowiem wysłała go na przymusową „rehabilitację”. Shizuka, bo tak ma na imię owa wychowawczyni, rezerwuje mu darmowe miejsce w klubie. A miejsc jest od groma, wszak do tej pory jedyną członkinią, a zarazem przewodniczącą klubu, była Yukino Yukinoshita. Nie bardzo obchodzi ją pierwsze wrażenie, jakie robi na innych. Już w pierwszej dyskusji między nią a nowym podopiecznym nie obawia się użyć ostrych słów, zauważając jego wyobcowanie. Bohater nie pozostaje wobec niej dłużny, co dodatkowo prowokuje Yukino. W rezultacie przez całą serię wywiąże się niejedna rozmowa przypominająca kłótnię. Do klubu dołącza także Yui Yuigahama, która będzie ostatnią pierwszoplanową bohaterką. Już na wstępie sprawia wrażenie, jakby nie chodziło jej tylko o chęć pomocy rówieśnikom, ale też o samego Hikigayę.

To był naprawdę trudny, pokręcony wstęp. A jak to jest z fabułą? No właśnie, czy takowa w ogóle istnieje? Mimo wszystko jest to tylko komedia, mało tego, skupia się na szkolnym klubie, co jest znanym motywem. Nic dziwnego, że miłośnicy gatunku skojarzą wiele wątków, na przykład wydarzenia z życia szkoły, jak festyny, dni kultury, sportu i wiele innych. Nie zabraknie także wyjścia poza szkolne mury, czyli wyjazdów wszelkiej maści (a wraz z nimi pojawi się lekki fanserwis, przecież tego nie może zabraknąć), klasowych i klubowych, a także odwiedzin w apartamentach bohaterów. Często to właśnie poza szkołą dowiadujemy się najważniejszych informacji. Dobrze, na chwilę obecną przedstawiłem fabułę jako schemat gatunku. Nie do końca jednak wygląda to w ten sposób. Faktycznie, sporą część wydarzeń można znaleźć w co drugiej serii z tego samego zlepka gatunków, ale twórcy podjęli próby sprawienia, aby ten przysłowiowy odgrzewany kotlet był smaczniejszy. Czy tak jest? Najistotniejsza część artykułu przed nami.

W tym przypadku uwaga skupiona jest na bohaterach, to właśnie oni są najważniejszym elementem serii. Nie ukrywam, że to właśnie temu punktowi recenzji poświęcę najwięcej uwagi. Najwięcej czasu antenowego dostają oczywiście „wolontariusze”. Naszego odludka opisałem już na wstępie, to jednak nie wystarcza, bo to właśnie ta postać wzbudziła moje zainteresowanie. No właśnie, czemu on? Zdecydowanie jest najciekawszą postacią, a zarazem najbardziej wyróżniającą się z tłumu, a to za sprawą oryginalnego, ale też intrygującego sposobu bycia. No bo która seria opowiadająca o szkolnych perypetiach grupy przyjaciół, czy może nawet tego nieszczęsnego klubu, ma właśnie takiego bohatera? Takiego, czyli jakiego? Nazwałbym go skrajnym sceptykiem, który uważa, że naturalną formą egzystencji jest samotność, a wszelkie próby nawiązania relacji takich jak przyjaźń bądź – co gorsza – miłość, to strata czasu. W odróżnieniu od większości uczniów, których celem jest zdobycie jak największej popularności, jemu na tym nie zależy. Ba, on wręcz gardzi tym, woli skrywać się w cieniu, dzięki czemu ma więcej spokoju. Mimo tego, jaką drogę życiową obrał, zachowuje się rozsądnie i wykazuje się bystrością. Może i jego wypowiedzi są przesiąknięte pesymizmem, ale poruszają problemy jak najbardziej prawdziwe, które działają i istnieją w obecnym czasie na całym świecie. Oprócz jego monologów interesujący jest również fakt, że samotnikiem został tak naprawdę z wyboru. Chłopak nie ma żadnych problemów z porozumiewaniem się, zarówno z nieznajomymi, jak i rówieśnikami. Jeśli zaistnieje taka potrzeba, potrafi odpowiednio zagadać do kogoś, by załatwić określoną sprawę.

Yukino także ma pewne cechy odludka. Co ciekawe, mimo to jest bardzo popularna w swoim otoczeniu. Wynika to zapewne z jej ponadprzeciętnej urody, wewnętrznego spokoju i bystrego umysłu. Dlaczego więc, podobnie jak protagonista, wybrała samotność? Ano, dziewczyna stwarza wokół siebie barierę, odpychając i trzymając na dystans wszystkie osoby, które spróbują się do niej zbliżyć. Takie zachowanie może być umotywowane jej „szlachetnym” pochodzeniem – rodzice prowadzą własny biznes, siostra także odnosi sukcesy, przez co nie można powiedzieć, że przewodnicząca klubu jest zwykłym „zjadaczem chleba”. Ona także ma swój „kodeks moralny”, według którego postępuje i którego się trzyma, jeśli idzie o pomoc innym. No właśnie, pomoc. Przy okazji dodam, że klub ten nie zakłada rozwiązywania problemu za daną osobę. Ich rolą jest jedynie przybliżenie ewentualnych możliwości, tak aby naprowadzić strapionego ucznia na rozwiązania. Ale to on ma wprowadzić plan w życie, w tym momencie członkowie klubu kończą swoją robotę. To tylko nawiasem mówiąc, wracamy do Yukino. Wszystko ładnie, mógłbym tak pisać i pisać o niej, ale wstrzymam się. Dlaczego? Bo im więcej jej cech wyłoży się na stół, tym bardziej daje się zauważyć pewna sprzeczność w jej zachowaniu. Często jest to widoczne podczas kłótni z Hikigayą, kiedy zarzuca mu coś, podczas gdy ten sam zarzut można by postawić jej samej. Taka hipokryzja objawia się nie tylko w tym, co mówi, ale też w jej zachowaniach, a nawet, no właśnie, cechach charakteru. Słyszałem (nie są to informacje potwierdzone, dlatego potraktujcie je ostrożnie), że jej postać nie została w pełni rozwinięta w porównaniu do pierwowzoru. Nie mogę stwierdzić, czy to prawda, bo light novel, na której podstawie powstało anime, nie czytałem, natomiast pewny jestem jednej rzeczy – osobowość Yukino rzeczywiście nie została odpowiednio rozwinięta i być może właśnie z tego powodu widać w niej sprzeczności.

Ostatnią z postaci, które omówię bardziej szczegółowo, jest nasza różowowłosa optymistka. No właśnie, to świetny przykład, że bohaterowie w tej serii idealnie się uzupełniają. Hachiman z Yukino tworzą bombę z opóźnionym zapłonem. Praktycznie każde spotkanie w sali klubowej kończy się ostrą wymianą zdań pomiędzy nimi, a ironia z tych dyskusji po prostu wylewa się strumieniami. Zabawnie się tego słucha, ale prawdopodobnie gdyby zostawić ich samych na dłużej, skutki byłyby opłakane. I właśnie w takich sytuacjach Yui spełnia swoją rolę. Bowiem, kiedy sytuacja staje się zbyt zaogniona, to właśnie ona uspokaja ich, często znajdując kompromis czy po prostu zmieniając temat. W ten sposób ta trójka stanowi pewną całość, żyjąc jakby w symbiozie. Z jednej strony mamy pesymistycznie nastawionego Hachimana, z drugiej bystrą, złośliwą Yukino, która swoją drogą w sposób cyniczny, ale jednak kulturalny (trzymając się pewnych zasad dyskusji), kieruje rozmową i argumentuje swoje zdanie. Bądźmy szczerzy, bohaterki anime generalnie wolą krzyczeć „Baaaaaka!” czy „Urusai!” niż przyznać się do błędu. Yukino co prawda do błędu się nie przyznaje, ale jest w stanie znaleźć odpowiedni kontrargument. Kłótliwy duet uzupełnia Yuigahama, stanowiąca ciekawy kontrast z nimi. Energiczna, emanująca ciepłem kobitka, którą najchętniej porównałbym do Minori z Toradora!, jest zupełnym przeciwieństwem pozostałej dwójki, stara się wykorzystać w jak największym stopniu swoją młodość, póki ma szansę to zrobić. Nie ma problemu ze zdobywaniem przyjaciół, których ma już sporą gromadkę. W wolnych chwilach zajmuje się wymyślaniem pseudonimów dla koleżków. W ten sposób dzięki niej Hachiman zostaje nazwany Hikki, od Hikigayi (co jest całkiem trafnym wyborem, zważywszy na to, że Hikki oznacza odludka), a Yukino staje się Yukinon. Z czasem w fabułę wplątane zostaną także inne postaci, na przykład przystojny Hayato Hayama, miły i lubiany przez wszystkich uczeń. Poznamy także młodszą siostrę Hachimana, podobną z charakteru do Yui. Przez te trzynaście odcinków przewinie się wielu bohaterów, którzy będą pojawiać się częściej bądź rzadziej. Zauważyłem, że sporo imion postaci jest podobnych do ich nazwisk. Nowe trendy? Zważywszy na to, że zbliżonego pomysłu użyto w Hentai Ouji to Warawanai Neko, które jest z tego samego sezonu co Yahari Ore…

Humor w tej serii nie jest może najwyższych lotów, ale nie zanudzi widza podczas seansu. W sporej mierze opiera się na docinkach pod adresem głównego bohatera, zresztą, co tu dużo mówić – każda rozmowa między Yukinoshitą a Hachimanem to jedna wielka satyra na życie. Nie zabraknie również bardziej dramatycznych scen. Żeby seria nie wyszła na zupełnie cukierkową, zdecydowano się w pewnym stopniu zrównoważyć klimat za pomocą poważniejszych rozmów, pokazujących typowe ludzkie problemy, z jakimi wielu osobom przychodzi się borykać.

Od strony technicznej nie ma szału, ale tak źle też nie jest. Jest po prostu… baaardzo przeciętnie. Tła zostały wykonane starannie i szczegółowo, projekty postaci także są miłe dla oka. No, ale z tymi projektami to bym się tak nie zapędzał, bo (co się tyczy głównie postaci żeńskich) część z nich wygląda naprawdę podobnie. Przypomina mi to tworzenie postaci w MMO, z ładnymi suwaczkami pozwalającymi na zmianę kształtu oczu i włosów, a także ich kolorów. Innymi słowy, mam wrażenie, jakby twórcy korzystali z paru szablonów i dodawali do nich kolejne elementy, jak te wyżej wymienione. W efekcie postacie są co prawda różnorodne, ale także w pewnym sensie do siebie podobne. Krajobrazy to oaza zieleni, no chyba że mówimy o tym, co dzieje się wewnątrz budynków – te wypadają o wiele gorzej. Niestety, ale grafika przechodzi z jednej skrajności w drugą. Widać to w każdym elemencie, na przykład w animacji, która jest płynna, ładna i nie zawiera irracjonalnych deformacji, ale cierpią na tym postacie poboczne, które często stoją gdzieś w oddali i… no i stoją. Ewentualnie taka postać drugoplanowa rozmawia z inną, ale gestykulacja wygląda po prostu ubogo. To samo jest z tłami, to samo dotyczy modeli postaci. Pierwszy plan wygląda w porządku, lecz elementy dalsze są już zaniedbane. W sumie całość wygląda ładnie, ale nic więcej.

Z muzyką jest podobnie. Samych utworów w serii usłyszymy niewiele, jednak będą odpowiednio dopasowane do sytuacji, a właśnie to jest najważniejsze. Czołówka jest przyjemna do ucha, ale czy to pod względem graficznym, czy wsłuchując się w melodię, nie znajdziemy w niej nic nadzwyczajnego. Prawdopodobnie po prostu zapomnimy o niej po obejrzeniu całej serii. Jeśli zaś chodzi o ending, to tutaj zdecydowanie studiu należą się ukłony. Bardzo podoba mi się motyw, kiedy muzyka w mniejszym/większym stopniu zmienia się wraz z kolejnymi odcinkami, czy to jeśli chodzi o oprawę wizualną, czy samą piosenkę. A najlepiej, gdyby utwory zupełnie się zmieniały. W tym przypadku jest to pierwsza opcja, gdyż jako piosenkarki występują seiyuu głównych bohaterek, Yui i Yukino, które odpowiednio się zmieniają. Raz śpiewa jedna, raz druga, a czasami nawet obie. Jest to tylko szczegół, ale właśnie takie drobiazgi przykuwają moją uwagę.

Puentą całej recenzji będzie odpowiedź na pytania na początku. Jakość serii nie przypominała linii prostej. Były momenty, w których podziwiałem twórców za wykorzystane zabiegi, ale były też takie, które mi nie przypadły do gustu. Dostajemy serię ponadprzeciętną, która zawiera pewne znajome dla wielu osób wzorce. Ta „ponadprzeciętność”, jak to ująłem, nie utrzymuje się niestety przez całą serię. No właśnie, a jak to jest z tym romansem? Jest czy go nie ma? Ja niestety się zawiodłem, ponieważ przez większość czasu tytuł nie miał nic wspólnego z tą cząstką „Love”, która jest zawarta w nazwie. Takie fragmenty niby występują, ale jest ich mało i nie są do końca zrozumiałe. Możemy w sumie się domyślać, jak mogłaby się potoczyć dalsza historia, niemniej jednak samo anime zakończyło się bez fajerwerków, jeśli mowa o romansie. Tytuł wart obejrzenia, jak najbardziej, ale to nie jest coś, co zapamiętacie na długi czas.

Jokobo, 30 września 2014

Recenzje alternatywne

  • Yumi - 10 sierpnia 2013
    Ocena: 9/10

    Czas spędzony w liceum – najpiękniejszy okres życia czy jedno wielkie kłamstwo? więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Brain's Base
Autor: Wataru Watari
Projekt: Masaru Shindou, Ponkan 8, Satomi Higuchi
Reżyser: Ai Yoshimura
Scenariusz: Shoutarou Suga
Muzyka: Kakeru Ishihama, Monaca