Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 6/10 grafika: 8/10
fabuła: 4/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 13 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,77

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 668
Średnia: 7,09
σ=1,96

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Sword Art Online II

zrzutka

Mistrz Jedi w świecie Mad Maxa czyli nowe SAO w konwencji gender.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Z góry uprzedzam, że ze względu na konstrukcję fabularną serii jakakolwiek sensowna recenzja musi być bazowana na konkretnych przykładach. Tym samym, jeśli jeszcze nie widzieliście Sword Art Online II, a nie lubicie, by zdradzano wam przebieg fabuły, wróćcie do recenzji po zakończonym seansie. Resztę zapraszam do lektury.

Człowiekowi się wydaje, a rzeczywistość raczej go w tym utwierdza, że gdy dochodzi do jakiegoś traumatycznego bądź silnie stresogennego wydarzenia, to po uporaniu się z problemem, świadomie bądź też nie, dany osobnik będzie się starał unikać sytuacji, które mogą mieć z owym problemem coś wspólnego, bądź czynników, które go spowodowały. Nie pierwszy raz jednak logika i wiarygodność psychologiczna walą łbem o mur z napisem „sprzedało się, dajcie więcej” i po raz kolejny Kirito, jego harem, a także lojalny podnóżek Klein, wracają do świata wirtualnej rzeczywistości, by… no właśnie, po cholerę?

Powiem otwarcie, fabuła drugiego sezonu do najlepszych nie należy. Samo rozpoczęcie pierwszego wątku jest niezłe – poznajemy nową postać, agenta Smi… Kikuokę, który pracował w zespole zajmującym się incydentem z uwięzieniem graczy w świecie Sword Art Online, a później, w zamian za informacje, pomógł Kirito odnaleźć Asunę. Tym razem jednak to Kikuoka prosi o pomoc w rozwiązaniu zagadki serii zgonów mających związek z inną grą MMO – Gun Gale Online. I nie byłoby w tym absolutnie nic dziwnego, gdyby nie fakt, że patrząc na to z innej perspektywy, widzimy funkcjonariusza państwowego, prawdopodobnie kogoś związanego z policją, namawiającego nieletniego do udziału w potencjalnie niebezpiecznej operacji (która, z tego co nam wiadomo, jest nieoficjalna) w zamian za rekompensatę pieniężną. W tym momencie wydałem z siebie jęk stanowczy i protestujący, bo o ile nie ma absolutnie nic złego w kierowaniu historii na poważniejszy tor, o tyle trzeba umieć to zrobić i nie potykać się co rusz o zasady rządzące światem, który staramy się reprezentować. Problem jednak nie tkwi (tylko) w zawiązaniu wątku, ale w jego realizacji. Sposób, w jaki przedstawiono działanie osoby odpowiedzialnej za morderstwa, samo ich wykonanie, a także element planowania, przywodziły na myśl bardzo kiepskiego i początkującego autora powieści kryminalnych, który za wszelką cenę stara się nagiąć rzeczywistość, by umożliwić realizację swoich zamysłów, nie zważając na spójność całości. Efektem jest niezamierzona komedia dodatkowo nasączona traumami obojga głównych bohaterów, o których później. Zakończenie jest niestety wcale nie lepsze, ckliwe (ale to już akurat standard tej serii) i mało ekscytujące.

Drugi wątek, stanowiący przerywnik pomiędzy dwoma głównymi, niestety nie prezentuje się dużo lepiej. W tym jednak przypadku problem ma dwa źródła. Historia skupia się tutaj na Kirito i jego haremie (wliczając Kleina), którzy to postanawiają przejść najtrudniejszy rajd w grze i zdobyć najlepszy miecz. W siedem osób. Tym razem zaprotestowały już nie tylko moje szare komórki, ale także rzeszy innych doświadczonych graczy przeróżnych MMO. Parafrazując klasyka, „to se ne da, pane Havranek”. „End game'owych” rajdów nie robi się w siedem osób, a na pewno nie z bandą osób bez odpowiedniego poziomu i sprzętu, o doświadczeniu w tego typu przedsięwzięciach nie wspominając. Kryteria te spełnia niestety tylko część graczy z drużyny Kirito, a mimo to tej zbieraninie udaje się nie tylko przejść cały, wcześniej niezbadany rajd bez jakichkolwiek ofiar, ale także bez widocznych problemów. Detale, takie jak łucznik skaczący po mapie jak wariat i atakujący z bliska czy „tank” stojący w środku, a nie na czele formacji, pozostawię bez komentarza. Drugi, bodaj dużo poważniejszy problem, który nie tkwi jednak bezpośrednio w samej serii, to czas emisji tego wątku. Wypadła ona równolegle z emisją drugiego sezonu Log Horizon, która to seria również traktuje o tematyce MMO, choć w inny sposób. Nie chce tu porównywać tych dwóch tytułów całościowo, ale jedną rzecz należy zaznaczyć – o ile rajd w Sword Art Online II wygląda na prosty, mało skomplikowany szereg pokoi z „bossami”, dookoła których wystarczy nieco poskakać i ochoczo pokrzyczeć, by padli z litości, o tyle właśnie Log Horizon pokazuje, jak rajd wygląda w rzeczywistości, zwłaszcza za pierwszym razem – ciężka i żmudna walka poprzez liczne korytarze, czasami labirynty pełne wrogów, aż wreszcie docieramy do areny z bossem, który bez ceregieli tłucze nas, czym fabryka dała, mordując drużynę raz za razem, a kolejne podejścia są tylko po to, by poznać zakres jego ruchów i możliwości, oraz opracować skuteczną taktykę. Bardzo mi przykro, ale SAO nie ma nawet ułamka tej złożoności i bardzo, ale to bardzo mnie to rozczarowało, biorąc pod uwagę ogromny potencjał świata gry.

Wreszcie na sam koniec dano nam bodaj najlepszy wątek jaki do tej pory pojawił się w obu seriach, czyli Mother's Rosario. Jego podstawową zaletą jest to, że wreszcie autor zdecydował się odsunąć Kirito na dalszy (co nie znaczy że odległy) plan i porządnie rozwinąć charakter Asuny, która do tej pory była zredukowana do roli pięknej waifu, która ma wzdychać do bohatera, być silna, gdy fabuła tego potrzebuje, i robić za pannę w opałach, gdy już nie jest potrzebna. Na szczęście oszczędzono widzom kolejnych „dramatów” związanych z grami komputerowymi i pokazano trudne, choć niepozbawione specyficznego ciepła relacje pomiędzy Asuną a jej matką, która na swój sposób chce zadbać o przyszłość córki, nie całkiem akceptując jej życiowe wybory. Konflikt ten pokazano bardzo wiarygodnie i bez niepotrzebnych udziwnień czy rozdmuchiwania – obie strony starają się przekonać siebie nawzajem, ale nie do końca mogą znaleźć wspólny język do tej rozmowy. Jak już wspominałem, jest to najlepszy wątek z dotychczasowych, ale zaraz obok niego rozgrywa się historia Yuuki, którą Asuna poznaje wewnątrz ALO. Tu nastąpił mały zgrzyt, bowiem nowa bohaterka od początku została opisana jako jedyna, która do tej pory pokonała Kirito w walce – o ile w samym fakcie nie ma nic dziwnego, o tyle denerwuje to, że wyraźnie autor nie mógł sobie pozwolić na postać, która nie dość, że byłaby silniejsza od głównego bohatera, to jeszcze stanowiłaby dużo sensowniejszą parę dla Asuny (co też wyraźnie widać przez cały wątek) i postanowił ją dosłownie sprzątnąć. Samo poprowadzenie tego wątku nie jest złe, wprost przeciwnie, ma ogromną ilość taktu i sympatii, czego po SAO nie spodziewałem się kompletnie, ale irytuje mnie niezmiernie fakt, że jak już dostajemy ciekawą, rozwiniętą postać, to zaraz potem się ją nam zabiera i zostajemy z przygodami gender­‑benderowanego Mace Windu.

Cały drugi sezon zawiera dosłownie trzy warte wspomnienia postaci (plus Kirito, ale oprócz utraty tego i owego jego charakter nie przeszedł znaczących zmian). Bohaterką wątku Gun Gale Online jest Shino Asada, znana także jako snajperka o przydomku Sinon, niezwykle nieśmiała brunetka, która strzela do ludzi w grach komputerowych, by wyleczyć się z traumy związanej z bronią palną, jakiej nabawiła się w przeszłości. Muszę przyznać, że brzmi to na tyle wiarygodnie, że nie można się czepiać, choć i tak pada retoryczne pytanie, dlaczego nie skierowano jej do psychologa na terapię? Jednakże sposób, w jaki rzeczonej traumy się nabawiła, przyprawił mnie o salwę mało parlamentarnego słownictwa miotanego w stronę ekranu. Niestety, o ile Sinon miała potencjał na naprawdę ciekawą postać z charakterem, pogrzebano ją pod stosem dramatu, a gdy się już z niego wykopała i pokazała silniejszą, pełną wigoru i nie stroniącą od drobnych złośliwości czy żartów osobowość, to jej czas na ekranie zredukowano niemal do zera.

Następna jest Asuna, która, jak już wspomniałem, przemieniła się z pięknej i kompletnie bezużytecznej dziewczyny w kobietę z charakterem, która podąża za marzeniami i chce je realizować we własny sposób. Cięty język Asuny widać zwłaszcza podczas jej kłótni z matką, która chce dla niej jak najlepiej, ale kompletnie nie bierze pod uwagę zdania córki, co w efekcie daje nam pokaz typowych relacji na linii nastoletnia córka – matka. Całkiem na boku wypada też zadać pytanie o ostateczną orientację Asuny, bowiem jej znajomość z Yuuki jest czymś pomiędzy zafascynowaniem, przyjaźnią a faktycznie głębszym uczuciem. Sprawa jest o tyle niejasna, że cała znajomość dziewczyn nie trwała dłużej niż kilka miesięcy, zaś zachowanie samej zainteresowanej, a już zwłaszcza słowa z ostatniego odcinka, pozostawiają pytania, na które zapewne odpowiedzą dopiero twórcy fanfików. Wreszcie sama Yuuki jest osobą niezwykle rezolutną, wesołą i energiczną, co częściowo wynika z jej choroby, a częściowo z tego, że jej osobowość jest mimo wszystko dość dziecinna. Jako postać nie przechodzi ona większych zmian od momentu, gdy ją poznajemy, ale mimo to wielka szkoda, że nie będzie nam dane więcej jej zobaczyć, bo była jedną z tych bardzo niewielu osób, które dostały w SAO rolę trochę większą niż zwykli statyści.

Do postaci wypadałoby też zaliczyć antagonistę z pierwszego wątku, jednak tutaj autor zdecydowanie się nie popisał, bowiem niemal dosłownie sklonował głównego złego z końcówki pierwszego sezonu, tym samym ostatecznie udowadniając, że chociaż ma dobre pomysły, to nie potrafi uczyć się na błędach.

Strona techniczna jak zwykle budzi we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony mamy fantastyczną grafikę, dobrą animację, która w trakcie najważniejszych walk pokazuje pazur, no i niezbyt wyróżniające się, choć dobre jakościowo projekty postaci, a z drugiej strony udźwiękowienie, które w najlepszym razie nazwałbym znośnym. Tła w tej serii są dużo bardziej zróżnicowane, jako że pierwszy wątek rozgrywa się w postapokaliptycznym świecie, mamy więc okazję pooglądać pustynie, zrujnowane miasta, ale także olśniewającą neonami metropolię z typowego science­‑fiction (co nie znaczy, że wygląda ona źle, wprost przeciwnie). Animacja jest naprawdę płynna, jak już wspomniałem, walki przedstawione zostały bardzo dynamicznie i z masą efektów specjalnych (moją ulubioną był pojedynek pomiędzy Asuną a Yuuki). Oczywiście nie zabrakło też fanserwisu, który w tej serii występuje w dwóch rodzajach. Po pierwsze, jest to fanserwis typowy, czyli piękne damskie tyłki (prym tu wiedzie Sinon), a także Kirito po „operacji zmiany płci”. Szczerze mówiąc do końca nie rozumiem co ludzie widzą w tak zwanych „trapach” ale emisja Himegoto jasno i bezczelnie udowodniła mi, że nie jest to fetysz niszowy, za to niestety skierowany do panów. Drugie oblicze fanserwisu to wygłupy Kirito z mieczem świetlnym, które wbrew pozorom wyglądają naprawdę fajnie, nawet jeśli ja i koledzy wybuchnęliśmy gromkim śmiechem, gdy zobaczyliśmy i usłyszeliśmy efekty działania rzeczonej broni.

Niestety, udźwiękowienie nie dorasta grafice do pięt. Mimo że budżet serii wyraźnie do niskich nie należy, to efekty dźwiękowe co odcinek popełniają brutalny gwałt na uszach. Nieważne, czy są to odgłosy ścierających się ze sobą kling, broni zagłębiającej się w czyimś ciele, czy magia, wszystko to brzmi koszmarnie nijako i tępo, kompletnie niwelując efekt pracy grafików i animatorów. Sytuacji nie ratuje też ścieżka dźwiękowa, ponownie przygotowana przez Yuki Kajiurę. Podkreśla ona akcję tak dobrze, że w ogóle jej nie pamiętam, a akurat do dobrej muzyki pamięć mam. Jest też niezwykle bezpłciowa – doskonale sprawdziłaby się w każdej serii przygodowej, nie tylko w Sword Art Online. Najlepsze z tego wszystkiego to zdecydowanie praca aktorów, którzy tchnęli w swoje postaci życie. Nowym bohaterkom głosu użyczyły Miyuki Sawashiro i Aoi Yuuki, grające odpowiednio Sinon i Yuuki. Niestety fabuła nie dawała zbyt dużo okazji do popisania się aktorom, więc niejako zmuszeni byli do grania w większości na jedną nutę.

Sword Art Online II zawiodło mnie, i to mocno. Teoretycznie po słabej drugiej połowie pierwszego sezonu nie powinienem spodziewać się cudów, ale miałem nadzieję, że zmiana otoczenia (czytaj gry) zapobiegnie pewnym nękającym serię problemom. Tak się jednak nie stało, a ja niemalże zmuszałem się do oglądania kolejnych odcinków, czekając tylko na nowe wygłupy Kirito, a także zastanawiając się, jak bardzo bezsensowna zrobi się jeszcze fabuła. Drugi wątek, mający szanse nadrobić straty, okazał się kolejną, jeszcze większą nawet klapą i pokazem boskości głównego bohatera. Dopiero Mother's Rosario dowiodło, że w historii i bohaterach tkwi ukryty potencjał, ale trzeba mu pozwolić zabłysnąć. Było to jednak za mało, żeby zrównoważyć bardzo słaby początek i środek. Innymi słowy, seria jest nieciekawa, momentami nudna, dramat w większości wymuszony i przesadzony do granic, a główny bohater nadal jest półbogiem pośród śmiertelników wielbiących ziemię, po której stąpa. Komu więc mam to polecić? Fanom serii, ale nie jestem pewny, czy nawet oni będą w stanie wytrzymać to, co się tu wyrabia. Reszcie szczerze odradzam i radzę zerknąć na Log Horizon, jeśli już koniecznie musi być to coś w tematyce MMO.

Altramertes, 30 grudnia 2014

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: A-1 Pictures
Autor: Reki Kawahara
Projekt: abec, Ryouta Yanagi, Shingo Adachi, Yoshihiro Ishimoto, Yuu Yamashita
Reżyser: Tomohiko Itou
Scenariusz: Muneo Nakamoto, Tomohiko Itou, Yukie Sugawara, Yukito Kizawa
Muzyka: Yuki Kajiura

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Sword Art Online II - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl