Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

1/10
postaci: 1/10 grafika: 4/10
fabuła: 1/10 muzyka: 3/10

Ocena redakcji

2/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 1,50

Ocena czytelników

4/10
Głosów: 90
Średnia: 4,09
σ=2,46

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Easnadh)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Diabolik Lovers More, Blood

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2015
Czas trwania: 12×13 min
Gatunki: Dramat, Romans
Widownia: Shoujo; Postaci: Uczniowie/studenci, Wampiry; Pierwowzór: Gra (otome); Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Męski harem
zrzutka

Recenzja nie nadaje się dla osób poniżej osiemnastego roku życia – zawiera alkohol i język nieparlamentarny.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Kontynuacji cudownego dzieła, jakim była pierwsza seria Diabolik Lovers, postanowiłam nie oglądać na bieżąco, jako że po obejrzeniu dwóch odcinków doszłam do wniosku, iż lepiej później uporać się z tym wszystkim na jeden raz. Wszystko solidnie zaplanowałam: przed seansem zakupiłam butelczynę alkoholu na znieczulenie, po czym zaserwowałam sobie drinka i wcisnęłam „play”. Przy piątym odcinku (a każdy odcinek trwa, bez openingu i endingu, tylko jakieś dziesięć minut) ze zdziwieniem, przerażeniem i rozpaczą (w tej właśnie kolejności) spostrzegłam, że skończył mi się już alkohol.

Yui Komori dalej pomieszkuje z braćmi Sakamaki i chociaż jest wysysana na potęgę przez wszystkich kilka razy dziennie, wydaje się dość zadowolona – koegzystuje ze swoimi oprawcami na bardzo przyjaznej stopie. Może to jakaś ewolucja syndromu sztokholmskiego, nie za bardzo się znam. Nagle znikąd pojawia się czterech nowych nieletnich przystojniaków, którzy bredzą coś o „Ewie” i „Adamie”, a następnie porywają Yui, by móc w spokoju wysysać ją w zaciszu własnego domostwa.

Oczywiście, twórcy włożyli w usta nowych bohaterów, braci Mukami, jakieś w ich mniemaniu całkowicie usprawiedliwiające wytłumaczenie co do tego ssania, tajemniczy plan polegający na tym, że przebudzona Ewa ma wybrać Adama (???), ale jako że aż do ostatniego odcinka włącznie nikt nie był łaskaw objaśnić mi, o co konkretnie chodzi, nie przywiązywałam wagi do tego majaczenia (nawet Diabolik Lovers Wikia mi nie pomogła, bo ów plan nadal wydawał mi się patykiem na piasku pisany i ogólnie strasznie bzdurny i nie mający sensu). Powiedzmy sobie szczerze – fabuła polega na wysysaniu (które w tym anime równa się gwałtowi) i pomiataniu Yui. Non stop. W kółko. Co odcinek. Pojedynczo bądź grupowo. Przez cholernych dziesięciu gwałcicieli­‑licealistów. Po co druga seria na taką „fabułę” (która w zasadzie w niczym nie odbiega od „fabuły” poprzedniego sezonu), nie mam zielonego pojęcia. A żeby było jeszcze lepiej, jako że w pierwszym oraz w dwóch ostatnich odcinkach pojawiają się nowe postaci: dwaj bracia Tsukinami, nowe bishouneny z gry Diabolik Lovers DARK FATE, a samo anime urywa się w dramatycznym momencie, najpewniej dostaniemy jeszcze trzecią serię. Pomilczmy przez chwilę żałośliwie a ponuro nad tym faktem.

Bohaterowie to zwyczajne śmierdzące najgorszą gnojówką bagno, w które lepiej się nie zagłębiać, na co jako recenzentka nie mogę sobie jednak pozwolić, niestety. Tak więc: chociaż wydawałoby się to niemożliwe, Yui jest jeszcze bardziej bierna i uległa niż w poprzednim sezonie. Co prawda raz próbuje uciec (od Mukamich, aby wrócić do pijawek z rodu Sakamaki – tak, ja też nie widzę w tym sensu…), ale po złapaniu jest już dla wszystkich milutka, grzeczniutka, zachwyca się braterską więzią nowych katów i martwi się o nich, gdy coś im dolega. Starzy bohaterowie trzymają fason, to znaczy – są potwornie szablonowi i odrażający tak bardzo, że robi się niedobrze. Z kolei bracia Mukami zostali stworzeni w ten sposób, że chyba miało nam być ich żal. Nie dość, że są wampirami pośledniejszego gatunku (nie z urodzenia, a „z przemienienia”), to jeszcze każdy miał straszliwie traumatyczną przeszłość (jak zwykle) w sierocińcu z piekła rodem. Są nudni, banalni (stały zestaw: Góra Lodowa, Idol­‑Bawidamek, Pan Agresywny oraz Sadomasochista; mam wrażenie, że niedawno gdzieś już to pisałam… ach tak, w recenzji Dance with Devils) i tak bardzo nieciekawi, że nie warto rozpisywać się o nich z osobna, wspomnę więc tylko, dlaczego jako grupa wzbudzili we mnie jeszcze większą nienawiść niż rodzeństwo Sakamaki. Co jak co, ale te czystokrwiste pijawki przynajmniej nie oszukiwały: nie udawały przed widzem, iż są czymś innym niż zboczonymi dewiantami, którzy myślą tylko o jednym. Natomiast jeśli chodzi o Mukamich, sprawa miała się tak: na samym początku przywódca tej godnej pożałowania bandy komunikuje Yui: „Byłaś bezmyślnie wysysana. Cóż za marnotrawstwo. My jesteśmy rozsądniejsi”, po czym… biedna dziewczyna jest wysysana jak zwykle przez wszystkich po kolei. Yui mdleje z powodu utraty krwi dosłownie co odcinek, idąc ledwo powłóczy nogami, wejście na schody przekracza jej możliwości, a na szyi od częstego „używania” pojawiają się sińce. Momentami było mi jej tak szkoda, że siłą powstrzymywałam się od odwrócenia wzroku od monitora. Czasem, w nagłym przypływie dżentelmeńskich uczuć, pijawy odnoszą dziewczynę na kanapę czy łóżko, ale znacznie częściej jedno albo drugie chamidło po „wysysanym gwałcie” zostawia ją zwyczajnie leżącą bez czucia na podłodze, jak zużyty kartonik po napoju. Dodatkowo wzbogacają oni już wystarczająco różnorodny repertuar wyzwisk pod adresem bohaterki o „masochistycznego kotka”, „zdzirę” oraz, co jest chyba najbardziej ubliżające, „bydło” (albo dosłownie: „żywy inwentarz”). Bracia Sakamaki, chociaż rzadziej pojawiają się na ekranie, wcale nie mają zamiaru pozostać w tyle – najohydniejsza, najbardziej godna pożałowania scena w całym anime miała miejsce po odzyskaniu Yui przez czystokrwiste pijawy, kiedy to Ayato zobaczył siną od ugryzień szyję heroiny, krzyknął ze zgrozą i chyba współczuciem, po czym… też się wgryzł, żeby zaznaczyć ją jako swój i tylko swój woreczek z krwią grupy 0, „zdezynfekować”, czy co tam jeszcze (a miał przecież tyle innych miejsc do wyboru – już od poprzedniej serii wiadomo, że twórcy mają zerowe pojęcie o układzie krwionośnym, przez co wampiry wpychają swoje kły gdzie popadnie i czekałam tylko, aż któryś z rozkoszą wbije się Yui w czoło). W tej scenie bohaterka została już tak totalnie upodlona i uprzedmiotowiona, że jeszcze brakowało, żeby Ayato na nią napluł albo oznaczył w ten sposób, w jaki psy zwykle znaczą swój teren. Szczerze mówiąc – nie zdziwiłoby mnie to w tym akurat tytule. Serio, kogo to wszystko podnieca?

Udźwiękowienie… Cóż, najczęściej słyszanym dźwiękiem podczas seansu była niezwykle bogata litania przekleństw oraz odgłos uderzania czołem w blat – liczy się? Nie? Trudno. A więc: muzyka w tle oraz ending, podobnie jak w poprzednim sezonie, są mroczne i dramatyczne, wzbogacone o klimatyczny śpiew chóru męskiego bądź niemalże operowy wokal żeński, co wypada nadzwyczaj dobrze, biorąc pod uwagę anime, do jakiego miały owe utwory nieszczęście być skomponowane. Z kolei opening o niezwykle komicznym tytule Kindan no 666 (Zakazane 666, no powiedzcie, czyż to nie brzmi cudownie?) jest tak samo zły jak jego poprzednik. Śpiewany jest przez seiyuu dwóch braci Mukami, których głosiki są tak słabe, beznadziejne i nienadające się do popisów wokalnych wymagających nieco więcej kunsztu i treningu tudzież samorodnego talentu niż do odczytywania ról, że niemal całkowicie zagłusza je melodia w tle. Nie powiem, żeby mi było z tego powodu przykro (bo nie było), tym niemniej i tak opening zawsze konsekwentnie przewijałam – fabuła i bohaterowie byli wystarczająco dobijający, żebym chciała jeszcze katować uszy taką okropną amatorszczyzną.

Jak już przy seiyuu jesteśmy, wspomnę jeszcze o tym aspekcie Diabolik Lovers More, Blood, który mnie chyba najbardziej rozczarował. Otóż twórcom nie chciało się już nawet wymyślać interesujących tekstów wypowiadanych przez postaci pod koniec każdego odcinka. W zeszłym sezonie były to niemalże strofy mrocznej poezji napisane w twórczym szale po odurzeniu się zbyt dużą dawką opium, spuentowane króciutkim „tekstem na podryw” aż ociekającym od taniego erotyzmu – był to zawsze mój ulubiony moment, jako że potrafiłam spłakać się przy tym ze śmiechu jak norka. Tym razem wyszło jakoś tak nijako, bez fantazji i polotu – jakże blado wypada „Płoniesz… Czekasz na moje kły?” i „Hej, zdziro! Pospiesz się i zostań moją zabawką!” przy starym dobrym „W nagrodę smagnę cię moim biczem!”. Inwencja twórcza zaliczyła spadek, a ja się zawiodłam.

Oprawa graficzna prezentuje się chyba najlepiej ze wszystkich części składowych anime – co nie oznacza, że jest bardzo dobra. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że jest gorzej niż poprzednio. Chociaż krajobrazy potrafią być klimatyczne i mroczne, to wnętrza domów nadal straszą pustką – już w Ikei widziałam lepiej umeblowane i wiarygodniejsze atrapy pomieszczeń. Postaci właściwie się nie ruszają: Yui ledwo powłóczy nogami, a wampiry nie muszą chodzić, bo się teleportują (sprytny zabieg oszczędnościowy, muszę przyznać), a przez pozostały czas siedzą i ględzą albo stoją bez ruchu i ssą. Żeby oszczędzić na animacji ruchu warg, osoba mówiąca często albo pokazywana jest od tyłu, albo ogólnie widzimy wszystko z lotu ptaka i podziwiamy czubki głów bohaterów. Zresztą i tak nie warto ich pokazywać od przodu, bo mimika w ich przypadku nie istnieje: każda postać ma jeden stały wyraz twarzy (przy czym tu też nie ma dużego wyboru: mina wkurzona bądź mina cierpiąca), animatorzy nie musieli się więc szczególnie przy tym tytule wysilać.

Nie potrafię wymienić chociażby jednego, najmniejszego i najbardziej naciąganego powodu, dla którego warto byłoby obejrzeć Diabolik Lovers More, Blood. Nie oglądajcie tego, naprawdę. Szkoda czasu, trzy godziny można spożytkować na coś innego – nawet siedzenie i bezmyślne wpatrywanie się w ścianę da Wam więcej niż seans tego anime.

Easnadh, 16 lutego 2016

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: ZEXCS
Autor: Rejet
Projekt: Satoi, Yuuko Yahiro
Reżyser: Risako Yoshida
Scenariusz: Hiroko Kanasugi

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Diabolik Lovers More, Blood - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl