Anime
Oceny
Ocena recenzenta
4/10postaci: 4/10 | grafika: 5/10 |
fabuła: 3/10 | muzyka: 5/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Kadry
Top 10
Onsen Yousei Hakone-chan
- 温泉幼精ハコネちゃん
Ni to miniprzewodnik po japońskich gorących źródłach, ni to ciepłe okruchy życia o grupce przyjaciół, ni to dobra komedia. Krótko mówiąc: bida z nędzą.
Recenzja / Opis
Co jakiś czas wychodzą anime promujące japońskie regiony albo konkretne miejscowości. Przykład? Proszę bardzo: Koitabi: True Tours Nanto, The Four Seasons, Toyama Kankou Anime Project czy najnowsze z nich – Urawa no Usagi‑chan. Łączy je krótka forma, umiejscowienie w znanej lokalizacji i przemycanie drobnych ciekawostek dotyczących przedstawianych miejsc. Co prawda Onsen Yousei Hakone‑chan nie wpisuje się całkowicie w ten nurt, stanowi bowiem adaptację mangi, można je jednak spokojnie uznać za kolejną wariację na ten temat.
Fabularnie wygląda to tak: Hakone to duch lub też boginka gorących źródeł, która po wielu latach głębokiego snu budzi się we współczesnych czasach. Niestety ta nieco przydługa drzemka mocno ją osłabiła, w związku z czym wygląda ona obecnie jak mała dziewczynka. Do odzyskania straconych mocy potrzebna będzie jej pomoc lokalnej ludności. A że pierwszą spotkaną przez nią osobą jest akurat główny bohater, całkiem zwyczajny chłopak o imieniu Touya, to właśnie on dostąpi zaszczytu towarzyszenia odtąd Hakone w codziennym życiu. Poza tą dwójką poznamy oczywiście znajomych Touyi oraz inne duchy – rywalki głównej bohaterki.
Sama historia nie porywa oryginalnością, a jej realizacja również nie należy do zbyt udanych. Oglądamy różne scenki, które w zamyśle miały być zapewne zabawne, w rzeczywistości zaś są po prostu nijakie. Od czasu do czasu zdarza się udany żart – częstotliwość takowych wynosi mniej więcej jeden na trzy odcinki. Nawet te nie są wyjątkowe i powodują raczej lekki uśmieszek niż spazmy śmiechu. Plus jest taki, że pokazywane tu gagi nie odrzucają szczególnie swą głupotą i ani o milimetr nie zahaczają o niebezpieczne fanserwisowe rejony.
Odkładając więc aspekt komediowy tego tytułu, warto przyjrzeć się, jak wygląda jego aspekt „reklamowy”. Na szczęście pod tym względem jest zdecydowanie lepiej. W rzeczywistości Hakone to znana miejscowość turystyczno‑wypoczynkowa, podejrzewam zatem, że właśnie przez wzgląd na jej popularność zrezygnowano z podawania widzom informacji na temat tego, co oglądają. Poszczególne miejsca zostały oddane dość wiernie, są więc dobrze rozpoznawalne, co wcale nie musiało być takie oczywiste, biorąc pod uwagę raczej niski budżet produkcji takich jak ta. Tutaj krajobrazy potrafią cieszyć oczy. Z jednej strony są uproszczone, z drugiej – zadbano o odpowiedni poziom detali, dzięki czemu wyglądają naprawdę ładnie. W ramach tej serii możemy sobie zrobić pseudowycieczkę krajoznawczą po tym japońskim regionie, co w sumie wyjdzie lepiej niż wgłębianie się w historię czy próba sympatyzowania z bohaterami.
Nie żeby postaci były denerwujące, bo tego się nie da o nich powiedzieć. Jednocześnie trudno znaleźć wśród nich kogoś z ciekawą osobowością czy choćby opartego na interesującym schemacie. Mamy tu kilka lolitek, jedną bogatą pannicę, jedną zazdrosną przyjaciółkę z dzieciństwa, jedno wypełnienie tła oraz standardowego przeciętniaka w roli głównego bohatera. Nie wiem, jakim cudem udało się twórcom tchnąć w nich tak mało życia, ale w konsekwencji dostaliśmy kukły, o których praktycznie nic nie da się napisać.
Jak już wspomniałam, wizualnie seria prezentuje się nie najgorzej. Poziom grafiki podnoszą wszakże głównie tła, bo już animacja czy projekty postaci takie dobre nie są. Zwłaszcza w momentach deformacji bohaterowie wyglądają szkaradnie. Od strony muzycznej na uwagę zasługuje tylko opening – lekki, energiczny i z łatwością wpadający w ucho.
Właściwie co jeszcze można rzec o anime, które niczym szczególnym się nie wyróżnia? Że jest przyjemne? Ano jest. Że szybko się to ogląda? Faktycznie, czas się przy tym nie wlecze. Że jeszcze szybciej anime wylatuje z pamięci? Niestety. Trudno mi orzec, komu to może się spodobać. Dla amatorów słodkich dziewczynek jest tona lepszych pozycji – bohaterki tej serii mają za mało typowych cech moé, zresztą sposób przedstawiania wydarzeń nie pasuje do owej konwencji. Komedii, nawet typowo głupiutkich, także jest mnóstwo i we wszystkich znajdziemy znacznie więcej zabawnych gagów. W tym przypadku natężenie żartobliwych scenek jest zbyt małe, by dla nich oglądać anime. Na początek wydawać by się mogło, że dostaniemy jakiś romans, lecz jeśli już coś jest, to ledwie namiastka takowego. Głównemu bohaterowi podoba się koleżanka, on jej także, ale żadne z tej dwójki nie dąży do zacieśnienia znajomości (mimo iż sam początek mógłby coś takiego wskazywać). Zostają jeszcze amatorzy okruchów życia i to właściwie im będzie najbliżej do polubienia tego tytułu. Warunek jest jeden – nie należy niczego oczekiwać. Wtedy i tylko wtedy sprawdzi się on jako jeden z wielu czasowych wypełniaczy, dobrych do szybkiego wchłonięcia w „leniwe popołudnie”.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Asahi Productions, Production Reed |
Autor: | Daisuke Yui |
Projekt: | Hiroyuki Yanase |
Reżyser: | Hiroyuki Yanase |
Scenariusz: | Korie Tomonaga, Momoko Murakami |
Muzyka: | Tomohisa Ishikawa |
Odnośniki
Tytuł strony | Rodzaj | Języki |
---|---|---|
Onsen Yousei Hakone-chan - wrażenia z pierwszych odcinków | Nieoficjalny | pl |