Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 6/10 grafika: 7/10
fabuła: 6/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,33

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 48
Średnia: 6,46
σ=2,01

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (IKa)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Bishoujo Senshi Sailor Moon Crystal Season III

zrzutka

Kolejna odsłona remake’u kultowej serii magical girls. Zdecydowanie lepsza od poprzedniej.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Usagi wiedzie szczęśliwe życie razem z przyjaciółkami, Mamoru i Chibiusą. Pewnego dnia bohaterowie dowiadują się, że w mieście pojawiły się dziwne stworzenia atakujące uczniów prestiżowej szkoły Mugen. Postanawiają zbadać uczelnię. Poznają dwójkę tajemniczych uczniów – kierowcę rajdowego Harukę Tenou oraz skrzypaczką Michiru Kaiou, którzy wyraźnie nie życzą sobie ich towarzystwa. Chibiusa natomiast zaprzyjaźnia się z Hotaru Tomoe – cichą i samotną córką dyrektora Mugen. Jakie sekrety skrywa mroczna placówka?

Po fatalnej adaptacji dwóch pierwszych sezonów Sailor Moon podchodziłam do trzeciej odsłony remake’u jak pies do jeża. Na szczęście od samego początku widać, że twórcy wzięli sobie chyba do serca tysiące komentarzy rozwścieczonych fanów, wyciągnęli wnioski i poprawili większość rzeczy, za które seria była krytykowana. Nie oznacza to, że trzeci sezon Crystal jest idealny, ale jak na swoje możliwości – udany.

Fabuła została znacznie lepiej rozplanowana niż w poprzednich seriach. Udało się uniknąć dłużyzn, a sama historia mrocznej szkoły zarządzanej przez szalonego naukowca jest przedstawiona w sposób w miarę ciekawy i intrygujący. Dodano również więcej humoru i ostatecznie stworzono znośny klimat. Seria zrobiła też duży postęp w kwestii rozwoju bohaterów. Doczekaliśmy się wątków pozostałych Sailorek, a nie tylko Usagi, która tym razem nie jest już skupiona na sobie i ma więcej empatii. Zyskała na tym zwłaszcza Minako, która w poprzedniej serii traktowana była naprawdę po macoszemu. Dobrze prezentują się również relacje między panną Tsukino a Mamoru. Tym razem twórcy nie próbowali na siłę udramatyzować ich wątku i rzucać im kłód pod nogi. Pomysł, żeby on był zazdrosny o Harukę, a ona o Michiru, sprawdził się znacznie lepiej niż zazdrość o pięcioletnią Chibiusę z poprzedniego sezonu. Sporo czasu ekranowego dostają też Outer Senshi. Czarodziejki z Urana, Neptuna i Plutona są ciekawymi i intrygującymi bohaterkami, a ich rozwój i relację z Inner Senshi pokazano w miarę dobrze. Najlepiej z całej gromadki wypadła tajemnicza Sailor Saturn – poświęcony jej wątek zawiera rozwiązanie znane z mangi i moim zdaniem bardziej udane od wersji, która pojawiła się w serii Sailor Moon S.

Niestety znacznie gorzej prezentują się czarne charaktery. Jedyną oryginalną postacią jest profesor Tomoe – wspomniany szalony naukowiec, który pod pretekstem leczenia własnej córki zrobił z niej królika doświadczalnego, aby zaspokoić swoje chore ambicje. Cała reszta antagonistów po raz kolejny nic sobą nie reprezentuje i nie ma żadnych interesujących cech. Po prostu zostali wpisani w scenariusz jako „źli, którzy chcą przejąć władze nad światem” i na tym ich rola się kończy.

Jest jeszcze inny problem, którego nie rozwiązano – dialogi. Nadal bije od nich sztuczność i niesamowity patos. Ponieważ wszystkie najważniejsze informacje są przedstawione w taki sposób, fabuła (zwłaszcza pod koniec serii) robi się zagmatwana i zupełnie niezrozumiała. Outer Senshi przez pół sezonu mówią o przeznaczeniu Sailor Saturn, którego w żaden sposób nie da się zmienić… A ostatecznie to wszystko, co było tyle razy powtarzane, nie zgadza się z rolą, jaką finalnie odegrała. Kiedy już się wydaje, że wiemy, kto okazał się prawdziwym bohaterem tej serii, twórcy nachalnie i zupełnie niepotrzebnie wpychają do finału Usagi i przypisują jej wszystkie zasługi tylko dlatego, że to główna bohaterka, więc to ona musi ocalić świat. Wiem, że tutaj winę ponosi sama Naoko Takeuchi, bo tak rozpisała ten finał w mandze, ale scenarzyści mogli pozwolić sobie na niewielkie zmiany. Można też wyłapać dużo elementów, które mogą być niezrozumiałe nawet dla ludzi obeznanych z tym cyklem, jak choćby odrodzenie Sailor Pluto. Skoro zginęła w XXX wieku, to czemu odrodziła się w wieku XX? Albo wątek Talizmanów. Przez całą serię mówi się, że Outer Senshi strzegą ich od niepamiętnych czasów, tymczasem Sailor Neptun ot tak porzuca swoje lusterko i oddaje je Chibi­‑Moon. Kwestią niewyjaśnioną pozostaje też płeć Haruki. W anime z 1994 roku była dziewczyną, którą wszyscy brali za chłopaka. Tutaj natomiast możemy odnieść wrażenie, że Haruka (podobnie jak Gwiezdne Czarodziejki z serii Sailor Stars) to osoba zmiennopłciowa, która w cywilu jest mężczyzną, a po przemianie kobietą. Jednak nie zostaje to ostatecznie potwierdzone.

Pod względem graficznym seria zrobiła ogromne postępy. Co prawda projekty głównych postaci są mniej ładne od tych z poprzedniej serii Crystal, ale nadrabiają to wykonaniem. Choć proporcje nadal kuleją, nie ma już aż tak rażących błędów anatomicznych. Bohaterki ciągle mają za długie nogi i za cienkie ręce, ale przynajmniej rozstaw oczu nie zmienia się w każdym ujęciu, a twarze zachowują jeden kształt. Bardzo ładnie prezentują się też projekty postaci Outer Senshi, a szczególnie Sailor Saturn. Sposób rysowania kotów również się poprawił, ale nadal wyglądają nieco nienaturalnie. Duży plus należy się za to, że zrezygnowano z transformacji 3D. Teraz wszystkie przemiany są rysunkowe i wzorowane na tych z serii Sailor Moon S. Trzeba przyznać, że pomimo kulejącej anatomii i nienaturalnych ruchów te sekwencje prezentują się naprawdę ślicznie. Bardzo ładnie wyglądają też rekwizyty i tła. Niestety jest jeszcze kilka elementów, za które muszę postawić duże minusy. Przede wszystkim sposób rysowania czarnych charakterów i ich mimika. W momentach, kiedy wrogowie powinni wyglądać groźnie, prezentują się po prostu komicznie i wywołują najwyżej śmiech – zwłaszcza jeśli chodzi o dziwaczne miny profesora Tomoe. A już szczytem komizmu jest scena, gdy Mistress 9 walczy z Hotaru, a jej tęczówki latają w niekontrolowany sposób na różne strony, jakby miała zeza. Pharao 90 przypomina niezgrabną fioletową plamę, ale przynajmniej nie kłuje w oczy jaskrawymi kolorami tak jak Metalia. Daimony nie wyglądają na groźne i przerażające, głównie z powodu groteskowo długich kłów, wielkich języków i jaskrawoczerwonych oczu. Nie wspominając o Kaolinite, która po przemianie w potwora ma postać wielkiego purpurowego mięśniaka w peruce poruszającego się na obcasach… To już lepszy był Fantom Śmierci przypominający głowę ufoludka z przedniej serii. Ponadto w scenach, kiedy bohaterowie się pochylają, ciągle wyglądają tak, jakby nie mieli oczu, tylko plamy na twarzy.

Nie da się ukryć, że muzyka raczej nie dorównuje utworom z poprzedniej adaptacji z 1994 roku, zwłaszcza jeśli chodzi o melodie przy transformacjach Outer Senshi. Ale mimo wszystko można tu wyłapać parę naprawdę przyjemnych utworów jak np. grane przez Michiru na skrzypcach Umi no Serenade czy kilka innych tajemniczych melodii ze ścieżki dźwiękowej. Opening muzycznie jest średni, prócz tego widać w nim sceny niemal żywcem przeniesione z czołówek innych anime, Higurashi no Naku Koro ni i Shoujo Kakumei Utena, co w sumie wyszło na dobre. Kiepskim pomysłem było natomiast puszczenie tej piosenki podczas finałowej walki, do której niezbyt pasowała. Pierwszy ending, Eternal Eternity, śpiewany przez seiyuu Sailor Uranus i Neptune, jest przyjemny dla uszu i bardzo ładnie narysowany. Niestety cały czas odnoszę wrażenie, że ta piosenka to plagiat popularnego utworu Kizuna z muzycznego anime Mermaid Melody Pichi Pichi Pitch. Trzeci ending, z Mamoru śpiewającym o Usagi, również jest całkiem ładny zarówno muzycznie, jak i wizualnie. Natomiast drugi ending to totalne nieporozumienie. Cukierkowa pioseneczka okraszona różową grafiką i koszmarną animacją z Chibiusą pasuje do mrocznego klimatu serii jak kwiatek do kożucha. Aktorów dobrze dobrano do wszystkich postaci oprócz Haruki. Mocno zgrzyta mi jej głos, który jest zdecydowanie zbyt męski i nie pasuje do kobiecej wersji czarodziejki.

Trzeci sezon Sailor Moon Crystal jest nieporównywalnie lepszy od poprzednich dwóch serii. Co prawda daleko mu do adaptacji z lat 90., ale na swój sposób jest to całkiem przyjemna i udana seria magical girls. Warto polecić ją fanom gatunku i oryginalnej franczyzy, a także tym, którzy kochają mahou shoujo, a nie przepadają za wypełniaczami. Zachęcam też do oglądania tego anime bez znajomości poprzednich dwóch sezonów Crystal, bo naprawdę ten serial ma do zaoferowania więcej od poprzedniczek, które mogą tylko do niego zniechęcić.

Donia, 8 stycznia 2022

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Toei Animation
Autor: Naoko Takeuchi
Projekt: Akira Takahashi
Reżyser: Chiaki Kon
Scenariusz: Yuuji Kobayashi
Muzyka: Yasuharu Takanashi

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Sailor Moon Crystal 3 - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl