Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 4/10 grafika: 7/10
fabuła: 4/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 23 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,26

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 933
Średnia: 6,86
σ=1,94

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Zegarmistrz)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Dragon Ball GT

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 1996
Czas trwania: 64×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Dragon Ball Grand Tour
  • ドラゴンボールGT
Tytuły powiązane:
Widownia: Shounen; Inne: Supermoce
zrzutka

Ostatnia z serii Dragon Ball, czyli trochę rozczarowujący podwieczorek.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Pewnego pięknego dnia na planecie Ziemia dochodzi do strasznego i nieprzewidzianego nieszczęścia, gdy podstarzały już recydywista Pilaf kradnie smocze kule i chyba po raz pierwszy w swojej karierze: wypowiada życzenie. Nie wie jednak, że komplet artefaktów, w którego posiadanie wszedł, ma poważny feler w stosunku do innych podobnych obiektów. Z powodu jego głupoty zagrożone jest istnienie Ziemi. Jeśli nikt nie odnajdzie kul, które rozproszyły się wśród gwiazd, planeta zostanie zniszczona. Na ich poszukiwanie rusza więc odmłodzony szczęśliwym trafem Goku, do pomocy mając swoją wnuczkę (obecnie biologicznie starszą od siebie) Pam i Trunksa, syna Vegety. Wyprawa zmusi bohaterów do odwiedzenia wielu odległych planet i spuszczenia łomotu ich mieszkańcom, a na tym ich przygody bynajmniej się nie skończą.

Dragon Ball GT jest serią dość starą. Decyzja o jej produkcji została podjęta przez Fuji TV na podstawie popularności wcześniejszej serii Dragon Ball Z w 1996 roku, emisja serialu w Japonii zakończyła się natomiast rok później. Jak łatwo policzyć, tytuł ten ma już prawie 15 lat. W odróżnieniu od poprzedniczki, fabuła nie została oparta na oryginalnej mandze Akiry Toriyamy, a stanowi w zasadzie autorską wizję filmowców. Widać to zresztą w wielu miejscach, choćby w sposobie prowadzenia narracji.

Seria GT jest prawie pięć razy krótsza od Z i niemal trzy razy od oryginalnego Dragon Ball. Mieści w sobie praktycznie równie dużo wydarzeń, co dwie poprzednie, jednak akcja jest znacznie bardziej zwięzła, w szczególności w porównaniu do „Zetki”. O ile poprzedniczka obfitowała w epickie pojedynki toczące się bez przerwy przez wiele odcinków, tak walki w GT są stosunkowo krótkie i często rozgrywają się na zasadzie „rachu ciachu i do piachu”. Fabuła posuwa się do przodu znacznie szybciej, a przeoczenie kilku sekund emisji może zepsuć zabawę. Jest to też produkcja znacznie bardziej „bajkowa” od poprzedniczki, a stylem bliżej jej do pierwszej serii. Mniej tu patosu i dramatycznych walk, więcej jest natomiast humoru i atmosfery zabawy.

Uczciwie mówiąc, nie jestem pewien, czy ta zmiana wyszła na dobre. Z jednej strony jest to powrót do korzeni. Z drugiej: jeśli mam być szczery, to ja akurat tę kreskówkę oglądałem właśnie dla lania się po ryjach, skala pojedynków w serii była bowiem jedyna w swoim rodzaju. W końcu powiedzcie mi: w ilu innych seriach w trakcie walk giną całe planety? Co zaś się tyczy poczucia humoru, to w Dragon Ball żarty niestety należały raczej do tych krępujących, niezbyt wysokich lotów.

Ewolucje przeszły też postacie. Większość bohaterów się znacząco postarzała, niektórzy z nich zostali zepchnięci na margines lub też niemal w cień zapomnienia. Znaczna część serii skupia się na trójce Goku – Pam – Trunks, ale trochę miejsca poświęcono też innym bohaterom – szczególnie istotną rolę odgrywają Vegeta i Piccolo (w polskiej wersji Szatan Serduszko), chociaż w porównaniu z wymienionym już trio mają dla siebie bardzo mało czasu antenowego. Mówiąc szczerze, drużyna nie przypadła mi do gustu. Odmłodzony Goku jest niestety dość irytujący, choć teoretycznie powinien być zabawny. Pam także nie okazuje się zbyt charyzmatyczną postacią, swoją obecnością nie wnosząc wiele do fabuły. Zamiast tego głównie gra na nerwach widzowi i w zasadzie trudno uzasadnić jej obecność. Wyraźnie ktoś uznał, że w drużynie brakuje postaci kobiecych. Trunks to klasyk jeszcze z „Zetki” oraz jedna z tych postaci, które miały wielkiego pecha. Pojawił się na krótko w sadze Komórczaka, gdzie zaprezentował się jako jeden z fajniejszych bohaterów. Potem widzowie musieli długo, długo czekać, aż dorośnie, a gdy dorósł okazało się, że nie było warto, gdyż stał się postacią bez charakteru. Dość wyraźnie zmarnowano jego potencjał.

Ogólnie rzecz biorąc, mam poważne zastrzeżenia co do konstrukcji serii. O ile bowiem fabuła w „Zetce” była nadmiernie rozwleczona, co skutkowało takimi efektami, jak planeta Namek eksplodująca przez całe lata, fabuła w GT jest z kolei nadmiernie skrótowa. Pomijając wątek poszukiwania Smoczych Kul, tak naprawdę średnio atrakcyjny, a przy tym najdłuższy, wszystkie pozostałe, dużo moim zdaniem ciekawsze, poprowadzone są po łebkach. Tak więc pojawia się wątek Baby’ego i jego rasy zniszczonej przez Saiyan, sam w sobie dość ciekawy, podobnie jak interesujący pomysł skutków nadużycia Smoczych Kul przez bohaterów. Jednak obydwa otrzymują bardzo niewiele odcinków, przez co w zasadzie zmieniają się w dość głupkowate i co gorsza niezbyt emocjonujące lanie po ryjach. O ile w poprzedniej serii jeszcze miało to jakiś sens, postacie ginęły, a walki miały po kilka zwrotów akcji, tak tutaj w zasadzie streszczają się do kilkukrotnego dania sobie po mordzie.

Tak naprawdę niewiele pomaga nawet poprawiona szata graficzna. Osobiście uważam, że seria GT może się pochwalić najładniejszą i najbardziej dopracowaną kreską z całej trylogii. Rysunek w oryginalnym Dragon Ball był dość prosty i co tu kryć, prymitywny, a „Zetka” nawet w czasach, gdy leciała na RTL7, trąciła już nieco myszką. Natomiast GT w tamtych czasach wyglądało całkiem nieźle dzięki nasyconym kolorom i dość starannej, szczegółowej kresce, nieco wprawdzie bajkowej i odcinającej się stylem rysunku od typowego anime, a przy tym odrobinę (zwłaszcza w porównaniu z innymi tytułami z epoki) schematycznej. Mimo to uważam, że po dzień dzisiejszy nie przynosi ona wstydu serii. Przeciwnie, mimo że widać już po niej wiek, cały czas można powiedzieć, że jest staranna i zwyczajnie dobra.

Trochę gorzej jest natomiast z oprawą dźwiękową. Zasadniczo punkt ten należy rozbić na dwie części i osobno omówić wydanie polskie i japońskie. Temu drugiemu niewiele można zarzucić. Wprawdzie osobom wychowanym na RTL­‑owskiej wersji prawdopodobnie będzie trudno się do niego przyzwyczaić, jednak nie da się ukryć, że głosy są dobrze dobrane, a postacie mają swój charakter. Do moich faworytów zaliczają się w szczególności Goku, Vegeta i oczywiście Piccolo.

Jeśli chodzi o wersję znaną z emisji w Polsce, to jest dużo gorzej, jednak powiedzmy sobie szczerze: czego spodziewać się po tłumaczeniu nie bezpośrednio z oryginału, ale z wersji francuskiej? Głosy są znacznie gorzej podstawione, nad wszystkim buczy lektor, ale to, powiedzmy sobie szczerze, grzechy drobne. Większy problem stanowi ogólna bylejakość przekładu. To jest zwyczajnie słabe. Raz, że gdzieś w tle przepada spora część dialogów (co jest typową przypadłością polskiej telewizji), dwa, że kilka razy rozjechała się nomenklatura i rzeczy, które raz miały jedną nazwę, zaraz potem uzyskiwały nową. Takie kroki nie są niczym dobrym i tylko dezorientują widza. Tym bardziej że gdzieś w jednej trzeciej serialu nagle ścieżka dźwiękowa zmieniała się z francuskiej na japońską. Owszem, oryginalny dubbing jest marzeniem każdego fanboja… Jednak po miesiącach przyzwyczajania się do jednej wersji można przeżyć szok, słysząc nagle zupełnie inną.

Jeśli natomiast chodzi o muzykę, to GT posiada chyba najlepszą ścieżkę dźwiękową z całego cyklu. Zwłaszcza jeśli oglądamy go w wersji polskiej. Tym razem zachowano bowiem niezmienione piosenki, które – zwłaszcza w porównaniu z idiotyczną, hipnotyzującą, francuską czołówką „Zetki” – brzmią bardzo dobrze. Uciekając się do truizmów powtarzanych w każdej recenzji: muzyka trzyma klimat, dobrze oddaje atmosferę poszczególnych scen. Na mnie jednak najlepsze wrażenie wywarła chyba muzyka z czołówek i końcówek serialu. Zaryzykuję stwierdzenie, że opening serii GT jest najlepszym ze wszystkich, jakie nakręcono dla tej kreskówki.

Mimo to muszę powiedzieć, że po obejrzeniu Dragon Ball GT czuję się rozczarowany. Nastawiłem się na kawał emocjonującej rozwałki i naprawdę epickie pojedynki. Mimo całej swej rozwlekłości, Dragon Ball Z mi takich dostarczało, natomiast GT zarówno walki, jak i fabułę potraktowało bardzo, ale to bardzo skrótowo. W efekcie oglądanie tej serii przypomina wręcz czytanie streszczenia: chwila gadania, dwa ciosy i zgon. Owszem, ja rozumiem, że drużyna jest zbieraniną superprzepaków, a w trakcie swych przygód ewoluuje jeszcze na kolejne stopnie saiyanów, jednak aby anime dobrze się oglądało, wymagany jest jakiś dramatyzm. W tym przypadku takiego nie mamy, a wrogowie najczęściej schodzą z tego świata po jednej­‑dwóch kamehameha… Owszem, pojawia się kilka ciekawych wątków, jednak bohaterowie przechodzą przez nie jak burza, w zasadzie bez namysłu i problemu tłukąc kolejnych przeciwników po ryjach. Mimo dużej liczby odcinków nie starcza czasu ani na rozwinięcie postaci, ani na stworzenie jakiejkolwiek sensowniejszej fabuły. W efekcie chyba każdy fan, którego wcześniej zafascynowały przygody Goku, musi poczuć się zawiedziony.

Zegarmistrz, 9 października 2011

Recenzje alternatywne

  • Yuby - 7 kwietnia 2004
    Ocena: 5/10

    Trzecia i ostatnia część telewizyjnej serii. Tym razem większość akcji dzieje się poza Ziemią, gdzie zmieniony w dziecko Son Goku szuka specjalnych Smoczych Kul. więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Toei Animation
Autor: Akira Toriyama
Projekt: Katsuyoshi Nakatsuru
Reżyser: Osamu Kasai
Scenariusz: Aya Matsui
Muzyka: Akihito Tokunaga

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Dragon Ball: fanfiki na Czytelni Tanuki Nieoficjalny pl
Nowa Gildia Nieoficjalny pl
Podyskutuj o Dragon Ball na forum Kotatsu Nieoficjalny pl