Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 5/10 grafika: 6/10
fabuła: 4/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 80
Średnia: 6,33
σ=2,22

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Boruto -Naruto Next Generation-

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2017
Czas trwania: 293×24 min
Tytuły alternatywne:
  • BORUTO-ボルト- NARUTO NEXT GENERATIONS
Gatunki: Przygodowe
Widownia: Shounen; Postaci: Samuraje/ninja; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Supermoce
zrzutka

Ile sensu ma zawód ninja w czasie pokoju? Wystarczająco wiele, by zrobić z tego anime.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Nie wszystkie anime można recenzować tylko po zakończeniu emisji. W przypadku niektórych tytułów, rozciągniętych na niewiadomo ile odcinków, już po kilkudziesięciu można wyrobić sobie zdanie. Tym bardziej że jeśli nic naprawdę ciekawego nie wydarzyło się w fabule na przestrzeni ponad czterdziestu odcinków, bo tyle ich w przypadku Boruto obejrzałem, to albo nie ma sensu robić sobie więcej nadziei, albo zwyczajnie anime jest źle przemyślane i tym bardziej nie ma sensu się nadwyrężać. To stwierdzając, wysiadam, nawet nie żałując.

Obejrzałem ostatnio pierwszy ending Naruto i uświadomiłem sobie, jakie to było świeże, jakie pomysłowe, jakie wizjonerskie mimo osadzenia w oklepanym do granic możliwości schemacie adaptacji komiksu z „Shounen Jumpa”. Wśród miłośników Naruto chyba nigdy nie było wątpliwości, że pierwsze dwa epizody, czyli ten z Zabuzą i późniejszy egzamin na chuunina to najlepsze, co kiedykolwiek się przytrafiło zarówno pierwowzorowi, jak i telewizyjnej wersji tej historii. Nie mogę nazwać siebie wielkim fanem Naruto, nigdy nim nie byłem, chociaż manga swego czasu mnie wciągnęła, ale pierwszej serii telewizyjnej nigdy nie obejrzałem do końca, z kolei Shippuudena podjąłem bardziej z ciekawości, niż z rzeczywistej chęci poznania dalszych losów bohaterów. A Boruto? Zachętą okazała się warstwa wizualna i dowiedzenie się, co tam słychać u dorosłych Naruto, Hinaty, Sakury i całej reszty ferajny. Z początku było mi trudno sobie uświadomić, co jest nie tak z nowym pokoleniem bohaterów. A później przypomniałem sobie, że Naruto jako genin już w drugim tomie mangi spojrzał śmierci w oczy, gdy wyruszył na pierwszą misję pod opieką Kakashiego, a później przeżył konfrontację z Orochimaru. I to było pierwsze kilka tomów. Fakt faktem, Naruto dorastał w niespokojnych czasach, kiedy ninja nieustannie toczyli ze sobą boje. W chwili, gdy poznajemy Boruto, nad wioską Konoha nie wisi już większe zagrożenie, co najwyżej odczuwane są reperkusje przeszłości, gdy ktoś po latach postanawia dokonać zemsty lub jest niemiły w inny sposób. Ale w tym nie widać większego planu – Boruto rozwiązuje problemy swoje i swoich przyjaciół, co jest średnio interesujące. Po pierwszych kilkudziesięciu odcinkach trudno zauważyć, by historia poruszała się w jakimś określonym kierunku, a poszczególne epizody stanowią raczej zamknięte wątki, a nie część poukładanej całości. Nowa generacja w pewien sposób próbuje nawiązać do przeszłości i tu również bohaterowie wyruszają do Kraju Mgieł, ale w jaki sposób – w ramach szkolnej wycieczki. Znak czasów. Przy rozważaniach znanych już, ale dorosłych bohaterów pada nawet jasne stwierdzenie, że ich dzieci nie będą w stanie sprostać wyzwaniom kolejnego konfliktu, jeśli ten wybuchnie. Ja dopowiem, że nie są w stanie sprostać wymogom interesującej fabuły.

Ale kogo obchodzi dzieciarnia, kiedy z pewnością wszystkich najbardziej interesuje, kto się z kim zszedł i doczekał potomstwa. Pod względem długości Naruto nie ustępowało telenowelom, więc w końcu musiało dojść do przypieczętowania pewnych od lat oczywistych relacji. Kto widział film Naruto: The Last, dla tego pewnie nie będzie zaskoczeniem coś, co dla mnie jest niezwykle satysfakcjonującym zwieńczeniem starań mojej ulubionej bohaterki. Piszę mianowicie o ślubie Naruto z Hinatą, który poskutkował przyjściem na świat tytułowego bohatera omawianej serii i jego siostry Himawari. Masashi Kishimoto nie wykazał się szczególną finezją, projektując te postaci, bowiem Boruto wygląda jak wykapany ojciec za młodu, z kolei Himawari to mała Hinata z charakterystycznym „lisim wąsem” na policzkach. Trochę dziwię się, dlaczego potomkowie Naruto odziedziczyli po nim tę cechę wyglądu, skoro w jasny sposób wynikała ona ze ścisłego związku z lisim demonem. Niemniej córuchna to jeszcze dziecko, trudno w jej przypadku mówić o jakimkolwiek charakterze, zwłaszcza że stanowi tło, często komediowe. Boruto zaś jest roztropniejszy od ojca w jego wieku, chociaż smykałka graficiarza pozostała. Przede wszystkim nie ma problemów z nauką, mimo iż woli się obijać, niż przyswajać wiedzę, a rozrabiaka z niego nie lada. Wśród rówieśników odnajduje się bez kłopotu, stanowi wręcz duszę towarzystwa, podczas gdy jego ojciec od początku życia był odtrącony i musiał walczyć o akceptację, z czego też wynikały wszystkie psoty. Dlatego nie zgadzam się z powszechnym twierdzeniem, że Boruto jest zupełnie taki sam, jak Naruto za młodu. Podstawą wybryków tytułowego bohatera jest czasochłonna praca ojca, przez którą podupadła rodzicielska więź. Chłopak zwyczajnie szuka uwagi, podczas gdy osierocony Naruto takiego luksusu nie miał. Na pierwszy rzut oka widać, że Boruto wychowywał się dość beztrosko i zmiana sytuacji w domu jest dla niego sporym przeżyciem.

Owa zmiana sytuacji wynika z faktu, że tatuś postanowił realizować się zawodowo i zarazem spełnić nie tyle marzenie, co deklarację z samego początku historii, czyli w końcu został hokage. Jako nowy wódz wioski tonie w morzu papierków, które powinni za niego wypełniać urzędnicy. Niemniej widać, że Naruto bardzo się zmienił i wydoroślał, czego nawet należałoby oczekiwać po człowieku na posadzie. To zupełnie inna postać, niż do tego przywykliśmy – jest rozważny, stonowany, nadal nieco nierozgarnięty, ale przede wszystkim ruszający głową częściej niż mięśniami. Oddany wódz. I właśnie o to Boruto ma pretensje do ojca, że pracoholik, że Himawari praktycznie go nie widuje, że wszyscy widzą Naruto jako wspaniałego, oddanego i zasłużonego przywódcę, a Boruto tego nie dostrzega, nie interesuje go przeszłość, on chciałby mieć ojca bliżej domu.

To jednak jeszcze nic w porównaniu do tego, jakim dupkiem pozostał Sasuke. Jego córka, Sarada, nie widziała ojca tyle czasu, że zaczyna wątpić, czy Sakura jest rzeczywiście jej matką – w końcu co ma sądzić, jeśli rodzice nie mieszkają razem? A tymczasem Sasuke szlaja się po świecie, pracując na odkupienie grzechów, których nikt mu już nie wypomina. Taka patologia rodzinna, a jednocześnie chyba najbardziej interesujący wątek w serii, acz nie ukrywam, że obyczajowe problemy bohaterów trafiają do mnie bardziej niż ich poczynania na drodze ninja.

Ta jest właściwie średnio interesująca. Trudno oprzeć się wrażeniu, że młodzi shinobi są troszkę za silni, a jeszcze nawet nie ukończyli akademii. Biją się więc z chuuninami, a nawet z joninami, odnosząc przy tym sukcesy. Nawet jeśli ci się czasem ograniczają (a nie zawsze), to adeptom wojaczka przychodzi zbyt łatwo. Co gorsza, przez pierwsze kilkadziesiąt odcinków motyw przewodni serii jest mglisty, a może nawet w ogóle się nie pojawia. Poszczególne epizody skupiają się na najważniejszych postaciach i pobocznych historiach popychających fabułę do przodu, chociaż w rzeczywistości stanowią tylko wymówkę dla ukazania problemów Boruto czy Sarady. A że na końcu zawsze czeka happy end, trudno w takim układzie o wykrzesanie z widza emocji. Bardziej interesujące okazują się obyczajowe przerywniki, a nawet całe odcinki poświęcone starszym bohaterom, lecz jest ich zbyt mało, by stanowiły motor napędowy serii.

Wizualnie Boruto nie odbiega od poziomu typowego dla adaptacji długich shounenów, czyli większość ujęć jest przeciętna i robiona niewielkim nakładem pracy, by zmieścić się w ciasnym grafiku, zaś kluczowe sceny oddano do realizacji znanym animatorom, dzięki czemu mordobicia potrafią być naprawdę efektowne. Ale poza nimi anime nie wybija się ponad przeciętny poziom. Zdarzają się ujęcia zwyczajnie niedorobione, co jest zrozumiałe, nic nadzwyczajnego. Średniak.

Naruto było kiedyś chwalone za ścieżkę muzyczną i uważam, że wcale nie na wyrost. Oprawa dźwiękowa Boruto nawiązuje do już znanej stylistyki łączącej klasyczne instrumenty, tradycyjne japońskie brzmienia i gitarowe riffy. Niektóre kompozycje wprost odwołują się do najbardziej znanych melodii, zwłaszcza tych towarzyszących okładaniu się po gębach.

Mam poważne wątpliwości co do tego, czy Boruto sprosta oczekiwaniom fanów przygód wojowniczego dresiarza. Jeśli spodziewają się fabuły przynajmniej na miarę protoplasty, wtedy jestem zdania, że zdecydowanie nie. Jednocześnie wątpię, czy w obecnej formie przygody syna Naruto mogą zainteresować zupełnie nowych odbiorców, do których granie na nostalgii już nie trafia.

Slova, 3 lutego 2018

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio Pierrot
Autor: Masashi Kishimoto, Mikio Ikemoto
Projekt: Hirofumi Suzuki, Tetsuya Nishio
Reżyser: Hiroyuki Yamashita, Noriyuki Abe
Scenariusz: Ukyou Kodachi
Muzyka: -yaiba-, Yasuharu Takanashi