Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 4/10 grafika: 7/10
fabuła: 3/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,50

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 10
Średnia: 6,5
σ=2,38

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Senki Zesshou Symphogear AXZ

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2017
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 戦姫絶唱シンフォギアAXZ
Postaci: Idolki, Magical girls/boys; Miejsce: Japonia; Czas: Przyszłość; Inne: Supermoce
zrzutka

Jak zepsuć przeciętną serię, czyli czwarty i najgorszy dotychczas klon Senki Zesshou Symphogear.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Kiedy zobaczyłem zapowiedź czwartej serii Senki Zesshou Symphogear, nie odczułem zbytniego entuzjazmu. Sięgnąłem po nią z czystej ciekawości, by sprawdzić, jaka fabularna bzdura będzie pretekstem do ukazania kształtnych wojowniczek w obcisłych kostiumach, walczących ze złym wrogiem, który próbuje zniszczyć świat. Na nic innego przecież nie było szans.

Trudno pisać o fabule w serii, w której jest ona traktowana jako dodatek. Jednocześnie trzy poprzednie sezony nauczyły mnie, że jej przebieg i wykorzystane schematy okażą się dokładnie takie same, a jedynymi różnicami będą rozmiary biustów i piosenki śpiewane przez wojowniczki. No dobra, po kolei. Nasze słodkie Symphogear podczas jednej z misji natykają się na trójkę pań przedstawiających się jako iluminaci bawarscy. Posługują się one, a jakże, alchemią. Ich moc początkowo opiera się na zamienianiu ludzi w energię, a także przywoływaniu ogromnego węża, który w założeniu miał być nieśmiertelny. Szybko się jednak okazuje, że nie ma takiej nieśmiertelności, której Hibiki nie rozwaliłaby w drobny mak pięścią. W tle czai się ich szef, niejaki Adam Weishaupt, dysponujący mocą przewyższającą siłą wybuch bomby termojądrowej. Cała piątka (tak piątka, gdyż do Adama przyklejona jest Tiki, zakochana w nim lalka, obdarzona własną wolą), planuje zniszczyć świat w tajemniczy sposób związany z przywołaniem tajemniczej ponadboskiej mocy. Chyba nie muszę tłumaczyć, że sytuacja Hibiki i całej drużyny wojowniczek Symphogear nie wygląda dobrze. Maria, Kirika i Shirabe nie mogą używać mocy, gdyż Elfnein ciągle nie opracowała formuły Linkera. Na domiar złego wróg znajduje sposób na dezaktywację modułu Ignite, co mocno zmniejsza potencjał bojowy bohaterek. Już widzicie, do czego to wszystko zmierza?

Dobra, nie oszukujmy się – nikt nie ogląda Senki Zesshou Symphogear dla fabuły. Powyższy zarys w zasadzie wystarczy, by było wiadomo, jak wszystko się potoczy i zakończy. Skupmy się więc na tym, co dla tego tytułu najważniejsze – czyli na walkach i muzyce. Pod tym względem wszystko zaczyna się standardowo – dziewczęta śpiewają, ich ciała opinają ciasne kostiumy, a stopklatki z nazwami ataków pojawiają się równie często jak i poprzednio. Niestety, po jakimś czasie można zauważyć, że ruchy stały się mniej płynne, a samej animacji i dynamiki jakby ubyło. Ataki są rzecz jasna jeszcze bardziej wymyślne niż to, co już widzieliśmy. Jeśli chodzi o sam wygląd i przebieg walk, nic się nie zmieniło, ani na plus, ani na minus – Hibiki wraz z ekipą najpierw muszą wytłuc całe zastępy Noise, a dopiero na sam koniec dochodzi do starcia z prawdziwym przeciwnikiem. Niby powtórka z rozrywki, którą należałoby ocenić negatywnie, ale w porównaniu z drugim elementem składowym scen walki taki brak zmian to ogromny plus. Dlaczego? Ze względu na fatalną oprawę muzyczną. Do uszu widza dociera coś, czego nie można nazwać muzyką. Jasne, piosenki śpiewane tutaj przez seiyuu nigdy nie należały do utworów wybitnych czy nawet przyzwoitych, ale były rytmiczne i urozmaicały animację. Tym razem jest zupełnie inaczej – panienki po prostu wyją. Wokal kaleczy słuch, a większość utworów jest nierytmiczna i nieskładna. Miałem po prostu ochotę wyciszyć dźwięk i oglądać odcinki wyłącznie z napisami. Tym sposobem seria straciła jedną ze swoich nielicznych zalet.

Fabuła i walki zdecydowanie zawodzą, za to na niewielki plus policzyć można bohaterów. Rzecz jasna, nie nastąpiły w nich żadne zmiany względem poprzedniej serii, co uznać można za zaletę. Mimo mnogości pacyfistycznych monologów Hibiki potrafi też trzeźwo myśleć w trakcie walki. Zamiast czekać na to, aż przeciwnik przygotuje swój atak lub rozpaczać z powodu zapowiedzianej przez niego nieuchronnej porażki, Hibiki robi to, w czym jest najlepsza – uderza z całej siły, zazwyczaj skutecznie. Reszta drużyny Symphogear również niczym nowym nie zaskakuje. Niestety po raz kolejny oznacza to, że Yukine wpada w rozpacz po nieszczęśliwym wydarzeniu i mozolnie podnosi się po kolejnej traumie. Antagoniści są jeszcze bardziej schematyczni od protagonistów. Trzy Illuminatki mają tragiczną przeszłość i w związku z tym chcą zdobyć moc umożliwiającą naprawę świata, nie zważając na ofiary w ludziach. Jednak nieco inną wizję użycia tej mocy ma ich dowódca, Adam Weishaupt, który jest jeszcze bardziej od nich bezlitosny w swoich działaniach. Jak widać, ten układ jest identyczny jak w poprzednich seriach, co od razu umożliwia przewidywanie, jak będą wyglądały interakcje przeciwniczek z wojowniczkami Symphogear i jak zakończy się cały wątek.

O oprawie technicznej sporo już napisałem przy okazji wyglądu walk, ale przyjrzyjmy się tej kwestii bardziej szczegółowo. Postaci rysowane są dobrze, twarzom i sylwetkom nie brakuje zróżnicowania. Nie zauważyłem też nadmiernych deformacji przy ich przechodzeniu na drugi plan. Można odnieść wrażenie, że tła są bogate ze względu na liczbę wykorzystanych lokalizacji, ale po bliższym przyjrzeniu się widać, że ich szczegółowość można nazwać co najwyżej średnią. Braki maskuje częste wykorzystywanie scen nocnych, odciągających uwagę od niedostatku detali światłem skupiającym się na działaniach bohaterów. Sama animacja ruchu i walk też nie wypada źle, chociaż nieco gorzej niż poprzednio, ale mimo spadku jakości pozostawia pozytywne wrażenia. Warto zauważyć, że jakość oprawy wizualnej trzyma mniej więcej równy poziom przez całą serię, co w poprzednich odsłonach (zwłaszcza Senki Zesshou Symphogear G) nie było takie oczywiste. Dzięki temu odbiór anime jest znacznie bardziej pozytywny.

Poza indywidualnymi piosenkami bohaterek ścieżka dźwiękowa nie wypada aż tak tragicznie. O dziwo, zarówno czołówka (wykonywana przez Nanę Mizuki, czyli seiyuu Tsubasy Kazanari), jak i ending (śpiewany przez Ayahi Takagaki, grającą Chris Yukine) mają znacznie lepszy jakościowo wokal, umożliwiający wysłuchanie ich w całości. Podkład dźwiękowy akcji stanowią głównie piosenki śpiewane podczas walk, a o ich jakości już dostatecznie dużo napisałem. Ta jego niewielka część mająca za zadanie tworzyć nastrój poza polem walki całkiem przyzwoicie wywiązuje się ze swojego zadania.

Senki Zesshou Symphogear AXZ nie oferuje widzom nic nowego. Już sam tytuł odzwierciedla brak pomysłu na serię, która nic nie poprawia, a w kilku aspektach jest gorsza od poprzednich. Czy polecam ją obejrzeć? Zdecydowanie nie, zwłaszcza że strona muzyczna powoduje ból uszu. Chyba nie sięgnę już po piąty sezon, który został tymczasem oficjalnie zapowiedziany. Sukces komercyjny nie zawsze idzie w parze z jakością i ten tytuł jest tego najlepszym przykładem.

Piotrek, 19 listopada 2017

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Satelight
Autor: Akifumi Kaneko, Noriyasu Agematsu
Projekt: Dan Yoshii, Fumiaki Kouta, Hiroyuki Taiga, Miki Yoshikawa, Satoru Fujimoto
Reżyser: Katsumi Ono
Scenariusz: Akifumi Kaneko
Muzyka: Elements Garden

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Senki Zesshou Symphogear AXZ – wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl