Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 6/10 grafika: 7/10
fabuła: 7/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,33

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 56
Średnia: 6,71
σ=1,32

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Kysz)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Just Because!

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2017
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ジャストビコーズ!
zrzutka

Kolejna odsłona szkolnego romansu z motywem wielokąta romantycznego. Trochę poważniejsza niż zwykle, ale niestety nieoferująca w temacie niczego nowego.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Większość szkolnych romansów rozpoczyna się tak: bohater bądź bohaterka zaczynają pierwszy rok nauki w nowej szkole, poznają nowych przyjaciół, rodzą się pierwsze miłości i tak to jakoś leci. Tym razem, dla odmiany, historia rozpoczyna się podczas ostatniego semestru w liceum. Z powodu pracy ojca Eita Izumi po raz kolejny zmuszony zostaje do przeprowadzki – tym razem do miejscowości, w której się wychował. Traf chce, że zapisany zostaje do placówki, do której uczęszczają też jego dawni znajomi – energiczny Haruto Souma i dojrzała Mio Natsume. Ale gdyby chodziło tylko o spotkanie z przyjaciółmi z gimnazjum! Mio to wszakże pierwsza miłość Eity, od dawna bez wzajemności zakochana w Harucie. Ten zaś wyznaje koledze, że darzy uczuciem niejaką Hazuki Morikawę, nieśmiałą i spokojną byłą członkinię orkiestry dętej. Jakby tego było mało, ścieżki bohatera niemal od razu po przybyciu do szkoły krzyżują się z energiczną Eną Komiyą, przewodniczącą klubu fotograficznego. Choć początkowo widzi w nim ona tylko modela, dzięki któremu ma szansę na nagrodę w konkursie fotograficznym, z czasem coraz bardziej się do niego zbliża. Czy przy takiej plątaninie uczuciowej jest w ogóle miejsce na szczęśliwe zakończenie?

Zadam teraz jednak zupełnie inne pytanie – nie sądzicie, że jest to wszystko lekko zagmatwane? Owszem, wszyscy wiemy, kto w kim się kocha i nawet od kiedy, ale niepotrzebne było zaangażowanie w to aż tylu bohaterów. Gdzież podziały się zwykłe trójkąty romantyczne, że nie wspomnę o tak rzadkim przedstawicielu gatunku, jak anime opowiadające o kilku parach jednocześnie! A jednak trzeba przyznać, że poza okazjonalnymi wpadkami, czy też niedomówieniami, mamy do czynienia ze spójną, pozbawioną niepotrzebnego dramatyzmu historią, w której wszystkie wątki zostają odpowiednio rozwiązane. Samo to jest niestety tak nietypowe jak na anime, że zasługuje na osobne słowo uwagi.

Problem z miłosną rywalizacją tego typu jest taki, że nie kończy się ona pozytywnie dla wszystkich zainteresowanych. Ktoś niestety musi – mówiąc kolokwialnie – zostać na lodzie. Widzowie wszakże mają różne zdania na temat tego, kto to powinien być. Sami twórcy muszą się więc wykazać ogromną pomysłowością, ale też i odwagą w poprowadzeniu takiego wątku i nie zawsze trafiają w punkt, co z przykrością odnotowałam także tutaj. Mój zarzut względem tej serii nie dotyczy jednak samego rozwiązania, lecz tego, jak do niego doprowadzono. Oczywiście ucieszyłby mnie niezmiernie mniej konwencjonalny finał, lecz patrząc chociażby po plakatach promujących ten tytuł, nie miałam złudzeń, kto tu jest kreowany na główną parę. Interesowało mnie natomiast, w jaki sposób owa para ostatecznie zejdzie się ze sobą i właśnie z tego sposobu nie jestem ani trochę zadowolona. Nagłe zmiany obiektu uczuć, poprzedzone niepotrzebnymi nieporozumieniami, to nie jest coś, co mogłabym wymienić po stronie zalet tej produkcji. A szkoda, bo gdyby zdecydowano się na inny krok, ostateczna ocena byłaby z pewnością wyższa.

Jakby bowiem na to nie patrzeć, dostaliśmy naprawdę dobrą, klimatyczną opowieść o nastoletniej miłości osadzonej w szkolnych realiach. W dwunastu odcinkach udało się całkiem nieźle oddać uczucia bohaterów i na szczęście obyło się bez wielce teatralnych scen z tragicznymi wyznaniami w roli głównej. Seria pozbawiona była dramatycznych zwrotów akcji, postawiono raczej na spokojny, nastrojowy klimat, który z powodzeniem podkreślał pokazywane na ekranie emocje.

Zresztą osadzenie akcji w takim, a nie innym czasie okazało się strzałem w dziesiątkę. Po pierwsze, relacje między poszczególnymi bohaterami zostały tym samym jasno nakreślone. Wszyscy się znają, spędzili przecież ze sobą prawie trzy lata nauki w liceum. Siedzieli obok siebie w klasie, uczestniczyli razem w różnych zajęciach, jeździli wspólnie na szkolne wycieczki. Każdy miał grono wypróbowanych przyjaciół, głównie należących do tego samego klubu, w końcu nie od dzisiaj wiadomo, że wspólne zainteresowania zbliżają. Dokładnie w tak ustabilizowane środowisko wkracza Eita, którego przez znajomość z Haruto i Mio trudno nazwać osobą całkowicie z zewnątrz. Dorzućmy do tego fakt, że oto nadchodzi okres egzaminów, mających ogromne znacznie dla przyszłości każdego z uczniów. Nie ma czasu na zabawy, nie mówiąc już o zaplątywaniu się w coś bardziej skomplikowanego, a to samo w sobie wymusza pewne umiarkowanie. Jeśli zatem zamarzy się nam ucieczka od wytartych schematów, to właśnie tło fabularne tej produkcji może ją nam przynajmniej w pewnym stopniu zaoferować.

Znacznie więcej zarzutów mam natomiast względem samych bohaterów. Poza kilkoma wyjątkami (o których za chwilę), większość z nich była tak nijaka, że po prostu kompletnie nie obchodziły mnie ich losy. Co najgorsze, na czele tej listy wymienić muszę główną dwójkę, to jest Eitę i Mio. Oboje są całkowicie bezbarwni i stanowczo zbyt mało wyraziści jak na role, które przyszło im pełnić. O ile jeszcze Eita miewa lepsze momenty (zwłaszcza wtedy, gdy przebywa w towarzystwie Eny), tak Mio przez większość czasu po prostu pałęta się po ekranie z nosem spuszczonym na kwintę. Od początku emanuje z niej aura biednej, skrzywdzonej nastolatki, która nie ma szczęścia w miłości, bowiem chłopak, w którym się zakochała (i to z tak głupiego powodu, że nawet nie mam serca wam go zdradzać) w ogóle nie zauważa jej uczuć. Dziwne w sumie, gdyby je widział, skoro dziewczyna swoim zachowaniem ani trochę nie daje tego po sobie poznać.

Nieco lepiej prezentują się Haruto i Hazuki, acz i w ich przypadku daleko jest do ideału. Chłopak to klasyczny przykład narwanego sportsmana, niemającego co prawda zbyt wiele oleju w głowie, ale nadrabiającego te braki pogodą ducha, energią i poważnym podejściem do własnej przyszłości. Cicha i łagodna Hazuki wydaje się dla niego niezbyt odpowiednim wyborem, ale nastolatek jest w niej po uszy zakochany i stara się jak może, by zwrócić jej uwagę. Dziewczyna nie bardzo wie, czego chce, ale na szczęście nie próbuje uciekać od nieprzyjemnych dla niej wydarzeń. Miło zobaczyć w końcu bohaterkę, która doskonale wpisuje się w ramy „tej nieśmiałej i zahukanej”, ale jednak z czasem stara się trochę zmienić, a przynajmniej zastanawia się nad swoim postępowaniem.

Na koniec zostawiłam do opisania najciekawszą postać w tej ekipie, czyli Enę Komiyę. Przyznaję, mam słabość do energicznych, mocno zakręconych bohaterów, którzy wiedzą, czego chcą, i nie wahają się długo przed podejmowaniem konkretnych decyzji. Dokładnie do takich zalicza się Ena, której zapał i temperament znacząco ożywiają tę historię. Bez niej byłoby po prostu zbyt nudno, a spokojny, powściągliwy sposób bycia pozostałych bohaterów (nie licząc może Haruto) dość szybko stałby się zbyt trudny do zniesienia dla widza.

Mieszane odczucia mam względem grafiki. Doceniam dbałość o szczegóły (jak chociażby widocznie zmieniający się cień podczas jazdy na rowerze), klimatyczne tła, świetne operowanie światłem, a także ogólną stylistykę, wyraźnie stawiającą na naturalizm, nie zaś słodycz. Projekty postaci są zróżnicowane, cieszy także wyposażenie bohaterów w różnorodną garderobę oraz podkreślenie faktu, że każdy z nich ma w tym względzie różne upodobania (co widać zwłaszcza u dziewcząt). Różnego rodzaju niedoróbki, a także wszechobecne krzywizny sprawiają jednak, że nie mogę oprawie wizualnej wystawić wyższej noty. Za to muzyka to już inna para kaloszy, na czele z przyjemnie brzmiącym openingiem, wykonanym przez Nagi Yanagi. Poza tym utwory towarzyszące obrazowi dobrano z wyczuciem, nierzadko decydując się na ciszę bądź pojedyncze dźwięki wzmacniające wymowę danej sceny. Zadbano o niemal każdy szczegół, żeby wymienić tylko moment, w którym po zdjęciu przez bohatera słuchawek z uszu nadal słychać dobiegającą z nich przytłumioną muzykę. Ogólnie pod kątem technicznym anime prezentuje się solidnie. Daleko mi może do zachwytów nad jakimkolwiek aspektem, ale doceniam pracę włożoną w jego wykonanie, bo efekt finalny tych wysiłków jest w pełni zadowalający.

Romanse poważniejsze od standardowej papki, którą raczą nas twórcy anime niemal co sezon, nie zdarzają się zbyt często, warto zatem doceniać każdą taką perełkę. Just Because, które nie ustrzegło się co prawda kilku standardowych dla tego gatunku błędów, jest właśnie jedną z nich. To nastrojowa historia o nastoletniej miłości, której największym grzechem jest to, że niepotrzebnie sięga po motyw wielokąta romantycznego. Jeśli jednak kogoś takie rozwiązania nie zrażają, nie ma też nic przeciwko brakowi oryginalności, z pewnością nie uzna czasu poświęconego na seans za stracony. Jest to też jedna z tych serii, przy których można po prostu zastosować zasadę trzech odcinków, bo w tym czasie z łatwością będziemy w stanie stwierdzić, czy jest to dla nas – dalej niewiele się zmienia, ale kolejne odcinki utrzymują ten sam poziom, co początkowe.

Kysz, 25 marca 2018

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Pine Jam
Projekt: Hiroyuki Yoshii, Kiseki Himura
Reżyser: Atsushi Kobayashi
Scenariusz: Hajime Kamoshida
Muzyka: Erika Fukasawa, Nagi Yanagi

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Just Because! - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl