Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 6/10 grafika: 6/10
fabuła: 4/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 6 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,83

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 43
Średnia: 6,47
σ=1,37

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Cop Craft

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2019
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • コップクラフト
Postaci: Policja/oddziały specjalne; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Magia
zrzutka

Bohaterowie z dwóch różnych światów muszą współpracować, by chronić miasto przed złem. Kolejne podejście do dobrze znanego motywu, niestety ani oryginalne, ani ciekawe.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

W trakcie nieudanej akcji policyjnej mającej na celu przejęcie ważnego towaru służbowy partner Keia Matoby traci życie. Wkrótce detektywowi zostaje przydzielona nowa partnerka, młodziutka Tilarna Exedilika. Czy do powyższego, jednego z najbardziej oklepanych zawiązań akcji trzeba dodawać, iż bohaterowie początkowo się nie znoszą, by z czasem nawiązać nić porozumienia? I że będą się mierzyć z pomniejszymi sprawami, aż w końcu zajmą się głównym złym, zagrażającym całemu miastu? Zgadza się, autor light novel, na podstawie której wyprodukowano anime, Shouji Gatou, nie popisał się zbytnią oryginalnością. Trochę lepiej pomysł na fabułę przedstawia się, gdy spojrzymy na niego z szerszej perspektywy. Akcja toczy się na wyspie Kariana, w mieście San­‑Teresa, które oprócz ludzi zamieszkuje wielu przedstawicieli innych ras, ogólnie określanych mianem Semanitów. Ich przybycie wiązało się z otworzeniem się piętnaście lat temu nad wodami Oceanu Spokojnego bramy międzywymiarowej. Wspólne życie Semanitów i ludzi (zwanych przez tych pierwszych Doreanami) nie zawsze układa się pokojowo, wręcz przeciwnie, przestępstwa różnego rodzaju, w tym na tle rasowym, zdarzają się cały czas. Pilnowaniem porządku zajmuje się departament policji San­‑Teresa, w którym pracuje właśnie Matoba. Tilarna z kolei to rycerz Mirvor przybyły na wyspę, aby odbić porwaną wróżkę, czyli wspomniany na początku towar. Losy dwójki bohaterów w oczywisty sposób się więc łączą, dając początek międzyrasowej znajomości i współpracy.

„Trochę lepiej się przedstawia” nie znaczy jednak, że dobrze. Im dłużej podczas pisania recenzji zastanawiałam się nad anime, tym bardziej uświadamiałam sobie, ile ma słabych stron – nie żebym na siłę ich szukała albo nie widziała już podczas seansu. Trudno bowiem nie dostrzec, że wyjściowy pomysł na fabułę nie jest jedyną bolączką serii, zresztą, nawet nie największą, bo łatwo da się zignorować i przejść do kolejnych kwestii, najważniejsze w końcu, jak autor radzi sobie z rozwinięciem swojej koncepcji. Tutaj zaś również, niestety, nie odszedł od schematów, serwując typowe i raczej niezaskakujące przygody dwójki stróżów prawa. Typowe zarówno jeśli chodzi o prowadzenie fabuły, jak i ukazywanie zmian w relacji między bohaterami.

Często w podobnych seriach mamy na początku do czynienia z kilkoma mniej trzymającymi w napięciu historiami, w których protagoniści rozwiązują różne sprawy, nim przejdą do rozprawienia się z głównym antagonistą. Nie inaczej jest w Cop Craft, z tym że wątek najważniejszego złoczyńcy wyraźnie zostaje zarysowany już w pierwszych odcinkach, by następnie zniknąć na dłuższy czas i wrócić dopiero w ostatniej części anime. Porzucenie dobrze zapowiadającej się walki z wrogiem na rzecz pomniejszych przeciwników idealnie pokazało, że autor nie bardzo wiedział, czym wypełnić fabułę, zaserwował zatem mało potrzebne wątki. Ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Co prawda większość to proste, niegroźne dla oczu widza akcje, których wynik łatwo przewidzieć, ale wśród nich można znaleźć istny „kwiatek” w postaci ósmego odcinka (i, niestety, połowy następnego), którego oglądanie bez uczucia zażenowania jest sporym wyzwaniem. W formie literackiej zapewne przygoda Tilarny z kotem nie prezentowała się aż tak źle, no ale właśnie… w anime zdecydowanie nie wyszło. I mimo że później fabuła wraca na właściwe tory i więcej dziwactw się nie pojawia, niesmak pozostał i bardzo wpłynął na moje postrzeganie serii. Ogólnie więc mówiąc, środkowa część anime wypadła najmniej atrakcyjnie. Nie potrafię też wyrażać się życzliwie na temat głównego wątku. Konfrontacja protagonistów z potężnym czarnoksiężnikiem okazuje się walką z antagonistą mającym wyjątkowo trywialny cel, w tle zaś przewija się wyścig o fotel burmistrza miasta, którego końca nie każdy kandydat dożywa. Powinno być emocjonująco, jest, m.in. za sprawą średniej reżyserii, bez polotu. Serii nie pomaga osadzenie akcji w mieście, gdzie żyją obok siebie różne rasy. Ogrom możliwości, jakie płyną z tego zabiegu, wydaje się oczywisty – szkoda, że nie dla autora, nie bardzo nawet starającego się uczynić ze swojego świata interesujące i wyróżniające się nietypowymi pomysłami miejsca. Pojedyncze przebłyski wyobraźni w postaci np. idei nowej broni niewiele dają, gdy reszta prezentuje się ubogo. Odzywa się tu moje pragnienie zobaczenia dobrze wykreowanego świata przedstawionego, skoro już postawiono na niezwyczajne otoczenie. Pragnienie raczej niespełnione, dlatego ocena jest surowa.

Do Tilarny i Keia pasowałyby dwa powiedzenia: „kto się czubi, ten się lubi” i „przeciwieństwa się przyciągają”, choć od razu zaznaczę, że ich znajomość nie idzie w romantycznym kierunku. Owszem, twórcy rzucą czasem jakimiś sugestiami (rumieńcem na twarzy Tilarny i te sprawy), ale bardziej dla zadowolenia widzów lubiących łączyć bohaterów w pary niż w celu przygotowania gruntu pod pełnoprawny romans. Rozwój ich znajomości opiera się na ogranych, wykorzystywanych nieraz punktach, w skrócie zaś można go opisać: od niechęci poprzez stopniowe przyzwyczajanie się do siebie nazwajem, aż do przyjaźni i kontynuacji współpracy w kolejnych misjach, których już nie dane nam będzie zobaczyć. Ani Keia, ani Tilarny nie cieszy początkowo perspektywa współpracy w celu złapania porywaczy wróżki, a nie pomaga również rasistowskie nastawienie mężczyzny oraz upór dziewczyny, która nie słucha bardziej doświadczonego partnera. Obdarzeni mocnymi osobowościami, co rusz się kłócą, żadne bowiem nie zamierza ustąpić i po swojemu dąży do celu. Nie do końca udany finał pierwszej akcji każe im na dłużej złączyć siły, a to z kolei daje okazję na lepsze poznanie się, zwłaszcza przy tak różnorodnych zadaniach, z jakimi muszą sobie radzić. Potem idzie z górki – dalej się sprzeczają, ale powoli przychodzi też moment na zrozumienie drugiej strony, a nawet jej obronę przed np. nieprzyjemnymi komentarzami. Innymi słowy – nic, czego byśmy wcześniej nie widzieli w innych produkcjach. Powyższą schematyczność można byłoby jeszcze wybaczyć, gdyby między bohaterami wyczuwalna była choć niewielka chemia, ale niestety dla mnie duet okazał się niezbyt przekonujący. Jest to tym bardziej dziwne, że osobno zarówno detektyw, jak i dziewczyna­‑rycerz prezentują się całkiem w porządku.

Inne postaci pełnią w głównej mierze rolę potrzebnych do prowadzenia akcji dodatków, które nierzadko pojawiają się tylko na odcinek lub dwa, by za chwilę bezpowrotnie zniknąć (jest też trochę zgonów). Wiąże się to oczywiście z epizodycznością fabuły, ale nawet w przypadku bohaterów regularnie przewijających się na drugim planie niewiele da się interesującego powiedzieć. Jednym brakuje wyrazistości, drudzy, wręcz przeciwnie, są przerysowani w swoich kreacjach, na szczęście nie w jakiś bardzo odpychający, utrudniający seans sposób. Ot, ani im się specjalnie nie kibicuje (w przypadku postaci pozytywnych), ani nie znosi (postaci negatywnych). Na plus zaliczam jedynie postać drugiego szefa Keia i Tilarny, niezwykle charakternego i bezpośredniego w stosunku do swoich podwładnych – szkoda, że scen z nim było jak na lekarstwo. O głównym antagoniście – a o pobocznych już w ogóle – wolałabym nie pamiętać. Do bólu sztampowy i niezamierzenie wręcz śmieszny, nijak nie wzbudza strachu czy innych emocji, mimo niewątpliwie niebezpiecznych mocy, jakimi dysponuje. To sprawia też, że na konfrontację głównego duetu z nim patrzy się bez przekonania – i tak zresztą wiadomo, jak się wszystko skończy.

Na minus zaliczam anime także sceny fanserwisowe, które prawie nie występują, rodzi się więc pytanie, po co w ogóle zostały wprowadzone? Wielbiciele ecchi mają do dyspozycji dużo innych, znacznie lepszych (w sensie: bardziej obfitujących w „momenty”) tytułów, osoby zaś nim niezainteresowane mogą się poczuć nieswojo. No i czy zawsze główna bohaterka musi być prędzej czy później, choćby na chwilę, ukazana jako obiekt seksualny? Inna sprawa, że część tych scen chyba nawet najzagorzalszym miłośnikom biustów i pośladków nie przypadnie do gustu, jest bowiem po prostu niesmaczna.

Na anime patrzy się miło… Bronią się projekty postaci, zwłaszcza Tilarny, którą można zresztą podziwiać w kilku strojach i fryzurach. Kei nie dostąpił zaszczytu aż tak częstej zmiany garderoby, ale i on, jak i pozostali bohaterowie, nie straszy dziwacznym wyglądem, co dla mnie, przeciwniczki przekombinowanych projektów, jest szczególnie ważne. Tła prezentują się w porządku kiedy trzeba, nie brakuje też postaci na dalszym planie. Wykorzystane kolory nie rażą kiepskim doborem; inna sprawa, że wiele scen dzieje się w późnych porach, dominują więc stonowane barwy.

...i nie patrzy się miło. Jeszcze kiedy postaci się nie ruszają lub ruszają się niewiele, problemu nie ma. Kłopot pojawia się w intensywnych scenach akcji, czasami nazbyt chaotycznych, innym zaś razem udowadniających, że twórcom brakowało środków (a może też i pomysłu?) na ich dobre zrealizowanie – w serii roi się od nieruchomych kadrów zamiast płynnej animacji, o którą aż się prosi w żywiołowych momentach. Podczas seansu czułam wręcz coś w rodzaju dyskomfortu, gdy np. Tilarna walczyła z przeciwnikiem. Nie pochwalę też samego miasta, niewyróżniającego się ani ciekawym projektem, ani przynajmniej ładnymi budynkami. Z drugiej strony skupienie się na akcji, a nie na otoczeniu, nie pozwoliło zadowalająco poznać świata.

Twórcy niezbyt się postarali przy ścieżce dźwiękowej – moje uszy zdołały wyłapać co najwyżej dwa­‑trzy wyróżniające się motywy muzyczne, zaś przez większość czasu akcji towarzyszy cisza lub nijakie kompozycje, które spokojnie mogłyby zostać wykorzystane w każdym innym anime. Muszę jednak przyznać, że seria otrzymała bardzo przyjemny opening, Rakuen Toshi, śpiewany przez Masayoshiego Ooishiego – zwrócił on moją uwagę już po wyjściu trailera i szybko stał się jedną z ulubionych piosenek przewodnich tytułów z letniego sezonu. Dla zasady napiszę też, że ending, Connected, wykonuje seiyuu Tilarny, Mayu Yoshioka. Niezbyt doświadczona aktorka głosowa (m.in. Mayu Shimada z serii Wake Up, Girls!) przekonująco zagrała swoją bohaterkę, nie ustępując w żadnym momencie znacznie bardziej znanemu w branży koledze, Kenjirou Tsudzie (m.in. Niino z ACCA: 13­‑ku Kansatsu­‑ka, Hakuto Kunai z Maou­‑sama, Retry!).

Koniec końców, Cop Craft okazało się przeciętnym anime, niewyróżniającym się ani interesującą fabułą, ani ciekawymi bohaterami, ani niczym innym. Od biedy można je obejrzeć, jeśli akurat ma się ochotę na serię akcji z motywem detektywów z dwóch różnych światów. Jeśli zaś się nie ma – cóż, nie zniechęcam, proponuję jednak najpierw zobaczyć, czy ostatnie sezony nie kryją lepszych tytułów i dopiero w przypadku udzielenia negatywnej odpowiedzi na to pytanie (lub uświadomienia sobie, że wszystko inne się już obejrzało) spróbować zapoznać się z losami Keia i Tilarny. W innym przypadku nie widzę powodu, by oglądać omawiane anime zamiast czegoś lepszego. Chociaż – to już każdy widz sam zdecyduje.

Patka, 19 grudnia 2019

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Millepensee
Autor: Shouji Gatou
Projekt: Hiromi Kimura, Renji Murata
Reżyser: Shin Itagaki
Scenariusz: Shouji Gatou
Muzyka: Taku Iwasaki

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Cop Craft - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl