x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Mieszane uczucia
Autorzy zdaje się chcieli za wszelką cenę pozamykać wciąż otwarte wątki z czasów serialu. Dlatego wyszło tak jak wyszło – film jest po brzegi upchany mocno skondensowaną treścią i nie pozwala na chwilę wytchnienia. Jednym to do gustu przypadnie, drugim nie. Mnie to osobiście raziło. Nie dano mi czasu na przypomnienie sobie relacji między bohaterami, całej Steins Gate'owej otoczki fabularnej. Ot – wir fabularny w który od samego początku jesteśmy wrzucani.
Na koniec mógłbym się przychrzanić do niektórych zachowań bohaterów – ale jako, że mają one swoje uzasadnienie, to pominę tą kwestię, byłaby ona tylko marudzeniem – kliknij: ukryte (mówię tu chociazby o ciapowatym zachowaniu Rintarou wobec Kurisu – no błagam, dwójka dorosłych ludzi, kobieta na niego wyraźnie leci, a ten sobie w kulki – zabieg celowy? Czy po prostu anime'owy stereotyp wiecznie zawstydzonego bohatera, który kompletnie, ale to kompletnie nie potrafi poradzić sobie w relacjach stricte erotycznych?)
Więc jak – oglądać? Oglądać, bowiem odgrzewanym kotletem tego nazwać się nie da. W sumie jeden warunek – oglądać, ale z dystansem, bo choć wciąż ten film zasługuje na miano fabularnego kontynuatora Steins Gate, to jednak są tam elementy, które starych fanów serialu mogą razić lub zniechęcać. Tak drogą miłego zakończenia – 9/10 – bo pomimo kilku wad, jest to bardzo dobry film, który znacząco umilił mi wczorajsze godziny po południowe.
Re: Wrażenie
Wrażenie
Tak czy inaczej – po anime twórców Toradory spodziewałem się czegoś lepszego, bardziej wyważonego. Niby – cholera – złe to to nie jest, człowiek się przez chwilę zastanowi co dalej z tymi bohaterami. Niemniej seria w żadnym wypadku nie wysuwa się poza granicę przeciętności jaką ostatnimi czasy twórcy anime raczą swoich widzów. Perłą okruchów życia ostatnich miesięcy mogę nazwać chyba tylko Gin no Saji – tutaj wiedziałem za co się biorę i właśnie takie wymarzone anime o okruchach codzienności dostałem. Natomiast Golden Time… Golden Time po prostu krzaczy nierównym poziomem, miejscami poważnie zdurniałymi zachowaniami bohaterów i ogólną przeciętnością.
Niech przysłowie posłuży mi za pointę tej wypowiedzi – „Nie trzyma się dwóch srok za ogon”.
Mocno przeciętnie
Chociaż tyle, że od strony graficznej nie biło po oczach. Słowem… Oglądać można – ale tylko jako bardzo luźny i niezobowiązujący refleksyjnie przerywnik pomiędzy cięższymi tytułami.
Pewna nieścisłość
Re: Przerost...
SnK już od początku przedstawia przedramatyzowane, wzajemne na siebie reakcje postaci. Początek gdy zwiadowcy zdziesiątkowani wracają do miasta, a ludzie na nich wyczekują. Ja rozumiem chęć ukazania dramatu tych ludzi, to co się tam działo, ale mało który człowiek zachowuje się tak, że przy tłumie od tak po prostu pada z konia i krzyczy. To reakcja nienaturalna ponieważ ludzie po traumie jaką przeżyli zwiadowcy za murem zamykają się w sobie, najczęściej popadają w zaburzenia afektywne, a tutaj co? Nagle ktoś się zaczyna uzewnętrzniać, a autor w sposób przerysowany ukazuje jak ludzie na to reagują.
Powiedziałem – przerost formy nad treścią – to czyni to anime niekiedy sztucznym. Ukazanie paniki i popłochu nie powinno się odbywać drogą przerysowania ludzkich zachowań. De facto to nie patos w SnK mnie drażni, ale właśnie przerysowanie, hiperbolizacja scen dramatycznych.
Idziemy dalej –
Nie ma potrzeby uzasadniać, bowiem powiedziałem, że taki schemat jest logiczny i do przyjęcia. Waćpan nie czyta ze zrozumieniem moich wypowiedzi.
I na koniec – kliknij: ukryte przybrana siostra głównego bohatera widziała jak zabijani są jej rodzice (manga), sama musiała zabić jednego z oprawców na spółkę z głównym bohaterem i nie zachowuje się jak jej „braciszek”. Ma zdecydowanie stonowaną, umiarkowaną i naturalną jak na jej osobowość reaktywność na bodźce. Bolączką tego anime znów jest przerysowanie zachowań, w tym przypadku głównego bohatera, rozumiem jego doświadczenia, ale jednocześnie choleryczna osobowość jaką obdarzył go scenarzysta jest przerostem formy nad treścią.
Re: Taiga, grrr...
Może to tylko moje fanowskie obawy, tym bardziej, że stosunkowo niedawno odświeżałem sobie tą serię, niemniej – myślę, że lepiej wyjdzie na tym anime jeśli Taiga zostanie tą samą irytującą (lub dla innych urzekającą) tsundere, a Ryuuji młodzieńcem nie do końca rozumiejącym uczucia wyższe Aisaki… I w sumie paru innych osób też.
Przerost...
Można wiele rzeczy zrozumieć, nawet symboliczny podział – „Główny bohater – idealista‑mściciel – reszta ludzi – cyniczni, strachliwi głupcy”. I jest to do przyjęcia o ile wszystko trzyma się przysłowiowej kupy. Czy w przypadku SnK się trzyma ? Nie – bowiem reakcje choć odwzorowane wiernie, nie są prawidłowo umotywowane. Wniosek – jeszcze raz – sztuczność ziejąca z ekranu na każdym kroku. Więc jak ? Oglądać ? Cóż… Mimo wszystko anime cieszy oko, a poświęcenie niecałych 25 minut tygodniowo to nic wielkiego.
Oglądać. Choćby na próbę…
Re: Taiga, grrr...
A co do Ryuujiego – kliknij: ukryte nawet sama Kawashima wprost powiedziała mu w twarz – „Przestań bawić się w ojca”. Więc to samo przez siebie mówi.
Re: Taiga, grrr...
A Ryuuji… Kurcze – ciężka z nim sprawa, bo facet reagował na wiele rzeczy faktycznie z opóźnionym zapłonem – ale patrząc na to obiektywnie – wychowywał się warunkach… No powiedzmy – że standardu niższego. Dołóż do tego jego wzrok rodem z yakuzy, a będziecie mieli towarzyszu odpowiedź co też z Ryuujim było nie tak w sensie psychologicznym.