x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Obejrzałem dwa razy pod rząd ^^
Co za kreska! Co za animacja!
Re: Raczej na +
Brawo za takie podejście. Bardzo dojrzałe.
Chodzi o żenujący poziom recenzji. Czytając to miałem wrażenie, iż jestem świadkiem jakiegoś rytuału o perwersyjnie onanistycznej naturze.
Yamada‑kun nadal ogląda się przednio, jednak zdecydowanie lepszy efekt dałaby ekranizacja po dwakroć długa :(
Ogólnie anime nadal funkcjonuje tylko i wyłącznie jako dodatek dla osób, którym spodobała się gra i chcą podziwiać ulubione postaci w formie, jakże przyjemnej dla oka, animacji.
PS. Można nadesłać obrazek do ogryzka? Bo taki jakiś niedopieszczony jest…
Bo „dobra” jak dla mnie to „good”, a opisujesz wypadki z „true” :P
Ale doczytałem tylko wątek z Tadokoro i dalej chyba czekać będę na anime.
Choć w moim przypadku jeszcze nie drop, a poczekam do rana i spróbuję obejrzeć raz jeszcze.
Nie wiem skąd wytrzasnąłeś „konspekt” tego anime. Czyżby autor książki napisał jakieś streszczenie, w którym obiecywał prowadzić fabułę w ten, a nie inny sposób? Widać autor nie zamierza ciągnąć w nieskończoność lekkiego klimatu i nie stroni od zderzeń między bohaterami, od zgrzytów. Relacje między ludźmi nie zawsze układają się w sposób oczekiwany, czy nawet logiczny.
Hikigaya, przeżywając kolejne sceny i załamania, sam sobie uświadamia coraz więcej na swój temat. Widać to między innymi w jego wewnętrznym monologu. Próbuje w innym świetle spojrzeć na swoją samotność i na jej przyczyny. Przecież nikt nie jest monolitem.
Te ciągłe zmiany i niedomówienia wskazują właśnie na skomplikowaną naturę jego relacji z innymi. Bohaterowie mają spore trudności z wyrażaniem swoich uczuć. Ba! Może nawet sami ich dokładnie nie rozumieją. Wszystko to prowadzi do wielu niemiłych sytuacji… ale przecież ludzie mało kiedy działają w sposób przemyślany i logiczny. To bezwarunkową przyjaźń forever prędzej nazwałbym czymś płytkim i niezrozumiałym.
Co do tego, że koleżanki traktują go jak śmiecia… czy my mówimy o tym samym anime? Relacje Yukino – Hikigaya zawsze były specyficzne, a Yuigahama w wielu przypadkach go wspiera i staje po jego stronie.
I jak boli oglądanie, to nie oglądaj. Przynajmniej nie będzie obaw, iż swój ból i cierpienie będziesz chciał wyrazić w formie recenzji.
Niby to ma być przyjaźń, ale podana takim sosie, że zmusza to silniejszych skojarzeń. Jednak nie ma uczucia robienia niczego na siłę. Na zbliżenie bohaterek czekano również dość długo. Pomimo pewnych sugestii wcześniej, nie bombardowano widza tym motywem od pierwszych scen pierwszego odcinka.
Anime nie robi się o niczym. Anime jest dokładnie o tym samym, o czym było od pierwszego odcinka. O słabiutkim bohaterze, który zainspirowany niezwykłym spotkaniem chce stać się silniejszym.
To ma być lekkie i przyjemne. Coś w stylu SAO, bez przepakowanego od startu bohatera i wyrywkowo opowiadanej fabuły. No i w świecie, który wydaje się bardziej realny, ponieważ pomimo statystyk i leveli, nie jest to gra, lecz prawdziwe, namacalne życie bohaterów.
Ale tutaj panuje Tanuki‑Byou. Charakteryzuje się wiecznie niezadowoloną widownią, która w każdym anime dopatrywać się chce motywów, które nigdy nie miały być realizowane przez twórców. Potem oczywiście dochodzi do wielkiego zawodu i rozczarowań!
Podsumować można… KUMIKO X REINA!
Nie jestem jakimś wielkim fanem yuri. Nie wiem nawet, czy to co pokazał ten odcinek można odbierać w tym kontekście. Wiem jednak jedno – wszystko co działo się między głównymi bohaterkami w tym odcinku miało w sobie to coś. Nie chodzi o realizm, czy takie pierdoły. Każdy dialog, każda scena miały dziwny rodzaj uroku, może magii?
Seiyuu Kumiko też bardzo ciekawie wypada w swojej roli. Jej „zwykłość” bardzo przypomina mi Katou z Saekano. A to dobre skojarzenia :D
Specyficzny też był wspominany przez Ciebie Horizon, i również spotkała go krytyka w „pewnych kręgach” (choć ja osobiście bardzo anime polubiłem).
Zresztą Cross Ange bardzo mocno wykrusza się z anime które podałeś wyżej. Tam głównym motywem są roboty czy walki, w w CA… bądźmy szczerzy – lesbijki i inne szokujące elementy.
Choć sam nie dałbym więcej niż 6/10 :D
Oglądane jednak z OGROMNYM przymrużeniem oka, okazało się dobrym źródłem rozrywki. Żaden odcinek mnie nie nudził.
I przyznaję, nie wiedziałem jakie anime recenzujesz. Widać Twoja sława nie dotarła jeszcze pod wszystkie strzechy :)
Widać, oceniając standardami recenzenta, muszę jeszcze trochę wydorośleć.
Ale jest nadzieja! Na jutro planuję rewatch Mushishi. Wystarczy dorzucić Shan Shui Qing i kilka innych alternatywnych/niezależnych/undergroundowych/awangardowych niewiadomoczego i tanukowy lvl‑up zaliczony ^^
Wróce po seansie i jako wyrobiony widz trochę pohejtuję na sztampowatość Cross Ange :D