
Komentarze
Kaoru i Rin: Rozkwitając z tobą
- komentarz : Klemens : 20.09.2025 23:47:59
- komentarz : Kurubuntu : 16.09.2025 16:45:59
- Po 2 epkach : Kurubuntu : 14.09.2025 14:19:49
- komentarz : Sulpice9 : 14.09.2025 08:34:00
- komentarz : Sulpice9 : 14.09.2025 08:08:54
- komentarz : Saarverok : 14.09.2025 07:12:32
- komentarz : Saarverok : 30.08.2025 05:55:49
- po czterech odcinkach : Patka : 28.07.2025 15:12:10
- komentarz : ZSRRKnight : 21.07.2025 08:25:05
- komentarz : Ciku : 21.07.2025 06:07:44
Może dlatego, że chwyciłem ją, jak była już daleko po wydarzeniach z 12 i 13 odcinka, dlatego poczułem od niej pewien powiew świeżości na tle dziesiątek, jeżeli nie setek klepanych na jedno kopyto romansideł.
Natomiast po seansie muszę powiedzieć, że dawno nie oglądałem tytułu, który byłby tak pretensjonalny, przedramatyzowany i nieznośny. Absolutnie żadna z przedstawionych tu postaci nie zdobyła mojej sympatii. Zawiedziony jestem również muzyką, bo trailer obiecywał podkład, który zapadnie w pamięć, a dostaliśmy coś, co myślę jakby zamienić losową sklejką z YT „generic romance anime background music”, to kompletnie nikt by nie zauważył. Jedynie wizualnie seria się wyróżnia, chociaż muszę przyznać, że denerwujące jest to, jak wszystko się świeci jak psu… wiadomo co.
Ogólnie tytuł jechał na wielkim hype trainie i tym razem się podłączyłem, czego żałuję. Całe szczęście, że moje jedyne oczekiwania były pod względem muzycznym, bo znajome osoby, fani serii, którzy byli nahajpowani bardziej niż ja, mają dzisiaj nietęgie miny i niechętnie komentują nowe odcinki.
Dziwi mnie natomiast ogólnoświatowy szał na punkcie tego anime i wysokie oceny. Może znajomość mangi i dalszej historii ma tak mocny wpływ na publikę, która po prostu daje kredyt zaufania? Nie wiem, nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć jak coś tak słodkopierdzącego i generycznego może dostawać tak wysokie noty. Chętnie usłyszałbym opinie innych osób, którym się to podobało i nie znają mangi.
A, i dla mnie jest to praktycznie shoujo. Mówcie sobie co chcecie, że shoujo/shounen to publika, a nie gatunek, ale ja mam to… no. Dla mnie jest to przedstawiciel shoujo czystej krwi i kropka. W tym temacie nie będę dyskutował.
Byłoby 5/10, ale dam 6, bo Clover Works odwaliło kawał dobrej roboty tworząc 3 duże i popularne tytuły w jednym sezonie, nie tracąc za bardzo na jakości.
Ogólnie ten początek, te kilka pierwszych odcinków, ma trochę vibe tych shounenowych arców, gdzie zbieramy tą 'corową' ekipę. Blech, OP, Król Szamanów, wiecie dużo dram, backstory, walki z pierwszymi „bossami”, którzy po tym staną się naszymi najlepszymi psiapsi itd.
Nie wiem dlaczego tak to wygląda, może ta zmyła wynika z nacisków wydawcy, aby się młodzieży na to złapała?
Te wysokie oceny na Mal'u w kontekście początku serii to zwykłe xd. Natomiast jeśli mówimy o późniejszych epkach to widzę tu już jakieś pole do dyskusji.
A, i jedna rzecz, romans ten, czy też raczej cała seria to, imho, całkowite „male fantasy”
Po 2 epkach
I ten motyw wrogich sobie szkół xd
kliknij: ukryte Po cholerę robić osobne szkoły z podziałem na płeć, jak i tak STOJĄ OBOK SIEBIE?
I jakim cudem, obok typowej, japońskiej „tysiąclatki” stoi jakiś pieprzony, neoromański/neorenesansowy obiekt rodem z XIX? Słyszeli w tej Japonii o planowaniu przestrzennym?
Ale oglądam dalej, chociaż tytuł bym zmienił na „Arigatou, Komenasai”.
A tak szczerze – jak ktoś lubi lukrowane ciastka, to jazda. Ja lubię, całkiem przyjemne i ciepłe anime. Prawie 9 na MAL. Można słodkopierdzieć i tu to jest do przesady, nie ma za bardzo co się oburzać, że anime o love story jest o love story. Widziałem gorsze, widziałem lepsze, to jest takie trochę Romeo i Julia w bardzo ciekawym wydaniu. Więc podoba mi się ta powolna fascynacja, docieranie do swoich uczuć, to jest takie bardzo nastolatkowe, fajne. Z zachowaniem japońskich standardów odległości itp. ale z drugiej strony, zdarzyło mi się obejrzeć Love is Blind w edycji japońskiej i oni się naprawdę kłaniali jak się pierwszy raz widzieli. Także podchody jak wiadomo co, ale to nei amerykański film żeby po 30 sekundach już była akcja chemia‑ślina‑łóżko. Także oglądam dalej, fajna relacja dwóch młodych nastolatków bez tego całego pędu, co jest dookoła, w sensie szybka gratyfikacja za w sumie nie wiadomo co.
po czterech odcinkach
Niesamowicie wyolbrzymiona drama ze szkołami na przemian śmieszy i wywołuje ciarki żenady. Między protagonistami za grosz chemii, choć oczywiście twórcy próbują nam wmówić, że jest inaczej – cóż, ze słabym skutkiem. O ile na Rintarou da się jeszcze patrzeć, tak Kaoru jest nie do zniesienia, takie słodkopierdzące dziewczątko bez ciekawej osobowości. Drugi plan też nijaki, jak na razie do żadnego z kolegów Rintarou nie zapałałam sympatią, jasnowłosa zaś… wzdech!
Pewnie sięgnę jeszcze po kolejny odcinek, może dwa, ale czarno to widzę…
Ta pogarda, nienawiść, obrzydzenie wobec zwykłych uczniów jest nie do zniesienia, a klasyczne
kliknij: ukryte NIE POZWALAM CI SIĘ Z NIM KOLEGOWAĆ BO ON CHODZI DO INNEJ SZKOŁY ROZUMIESZ? ROZUMIESZ MOJA PRZYJACIÓŁKO?! TO JA DECYDUJE Z KIM MOŻESZ SIĘ PRZYJAŹNIĆ, Z KIM ROZMAWIAĆ, JAK ŻYĆ TO MOJA DECYZJA NIE TWOJA JAK ŚMIESZ MIEC WŁASNE ZDANIE I ŻYCIE
Ten sam syf co schemat „Nie moja kochana córeczko, nie możesz umawiać się z chłopcem z twojej klasy, musisz poślubić 40‑letniego chłopa bo moja firma potrzebuje hajsu”
Cóż, może coś się zmieni i zerknę po wyjściu wszystkich odcinków, ale jak na ten moment to drop, bo szkoda nerwów na tak irytujące postacie.
Kaoru Hana wa Rin to Saku po 2 odcinku
Drugi ep
Shisha zrobiła przed angielskimi xD
widownia
A, i niestety Netflix wziął sobie serię na przechowanie, więc jak ktoś chce oglądać z polskimi napisami to będzie musiał poczekać do września. Na szczęście fansubberzy wzięli sprawę w swoje ręce, więc można oglądać również po Bożemu – z tygodnia na tydzień xd