
Anime
Oceny
Ocena recenzenta
5/10postaci: 5/10 | grafika: 9/10 |
fabuła: 4/10 | muzyka: 5/10 |
Ocena czytelników
Kadry




Top 10
Appleseed: Ex Machina
- Ex Machina
- エクスマキナ

Futurystyczne kino akcji w stylu Johna Woo. Hałaśliwy film, który zapamiętam głównie ze względu na potwora z mackami, molestującego bohaterkę.
Recenzja / Opis
Po wojnie, w której zginęła połowa ludzkości, jedną z ostatnich ostoi cywilizacji jest Olimp, utopijna metropolia, na straży której stoją oddziały E.S.W.A.T. W ich szeregach szczególnie wyróżniają się Deunan Knute oraz jej partner (służbowo i prywatnie) Briareos, jednak po drobnej wpadce podczas akcji odbicia zakładników ten ostatni staje się tymczasowo niedysponowany. Na jego miejsce zostaje przydzielony bioroid Tereus, który wprowadza wiele zamieszania w życie uczuciowe bohaterki. Tymczasem nad Olimpem zbierają się czarne chmury, ponieważ terroryści znaleźli sposób, żeby w imię swych mętnych ideałów zamieniać ludzi w zdalnie sterowane zombi. Czy i tym razem znajdą się śmiałkowie, którzy pokrzyżują ich niecne (choć bliżej niesprecyzowane) plany?
Żeby nie trzymać czytelników w napięciu – znajdą się, lecz nie będzie ich zbyt wielu. Służby porządkowe wykazują się zadziwiającą niekompetencją i nadają się właściwie tylko do pacyfikowania tłumów na ulicach. Najbardziej oczywiste tropy (na przykład ostatnie słowa pewnego cyborga‑samobójcy) są uparcie ignorowane i wypływają dopiero w nieoficjalnych śledztwach bardziej rozgarniętych bohaterów. W sytuacji kryzysowej niemoc decyzyjna zapanowała również na najwyższych szczeblach władzy i właściwie wszyscy tylko czekają aż, niczym we Władcy Pierścieni, uformuje się drużyna złożona z przedstawicieli Wolnych Plemion (w tym przypadku człowieka, cyborga i bioroida) i uratuje świat. Przydałaby się jakakolwiek przeciwwaga, choćby w postaci wojskowych świrów zastanawiających się, w kogo przyładować bombą atomową.
Poza tym fabuła została zbudowana zgodnie z prawidłami głoszącymi, że jak nie wiadomo, czym wypełnić czas, trzeba dorzucić dodatkową strzelaninę, mordobicie albo scenę pościgu. Dobrze przynajmniej, że elementy sensacyjne dopieszczono w należyty sposób i naprawdę cieszą oczy. Pod warunkiem oczywiście, że ktoś nie dostaje wysypki, słysząc nazwisko Johna Woo. Co prawda tym razem był jedynie producentem, lecz wyraźnie widać, że reżyser uważnie notował w dzienniczku każde słowo swojego Mistrza. Stąd też takie znaki rozpoznawcze, jak akrobacje powietrzne, spowolnienia upływu czasu podczas strzelanin i wzbijające się w powietrze chmary gołębi, nie powinny budzić większego zdziwienia.
Architekturę Olimpu można parę razy podziwiać z lotu ptaka i wygląda ona imponująco. Przydałoby się jednak trochę kurzu i brudu, bo czystość aż bije po oczach i trudno uwierzyć, że ktokolwiek żyje w tym mieście. Ludzie też nie oszczędzają na kąpielach i oliwce, bo ich skóra w dużym stopniu odbija światło słoneczne. Jednak poza tym drobnym minusem ich wygląd się w znacznym stopniu poprawił w stosunku do poprzedniej części i stanowi rozsądny kompromis pomiędzy mangowymi projektami postaci a żywymi aktorami. Wcześniej największe zastrzeżenia miałem do oczu, martwych niczym u porcelanowych lalek. Tutaj ten element dopracowano na tyle, że można spokojnie mówić o wyrażaniu emocji poprzez mowę ciała, a nie o tańcu komputerowo wygenerowanych marionetek. Niestety aktorstwo pozostawia jeszcze wiele do życzenia i w najlepszym wypadku plasuje się na poziomie klasy B, bo za dużo w nim przesadnej i nienaturalnej gestykulacji.
Na porządną muzykę najwyraźniej zabrakło budżetu i brakuje konsekwencji w jej stosowaniu. Ot, czasem ktoś sobie przypomniał, że w jakiejś scenie brakuje patosu, więc wybierał odpowiedni utwór tylko po to, żeby po chwili go wyłączyć. Trudno mi sobie wyobrazić, czym twórcy zamierzają wypełnić płytę z muzyką filmową, jeśli nie dadzą tam godziny wystrzałów z broni maszynowej.
Deunan na polu bitwy nie pozostawia przeciwnikom większych złudzeń co do tego, kto tutaj jest głównym bohaterem filmu. Kule się jej nie imają i daje wszystkim popalić. Jednak im bliżej Briareosa, tym bardziej zachowuje się jak egzaltowana panienka. Ten zaś najwyraźniej uważa, iż lepiej znaleźć okazję, żeby poświęcić dla niej swoje życie, niż dołożyć starań w budowaniu wspólnego związku. Duży wpływ na to ma zapewne fakt, że w pobliżu znalazła się jego młodsza wersja, pozbawiona metalowej obudowy (a więc twarz jak sprzed wypadku pokazanego w retrospekcjach). W przypadku Tereusa można stwierdzić, że jego umiejętności bojowe mają drugorzędne znaczenie, bo zwierzchnicy najwidoczniej wyhodowali go, żeby uwiódł Deunan, wziął z nią szybki ślub i zapędził niesforną babę do garów. W identyczną twarz mogę jeszcze jakoś uwierzyć, choć przy medycynie przyszłości łatwo można by ją zmodyfikować i uniknąć w ten sposób ewentualnych konfliktów w zespole. Nie uważam jednak, że wspólne DNA sprawi, iż wszystkie nawyki i sformułowania w rozmowach automatycznie staną się jednakowe.
Appleseed: Ex Machina polecałbym głównie osobom zainteresowanym najnowszymi osiągnięciami w grafice komputerowej, bo obok Vexille to obecnie najlepszy towar na rynku. Również osoby, którym przypadły do gustu nieskomplikowane wizje przyszłości, pokazywane w takich hollywoodzkich filmach jak Zapłata i Next, powinny być zadowolone. Jeśli ktoś jednak oczekuje bardziej spójnego obrazu i stymulacji intelektualnej, to powinien ten tytuł omijać szerokim łukiem.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Digital Frontier |
Autor: | Masamune Shirow |
Projekt: | Masaki Yamada, Takeshi Takakura |
Reżyser: | Shinji Aramaki |
Scenariusz: | Kiyoto Takeuchi, Todd W. Russell |
Muzyka: | Eiichi Azuma, Haruomi Hosono, Tetsuya Takahashi |
Odnośniki
Tytuł strony | Rodzaj | Języki |
---|---|---|
Podyskutuj o Appleseed: Ex Machina na forum Kotatsu | Nieoficjalny | pl |