Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 6/10
fabuła: 7/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 7 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,14

Ocena czytelników

9/10
Głosów: 594
Średnia: 8,53
σ=1,61

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (fm)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Gintama

zrzutka

Z czym kojarzy się XIX­‑wieczna Japonia? Jeśli w waszym zestawie odpowiedzi nie ma haseł „kosmici” ani „Yorozuya” to znak, że jeszcze nie widzieliście Gintamy.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Recenzja powstała na podstawie niepełnej liczby odcinków i może w przyszłości ulec zmianie.

Z książek wiadomo, że szogunat Tokugawy zapoczątkował trwającą ponad dwieście lat politykę izolacjonizmu i dopiero w drugiej połowie XIX w., kiedy do Edo (czyli obecnego Tokio) zawitała armada statków zagranicznych przybyszy, Japończycy zdali sobie sprawę z własnego zacofania technologicznego. W tym miejscu można zamknąć podręczniki, ponieważ obcym elementem nie okazał się tu komandor Matthew Perry ze swoimi statkami parowymi, tylko Amanto – kosmici, którzy postanowili podbić kolejną planetę. Wojska samurajów długi czas stawiały zacięty opór, lecz w końcu musiały ulec. W ciągu kolejnych lat poziom techniki pomiędzy najeźdźcami a podbitymi się w znacznej mierze wyrównuje, a ze względu na zakaz noszenia mieczy samuraje powoli stają się reliktem przeszłości. Jeden z takich chodzących (jeśli akurat nie obija się albo nie jedzie na swym skuterze) anachronizmów, czyli Sakata Gintoki, razem z dwójką pomocników i przerośniętym psem–maskotką, prowadzi Yorozuyę – grupę skłonną podjąć się każdego możliwego (a czasem również niemożliwego) zajęcia. W końcu trzeba jakoś zdobyć pieniądze na czynsz, jedzenie i kolejny numer „Shonen Jumpa”, czyż nie?

Po tak absurdalnym wstępie przydałyby się dodatkowe informacje na temat tego, jak główny bohater wkroczy do akcji i zacznie walczyć z panującą niesprawiedliwością? Przykro mi, to nie ta bajka. Oczywiście dostajemy co jakiś czas poszlaki, że Gintoki nie jest takim znowu zwyczajnym obibokiem z sarkastycznym poczuciem humoru (mniejsza już nawet o niesłychanie skuteczny w jego rękach drewniany miecz, bez mrocznej przeszłościTM musiałby zapewne płacić podwójne składki, żeby nie wyrzucili go z klubu postaci „Shonen Jumpa”), jednak większa część serii upływa na pokazywaniu zwyczajnego życia mieszkańców Edo. Może tylko „zwyczajne” to niezbyt trafne słowo, bo do dziwacznego środowiska dochodzi cała masa ekscentrycznych postaci połączonych siecią poplątanych zależności.

Obok Gintokiego najwięcej czasu ekranowego dostają pracujący (w przerwach pomiędzy spaniem, jedzeniem i nicnierobieniem) z nim Kagura – żarłoczna i nieprzeciętnie silna kosmitka z bojowym parasolem (w porównaniu z bronią Ryougi z Ranma 1/2 ulepszonym o wbudowany karabin maszynowy) i Shinpachi – choleryczny (gdy go wyprowadzi się z równowagi) spadkobierca podupadłego dojo, początkowo głos rozsądku, który jednak szybko zostaje wyleczony z tych niezdrowych objawów. Jednak nawet jeśli z jakichś powodów ta dwójka nie pojawia się w danym odcinku albo przemyka na trzecim planie, nie znaczy to, że należy oglądać na szybkim podglądzie. Inne postacie nie ustępują im walorami rozrywkowymi i równie dużo zabawy mogą dostarczyć niedole Shinsengumi (czyli sił porządkowych, które wprowadzają wiele bałaganu) albo Katsury, który razem z kaczkopodobną Elisabeth (ta, niczym pewna panda, porozumiewa się z innymi przy pomocy tabliczek z odpowiednimi napisami) prowadzi działalność wywrotową.

W dziedzinie liczby nawiązań do innych serii Gintama nie przebija Excel Sagi czy Poni Poni Dash, ale ogólna orientacja w świecie anime przydaje się, żeby niektóre miniparodie albo dialogi nabrały więcej sensu. Nie należy jednak zniechęcać się nawet przy mniejszym stażu, bo to nie jedyny rodzaj prezentowanego humoru. Dużo tu scen slapstickowych, ale mnie najbardziej przypadła do gustu nieprzewidywalność bohaterów. Niby po dłuższym kontakcie z postaciami można zauważyć pewne charakterystyczne zachowania (choćby Katsura, który w ramach powtarzającego się gagu poprawia każdego, kto przekręci jego nazwisko), lecz i tak niejednokrotnie zaskakiwali mnie swoją bezczelnością. Obowiązuje wyśmiewanie każdego możliwego tematu, więc żarty prezentują zróżnicowany poziom. Niektóre zachowania mogą się wydać zbyt hałaśliwe, a odzywki zbyt chamskie i trafiające poniżej komicznego progu postrzegania. Z drugiej strony dużo się traci przy oglądaniu na jałowym biegu z wyłączonym mózgiem. Seria w krzywym zwierciadle pokazuje przeszłość Japonii (spotykamy historyczne postacie, np. Toshizou Hijikatę), wyobrażenia na jej temat, ale również bardziej współczesne przejawy popkultury – programy typu reality­‑show, piosenkarki z ich zabiegami, żeby przypodobać się tłumom, stereotypy rodem z tandetnych horrorów i filmów science­‑fiction oraz wiele innych.

Trochę gorzej wygląda sprawa z pojawiającymi się od czasu do czasu wątkami dramatycznymi. Łatwo je poznać, bo zawsze, gdy ktoś ma do powiedzenia coś głębokiego albo wspomina smutną przeszłość, przygrywa temu smętny fortepianowy podkład (chyba jedyny motyw muzyczny, który nie przypadł mi do gustu). Pół biedy, jeśli dowiadujemy się czegoś o Gintokim, bo w przyszłości taka wiedza może procentować, jednak w przypadku któregoś z aktorów jednego odcinka można spokojnie wykorzystać ten czas np. na zaparzenie herbaty. W dalszym ciągu nie przekonałem się też do pojawiających się później kilkuodcinkowych, bardziej poważnych historii. Mimo wszystko gdy zamiast komedii akcji dostaję shounen z elementami komediowymi, czuję, że główna broń Gintamy, czyli humor, jest stępiona. Z drugiej strony to, co ja traktuję jako wypełniacze, widz akceptujący taką estetykę przyjmie jako świeżo usmażone mięsko, podane na stół.

Grafika nie jest gorsza od większej części shounenowych produkcji, ale też nie wyróżnia się specjalnie jakością. Przy projektach postaci i tłach twórcy nie starali się olśniewać nadmiarem detali, ale na szczęście i bez tego udało się uchwycić klimat epoki Meiji. Bohaterowie nie mają zbyt bogatej garderoby. Jeśli nie występują w przebraniu, zazwyczaj chodzą ciągle w tych samych strojach (muchy nad nimi nie krążą, więc albo często robią pranie, albo mają dużą liczbę jednakowych zestawów). Natomiast muzycy popisali się dużo większą inwencją i stworzyli wyjątkowo urozmaiconą ścieżkę dźwiękową – od bluesa na harmonijkę ustną poprzez utwory popowe aż do rapu połączonego z jodłowaniem. Poza anime taki groch z kapustą traci jednak dużo ze swego uroku i nadaje się do słuchania właściwie tylko wtedy, gdy ktoś chce powspominać niektóre sceny.

Gintamę polecam przede wszystkim miłośnikom absurdalnych komedii. Jeśli ktoś chce się przekonać, czy odpowiada mu takie poczucie humoru, może przetestować serię, sięgając po dwa pierwsze odcinki. Pojawia się w nich spora część obsady, więc nie trzeba czekać, aż fabuła się rozkręci (dopiero później cofamy się do wydarzeń, które doprowadziły do spotkania poszczególnych osób).

fm, 6 lipca 2008

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Sunrise
Autor: Hideaki Sorachi
Projekt: Shinji Takeuchi
Reżyser: Shinji Takamatsu
Scenariusz: Akatsuki Yamatoya, Michiko Yokote
Muzyka: Eiichi Kamagata

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Podyskutuj o Gintama na forum Kotatsu Nieoficjalny pl