Komentarze
Macross Frontier
- komentarz : Slova : 13.03.2017 15:13:08
- komentarz : rool : 13.03.2017 10:17:44
- komentarz : HxHxH : 5.12.2015 10:50:07
- komentarz : HxHxH : 4.12.2015 16:30:15
- muzyka : Lees : 20.07.2012 02:50:56
- Tragedia : Broken Fang : 1.10.2011 09:20:53
- . : kamiltrol : 1.10.2011 01:06:52
- komentarz : Antanaru : 3.09.2011 20:21:31
- komentarz : Morimioto-chan : 3.09.2011 17:59:58
- komentarz : Tamago-chan : 4.08.2011 13:03:08
Ta muuuuuzyka .....
- bardzo ładna grafika/kreska
- bardzo ale to bardzo ....wręcz pięknie zaprezentowane w tej serii piosenki…każdego czeka prawdziwa uczta dla uszu…genialne…
Przyznam się że nie widziałem wcześniejszych macross ale założę się że udźwiękowienie tej serii wyszło najlepiej…
Wątek miłosny…ahh…„widowiskowe batalie”, w których nie raz trudno się połapać oraz trochę irytujące zakończenie ale ostatecznie o wszystkich nie dociągnięciach zapominasz gdy usłyszysz tą cudowną muzykę ... utwory, które zapierają dech w piersiach…
Wracając do zakończenia „irytujące”... dlaczego?
Spodziewałem się czegoś innego…autorzy tego anime zapewne chcieli zobaczyć czy ich dzieło
przyniesie korzyści finansowe na tyle duże aby pomyśleć o kontynuacji…
Widzę że każdy wystawia swoją ocenę…
Trochę to rozbije:
ZA MUZYKĘ 10/10
Reszta 8 może 9
miłe zaskoczenie
Wojowanie śpiewem...Ech
No cóż spodziewałem się czegoś… Innego
Jeżeli seria miała zdobywać widza historią miłosną to charaktery zostały zdecydowanie źle dobrane (czytaj spaprane). kliknij: ukryte główny bohater ujdzie w tłoku ale nawet nie podjął decyzji! Pani #1 dobija swoją dziecinnością. Numer 2 to co innego ta postać moim zdaniem była dobrze dobrana.
Fabuła ogólnie leży na ziemi i kwiczy (choć niektórzy obcy odebrali by to za śpiew). Brakuje jakiegoś poczucia czasu i logiki w jednej chwili jest się na wyspie, w drugiej dobija kosmiczne potwory a w trzeciej, nie wiadomo jak z myśliwca jest się w szkole (ale to moje osobiste odczucie). Prawdopodobnie dlatego że podporządkowano ja wątkowi miłosnemu który także nie najlepiej wyszedł.
BARDZO mi się podobała reakcja obcych na odkrycie ontologicznej samotności człowieka (sprawdź w słowniku filozoficznym). Przynajmniej raz zobaczyłem przyjazne odwzorowanie Tyranidów (patrz Warhammer 40000) czy Zegrów (Starcraft). Osiągnął bym nirwanę gdyby w ostatnich odcinkach super świadomość obcych jakoś się objawiła i nawiązała kontakt z bohaterką #1 i w TEN SPOSÓB zrozumiało swój błąd.
Dużym plusem są tu walki jednak połowę przyjemności z oglądania ich psuło mi śpiewanie bohaterek. W końcu jak zabijamy i walczymy o przeżycie, dosłownie taplając się we krwi i prochu strzelniczym, muzyki ala Mandaryna w to sie nie pakuje.
Lubie gdy bohaterowie umierają (w końcu oglądam wojenne anime ) dlatego to anime kliknij: ukryte ma u mnie Duzy plus za śmierć Michaela
Podsumowując gdyby nie śpiewanie bohaterek podczas walk(-2) , słaby watek miłosny (-1), oraz nieco rozmyta fabuła dałbym (1) 8, jednak to daje 4. Jednak fajna reakcja i wizja obcych w ostatnim odcinku, fajna scena śmierci daje 6.7 (po namyśle postać Michaela to kolejne 0.7 w górę)
Ani jakoś specjalnie nie zachwyciło ani nie zawiodło
W sumie to byłam nastawiona na walki w przestrzeni kosmicznej z trójkącikiem romantycznym w tle, a dostałam na odwrót – romans z walkami w tle. Pierwszy opening w wykonaniu Maayi kompletnie mi nie przypadł do gustu i w sumie określam jednym słowem: wycie. Za to uważam, że seiyuu Sheryl ma niesamowity, dźwięczny głos! Jej piosenki zdecydowanie zapadły mi w pamięć, a zwłaszcza kliknij: ukryte 'Diamond Crevasse' pod koniec odcinka, w którym Sheryl siedzi w kapsule ratunkowej z innymi ludzikami i znów postanawia śpiewać z postanowieniem, że skoro Ranka jest „piosenkarką nadzieji” to ona będzie śpiewać nawet pośród otchłani rozpaczy. Cudo!. Za to z repreturaru drugiej pani w zasadzie podobało mi się tylko Aimo, a pozostałe albo były nijakie albo tekst dobijał na miejscu. Poza tym całkiem ciekawym, aczkolwiek dolewającym chaosu pomysłem było częste zmienianie openingów a zwłaszcza endingów – które generalnie były prześliczne i nie przewijałam ich.
Co do fanserwisu – bywał po prostu kwikogenny :D
Parę słów o postaciach… Główny pan jest po prostu kompletnie tępy i bezużyteczny, bywa też, że nieźle gra na nerwach. Ale mimo to da się go lubić. Z obu pań bezsprzecznie wygrywa u mnie Sheryl. Rance życzyłam długiej i bolesnej śmierci, denerwowała mnie jej dziecinna postawa i podejście do życia. Sheryl też momentami potrafiła zdenerwować, zwłaszcza jej arogancka z początku postawa, która potem dosyć mocno rozmiękła. Ale trzeba jej przyznać, że miała kręgosłup i chwała jej za to. No i jej śpiew! Co można powiedzieć o pozostałych? Ano że w sumie niewiele zapadli w pamięć i generalnie po prostu podobierali się generalnie w parki.
Fabuła… No, była. Jakaś. Nieco mocno zagmatwana pod koniec niebezpiecznie zalatująca w niebezpieczne sfery czystej abstrakcji – oj, kwikogenne, o tak. Jednak mam wrażenie, że była mocno chaotyczna. W pewnym momencie straciłam rachubę kto jest po której stronie jeszcze i czym czasem nie umarło mu się po drodze. Nie dowiedziałam się też wszystkiego – o co w ogóle chodziło z tym „protoculture” czy innym bełkotem na temat podróży kosmicznych? Poza tym jest dosyć przewidywalna – kliknij: ukryte jak to ze „śmiercią” Alto czy tym, że obie panie uratuja galaktyke łącząc swoje siły w śpiewie, czy to, że Sheryl zostanie mimo wszystko uzdrowiona ze swojej śmiertelnej choroby. Bywało jednak też parę momentów, które były naprawdę Dobre – kliknij: ukryte jak już wspomniana pieśń Sheryl, śmierć Michaela (choć po takim wyznaniu on MUSIAŁ umrzeć, a także scena gdy obie panie rzucaja sobie wyzwanie wtrącając się jedna drugiej do piosenki, a na koniec śpiewając razem, osaczając z obu stron biednego Alto ;). Grafika była naprawdę cudna i nie ma do czego się przyczepić, jedyne co mnie drażniło cały czas, to rysowanie oczu – a ścislej mówiąc, to ta biała krecha miedzy źrenica a dolnymi rzęsami. Wciąganie fabuły… średnie. Sesję raz przerwałam w połowie na rzecz innej, bardziej wciągającej serii. Głównemu złemu zdecydowanie też zabrakło charyzmy. Ale generalnie to nie było źle! Jak dla mnie 7/10 ale generalnie Sheryl za całokształt podwyższyła ocenę.
Pytanie: co jest lepsze...
Odpowiedź: seria z dwoma piosenkarkami i angstującym bishounenem pilotującym mechy…
Macross F to przede wszystkim fantastyczne widowisko z romansem i piosenkami na tle wojennym „w rolach głównych”. Nie oczekiwałem wiele więcej, i rzeczywiście niewiele więcej dostałem – ale widowisko było pierwszorzędne, hołdujące zasadzie Hitchcocka: dobry film zaczyna trzęsienie ziemi, a potem napięcie stopniowo rośnie… Otwierająca serię bitwa w kosmosie jest NAPRAWDĘ spektakularna! *__*
Po obejrzeniu serii, mecholubny fanboy/wielbiciel j‑popu we mnie leżał długo zwinięty w kłębuszek i cicho mruczał z zadowolenia… a „bitewna” wersja Aimo jest w stanie z każdego zrobić nacjonalistę ^__^
Susume Frontier
Hokori takaki na wo idaite
Tobe Frontier
Nemureru chikara yobisamase
Macross Frontier, a klasyczny Macross
Ładne !ALE! *zmoderowano* nie rozwala!
Jednak kiedy główny Evil Character w serii na chwile przed śmiercią mówi „Jednak potęga piosenki jest silniejsza…”.... nóż w kieszeni się otwiera!
To ma być seria o mechach (ładnych mechach), dużych piersiach, kilku nieudanych wątkach miłosnych i świetnej walce. Dostajemy w zamian kompletnie popie** bohatera z objawami schizofrenii + musical gdzie babki tańczą i śpiewają w przestrzeni kosmicznej! A ostatni odcinek swoja infantylnością i niedorzecznością pobija nawet trzecią część Piratów z Karaibów.
Wystawiam 7/10 i jest to trochę w moim odczuciu jeszcze zawyżone!
Piękne, Wzruszające, Epickie! Zakochałem się
Openingi i Endingi również są znakomite!!
9/10
Ale to już było
100% Racji
Świetne
( jeśli już nie zostało wydane / nie sprawdzałem )
Po dwóch ep jestem skłonny dać 10/10, ale tylko ze względu ze ulegam emocjom i chwili ;) tak wiec ocena może spaść o jedno oczko, ewentualnie jeśli zakończenie będzie nie w moim typie to nawet o dwa oczka. A tymczasem wracam do oglądania i polecam wszystkim
RISE UP!! HARD-ON!
Seria miejscami poważna, a czasami niezwykle głupia (Ranka wyskakująca z myśliwca, który zamiast rakiet ma głośniki, po czym daje koncert.) Niekontrolowany wybuch śmiechu gwarantowany.
Do tej pory obejrzałem już Macross Zero (trochę lepszy od Frontiera) i Macross Plus (nieporównywalnie lepszy od Frontiera.)
W każdym razie seria udana i bardzo fajna, jeśli przymknąć oko na różnorakie pierdółki (loli Klan.)
świetn