Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 9/10 grafika: 7/10
fabuła: 8/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,20

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 91
Średnia: 7,62
σ=1,45

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Paweł)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Ookiku Furikabutte

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2007
Czas trwania: 25×25 min
Tytuły alternatywne:
  • Big Windup!
  • おおきく振りかぶって
Widownia: Shounen; Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

Kolejne anime o baseballu? Możliwe… To wszystko? Z pewnością nie!

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Ren Mihashi rozpoczyna naukę w liceum. Jedyne, czego chciałby teraz uniknąć, to ponowne wstąpienie do drużyny baseballowej. W poprzedniej szkole Mihashi był miotaczem, niestety rzucał bardzo powolne piłki, obarczano go też winą za każdy przegrany mecz. On grał jednak dalej, świadom własnego braku umiejętności i tego, że swą pozycję zawdzięcza jedynie dziadkowi, który był menedżerem drużyny. Z czysto nostalgicznych pobudek wybiera się więc, aby zobaczyć boisko przy szkole, i z miejsca zostaje zwerbowany przez grupkę rówieśników do nowopowstającej drużyny, w której oczywiście zajmować będzie tę samą pozycję, co w latach poprzednich.

Długo zabierałem się za obejrzenie tego anime. Z reguły nie lubię tematyki sportowej, nie posiadam też zbyt dużej wiedzy na jej temat, nie wspominając o samym temacie baseballu. Wyczytałem jednak, że jest to zdecydowanie pozycja warta obejrzenia, zaryzykowałem i z chęcią podzielę się wrażeniami. Po pierwsze, nieznajomość zasad gry w ogóle mi nie przeszkadzała, a tego szczególnie się obawiałem. Przede wszystkim jednak Ookiku Furikabutte okazało się nie tylko serią o baseballu. Jest to również doskonała okazja, aby pokazać, że spotkanie prawdziwych przyjaciół jest w stanie odmienić całe nasze dotychczasowe życie. Co więcej, że zawsze się uda, kiedy się tylko czegoś szczerze pragnie, a brak wiary w siebie może wszystko zniszczyć. Seria ta, mimo że nie zawiera wątku romantycznego, przez cały czas trwania emanuje niezliczoną ilością emocji. Każdy pojawiający się na ekranie uśmiech poprawiał mi humor, natomiast relacje, jakie w niedługim czasie wypracowały między sobą postaci, pozytywnie mnie nastrajały.

Bohaterzy to największa zaleta Ookiku Furikabutte. Przedstawianie w recenzji wszystkich członków drużyny mija się z celem, jednak jest kilka osób, których charaktery chciałbym przybliżyć. Odwołam się również do niektórych nazwisk seiyuu, którzy użyczyli im głosów, szczególnie że są oni dosyć znani. Najbardziej polubiłem Yuuichirou Tajimę (Hiro Shimono: m.in. Jin Mikuriya – Kannagi), uzdolniony wesołek, lekko nadpobudliwy, którego po prostu nie da się nie lubić. Następnie dojrzały i zrównoważony Takaya Abe (Yuuichi Nakamura: m.in. Tomoya – Clannad), czyli ostoja drużyny. To on zauważył u Mihashiego potencjał i miał na niego największy wpływ. Kousuke Izumi (Jun Fukuyama: m.in. Lelouch – Code Geass), jeden z najbardziej uzdolnionych zawodników, bez niego drużyna wiele by nie zdziałała. W końcu sam Ren Mihashi (Tsubasa Yonaga: m.in. Jun – Special A), postać na pewno specyficzna, którą należy po prostu zaakceptować, w przeciwnym razie może być ciężko. Mihashi to totalna fajtłapa, poza tym kompletnie nie wierzy we własne umiejętności, typowa postać zewnątrzsterowna, swoje zasługi potrafi przypisać wszystkim i wszystkiemu, tylko nie sobie. Płacze, kwiczy, robi dziwne miny, czasami bywa irytujący. A jednak go polubiłem, na początku było mi go żal, potem przerodziło się to w podziw. Nie mogę zapomnieć o trenerze, a raczej trenerce – czyli tajemniczej pani z wielkim biustem, nauczycielu matematyki, wspierającym drużynę mentalnie, oraz pani menedżer, która spadła chłopakom jak z nieba.

Pod względem wykonania bywa tutaj różnie. Tła najczęściej są rozmyte, grafika dosyć uproszczona. Dla mnie jednak nie jest to wada, gdyż podkreślało to tylko nastrój melancholii i chociaż jest to seria sportowa, czyli dzieje się dużo – to jednak przy tym wygląda ona bardzo harmonijnie i to właśnie dzięki kresce. Najbardziej specyficzne wydają się twarze. Wszechobecne żabie oczy wywołują uśmiech, momentami jednak trochę przesadzono. Najgorzej jest w przypadku Mihashiego: wspominałem wcześniej o dziwnych minach, którymi go obdarzono. Pozostaje się do tego przyzwyczaić, bo na początku może naprawdę razić. Ja jednak lubię taką grafikę i nawet częste nieruchome obrazy nie były w stanie zepsuć dobrego wrażenia. Muzykę też polubiłem, w szczególności obydwa utwory końcowe, czołówkom nie mam nic szczególnego do zarzucenia, jednak do tych pierwszych po prostu im daleko. Gorzej jest z muzyką w tle, niestety, jak na sportową serię przystało, najczęściej są to te same utwory zagrzewające do walki (w czasie meczy), a pozostałe często giną w tle.

Ookiku Furikabutte to anime wyjątkowe, dawno nic mnie tak nie wciągnęło i nie dostarczało tylu pozytywnych wrażeń. Co ciekawe, mecze rozgrywają się tutaj niemalże w czasie rzeczywistym, czyli nie uświadczymy szczególnych przeskoków czasowych, nic ważnego też nie umknie naszej uwadze. Chociaż jest to ciekawy sposób przedstawienia zdarzeń i przynajmniej nie polega na tym, że jeden zawodnik przez cały odcinek wykonuje jedną czynność, jak miało to często miejsce w seriach o tematyce sportowej, to jednak prowadzi to do zasadniczej wady – mianowicie, seria jest za krótka. Innymi słowy, wiele się tutaj nie wydarzyło, a jeden mecz trwający kilkanaście odcinków to stanowczo za dużo. Nie, nie czułem się znudzony, raczej powiedziałbym, że nadmiernie mnie to wszystko stresowało. Odczucia, których doznawałem, dosłownie działały destrukcyjnie na mój organizm, marzyłem, by mecz się już skończył, żeby w końcu zobaczyć wynik. Z jednej strony masa frajdy, z drugiej jednak zbyt dużo nerwów. Gdybym oglądał to anime w trybie cotygodniowym, najprawdopodobniej nabawiłbym się nerwicy.

Kolejne anime o baseballu? Możliwe… Przede wszystkim jednak seria o przyjaźni, wierze w ludzi i drużynie w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu. To po prostu trzeba zobaczyć. Polecam widzom, którzy lubią podobną tematykę, ale też kompletnym laikom w tych sprawach – takich jak ja sam. Każdy na pewno znajdzie w tej serii coś dla siebie, a chociaż momentami może denerwować, to z pewnością warto jej dać szansę. Satysfakcja gwarantowana.

Paweł, 15 lutego 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: A-1 Pictures
Autor: Asa Higuchi
Projekt: Takahiko Yoshida
Reżyser: Tsutomu Mizushima
Scenariusz: Yousuke Kuroda
Muzyka: Shirou Hamaguchi