
Komentarze
Crest of the Stars
- pożądna robota : Chmura : 8.01.2017 01:32:28
- komentarz : S55 : 28.11.2016 08:02:55
- komentarz : muhomorniczy : 28.11.2016 06:32:40
- komentarz : Maxromem : 30.08.2014 00:46:52
- komentarz : Banana : 18.05.2014 06:42:08
- komentarz : Nigihayami : 18.05.2014 00:32:32
- komentarz : LokiJFK : 15.09.2013 13:35:37
- Jeszcze raz... : Taur : 28.11.2011 00:15:14
- Re: grafika : Stasiu : 7.08.2011 09:52:06
- Re: grafika : ☻ : 5.03.2011 02:45:23
pożądna robota
Generalnie polecam tym, którzy lubią bardziej old‑schoolowe sci‑fi, które nie polega tylko na tym, żeby wyrżnąć wszystkich obcych czy ewentualnie wydostać się z planety/statku pełnej obcych przy akompaniamencie miliona wybuchów i strumieni laserów. Choć i to się tutaj znajdzie.
Jeszcze raz...
W pierwszej serii poznajemy grupkę postaci osią fabuły są perypetie Jinto i Lafiel, a ta para nie potrafi się nudzić. Są bardzo naturalni, Jinto wyciszony, bardzo zrównoważony i łagodny człowiek, ktoś kto przeprasza, że żyje, ale nie stawia się w roli ofiary ot nigdy nie chce przeszkadzać czy narzucać się. Zazwyczaj taka ciapa denerwuje ale tutaj wypada bardzo szczerze. Lafil to energiczna młoda osóbka, niepewna jeszcze swojej siły ale to nie znaczy, że da sobie w kaszę dmuchać. Ktoś napomknął ze niewiarygodna jest scena gdy księżniczka wytrąca strzałem przeciwnikowi broń z ręki. Tylko gdzie jest powiedziane że Księżniczka Abriel to słaba wychuchana dzieweczka?!
Crest of the Stars to zaledwie początek sagi, zawiązanie fabuły, ktoś kto obejrzał część pierwszą i nie zamierza porzucić serii musi sięgnąć po Banner of the Stars. Dla wytrwałych kontynuacja oferuje niezapomniane komediowe rozmowy, pogaduszki Admirała Bibos z bratem są cudowne, Admirał Spohr to demon nie baba.
Jedyne złe słowa można powiedzieć o grafice, jest specyficzna, projekty twarzy postaci dalekie są od naturalności, Abh to pasuje, typowe elfie twarzyczki, „Lądowce” wypadają znacznie słabiej. Cała reszta to jednak kawał dobrej roboty, bardzo ładne projekty statków i instalacji kosmicznych, może tylko wybuchy w kosmosie (wybuchy min) powinny być biało‑niebieskie nie żółte, choć ja nie mam pojęcia jak wybuchała by bomba atomowa w próżni kosmosu.
Kończąc te przydługie wywody jeśli ktoś szuka porządnej space opery nie mógł lepiej trafić, inni powinni obejrzeć po to by zorientować się czy im się podoba.
grafika
nuda
Opening jakbym gdzieś już słyszał...
Co mi się w tej seri podoba przede wszystkim główni bohaterowie i to jak zostali przedstawieni oraz opowiedziana historia.. Są to zwykli maluczcy ludzie którzy zostali wciągnięci w żarna historii(i nie zmienia tego fakt że jako arystokraci stoją dość wysoko w hierarchii). Oczywiście były pewne sytuacje które mnie raziły np. księżniczka która bez celowania potrafi trafić w broń przeciwnika tym samym go rozbrajając.
Kolejna rzecz którą oceniam na plus to brak mechów a znając japończyków i ich miłość do robotów troche się obawiałem że jednak pojawią się te okropne przeczące prawom fizyki ustrojstwa.
Podsumowując poza pewnymi drobnymi rzeczami które mi się nie podobały moge śmiało polecić ten tytuł wszystkim fanom space opery (szczególnie tym którzy znają i lubią serie o Honor Harrington Niejakiego pana Webera)
Tak dobre a ......
Klimat jest świetny i odpowiadał mi.Po takich rozwojach wydarzeń chce się sięgnąć po kontynuacje.
Polecam!!!
bardzo fajne
Dobre, dobre
Dobre anime :]
dziekuje za Lafiel
Openning rzeczywiscie ladny… ale tylko pierwszy raz, potem denerwuje.
Jednym slowem dziekuje za stworzenie Lafiel bardzo konkretna postac, Jinto no coz mieki kregoslup ale jedna akcje wykonal przyzwoicie kliknij: ukryte ratujac Lafiel z plonacego statku.
Warto spedzic przy tym kawalek czasu bo seria jest naprawde bardzo fajna.
Na wyzszej poleczce u mnie stoi.
Star Trek po Japońsku
Co to to nie Seikai no Monshou jak i jej kontynuacje to moim zdaniem odpowiedź Japonii na kultowy SF Star Trek a przedewszystkim na ST: Deep Space Nine, tu równierz można odczuć klimat ciągłego zagrożenia, podobnie jak w Star Treku najsielniejszą częścią serii są postacie i fabuła a wodotryski odchodzą na bok i wątek główny jest skupiony na bochaterech, Jinto i Lafilth są doskonałymi przygładami na to, że posstacie z serii SF nie muszą być „wypranymi” i ratować całą ludzkość i nieludzkość przed totalną zagładą, są zwykłymi ludźmi i przedewszystkim chcą przeżyć
Więc jeżeli masz dość kolejnych kopii Macrossa Gundama i czy GITSa to śmiało sięgnij to e serie jak dla mnie 10/10
8/10
Najbardziej przeszkadzał mi w tym anime… sposób rysowania głów. Nie wiem, kto tam wpadł na pomysł, że głowa na wysokości szczęki jest dwukrotnie węższa niż na wysokości czoła, ale wiem, że wygląda to źle, szczególnie przy ujęciach z półprofilu. Miałem też parę zastrzeżeń do fabuły, między innymi do numeru z wciąganiem drabiny w ósmym odcinku (kto oglądał, ten wie, o co mi chodzi), ale z drugiej strony nauki ścisłe nie są moją mocną stroną, więc może coś takiego jest jednak możliwe. ;)
Pomimo tych kilku zgrzytów znacznie więcej innych rzeczy jak najbardziej przypadło mi do gustu. Zadziwiające, jak przyjemną zmianą klimatu potrafi być CotS po obejrzeniu tych wszystkich anime, gdzie główny bohater/bohaterka cierpi z powodu traumatycznych przeżyć i chce stanąć twarzą w twarz z koszmarami przeszłości… albo coś w tym stylu. Być może pomogło oparcie fabuły na podstawie powieści, a nie na kolejnej mniej lub bardziej popularnej mandze.
Myślę, że wolne tempo nie wyszło do końca tej serii na zdrowie, ale nie dlatego, że jest nudno (bo jest wręcz przeciwnie), lecz ze względu na uczucie niedosytu. Cóż, pozostaje mi jedynie polować na następną serię i mieć nadzieję, że będzie równie dobra jak ta.
Seikai no Monshou
Podumowujac: oglądajcie, chyba że nie lubicie Legolasów w kosmosie:D
Dobre początki:)
Hyper jest suuuper;)
Dobra teraz do właściwego komentarza:
Crest of the Stars to jedno z mojch ulubionych anime.
Mało kiedy w podobnych produkcjach można odnaleść tak ciekawy i złożony świat, który sam w sobie mógłby być tematem osobnego anime, a tu przecież całe to uniwersum robi za tło. Tło dla histori dwójki bohaterów i ich „małych” w porównaniu z obszernością otaczajacego ich świata problemów. Mimo wszystko właśnie postacje ich historie, wzajemne relacje i przeżycia są tym, co przyciąga widza. Naprawde trudno znaleść tytuł, w którym tak dba się o każdy szczegół i spójność fabuły. Widać, że ktoś się nad tym wszystkim napracował.
Teraz pozostaje mi tylko zapoznać się z kontynuacjami tego anime, które zapowiadają się nader dobrze. Szczególnie Banner of the Stars I, którego fabuła skupia się na kampanii wojennej, która oczywiście jest tłem dla dalszych losów bohaterów Crest of the stars;) jak dla mnie super:)
COTS
Nie zauważyłem właściwie żadnych głębszych treści, jeśli idzie o fabułę, natomiast jeśli idzie o kreację świata przedstawionego – głęboki szacun dla twórców ^_^ .