Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 5/10 grafika: 7/10
fabuła: 5/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 100
Średnia: 5,78
σ=2,02

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Neo Angelique Abyss

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2008
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ネオアンジェリーク Abyss
Gatunki: Przygodowe
Widownia: Shoujo; Pierwowzór: Gra (otome); Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Magia, Męski harem
zrzutka

Nadzieja na ocalenie świata i jej przystojni obrońcy. Czyli kolejna adaptacja gry randkowej dla dziewcząt.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Chociaż piękną krainę Arkadię trapią pojawiające się znikąd potwory, zwane tanatosami, nastoletnia Angelique prowadzi spokojne życie w eleganckiej szkole dla dziewcząt. Można powiedzieć, że w pełni na to zasłużyła, bo los zdążył już ją doświadczyć – tanatos zabił jej rodziców i zniszczył jej dom. Angelique zresztą, jak na dziewczynę o szlachetnym sercu przystało, nie zamierza lenić się przez resztę życia – chce zostać lekarką i tak jak jej ojciec pomagać ludziom. Jednakże pewnego dnia okazuje się, że te ambicje mogą być zdecydowanie za skromne w stosunku do jej możliwości: dziewczyna obdarzona jest bowiem mocą umożliwiającą jej „oczyszczanie”, czyli anihilację tanatosów, a także uzdrawianie zaatakowanych przez nie ludzi. Niewykorzystanie tej siły byłoby po prostu grzechem… I tak oto Angelique musi opuścić bezpieczną szkołę, by wraz z eleganckim i przystojnym Nyxem (prywatnie właścicielem szkoły) oraz gwałtownym i przystojnym Raynem walczyć z kolejnymi pojawiającymi się tanatosami. Z czasem do drużyny dołączają także pogodny i przystojny J.D. oraz milczący i przystojny Hyuuga. Tak zwani Aube Hunters dzięki mocy Angelique mogą chronić ludzi przed tanatosami, jednak nie mogą być wszędzie – a zagrożenie narasta. W dodatku Angelique być może ma szansę stać się Królową – potężną opiekunką i przewodniczką świata, dysponującą mocą wystarczającą nie tylko do unicestwienia tanatosów, ale także stojącego za nimi Erebosa…

W przypadku tej serii podkreślenie (dwa razy i na czerwono) pochodzenia od gry randkowej jest absolutnie niezbędne do zrozumienia jej konstrukcji. Otóż wbrew pozorom nie otrzymujemy tu tego, czego można by się spodziewać – dramatycznej i dynamicznej historii o walce z potworami. To znaczy, przepraszam: oczywiście tak można by streścić główny wątek, jednak w gruncie rzeczy poświęcono mu zaskakująco niewiele miejsca. Co więcej, postęp w nim dokonuje się najczęściej metodą „przez oznajmienie”, czyli ktoś z bohaterów (bądź postaci epizodycznych) wygłasza mowę tłumaczącą, co się działo, dzieje lub dziać będzie, a pozostali bez żadnych zastrzeżeń i pytań włączają to do scenariusza. Właściwą zawartością fabuły jest bowiem pokazywanie interakcji Angelique z panami wymienionymi wyżej, a także kilkoma innymi, przy czym cechą wspólną ich wszystkich jest oczywiście to, że są przystojni oraz to, że posiadają jakieś mroczne lub przynajmniej bolesne tajemnice. Jeśli więc ktoś sięgnął po Neo Angelique Abyss z nadzieją na barwną fabułę, będzie rozczarowany, ponieważ jedynymi jej barwnymi elementami są włosy występujących na ekranie panów. Gatunek „przygodowe” jest w tym przypadku przyznany bardziej na podstawie pobożnych życzeń twórców, niż faktycznej zawartości tego elementu.

Dziwić może natomiast coś innego: „letnia” temperatura wspomnianych przed chwilą relacji. Nie jest to wprawdzie nic nowego, bo we wcześniejszych ekranizacjach gier KOEI (Harukanaru Toki no Naka de, La Corda d'Oro i oczywiście cykl Angelique) było dokładnie to samo. W żadnym z przypadków twórcy nie zdecydowali się na wybór jednej „ścieżki”, czyli, mówiąc wprost – jednego z panów, a wątki romantyczne znajdowały się zdecydowanie na drugim planie. Mimo wszystko jednak w każdym przypadku były obecne, choć ich otwarte zakończenia i niekonsekwencja w prowadzeniu mogły irytować. Tutaj nie znalazłam nawet z lupą niczego, co uzasadniałoby przydzielenie gatunku „romans”. Owszem, panowie są czarujący i czarują bohaterkę przy różnych okazjach, praktycznie z każdym ma też ona szansę spędzić trochę czasu ekranowego sam na sam. Tyle tylko, że nic kompletnie z tego nie wynika, nie tylko w sensie romantycznym. Po prostu dynamika postaci tutaj nie istnieje, każdy ma przypisany od początku charakter i sposób bycia (a także sposób odnoszenia się do bohaterki), którego się do samego końca trzyma. Sama Angelique jest upiornie wręcz słodka (jak zresztą wszystkie Angelique w tym cyklu gier) i marzy tylko o tym, żeby cały świat był szczęśliwy i bezpieczny, co samo w sobie naganne nie jest, gorzej, że praktycznie jej inicjatywa nie wykracza poza szlachetne i nieprzemyślane porywy. Panowie są odpowiednio zróżnicowani (z podkreśleniem owego braku dynamiki), acz muszę przyznać, że w porównaniu do innych adaptacji gier KOEI jest to i tak zestaw dość udany. Na pewno pomogło im to, że nie są wszyscy stłoczeni w jednym miejscu, wokół bohaterki – widać zresztą wyraźniej, że bardziej interesująco wypadają ci, którzy mogą jakoś działać w dalszym planie, a nie wyłącznie dekorują swymi osobami kolejne walki. Mimo wszystko jednak na gorące emocje (nawet i melodramatycznie przerysowane), jakie znamy z wielu ekranizacji mang shoujo nie ma tu co liczyć.

Filozofię dotyczącą strony wizualnej można streścić krótko „cały budżet w zbliżenia”. Nie będę zaprzeczać, że wypadają one szalenie efektownie, a czyste linie i nasycone kolory podkreślają atrakcyjność bohaterów. Równie efektownie prezentują się stroje, stanowiące (podobnie zresztą jak cały przedstawiony świat) absurdalnie eklektyczną mieszankę stylów, epok i kultur. Przyznam, że szczególnie rozbawiła mnie „robocza” kreacja Angelique, ponieważ słodkie jak sacharyna i uduchowione dziewczę odziano w kusą sukienkę w stylu kojarzącym się żywo z „gotyckimi lolitami”. Projekty postaci są nie najgorsze, ale warto zauważyć, że w porównaniu z rasowymi bishounenami, pojawiającymi się nawet w rólkach epizodycznych, panie zostały potraktowane po macoszemu i nawet Angelique w niektórych ujęciach ma nieładnie wydłużoną końską twarz. Stosunkowo uboga jest także mimika twarzy, co wynika po części z oszczędności budżetowych, ale po części z omawianego wcześniej ubóstwa emocji, jakie targają postaciami. Do stworzenia tanatosów użyto komputera – są to standardowe galaretowate potwory w różnych kształtach i złowieszczych kolorach w rodzaju głębokiego fioletu. Nieźle nagimnastykowano się przy pokazywaniu walk, zastępując animację dynamicznie zmienianymi, niemal zatrzymanymi ujęciami oraz oczywiście zbliżeniami twarzy bohaterów. Może zresztą i słusznie, bo uważny widz dostrzeże zapewne bardzo liczne usterki, które pojawiają się, kiedy tylko kamera musi odjechać troszkę dalej. Całe sylwetki ludzi są zwykle nieproporcjonalne i koślawe, a już ciągnące powóz konie wyglądają po prostu groteskowo. Inna rzecz, że zaiste, tego rodzaju serię ogląda się głównie dla zbliżeń, może więc słuszną strategią jest skoncentrowanie się tylko na ich dopracowaniu? Muzyka nie zapada w pamięć, poza tym, że po raz kolejny w cyklu Angelique pojawia się bardzo nieudana czołówka, z marną piosenką, do której śpiewania zmuszono seiyuu bohaterów – znacznie lepiej wypada utwór towarzyszący napisom końcowym. Skoro zaś o seiyuu mowa, jak zwykle został zgromadzony zestaw doświadczonych weteranów. Nyxa, Rayne'a, J.D. i Hyuugę grają odpowiednio Touru Oukawa (Roy Mustang z Fullmetal Alchemist, Death Scythe z Soul Eater), Hiroki Takahashi (Kenji Harima ze School Rumble, Shouji Endo z NANA), Masaya Onosaka (Jadeite z Sailor Moon, Vash z Trigun) oraz Daisuke Ono (Yukito z Air, Sebastian z Kuroshitsuji). W mocno drugoplanowej roli młodziutkiego René usłyszymy jedyną poważną pomyłkę obsadową, czyli Kappeia Yamaguchiego (tytułowy bohater Inuyashy i Ranma 1/2, Ryuuichi z Gravitation). Skądinąd niezwykle przez mnie lubiany seiyuu brzmi tutaj po prostu źle, a jego głos nie pasuje do wyglądu odtwarzanej postaci.

Neo Angelique Abyss należy do tego samego uniwersum, co cykl Angelique (kilka OAV, serie telewizyjne Angelique ~Kokoro no Mezameru Toki~ i Angelique ~Kagayaki no Ashita~), nie jest z nim jednak bezpośrednio powiązany fabularnie. Istnieją wspólne elementy, od kluczowych dla fabuły, jak rola Królowej, po drobiazgi w rodzaju „smoczej rasy”, ale opowiadana historia jest całkowicie odrębna. A także, mimo wszystko trochę lepsza, może głównie dzięki temu, że nie opowiada o roznoszeniu mocy po całym wszechświecie, skupiając się „zaledwie” na ocaleniu świata. Porównując do reszty pokrewnych tytułów, oceniałabym tę serię jako porównywalną z Harukanaru Toki no Naka de ~Hachiyou Shou~ (tu preferencje widzów będą zależeć od tego, w której serii upatrzą sobie jakiegoś ulubieńca i który klimat bardziej im odpowiada) i zdecydowanie słabszą od La Corda d'Oro ~Primo Passo~. Wszystkich panów bardzo zdecydowanie przestrzegam przed seansem anime, którego główną zawartość stanowi fanserwis dla płci pięknej. Panie mogą spróbować, o ile w ogóle odpowiadają im tego rodzaju historie (i nie przeszkadzają wymienione wyżej mankamenty). Seria ma trochę udanych scen i dialogów, za mało, żeby stać się pozycją dobrą, ale wystarczająco, aby zakwalifikować się do kategorii niewymagającej i kolorowej rozrywki. Ostrzegam jednak, że jej fabuła zostaje urwana w punkcie kulminacyjnym, a kontynuacja, Neo Angelique Abyss -Second Age- stanowi integralny ciąg dalszy, w który warto się zaopatrzyć przed seansem (bądź zaraz po stwierdzeniu, czy ów seans przetrzymamy). Dla mnie najprzyjemniejszą częścią seansu były żartobliwe zapowiedzi kolejnych odcinków, kompletnie niepasujące do poważnego klimatu serii, ale niezwykle sympatyczne i pokazujące, że sporo można osiągnąć zachowując po prostu odrobinę dystansu.

Avellana, 16 kwietnia 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Yumeta Company
Autor: KOEI
Projekt: Kairi Yura, Maki Fujioka
Reżyser: Makoto Katagai
Scenariusz: Yuka Yamada
Muzyka: Masumi Itou