Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 7/10 grafika: 9/10
fabuła: 7/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 12 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,25

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 410
Średnia: 7,83
σ=1,27

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Zegarmistrz)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Black Lagoon: Roberta's Blood Trail

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 2010
Czas trwania: 5×30 min
Tytuły alternatywne:
  • ブラック・ラグーン
Gatunki: Sensacja
Widownia: Seinen; Postaci: Księża/zakonnice, Meido, Piraci, Przestępcy; Rating: Przemoc; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Azja; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

Długo wyczekiwania kontynuacja popularnej serii akcji. Czy dorówna pierwowzorowi?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Piotrek

Recenzja / Opis

Po prawie pięcioletniej przerwie Japończycy zdecydowali się przypomnieć widzom serię Black Lagoon. Ponownie więc przenosimy się do Azji Południowo­‑Wschodniej na Ocean Indyjski, aby śledzić losy „firmy” Black Lagoon, trudniącej się generalnie rzecz biorąc działalnością przestępczą. Tym razem socjopatyczna Revy, haker Benny, czarnoskóry najemnik Dutch i były japoński pracownik korporacyjny niższego szczebla, a obecnie negocjator firmy Rock stają przed nowym zadaniem. Jest nim schwytanie Roberty, znanej już z poprzednich serii terrorystki i skrytobójczyni skrajnie lewicowych ruchów, pracującej obecnie jako pokojówka. Muszą zrobić to szybko, zanim nie dopadnie jej reszta działających w okolicy gangów lub jednostki specjalne USA.

Powiem szczerze: o ile Black Lagoon i Second Barrage raczej mi się podobało, tak ta część nie wywarła na mnie najlepszego wrażenia. Zwyczajnie była zbyt bajkowa… Pierwsze dwie serie łączyły ze sobą groteskę i bardzo twardy, brutalny i ciężki kryminał. Z jednej strony występowało w nich mnóstwo dziwaków w stylu morderczych pokojówek, neonazistów, chińskich zabójczyń z tasakami… Z drugiej – akcja pełna była naturalistycznie ukazanej przemocy, a bohaterowie byli bandą twardzieli, sukinkotów i zdeprawowanych degeneratów, co sprawiało, że momentami aż nieprzyjemnie było patrzyć w ekran.

W porównaniu do tego OAV jest wręcz cukierkowe. Owszem, nadal obfituje w przemoc i rozlew krwi, jednak jest to przemoc bardzo kreskówkowa, tak naprawdę niewykraczająca poza średnią. Zabrakło jej brutalności i bezwzględności oryginału. Owszem, mamy pościg za zażywającą narkotyki tak, jakby to były cukierki, i momentami tracącą kontakt z rzeczywistością Robertą, masy trupów i tryskającą krew. Jednak powiedzmy sobie szczerze: takie rzeczy są w co drugim anime. Tym bardziej że tutaj nie robią one szczególnego wrażenia. Postaciom nagle zabrakło zimnej krwi i okrucieństwa. Gdzie strzelanie do dzieci, likwidowanie świadków i cywili z poprzednich części? Tu mamy tylko bandę dziwolągów uganiających się za większymi dziwolągami oraz jednostkę specjalną narażającą ważną misję, żeby niańczyć synka narkotykowego barona… Prawdę mówiąc, sceny z Acceleratorem katującym kolejne klony z Toaru Majutsu no Index (czyli serii młodzieżowej, z założenia znacznie lżejszej) były dużo bardziej przejmujące.

Same sceny walk także rażą albo brakiem umiejętności ich rozplanowania, albo świadomym, choć raczej nieumiejętnym przerysowaniem. Nie zrozumcie mnie źle. Ja jestem świadomy, że od anime nie należy wymagać realizmu, a kicz i efekciarstwo należą do głównych tworzyw japońskiej animacji. Jestem więc w stanie wybaczyć serii na przykład sceny strzelania z biodra z wielkokalibrowego wyborowego karabinu przeciwsprzętowego i to na dystans 20­‑30 metrów, mimo że to nawet wygląda głupio. Jednak nie jestem w stanie znaleźć wyrozumiałości dla sytuacji, w której drużyna bohaterów wypada zza rogu i nadziewa się na oddział wroga liczący kilkanaście osób. Ci z miejsca zaczynają grzać z automatów na odległość jakichś pięciu metrów. Bohaterowie natomiast zamiast grzecznie paść trupem, robić uniki, szukać osłony, rozbiec się w panice czy choćby odpowiedzieć ogniem stoją sobie i gadają… Nie wygląda to ani dobrze, ani efekciarsko. Czuję się tą serią mocno rozczarowany. Spodziewałem się ciężkiego kina gangsterskiego, jak w poprzednich odsłonach, otrzymałem natomiast coś pomiędzy brutalniejszą wersją Triguna czy Full Metal Panic, a wyzbytym stylu Baccano!.

Jeśli chodzi natomiast o grafikę, to na OAV czuć upływ tych pięciu lat. Jak łatwo zgadnąć, rysunek i kreska są znacznie lepsze od tych z poprzednich części. Czekając na piąty odcinek Roberta's Blood Trail zrobiłem sobie przyśpieszony seans poprzednich dwóch części i powiedzieć muszę, że różnicę widać już na pierwszy rzut oka. Postaci teraz zawsze mają ten sam kształt głowy, grafika jest znacznie bardziej szczegółowa i dopracowana. W serii telewizyjnej mimo wszystko oprawa graficzna momentami kulała, a niektóre postacie potrafiły lekko zmieniać swój wygląd zależnie od sytuacji. Teraz problem ten przynajmniej częściowo rozwiązano i grafika to na pewno plus tego anime.

O stronie muzycznej serii tym razem nie będę się rozpisywał. Muszę jednak powiedzieć, że zawiera kilka niezłych utworów, które wpadają w ucho. Mnie osobiście najbardziej podobała się wersja piosenki When Johnny Comes Marching Home, czyli znanej pieśni wojennej Konfederacji (oraz swego rodzaju hymnu niepokornych buntowników) grana w końcówce odcinków. Także głosy postaci i efekty specjalne nie wypadają najgorzej, choć mam wrażenie, że nie odbiegają one specjalnie od tego, co usłyszeć można było w serii telewizyjnej.

Powiem szczerze: OAV wywarło na mnie dużo słabsze wrażenie niż obydwie serie telewizyjne. Spowodowane to było dużo lżejszym klimatem, w którym znalazło się stanowczo za dużo pokojówek, a za mało przemocy. Nie lubię ferować wyroków, kierując się elementami nieuchwytnymi, jak właśnie klimat, jednak wydaje mi się, że zmiana atmosfery jest czymś istotnym dla starych fanów serii, a w tym przypadku miało to niestety miejsce. Oczywiście nie jest to zmiana drastyczna, ale wyraźna. Nadal jednak seria jest dobrym, choć nie wybitnym filmem akcji i jako taki warto ją obejrzeć.

Zegarmistrz, 10 sierpnia 2011

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Madhouse Studios
Autor: Rei Hiroe
Projekt: Masahiro Kimura, Masanori Shino
Reżyser: Sunao Katabuchi
Scenariusz: Sunao Katabuchi
Muzyka: Jun Nishimura