Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 5/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 94
Średnia: 6,86
σ=2,29

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Diablo)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Mitsudomoe

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2010
Czas trwania: 13×23 min
Tytuły alternatywne:
  • みつどもえ
Tytuły powiązane:
Gatunki: Komedia
Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

Kolejna typowa szkolna komedia? Owszem, komedia, ale „typowa” już nieszczególnie. Bardzo zakręcona, bardzo nieletnia, bardzo niegrzeczna.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Takasugi

Recenzja / Opis

Mitsudomoe to jedna z tych serii anime, które przed seansem budziły we mnie niejakie obawy. Obawy tyleż usprawiedliwione, że na grafikach promocyjnych tudzież kadrach podsuniętych przez wujka Google widniały bohaterki wyglądające na dzieci w wieku podstawówkowym. A opisy i komentarze, z którymi zaznajomiłem się przed seansem, sugerowały, że będę miał do czynienia z tytułem obfitującym w treści cokolwiek erotyczne i spokojnie klasyfikującym się pod gatunek ecchi. Jak się jednak w praktyce okazało, obawy okazały się bezpodstawne. Przynajmniej częściowo… Ale o tym już poniżej.

Fabuła… W przypadku Mitsudomoe zawartość fabuły jest mniej więcej taka sama, jak zawartość czekolady w produkcie czekoladopodobnym. Można ją zawrzeć w stwierdzeniu, że anime opowiada o przygodach świeżo upieczonego nauczyciela o imieniu Satoshi (i tak wszyscy nazywają go Yabecchi) oraz jego podopiecznych z szóstej klasy szkoły podstawowej, ze szczególnym uwzględnieniem trojaczek o imieniu Mitsuba, Futaba i Hitoha. Oprócz głównych postaci na występy załapują się jeszcze koledzy i koleżanki z klasy dziewczynek, częściowo ich rodziny oraz niezdarna szkolna pielęgniarka na dokładkę. Całość ma formę wybitnie wręcz epizodyczną, nawet poszczególne odcinki rozbite są na pomniejsze epizody, z reguły niepowiązane ze sobą przyczynowo­‑skutkowo.

Nie, żeby była to w tym przypadku wada. Mitsudomoe to komedia szkolna o wręcz ogromnej zawartości absurdów wszelakich, więc taka, a nie inna forma przedstawienia wydarzeń jest tu zdecydowanie zamierzona. Wyzwania, przed jakimi staje Yabecchi, którego wyobrażenia o byciu idealnym nauczycielem idealnej klasy idealnie grzecznych dzieciaczków zostają bardzo szybko rozwiane, są doprawdy malownicze. Starczy tylko rzec, że już w pierwszym odcinku niewinna zabawa, którą młody belfer proponuje dzieciaczkom, przeradza się dzięki Futabie w wojnę na śmierci i życie (której towarzyszy świetny skądinąd podkład muzyczny). A to dopiero początek, gdyż niedługo potem przedsiębiorcze bliźniaczki starają się zeswatać swojego nauczyciela ze wspomnianą powyżej szkolną pielęgniarką. Pielęgniarką obdarzoną pokaźnym biustem, wielkim sercem i czterema lewymi kończynami. We wspomnianym swataniu nie byłoby może nic złego. Problem polega na tym, że dziewczęta zaplanowały najpierw uszkodzić przyrodzenie Yabecciego, tak by pielęgniarka, panna Kuriyama, musiała je opatrzyć, przy okazji je oglądając, i z powodu widoku na zabój się w Yabecchim zakochać. Odcinek kończy opowiastka o tym, jak klasa szósta otrzymuje pod opiekę chomika, któremu w drodze głosowania nadaje imię Sutek… Taaak… Czy ja wspominałem coś o erotyce?

Jak widać po powyższych przykładach, trudno nazwać Mitsudomoe komedią grzeczną. Na szczęście zbereźności, w jakie seria obfituje, NIE zostały zaserwowane w postaci jedenasto- i dwunastolatek biegających z bielizną, albo tym, co pod nią, na widoku, podczas gdy usiłujący nad nimi zapanować nauczyciel co chwila trafia ręką tam, gdzie nie powinien, krwawiąc przy tym obficie z nosa. O nie, erotyka sprowadza się tutaj w znakomitej większości do słownych i sytuacyjnych nieporozumień i towarzyszących im ewentualnych fantazji bohaterów. Co zresztą tę serię ratuje, bo inaczej wyszłoby coś, co strach byłoby włączyć.

Ale i tak nie jest to tytuł, który można by pokazać młodszemu rodzeństwu czy starszym bogobojnym członkom rodziny. Wspomniane wyżej swatanie to tylko wstęp. Różne postaci mają tu ewidentnie spaczone, quasi „kosmate” charaktery. Futaba na przykład jest, między innymi, masochistką z obsesją na punkcie kobiecych piersi, które maniakalnie rysuje i obserwuje, gdzie tylko może. Natomiast najstarsza z sióstr, Mitsuba, jest idealnym wręcz typem tsundere zmieszanej z dominą z BDSM rodem, która uwielbia narzucać wszystkim swoją wolę i żąda nazywania jej „Panią”. Jest w tej roli na tyle dobra, że jedna z postaci dorosłych wręcz doprasza się o bicie i obrażanie z jej strony. Z kolei ojciec trojaczek ma wygląd żywcem wzięty ze starej kampanii ostrzegającej przed pedofilami: „Nigdy nie wiesz, kto jest po drugiej stronie”. Co zresztą owocuje tym, że co krok jest zgarniany przez policję. Nawet Hitoha, najmłodsza i najnormalniejsza z sióstr, lubi przynosić do szkoły świerszczyki. O sytuacjach generowanych przez nazwanie chomika „Sutkiem” czy akcjach, których inicjatorem bywa „zwykły” klasowy zboczeniec, Chiba, nie ma już nawet co wspominać. Oczywiście oprócz żartów słownych występują też żarty, nazwijmy to, praktyczne, ale nie przekraczają one zasadniczo granic prawnych czy też dobrego smaku. Majtki się, owszem, na widoku trafią, ale nie obserwujemy ich na tyłkach bohaterek. Podobnie wszelkie „macanki” omijają miejsca… strategiczne. Bądź też rzeczone obszary zostają zastąpione mniej lub bardziej pomysłowym substytutem.

Wszystkim przywoływanym powyżej zberezeństwom towarzyszą całkiem miłe dla oka kreska i animacje, oraz zdecydowanie nijaka, z nielicznymi wyjątkami, muzyka. Projekty postaci są dosyć uproszczone i nie grzeszą szczególnym realizmem. Ale to plus, bo taka, a nie inna kreska świetnie komponuje się z absurdalnym klimatem Mitsudomoe, a i pozwala stosować liczne sceny typu super­‑deformed. Tła towarzyszące scenom są bardzo przyjemne, tworzą ciepłą sympatyczną atmosferę, a i animacja jest odpowiednio płynna i żywa. Seria zawiera przy tym sporą ilość przemocy, a nie brak też radośnie chlapiących po okolicy najróżniejszych płynów ustrojowych. Od krwi, przez ślinę, na moczu skończywszy. Jak wspomniałem, muzyka, poza zupełnie przeciętnymi openingiem i endingiem, praktycznie tu nie istnieje. Wyjątki, które zapamiętałem, to świetny utwór towarzyszący bitwie z odcinka pierwszego oraz pojawiający się kilkukrotnie kawałek, który jeśli się nie mylę, został żywcem wydarty z sagi horrorów Piątek trzynastego.

Podsumowując powyższy potok słów, stwierdzam, że Mitsudomoe to tytuł dziwny i zdecydowanie nie dla każdego. Rubaszny humor i kloaczne żarty o piersiach, sikach, śpikach i BDSM, zestawione z grupką głupiutkich, rozwrzeszczanych i po dziecinnemu niedojrzałych jedenastolatków, tworzy koktajl, jaki nie każdy będzie w stanie strawić. Podkreślam raz jeszcze, że erotyki jako takiej praktycznie tutaj nie ma, ale i tak erotyczne aluzje, kudłate nieporozumienia i zwichrowana psychika niektórych milusińskich mogą budzić zniesmaczenie bądź obrzydzenie. Nie będą to w sumie reakcje nieuzasadnione, ale z drugiej strony osoby lubujące się w absurdzie i erotycznym humorze sytuacyjnym, gotowe zaakceptować w rolach bohaterów gromadkę nietypowych dzieciaków, powinny być zachwycone. I jednym, i drugim polecam zaznajomienie się z dwoma początkowymi odcinkami. Jeśli się wam nie spodoba, nie brnijcie dalej, bo szkoda waszych nerwów. Ale jeśli raz po raz ryczeliście radosnym śmiechem, śmiało oglądajcie dalej, gdyż z czasem będzie tylko lepiej.

Diablo, 5 maja 2016

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Bridge
Autor: Norio Sakurai
Projekt: Takaharu Ookuma
Reżyser: Masahiko Oota
Scenariusz: Takashi Aoshima
Muzyka: Yasuhiro Misawa