Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 4/10 grafika: 7/10
fabuła: 4/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,50

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 8
Średnia: 6,75
σ=2,17

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Chudi X)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Digimon Xros Wars ~Aku no Death General to Shichinin no Oukoku~

zrzutka

Walka ze złym imperium: runda druga, na szczęście już ostatnia.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Chudi X

Recenzja / Opis

Końcówka poprzedniej serii postawiła sprawę jasno: Taiki, tym razem bez Akari i Zenjirou, ponownie udaje się do cyfrowego świata, gdzie zdążyło upłynąć o wiele więcej czasu niż na Ziemi. Sytuacja ze złej stała się beznadziejna: imperium Bagra zagarnęło wszystkie okruchy Code Crown i kompletnie przemeblowało Digital World. Został on teraz podzielony na tytułowe siedem królestw oraz twierdzę wszelkiego zła, do której dostać się można tylko pokonując również tytułowych Death Generals, którzy sprawują władzę w tych królestwach. Zadanie, zdaniem czekających na Taikiego Kirihy i Nene, wydaje się beznadziejne, ale od czego niespożyty zapał bohatera i nowe moce, jakie zyskał Shoutmon? Kto wie, może nawet uda się teraz stworzyć nowe, potężniejsze kombinacje ze sprzymierzonych z bohaterami digimonów?

Jeśli wcześniej narzekałam na podobieństwo scenariusza do gry komputerowej, nie wiedziałam jeszcze, że może być gorzej. Poprzednio bohaterowie mieli przynajmniej możliwość wyboru, do jakiej krainy się udają, cofania się lub zbaczania z obranej trasy. Tutaj mamy do czynienia z tym rodzajem gry komputerowej, w której postać może poruszać się tylko ściśle określoną ścieżką, bez możliwości zejścia z niej choćby na krok. Wspomniane siedem królestw tworzy ciąg, a do kolejnego można przejść dopiero po zabiciu jego generała. Jak oczywiście można się domyślić, bohaterowie za każdym razem są o włos od śmierci i w ostatniej chwili zdobywają przewagę nad silniejszym przeciwnikiem – co nie przeszkadza temu, że kolejny przeciwnicy, podobnie jak sztab główny, siedzą sobie spokojnie i czekają, aż zagrożenie samo do nich przylezie. W międzyczasie zajmują sie dręczeniem pomniejszych digimonów, żeby widz przypadkiem nie zapomniał, jak bardzo czarno­‑biały jest to świat. W tle przewija się jeszcze wątek zaginionego brata Nene – nie zdradzę niespodzianki, chociaż nie sądzę, by widzowie znający poprzednią część mieli jakieś wątpliwości co do tego, gdzie się odnajdzie zaginiony smarkacz. Natomiast widzowie znający cały cykl nie będą mieli wątpliwości, z której serii został pożyczony związany z nim pomysł, nawet za pierwszym razem dość wątpliwy fabularnie, a tutaj zarżnięty do reszty i pozbawiony resztek prawdopodobieństwa.

Fabuła jest liniowa i boleśnie przewidywalna, nawet jak na serię dla dzieci. Wątki poszczególnych królestw zajmują od dwóch do kilku odcinków, ale właściwie w każdym przypadku jeden rzut oka na zastaną sytuację pozwala odgadnąć, jak tym razem potoczą się wydarzenia. Parę gorzkich słów należałoby się także okropnie statycznej i nieciekawej finałowej konfrontacji ze złem, ale przyzwoitość nie pozwala mi dokładnie naświetlać całej sytuacji. Powiem tylko, że nieunikniona w takich przypadkach przewrotka fabularna z cyklu „gdy wszystko wydawało się stracone…” jest tym razem wyjątkowo wręcz idiotyczna i podyktowana wolą scenarzystów.

W takiej opowieści nie ma wiele do zagrania, ale bohaterowie robią, co mogą, by do reszty zniechęcić do siebie widza. Taiki jest dokładnie taki jak wcześniej, czyli praworządny nijaki, a chociaż wszyscy wokół sławią jego pomysłowość i geniusz, scenarzyści nie potrafią napisać choćby jednej sceny, która by te pochwały choć w części uzasadniała. Ot, mamy klasycznego bohatera przygodówki, który wymienił mózg na szczerozłote serce i dzięki jego sile pokonuje przeciwności losu. Można oczywiście powiedzieć, że w cyklu Digimon główny bohater z reguły ma dość podobny charakter, a o sukcesie decydują barwne postaci, które mu towarzyszą. Pod tym względem przyznaję, że miałam niewielką nadzieję. W odróżnieniu od Akari i Zenjirou, wspierających bohatera moralnie, pozytywnych i rozpaczliwie nieprzydatnych, Nene i Kiriha mieli o wiele większy potencjał. Po pierwsze, żadne z nich nie miało łatwego charakteru, a Taikiego darzyli raczej szacunkiem niż bezkrytycznym uwielbieniem. Po drugie, każde z nich wyposażone zostało we własny Xros Loader i zdążyło zgromadzić własną „armię”, co pozwalałoby im wywierać realny wpływ na fabułę. Przesunięcie ich na pierwszy plan wydawało się więc dobrym pomysłem. Po co jednak komu udane postaci, jeśli można mieć dwa stołki…

Nene, którą w pierwszej serii opisywało głównie słowo „tajemnicza”, przestała być tajemnicza i zrobiła się mdła. Teoretycznie miałaby prawo do najsilniejszych emocji ze wszystkich, biorąc pod uwagę wątek jej młodszego brata Yuu, ale w praktyce nawet te emocje sprawiają wrażenie odbębnionych pospiesznie scenek, po których Nene wraca do podstawowego stanu. Czyli całkowitej nijakości, bo nawet nie umiałabym powiedzieć, jaki charakter miała mieć w teorii. Jej przydatność bojowa jest dość wątpliwa, jej przydatność wywiadowcza – w pierwszej serii niemal nieograniczona – poważnie spada. W efekcie Nene staje się bardziej dodatkiem do własnego Xros Loadera i obowiązkową panienką w drużynie niż samoistną postacią. Na swój sposób i tak ma jednak więcej szczęścia niż Kiriha, którego scenariusz przełącza między kilkoma, umiarkowanie spójnymi, typami charakteru i osobowości. Można odgadnąć, na których z wcześniejszych bohaterów był wzorowany, jednak w prowadzeniu jego wątku brakuje elementarnej konsekwencji (o logice nie wspominając). To wszystko sprawia, że o wiele częściej jest irytujący niż godny współczucia lub sympatii widza. Natomiast Yuu… mniejsza o to, że irytujący, jest całkowicie sztuczny, od zachowania poczynając, poprzez motywację, a na wielkiej przemianie kończąc.

O towarzyszących bohaterom digimonach pisałam już poprzednio – ich natłok sprawia, że w większości są one tylko elementami składowymi (kilku i mało pomysłowych) kombinacji, w które łączą się do walki. Brak pomysłowości wyraża się także w tym, że cała „wierchuszka” imperium Bagra ma humanoidalną postać, a niektórych od ludzi różnią tylko pojedyncze detale przypięte tu i ówdzie. O charakterach nie warto wspominać, bo świat dzieli się na Armię Zła i Uciskanych Nędzarzy oraz bohaterów i ich dzielnych sprzymierzeńców. Nie brakuje także fanserwisu, bo na pierwszy plan zostaje wprowadzony nowy digimon w postaci biuściastej baby w bojowym bikini, przy atakach wypinającej najrozmaitsze krągłości do kamery.

Projekty postaci uległy lekkiej zmianie, co jest dość zaskakujące, biorąc pod uwagę ciągły charakter fabuły. Do zmian można się szybko przyzwyczaić i nie umiałabym nawet powiedzieć, czy są na lepsze, czy na gorsze (chociaż da się zauważyć skrócenie spódniczki Nene). Tak jak poprzednio, najładniejsze są tła, miejscami pomysłowe i powiedziałabym, że klimatyczne, gdyby nie to, że klimatu tutaj można ze świecą szukać. Projekty digimonów nadal polegają głównie na wykorzystywaniu dawnych pomysłów w odmianach kolorystycznych oraz wariacjach na temat humanoidów (patrz poprzedni akapit), zaś formy bojowe tworzone z towarzyszących Taikiemu i spółce digimonów nieodmiennie przypominają najzwyklejsze mechy i tak też prezentują się w walce. Gdyby ktoś zaczynał przygodę z cyklem od tej części, doszedłby zapewne do wniosku, że pod względem graficznym jest to rzecz całkowicie przeciętna, a co więcej – mocno wtórna. To samo zresztą tyczy się oprawy dźwiękowej, z mechanicznie puszczanymi piosenkami towarzyszącymi przemianom i kombinacjom, często umiarkowanie pasującymi do akcji na ekranie. Czołówkę zaczęłam przewijać po pierwszym obejrzeniu, bo doskonale pasuje do serii – czyli jest zupełnie nijaka.

Pozostaje mi wystawić taką samą ocenę jak poprzednio, czyli naciągnięte 5. Xros Wars to seria rozpaczliwie przeciętna i gdyby tylko na niej się opierać, trudno byłoby zrozumieć, na czym polega popularność cyklu Digimon. Zdecydowanie nie polecam – znajdziemy tu głównie recykling pomysłów z wcześniejszych odsłon, zwykle popsutych lub przerysowanych aż do absurdu.

Avellana, 19 stycznia 2016

Recenzje alternatywne

  • Chudi X - 26 listopada 2011
    Ocena: 4/10

    Taiki, Shoutmon oraz ich przyjaciele ponownie wkraczają do akcji. Anime mające kilka dobrych momentów, które giną w zalewie schematyczności. więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Toei Animation
Autor: Akiyoshi Hongou
Projekt: Akihiro Asanuma
Reżyser: Tetsuya Endou
Scenariusz: Riku Sanjou
Muzyka: Kousuke Yamashita

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Podyskutuj o Digimon na forum Kotatsu Nieoficjalny pl