Komentarze
Uta no Prince-sama: Maji Love 1000%
- Re: Tonight, just you and me 1000% love~! : Aoi : 23.03.2020 18:14:46
- Pierwszy sezon i Nanami. : Aoi : 23.03.2020 17:55:34
- Kocham... eh no, no muzykę twoją, muzykę a obok Transformers : Suiji : 26.04.2017 23:37:45
- A mi się podoba *_* : michan : 7.02.2016 13:22:46
- Klapa : Yuki Asakawa : 15.06.2014 15:26:17
- komentarz : Corneille : 27.04.2014 17:54:39
- Re: Brrrr, to było starszne : Hiromi : 20.04.2014 22:32:20
- Re: Brrrr, to było starszne : czarna mamba : 20.04.2014 19:18:25
- Re: Brrrr, to było starszne : _Yuuko : 20.04.2014 17:15:48
- Re: Brrrr, to było starszne : Hiromi : 20.04.2014 16:44:54
:D
Ale jednak mam ochotę napisać że anime świetne, bo choć momentami mnie ono męczyło to przykleiło się do mnie. Kocham wszystkich biszów z tego anime, moim zdaniem to panowie stanowią siłę tej serii. Do wyboru do koloru, a każdy przystojny i interesujący.
Nie umiem ocenić tego anime, jestem zbyt rozdarta między sercem a rozumem (a może to nie serce tylko jajniki?).
Doki Doki... NOPE.
Recenzja oddaje wszystkie moje odczucia co do tej kupki nieszczęścia, tyle że mnie oczy Haruki przypominały bardziej wnętrze pomidora przekrojonego na pół. A na serio: pierwsze odcinki jeszcze dawały radę – póki każdy był poświęcony osobnemu panu. Dalej fabuła opierała się głównie na „Jak tu wyrwac Harukę?”, „A nie, bo to ja ją wyrwę!” oraz „Ojej, Haruka napisała kolejną piosenkę, jest maji kakkoii!”. Motyw z wycieczką i konkursem były gwoździami do trumny, a pojawienie się Cecila to już kaplica (no bo skoro wątek nadprzyrodzony nie został pociągnięty dalej, na szczęście, to po co go w ogóle zaczynać?). Pomimo całej tej tęczy barw na ekranie (akurat strona techniczna anime to bardzo mocna strona, z odcinka na odcinek byłam coraz bardziej zdziwiona tym, że animacja cały czas trzyma poziom, zdarzył się tylko jeden krzywy odcinek), fabularnie anime prezentowało się wyjątkowo bezbarwnie, mdło, nieoryginalnie i bez życia. Tak, to ekranizacja otome game, więc czegóż się spodziewać, ale jak już wspomniała moshi, jak wiele na lepsze zmieniłoby upchnięcie Haruki gdzieś w piwnicy i postawienie w centrum żywej, radosnej Tomochiki?
Już po tytule patrząc, UtaPri powinno być anime o muzyce. ...........Ekhem, dobra, może i nie do końca, ale muzyka jest ważna. No i fakt, śpiewają. Ale jak! Te wszystkie popowe pioseneczki były tak straszliwie mdłe… A już totalnie załamałam się przy „Amazing Grace” zaśpiewanym przez Tokiyę – to, co Miyano Mamoru wyczyniał ze swoim głosem śpiewając utwór, który jest piękny sam w sobie, więc powinien być wykonywany z prostotą, utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że nie, ten pan nie umie śpiewać, weźcie go zakneblujcie (kto nie wierzy, niech sobie obejrzy Skip Beat!). Przy okazji zakneblować możecie też Shou, postać skądinąd zabawną, pełną życia i ogólnie jedną z najlepszych w serii, ale śpiewać zdecydowanie nieumiejącą. Tak naprawdę jedyną godną uwagi piosenką było no, powiedzmy, że rockowe w porównaniu z resztą pioseneczek „Gemini Syndrome” zaśpiewane przez Natsukiego… czy też Satsukiego – seiyuu spisał się na medal, dosłownie czułam intensywność jego głosu i treści śpiewanej przez niego piosenki.
A tak w ogóle to dyrektor Shining Saotome (Norio Wakamoto! Norio Wakamoto!) powinien dostać w recenzji osobny akapit. Czemu nie dostał? xD Maji RRRRRRRRRRRRRRRRRRRABU 1000% ~!!
Druga seria? Serio?
/patrzy na MAL
Serio. Kurczę, jak pociągną w nim wątek Cecila, a na dodatek zgodnie ze scenariuszem jego ścieżki w grze i dostaniemy muzy, szatana i cholera wie co jeszcze, to chyba będę potrzebowała terapii.
Zdecydowane nie.
pooolecam
Haruka haremówka...
Nie jest to najlepszy romans ale i też nie najgorszy. Nie jestem za tym by zrobić drugi sezon, popsuje on wszystko. Jest wiele anime którym bardziej przyda się dokończenie akcji.
Wszyscy razem... UtaPri~!
Wszystkie piosenki które się pojawiły naprawdę wpadają w ucho (no to teraz ściągać saundtrack ^^"), kreska i wygląd postaci były naprawdę świetne. Bohaterowie mieli ciekawe charaktery i na pewno nie byli schematyczni i nudni. A no i fabuła, cała akcja tego anime była oryginalna i wciągająca… chyba zacznę nałogowo oglądać haremy z bish'ami x3
Ostateczna ocena to oczywiście 10/10 razem z małym dodatkiem „ulubione” *.*
Jezu czy już tak trudno stworzyć jakiś porządny romans i skąd autorzy wytrzaskują pomysły na te małpiszońskie bohaterki – znów z braku pomysłów: zapewne z własnego przykładu, dlatego wychodzą im nienormalne „wróżki z krainy bezlogiki” lub „kosmitki z planet Jąkadło i Trauma”
Jak dla mnie anime 0 na 10
dystans ;)
polecam więc tą serie osobom które pogodziły się z faktem iż w takich produkcjach charaktery głównych bohaterek nie ulegną zmienie(jak świat światem będą wzdychać i achać), łakną widoku pięknych chłopców i boskiego głosu Mamoru Miyano:)
Bisze *o*
Żeby nie było, anime to miało też swoje plusy. Aż 6 plusów! Moim ulubionym jest Ittoki. Lubię takie ciepłe i sympatyczne postacie. Najmniej przypadł mi do gustu Ren, natomiast wszyscy bisze wyglądali dobrze. Nic nie poradzę, ale anime, w którym są bisze na wstępie ma u mnie większą ocenę niż na to zasługuje:D Pozostała jeszcze muzyka: bardzo przyjemna dla ucha. Aż przypomniały mi się czasy, kiedy namiętnie słuchałam j‑popu. Na prawdę fajny opening i ending, choć rozwalał mnie taniec chłopaków w endingu. Ogólnie cieszę się, że anime nie zostało poświęcone rozważaniom głównej bohaterki, którego przystojniaka wybrać i po prostu romansowi, bo dobrze wiem jak by się to skończyło. A tak nie jest źle, mamy debiut i koniec. Kontynuacja jest moim zdaniem zbędna, ale zapewne i tak ją dostaniemy, tyle że z kiczowatym romansem jako głównym wątkiem. Ja jestem wielką fanką romansów, ale nie takich, w których wszystko jest oczywiste od samego początku i schematyczne – dziewoja zawsze wybiera najbardziej gburowatego faceta.
Ostatecznie dałam 7/10, bo jestem fanką gatunku. W przeciwnym wypadku oceniłabym znacznie niżej, albo rzuciła tym po pierwszym odcinku.
check it out!
Główną siłą były oczywiście postaci. W tego rodzaju anime zazwyczaj wszyscy znaczący bohaterowie to bishouneni należący do haremu głównej, nudnej panienki. Tutaj oprócz tych sześciu bishounenów (bardzo sympatycznych, swoją drogą, prawie wszystkich polubiłam) i nudnej, głównej bohaterki mamy jeszcze parę postaci. Przede wszystkim – DYREKTOR! To dla niego w ogóle sięgnęłam po tę serię, bowiem ma on głos jednego z moich ulubionych seiyuu. Muszę powiedzieć, że już kolorowi, śpiewający bishouneni podnieśli wskaźnik fabulousness do wysokiej miary, ale dyrektor podniósł go do poziomu FABULOUS MAX, że tak nawiążę do innej serii z tego sezonu. Podobnie jak nauczyciel‑trap. Dzięki nim było naprawdę przezabawnie, jak również dzięki trollerskiemu Yellow‑kunowi i śmiesznemu Pink‑kunowi. Oczywiście pozostali bisze też byli niczego sobie, podobnie nauczyciel grający w serialu i przyjaciółeczka. Tylko gościu z głosem Miyano Mamoru do mnie nie przemawiał, chyba po prostu nie lubię tego typu postaci.
Fabuła to tam ten. Głównie chodziło o poznawanie biszów, ale humor bardzo przypadł mi do gustu (wspomniany dyrektor, trap‑sensei i trollerstwo Yellowa, haha), no i relacje między chłopakami też były wporzo, więc odcinki mnie bawiły. A kiedy w 10 odcinku okazało się, że piosenka z endingu i fakt, że cała 6 śpiewa ją razem ma znaczenie dla fabuły, byłam zauroczona (…poziomem FABULOUS MAX, podobnie jak dyrektor). Zakończenie sympatyczne, strasznie urocza była scena, w której wszyscy przybijali głównej bohaterce piątkę przed wyjściem na scenę, haha.
Ogólnie nie pamiętam muzyki poza piosenkami, z których zaś pamiętam tylko 1000% maji love (taki był jej tytuł?). W obsadzie znalazło się kilka świetnych głosów (WAKAMOTO!), oraz ujął mnie fakt, że trap‑sensei miał normalny, męski głos. Ach, no i w momencie, kiedy śpiewał Suwabe Junichi… oj, piszczałabym jak te fanki na końcowym koncercie :)
Kreska była miła dla oka, w scenach z mocnym oświetleniem bolały mnie kolory, ale to nic. Ogólnie graficzka była w porządku. No i ładne bisze, jeje.
Nie było to, kurczę, dzieło sztuki, ale miłośniczki bishounenów, reverse haremów i ogólnie tego typu rzeczy powinny koniecznie to obejrzeć. Natomiast jako osoba, która do tych miłośniczek w zasadzie nie należy, mogę też powiedzieć, że ogólnie seria się broni i każdy kto ma do niej wystarczający dystans (nie podchodźcie do tego jak do romansu czy serii o mozolnej drodze ku zostaniu kompozytorem/idolem) może spróbować obejrzeć parę odcinków. :) osobiście wystawiłam 7/10.
Plusy i Minusy
Muzyka nawet całkiem przyjemna, wielki plus za ending. Wspaniałe melodyjne głosy!
Ładna kreska i animacja. Tutaj żadnych zastrzeżeń.
Jednak brakowało mi rozwinięcia love story z prinsami. Dokładnie tak jak w w/w La Corda Doro, gdzie tyle się dzieje pomiędzy bohaterami, ale już nie trzeba tego podsumować… Nie. Bo po co. :/ Niecierpię, gdy tak się dzieje!
Drugi wielki minus, jak już wspomnieli moi przedmówcy – główna bohaterka… nie będę się zatem bardzo rozpisywać. Zachowuje się jakby urodziła się wczoraj, wszystko takie obce. Płacze po każdym 'upadku', jakby to miało być bardziej wzruszające… :/ I te jaj zastoje: ktoś coś powiedział i… 1…2…3… dopiero wtedy reakcja. o.o
O co wogóle chodziło z tym nauczycielem transwestytą? Nie mógł być on o prostu kobietą? Przecież to nic nie wnosiło do fabuły… Dyrektor też mnie trochę już zaczynał wkurzać…
Ogólnie anime fajne, choć przy końcu troszkę przynudza. Rewelacją nie jest, ale też nie jest czymś marnym. Mogą obejrzeć tylko fanki tego gatunku.
Are you ready?
Jako fanka pięknych biszów jestem ukontentowana tymi z UtaPri. Wszyscy byli szalenie hmmm… ładni (przystojni, to jednak nie w tym gatunku) i prezentowali różne charaktery i traumy, żebyśmy nie zapomniały czasem, że to haremówka na podstawie eroge. Bohaterka jak przystało na heroinę z takiego anime była cudownie… irytująca, nie wspominając o jej żółtych ślepiach.
Jednak piąty albo czwarty odcinek naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył. Był komediowy i miejscami nawet przypominał satyrę! Gdyby cała ta seria została potraktowana z dużą dozą dystansu i humoru, to mogło być naprawdę dobre anime, a tak jest, co jest – czyli jedno z wielu podobnych.
P.S. Jinguji Ren <33333 (musiałam wyrazić swą prywatną miłość (na tę chwilę)).
pierwszy gryz
Zgadzam się w większości z poprzednikiem. Zarówno w kwestii paskudnych oczu bohaterki jaki i endingu.
Przyznam się, że sięgnęłam po serię z powodów: A chciałam raz zobaczyć coś w tym stylu, B podoba mi się temat szkoły muz. (w tym wypadku jestem zawiedziona, przy „Nodame Cantabile” UtaPri kwiczy żałosną nutką porażki). Taka to szkołą muzyczna jak z Nanami muzyk. Jak można zdać test do SM nie znając nut >_<!?
I w dodatku: kliknij: ukryte „och, nauczyłaś się nut w jeden dzień! Nieprawdopodobne!”a ja dodam – niemożliwe.
Główna bohaterka jest miałka i nie jest to typ z którym ja osobiście bym się chciała utożsamiać. Ale wśród bohaterów jest kilka przyjemnych postaci. Jak na razie łeb w łeb idą Ittoki i Shou (najlepiej razem, dając mieszankę komiczną) na drugim miejscu Masato Hijirikawa z panem „ciasteczko”.
Fabuła i zachowania bohaterów dostarczają mi niezwykłej rozrywki, ale trudno mi to skomentować bez spojlerów.
np z samego początku:
kliknij: ukryte Kot kradnie chusteczkę. W porządku. Ona biegnie za kotem. Ok, ujdzie. A w miejscu docelowym stoi UtaPrince nr 6. W nocy. siedział w chabaziach. Czy oni nie sypiają?
np 2:
kliknij: ukryte I on szedł akurat tam przypadkiem, gdy ona śpiewała z przedszkolakami „twinkle…/kurki trzy”. Zimą, na mrozie! I ta niesamowita melodia poruszyła jego sercem i zmieniło to jego życie ;3. Zagrał jej tę melodię i ona znów mogła zagrać na fortepianie. Bogowie, aż serduszko się topi. Cóż za romantyzm :P.
Ale całokształt robi miłe wrażenie i dla relaksu można poświęcić te 25 min dziennie.
Tonight, just you and me 1000% love~!
Zaczynając od bohaterów – mamy Nanami, opisaną powyżej (z taką różnicą, że dostaliśmy o niej dość sporo informacji). Idealna postać, z którą większość dorastających nastolatek mogłaby się utożsamić. Ewentualnie idealna postać, którą można hejtować. Nie dość, że najbardziej odblaskowa z całej gromady, to jeszcze ślepa (tak trudno domalować źrenice?) i niedorozwinięta umysłowo. Nie wiem czy twórcy mają nastolatki za idiotki, ale zakładam ze najmłodszy, zarazem najgłupszy plastik z mojej dzielni nie poszedłby do szkoły muzycznej wiedząc, że nie potrafi grać na żadnym instrumencie. Nanami jednak nie miała żadnych oporów przed udaniem się tam, naprawdę nie wiem jak zdała, może miała jakieś układy albo niesamowita miłość do babci ją uskrzydliła? Panowie ją oblegający już są nieco lepsi, znów mamy w czym wybierać i znów bohaterowie którzy wydawali się najbardziej przypałowi/zniewieściali okazują się postaciami najlepszymi. Wielkie przeprosiny teraz składam Shiningowi i koleżance której przydzieliłam go myśląc że ją potyram. Pan dyrektor akademii Saotome pokazał, że książki nie ocenia się po okładce, wnetrze też się liczy, zwłaszcza jeżeli jest ono tak krejzolskie! :D Niestety, mimo że bohaterów nie ma tak dużo to i tak dwaj (Hijirikawa Masato i Ichinose Tokiya) wyglądają prawie identycznie. W „Starry Sky” było jeszcze dopuszczalne, że miałam problem z odróżnieniem trzech postaci, gdyż ogólnie wszystkich było 13. Przy szóstce teoretycznie nie powinien on wystąpić, jeśli okazało się odwrotnie to znaczy, że osoby od chara designu sknocili swoją robotę. A! I jeszcze jedno – GDZIE JEST MÓJ MURZYN?! W każdym szanującym się boysbandzie jest murzyn a tu go nie ma! DDD: kliknij: ukryte I Cecil się nie liczy bo był jakimś arabem, księciem Agnapolis (lol, co?!), do tego latającym w zielonym światełku. Ja się pytam co ci twórcy brali?!
Muzyka! Miłe jest to że autorzy nie zaniechali tego tematu i „UtaPri” z tytułu traktującego o muzyce nie przerodziło się w stuprocentowe love story. To znaczy, jest love story, przeplatane piosenkami UtaPrinsów niewysokich lotów. Właściwie nie powinnam się wypowiadać w tym temacie, bo po pierwsze, nie znam się na dobrych i złych wokalach oraz muzyce popowej i po drugie – przewijałam. Bez pardonu przewijałam kawałki naszych kochanych biszy bojąc się o kondycję mych bębenków. Na tylko jednej piosence natychmiast nie łapałam za myszkę by przesunąć pasek wideo – ENDING! Nie wiem czy to jakieś fatum czuwa nad tymi dziwnymi seriami dla dziewczyn czy co, ale ending „UtaPri” podbił moje serce tak samo jak ending „Starry Sky”. Oczowlaność pierwsza klasa, nieważne jest jak śpiewają i jak tańczą – jest śmiesznie! I to jest najważniejsze! XD Ostrzegam, u niektórych to może wywołać jakąś traumę, zaś wszystkie fangirle boysbandów (SHINee~!) będą wniebowzięte.
Animacja. Tam coś się ruszało! Hip, hip, hura! Gwiezdne Gwiazdki mogą się chować za swoimi teleskopami! Tylko szkoda że zapowiedzi następnych odcinków nie były animowane, a jedyne co można było zobaczyć to nieruchomą twarz UtaPrinsa z podłożonym głosem. Czyżby się za bardzo wykosztowali na ending?
No to na koniec została fabuła. Miło jest zobaczyć coś co ma jakiś ciąg przyczynowo‑skutkowy, naprawdę miło. W Internecie jest masa opowiadań fanek różnych zespołów. W nich główna bohaterka (w domyśle autorka dzieła) spotyka swoich idoli w różnych okolicznościach – na castingu, w metrze, supermarkecie. Sprawy zawsze się tak toczą, że wszyscy się nagle w niej zakochują, a ona biedna nie może wybrać tego jedynego. Do dziewczyn czytujących i piszących takie opowiadania jest skierowany ten tytuł, którego fabuła się niewiele różni od takich fanfików Joli, Ani czy innej Kasi. Może dlatego „UtaPri” ma tyle fanek? W końcu pewna grupa ludzi dostała to co chciała w wersji animowanej, a ja byłam w stanie zobaczyć co się dzieje w umysłach tych dziewczyn. Na pewno nie są one jakieś zdegenerowane, choć dla wielu niepojęte. W „UtaPri” tak jak w fanfiku jest wiele głupich sytuacji, które raz załamują, raz śmieszą – kliknij: ukryte Prinsy latające w kosmosie? Proszę bardzo! Na dokładkę mamy Natsukiego z rozdwojeniem jaźni, Tokiye Ichinose, który okazuje się być własnym bratem bliźniakiem do tego nie potrafiącym wezwać karetki (kto mu przyjedzie na „Potrzebuje karetki! Pośpieszcie się!”? Chłopie bierz się do roboty bo na 1000% nie zdasz z PO!), Hayato‑Tokiyę objawiającego się Nanami w pierwszym odcinku niczym Jezus, serduszkowo‑gwiazdkowy UtaPrinsowy atak na dyrektora, kota‑araba‑Cecila‑księcia Agnapilis, mhrocznego menadżera czyli młodszego brata Kłodka z „Kuroshitsuji II”, babcie – anioła stróża (jakież było moje zdziwienie jak w ostatnim epie się okazało ze ona żyje!) i thraumy, thraumy, thraumy, na szczęście mniej wyeksponowane niż w „Starry Sky”.
Postawiłabym 7 gdyby anime do końca spełniało funkcję śmiesznego odmóżdzacza. Niestety od 9 odcinka zaczęło się robić przeeeeraźliwie nudno i musiałam się zmuszać żeby nie przewijać poniektórych scen. Ogólnie nie jest źle, mogło być lepiej. Jeśli nie jest się grupą docelową (fanki boysbandów i romansów) a chce się obejrzeć serię, to trzeba podejść do niej z dużym dystansem. Na koniec – LUDZIE, ZRÓBCIE NA KONWENCIE COSPLAY Z TEGO, ZATAŃCZCIE UKŁADZIK Z ENDINGU, NAGRODE PUBLICZNOŚCI MACIE GWARANROWANĄ! XD
Kursywy używa Moderacja. I proszę nie krzyczeć.
IKa
Jak zwykle się myliłam, ponieważ Uta no Prince‑sama jest chyba najlepszym muzycznym shoujo jaki widziałam.
Myślałam, że to anime będzie bardzo odgapiało od La Corda D'Oro ~primo passo~, ale całe szczęście to są dwa zupełnie inne tytuły.
Uta no Prince‑sama jest wciągające i zabawne. Ma wspaniałe piosenki i boskich bishonenów. Po raz pierwszy nie wiedziałam, kogo ja bym wybrała, gdybym byla główną bohaterką. Zwykle w haremach wybieram sobie jednego, konkretnego faceta, ale w tym przypadku nie mogę się zdecydować. Każdego z nich wielbię, co jest rzadkością.
Zgadzam się z moim poprzednikiem. Główna bohaterka zachowywała się jak idiotka, ale jakoś nie miałam morderczych wizji z nią w roli głównej[jak to miałam z Misaki, którą w moich myślach dźgałam nożem i patrzyłam jak się wykrwawia]. Mi się dziewczyna nawet podobała, ale nie miałabym nic przeciwko, gdyby była ,,odrobinę,, śmielsza.
Bardzo spodobał mi się ending tego anime. Na youtube oglądałam go z milion razy, nawet nuciłam go pod prysznicem.
Całość jest naprawdę na poziomie, więc serdecznie to anime polecam WSZYSTKIM fankom tego gatunku.
-
drżącym, niepewnym głosikiem.
Rozumiem, że z bohaterką mają się utożsamiać przeciętne zakompleksione nastolatki… problem w tym że taka nieśmiała niedojda nie jest przeciętną tylko wielokrotnie poniżej przeciętnej…