
Komentarze
Monster
- komentarz : tamakara : 13.02.2023 12:12:24
- Re: Netflix : kako : 6.01.2023 20:29:39
- Re: Netflix : Amarette : 1.01.2023 18:30:06
- Re: Netflix : Łowca czarownic : 1.01.2023 14:13:09
- Netflix : Serene : 1.01.2023 11:32:39
- 10/10 : Windir : 9.06.2021 13:27:21
- komentarz : Tomoe Chan : 25.09.2018 17:15:34
- 8/10 : MiyuMisaki : 13.06.2018 17:08:13
- Re: Pytanie : Virus : 14.07.2017 22:21:09
- Re: Pytanie : Monster's fan : 24.05.2017 01:05:31
Akcja toczy się w Niemczech chyba tylko po to, żeby było egzotycznie, bo wszystko jest tu bardzo japońskie. Najbardziej uderzyło mnie, albo rozbawiło(?) „biznesowe” małżeństwo córki dyrektora szpitala i błyskawiczna zmiana nastawienia dziewczyny, gdy bohater popadł w niełaskę. A skoro ma takie złote rączki, to powinni się tam o niego wręcz bić. Nie ten szpital, to inny.
No wszystkie nieszczęścia na niego spadają, a on taki dobry i prawy :|
Netflix
10/10
Wszyscy mówią że jest bardzo realistyczne… chciałbym przypomnieć ,że to jest anime, a nie ciach serial na Polsacie lecący o 6 rano, który ma setki odcinków. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność, Realizm jest potrzebny, ale więcej, nie zawsze znaczy lepiej. To anime mogłoby być krótsze o kilka odc i nic by się nie stało, historia nic by nie ucierpiała, a my zaoszczędzilibyśmy tylko trochę czasu oglądając ten syf.
8/10
Pytanie
Po pierwsze, odniosę się do tego jak bardzo ta opowieść jest „realistyczna”, bo jest TAK realistyczna, że:
- ulice miast, czy jakiekolwiek miejsca by to nie były, są w większości scen KOMPLETNIE puste; poza ważnymi dla danego momentu (lub dalszej części historii) osobnikami, NIKT w nich nie przebywa! Nawet w więzieniu, gdy kliknij: ukryte Tenma został złapany i planował ucieczkę z budynku wraz z drugim więźniem , żadnego przestępcy poza nimi tam nie można było zauważyć!
- dużo bohaterów tego opowiadania często na siebie natrafiało przez „przypadek”, mimo że krążyli po kilku miejscowościach oddalonych od siebie o kilka‑kilkaset dobrych kilometrów, a postacie miały zbyt duży odcinek czasu przeznaczony na eksplorację danego miejsca, żeby akurat robiły to DOKŁADNIE w tym samym momencie!
- różne niedorzeczne zdarzenia miały miejsce, dzięki którym fabuła mogła pójść do przodu, jak chociażby kliknij: ukryte Lunge znajdujący krawat Tenmy za pierwszym razem gdy tylko sięgnął ręką w losowy krzak, czy pielęgniarka/recepcjonistka mówiąca Tenmie o spalonych papierach (czy co to tam było), mimo że miało to miejsce kupę lat temu, a bohater jej nawet o to nie pytał, nie wywierał na niej ŻADNEJ presji, żeby nagle o tym wspomniała.
Albo najlepsze: gdy ktoś zapukał do mieszkania Grimmera, ten wstał z łóżka w samych gatkach i T‑shircie i podszedł do drzwi, żeby sprawdzić kto to jest, przez wizjer. W tym samym ujęciu kamery zaczął POWOOOOOLI odchodzić od ów wejścia, po czym po jakichś niecałych 3 sekundach wpada grupka agentów ze spluwami, a ten jest już za oknem na schodach przeciwpożarowych, w pełni ubrany z torbą na ramieniu, gotowy do ucieczki. Realizm pełną gębą!
- niektóre postacie zachowywały się zbyt obsesyjnie, jak kolo, który cały czas obcinał paznokcie (w ogóle na cholerę je cały czas obcinał, przecież paznokcie nie odrastają co kilka minut!), czy prokurator, który chyba z 5 razy w przeciągu jednego odcinka potrafił wspomnieć o tym, że jego ojciec został winny szpiegostwa.
Po drugie: rozmowy niezwiązane z wątkiem głównym tego anime (czyli pogaduszki, itd.) były CHOLERNIE nudne – ich przebieg, sposób mówienia postaci, okropnie nieśmieszne żarciki – wszystko to powodowało, że szybko się wyłączałem. Taka reakcja obronna mojego mózgu. Oczywiście, nie było tak zawsze, ale wystarczająco często, żeby o tym wspomnieć (szczególnie, że 80% Monstera składa się z samej gadaniny).
Po trzecie: zbyt dużo zbyt często wykorzystywanych patentów z innych serii, jak chociażby dramatyczna sytuacja, w której jedna postać trzyma pistolet wycelowany w drugą osobę – co trwa jakieś kilka dobrych sekund – po czym następuje zbliżenie na napastnika (albo jego pistolet), i w momencie oddawanego strzału jest przeskok na niebo… Ile osób, szczególnie w tych czasach, nie zgadnie, że człek strzelający z ów spluwy nie zastrzelił swej ofiary? Kurna, przecież to jest jedna z największych klisz w kryminałach!
Po czwarte: zauważyłem, że ludzie stawiają jako plus to, że w Monsterze nie ma żadnych mocy ani zjawisk nadprzyrodzonych, że autorowi „udało” się opowiedzieć ciekawą historię bez takich „ułatwiaczy” i pewnie to (m.in) czyni tą serię lepszą od Death Note, prawda? I to jest największa głupota z waszej strony, takie serie powstawały wiele lat wcześniej i powstają nadal (niekoniecznie w konwencji anime), brak użytku magii czy czegokolwiek, co nie ma racji bytu w prawdziwym świecie, wcale nie jest powodem, żeby twierdzić, iż nad takim tytułem dany autor „siedział” dłużej. Ja osobiście potrafiłbym wymyślić 2 różne serie – jedną realistyczną, a drugą opartą o cechy fantastyczne – ale wiem, że przy tej fantastycznej miałbym więcej zabawy, mógłbym stworzyć coś zupełnie nowego, stworzyć własne zasady panujące w danym świecie itd. Autorzy mang w dużej mierze tworzą opowieści fantastyczne nie dlatego (a przynajmniej moim zdaniem tak jest), że nie potrafiliby stworzyć tych normalnych, super realistycznych, a dlatego, że daje większą wolność twórczości, mogą „odtworzyć” swoje myśli/wyobraźnię na kartkach papieru. To jest zdecydowanie bardziej zachęcająca konwencja dla młodych i nowych pisarzy, nie uważacie?
Realizm w świecie anime i mang jest rzeczą rzadko spotykaną i rozumiem, że przez to jest miłą odskocznią dla niektórych osób, ale bycie odskocznią tego typu nie czyni takiego tytułu lepszym. Tak mówią tylko ci, co czują się mało dorośli przez oglądanie samych wybałuszonych postaci przez tyle lat ;)
Historia wybitna na tle całej reszty
Wspaniałość
Największą zaletą są dla mnie bohaterowie. Tenmy nie ukrywam, na początku nie polubiłam, ale w pewnym momencie przestało mi przeszkadzać jego nadmierne poczucie sprawiedliwości. Wróg nie wróg, trzeba mu pomóc, gdy ten jest ranny, podobało mi się to, że nie zmienił się nawet pod wpływem wszystkiego co mu się przydarzyło. Ogólnie postacie są dobrze skonstruowane i można w jakiś sposób zrozumieć postępowanie każdej z nich. Dawno już nie spotkałam się z takim realizmem w tej kwestii w anime. Jedną z ciekawszych postaci była dla mnie Eva, która balansując między miłością i nienawiścią do Tenmy, początkowo obwiniając jego o wszystkie złe rzeczy jakie się jej przydarzyły, tak naprawdę nie wydaje się złą osobą. Jest po prostu zranioną, ale zbyt dumną kobietą. Wymienianie wszystkich mijałoby się z celem, więc powiem tylko, że jest tu mnóstwo interesujących postaci.
Historia jest niesamowicie wciągająca i ciekawa. Nie zliczę już ile razy ciarki przeszły mi po plecach, ile razy nerwowo odpalałam następny odcinek, żeby zobaczyć co dalej. Teraz nie wyobrażam sobie, żeby historię upchnąć w mniejszej ilości odcinków. Niby niezbyt ciekawe chwilami, ale budujące napięcie i podające jakieś tam drobne szczegóły odcinki również są warte obejrzenia. Przyznam szczerze, że jedynie zakończenie mi się nie podobało. kliknij: ukryte Pomyślałam sobie: i po co było to wszystko? Po co całe gadanie o zabiciu Johana, ściganie go bez wytchnienia? Najgorsze co mogłam usłyszeć w ostatnim(czy tam przedostatnim) odcinku to jakieś tam wybaczenie ze strony Niny. Ciekawa jestem, czy rodziny tych wszystkich ludzi zabitych przez Johana lub na jego zlecenie też byłyby tak chętne do wybaczenia mu. Nieważne jednak, ważne jest to, że Nina i Tenma zostali do końca „tymi dobrymi”, co trochę mnie zirytowało, bo miałam właśnie nadzieję na „rozwiązanie” sytuacji i wtedy dopiero rozważania co bym zrobiła na ich miejscu. Zakończenie więc nie usatysfakcjonowało mnie… Zbytnie „udobrzanie” postaci nie jest dobre. Nigdy.
Kreska bardzo pasuje do tego typu historii. Chwilami twarze postaci (tych nie do końca dobrych lub złych) były zbyt powykrzywiane.Przekoloryzowane. Przesadzone. Całość jednak wypada ładnie, a Tenma w długich włosach i z zarostem jest idealnym głównym bohaterem do tego typu historii. Nie powiem jak wygląda w krótkich…
Jest to jedno z najlepszych anime jakie widziałam, a w gatunku najlepsze. Nie jestem fanką co prawda tego typu kina (nie tylko anime mam na myśli), więc moja ocena może nie być adekwatna. Jako laik jednak nie mogę dać mniej niż 10/10, bo już dawno nie widziałam czegoś tak dobrego, a długo omijałam to szerokim łukiem. Nie zrażać się więc długością i oglądać kto jeszcze nie widział i kto nie potrzebuje wybuchów czy namiętnych romansów w każdym odcinku anime:)
Seria wg mnie nie jest dla każdego, trzeba mieć w sobie jakieś przemyślenia na temat życia i śmierci i co za tym idzie dojrzałość, żeby móc dobrze zrozumieć Monstera.
nowe serie
Prawdziwy dreszczowiec
Jak dla mnie scenariusz Monstera to majstersztyk, pełen bardzo ciekawych pomysłów. To była na pewno jedna z najlepszych produkcji tego gatunku (mam na myśli thriller, nie anime) z jaką się zetknęłam. Fabuła prowadzona po mistrzowsku, nie mogłam oderwać oczu od ekranu. Żadnych dłużyzn, żadnej nudy, ciągłe napięcie, może pomijając odcinek, w którym Tenma i Dieter jechali autostopem z brytyjskim małżeństwem, który to odcinek nie rozumiem czemu miał służyć, oprócz wybielenia i tak białej jak kitel przed operacją, postaci Tenmy.
Postacie serii świetne – w pełni rozwinięte charaktery, były bardzo realistyczne. Najbardziej poruszył mnie detektyw pijak i jego spotkania z ex żoną w kawiarni. Normalnie życie, a najmniej przemówił do mnie akurat sam Johan. Postać i cała jej historia była bardzo ciekawa, prowadził swoją grę jak laufer, jednocześnie chciał żeby go zastrzelono, bardzo oryginalna postać. Jednak kiedy pojawiały się sceny, w których on występuje i zaczyna prowadzić te swoje osławione manipulacje, jakoś nie mogłam poczuć tej siły i uważam, że mówił banalnie, np. w porównaniu z wielkim manipulantem Hannibalem Lecterem. Szkoda mi też trochę było obrośniętego całą intrygą Franza Bonaparty, który objawił się pod koniec serialu jako nawrócony na zwyczajność, spokojny dziadeczek. Zakończenie serii było może trochę wyświechtane, ale i tak bardzo mi się podobało.
Podsumowując jestem niezmiernie zadowolona z tego anime. Lubię to uczucie gdy w pozycjach tego rodzaju snuję sobie jakieś domysły, a potem jednak jestem zaskakiwana czymś zupełnie innym. W tym przypadku byłam wielokrotnie bardzo zaskakiwana. Polecam dla dorosłych lubiących skomplikowane zagadki.
Niezapomniane przeżycie
Jak sinusoida :)
Pierwszym zarzutem jest to, że mimo wszystko nie uniknięto kilku mniej lub bardziej poważnych dziur fabularnych kliknij: ukryte (jak choćby sytuacja z zatrutymi cukierkami), a to moim zdaniem w kryminale nie powinno się zdarzyć.
Kolejna rzecz. Jest w tym serialu mnóstwo niesamowicie wciągających momentów. Ma on niestety bardzo denerwującą tendencję do porzucania wątku w najbardziej emocjonującym momencie i przenoszenia się na inny, zdecydowanie mniej interesujący, zupełnie znienacka. Tak było np. z przedłużającym się w nieskończoność (zupełnie bez potrzeby, bo niczemu to nie służyło) wątkiem na Uniwersytecie Monachijskim. A już szczytem wszystkiego były umieszczone pod koniec serii odcinki o Ewie i jakimś facecie, którego imienia nawet nie pamiętam kliknij: ukryte (a którego śmierć chyba powinna mnie niesamowicie przejąć, sądząc ze sposobu jej przedstawienia). Czułam wtedy niemalże agresję i miałam ochotę te odcinki zwyczajnie ominąć. Ten serial jest jak sinusoida – odcinki niesamowicie interesujące przeplatane są momentami skrajnej nudy i przestoju, co przy tak długiej serii potrafi zmęczyć.
Ostatnią sprawą, która mi się nie podobała, to ostateczna konkluzja dotycząca Johana. kliknij: ukryte Jestem raczej zwolennikiem tezy o „tabula rasa”, więc niezbyt podszedł mi pomysł o dziecku złym od urodzenia. Chyba, że coś źle zrozumiałam – w każdym razie ja nie dostrzegłam nic, co mogłoby spowodować u niego takie zachowania [Uprzedzając ewentualne zarzuty – on zabijał ludzi jeszcze przed eksperymentami w domu dziecka, (np. tą parę niedaleko granicy podczas ucieczki z Czechosłowacji), a zatem przed tą potencjalną traumą; nie przypominam sobie innego wydarzenia, które można by było za to obwiniać, ale przyznaję, że oglądałam serię dość dawno]
Natomiast bardzo podobał mi się koniec. Lubię takie przewrotne zakończenia.
Ale mimo tego wszystkiego, seria mi się bardzo podobała. Miała bardzo nietypową fabułę jak na anime (w ogóle cały serial sprawia mało „japońskie” wrażenie ;)) i mimo tych paru rzeczy, które mnie nie przekonały, oglądało się go dość dobrze. Z pewnością jest to rzecz, która się wyróżnia.
Co ciekawe, jest to chyba jedyna seria, którą widziałam, w której główny bohater przez chyba 1/3 odcinków (jak nie więcej), w ogóle nie pojawia się na ekranie ;).
Świerzo po seansie
Napomknę jeszcze o openingu. Na początku mi się nie podobał. Z czasem jednak na prawdę go polubiłam, każda jego scena ma jakieś znaczenie w historii Tenmy lub bliźniaków. Endingi spokojne i bez szału, drugi bardzo mi się spodobał.
No to tyle, tak bez konkretów komentarz. Zbyt dużo wrażeń. Polecam Monstera sobie dawkować po kilka odcinków na dzień.
Mieszane odczucia.
W recenzji zdziwiło mnie określenie Johana wcielonym złem. Mam wrażenie, że stanowił raczej przykład zagubionego chłopczyka, aniżeli tytułowego potwora. Postać ta to zdecydowanie najsłabsze ogniwo serii. Początkowo intrygujący, tajemniczy, ostatecznie traci wszystko. Jednostka, której istnienie i działania koniec końców okazują się całkowicie bezcelowe. Bohater w końcowych akcjach zepsuł mi świetne wrażenie budowane przez większość odcinków. Ogólnie rzecz biorąc postaci są dość szablonowe. Tenma to typowy animowany Jezus, który pragnie zbawić świat własnym męczeństwem, choć pomimo tego schematu, polubiłam go. Równie typowa była Nina i spora część drugoplanowych bohaterów. Odczuwam ogromny niedosyt przez swego rodzaju pominięcie Lunge. Postać genialna, a jego technika pamięciowa to majstersztyk. W moim odczuciu stanowczo zbyt mało jego świata wewnętrznego. Uwielbiam tego bohatera, jeden z nielicznych, który zmieniał się i dojrzewał w miarę trwania anime.
Tym, co mi nie odpowiadało było upychanie dodatkowych elementów. Te poboczne historie niekoniecznie wnosiły coś do fabuły, a jedynie zapychały czas, czego bardzo nie lubię.
O tej serii zwykle wyrażam się tak: Genialna póki nie obejrzy się ostatnich odcinków. Spodziewałam się czegoś więcej po Johanie i tej historii. Momentami seria zbyt moralizatorska, ale uwielbiam ją za klimat, całą otoczkę i Lunge. Zdecydowanie mogę polecić, choć pewne elementy są w stanie bardzo rozczarować.
\ (O///////O) /
Chca zrobic Live Action.
Jako serial telewizyjny.
Scisle trzymajacy sie orginalu.
Kto? Zapytacie. Guillermo del Toro.
Gdzie? Zapytacie. H. B. O.
!
...a co tam, taka okazja – niech beda dwa!!
( / * A*)/
[Tak na marginesie i poza dzikimi kwikami ekscytacji, zaznaczam ze z tego co wyczytalam HBO jeszcze nie zatwierdzilo skryptu pilota, ktory Toro im podetknal]
Postaci są niesamowicie ciekawe, charaktery wydają się być realistyczne, fabuła prowadzona bardzo dobrze. Nie zasypują nawałem informacji na raz, na początku wszystko wydaje się proste i przez to, że komplikuje się stopniowo nie mam wrażenia, że robią mi wodę z mózgu. Niesamowicie wciąga, nie przedłuża, nie nudzi. Akcja nie jest prowadzona w jakimś bardzo szybkim tempie, więc wszystko można spokojnie ogarnąć, nie jest przy tym też nudna, ma się wrażenie, że tempo akcji jest naturalne, za co duży plus. Co mi się podoba, to że fabuła nie kręci się wokół dwóch czy trzech postaci głównych, pojawiają się wątpi postaci pobocznych, które odgrywają w tym wszystkim dużą rolę i postaci te w żaden sposób nie są zaniedbywane, autorzy dbają o realizm i głębię każdej postaci, która się w anime pojawia.
Mnie tam postać Johana może nie przerażał (ale ja z zasady przerażona byłam raz, jak mi Łukasz powiedział, że w moim pokoju jest karaluch, na szczęście to był zwykły robak :D), ale niepokój wzbudzał niewątpliwie.
Długość nie szkodzi temu anime, przeciwnie, gdyby próbowali upchnąć to w mniejszej ilości odcinków, na pewno czegoś by brakowało. Jeśli nie jakichś faktów czy głębi, to na pewno straciłoby na klimacie.
Muzyka dopasowana, tam gdzie być powinna, nie zaburzała skupienia na fabule a mimo to zauważałam niektóre melodie na tyle, by za mną „chodziły” jakiś czas po ich usłyszeniu.
Podoba mi się, że serię tak zgrabnie zakończyli. Wszystko, co było plusem tej serii, zostało z nią do końca. Nie ma Deus Ex Machina, jak ktoś się uprze może stwierdzić, że kliknij: ukryte ten zapijaczony ojciec strzelił Johanowi w głowę tak trochę ni z gruchy ni z pietruchy, ale jak na moje oko przy tym, ile on z tym pistoletem biegał pijany po mieście coś takiego musiało się w końcu stać.
Nie mam tej serii nic do zarzucenia. Nie tylko ma przekaz i świetnie skonstruowaną linię fabularną (która potrafi się rozdzielać i łączyć, wątków jest całkiem sporo i wszystkie poprowadzone dobrze, nie czuję niedosytu w żadnej kwestii, może tylko żałuję, że nie dowiedziałam się czegoś o samym Tenmie, na przykład kliknij: ukryte dlaczego nie ma kontaktu z rodziną), ale przy okazji nie zanudza, naprawdę chciało się to oglądać – mimo iż niektóre rzeczy były dość ciężkie i po prostu musiałam dawkować sobię tę serię.
Ode mnie 10/10.
Zamaskowano spoiler.
Genialne
Strasznie przewidywalne na początku
Długość serii to błogosławieństwo, arcydzieło.
Plusy:
*Idealny soundtrack.
*Klimatyczny opening i „nieprzypadkowy” ending.
*Wielowątkowość.
*Różnorodność postaci.
*Fabuła konsekwentnie prowadzona od początku do końca.
*Miejsce akcji; czyli idealne wywiązanie się z historii Niemczech.
*Wykorzystanie postaci epizodycznych; dla fabuły, głównych bohaterów i dalszych wydarzeń.
*Kreska i animacja.
*Brak zbytecznych wątków romantycznych.
*Uzależnia.
*Tytułowy Monster.
*Wykorzystanie symbolizmu.
*Realistycznie zachowania.
*Brak wymuszonych sieczek czy pościgów.
*Nieprzewidywalność.
*Diametralne zwroty akcji.
*Potrafi przestraszyć.
*Jak i zarówno wzruszyć.
*Operuje świetnym morałem.
*Powoduje szczerą empatię wobec bohaterów.
*Angażuje widza i zmusza do refleksji.
*Finał
Minusy:
*Sprawdzanie się typowej dla kryminałów zasady „cóż za zbieg okoliczności, jak ten świat jest mały”.
*Brak rozwinięcia historii Lunge’a oraz głębszego wglądu w tą postać.
*Postać Anny (subiektywne)
*Długość, bo… Za krótkie!
Mówię tutaj o nierozwiązaniu kilku wątków. Tak prawdę mówiąc to pierdoła, ale chciałabym jeszcze zobaczyć:
kliknij: ukryte *Milcha w Tunezji i wiadomość o stanie jego brata (przeżył?).
*Co się stało z Christofem (facet z załatwionym przez Evę uchem)? Jedna z potencjalnych postaci z dalszego planu, szkoda, że nie dostaliśmy już o nim jakiekolwiek wzmianki.
*Mężczyzna, który częstował Johana herbatą i był z nim na „ty”. Po ich relacjach wydawałoby się, jakby znali się od dawien dawna i ten gość nie poważał mościa Monstera jak większość jego „współpracowników”. Nic o nim nie wiemy, poza tym, że Johan z kaprysu udekorował mózgiem kolegi ścianę. Szkoda.
*Wątek Evy i Tenmy… To już moje osobiste zboczenie, ale tyle razem przeżyli, że powinni się zejść. Zaś mam wrażenie, jakoby coś zaczęło zachodzić pomiędzy doktorkiem a Anną, ale to byłoby chore.
*Johan, Johan… Cholera już cię tylko wie.
*Reakcję Suka na tożsamość panienki, do której się tak nachalnie przystawiał ^^
Postacie (uważniejszy wzgląd):
Jestem widzem przywiązującym do nich sporą wagę i pod tym aspektem anime nie zawiodło. Wpierw Johan; najlepiej wykreowany seryjny morderca, z jakim miałam się „przyjemność” spotkać. Cały jego profil psychologiczny zarysował się w jedną wielką niewiadomą. Ambitny, dążący do celu, którym jest… Co? Dlaczego? Po co? Cokolwiek spekulujemy, otrzymujemy znaczący kontrast i nie mówię tu tylko o jego „wyjściowym” charakterze i doskonale obmyślonym wizerunku (nawiązanie do hitlerowskiego ideału). Miejscami raptem pojawiał się jakby nigdy nic, sprawiając wrażenie prostej postaci z dalszego planu.W ten sposób dostawaliśmy od twórców pstryczka w czoło o treści „ktoś w ogóle wspominał, że to jest tytułowy Monster?”. Wystarczy jednak jedno centralne spojrzenie tych błękitnych oczu. Jedno. Pierwszy raz podczas seansu jakiegokolwiek anime drastycznie podwinęłam nogi pod brodę i z niepokojem odwróciłam wzrok, byle jak najdalej od tego przeszywającego spojrzenia. Spojrzenia rysunkowej postaci.
Bardzo też polubiłam Lunge'a. Cały jego zarys, charakter i niesamowity seiyuu. Już od debiutu czekałam, aż znajdzie się w jakiejś mrożącej krew w żyłach sytuacji. Jego obecność w odcinkach zwykle zwiastowała jakąś grubszą akcję. Co w jego postaci jest jednym z najlepszym posunięć autora, to tok rozumowania; pomimo, że Lunge przez szmat czasu prowadził błędne śledztwo, robił to z taki rozmachem, że aż sama zatrzymałam na chwilę suwak by dać chwilę refleksji, czy teoria ze schizofrenią Tenmy byłaby jakkolwiek w fabule opcjonalna… Poza tym, co zaskakujące, jest on osobowością nierzadko doprowadzającą widza do rozbawienia. Nawyki, pokerowa twarz… Wierzyć mi się nie chce, że nikogo w ten sposób nie uszczęśliwił na kilkanaście sekund.
kliknij: ukryte „Ach, tak. Mój k‑o-l‑e-g‑a z‑e s‑z-k‑o-ł‑y Johan…”
„…Rozumiem.”
„Rzeczywiście była piękna… Ale to był mężczyzna”
„…Rozumiem.”
No i akcja po kryptonimem „jestem Japończykiem”.
O dziwo też, na wyróżnienie zasługuje Eva. Rozpieszczona i mściwa córeczka tatusia, która nie przepuści odebrania ulubionej zabawki. Ale za to ją lubię. W porównaniu z Anną to konkretna kobieta, która jest bezwzględna i wytrwała w swych celach. Poza tym czy sama jest sobie winna za tok wychowania? Naprawdę współczułam jej z powodu nieodwzajemnionej miłości Tenmy; doktorek kochany dla każdego raptem zaczyna ją ignorować i zachowywać się jak skończony fiut. Przez całą serię miałam nadzieję, że się zejdą. Bardzo rzadko zdarza mi się kibicować jakiekolwiek parze, ale tutaj wyjątkowo; chciałam, by Eva znalazła swoje miejsce u boku mężczyzny, któremu nie zależy na kasie i seksie. Postać sama w sobie naprawdę smutna, jednak pomimo swojego stanowiska brakowało u niej wrażenia „fabularnego kozła ofiarnego”. Przeciwnie. Nierzadko za sprawą swojej osoby coś namąciła; czy to na powszechny negatyw, czy też pozytyw. Brakuje mi takich pań w mangach. Istna rzadkość niestety.
W fabule przewijała się jeszcze innych przedstawicielka płci pięknej. Postać Anny...
Oh my dog, jakże to dziewczę mnie drażniło. Typowa bohaterka kryminałów; śliczna, milutka, dla wrogów pyskata, ma spluwę w kieszeni i wysoce postawione cele. Natomiast gdy dochodzi co do czego, to nie potrafi pociągnąć za cholerny spust, logiczne myślenie idzie się lać, niezdrowa empatia wręcz razi, a głupota nierzadko pchnie głównego bohatera w kłopoty. Nie potrafiłam zdzierżyć tej postaci jako tako przez całą serię. Dziw człowiek bierze, że taka kretynka jest spokrewniona z geniuszem.
Wypadało też by podsumować głównego bohatera; ten przez szmat czasu był mi obojętny. Nie denerwował, nie ekscytował. Ot, sympatyczny doktorek z jajami tam gdzie trzeba.
Postaci to rzecz jasna rzecz subiektywna, ale z pewnością każdy znajdzie swojego ulubieńca. Z mojej strony jeszcze spore wyróżnienie dla Grimmera, Martina, Christofa i dr Gillena.
Jeżeli chodzi o finał, to niespoilerując mam mieszane uczucia. Ale jedno jest pewne. Był piękny. Jak się okazuje w duszy człowieka przelewają się dwie natury, czego idealnym przykładem są dla nas tytułowi przeciwnicy.