Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

3/10
postaci: 3/10 grafika: 5/10
fabuła: 2/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 3,60

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 487
Średnia: 6,98
σ=2,07

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Zero no Tsukaima F

zrzutka

Czwarta i ostatnia odsłona popularnej serii fantasy, gromadząca wszystkie wady poprzedniczek i powtarzająca do znudzenia ograne pomysły.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Anime Zero no Tsukaima w chwili swej premiery trafiło na bodaj najlepszy możliwy od wielu lat okres dla szeroko pojętego fantasy. Był to złoty okres ery, w której kinowe sukcesy Władcy Pierścieni i literackie Harry’ego Pottera nie tylko rozpropagowały gatunek, ale też rozbudziły oczekiwania odbiorców, chłonących wszystko, co by choć odrobinę do obu tytułów nawiązywało (często niezależnie od jakości). Nic więc dziwnego, że serial, którego akcja rozgrywała się w szkole dla czarodziejów i obfitowała w całkiem nieźle zrealizowane potyczki z użyciem magii i miecza, został przyjęty dość ciepło. Sympatyczni bohaterowie, fanserwis i humorystyczne przerywniki dodatkowo wpłynęły na ostateczny sukces, który szybko przełożył się na dwie kontynuacje. Tu jednak zaczęły się schody.

Formuła serii nigdy do najambitniejszych nie należała, zaś autorzy najwyraźniej sami nie wiedzieli, jaki ostatecznie obrać kierunek. Z jednej strony wydarzenia, oprócz obowiązkowej walki o ocalenie świata, uwzględniały politykę, osobiste problemy postaci i miłosne komplikacje, ale w sposobie ich prezentacji brakowało konsekwencji. Poszczególne wątki wyskakiwały znikąd i równie szybko znikały, wprowadzając zamęt i wywołując pytanie o ich celowość. Notorycznie powtarzane gagi szybko przestawały śmieszyć, a uczuciowa niekompetencja pary głównych bohaterów irytowała. Tendencję wzrostową wykazywała jedynie liczebność haremiku protagonisty i wielkość biustów jego członkiń (w pewnym momencie przecząca zarówno kryteriom estetycznym, jak i prawom fizyki).

Zero no Tsukaima F, jako zwieńczenie cyklu, było ostatnią szansą na rehabilitację i powrót do chlubnych początków, nieskażonych zbyt intensywnie tandetą. Przez chwilę mogło się nawet wydawać, że modły fanów zostały wysłuchane. Obietnica ostatecznego rozstrzygnięcia i epickiej konfrontacji ze złem okazała się jednak mydleniem oczu. Wpierw dały o sobie znać stare grzechy i niemal zupełne porzucenie fabuły na rzecz tandetnej haremówki, a gdy jakimś cudem wydarzenia powróciły na właściwe tory, zatrważająca liczba nielogiczności i trywialnych błędów brutalnie sprowadziły na ziemię naiwnych optymistów.

O szczegółach nie ma się co za wiele rozpisywać, tym bardziej że anime jest całkowicie bezbronne wobec dowolnych zarzutów. Robić coś pod publikę też trzeba umieć, a wrzucenie do jednego tygla wszystkich pomysłów bez ich przeanalizowania skutkuje niesamowitym chaosem. Ktoś najwyraźniej doszedł do wniosku, że takie elementy, jak epicka bitwa na sam koniec, bohaterskie poświęcenie, chwile zwątpienia i miłosne rozterki być po prostu muszą, choćby miały pojawiać się znikąd i zaprzeczać zdrowemu rozsądkowi na każdym kroku. W roli panaceum na niniejsze brednie występują nieprawdopodobne zbiegi okoliczności i stary dobry deus ex machina. W efekcie ostatni sezon pozostawia po sobie więcej pytań niż odpowiedzi – najwyraźniej nikt nie uznał, że widzowie będą sobie zaprzątać głowę szczegółami scenariusza, lub też twórcy zwyczajnie od początku nie wierzyli w celowość swoich poczynań…

Zgniłą wisienką na czerstwym torcie są zachowania bohaterów, tych samych, których wcześniej trudno było nie polubić. Saito, zamiast skupić się na związku z Louise, obustronnie zaakceptowanym i ponoć szczerym, nie przepuszcza żadnej okazji, by obmacywać i całować się z każdą napotkaną przedstawicielką płci żeńskiej (jedynie Montmorency i Kirche, mające swoich chłopaków, szczęśliwie wypadają poza sferę zainteresowań). Jego partnerka nie jest zresztą lepsza, raz ignorując przypadki ewidentnego i świadomego naruszenia zasad wzajemnego zaufania, by zaraz potem prawdziwie obrazić się, gdy dwuznaczna sytuacja jest nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności. Fenomenalnie. O bohaterkach drugoplanowych nie mam wręcz siły pisać – poza wspomnianymi wyjątkami, ich jedyną życiową ambicją jest wylądowanie pod jedną pościelą z Saito, zupełnie nie zważając na uczucia ani jego, ani też Louise. W tłumaczenie na zasadzie żartobliwego droczenia się z protagonistą nie uwierzyłby chyba nikt. Stawiając sprawę w takim świetle, całkiem znośne i logiczne zakończenie romantycznego wątku zdaje się modelowym popisem autoironii w postaci cudownego nawrotu zahamowań i podstawowych przejawów moralności u całej obsady.

Sześć lat, jakie minęły od premiery pierwszego sezonu, to czas więcej niż wystarczający, by odświeżyć zmurszały już nieco rysunek i uczynić gotowy produkt przyjemniejszym dla oka. O ile jednak charakterystyczny styl się nie zmienił, a miejscami jakość rzeczywiście wzrosła, to porównując z innymi tytułami tego samego studia, wydanymi w zbliżonych ramach czasowych, całość wypada w najlepszym wypadku przyzwoicie. Narzekanie na cokolwiek poza sztucznymi efektami komputerowymi byłoby na wyrost, ale rezultat uwiarygodnia tezę o braku przekonania samych autorów do efektów swej pracy. Cieplej można się za to wypowiedzieć o ścieżce dźwiękowej, która mimo j­‑popowego rodowodu wielu kompozycji spełnia swe zadanie jak należy. Rie Kugimiya wraz z resztą seiyuu również nie zawodzą, ale na wyżyny swych umiejętności także się nie wznoszą.

W przypadku Zero no Tsukaima F, tak naprawdę jedynym istotnym pytaniem wymagającym zastanowienia jest to, czy mając w pamięci systematyczny regres poziomu kolejnych odsłon, warto na ostatnią poświęcić swój czas. Moim zdaniem nie. Pomijając może najbardziej zagorzałych fanów, reszta ciekawych epilogu osób może (i dla własnego zdrowia psychicznego wręcz powinna) przeczytać jego opis gdzieś w internecie. Nie warto katować się przez te kilka godzin, na palcach jednej ręki zliczając rzadkie przebłyski dawnych zalet. Wyłącznie z przyczyn czysto praktycznych serial znajduje swe zastosowanie – jako dowód na to, że kręcenie kontynuacji za wszelką cenę jest ideą wysoce szkodliwą. Ilekroć więc zatęsknicie za nigdy niezrealizowanym sequelem waszej ulubionej produkcji, wspomnijcie Zero no Tsukaima, a błyskawicznie pogodzicie się z istniejącym stanem rzeczy.

Tassadar, 10 kwietnia 2012

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: J.C.STAFF
Autor: Noboru Yamaguchi
Projekt: Eiji Usatsuka
Reżyser: Yoshiaki Iwasaki
Scenariusz: Noboru Yamaguchi