Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 8/10 grafika: 4/10
fabuła: 5/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,50

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 6
Średnia: 6,17
σ=1,21

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Diablo)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Madonna

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 1988
Czas trwania: 2×50 min
Tytuły alternatywne:
  • マドンナ
Gatunki: Komedia, Sportowe
Postaci: Nauczyciele, Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność
zrzutka

Determinacja i wzajemna sympatia wiele zdziałać mogą, czyli jak z bandy chuliganów świeżo upieczona japońska nauczycielka robi porządną drużynę rugby.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Pewien recenzent związany z środowiskiem gier komputerowych napisał kiedyś, w ramach żartu i przy okazji opisywania którejś tam części FIFA, że nie bardzo rozumie popularność piłki nożnej. Uzasadnił powyższe stwierdzeniem, że jak można zachwycać się grą, w której kilkudziesięciu chłopa ugania się po boisku za wypełnionym powietrzem kawałkiem skóry, jakby od dorwania go miało zależeć ich życie, a gdy go już wreszcie dopadną, to z reguły pogardliwie go od siebie odkopują i… znowu za nim lecą. Ciekaw jestem, co rzeczony recenzent powiedziałby na temat tak egzotycznej u nas dyscypliny sportowej, jaką jest rugby, gdzie nie dość, że się biega, to jeszcze niejednokrotnie obrywa się w pysk.

Powyższy wstęp wbrew pozorom nie jest taki zupełnie przypadkowy, gdyż omawiany przeze mnie tytuł, Madonna, skupia się między innymi na rugby właśnie. A jest to w anime tematyka raczej niezwykła… No, ale po kolei.

Główną bohaterką omawianej tutaj dwuodcinkowej OAV z zamierzchłych czasów roku 1988 jest świeżo upieczona pani nauczycielka o imieniu Mako Domon. W okresie premiery tej produkcji musiała być to postać wyjątkowo kontrowersyjna, bo nauczycielką chciała zostać nie dlatego, że czuła do tej pracy jakieś tam wielkie powołanie. Skądże! Jej motywacją jest to, że nauczyciele mają mało nadliczbowych godzin i sporo przerw w pracy. A przerwy te nasza bohaterka zamierzała spędzać na randkowaniu. No, ale żeby nie było zbyt pięknie, naszą Mako los pokarał, a to mianowicie w ten sposób, że pierwszą klasą, jaką dostała do nauczania, okazała się grupa męskich chamów, zboczeńców, nałogowych palaczy i, jak się zdaje, szumowin, które za punkt honoru(?) postawiły sobie urządzić swojej „sensei” piekło. Inna rzecz, że sama Mako wiele lepsza w sumie nie jest… Bo to herod baba była. Dość powiedzieć, że w klasie tej nierzadkie były zjawiska, jakich nie powstydziłaby się nasza rodzima gimnazjalna „fala”, a i Mako nie oszczędzała sobie, w chwilach wolnych od płaczu, rękoczynów. Sielanka, hehe, trwała jednak tylko do chwili, gdy dyrektor tejże placówki wpadł na pomysł reaktywacji szkolnego klubu rugby. No i zgadnijcie, czytelnicy drodzy, kto został wyznaczony na objęcie posady trenera klubu? I kto ostatecznie do tegoż klubu trafia? A no właśnie. I tu się zaczyna fabuła prawdziwa, która pokaże właściwie wszystkich bohaterów w nieco innym świetle, w drodze do zdobycia tytułu mistrzowskiego w międzyszkolnych rozgrywkach rugby. A niejako przy okazji pokaże też, jak to Mako będzie zdobywać „szacunek w dzielnicy”.

Należałoby teraz napisać co nieco na temat bohaterów tejże epickiej opowieści. Jak wspomniałem wyżej, Mako to twarda kobita, pasująca charakterologicznie do schematu tsundere. I za taką też trzeba ją uważać. Nie da sobie w kaszę dmuchać, potrafi przyłożyć, a jeśli nie będzie w stanie nadrobić siłą fizyczną, to rozgromi oponenta w sposób czysto werbalny. Doprawdy, kilka jej akcji potrafi postawić oczy widza w słup. Nie zmienia to jednak faktu, że umie również zdobyć się na milszy odruch swojego w gruncie rzeczy dobrego serca i kiedy trzeba, stać ją na poświęcenie w imię wyższego celu. Jeśli chodzi o jej klasę… Cóż, to prawdziwa kolekcja ananasów robiących wszystko, by nie podporządkować się swojej sensei, a ich kreatywności w tym względzie jest ogromna, choć dość jednak prymitywna. Nieomalże przez cały czas starają się walczyć o swoją niezależność, co niejednokrotnie doprowadzi do zabawnych sytuacji. Warto tu jeszcze wspomnieć o panu dyrektorze, który mimo łysej glacy i groźnej powierzchowności jest w gruncie rzeczy niepoprawnym optymistą i idealistą pasjonującym się hodowlą ptaszków, parze kolegów po fachu Mako, którzy kiepsko wróżą jej karierze, oraz pojawiającym się z czasem „panu trenerze”, w przypadku którego nieodparcie nasuwało się mi porównanie z Mistrzem z serii filmów Karate Kid.

A teraz pozwolę sobie przejść do rodzynka, czy może raczej suchara tego tytułu, a więc oprawy graficzno­‑muzycznej. Ach, jeśli tytuł ten wpadnie przypadkiem w ręce jakiegoś znającego tylko współczesne produkcje fana anime i fan tenże nie sprawdzi roku wydania Madonny, to przeżyje pewnie niezły i potężny szok. Przypomnę, że Madonna pochodzi z roku 1988 – postaci, tła i animacje są robione w 100% ręcznie, co widać i czuć. Lubię stare tytuły, ale to, co znalazłem tutaj, było dla mnie jak prawdziwe archeologiczne wykopalisko. Te wcale nie kawaii modele postaci, szczególnie Mako, której nie ma co nawet porównywać do dzisiejszych bohaterek, te bardzo realistyczne fryzury bez antygrawitacyjnych i tęczowych udziwnień, te słabiutkie jak na dzisiejsze standardy animacje… Madonna atakuje widza swoją starością prosto między oczy i bez cienia litości. Stanowi istną perełkę dla koneserów dawnych tytułów anime i świetny straszak na widzów przyzwyczajonych do komputerowych animacji, o których się w tamtych czasach jeszcze nikomu nie śniło. Krótko mówiąc: oldschool pełną gębą. A muzyka? Bez większego szału, z reguły stanowi nieszczególnie się wybijające tło, a gdy już słychać ją bardziej, przybiera postać standardowego japońskiego popu. Można tego wszystkiego spokojnie słuchać, ale ekstazy nikt się raczej spodziewać nie powinien.

Podsumowując powiem, że z Madonny jest całkiem przyjemny tytuł, a przy tym świetny wehikuł czasu do „starych pięknych czasów”. Oczywiście można jej wypomnieć wady: a to w gruncie rzeczy prosta fabuła typu „od zera do bohatera”, a to dla dzisiejszych widzów archaiczność oprawy technicznej, a to dla widzów z Polski egzotyka omawianej dyscypliny… Można by pewnie jeszcze kilka rzeczy wymienić, ale mnie mimo wszystko oglądało się ten tytuł przyjemnie. Stanowi on miły relaksator w stylu starych amerykańskich filmów familijnych pokroju takich chociażby Gigancików. Co prawda ze względu na pewną ilość fanserwisu, przemocy i wulgarności zbyt młodym widzom bym go nie polecał, ale tym nieco starszym może się Madonna spokojnie spodobać. A ode mnie dostaje ona 6. Z małym duchowym plusikiem.

Diablo, 13 marca 2012

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Toei Animation
Autor: Ikuko Kujirai
Projekt: Minoru Maeda
Reżyser: Akinori Nagaoka
Scenariusz: Kaori Okamura