Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 8/10
fabuła: 6/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 8 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,25

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 122
Średnia: 7,45
σ=1,15

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Toaru Hikuushi e no Tsuioku

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2011
Czas trwania: 99 min
Tytuły alternatywne:
  • Princess and the Pilot
  • とある飛空士への追憶
zrzutka

Młody pilot, książęca narzeczona i tysiące kilometrów do pokonania przez środek krwawej wojny.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: zimny2

Recenzja / Opis

Młodziutka arystokratka, Fana del Moral oficjalnie staje się narzeczoną następcy tronu Levamme. Trwa jednak wojna z drugim mocarstwem, Amatsuvian, więc ślub może odbyć się dopiero po zakończeniu konfliktu. Mija rok i rodzina przyszłej monarchini powoli zaczyna się niecierpliwić, aż pewnej nocy ma miejsce nalot wroga, którego celem jest książęca narzeczona. Dziewczyna cudem uchodzi z życiem, lecz w ataku ginie jej ojciec. Tymczasem ze stolicy przychodzi rozkaz natychmiastowego przetransportowania Fany na dwór królewski, ale sprawa nie jest taka prosta.

Wychowany w najbiedniejszej dzielnicy Charles Karino od najmłodszych lat pragnął zostać pilotem. Marzenie to udało mu się spełnić dzięki umiejętnościom i wytrwałości, jednak mimo wysiłku, jaki wkłada w swoją pracę, wzbudza głównie zazdrość i pogardę. Ani przełożeni, ani większość kolegów nie chce zaakceptować jego talentu, z powodu niskiego statusu społecznego i pochodzenia matki, która była obywatelką Amatsuvian. Charles nie ma pojęcia, że to właśnie jemu zostanie powierzona niebezpieczna misja eskortowania przyszłej cesarzowej. Oboje czeka ciężka przeprawa przez terytorium wroga na pokładzie małego, ale najnowocześniejszego samolotu, Santa Cruz, który ma przebyć dystans prawie dwunastu tysięcy kilometrów.

Postać A eskortuje postać B do miejsca C, a cała podróż nasza! To znaczy, skupmy się na rozwoju relacji między tą dwójką, bo takowy jest nieunikniony, jeśli delikwenci przebywają ze sobą non stop bez dodatkowego towarzystwa. Do tego dorzućmy jeszcze niesprzyjające okoliczności i zamieszajmy. Scenariusz gotowy! Czego można spodziewać się po Toaru Hikuushi e no Tsuioku? Na pewno nie próby przecierania nowych szlaków, ale za to wyprawy dość prostą, acz w miarę malowniczą drogą. Wszystko kręci się wokół motywu eskorty, więc trzeba uzbroić się w odrobinę cierpliwości i tolerancji, gdyż pewne wątki wyraźnie kuleją. Mamy wojnę, spisek i tym podobne, ale to elementy dodatkowe, tło, które przy bliższym przyjrzeniu się zaczyna się leciutko rozjeżdżać i kilka kwestii można bez problemu poddać w wątpliwość. Dałoby się zadać sporo pytań, na które nie otrzymamy odpowiedzi, a ekspresowy i mało klimatyczny epilog chyba mało kogo zachwyci.

Film nakręcono na podstawie powieści, z którą niestety nie miałam styczności i trudno mi stwierdzić, na ile winna jest oryginalna fabuła, a na ile scenariusz (bezpiecznie zakładam, że nieco uproszczony). Cóż, zdecydowanie nie jest to propozycja dla fanów kina wojennego, bo ten wątek służy podniesieniu napięcia i jako taki nie wpływa na akcję właściwą. Miłośnicy lotnictwa zobaczą kilka w miarę trzymających w napięciu i nie aż tak przesadzonych scen walk powietrznych, acz za realizm nie ręczę.

Nie oszukujmy się, to anime jest przede wszystkim opisem wspólnej podróży dwójki zupełnie różnych ludzi, którym los dał kilka dni, by mogli się bliżej poznać. To wspólnie spędzony czas jest najważniejszy i w tej kwestii produkcja raczej nie zawodzi. Sytuacja, w jakiej znaleźli się bohaterowie, nie jest ani łatwa, ani przyjemna, ale dramatyzm i romantyczność wyważono odpowiednio, tak że całość nie sprawia wrażenia robionej na siłę. To nie Titanic, na pokładzie którego tragiczni kochankowie przeżywają namiętną miłość swojego życia. Miejsca w kokpicie Santa Cruz jest niewiele, a i okoliczności mało sprzyjające. Cel misji jest jasny, młodym palma nie odbija i raczej nie należy się spodziewać niespodziewanych zwrotów akcji, ale to, co przygotowano dla widzów, powinno mimo wszystko zainteresować. Budowanie relacji między pilotem a przyszłą cesarzową odbywa się w tempie umiarkowanym i nie pada ofiarą denerwujących schematów, które skutecznie mogłyby zepsuć przyjemność oglądania. By jednak cieszyć się seansem, trzeba zamknąć wątek podróży w opakowaniu próżniowym, ponieważ w przeciwnym razie dolecą do nas zapachy niedopracowanych wątków drugoplanowych. Z drugiej strony trzeba przyznać, że zadbano w kilku miejscach o mało istotne szczegóły, z których zwłaszcza jeden bardzo mi się spodobał. Podpowiem, że chodzi o upominek, jaki Charles dostaje tuż przed misją.

Niezaprzeczalnie powodem do nienarzekania na wszelkie niedociągnięcia są bohaterowie, z którymi spędzamy właściwie cały seans. Zarówno Charles, jak i Fana, nie posiadają może przesadnie głębokich charakterów, ale są na tyle dobrze przedstawieni, że trudno ich nie polubić. Dość sprawnie wymykają się utartym schematom, przez co tym milej śledzi się ich podróż, bo są nie tylko sympatyczni, ale i w miarę naturalni. Fana del Moral to urodzona arystokratka, ale z gatunku tych, które uchroniły się przed warunkami stricte cieplarnianymi. Owszem, w wielu sytuacjach sobie nie radzi i o części spraw nie ma pojęcia, ale jednocześnie zdążyła pokazać, że ma dobre chęci, szybko się uczy i nie myśli wyłącznie o sobie. Z drugiej strony zaoszczędzono jej również złotego i przy okazji gołębiego serca, a dano kilka lęków i odrobinę egoizmu, który przecież wszyscy posiadamy.

Z kolei Charles to zdolny, ale nie do końca przekonany o swoich umiejętnościach młody pilot­‑najemnik, który doskonale wie, co mu wolno, a czego nie. Jest uprzejmy, jednak nie przesadnie usłużny; czasem puszczają mu nerwy i traci cierpliwość, ale w tych okolicznościach to całkiem zrozumiałe. Przede wszystkim jest jednak odpowiedzialny, ma głowę na karku i potrafi zachować zimną krew w kryzysowej sytuacji. Nie ponosi go też młodzieńcza fantazja, bo za dobrze zna realia świata i nie porywa się z motyką na słońce. Potrafi zachować zdrowy rozsądek i pogodzić ze sobą obowiązek i to, co dyktuje mu serce.

Relacje tej dwójki są całkiem naturalne, na pewno nie wymuszone czy przesadzone. Początkowe przełamywanie lodów okazuje się nieco kłopotliwe, ale nałożone na nich z góry ograniczenia dość szybko ustępują wymogom praktyczności i mamy do czynienia z bardzo wyważonymi interakcjami, które w żadnym momencie nie przekraczają niewidzialnej, ale wyczuwalnej granicy, pozostając przy tym bardzo ciepłe i przekonujące.

Nieco gorzej ma się obsada drugoplanowa, która dostała minimum czasu i niestety w większości trudno tu mówić o charakterach. W miarę znośni okazali się jedynie koledzy Charlesa, którzy występują tylko na początku, a reszta w postaci przystojnego, ale nieco głupkowatego księcia, ograniczonych i uprzedzonych przełożonych, zazdrosnych rywali oraz irytującej służby Fany to obowiązkowe i jednoznaczne tło.

Od strony technicznej studio Madhouse zdecydowanie się postarało i otrzymujemy film zrobiony porządnie, pozbawiony zbędnych fajerwerków. Projekty postaci są raczej przeciętne, ale nie aż tak udziwnione (no dobrze, Fana ma niebieskie włosy…) i przyjemne dla oka. Zdecydowanie przyłożono się do krajobrazów, które może nie tyle porażają, ale zdecydowanie zwracają na siebie uwagę (to kolorowe morze oraz barwy przy wschodzie i zachodzie słońca…), mimo braku przesadnego zróżnicowania (woda, woda, chmury, woda. O! Tropikalna wyspa raz się trafiła). Bardzo istotna jest również płynna animacja, szczególnie przy scenach walk, które są dynamiczne i efektowne, choć mam wrażenie, że weteranów gatunkowych nie powalą na kolana. Trudno mi powiedzieć, czy fani samolotów będą zachwyceni (kwestia realizmu), ale dostaną odpowiednią ilość scen z ich udziałem. Nie jestem do końca pewna, ile użyto tu grafiki komputerowej, bo wszystkie projekty maszyn wykonano bardzo dokładnie, a ich animacja raczej nie pozostawia nic do życzenia.

Na ścieżkę dźwiękową składają się właściwie same instrumenty klasyczne. Przeważają kawałki orkiestrowe w klimatach podniosłych i dramatycznych, zwłaszcza w czasie walk, nieco mniej podniosłe w momentach spokojniejszych, ale całość pozostaje w tle i raczej nie trafi do kanonu muzyki filmowej. Wyróżnia się jedynie piosenka towarzysząca napisom końcowym, która pojawia się również w trakcie seansu. Toki no Tsubasa w wykonaniu Seiko Niizumy to utwór nostalgiczny i dobrze oddający klimat produkcji, przyjemny, choć niekoniecznie wybitny. Problemem dla niektórych może się natomiast okazać wybór seiyuu, gdyż Charlesowi i Fanie udzielili głosów mało znani aktorzy bez odpowiedniego doświadczenia i to niestety słychać, zwłaszcza w przypadku debiutującej Seiki Taketomi, która ma szansę się wyrobić, ale chyba powinna zacząć od ról drugoplanowych, bo brzmi jeszcze zbyt monotonnie i sztucznie, a nie obyło się bez scen, w których emocje były dość istotne. Zdecydowanie lepiej, aczkolwiek nie rewelacyjnie, sprawił się Ryuunosuke Kamiki (wcześniej m.in. Kenji Koiso w Summer Wars i Shuuhei Amamiya z Piano no Mori). Co ciekawe, w tle usłyszymy np. Daisuke Namikawę i Daisuke Ono, ale panowie pojawiają się na ekranie na dosłownie chwilę, więc nawet nie mają zbytnio okazji, by zabłysnąć lub pozostawić jakiekolwiek wrażenie.

Toaru Hikuushi e no Tsuioku okazało się sympatyczną, choć niekoniecznie przełomową wariacją na znany temat. Stonowano dramatyzm i utrzymano wyobraźnię na wodzy, więc nie dostajemy z księżyca wziętych zwrotów akcji, jakie mogłyby być efektowne, ale najprawdopodobniej pogrążyłyby fabułę. Ta z kolei, wyjęta z ram, w które ją włożono, jest może nie zaskakująca, ale solidna. Nie nudzi, ale też nie gna bez zastanowienia do przodu. Tło wydarzeń stanowi bezsprzecznie najsłabszy element, gdyż łatwo poddać w wątpliwość niektóre decyzje i fakty, ale ostatecznie wystarczy je zignorować, by cieszyć się przyjemną opowieścią o dwójce ludzi, których połączyła wspólna podróż. Lubisz namiętne i podniosłe romanse? Liczysz na kino wojenne z zapierającymi dech w piersiach powietrznymi akrobacjami? Cenisz sobie pomysłowy i dbający o wszystkie szczegóły scenariusz? Jeśli tak, to możesz się zawieść na tym filmie. Poszukujesz spokojnej i porządnej historii z konfliktem zbrojnym w roli tła? Historii, która nie próbuje udawać czegoś, czym nie jest, i uczciwie proponuje prostą, ale wciągającą rozrywkę bez zbędnego filozofowania? A może podobają Ci się w miarę naturalne i nieprzerysowane relacje między sympatycznymi bohaterami? Zapraszam na seans!

Enevi, 14 marca 2012

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Madhouse Studios
Autor: Koroku Inumura
Projekt: Haruyuki Morisawa, Hidenori Matsubara
Reżyser: Jun Shishido
Scenariusz: Satoko Okudera
Muzyka: Shirou Hamaguchi