Tanuki-Anime

Operacja Hunter kończy się powodzeniem. Niedobitki sił Zjednoczonej Ludzkości zostają niemal całkowicie rozbite, Imperium Abh odzyskuje utracone terytoria i panowanie nad sytuacją. Natomiast Jinto i Lafiel, którym udało się ewakuować z więziennej planety Lobnas II (dzięki szaleńczemu planowi admirał Spoor), zostają tymczasowo zwolnieni ze służby wojskowej. Zmierzają w kierunku systemu Haider – domeny Jinto, w której znajduje się także Martine – jego ojczysta planeta, na której ma objąć rządy. Jednakże nie jest to takie proste…

Na kontynuację Banner of the Stars II przyszło czekać cztery lata. Tym razem zamiast trzynastoodcinkowej serii telewizyjnej mamy do czynienia z dwuodcinkową OAV. Na szczęście ten fakt nie dyskwalifikuje czwartej części perypetii Jinto i Lafiel. Fabuła jest całkiem ciekawa i mimo krótkiego czasu zawarto w niej sporo wątków. Odpowiedziano także na wiele pytań nurtujących widza. Humoru jest mniej niż w poprzednich częściach, aczkolwiek gagi trzymają „crestowo­‑bannerowy” poziom i klimat. Zrezygnowano natomiast całkowicie z walk kosmicznych, koncentrując się na postaciach.

Autorzy najwięcej uwagi poświęcają postaciom Jinto i Lafiel, przez co trzeci Banner of the Stars przypomina trochę Crest. Epizodycznie pojawiają się także ich towarzysze z załogi oraz niemal obowiązkowy dla tego anime kot Diaho, który doczekał się żony i gromadki uroczych kociąt. Ogólnie można powiedzieć, że seria trzyma poziom poprzednich części sagi.

Poprawiona natomiast została grafika. Statki są renderowane komputerowo, co niektórym osobom może się nie spodobać, ale za to postacie wyglądają ładniej niż w seriach poprzednich. Muzyka zaś klasycznie już wpada w ucho.

Pomimo krótkości kolejnego sequela, warto było na niego czekać. Banner of the Stars III jest godny polecenia z jednym, a może dwoma zastrzeżeniami. Jako że niniejsza OAVka to kontynuacja kontynuacji kontynuacji Crest of the Stars, warto obejrzeć poprzednie części, by po prostu się nie pogubić. Natomiast zastrzeżenie numer dwa – anime nie spodoba się miłośnikom akcji, której spokojny Banner of the Stars III jest niemal całkowicie pozbawiony.