
Komentarze
Btooom!
- Bushcraftowy horror : Aoi : 26.04.2020 02:41:35
- Re: próby : Aoi : 26.04.2020 02:32:00
- Re: Po 8 odcinku : Slova : 20.11.2019 18:40:15
- Po 8 odcinku : Byczusia : 18.11.2019 20:33:47
- Przeżyją najsilniejsi... oklepany temat? : Razeroth : 3.05.2016 07:22:01
- "Zawsze trzeba brać pod uwagę uczucia innych ludzi" : YukoNyaa : 25.07.2015 19:13:23
- komentarz : Katasza : 10.07.2015 16:16:15
- Pochwała : Zdziwiona : 2.05.2015 23:45:30
- komentarz : RzonoMoja : 12.04.2015 11:24:56
- Re: Bardzo dobre anime : Evaine : 22.12.2014 15:11:08
Bushcraftowy horror
No i Wielki Brat podgląda. Dycha na spokojnie. Admini mogliby otagować jako survival. Jedne z lepszych obejrzanych. Przydałoby się więcej. Czekam na c. d.
Po 8 odcinku
Przeżyją najsilniejsi... oklepany temat?
Szczerze przyznam, że wziąłem się za ten tytuł głównie ze względu na „nagość” i „ecchi” :P i… kliknij: ukryte szczerze się zawiodłem :( ecchi tyle co kot napłakał, ehh… :(
Postacie nie najgorsze, widywało się znacznie bardziej sztywne i sztampowe. Ogólna ocena 7.
"Zawsze trzeba brać pod uwagę uczucia innych ludzi"
Przy ostatnim odcinku popłakałam się jak małe dziecko, pozostało tylko czekać na drugi sezon, choć nie wiadomo czy takowy będzie.
Fabuła oryginalna i ciekawa, mimo wielu niedociągnięć i tak kocham to anime ♥
Chciałabym żeby powstał już 2gi sezon.
Pochwała
Mały Spam
Nie wyobrażam sobie scenariusza, w którym człowiek budzi się na wyspie, przypięty do spadochronu, ucieka, widzi ocean, nie ma żadnego ratunku. Zagląda do torby, widzi małe, czarne pudełeczko, które zaczyna odliczanie i od razu hip hip hurra boba, łał jestem w grze. No sorry. Czyją byłaby pierwsza taka myśl? Nawet jak gram w wiele gier to moim pierwszym skojarzeniem nie byłaby bomba! I myśl, że przeniosłam się do gry. Wy wszyscy widzicie siebie jako bohaterów, bo wy byście wiedzieli. Kto by się zorientował, że w realnym świecie do ręki bombę dostanie? Weźcie sie zastanówcie. Później może był nieco naiwny, że każdy dobry bla bla, ale też nie do końca. Zabijał. Próbował. Dobrze jednak, że najpierw chciał znaleźć sojuszników, a nie wyrżnąć wszystkich. Bo uwaga uwaga… on nie chciał zabijać w prawdziwym świecie. Bo to nie była dla niego gra. Wszyscy inni, którzy zabijali widzieli to jako grę. A on nie. Był zrobiony ja dla mnie bardzo realnie. A Himiko… Jedna z niewielu dziewczyn, które da się polubić. Nie była pustą blondyneczką. Nie robiła wiele, ale broniła się. Kiedy trzeba było potrafiła zawalczyć. I nie była jakąś merry su, a taką byście chyba chcieli. Była prawdziwą dziewczyną po próbie gwałtu. Zachowała się również racjonalnie. Anime do samego końca mi się podobało i bardzo polecam. Warte obejrzenia.
Na samym początku starałam się być bardzo ostrożna. Znając moje zamiłowanie do survivalu, mordowania i poniekąd gier – tematyka „w to mi graj”. Jak jednak zaznaczyłam, dystans ponad wszystko – bo przecie, po co się później rozczarować? Ku mojemu nieopisanemu zdziwieniu – fabularnie podobało mi się jednak bardzo. Przyznaję za to, że pomysł kliknij: ukryte z wysyłaniem niepożądanych ludzi niczym z Jigoku Shoujo był dla mnie odrobinę przekombinowany. Cała sprawa była na tyle wbrew prawu, że organizacja decydując się na takie rozwiązanie, podpisywałaby tym samym na siebie wyrok. Wprawdzie można wziąć pod poprawkę, iż za całym „eventem” stały i wyższe władze, ale dopóki nie pokazali mi tego w serii – nie zamierzam usprawiedliwiać :D
Bohaterowie- Tu chyba najwięcej mam do zarzucenia…
Sakamoto – Twórcy już na samym początku lekceważyli sobie logikę. Zdarzyło im się w „sympatyczny” sposób oddać realia jak poprzez żołądkowe problemy wynikające z emocji… ale po chwili znowuż robili z niego kompletnego idiotę, który nie wie nawet jak obsługuje się bombę. Bo oczywiście cyferki migające na jej przodzie to tak dla draki – duży minus. Nie dam sobie też wmówić, że było to wynikiem dezorientacji gdyż zwyczajnie tego nie oddano. Zbyt racjonalnie działał aby potem kompletnie postradać rozum.
Kolejną z jego wad jest przerysowane wysportowanie. Jak na NEET'a to wyjątkowo nieźle odbija się od ścian!
Na plus przemawia natomiast jego inteligencja i racjonalne rozumowanie. Choć ono również bywało na granicy wyczucia – to osobiście nad wyraz miłuję myślących bohaterów.
Reszta bohaterów – bo o tych nie będę się już rozdrabniać… Przede wszystkim, największy zarzut jaki mam do postaci to przesadność, którą widać już nawet u Sakamoto. Drugim zarzutem jest stereotypowość : kliknij: ukryte Gość wyglądający jak rambo był najemnikiem; bojaźliwy grubas okazał się nerdkiem, który świruje na widok kobiety; Przedsiębiorca ma wyjątkową moc analizy, a główna bohaterka jak na blondynkę przystało – już na samym początku bardziej martwi się o olejek niźli ratunek… I tak można by wymieniać. Chyba tylko oczywistość „badass'a” mi nie przeszkadzała ( a może to jakieś osobiste fetysze? :D Kto wie ).
Schematyczność przejawia się także w samej akcji – kliknij: ukryte „biegnie, przewrócił się, oh nie, skręcił kostkę” ... to był jeden z tych momentów, w których parsknęłam i cieszyłam się, że przynajmniej nie poślizgnął się na skórce od banana. kliknij: ukryte O! Albo to przełożenie bomby Date'ego dokładnie w miejsce, w które później się schował. Na deser jeszcze, to piękne zdanie: „nie było innego miejsca na ukrycie jej”... rany
Ostatni minus to brak jakiegokolwiek dramatu. Sama nie jestem zwolenniczką wyciskacza łez, ale żeby ani razu nie było mi nikogo szkoda? Plus natomiast za romans, taki jak lubię. Nie stanowił głównej osi, a na finał czekałam do samego końca – chwała autorom, że się doczekałam. W gruncie rzeczy to nie jest takie częste. Suma Summarum… problem… To chyba jedna z tych serii, która dostanie u mnie raptem 6, natomiast z czystym sumieniem mogłabym każdemu polecić – czas spędzony bardzo miło.
Zaczynając od plota – pomysł jest naprawdę bardzo dobry, być może nie oryginalny ale z tego da się zrobić coś dobrego i Btooom! jest tego przykładem. Wymieszali tutaj akcję, dramat, trochę psychologii(choć na tej przestrzeni spodziewałem się czegoś więcej) i utrzymali to w poważniejszym tonie. Jeśli chodzi o same walki związane z bombami, to było ciekawie – może nie tak jak bym chciał, jednak było dobrze i jestem usatysfakcjonowany.
Bohaterowie:
Ryouta – jak już wszyscy wcześniej wspomnieli, to był trochę łatwowierny, trochę dziwne zwracając uwagę na to, że był NEETem i z założenia ludzie tego pokroju raczej nie są zbyt ufni. Koniec końców jednak nie był głupkowatym licealistą, który opierał się tylko i wyłącznie na szczęściu – potrafił też czasami skorzystać z logicznego myślenia i dzięki temu nawet go polubiłem.
Himiko – tutaj już niestety gorzej… ładna blondyneczka z dużym biustem i raczej nie grzesząca inteligencją, można ulec wrażeniu, jakby była żywcem wyciągnięta z jakiejś komediowej serii szkolnej(pomijając jej sytuację i przeżycia). Nie drażniła mnie jakoś specjalnie przez całą serię, choć na pewno dałoby się tutaj upchnąć jakąś lepszą bohaterkę.
„Czarne charaktery” – nie lubię, jak tego typu postaci ubiera się grubo w stereotypy, przykładem tego był Date i Kira Kousuke. Na szczęście pojawili się inni „bardziej myślący” bohaterowie, czyli Nobutaka, czy Miyamoto( kliknij: ukryte choć ten znowu coś „łatwo” dał się złapać w pułapkę).
Fabuła – mógłbym się tutaj uczepić kilku rzeczy, pewnych niejasności( kliknij: ukryte skoro była mowa o listach, z których zrobiła się duża afera, to nikt nie doszedł do ich źródła?), jednak nie byłoby to nic, co przeszkadzało mi w oglądaniu. Jest to przemyślane, większość trzyma się kupy i widz nie musi się zastanawiać co chwilę „o co chodzi”.
Serię obejrzałem jednym ciągiem, co raczej rzadko mi się zdarza i żałuję, że tak szybko się skończyło :)
Ocena końcowa ode mnie to 9/10 – pełnej dziesiątki niestety nie mogę wystawić ze względu na pewne niedoskonałości fabuły(nie przeszkadzające w odbiorze, nie mniej mogłoby być „doskonale” zamiast bardzo dobrze) oraz niektóre postaci(m.in. Himiko).
Swoją drogą – manga się powoli kończy z tego co słyszałem, kliknij: ukryte niestety na temat drugiego sezonu nic nie wiadomo… mam nadzieję, że uraczą nas choćby jednym albo dwoma odcinkami OVA, końcówka może nie kończy się jakimś dużym cliffhangerem(jest na poziomie akceptowalnym) ale to jest stanowczo za mało, aby zamknąć całość – chyba druga seria anime po Berserku, która zmusi mnie do przeczytania mangi.
Świetne anime :)
Przeciętniak
Grafika: 9
Muzyka: 9
Postacie: 3
Fabuła: 7
Ocena ogólna: 7
On chciał każdemu ufac i żadnego napotkanego próbował nakłonic do przyłączenia się
6/10
Główny bohater mnie nie denerwował, natomiast na blondynę i jej wieczne użalanie się i płacz nie mogłam patrzeć.
Bardzo dobre anime
Czepialstwo, że Ryouta nie dostał odłamkami (a taki argument podniósł autor recenzji w dyskusji ze mną) bnie ma sensu. Nie było informacji, jakoby używane w anime bomby raziły odłamkami. Koniec tematu.
Co do naiwności Ryouty to moim zdaniem jest to właśnie pozytywna cecha. Do diabła, gdyby Ryouta był takim samym hipokrytą jak reszta postaci (wliczając Himiko na pewnym etapie) – anime rzuciłbym w kąt i nigdy bym już do niego nie wrócił. Mam wrażenie, że pewni ludzie mają za złe Ryoucie udowadnianie im, że da się być dobrym człowiekiem, dobrym graczem i wyjść z opałów mając niewzruszone zasady.
kliknij: ukryte Dla Ryouty priorytetem jest nie stać się bestią w ludzkiej skórze. Może to naiwne, ale dla mnie to cecha godna najwyższego szacunku, zwłaszcza w dzisiejszych do cna zdemoralizowanych czasach, w dobie powszechnego usprawiedliwiania nawet skrajnych podłości „koniecznością radzenia sobie jakoś w życiu”. Na pewnym etapie sam Ryouta nawet się zżyma że cała ta przeklęta wyspa uparła się zrobić z niego potwora, to jednak tylko go motywuje bardziej. I do choroby, przecież właśnie to daje Ryoucie taką siłę oddziaływania na ludzi i dlatego to on jest osią drużyny i to on trzyma tych ludzi w kupie, właśnie swoją niewzruszoną moralną postawą, dzięki której ludzie nabierają do niego zaufania w sytuacji, gdy nie ufają absolutnie nikomu innemu. I takie właśnie przesłania bardzo lubię w anime.
Postacie które w toku serii zmieniły się na lepsze – zmieniły się głównie pod wpływem Ryouty. Gdyby nie Ryouta, Himiko nawet jeśliby przeżyła – do końca życia byłaby wrakiem emocjonalnym. Gdyby nie Ryouta, Taira na wyspie do końca by się skundlił, a tak stało się dokładnie odwrotnie, zrozumiał błędy i choć na końcu mu odbiło, to jednak umarł jako lepszy człowiek. Parę innych postaci mniej lub bardziej zmienionych na skutek kontaktu z Ryoutą również by się znalazło.
Moim zdaniem to bardzo dobre anime. Z niecierpliwością czekam na drugi sezon.
"Btooom!"
Oczywiście. Widać też część Lost oraz Eden to Ori. Jeżeli chce pan cokolwiek znaleźć, zawsze negatyw wpisać można.
Według mnie Ryouta jest postacią, której na początku nie lubimy. Spędził całe życie przed komputerem, nie był dobrym człowiekiem. Z czasem jednak, na naszych oczach zaczyna postrzegać świat inaczej, zauważa popełnione przez siebie błędy. Widząc śmierć na drugim krańcu drogi uświadamia sobie, do czego nigdy nie powinno dojść. Ze spokojem mogę więc stwierdzić, że polubiłam tą postać. Z wyglądu jest złudnie podobny do Kiry z „Death Note”.
Plusy serii:
- świetnie ukazany proces pozbawiania się człowieczeństwa,
- różnorodność postaci, które są zarówno oryginalne, jak i realistyczne,
- grafika wysokich lotów,
- muzyka na wysokim poziomie, potrafiąca tworzyć odpowiedni nastrój,
- mimo sztampowego „wyżynania się na wyspie”, ciekawy sprzęt w postaci bomb i nietuzinkowe wydarzenia nadają animie miano oryginalnego i naprawdę niezłego.
Minusy serii:
- brak realizmu podczas walk (bomby wybuchające bohaterom obok nosa),
- jednorazowy, ale jednak fanserwis, akurat w poważnej scenie!
Moi drodzy… Nie podoba się wam fakt, że Himiko nie radziła sobie ze zdarzeniami i piszczała? Proszę bardzo, wrzucimy was do jadowitej dżungli z tabunem ludzi, którzy chcą was pozabijać. Ciekawe, jacy będziecie mężni… A bohater nie był „megadobry”. Z obydwu stron, gdyż nieraz dostał po łbie, nieraz dostał… gdzie indziej. Przecież walczył sam ze sobą, ileż razy zastanawiał się, czy nie porzucić swoich towarzyszy? Raz było to nawet niepokojąco realne.
Opinie na temat tego anime są bardzo różne, aczkolwiek więcej pozytywów. Radzę oglądnąć serię, a nie się nimi sugerować. Z pewnością nie będzie to stracony czas, a czy wystawicie anime 6, 8, czy 10, to już inna sprawa. Bo niżej go nie cenię.
Cóż, tyle z mojej strony.
Miłego seansu,
polecam.
5/10
ps: główna bohaterka ma 15 lat, główny bohater 22 lata. źródło: booklet z OSTa
.
Końcówka pierwszego sezonu zapowiada coś ciekawego, czekam więc na drugi. :)
Kabooom!
Postacie były całkiem znośne, choć Himiko na początku mnie troszkę irytowała. Co do głównego bohatera: pacyfiste Sakamoto dało się przełknąć.
Z strony wizualnej anime prezentowała się dobrze: ładne tła, kreska też ujdzie.
A i jeszcze jedno; kliknij: ukryte ta scena, w której bomba odbiła się od piersi Himiko była przesadzona.
Waham się pomiędzy 5 a 6.
zdenerwowało mnie że na końcu [tukryj]nie ma końca! całe 12 odc czekam aż uciekną z tej wyspy,a tu się dowiaduje że muszę czekać na 2 s. o ile taka nastąpi.. [/ukryj]
Jak ja nie lubię się rozczarowywać.
Bardzo wyraźnie w tej serii widoczne są inspiracje „Battle Royale”, już na pierwszy rzut oka, a niektóre motywy nawet identyczne.
BR bardzo mi się podobało, było krwawe, ale prawdziwe, emocjonalnie naładowane do granic, dobre psychologicznie. A „Btooom!” tego nie posiada, choć bardzo się stara, to jednak jest to czysta rozrywka, która nie zmusza do myślenia, tak jak to w BR było.
Są trupy, są niby „przemyślenia”, jest megadobry główny bohater (a jakże), piękna dziewczyna, urodzeni mordercy, zdrajcy. Twórcy poszli w znany schemat i trzymali się go do końca, zapominając właśnie o tej odrobince oryginalności. W efekcie powstał bezmyślny gniot. Przy tej serii mózg można wyłączyć.
Fabuła ma spore dziury, bohaterowie strasznie naiwni, aż śmiać się chce, gdy krew się leje, a tak być nie powinno. Przykład z ostatniego odcinka: kliknij: ukryte siedzi obok trupa i mówi: „powiedz coś! Zjedz zupę z makaronem!”. No dżizas… Tak, z makaronem! Tylko głowy nie ma, ośle?
Strasznie szkoda, bo mogło być znacznie lepiej, to świetny materiał na anime psychologiczne, a z psychologii dostajemy tylko teksty typu „dlaczego nas zabijasz, lepiej coś zjedzmy, no i przecież nie jesteś zły”.
Poziom wniosków z seansu jest zerowy, ot przygodówka z bombami. A zakończenie? No właśnie, nawet zakończenia brak.
5/10.
słabe