
Komentarze
Tamako Market
- mochi ?... mochi !... naprwdę mochi : gilgamesz2 : 11.10.2024 20:26:42
- Okruchy życia, ale dlaczego postacie są nijakie? : Byczusia : 21.07.2022 01:00:10
- komentarz : ZSRRKnight : 16.10.2021 19:07:41
- Odpowiedź na komentarz użytkownika Mio : Shorexen : 10.12.2019 21:41:45
- Re: Tamako : Slova : 10.12.2019 17:59:13
- Tamako : Mio : 9.12.2019 23:53:56
- Re: Dlaczego taka niska ocena? : Klemens : 30.12.2017 01:21:11
- Dlaczego taka niska ocena? : Katien : 29.12.2017 23:24:42
- komentarz : tszmiel : 29.12.2016 21:42:26
- Rumianek dla zmysłów : Amarette : 16.08.2016 23:17:40
mochi ?... mochi !... naprwdę mochi
Nigdy nie jadłem mochi ale chętnie bym spróbował zwłaszcza te z czekoladą. ledwo 4/10
Okruchy życia, ale dlaczego postacie są nijakie?
Tamako
Zupełnie jak jagodzianka po obiedzie.
Jedyny wkurzający motyw to był ten gadający ptak, pseudo Casanova
Dlaczego taka niska ocena?
O ile recenzji raczej nic nie mam do zarzucenia, to skąd taka niska ocena? To jest przecież KyoAni i sami dobrze wiemy, że Tamako nie aspiruje do czegoś więcej niż umilacz czasu (a tę rolę spełnia znakomicie). Nie ma tu niczego irytującego, wszystko jest takie ciepłe i sympatyczne. Naprawdę, gdy oglądałam to w zimowe wieczory, to czułam jak mi się serduszko ogrzewa od ciepła, jakiego dostarcza mi ta seria.
Wracając do rozterek bohaterów – co sama autorka recenzji zarzuciła – to wszystko zawarte jest w kinówce, gdzie wątek romansu zostaje pięknie domknięty.
Skłamałbym mówiąc, że Kyoto Animation nie potrafi z kompletnego bełkotu przenieść widza tam gdzie on sam chce być. To właśnie część magii Kyoani – Tworzenie czegoś obiektywnie ładnego by później widzowie sami sobie skleili kawałki w całość według własnego uznania. Tak było z Tamako Marekt. Jako początek bajka zapowiadała się nad wyraz średnio do tego stopnia, że gdy wychodziła zapomniałem o niej chyba przy 3 odcinku. Dziś oglądając wersję BD mogłem się przekonać ile straciłem. Na początęk chciałbym powiedzieć o najtragiczniejszej postaci w bajce – Midori. Dziewczyna chcąca chronić coś co lubi/kocha która popadła w konflikt z ograniczaniem wolności w ramach ochrony. Tocząca wieczny bój ze sobą a jednocześnie próbująca zachować chłód. Na początku oceniła Ojiego jako totalnego kobieciarza chcącego tylko zaliczyć Tamako – I tak właśnie było. Na szczęście Midori dała radę i pokazała klasę. Ouji to jak wcześniej wspomniałem zwykły kobieciarz chcący zbałamucić Tamako, która jest uosobieniem niewinności i braku rozwoju emocjonalnego. Jeśli chodzi o uczucia to przyjmuje wszystko co się jej da przykład z małpo‑księciem, jak ja chama nie lubiłem, tak samo jej wróżbitki – zwierzęta. W tym przypadku jednak miłość którą pokazali jej mieszkańcy przewyższyła natarczywość Choi i obojętność małpoksięcia. Niestety w przypadku Ojiego było inaczej. Przyzwyczajona do jego obecności Tamako nie czuła by pustke bez niego. Siła wychowania razem + narzucenie na nią swoich uczuć niczym rzut cegłówką w łeb. Midori wiedziała, że wiecznie przy Tamako być nie może ale może znać kogoś kto będzie przy niej więc uznała to za optymalny wybór godząc się po części z możliwością utraty koleżanki w imie większego „dobra”. Anko- znaczy An to miła dziewczynka z podstawówki wychowana bez matki. Idzie swoją ścieżką i osiągnie kiedyś sukces, gambaru An. Została Kanna czyli najlepsza dziewczynka. Mimo przykrywki miała wielkie aspiracje i odwagę a inwencja stwórcza wykraczała aż poza ramy bajki. Wieczna marzycielka i świetna konstruktor. Zawsze szła do przodu, nawet jeśli stała gdzieś wysoko. Każdy jednak ma swoje zycie i wszyscy bohaterowie kiedyś pomyślą o założeniu własnych rodzin, pracy etc.
Jak zrobić by być w tym wszystkim zadowolonym i jednocześnie ochronić osoby na których nam zależy? To właśnie IMHO przesłanie historii Tamako. Tamako, daijobu
Tamako Market, czyli słodkie mochi...i tyle?
Klikam play, przy pierwszym epku, opening się zaczyna, stopuję i myślę „O nie, dziękuję, to seria nie dla mnie…”. Tuż po tym, klikam ponownie play, dzielnie przetrwałam przez opening, no i tak, udało mi się obejrzeć serię do końca. Anime jest na prawdę urocze, ciepłe, miłe, ale do cholery ile można? Przyznaję, przyjemnie się je oglądało przez pierwsze, trzy odcinki, niestety im dalej, tym bardziej człowiek się nudzi. Jedyną postacią, która nadała serii, choć odrobinę charakteru, jest Dera, zaś reszta bohaterów, owszem była barwna, ale tylko z zewnątrz. Jakąś fabułę się tam wynajdzie, która wyjątkowo powoli toczy się do przodu, niczym Tuwimowska lokomotywa. Lokomotywa, bez przerwy kręcąca kółka, na torach zrobionych z mochi. A właśnie, jak mogłabym zapomnieć o mochi! Toż to właśnie na nim, opiera się cała ta intryga. Oprawa graficzna jest piękna, a za tym idzie, równie cudowne przedstawienie jedzenia. Na plus, na pewno pójdzie ta niesamowicie domowa atmosfera, która towarzyszyła mi, ilekroć „znajdywałam się” w dzielnicy handlowej. Kolejnym i największym plusem serii, jest mentalność tłuściutkiego ptaka, imieniem Mochimazzi Dera. Najbardziej charyzmatyczna i posiadająca swój charakter persona, w całym Animcu, co do tego, nie mam żadnych wątpliwości.
Cóż, więcej nie mam co pisać, bo po prostu nie ma o czym. Tamako Market dostaje ode mnie ocenę 6/10. Nie więcej, nie mniej.
Takie KyoAni mogę oglądać.
Anime ciepłe, miłe i zabawne. Bez patosu, sztucznych problemów -prawdziwe okruchy życia z sympatycznymi bohaterami.
Oczywiście nie obyło się bez wad, ale jak na to studio, to jestem pełen podziwu. Są obowiązkowe urocze dziewczynki szczebioczące na ekranie, ale nie wypadają aż tak sztucznie, jak się to zwykle widuje. Jedyny młodzian też sympatyczny, choć trochę werwy i charakteru by się mu przydało, w końcu to nastolatek…
Wszystko kręci się wokół mochi, odpowiadał mi ten rodzinny, klaustrofobiczny klimat dzielnicy, choć jednocześnie nie mogłem się też oprzeć wrażeniu, że pomimo realizmu to wszystko jest tak… zbyt ładnie ułożone, zbyt sielankowe. Zbyt urocze. Gruby, gadający ptak na początku był zabawny, potem mnie troszkę nudził.
Animacja bardzo płynna, staranna. Oglądało mi się to przyjemnie, seria poprawna, ale do najlepszych ze swojego gatunku to jej bardzo daleko.
6/10.
Słodkie dziewczyki
This gets me down, maan....
Najśredniejsza średnia wyciągnięta ze średniej arytmetycznej ze średniej geometrycznej z mediany z modalnej ze średnich wszystkich średnich seria.
Cały scenariusz to po prostu jedno wielkie tło do serwowania przesłodzonej atmosfery, będącej celem samym w sobie. Tu chodzi wyłącznie o żerowanie na wyrobionej przez studio (i w mniejszym stopniu konkurencję) modzie na proste opowiastki i gdyby nie jakoś wykonania, odbiór byłby o wiele chłodniejszy. K‑on! zdarzył się raz. Tamten fenomen polegał głownie na harmonii wszystkich elementów i fakcie, że po raz pierwszy uderzyli taki ton i było to coś dla widzów interesującego. W Tamako Market nie ma chemii między postaciami, bohaterowie są zbyt zachowawczy, stłamszeni wymogami swoich ról nie potrafią się w nich poprawnie odnaleźć.
Szybki test porównawczy dla każdego – jakie godne odnotowania cechy mieli Tamako, Kanna, Midori, Mochizu? A teraz dla porównania K‑on! i np. Yui, Mio, Ritsu, Tsumugi, albo z dorobku innego studia – Yuru yuri z Akari, yui, Kyouko i Chinatsu. Bohaterowie Tamako Market niemal zupełnie nie nie zapadają w pamięć, za wyjątkiem Dery, który jednak jak słusznie wspomniała recenzentka, wiele osób irytuje zamiast bawić.
KyoAni wypuściło zakalec i znowu mam wrażenie, że testuje do jakiego stopnia mogą się posunąć, zanim widownia nie zaprotestuje zdecydowanym głosem. Jeśli ma to zaowocować lepszymi seriami w przyszłości, to takie nieudane eksperymenty mogą się trafiać, byle nie za często.
Tamako Market
Aż dziw bierze
Tamako Market serwuje nam bezfabularną, spokojną wycieczkę w głąb pewnej japońskiej dzielnicy handlowej. Główna bohaterka jest moe, na szczęście nie jest typowym bezpłciowym blobem – jej zachowanie, sposób bycia idealnie pasują do roli, którą dostała, czyli córki właściciela sklepu. Trudno jednak rzec, że to seria przeładowana moe, chyba, że kogoś na przykład pociągają starsze panie i inni sklepikarze xd
Dziwi mnie, że wcześniejsze, dość tandetne (przy czym broń boże nie chcę tutaj nadawać temu słowu pejoratywnego znaczenia, chodzi mi o podkreślenie masowości i pewnej naiwności owych produkcji) wytwory KyoAni doczekały się takiej gloryfikacji, kiedy te nowe, bardziej naturalne przechodzą bez echa, a wręcz z lekkim hejtem. Ludzie narzekają, że anime pełne jest sztucznych, przesadzonych zachowań, a kiedy dostają serię bardziej naturalną – narzekają, że jest nudna. No tak, to w końcu polska mentalność xd
Żeby nie było – serii jeszcze nie skończyłam, jestem dopiero w połowie i możliwe, że pod koniec dochodzi jakiś sztuczny dramatyzm, typowy dla tego studia, czy inne udziwnienia. Co nie zmienia faktu, że połowa serii jest najzwyczajniej w świecie przyjemną komedią, przed którą bez problemu można usiąść po ciężkim dniu, bo nie wymaga intensywnej analizy, a po której człowiek nie wstaje głupszym niż był wcześniej (cóż, też bolączka wielu nowych serii).
cukier, lukier i ciasteczka
Obawiam się tylko, że KyoAni swoim zwyczajem, w którymś momencie wyciągnie z przeszłości tego czy innego bohatera jakiś gigantyczny dramat, który zrobi z tej historii następny przesadzony wyciskacz łez. Wolałabym, żeby zostało to w takim kształcie, jak obecnie – trochę postrzelonej i kompletnie niezobowiązującej komedyjki owiniętej szczelnie w watę cukrową.
Średnie