Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 9/10 grafika: 8/10
fabuła: 7/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 13 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,77

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 393
Średnia: 7,62
σ=1,56

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Cthulhoo, Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Mondaiji-tachi ga Isekai kara Kuru Sou Desu yo?

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2013
Czas trwania: 10×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Problem children are coming from another world, aren't they?
  • 問題児たちが異世界から来るそうですよ?
Gatunki: Przygodowe
zrzutka

Jaki jest najlepszy sposób na wyjście z poważnych tarapatów? Przywołać trójkę nastoletnich bohaterów z alternatywnej rzeczywistości. Czyli po co zmieniać sprawdzone schematy, skoro w dalszym ciągu na ich podstawie można stworzyć udaną serią fantasy?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Za górami, za lasami istnieje magiczna kraina, zwana Little Garden. Jej mieszkańcy są podzieleni na wiele różnorodnych „społeczności”, mających własne siedziby, nazwy i godła. Co pewien czas te społeczności rywalizują pomiędzy sobą w najróżniejszych grach. Niestety, cena za przegraną bywa bardzo wysoka, o czym boleśnie przekonał się Jin Russell. Przed paroma laty jego społeczność przegrała z Demon Lordem – jedną potężnych istot siejących postrach wśród mieszkańców Little Garden. Społeczność Jina straciła wielu członków, jej ziemie zostały obrócone w ruinę – zostało jej odebrane nawet prawo do posiadania własnej nazwy i to, co obecnie istnieje, jest tylko marnym cieniem dawnej świetności. Tymczasem gdzieś w innym świecie mieszka sobie trójka nastolatków: Izayoi, Asuka i You. Mają ze sobą sporo wspólnego – zostali obdarowani nadprzyrodzonymi mocami, które jednak nie są w stanie zapewnić im szczęścia, ponieważ to z ich powodu wiodą samotny i nudny żywot. Pewnego dnia ich życie ulega jednak zmianie, a wszystko za sprawą tajemniczego zaproszenia do Little Garden. I w taki oto sposób Kurousagi (Czarny Królik), obdarzona króliczymi uszami i ogonkiem członkini pozbawionej nazwy społeczności, sprowadza trójkę nastolatków, których siła i zdolności mają pomóc odzyskać utraconą chwałę.

Smuci mnie ten fakt, ale ostatnimi czasy nie ma zbyt dużego wyboru serii przygodowych osadzonych w świecie fantasy. Dlatego też z radością witam każdą pozycję z tego gatunku, licząc na przyzwoitą rozrywkę. Nietrudno więc zgadnąć, że zainteresowało mnie najnowsze anime studia Diomedea, chociaż po zapoznaniu się z założeniami serii cudów się nie spodziewałem, sądząc, że będę miał do czynienia z produkcją raczej przeciętną i niewyróżniającą się z tłumu. Na szczęście moje przewidywania nie sprawdziły się i Mondaiji­‑tachi ga Isekai kara Kuru Sou Desu yo? bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło.

Przyznam, że trochę mnie zaskoczyła liczba odcinków. Dziesięć… toż to nie jest nawet pełny sezon. Widziałem tylko dwa powody dla takiej ich liczby: albo budżet nie był wystarczający, albo zaplanowany do zekranizowania materiał ucierpiałby z powodu niepotrzebnego przeciągania i wydłużania, a twórcom zabrakło pomysłów na zapychacze. Po obejrzeniu serii obstawiałbym jednak tę drugą opcję, za co chwała osobom, które podjęły tę decyzję. Dzięki temu tempo akcji jest szybkie, a zarazem nie gna na złamanie karku kosztem powstawania dziur w fabule. Doświadczenie nauczyło mnie jednak nie wpadać w zachwyt przed końcem seansu, gdyż nie raz już się sparzyłem, gdy poziom zaczynał nagle spadać, a zakończenie wywoływało jedynie uśmiech politowania. Na szczęście czekało mnie kolejne miłe zaskoczenie, bo seria nie odnotowała żadnego spadku formy. Nie samą akcją żyje człowiek, o czym na szczęście scenarzysta nie zapomniał. Anime potrafi w odpowiednim momencie zwolnić, dając tym samym czas widzowi na zapoznanie się ze światem i bohaterami. Nie zabrakło również elementów komediowych, które potrafiły mnie naprawdę rozbawić. Sam humor może nie jest z najwyższej półki i dosyć często kręcił się wokół lekkiego fanserwisu, lecz zarazem daleko mu do poziomu przypodłogowych żartów rodem z żenujących serii ecchi i raczej nie powinien nikogo zniesmaczyć. Na razie piszę o Mondaiji­‑tachi ga Isekai kara Kuru Sou Desu yo? w samych superlatywach, pora więc doszukać się jakichś negatywnych aspektów. Wskazać tu należy same zasady gier, a dokładnie fakt, iż widz w pewnych momentach może mieć wątpliwości, czy bohaterowie przypadkiem ich nie łamią. Oczywiście to pytanie nasunie się tylko osobom, które lubią rozkładać odcinki na części pierwsze i analizować każdy ich element (niestety… czasem się przyłapuję na tym niecnym procederze), natomiast reszta osób zapewne nie zwróci na to większej uwagi.

Zanim przejdę do oceny fabuły i postaci, chciałbym napisać parę słów na temat samego miejsca akcji, czyli Little Garden. Nazwa jest trochę myląca, bo sam świat mały nie jest i stanowi dom dla wielu baśniowych istot, takich jak wampiry, duchy, bóstwa czy demony. Ich lista byłaby zapewne bardzo długa, lecz nie traćmy czasu na ich wymienianie. Mieszkańcy Little Garden są bardzo zróżnicowani nie tylko pod względem gatunkowym – jego założenia pozwalają na wprowadzanie elementów zarówno wschodniej, jak i zachodniej kultury, bez utraty spójności. Wszystko za sprawą systemu społeczności, z których każda tworzy enklawę, ściśle związaną z jakimś mitem, legendą bądź baśnią. Do danej społeczności mogą być też przypisane pewne moce, artefakty, a nawet magiczne istoty, określane mianem darów. Wcześniej pisałem o różnorakich grach – pora więc tę kwestię przybliżyć. Ich celem nie zawsze jest dobra zabawa, stanowią one również dopuszczalny przez prawo sposób rozwiązywania sporów między społecznościami, a nad ich przebiegiem czuwają sędziowie. Oczywiście nie ma obowiązku podejmowania wyzwania, poza jednym wyjątkiem – jeżeli rzuci je Demon Lord, dlatego też te istoty wzbudzają taki postrach. Zawsze jednak w bajkach i legendach zabicie potwora było czynem chwalebnym, i nie inaczej sprawa wygląda tutaj. Na tym zakończę – nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów, jeśli więc chcecie dowiedzieć się więcej na temat tej krainy, musicie sami zapoznać się z serią, do czego mogę tylko zachęcić. Szkoda tylko, że w tych dziesięciu odcinkach poznajemy tylko mały skrawek całego świata, ale kto wie… zawsze jest szansa na kolejny sezon i powrót do Little Garden.

Piękno tkwi w prostocie – tym stwierdzeniem otworzę akapit poświęcony fabule. Możecie więc zapomnieć o niespodziewanych zwrotach akcji, mnożeniu na potęgę wątków oraz zawiłościach, od których głowa może rozboleć, z drugiej zaś strony jest to dla mnie jeden z atutów serii. Mamy przecież do czynienia z produkcją przygodową, a od niej należy oczekiwać nieskomplikowanej, lecz zarazem wciągającej historii. I tak jest w tym przypadku. W dodatku nie znajdziemy tu braków w logice, niekonsekwencji, czy też dziur w fabule, które są w stanie zabić każdą opowieść. Nie musimy się też obawiać wysokiego stężenia patosu, czyniącego z niejednej produkcji niezamierzoną parodię. Innymi słowy – Mondaiji­‑tachi ga Isekai kara Kuru Sou Desu yo? ma do zaoferowania widzowi lekką, prostą i niepozbawioną uroku historię, która powinna zadowolić każdego amatora przygody. Niestety, mimo że główne wątki fabularne zostały zamknięte, serii zabrakło wyraźnego zakończenia i po seansie nie mogłem oprzeć się wrażeniu, iż zapoznałem się tylko z pierwszymi rozdziałami dłuższej opowieści, a do przeczytania pozostała mi jeszcze spora liczba stron. Będący pierwowzorem anime cykl ilustrowanych powieści w dalszym ciągu wychodzi, a twórcy nie pokusili się o domknięcie fabuły na własną rękę. Mógłbym to uznać za wadę, ponieważ jednak zawsze istnieje szansa na kontynuację, można produkcji wybaczyć pozostawienie sobie furtki do kolejnego sezonu. O ile takowy powstanie…

Warto zwrócić uwagę na fakt, iż cała trójka przyzwanych nastolatków może pochwalić się wyjątkowo silnymi charakterami. Tak, to nie są pokorne i grzeczne dzieci, lecz osoby zdolne wyciąć niezły numer i przysporzyć sporo problemów, dobrze się przy tym bawiąc. I właśnie dzięki temu naprawdę ich polubiłem. Mój ulubieniec, czyli Izayoi Sakamaki, nie jest kolejnym bezbarwnym i nieciekawym protagonistą, jakich często spotykamy w anime – mamy tu do czynienia z osobą w pełni zasługującą na pierwszoplanową rolę męską. Zdarza się, iż pozytywne postaci wygrywają tylko dzięki nieprawdopodobnej kumulacji szczęścia, zbiegów okoliczności, błędów przeciwnika i innych zabiegów autora, mających jakoś uzasadnić ich zwycięstwo. Nie w tym przypadku. Izayoi od samego początku jest kreowany na silnego, w dodatku potrafi zrobić dobry użytek z własnego mózgu. Pochwalę go również za podejście do życia – to nie kolejny idealista, który niesie ze sobą dobrą nowinę i pokonuje wrogów dennymi monologami o przyjaźni, dobroci, poświęceniu i tak dalej. Zamiast tego stawia na pierwszym miejscu dostarczenie sobie rozrywki, a starcia z wrogami traktuje jako dobrą zabawę. Z drugiej zaś strony nie wydaje się osobą, która zostawiłaby kompanów na pastwę losu, chyba że będą w stanie sami sobie poradzić.

Na parę ciepłych słów zasługuje również Asuka Kudou będąca na pewno jedną z ciekawszych „panien z dobrego domu”, z jakimi ostatnio się spotykałem. Jej sposób mówienia oraz zachowanie doskonale pasują do osoby z wyższych warstw społecznych, lecz zarazem nie tworzą sztucznej bariery pomiędzy nią a resztą bohaterów. Asuka nie uważa się za osobę stojącą ponad swoimi kompanami i potrafi docenić ich zalety. Jej zainteresowanie otaczającym ją światem od razu nasuwa mi do głowy porównanie do ptaka trzymanego w klatce, który zostaje w końcu wypuszczony na wolność i z fascynacją poznaje jej uroki.

Ostatnia z przywołanego tria to małomówna You Kasukabe. Nie czułem do niej wprawdzie tak dużej sympatii, jak do pozostałej dwójki, lecz uważam ją również za udaną postać, którą widz może łatwo polubić. Cichej i spokojnej dziewczynie łatwiej jest zdobywać nowych przyjaciół wśród zwierząt niż ludzi, lecz to nie czyni z niej outsidera stojącego na uboczu. Czasem tylko odzywa się w niej natura samotnika i zamiast pozwolić sobie pomóc, woli liczyć tylko na siebie. Można to co prawda potraktować jako pewną jej wadę, ale ja jestem zdania, że taka postawa dobrze komponuje się z kreacją postaci i jest jak najbardziej zrozumiała, biorąc pod uwagę jej charakter.

Z postaci pierwszoplanowych pozostał mi tylko pewien bezużyteczny mały króliczek, którego jedyną zaletą jest jego seksapil… no dobrze, to, że w serii pastwili się nad biedną Kurousagi, nie znaczy, że ja w recenzji też muszę… chociaż kusi, i to bardzo. Będę jednak sprawiedliwy i przyznam, że jak na postać, która, mimo ukrytych sporych możliwości, ma przypisaną rolę ofiary robiącej słodkie minki, gdy reszta się nad nią znęca, wypada wyjątkowo dobrze. Przede wszystkim dlatego, że nie jest to kolejna infantylna słodka idiotka (chociaż słowo „słodka” do niej doskonale pasuje) i nie ogranicza się tylko do z góry skazanych na niepowodzenie prób zyskania autorytetu, chociaż rzadko kiedy uczestniczy aktywniej w wydarzeniach, co jest zresztą wymuszone pełnioną przez nią funkcją sędziego. Zdaję sobie sprawę, ze niektóre osoby będą pewnie kręcić nosem i narzekać na nią, niemniej przekonała mnie ona do siebie, a żarty z jej udziałem uważam za bardzo udane, chociaż nie mogę powiedzieć, żeby było mi jej żal.

Przydałoby się jeszcze wspomnieć coś o postaciach drugoplanowych, których przewija się tu całkiem sporo. Nie każda z nich jest wprawdzie warta uwagi, a niektóre z chęcią wyrzuciłbym z serii (zwłaszcza paru antagonistów), lecz pojedyncze przypadki nie miały większego wpływu na moją ocenę. Do bardziej udanych kreacji zaliczę na pewno zaprzyjaźnioną z bezimienną społecznością, małą i zboczoną Shiroyashę, która razem z Izayoim tworzyła świetny duet komediowy, a dodatkowym smaczkiem był głos Arai Satomi (Kuroko z Toaru Kagaku no Railgun), doskonale pasujący do jej postaci. Nieszczególnie za to przekonał mnie do siebie Jin Russell. Muszę mu przyznać, że starał się, jak tylko mógł, żeby wyciągnąć swoją społeczność z głębokiego kryzysu, wybierając przy tym dziedziny, w których faktycznie mógł być przydatny. Mimo to nie wydał mi się aż tak wyrazistą postacią jak reszta bohaterów i według mnie czasem zbyt łatwo ulegał wpływom Izayoiego. Chętnie poświęciłbym trochę miejsca jeszcze paru osobom, lecz wiązałoby się to z koniecznością przybliżenia elementów dalszej części fabuły. Nie chciałbym nikomu psuć przyjemności z oglądania, więc na tym zakończę tę część recenzji.

Oprawa graficzna może nie zapiera tchu w piersiach, ale jest wykonana na wysokim poziomie. Żywe i różnorodne kolory dobrze pasują do charakteru serii, tak samo jak kreska. Dopracowane projekty postaci mogą się podobać, chociaż widać wyraźną różnicę pomiędzy bohaterami istotnymi dla fabuły, a nic nieznaczącymi statystami, nie mogę jednak wymagać, żeby twórcy przykładali się jednakowo do każdej osoby pojawiającej się na ekranie. Na największą moją pochwałę zasługują natomiast tła, tym bardziej że w przypadku serii fantasy świat przedstawiony odgrywa istotną rolę w budowaniu klimatu, a tu plenery czy panoramy miast wywarły na mnie pozytywne wrażenie. Animacja jest płynna i bardzo poprawna. Wprawdzie zabrakło mi trochę fajerwerków w scenach akcji, ale od studia Diomedea w tej kwestii akurat cudów nie oczekiwałem.

Ścieżka dźwiękowa nie zwróciła mojej uwagi, chociaż udało mi się wyłapać parę bardziej interesujących motywów, które całkiem nieźle wpasowały się w klimat scen. Przez większość czasu jednak muzyka ginęła gdzieś w tle. Za to utwór w openingu bardzo przypadł mi do gustu. Szybki, j­‑rockowy kawałek z lekko niepokojącą nutą i żywiołowym refrenem – tak można scharakteryzować utwór Black † White, zaśpiewany przez Iori Nomizu (udzielającej też głosu Kurousagi). Natomiast w endingu można było usłyszeć lekką i zabawną piosenkę To Be Continued? w wykonaniu Kaori Sadohary. Warto również wspomnieć o jego oprawie wizualnej, czyli tańcu karykaturalnych miniaturowych wersji głównych bohaterów.

Mondaiji­‑tachi ga Isekai kara Kuru Sou Desu yo? jest serią jak najbardziej wartą zobaczenia. Do jej zalet można zaliczyć przede wszystkim ciekawych bohaterów, których da się bez problemu polubić, nieskomplikowaną, ale wciągającą historię oraz wartką akcję. Poza tymi elementami produkcja ma jeszcze do zaoferowania sporo humoru. Jeżeli naszła was zatem ochota na solidną przygodówkę osadzoną w świecie fantasy, to z czystym sumieniem polecam zapoznać się z tym tytułem, życząc przy tym miłego seansu.

Cthulhoo, 28 marca 2013

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Diomedea
Autor: Tarou Tatsunoko
Projekt: Kenji Masuda, Masakazu Ishikawa, Naomi Ide
Reżyser: Keizou Kusakawa, Yasutaka Yamamoto
Scenariusz: Noboru Kimura
Muzyka: Shirou Hamaguchi