Komentarze
Brothers Conflict
- typowy odmóżdżacz : Katasza : 10.07.2015 15:59:58
- komentarz : ShoriChan : 14.02.2015 02:17:08
- "To my, rodzeństwo" : YukoNyaa : 12.12.2014 12:07:31
- Pozory lubią mylić : Yumi Mizuno : 26.09.2014 17:43:41
- A ja się pośmiałam : yasu : 27.07.2014 18:30:14
- komentarz : pozeracz_syfu : 17.06.2014 20:11:03
- Brothers Conflict : Subaru : 29.05.2014 17:27:05
- Oj... : Burzowa : 5.05.2014 18:27:43
- Bardzo mi się podobało! Polecam~ : SandraChan : 16.03.2014 19:27:25
- Bosh : ♥_Domi_♥ : 6.03.2014 11:25:34
typowy odmóżdżacz
Najlepiej tylko „paczeć” i wyłączyć funkcję myślenia podczas oglądania, inaczej ciężko to znieść.
Niech mi ktoś wytłumaczy (Proszę!) po co robić główną bohaterką taką niemrawą sierotę, która nie grzeszy gramem rozumu, do tego nie ma nic do powiedzenia i jest totalnie bezpłciowa/mdła!? Do tego Panowie, poza tym, że byli ładni to byli drętwi jak kłody i tylko kilku nie określiłabym mianem „cioty”, a Wiewiórka… była strasznie wku…rza…ją…ca!!
Moja „przygoda” z Brothers Conflict zaczęła się kiedy przypadkowo natknęłam się na pierwszy (nowo dodany wówczas) odcinek. Pamiętam, jak zachwycałam się i rozpływałam nad tą serią! W końcu to było lat temu dwa, a wtedy nie zdawałam sobie sprawy z istnienia o wiele (wieeeele) lepszych serii, ale kontynuując: zachwyt i ogólne urzeczenie. Hm… już nawet nie pamiętam, w jaki sposób „przejrzałam na oczy”, bo to było naprawdę dawno, ale chyba po prostu troszkę dojrzałam. Bardzo możliwe, że najzwyczajniej w świecie mój małoletni móżdżek nie chciał przyjąć do wiadomości, iż ów haremówka to gniot totalny.
Ema. Ta dziewczyna powinna zapisać się na jakąś terapię, ewentualnie do szpitala dla czubków, bo od normalności dzielą ją miliony lat świetlnych. Okej, wizualnie przedstawia się (muszę to przyznać) uroczo… dopóki siedzi cicho. Chociaż, jak większość tego typu bohaterek, i tak za wiele to ona nie mówi, a jeżeli już, to albo się jąka, albo urywa w połowie zdania. Czyli słowem – idiotka.
Panowie wcale nie przedstawiają się lepiej, chociaż rzeczywiście jest w czym wybierać. Powierzchownie najbardziej urzekł mnie Tsubaki ( kliknij: ukryte szkoda tylko, że napastował swoją „siostrzyczkę” w zaciemnionym salonie i gdyby nie Azusa, to by do gwałtu doszło ._.).
Cóż, harem, jak harem. Najlepiej oglądać dla samych bishów.
"To my, rodzeństwo"
Teraz o bohaterach, trochę się rozpiszę.
Główna bohaterka – totalnie bez wyrazu, niczym się nie wyróżniająca, nie umie postawić na swoim ; najpierw mówi, że kliknij: ukryte nie może być z danym bohaterem, a następnie kliknij: ukryte daje mu się pocałować, było to naprawdę strasznie irytujące i nie mogłam pojąć dlaczego tak się zachowywała…
Z tego całego rodzeństwa polubiłam Louisa, Wataru i Tsubakiego. Pod koniec też moją sympatię zyskał Yuusuke. Mieli takie charaktery jakie lubię :)
Natomiast nie przypadli mi do gustu Subaru i Natsume, nie wiem tak naprawdę dlaczego ich aż tak nie lubię, jak Subaru wchodził do kadru to takie „Boże, znowu on, czyli będą nudne gadki szmatki ehh…”
I jeszcze irytujący wiewiórko‑szynszyl Juli, nie lubię go i to strasznie, wszędzie się wtrącał…
Brakowało mi tutaj rodziców tego ogromnego rodzeństwa, nawet ich nie poznaliśmy. Bardzo dziwne było to, że przez całe anime kliknij: ukryte nie byli oni ani razu w domu. W ten sposób pokazali, że dzieci ich nie obchodzą i ważniejsza jest praca.
To anime momentami było naprawdę śmieszne, ale też momentami nudne i dłużące się. To tyle co mam do powiedzenia.
Pozory lubią mylić
Przez recenzję zabrałam się jak pies to jeża oglądając to anime, jednak już po 1 odcinku bardzo mi się spodobało. Kreska ujdzie w tłoku, może jej pastelowy odbiór i delikatne kolory mają swój urok.
Muzyki nie ma za wiele, ale powiem, że opening i ending naprawdę jest dobry.
Co do fabuły to… owszem do przewidzenia, ale zabawna. Spodobało mi się zakończenie, że wszystkie wątki zostały wyjaśnione i nie ma nic co widzowi pozostawiałoby niespełnienie.
Nawet jak na ten typ anime główna bohaterka ma jakiś tam olej w głowie i nie jest pusta. Ma charakter. Niewielki i mało widoczny na tle jej „braci”, ale ma.
Jedyne co mnie denerwowało to ten Juli – szynszyl. kliknij: ukryte Choć w ludzkiej wersji jest całkiem spoko ^w^
W każdym razie nie jest to złe anime, lepsze niż mogłoby się wydawać. Niepotrzebnie recenzent tak pocisnął po tej produkcji.
Osobiście, polecam.
A ja się pośmiałam
Niemniej nie znaczy to, że nie można na nie spojrzeć „na wesoło”. Świetnie bawiłam przy tym fan serwisie, gdyż dawno się tak nie ponabijałam :)
„najlepsza seria roku” – Józef Stalin 1946.
Brothers Conflict
Ale może być gorzej?
Nie żebym spodziewał się arcydzieła, byłem po prostu ciekaw, jak jeszcze bardziej można skiepścić scenariusz po „Uta no Prince” i „Amnesii”.
Nawet się nie nudziłem, właściwie miałem radochę w przewidywaniu obrotu wydarzeń, bo wszystko się idealnie sprawdzało. Dialogi są tak szablonowe i schematyczne, że można z łatwością przewidzieć, co postaci zaraz powiedzą, a przyznać trzeba, że nie mówią absolutnie niczego mądrego. Dialogi są kompletnie puste, klepane jak monotonny paciorek przed snem. W fabule nie ma właściwie żadnych zwrotów akcji, stawia się na emocje, a że są one tak płytkie i niewiarygodne…
Zwykle najsłabszym ogniwem serii z męskimi haremami jest ten żeński rodzynek (rodzynka?), którym wszyscy się opiekują. Tym razem dziewczyna jest nie tyle najsłabszym ogniwem, co jakąś totalną katastrofą. Nie ma własnego zdania na żaden temat, potrafi jedynie potakiwać, raz jedyny zdarzyło się, że przewróciła chłopaka, ale niestety zaraz potem przeprosiła. Jest jak kukła na dwóch nogach, zdaje się w ogóle nie mieć mózgu, jest straszliwie tępa. Nawet nie ma żadnych przemyśleń na temat otaczającej jej sytuacji, po prostu akceptuje wszystko takim, jakim jest. Pomyślałem nawet, że ma jakąś chorobę psychiczną, bo ta apatia wobec wszystkiego… Mogę sobie wyobrazić sytuację, w której wszyscy ją po kolei katują czy gwałcą, a ona na koniec przeprasza, że obiad będzie później, niż zakładała.
Otaczający ją mężczyźni niewiele lepsi, każdego z nich można opisać jednym zdaniem, czyli miejsce pracy i stwierdzenie, czy jest typem ekstra- czy introwertycznym, to w zupełności wystarczy. No i… wszyscy się do niej zalecają, mimo że jest ich siostrą! Dla mnie to obrzydliwe, ale jednak najbardziej dziwi to, co ich w niej kręci, to jest dopiero patologia :D Zachowują się, jakby latami kobiety nie widzieli, tak napaleni. Rozumiem, że w rodzinie jest przewaga chłopców (współczucia dla matki, która urodziła tyle dzieci, w ogóle jakim cudem?!), ale to nie znaczy, że mają się zachowywać jak w samczej rui.
Całkiem niezła z tego komedia, więc 2/10.
Oj...
Jedna rzecz mnie wprawiła jednak w wyśmienity humor -ending. Tego nie da się opisać, to trzeba samemu zobaczyć. Nie oglądać gdy popija się poranną kawę, oplucie ekranu zagwarantowane.
Bardzo mi się podobało! Polecam~
Najbardziej z ich wszystkich wkurzał mnie Fuuto ;-;
Główna bohaterka, hmm, daje taką atmosferę, że chce się jej wykrzyczeć "DZIEWCZYNO, TO SĄ TWOI BRACIA, NIE DAWAJ SIĘ CAŁOWAĆ!". Najładniejszy (moim zdaniem) był Tsunbaki (chociaż Azusa jest równie kawaii, Loulis także). Julii, wiewiórka dająca tą szczyptę komedii. Subaru mnie wkurzał, był najbrzydszy z nich wszystkich. Najnormalniejsi natomiast byli Loulis i Masaomi. Jako jedynki nie pocałowali jej w usta.
---------------------
Powiem tak:
To anime jest dla DZIEWCZYN, które lubią ładne postacie i Romanse.
Bosh
Na nudę akurat.
Kilka scen powalało , a inne były tak absurdalne , że aż śmieszne.
Ta seria… no cóż nic ciekawego to nie było.
Twórcy wsadzili tu za dużo bohaterów. Ok 2 lub 3 braci to może byc ale 13?? To już lekka przesada. Prócz tego większa połowa była zakochana w głównej bohaterce. No i właściwie co z tego kiedy było ich tak dużo że częśc prawie wcale nie pojawiała się na ekranie. Pojawili się powiedzieli że ją kochają potem przez parę odcinków po nich śladu nie było i znowu to samo.
Tak samo rzadko kiedy wszyscy pojawiali się na ekanie. Różne wyjazdy rodzinne itp a i tak tylko częśc pojawiła się razem z bohaterką.
Główna bohaterka… jak mi brakuje jakiejś dziewczyny z silnym charakterem w anime która by przywaliła tam i tam aż by popamiętali. A tak znowu jest nieśmiała cicha wkurzająca bohaterka.
Ta seria jest tyle głupia, co sympatyczna. Pomimo wad oglądałem z pewną przyjemnością.
Na tą serię trafiłam w pewien niecodzienny sposób… Otóż moja mama stwierdziła, że jak już zaczęła oglądać anime to może na swój ekran powita jakąś nową serię. No i miała wyjątkowego pecha bo trafiła akurat na „Brothers Conflict”. Powiedziała mi o nim i stwierdziła, że myszka i pasek do przewijania są w takich momentach bardzo potrzebne. Osobiście to za jednego z tych mniej nachalnych uważam Masaomiego, a i o dziwo teksty wiewiórki, drącej się by żaden z nich jej nie dotykał, na początku bawiły mnie. Co do samej bohaterki, to w pewnym stopniu jest o wiele bardziej rozgarnięta niż Heroina w „Amnesii”, której nie ścierpię za nic w świecie.
Jedyną rzeczą jaka w miarę zaciekawiła mnie (po kilku odcinkach całkowitego „Och, ach, jesteś moim bratem!” )to relacja Tsubakiego i Azusy (może to idiotycznie brzmi, ale kliknij: ukryte motyw z chorobą był znośny).
Poza tym pierwsza raz tak bardzo raziło mnie w oczy te nienaturalne ruchy postaci.
Jeżeli chodzi o muzykę: puszczam sobie ending, żeby się z nich pośmiać xD Naprawdę… A sama grafika jaką do tego złożyli była po prostu tak absurdalnie epicko idiotyczna, że o 1:00 w nocy nie mogłam powstrzymać śmiechu, kiedy pierwszy raz to zobaczyłam.
Ogółem fabuła jest, ale i jej nie ma… Tak naprawdę to nie ma tam nic oprócz ciągłego wpychania się jakiegoś brata + tekstu „Jesteśmy rodziną!” – na tym polega cały serial
Słabo, słabo, ale może i dobrze, bo samych braci było zdecydowanie za dużo.
W recenzji pisze, ze każda znajdzie swojego ulubieńca, ok, dla mnie jedyny normalny to Masaomi, kliknij: ukryte przynajmniej nie był nachalny. Pozostali powinni się czasem nauczyć trzymać emocje na wodzy.
Kamiya :3
Przyjemny odmóżdżacz...
Genialna recenzja!
tak, tak, tak
ech...
My sister mechakucha ni aishiteru~!