
Komentarze
Mahouka Koukou no Rettousei
- Re: nuda : : : 19.11.2020 01:46:23
- nuda : ziomal : 18.11.2020 17:47:40
- Ciekawy protagonista : Raikami : 2.07.2017 21:44:28
- komentarz : Daerian : 27.06.2017 16:02:36
- komentarz : Saber : 27.06.2017 14:37:12
- komentarz : Jakkubus : 29.04.2016 22:57:57
- komentarz : high level bonifacy : 11.04.2016 22:16:50
- Re: Moja opinia : domek z kart : 11.04.2016 22:08:03
- Re: Pozytywna opinia : Jakkubus : 12.11.2015 01:40:49
- Re: Pozytywna opinia : Zdziwiona : 29.08.2015 23:24:14
nuda
Ciekawy protagonista
Angażująca wydawała mi się relacja między rodzeństwem głównych bohaterów. Chwilami trąciło niesmacznym romansem ze strony siostry, ale w gruncie rzeczy miło patrzyło się na tą uroczą dwójkę. Coś co potęgowało zaangażowanie w ich relację, to tajemnica jaka krążyła od pierwszego odcinka.
Z wielu serii jakie widziałem, wciąż lubię te tytuły, w których główny bohater nie jest beksą bez umiejętności, wstydzącą się kobiet, ale na starcie typem górującym nad innymi.
Kilka zwrotów akcji miło mnie zaskoczyło. Fabuły nie dało się tak łatwo przewidzieć. Nawet mając na uwadze walki, w których udział brał sam Tatsuya. Mimo, że mogliśmy przewidzieć kto wygra, nie dało się przewidzieć jak to zrobi.
Mimo, że na samej górze napisałem o sinusoidzie tak seria dostaje ode mnie uczciwe 7/10. Warto umilić sobie wieczór Mahoką. Mimo, że temat szkoły magii i innych podobnych tematów był przerabiany dziesiątki razy, tutaj dostajemy coś powielonego, ale z bardzo przyjemnym głównym bohaterem. Przyznam z uśmiechem, że porównanie w recenzji do „techno‑Jezusa ONII‑SAMA SUBARASHI” jest całkiem trafne.
Kontynuacja potrzebna na już. Gdyby nie brak wyjaśnień wielu wątków – pokusiłbym się o zostawienie 8‑9/10.
Uczciwe 7/10 z WIELKIM SERDUCHEM
Pozytywna opinia
Jedna ze scen w anime faktycznie przedstawiała Shibe jako Jezusa, ale czy można tak o nim powiedzieć? „Zmartwychwstanie” to jedyne w czym mogą być podobni. Tatsuya zabija bez litosnie. Ciężko go porównać do Jezusa.
Osobiście anime mi się podobało, dobrze się przy nim bawiłam i poleciłabym je innym. Nie zrażajcie się recenzją ludzie.
Co do niej samej… Dziękuję sama sobie, że przestałam kierować się recenzjami na Tanuki. Połowa anime, które obejrzałam, a które były tak samo skrytykowane tutaj, bardzo mi przypadła go gustu. Ja rozumiem, że takie wywody są skierowane po części uczuciami samego autora, ale ludzie! Znajcie chociaż malutki umiar. Recenzja jest tak przesiąknięta sarkazmem, ironią do głównego bohatera, że ja aż nie mogłam jej czytać. Miałam wrażenie, że co drugie słowo to krytyka. Krytyka, krytyka i jeszcze raz krytyka. Czytając taką recenzję od razu bym rzuciła to anime i szła szukać innego. A jednak bawiłam się świetnie. Wywód na tanuki strasznie zniechęca. Osobiście recenzja, mimo że ładnie napisana, nie spodobała mi się. I tak, Altramertes, krzyczę: Brak obiektywności w tej recenzji bije większą mocą niż Jezus.
Nie zgodzę się, że nadaje się tylko do oglądania w grupie. W tedy nic bym z tego anime nie zrozumiała i prędzej skupiłabym si e na aspekcie „kazirodztwa”, postaci, żartów, komediowych sytuacji, niż na magii jaką przedstawia anime oraz jej zrozumieniu. Po kilku głębszych musiałabym się jeszcze bardziej zastanawiać nad inteligencją głównego bohatera, jak on to zrobił i spędzić jeszcze więcej czasu na analizie wywodów.
Reasumując warto obejrzeć to anime nie tylko dla Tatsuyi, ale również dla przedstawienia magii, nauki oraz oderwania od wszystkich głupkowatych głównych bohaterów.
Takie jest moje zdanie. Nie przeczę, każdy może mieć inne.
Sostrzyczka i braciszek
Tak jak główny bohater jest naprawdę ciekawą, chociaż czasem nudną postacią, tak jego siostrzyczka to jak ładniutki elemencik, by tylko denerwować ludzi.
Po tekście 'mój braciszek czekał na słoneczku przez 10 minut, czemu on musi tak cierpieć???'((on jest taaaki super, normalny człowiek nie dałby przecież rady poczekać kilku minut na zewnątrz i wszedłby do klimatyzowanego autobusu, przyznajmy mu nagrodę!!)) nie jestem pewna czy dalej chcę oglądać to anime i znosić siostrzyczkę oraz jej bolączki :))
A jeśli ktoś jest wyczulony na związki kazirodcze, to szczególnie odradzam.
Przesada i zmarnowany potencjał
Dodatkowo ten związek kazirodczy – jest źle a łatwo mogłoby być lepiej:
a) bohater jest adoptowanym supermenem stad ostracyzm ale i uwielbienie siostry
b) bohater bierze na siebie winę za wszystkie błędy siostry stad ostracyzm ale i jej uwielbienie.
Można łatwo było zrobić lepszy scenariusz. Warto zaznaczyć, że anime jest na podstawie light novel napisanej przez jakiegoś japońskiego middle age i jest traktowane jako jego osobisty escapizm podchwycony przez innych zestresowanych osobników.
Nudy
Pierwsze dwa, trzy odcinki nastroiły mnie bardzo pozytywnie. Sam pomysł na wykreowanie świata bardzo fajny, kreska oraz animacja również na wysokim poziomie. Co poszło nie tak?
Główny bohater początkowo mnie intrygował, później niestety nudził. Tatsuya jest po prostu zbyt idealny. Wie wszystko, na wszystko jest przygotowany, nikt nie jest w stanie go zranić, ponieważ jest niezwyciężony. A do tego dyskryminowany i uznany za kogoś bezwartościowego. W jaki sposób? Jaki jest tego sens? Jedyną odpowiedzią jest argument o małym poziomie magii i skoordynowania umiejętności, co mnie osobiście w ogóle nie przekonuje.
Może są osoby, którym podobają się takie… niestandardowe relacje brat -> siostra, ale mnie one raczej rażą i żenują. Jeśli mają wprowadzić wątek kazirodczy, to niech go wprowadzą, z tym jakoś niespecjalnie mam problem. Ale już te pseudokazirodcze stosunki; te podchody, zazdrostki, niby żarciki w towarzystwie, dwuznaczne teksty i gesty bardziej mnie irytowały, niż wprowadzały w jakiś pozytywny humor.
Pozostali bohaterowie są jak najbardziej w porządku i do nich raczej się przyczepić nie można, jakoś wyjątkowo. Nie da się oczywiście uniknąć jakichkolwiek potknięć, ale ogólnie rzecz biorąc, śmietanka towarzyska została przeze mnie odebrana jak najbardziej pozytywnie i znalazłem swoich ulubieńców.
Problematyka samej magii została przekombinowana, czy raczej zbyt ją skomplikowali. O ile czytając książkę, te wszystkie definicje, teorie i przemyślenia z praktycznych czynności czytało by się bardzo fajnie, o tyle na ekranie, to wszystko sie miesza i przeciętny widz pogubi się w tych wszystkich wywodach, które, bądź co bądź, są istotnym elementem świata przedstawionego.
Końcówka mnie mocno zawiodła, choć i tak nie byłem specjalnie nastawiony na coś wspaniałego. Wszystko było takie oczywiste, do przewidzenia i nieciekawe.
Soundtrack był bardzo przeciętny. Absolutnie nie raził, ale też praktycznie ani razu nie przyciągnął mojej uwagi. Godny zapamiętania z pewnością nie będzie.
Całość oceniam na 5-/10. Nie było tutaj rewelacji. Ciężko mi nawet nazwać to anime dobrym. Jednak skłamałbym, gdybym napisał, że nie było w tej serii pozytywów, bo było i to kilka. Nie zdołały jednak uratować swojego dzieła, dlatego całość jest dla mnie mocno przeciętna i raczej jej nie polecam osobom, które są bardziej wymagające.
Recenzja?
To, że autorowi „recenzji” nie spodobało się anime, nie uważam, by był to powód do napisania tego wywodu. Recenzja polega na zestawieniu plusów i minusów, a także krótkie podsumowanie. Czy się mylę?
Anime oglądałam sama i świetnie się bawiłam. Byłam tez trzeźwa. Fabuła wciągająca, interesująca, inna. Odrobinę drewniane zachowanie postaci nie zmienia faktu, że jest to anime ładne, żywe. Oczywiście można było wycisnąć więcej z tematyki fabuły, bardziej rozwinąć… tego mi bardzo brakowało, bo czuję niedosyt, ale nie zgadzam się z opinią, że jest ono nudną tragedią.
Tak, pewnie bywają lepsze propozycje, nie twierdzę, że Mahouka jest wybitne, ale żeby tak wymiotować na to?
Bez przesady.
Dlatego przykro mi to stwierdzać, ale czytając „recenzję” miałam ochotę udusić autora za jego brak stronniczości i lanie pomyj, choć mógł przecież skrócić cierpienia czytelników i zawrzeć swoje wielkie niezadowolenie w ledwie kilku zdaniach.
Dziękuję.
Moja opinia
Za powtórzenia i inne błędy kajam się i przepraszam :)
Teoretycznie mamy całkiem ciekawy zamysł świata, praktycznie nie dzieje się nic wartego uwagi.
Teoretycznie mamy całą masę zróżnicowanych postaci, a każdą z nich coś charakteryzuje, ale praktycznie jest to wielki tłum statystów. Jedynie niektórzy z nich bywają sympatyczniejsi, ale to nadal statyści bez większej roli.
Przez chyba ponad połowę serii śledzimy magiczne zawody liceów. Po kiedy grzyba tak długo się to ciągnęło? Druga połowa serii niby odrobinę ciekawsza ale nadal nudna. Mahouka nie potrafi wciągnąć. Rzadko zdarza mi się niemal usnąć przy oglądaniu anime.
Wykonanie jest poprawne. Niezła grafa, choć czasem w dziwnych momentach wykorzystywali efekty komputerowe, a postaci na drugim planie w większości przypadków były bardzo uproszczone, ale nie było nic co by raziło po oczach. Było stabilnie i po prostu ok. Muzyka była. I tyle w sumie mogę o niej powiedzieć. Do charakteru serii w sumie odpowiednia ale skłamałabym mówiąc że soundtrack wypadł dla mnie pozytywnie.
Zdarza się, że oglądam słabe serie. Decyduję się dociągnąć je do końca bo dają swego rodzaju przyjemność. Ale Mahouka nie jest takim przypadkiem. To seria, która próbuje traktować się na poważnie ale nie jest w stanie zainteresować ani sprawić aby widz ją tak właśnie traktował.
Podczas seansu wahałam się, czy dać temu cztery czy naciągane pięć, ale kliknij: ukryte tatsuya‑nekromanta to było już przegięcie. Moja cierpliwość się wyczerpała.
Ma to to jakieś pozytywy, ale natłok słabych elementów jest zbyt przytłaczający.
4/10. Zejdź mi z oczu mahołko. Wałkowałam to dobre 3 miesiące.
"Mahouka..." vs „Guilty Crown”
Niestety czekało mnie srogie rozczarowanie. Jeśli ktoś liczył na kolejną barwnie kolorową, astronomicznie przekombinowaną i absurdalnie fabularną serię, stanowiącą własną autoparodię to… owszem tym właśnie okazało się dla mnie „Mahouka Koukou no Rettousei”... niestety w przeciwieństwie do przednio festyniarskiego „Guilty Crown”, zamiast dobrze ubawić, porządnie znudziło i zirytowało.
Zacznijmy od rzeczy którą poruszono w recenzji, a mianowicie kompletnego braku jakiegokolwiek napięcia.
Strasznie ciężko angarzować się emocjonalnie w historię gdzie w niedługim czasie główny bohater okazuje się być żywym ucieleśnieniem Deus ex machina.
Nie dość, że dosłownie nic się go nie ima, ani prawa fizyki, ani prawa danego magiczno‑technicznego uniwersum w którym bytuje, ani żadne inne, to jeszcze kliknij: ukryte w finale okazuje się być zdolnym wskrzeszać zmarłych… (chociaż prawdę mówiąc jak na anime, przemiana wody w wino byłaby bardziej oryginalna).
Druga sprawa, bohaterowie. Brzy braku ciekawej historii to postacie często okazują się elementewm który wynagradza niedostatki fabularne. Nie tym razem.
Ciężko mi było wykrzesać choć odrobinę sympatii dla tego tłumu statystów. Wszyscy bledną w obliczu wpływu potęgi szacownego Tatsuya Shiba.
Sytuację tylko pogarsza jego siostra Miyuki, darząca brata chorobliwą, wręcz fanatyczną adoracją, co sprawia, że jest jedną z najbardziej irytujących postaci jakie ostatnio zagościły na ekranach. Ich relacje są tak nienaturalnie niezdrowe, że aż przykro na te popisy scenarzystów patrzeć.
Nawet w ostatnim odcinku nie oszczędzono nam monotonnej mantry Miyuki bałwochwalczo opiewającej zalety braciszka.
kliknij: ukryte Trwają finałowe walki, rozgrywają się ostateczne (w zamierzeniach ekscytujące) bitwy… przerywane od czasu do czasu obsesyjnym monologiem Miyuki ku czci jej omnipotencyjnego braciszka i jego cierpienia za ludzkość i jakieś takie… litości.
Wcale by mnie nie zdumiało gdyby tak gorliwa wyznawczyni, po zakończeniu serii pognała zakładać kult dzielnego Shiby.
Ogólnie, z dwojga złego polecam serię „Guilty Crown”, która przynajmniej pozwala miło spędzić czas i wyśmienicie sprawdza się jako niezamierzona komedia akcji x3
Jednakże, podsumowując recenzję – ilość błędów merytorycznych jest tak duża, że nie mam nawet siły ich wymieniać. Co gorsza, w praktyce mam wrażenie, że autor zamiast napisać cokolwiek od siebie spędził większość czasu na przepisywaniu opinii internetowych trolli. Innej opcji, czyli że recenzent mający napisać porządny tekst celowo pisał go w formie przypominającej „hate rant” przeciętnego internetowego trolla wolę nie rozważać. Dodatkowo, recenzja wprost zdradza informacje, które są czytelnikowi dostępne znacznie później w fabule, tym samym po prostu „spoilerując” wydarzenia i problemy niektórych postaci.
Celowe pominięcie zalet i plusów jakie seria posiada (np. nie przypominam sobie, aby recenzja gdziekolwiek wspomniała o bardzo rzadko spotykanym i ciekawym rozwiązaniu, jakim jest inżyniersko‑informatyczne w odbiorze połączenie magii ze współczesną techniką) to przy tym małe piwo.
Brawo
Chociaż ocena i tak za wysoka.
Takie naciągane 3 byłoby w sam raz.
Nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale brawo Tanuki!
lol
Wiem że sami mahou kuouka to shit, ale cieszyłem się jak dziecko kiedy wreszcie kogoś ustrzelono ze SKUTECZNEJ broni ale przyleciał jezus‑nekromanta…psując mi seans.
Łączenie technologii z magią było…no niesmak w mózgu.
Tak więc wszelkie porównanie do Sory czy NGNL jest krzywdzące bo wola boga>zawsze all
...
Po pierwsze, recenzent był może nie tyle niekompetentny, co niestaranny kwitując cały soundtrack serii „najprościej mówiąc kiepski dubstep”. Po szybkim przesłuchaniu znalazłem tylko 4 utwory z elementami gatunku dubstep. Czy kiepski czy nie, odłożę na bok, bo nie chcę tego rozstrzygać. Natomiast przy kilkudziesięciu utworach, 4 to dość słaba miara całości. No chyba, że wg piszącego cała elektronika podpada pod kategorię dubstepu – wtedy jednak muszę zarzucić niekompetencję. OST filmu Paprika też można by tak sklasyfikować stosując podobne rozumowanie. Muszę oddać, że rzeczone utwory w Mahouce były dość często pojawiającymi się motywami, ale zdecydowanie nie zdominowały reszty elektroniki, jak również muzyki filmowej i wpływu innych gatunków.
Po drugie, zastanawia mnie ogólna krytyka OP/ED. Szczególnie pierwszy OP jest wykonywany przez tę samą artystkę, jak również podobnie skomponowany do openingu SAO, który to według tego samego recenzenta „miał w sobie to coś, co sprawiało, że słuchało się go z przyjemnością”. Przyznam, że SAO miało może bardziej chwytliwy wokal, ale ścieżka rytmiczna zdecydowanie lepiej prezentowała się w Mahouce. Pod innymi względami wypadły niemal identycznie, wiec nie wiem, skąd ta nagła zmiana opinii.
Biorąc te dwie kwestie razem, dochodzę do wniosku, że wystawienie oceny w kategorii „muzyka” robione było nieco przymusowo, a na pewno nierzetelnie. Muzyka była zdecydowanie najbardziej dopracowaną stroną tego anime. Możliwe jednak, że po wspomnianych kilku głębszych miły szum w uszach zakłócał doznania dźwiękowe recenzenta i stąd wynikła cała sytuacja.
Do reszty w zasadzie nie mam zastrzeżeń (może też nie do końca rozumiem, dlaczego postaci oceniono lepiej niż fabułę, podczas gdy większość krytyki spadała na postaci właśnie), bo mogę w pełni zgodzić się z przedstawionym punktem widzenia, choć mam o Mahouce nieco lepszą opinię. Nawet będąc świadomym wszechmocy TaSTUyi, idąc za pewnym przykładem „zignorowałem tę część jego charakteru i cieszyłem się wariactwami, jakie wyprawiał na ekranie”. W tym wypadku były to wariactwa polityczno‑wojenne.
(Odnosząc się do recenzenta miałem na myśli podmiot wypowiadający się w recenzjach tej oraz SAO. Proszę nie odbierać tego osobiście, chyba, że użytkownik chce być mocno utożsamiany ze swoimi recenzjami.)
Ostatnia część zniszczyła cały nastrój anime, który był dość dobrze budowany.
Dla mnie to anime było niezdecydowane – powinno iść w jednym wybranym kierunku, a nie zbaczać z jednej ścieżki na drugą, która sprawiała tylko nieprzyjemną zmianę akcji (chodzi mi o przeskok części 2 na 3, gdzie nastrój stał się jakiś taki pokręcony).
Jak dla mnie część druga (Zawody dziewięciu szkół), była jak najbardziej najmocniejszą stroną anime i szkoda, że Mahouka Koukou no Rettousei nie pozostała na tym etapie, bo tą cześć najprzyjemniej mi się oglądało – chciałem aby reszta też taka pozostała, a skończyło się na niespełnionej nadziei.
Fabuła: Anime można podzielić na trzy części, więc fabuła będzie oceniona na tej podstawie.
Część pierwsza, z jednej strony nie była zła, ale z drugiej też nie zachwycała, cała sprawa z dyskryminacją etc. totalnie uciekła z dalszych części, po prostu wspomnienie o niej zostało wymazanie, ot tak, jakby nagle wszystko się rozwiązało. Ogólnie część pierwsza była przeciętna
Druga część zdecydowanie była moją ulubioną – zawody = stałe, równe, ustabilizowane tempo z ciekawym wykorzystaniem magii w konkurencjach, pojawiają się też nowi bohaterowie…
...którzy w trzeciej części rozczarowują mnie, bo są odsunięci na bok i są traktowani jako „ogół” fabularny, bez pokazania osobistych umiejętności. Akcja trzeciej części staje się jak dla mnie porażką i zmarnowaną szansą na coś lepszego.
Co do całości fabularnej, to jest zbyt pomieszana i sama nie wie w którą stronę iść co powoduje jej rozłam na dwie części – z jednej stornie o grupie licealistów, a z drugiej strony o oddziałach specjalnych/policji/ugrupowaniach politycznych.
Sporo wątków też nie zostało całkowicie wyjaśnionych, więc mam nadzieję, że jeśli powstanie drugi sezon to rzuci on co nieco światła min. na powiązanie klanów (w tym Magiczne Stowarzyszenie czy jakoś tak) oraz ustabilizuje się w jedną stronę fabularną.
Biorąc pod uwagę skale dziesiątkową dałbym gdzieś 5/10.
Bohaterowie: Niby jest dwóch głównych bohaterów, ale w tym całym zamieszaniu ja dostrzegałem jedynie Shibe, a Miyuki została jedynie ozdobą, dodatkiem do swojego braciszka, gdzie najczęstszym słowem było „Onii‑sama” i rumieńce na twarzy.
Co do samego Shiby z początku wydawał mi się na dość rozgarniętego, niestety była aż zbyt „porządny”, właściwie to sam mógłbym podbić cały świat przy okazji wskrzeszając siebie i innych po pięćdziesiąt razy. (Bo w końcu co z tego, że otrzymał on 150‑razy większy ból niż normalnie, jak jest to człowiek bez uczuć i nawet nie próbuje udawać, że go coś zabolało.)
Jak już napisałem wcześniej Miyuki została zepchnięta na dalszy plan, wtapiając się pomiędzy bohaterów drugoplanowych jakby sama była jednym z nich.
Co do reszty paczki licealnej, każdy miał swój własnych charakter wiec tutaj nie ma większych zastrzeżeń.
Zwykle staram się uchwycić jakiegoś bohatera, który mi się spodobał. Było trudno z wyborem ale myślę, że na moją sympatię zasłużył Mikihiko. Wystawiając ocenę za bohaterów daje słabe 7/10.
Muzyka i grafika była dobra. Kreska mi się spodobała, a w samym anime można była usłyszeć jak leci kilka kawałków klimatycznych w tle, OP i END też miło się słuchało. Jako, że spełniły moje wymagania obydwojgu wystawię 10/10.
Jeśli by patrzeć na całokształt mojej wypowiedzi to jest ona raczej opinią, a nie recenzją.
Stosując moją osobistą ocenę, to wystawiam średnie 8/10, gdyby nie część druga serii (Zawody dziewięciu szkół) to ocena była by o wiele niższa, może nawet o 2 stopnie mniej, jednak 11‑sto odcinkowa część druga ratuje moją osobistą ocenę dla tego anime.
Obiektywistycznie patrząc jest to anime przeciętne, gdzie jego mocna cecha (sposób i wytłumaczenie działania magii) w ostatniej części anime zostaje odsunięta na bok, by stworzyć dość zwariowaną akcję, która wywołuje mieszane uczucia. Z początku trochę się wahałem między oceną, jednak myślę, że ostatecznie 6/10, będzie odpowiednie dla tego anime.
Zmarnowany potencjał...
W temacie bohaterów każdy znajdzie coś dla siebie, jest bowiem z czego wybierać, a chyba nawet wybór jest zbyt szeroki. Trochę ciężko jest się zżyć z bohaterami, jeżeli jest ich tyle, że po 26 odcinku wciąż plączą się widzowi ich imiona. Fabuła nawet jakaś też się znajdzie, jednak mam wrażenie, że zarówno jeden i drugi aspekt został zniszczony przez głównego bohatera. Nie mam nic przeciwko temu, aby Tatsuya był i super i hiper, nawet jako tako zostało to wytłumaczone, ale żeby serię dało się oglądać z z zainteresowaniem, to albo taka postać musi być w cieniu wydarzeń i pozwolić słabszym kolegom przejść na pierwszy plan albo musi mieć godne siebie wyzwanie, czego niestety w Mahouka… nie uraczymy. Z tego względu seria pomimo swojego potencjału, w większości przypadków po prostu mnie nudziła. Jedynie końcówka wskazała kierunek rozwoju akcji, który jako tako mnie zaintrygował. Jeżeli wyjdzie kontynuacja, pewnie będę oglądać, ale ogólnie cieszę się, że wreszcie nadszedł koniec.
Oryginalny koncept, jednak fabuła i postaci niekoniecznie...
Niesamowicie podobał mi się koncept działania magii – w końcu coś, co nie opiera się na zwykłym rzucaniu fireballi na lewo i prawo, tylko dopracowany(do pewnego stopnia) system magiczny oparty na logicznych zasadach i przede wszystkim wytłumaczony(nie, żeby miało to jakieś większe znaczenie – ponieważ elita magów wyciągała z rękawów coraz to nowsze czary zawsze jakoś cudownie dopasowując się do sytuacji). Pomijając kilka kwestii, które nie do końca mi się podobały – był to naprawdę interesujący koncept, na którym było warto oprzeć jakąś powieść, tylko niekoniecznie w japońskim wydaniu…
Fabuła – oparta na kilku chapterach, w których na sam koniec i tak niewiele wiadomo, co prawda starano się tłumaczyć widzowi zależności, powiązania klanów, stanowiska itd. jednak w tym natłoku informacji ogólnych z uniwersum po drodze gdzieś zagubiła się najważniejsza kwestia – czyli wytłumaczenie dlaczego właśnie działo się tak, a nie inaczej. W tym momencie oczywiście mógłby ktoś mnie zastopować i powiedzieć „przecież opisano cały konflikt i pozycję obu stron” – tak, jednak oglądając tą serię mimo wszystko ma się wrażenie, jakby całość ugrzęzła pomiędzy czymś poważniejszym, a zwykłą serią o licealistach, których jest na pęczki.
Bohaterowie. Przede wszystkim było ich po prostu za dużo – przez ten natłok wszyscy nie licząc Shiby wyglądali jak postacie drugoplanowe. Gdzieś tam opisywali umiejętności poszczególnych postaci, ich pochodzenie itd. – jednak charakterystyka nadal była co najwyżej na poziomie akceptowalnym. W zasadzie tylko dwie postacie zapadły mi w pamięć(bo szczerze mówiąc, do końca oglądania serii ciężko było mi wszystkich rozróżnić, co rzadko mi się zdarza):
Tatsuya – po pierwsze wyidealizowany stereotypowy „wojownik doskonały”, po drugie – ktoś na jednym z for bardzo krótko i celnie opisał jego postać:
kliknij: ukryte
- Shiba, jesteś taki suuuuper!
- Nie dbam o to…
- Shiba zrób mi dziecko!
- Nic mnie nie obchodzi!
Nieco skrajne podejście względem jego postaci, jednak nie mógłbym go lepiej opisać :)
Miyuki – ciężko nie zauważyć, że Tatsuya był dla niej kimś więcej niż bratem. W seriach komediowych czy ecchi ma to jeszcze jakiś sens, bo zatrzymuje się to w pewnych granicach i ewentualnie wynikają z tego jakieś zabawne sytuacje – tutaj było to zwyczajnie niepotrzebne.
Pomiędzy resztą postaci było widać jakieś rozwijanie stosunków, zawieranie przyjaźni itd. co było dobrym rozwiązaniem, jednak koniec końców przy tak przeciętnej charakterystyce postaci zwyczajnie niespecjalnie mnie to zainteresowało.
Szczerze powiedziawszy jest to najlepsza seria z magią, jaką oglądałem od dłuższego czasu(wcześniej przychodzi mi chyba tylko na myśl koncept magii fantasy ze slayersów), spodziewałem się wielkiego przełomu i miałem szczerą nadzieję, że seria znajdzie się w mojej topce, niestety do niej się nie kwalifikuje – na pewno zapamiętam tytuł ze względu na doskonały koncept magiczny ale w zasadzie na tym się całość kończy.
Komu polecić? Fanom serii wyrwanych z głównego nurtu, jeśli chodzi o filar‑koncept, jednak nie powinni się spodziewać cudów po samej serii – nadal jest to tytuł traktujący o super‑licealistach, tylko z nieco „poważniejszym” zabarwieniem. Należy również zwrócić uwagę na to, że jest dużo „technicznej” gadaniny, więc nie jest to raczej tytuł na rozluźnienie, czy przerwę w czymś innym i na pewno nie jest to coś, co dałoby się obejrzeć jednym ciągiem.
Podsumowując seria była całkiem niezła, jednak do dobrej/doskonałej brakuje jej jeszcze dużo. Warta zobaczenia choćby ze względu na oryginalny koncept magiczny ale względem fabuły/bohaterów nie ma fajerwerków. Ode mnie nieco wyciągnięte 7/10
duzo tlumaczenia jak dziala magia i jej poszczegolne aspekty w danym swiecie… ale i dobrze malo jest anime, ktore to robi ( jedyne co przychodzi mi do glowy to Fullmetal Alchemist i moze Naruto) osobicie lubie wiedziec w jaki sposob udalo sie zalatwic przeciwnika…
glowny bohater z cyklu „alfa i omega” nie byl by taki zly gdyby nie byl hmm.. „Gliniarzem w Przedszkolu?”...
siosta: poprostu irytuje swoja „przelepnoscia” do swojego brata. rozumiem ze go kocha i w ogole ale bez przesady (zranic krytycznie, bo nie widzi w niej kobiety a siostre, to zdecydowana przesada)... aczkolwiek dialogi miedzy nimi by wprowadzic znajomych w zaklopotanie wydaly mi sie zabawne…
Znajomi: niby „specjalisci” w swojej dziedzinie ale nie posiadaja wiedzy by rozwinac owe umiejetnoci, czy tez kontrolowac…
Walka: ciekawa, czysta i przecyzyjna, nie ma nadmiernych wybuchow czy bezsensownych Overkilli z cyklu: rozwalic 3 przecznice by zalatwic 1 przeciwnika…
Fabula: nie wiem czy jakas tu jest… osobiscie odczulem ze ogladam Dog Days, gdzie w tle widac „cien” o nazwie 10 rodzin czy „Blanche”...
Kreska bardzo dobra, kolorowo i ladnie, postacie wygladaja jak maja wygladac
powiedzmy 8.5/10