
Komentarze
Fate/stay night: Unlimited Blade Works [2014]
- Re: FTN : Kaioken : 8.10.2017 12:16:06
- FTN : Kaioken : 8.10.2017 12:11:24
- Majstersztyk : wiatrufka : 6.12.2016 14:25:42
- komentarz : Anonum : 19.04.2015 21:57:26
- komentarz : kircia : 19.04.2015 20:44:38
- komentarz : C@rolus Io@nnes (unlogged) : 19.04.2015 20:28:31
- komentarz : Anonum : 19.04.2015 16:40:01
- komentarz : C@rolus Io@nnes : 19.04.2015 15:59:26
- komentarz : kircia : 25.03.2015 21:17:59
- komentarz : The Beatle : 3.03.2015 19:35:05
FTN
Majstersztyk
Jeśli chodzi o motyw przewodni:
Fate/Zero – jest to konfrontacja pomiędzy Kirutsugu Emya i Kirei Kotomine. Wiemy już, kto wyszedł z tej konfrontacji zwycięsko
Fate/UBW – konfrontacja Shirou z samym sobą (dla wtajemniczonych, wiemy o kogo chodzi)
Kolejność powinna być taka: Fate/Zero a dopiero później Fate/UBW
Serię studia Denn można w zupełności zignorować
10/10
Zacznę od kreski, która może nie jest najważniejsza, za to oczywiście jako pierwsza rzuca się w oczy. Animacje walk (i nie tylko) są cudne, ale sposób rysowania twarzy…
Typowe Type‑Moon, i bynajmniej nie jest to komplement. Narzekałam już na to przy „Kara no Kyoukai”. Jak to kiedyś mój znajomy stwierdził, kreska jest „beybleydowata”. Duże, dość prosto narysowane oczy o dziwnych kształtach, a na reszcie twarzy praktycznie nic nie widać, zwłaszcza jeśli postać stoi nieco dalej. W dodatku iście koszmarne profile. Myślałam, że ten sposób rysowania nosów powoli przechodzi do historii, ale… myliłam się.
Dwa, bohaterowie. Nadal nie przybliżono nam postaci Sług, a nie ukrywam, że to oni mnie tu najbardziej interesują. Liczę, że dowiem się więcej w drugim sezonie, i nie mówię o imionach. W „Zero” to było nadzwyczaj klimatyczne, gdy tak zgadywali, kto jest kim, tymczasem tutaj nieco tego zabrakło. Pominę już fakt, że projekty niektórych postaci to dla mnie profanacja, przymykam na to oko, anime rządzi siw swoimi prawami.
I muszę przyznać, na początku myślałam, że to Rin będzie mnie najbardziej denerwować, i znowu się pomyliłam. Faktycznie, to co robi jest czasem niespójne, a jednak jest ona zdecydowanie najciekawszą i w sumie jedną przeze mnie lubianą kobiecą postacią w tej serii, mimo swoich nieco drażniących momentów. Reszta wypada przy niej najzwyczajniej mdło, z Sakurą na czele. Caster jest irytująca, Illyasviel jest irytująca, ale i tak obie ustępują w tej kwestii „Fuji‑nee”.
Co do Saber, nigdy nie rozumiałam fenomenu tej postaci. Pomimo paru fajnych scen, już w „Zero” wydawała mi się strasznie bezbarwna, mimo tego, kim naprawdę jest. W „Stay night” udowodniono jednak, że o dziwo, jakimś cudem, potrafi być jeszcze nudniejsza.
O Shiro w ogóle nie chce mi się pisać, nie chce mi się nawet na niego patrzeć. Razem tworzą duet wywołujący u mnie jedynie chęć ziewania.
Dobrze, że czasem pojawia się też Kirei, wtedy przynajmniej można usłyszeć też coś innego niż brednie.
No i ostatnia kwestia, te brednie właśnie. W „Zero” między postaciami toczyły się ciekawe, czasem naprawdę ciekawe rozmowy, pojawiło się parę kwestii, nad którymi można się było zastanowić. Każdy miał swoje cele, lepsze lub gorsze, ale umotywowane czymś konkretnym.
A tu… gdy nie wypowiada się Archer, lub sporadycznie jakiś inny Sługa, to wszystkie te wymiany zdań to zwykły bełkot. Gdyby zostawić tylko dialogi dotyczące zasad wojny magów, a całą resztę młodzieńczej paplaniny zastąpić muzyką lub ciszą, anime nic by nie straciło. Ba, może i by zyskało.
Nie chcę znowu zwalać tego na fakt, że to „anime o nastolatkach”, bo przecież zdarzają się i genialne serie w podobnej tematyce, ale chyba jednak właśnie to jest problem. Rozmowy między postaciami zazwyczaj nie wnoszą kompletnie nic, a młodzieńcze ideały Shiro też mnie nie wzruszają.
To oczywiście moja prywatna opinia i ktoś inny pewnie znajdzie tam coś dla siebie, ale jeśli o mnie chodzi, zamiast pokazywać mi przy stole Sakurę i Fuji‑nee, które ględzą kompletnie o niczym, albo trójkę bohaterów na „randce”, to zdecydowanie wolałabym oglądać retrospekcje z życia Sług.
Ogółem, tak czy siak twierdzę, że anime jest całkiem dobre, chociaż nieco mnie rozczarowało. Oby drugi sezon to naprawił.
Poza tym drobnym czepialstwem (zakłuło mnie w oczy, cóż mogłem), polemizowałbym z pochwałami dla muzyki i to dość silnie. Przez całą serię skupiałem uwagę na soundtracku, ale… nic tej uwagi nie przyciągnęło. Pamiętam w większości dobrze dopasowaną, ale bezpłciową muzykę, przy czym raz uderzył mnie dubstep w momencie fabularnym, który był na to zbyt spokojny. Z kolei na duży plus leci This Illusion, o czym pisałem tu w poprzednich komentarzach. Powiedziałbym więc, że jest poprawnie z perspektywami na dobrze, ale zupełnie nie rozumiem, czym uargumentowano notę (i opinię) mocno wyróżniającą. Wystarczy, że muzyka zawiera się odpowiednich dla akcji przedziałach czasu i to już czyni ją arcydziełem?
Ogółem za ten sezon takie 8/10.
Wynudziłam się na przegadanych odcinkach (choć przecież zazwyczaj z zainteresowaniem śledzę dialogi), a na niezwykle pięknych wizualnie walkach nie czułam tego dreszczyku. Ot, ładne, ale nie specjalnie interesujące.
Trochę głupio stawiać jedynie ocenę dobrą anime Nasuverse z równie doskonałą grafiką. Mam nadzieję, że to tylko preludium do czegoś większego, ale nawet jako wstęp wypada dość słabo.
Postacie
[link]
Od czapy trochę w sumie… jedyne fajne postacie to dwójka Archerów (i o dziwo ten z UBW ciekawszy od tego z F/Z).
No i Rin beznadziejnie w tej wersji wypada.
Czekamy do kwietnia...
Ufotable prowadzi fabułę całkiem zręcznie i pomimo moich wątpliwości co do UBW (patrz kilka komentarzy niżej) to w tym właśnie odcinku dało się odczuć klimat serii z 2006 r. w najlepszym tego słowa znaczeniu (chociaż moim zdaniem LiSA przegrywa w wykonaniu Disillusion z Sachi Tainaką).
Czekamy więc do kwietnia.
Jak donoszą forumowicze (UWAGA powtarzam plotki), w drugiej serii pojawi się odcinek lub dwa ukazujące historię spoza bieżących wydarzeń (podobnie jak historia Kiritsugu w Fate Zero), dotyczące kliknij: ukryte losów Shirou po V Wojnie o Świętego Grala, jego przemianie w Archera i posłudze kapłana shinto. Być może pojawią się epizodycznie Ciel i Touko Aozaki. :)
Wiele osób pisze, że ten sezon był przegadany. W sumie ciężko temu zaprzeczyć, ale jednak mam wrażenie, że te całe 12 odcinków służy, aby przygotować odpowiednio scenę dla drugiej połowy, gdzie, mam nadzieję, akcja sunie niczym górski potok. Jeżeli moje nadzieje zostaną spełnione, podwyższę ocenę do 9, a póki co stawiam dobre 8 za sprawienie, że Shiro mnie nie irytował (w Stay Night po raz pierwszy chciałam dokonać własnoręcznego morderstwa postaci animowanej) i wyciśnięcie z o wiele gorszych protagonistów niż w Zero czegoś, co sprawiło, że ciekawią mnie ich losy.
To nie to...
Po pierwsze Shirou: nie pamiętam z pierwszego Fate'a, żeby był aż tak żałosnym bohaterem. Przez te 12 odcinków przetrwał (jak się wydaje) w jednym kawałku tylko dlatego, że bezczelnie wręcz chronił go „plot armor” (czytaj, nie zginął, bo scenarzysta tak chce). Czy to Archer, Saber czy Rin, zawsze ktoś ratował mu tyłek, bo on „Wielki Wojownik Sprawiedliwosci” zawsze jak debil wpychał się pod ostrze czy jakiś tam magiczny pocisk. Zresztą nie chodzi o to, że jest słaby (co przyznaje sama Tohsaka pod koniec) w kwestiach bojowych. Nie wszyscy muszą być wymiataczami. Nie, ta postać zawodzi na całej linii zarówno w sferze swoich przekonań: naiwnie, uparcie i irracjonalnie wierzący w jakieś abstrakcyjne „wyższe wartości” i jako człowiek wogóle. Ciągle tylko wygłasza jakieś wyniosłe frazesy po czym dostaje łupnia. Po czynach poznasz człowieka, nie po słowach. A to jak doprowadził do kliknij: ukryte utraty Saber woła o pomstę do nieba. Caster nie musiała się wiele wysilać. Ponadto właściwie od dziecka wychowuje się z kobietami, a zachowuje się przy nich jakby były trędowate. Może niech się z Archerem „zejdzie” to będzie spokój. Nie rozumiem zresztą ani co widzi w nim Rin ani Caster („interesujący chłopak?” A niby w czym? Bo autor tak zadecydował?). Mnie on doprowadza do białej gorączki…
Druga rzecz to sama struktura anime. Jak było wspomniane postacie gadają stanowczo za dużo i kompletnie nie wiem co wnosi to do serii. Ich dialogi możnaby skrócić o połowę a i tak by się dłużyły. W kółko rozprawiąją o tym samym, za przeproszeniem dzielą g*wno na atomy, gledzą o strategiach i dalszych działaniach niemożliwie długo, a widz musi się z tym męczyć czekając na jakąkolwiek akcję. Żeby chociaż te rozmowy były ciekawe, ale 3/4 dotyczą Shirou i jego filozofi życia, a zamknąć by to można w jednym prostym zdaniu „Shirou to żałosny debil, który nie przedstawia żadnych argumentów na potwierdzenie swoich doniosłych frazesów”. Przeciągające się dialogi prowadzą do niepotrzebnych dłużyzn, a fantastyczne sceny walki niewiele tu pomagają. W wielu seriach dialogi budują postaci, czy dodają głębi wydarzeniom. Tutaj nie jestem w stanie powiedzieć co poza dłużyznami wnoszą…
Jest jeszcze wiele innych irytujących elementów, jak zredukowanie Saber do (poza walkami) roli statystki, pominięcia (przynajmniej w pierwszym sezonie) kilku postaci, czy irytujące rozprawy pomiędzy pozostałymi bohaterami.
Serię ratują grafika, trochę klimat, pojedyńcze momenty i ogólnopejęte production values, ale to za mało. Wolałem tę toporniejszą, ale i konkretniejszą (i majacą o wiele lepszy klimat) serię z 2006 roku. Ta sprawdza się może jako adaptacja visual novel, ale nie jako seria sama w sobie. A jeżeli jest wierna pierwowzorowi to znaczy, że Unlimited Blade Works jest po prostu słabe.
6/10
Podsumowanie
Jak jest?
Ano… średnio, a nawet trochę słabo.
Spodziewałem się fajerwerków (w końcu Ufotable i UBW), a dostałem raczej „taki se” produkt, który ani ziębi, ani grzeje.
Nie należę do osób, dla których grafika i muzyka są wszystkim (a nawet lubię tak specyficzne kreski jak np. w Kaijim czy JoJo), nie należę też do osób, które muszą mieć podaną na tacy garść akcji (ba, przyjemniej mi się ogląda takiego przegadanego Log Horizona, bo tam przynajmniej ma to jakiś sens).
Co zatem ta seria mi oferuje?
No niestety — niewiele.
Generalnie wszystkie „gadkowe” momenty albo przesypiałem, albo przewijałem. Niewiele tak naprawdę wnosiły, a dialogi były słabiutkie (Kirei przynudzał i bredził bez ładu i składu, podobnie jak Archer, a gadka o niewolnikach w ogóle jakaś taka słaba).
Walki… cóż, były niezłe bo niezłe, ale brakowało mi w nich czegoś poza animacją.
Były różne bajery, ale same walki raczej nudne, ot takie „tankowanie” czy gadanie przez większość czasu, zamiast „robienie swojego” (trochę zalatywało mi nawet typowym bliczem czy naruto, ale tylko trochę).
Generalnie do Gintamy to się nie urywa (owszem, do Gintamy, bo w poważniejszych arcach są tam ostre sieki bez zbędnego przerywania gadką, no i szybkie myślenie/wykorzystywanie otoczenia robi wrażenie).
Kreska średnio mi się podobała, muzyka co najwyżej poprawna (taki se op/ed, Ufotable mogło bardziej się postarać).
I szczerze mówiąc to… brakowało mi tego „czegoś”.
Przy starej wersji studia DEEN bawiłem się naprawdę przednio i potrafiła mnie na swój sposób zainteresować.
Remake niestety przynudzał mnie niemiłosiernie.
I owszem, pewnie zaraz mnie tu ludzie zjadą, że sobie jaja robię i DEEN profanowało tę bajkę, a Ufotable ją ratuje… ale ja nie mogę się z tym zgodzić.
Stara wersja bardziej mi się podobała i tyle.
Co prawda obiektywnie nowa lepsza, ale nie wiem… czegoś tu po prostu zabrakło.
Wystawiam 6/10 i nie jestem pewien, czy będzie mi się chciało sięgnąć po drugi sezon (chociaż ostatni odcinek pierwszego pewnie obejrzę).
Ogółem — wielki zawód i rozczarowanie.
Po tej adaptacji stwierdziłem, że DEEN to wcale nie takie złe studio.
Ci, ktorzy czytali VN beda wiedzieli o co chodzi.
Jakby ktos jeszcze nie wiedzial
Ataraxie zekranizuja na pewno, jesli sprzedaże BD UBW przekrocza 100tys.
(Fate/Zero mialo w sumie cos okolo 97 tys., wiec nie jest to az tak maloprawdopodobne)
So gay
[link]
Spójność serii a route UBW?
Według mnie scenariusz route'a Fate znacznie bardziej sprawdzałby się jako kontunuacja Fate Zero: kliknij: ukryte pojedynek Shiro z Kireiem jako okazja dla tego drugiego do rewanżu za przegraną w walce z Kiritsugu; walka Saber z Gilgameshem jako kontynuacja ich relacji z Fate Zero, współpraca Ilyi i Shiro jako rodzeństwa.
Ewentualnie należałoby stworzyć scenariusz będący kompilacją wszystkich ścieżek – bazujący na Fate, a zarazem poszerzony o wątek Archera wzorem z Unlimited Blade Works i wątek Zoukena Matou oraz córek Tokiomiego z Heaven's Feel (a może nawet delikatnie zaznaczając obecność Bazett Fraga McRemitz i Avengera).
„Czysty” UBW nie jest ciekawy (chociaż i tak lepszy od przekombinowanego i absurdalnego HF): kliknij: ukryte marginalna rola Kireia i Gilgamesha (który bez zbroi wygląda jak gwiazda Disco Polo), prymitywny wątek z wyrywaniem serca Ilyi i wiele innych, wszystko zepchnięte na drugi plan przez filozoficzny spór Shiro z Archerem.
Mam nadzieję, że Ufotable nie będzie trzymało się ściśle scenariusza UBW i umiejętnie poprowadzi historię wzbogacając serię o wątki z innych ścieżek, by przygotować dobry grunt pod ekranizację Fate/Hollow Ataraxia.
Liczę też na drobne nawiązania ze świata Nasuverse (a moim największym marzeniem, obym kiedyś tego dożył, jest ujrzeć serię w której stoczą ze sobą pojedynek Saber i Arcueid) ;)
Pierwszy animowany Fate/Stay Night jakoś bardziej mi się podobał. Tutaj postacie strasznie się mądrują, relacje między nimi są jakieś dziwne, a tak wogóle to żadna nie wzbudza mojej sympatii. Nie tak pamiętam Shirou czy Saber z pierwszej serii (chociaż ogladałem dawno i też mogę już nie pamiętać), pozostaje wobec nich obojętny, a sam Shirou wręcz mnie irytuje. Oczywiście tutaj mamy super grafikę i świetne wizualnie walki (choć swego czasu w pierwszej serii też były niczego sobie), ale to tylko dodatek. Najgorsze, że jakoś brakuje mi klimatu…
Niedawny prequel było o wiele lepszy…
Wisiorek.
W „prologu” zostawiła go przy chłopaku a potem Łucznik jej oddał rano, w serii telewizyjnej chłopak znalazł go przy sobie i ostatecznie schował do szuflady, jakby dwie różne wersje zdarzeń.
ep 3
Ech
Mniej więcej od połowy walki już nie byłem zbyt zaciekawiony, bo cały czas tylko się lali bez większego pomyślunku (tylko pod koniec odcinka Saber wykazała się mózgiem), a Emiya zaliczał jeszcze większego emo mołda niż wcześniej.
Chociaż w sumie sam nie wiem, czego oczekiwałem.
Ta seria opiera się na ciągłej młócce… tego samego dnia oglądałem Log Horizona, więc pewnie przez to brak sensowniej fabuły i ciekawych dialogów odczułem bardziej niż zwykle.
Seria nadal niczego nie urywa i w wersji DEEN był podobny poziom, ale przynajmniej nie jest gorsza.
Chociaż Rin wydaje się taka jakaś… gorsza. W starym F/SN wypadała jakoś lepiej.
Tak w ogóle to 2 odcinek od komuchów zajmuje x2 mniej miejsca na dysku niż rip ze streama. oo
Niezłe kodowanie.
Piękna Saber i "brzydka" Rin