x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Bez zalogowania
7.08.2020 13:10 Arslan senki i sokół
kliknij: ukryte
4.
Nie mogłem nie parsknąć śmiechem, gdy sokół księcia zaatakował rzucającego się na niego nieprzyjaciela… wbijając mu się dziobem w oko niczym rzucony nóż.
Sokoły są bardzo inteligentnymi stworzeniami i w przeszłości były wykorzystane nawet do takich celów. Może nie tyle co do atakowania ludzi, co do obrony właścicieli. Tak jak pies obroni swego pana tak też postąpi sokół. Wbrew wszystkiemu sokoły to bardzo brutalne stworzenia…
Zacytowane dwa zdania to pierwsze jest zdaniem recenzenta w recenzji, drugie zaś – częścią wypowiedzi innego użytkownika.
W kwestii czym różni się sposób w jaki sokół walczy od sposobu w jaki sokół poluje podsyłam link do walki samicy sokoła z rarogiem (też samicą)
Najpierw mnóstwo krzyku, potem próba zastraszenia, dopiero potem walka.
Na filmach widać, że nogi służą do odpychania, zaś dzioby do walki.
Obie starają się nie dopuścić do bezpośredniego zagrożenia chowając głowy i odpychając się nogami, jednak w końcu walczą dziobami.
Moim zdaniem mają świadomość siły swoich dziobów i skali ryzyka.
Tak czy inaczej sprawa może być nieco odmienna, gdy walczą samce. Zapewne mniej asekuracyjnie odbywa się taka walka.
Dalej jednak pozostaje to kwestia ataku dziobem w trakcie walki.
Taką interpretacją obejrzanych filmików tu się chciałabym podzielić
Bez zalogowania
7.08.2020 13:18 Wyobrażenia na temat
Sądzę także, że inne krytykowane aspekty serii Arslan Senki wymagałyby rzeczywiście weryfikacji w oparciu o prawdziwe zdarzenia- co w dzisiejszych czasach nie jest możliwe, ponieważ każda symulowana walka nadal pozostaje tylko wyobrażeniem oraz symulacją.
Niestety albo stety walki obecnie odbywają się w sposób zgoła odmienny, przy użyciu innych narzędzi i z inną świadomością oraz fizycznymi możliwościami współczesnych ludzi.
Nie da się póki co cofnąć w czasie aby zaobserwować jak to faktycznie się kiedyś odbywało, a to co się może wydawać to dalej pozostaje w kwestii wyobraźni odbiorcy oraz wyobraźni twórcy
A
Drake
11.04.2018 00:26 Jedno z lepszych anime 2015
W którym anime o tematyce fantasy jest realizm? Samo słowo fantasy mówi, że o realizmie można zapomnieć.
Kreska i muzyka wspaniałe – już za to warto oglądać! Bohaterowie oklepani? – Być może, ale za to bardzo ciekawi i wpasowani w klimat. Fabuła – taka sobie. Zależy od wątku: niektóre zagadki pozostają bez odpowiedzi, inne rodzą coraz to więcej spekulacji, a jeszcze inne mają niespodziewane zwroty akcji. Polecam wyrobić sobie własne zdanie w tej materii, ale ocenę recenzenta 2/10 uważam za niesprawiedliwą, widziałem gorsze produkcje pod względem kreski, muzyki i fabuły z wyższymi notami.
Maxromem
11.04.2018 01:00 Re: Jedno z lepszych anime 2015
W którym anime o tematyce fantasy jest realizm? Samo słowo fantasy mówi, że o realizmie można zapomnieć.
Tjaaaa… to wcale nie tak. „Realizm” w fantasy odnosi się do konsekwentnego zachowania praw i zasad panujących w danym świecie przedstawionym (internal consistency) tak żeby widz nie zaczął podważać tego co się dzieje na ekranie (suspension of disbelief). Na tym samym bazuje w ogóle nie tylko fantasy, ale cała fikcja.
Seria jest bardzo kiepska, szczególnie w porównaniu do serii z 1991 roku.
Bardzo przedramatyzowana, skupiona na emocjonalnych wrzaskach i dylematach kilku bohaterów.
Zainteresowanym polecam serię z 1991 roku, nawet graficznie wydaje się lepsza, jest dwa razy krótsza czasowo (akcja dochodzi dalej).
Srebrna Maska nie różni się niczym od drugoplanowych złoczyńców epizodycznie pojawiających się w niemal każdej serii. A ponieważ innych antagonistów przedstawia się po macoszemu, brakuje wizji rzeczywistej siły mogącej stanąć na drodze księciu i jego poplecznikom.
Podam swoje przemyślenia:
Mogę się mylić, ale z tego co się orientuję to Srebrna Maska w ogóle dużo o sobie nie mówi. A jego motywacja jest normalna: Zabito mu ojca, chciano zabić jego, zabrano mu tron i honor. To mało, aby się mścić? Jakby zaczął gadać o jego złej przeszłości, smutku, starcie i innych głupstwach to zaraz każdy by zarzucił irracjonalne gadanie „z tym złym”. Zawsze są jakieś problemy nad wyrost. Jak to się mówi, każdemu nie dogodzisz. A jego głos akurat mnie wywarł się w pamięci i dobrze pasuje do postaci.
Anime ani na moment nie stara się przekonać odbiorcy, że wypędzenie sił Lusitanii to lekka i przyjemna robota, którą można wykonać przy zerowym poświęceniu i nakładzie sił.
Iii… CO w tym złego? Może ja odczytuję zdanie źle, ale zdaje mi się, że wypędzenie Lusitanii NIE JEST lekką i przyjemną robotą. Nie czuję tu ironii, której powinnam się spodziewać.
Choć bohaterowie ciągle powtarzają, jak wiele trudności ich jeszcze czeka i jak wiele ofiar będzie trzeba ponieść, to jedynymi, którzy jakiekolwiek ofiary ponoszą, są owe nieszczęsne niedorajdy zasilające szeregi obu armii. Na głównych bohaterach trudności nie robią wrażenia – wystarczy, że prześpią się z problemem i rano wstają bez kaca moralnego.
Mogę się mylić <jak zwykle zresztą>, ale to pewnie dlatego, że do czynienia mamy z głównymi bohaterami, którzy jeszcze nie mogą zginąć. Po drugie nikt nie pozwoli, aby Król zginął, zawsze na tym polega wojna. Kolejno – główni bohaterowi to wyszkoleni żołnierze, którzy mają wysokie rangi, więc to całkiem normalne, że przewyższają siłą piechotę. Znów – Zawsze na wojnie giną ludzie z mięsa armatniego, a nie dowódcy. To jest tu całkiem normalne.
Przy końcu – wybacz, ale akurat nasz białowłosy książę to co chwila wspomina swoją pierwszą bitwę, osoby, które muszą zginąć w wojnie. Co chwila jest o tym mowa w anime. Na dodatek masz błędne wrażenie o ludziach idących na wojnę. Jakby dowódcy mieli mieć wyrzuty po każdym zamordowanym tysiącu to każdy by oszalał. Oczekiwałeś pisków o tym jak bardzo cierpią, bo ginie ich lud? Nie rozumiem.
To tylko uwaga do jednego akapitu. Możesz mieć własne zdanie, a ja własne. Jednak to nie tylko opinia a fakty, ale w zasadzie fakty nie muszą do ciebie przemawiać. Szkoda tylko, że ucierpiało dobre anime.
Pozdrawiam.
Jak już wszyscy wiemy – recenzją się nie kierujemy. Za każdym razem mam wrażenie, ze anime, które ma czerwoną gwiazdkę przypada mi mocno do gusty i staje się jednym z tych, które zapamiętam. Czy to złośliwość mojego gustu, czy brak gusty recenzentów – nie wiem. Jak dla mnie ktoś nie lubi gatunku anime, nie lubi tematu anime, nie zna się na temacie i temat go nie interesuje dlatego anime się nie spodobało. Po za tym, jak sam wspomina, miał wysokie oczekiwania od autorki, która później zostaje lekko skrytykowana.
Podeszłam do anime bardzo spokojnie. Nie wymagałam od niego wiele, zwyczajnie chciałam obejrzeć, gdyż temat mnie zaciekawił. Lubię klimat średniowieczna, walk mieczami etc. Wynik mnie zaskoczył.
Anime jest dobre, bądź nawet bardzo dobre.
Tak dla podkreślenia, dla osób, które opinii szukają w komentarzach.
Oczywiście jak niemal każde anime ma wady i zalety. Pojawia się nawet wątek magii. Jestem na razie po pierwszej części, będę brała się za drugą. Nie możemy jednak mówić tu o pełnym realizmie. Mimo przekłamania kilku rzeczy, anime wydaje się spójne, przyjazne dla oka i ciekawe. Cieszę się, że zostało odnowione. Główni bohaterowie mają interesujące charaktery. Ich oprawa graficzna robi wrażenie, przynajmniej dla mnie. Cieszy mnie fakt, że są lepsi i gorsi szermierze, a ich sztuka walki jest uzasadniona. Pierwszą część podsumowuję na ocenę 8/10. Tylko dlatego, że znam lepsze anime. Przez doskonałość tamtych nie mogę dać wyższej oceny. Polecam!
R
J ♣
6.09.2016 00:19
Tassadar napisał(a):
dziedziniec niewiele większy od boiska piłkarskiego, a w teorii zapewniający miejsce dla tysięcy ludzi
Na mój gust, to na powierzchni boiska piłkarskiego spokojnie mieści się kilka tysięcy widzów podczas różnych koncertów, więc nie widzę problemu, no chyba że chodziło o dziesiątki tysięcy ludzi.
Owszem, ale ludzi bez włóczni, tarcz, mieczy i koni. Do tego upakowanych s tłoku. Dziedziniec na zamku nie jest przechowalnią jednostek z RTS‑a, potrzeba na nim miejsca do musztry, transportu dóbr, poruszania się załogi podczas oblężenia, ułożenia budynków i placów gospodarskich etc. Peszawar jest pod tym względem fortecą kiepsko zaprojektowaną i nie chce mi się wierzyć, by mogła pomieścić blisko osiemdziesiąt tysięcy żołnierzy, (pomijam cywilów, których dla ogarnięcia takiej hordy potrzeba by ze dwa razy tyle minimum). Garnizony największych, najbardziej narażonych na silna ataki zamków liczyły w porywach 2000 żołnierzy, zakładając mobilizację mogły pomieścić (na bardzo krótko, armia nie pracuje a przeżera zapasy w mgnieniu oka) kilka razy tyle. Peszawar musiałby być fortecą zdolną zawstydzić Malbork, Krak des Chevaliers i zamek Spiski razem wzięte. I jeszcze by sporo miejsca zostało.
Ksssa
7.09.2016 23:32
A koniec końców to nie było tak, że oni jeszcze urzędowali poza zamkiem? Jak byłą chociaż ta scena z kupcami, co Arslan tą blondynkę wyprowadzał poza zamek do wozów kupieckich, bo w zamku się nie mieścili itd.
Aż sobie z ciekawości przypomniałem 20 odcinek. Rzeczywiście wychodząc za twierdze tylną bramą doszli do wozów kupieckich, przy których nawet były 2 namioty. Jednak jakieś 20‑30 metrów dalej widać już las, a obóz musiałby być gigantyczny.
Co ciekawe twórcy zdają sobie ogólnie sprawę z istnienia obozowisk, bo jakoś armia w polu zajmuje spory obszar i nie ma problemu, by to ukazać. Może Pars po prostu obfituje w gigantyczne piwnice?
Arslan Senki to jedno z tych anime, które są mocno niedoceniane. Nie rozumiem, dlaczego owy tytuł został tak nisko oceniony. Nie zliczę, ile ciekawych serii ominęłoby mnie, gdybym w wyborze anime kierowała się ocenami wystawianymi na tej stronie. Recenzja przede wszystkim powinna być obiektywna, a w tym przypadku niestety nie jest. Trzeba być strasznym ignorantem, aby wystawić tej serii ocenę 2/10. Owszem, tytuł posiada kilka drobnych wad, lecz zalet jest zdecydowanie więcej.
Arslan Senki to świetna seria, którą ogląda się z dużą przyjemnością. Z ogromnym zaciekawieniem śledziłam wydarzenia rozgrywające się na ekranie. Nie ukrywam, że anime momentami się dłużyło. Takich chwil w porównaniu do całości było zdecydowanie mniej. Spędziłam kilka wspaniałych godzin, podczas seansu. Fabuła niesamowicie wciąga. Ciekawie poprowadzona intryga oraz bohaterowie to naprawdę mocne strony tej produkcji.
Kilka słów o postaciach – każda z nich posiadała swój unikalny charakter. Moją sympatię zyskał Gieve. Pragnę zaznaczyć również, że tytułowy bohater z czasem staje się przyjemniejszy w odbiorze. Możemy śledzić rozwój tej postaci na przestrzeni serii.
Wypowiem się jeszcze na temat strony wizualnej. Lubię kreskę Hiromu Arakawy, więc ten element również przypadł mi do gustu. Chwilami jednak animacja może razić w oczy. Muzyka była przyjemna dla ucha. Dobrze współgrała z wydarzeniami rozgrywającymi się na ekranie. Można znaleźć kilka naprawdę dobrych utworów. Na szczególną uwagę zasługuje pierwszy opening, który oglądałam za każdym razem. Idealnie wpasował się w mój gust.
Uważam, że Arslan Senki to jedna z lepszych serii, które wyszły w ostatnim czasie. Zachęcam do oglądania i niesugerowania się negatywnymi opiniami. Każdy powinien sam sięgnąć po tytuł i wyrobić sobie o nim zdanie. Czas spędzony przy Arslanie na pewno nie będzie czasem straconym. Gorąco polecam!
I znów to samo :D ile razy jeszcze będziemy to przerabiać? Czy tak uczą w szkołach? Poważnie pytam…
Tedziu
3.08.2016 17:44 Re: Świetne anime!
Ale tu nie ma co przerabiać. To jest po prostu skrót myślowy — jasne, że subiektywnie, ale w granicach rozsądku. To tak jakby nisko oceniać grafikę w Monogatari, chociaż studio celowo właśnie taką dobrało.
Natomiast z samymi recenzjami jest inny problem. Głównie zajmują się tym stare wygi z jedynymi słusznymi poglądami na dany gatunek, którzy nie przyjmują do wiadomości, że można coś zrobić inaczej.
Samo Arslan Senki ma sporo mocnych punktów, które równoważą wady. Jako fantasy stylizowane na wschodnie realia też prezentuje się nieźle (drugi sezon jeszcze lepiej). Ogólnie śmieszna sprawa, bo niektórzy dają sezonowym crapom nawet 7‑8, a tu całkiem fajna seria dostała 2. Nic dziwnego, że ludzie zaczną się burzyć.
Zamiast stosować taki skrót, sugeruję napisać, że recenzent nie umie uzasadnić swojej opinii, opiera wnioski na błędnych założeniach, ponieważ – uzasadnienie stanowiska. Pisanie, że recenzja jest nieobiektywna, bo mam inne zdanie, nigdy nie zabrzmi dobrze i nie stanowi punktu wyjścia do dyskusji.
Obawiam się, że tu nie chodzi o wnioski i założenia. Wołanie o obiektywizm to ubranie „a mnie się podobało i recenzent nie ma racji, skoro mu się nie podobało”, tak żeby nie brzmiało infantylnie. W znakomitej większości przypadków. Myślę też, że większe znaczenie ma liczba gwiazdek i ich czerwony kolorek niż tekst sam w sobie. Gdyby do recenzji dopisać zdanie „Pomimo wszystkich niedociągnięć tytuł oglądało mi się dość dobrze, bo to wciąż świetna rozrywka, i wystawiam 7/10”, pewnie ponad połowy głosów by tu nie było. Ale chciałbym się mylić.
Stawianie na równi Mars of Destruction oraz Arslan Senki pokazuje tylko brak kompetencji recenzentów. Jeżeli ktoś podejmuje się napisania takiego tekstu, powinien mieć choć trochę pojęcia w kwestiach, w których ma zamiar się wypowiedzieć.
Owszem, powinni, ale ocena przytoczonych tytułów to ciągle nie jest kwestia braku obiektywizmu/kompetencji tylko sprawa gustu, a o gustach się podobno nie dyskutuje :< my recenzenci nie jesteśmy alfą i omegą, nie trzeba się z nami zgadzać, nie zgadzamy się nawet między sobą, wsadzanie nas wszystkich do jednego wora jest nie fair ;) bo recenzja to jest tylko taki dłuższy komentarz mający to szczęście/pecha, że wisi na samej górze.
Ryuki
3.08.2016 21:40 Re: Świetne anime!
Wcale nie widzę nic złego w takim porównaniu. Sama bardzo chętnie chciałam bym zobaczyć kogoś kto lubi Mars of Destruction, według statystyki ktoś taki gdzieś istnieje.
Co do samej oceny. jedyną rzeczą jaką można ocenić jakoś „obiektywnie” są sprawy techniczne jak np. animacja( i nawet tutaj jest to oparte na subiektywnych zasadach ustalających poziom techniczny ). Jednak już lubienie czy nie tych aspektów jest całkowicie uzależnione od gustu( np. animacja Ryo Timo w Noein jest wysokiej klasy i to „fakt” ale to czy podoba ci się styl animatora to już twoje własne odczucie ). Natomiast wszystko względem fabuły i postaci jest całkowicie oparte na guście recenzenta. I by to ująć bardziej dosadnie zacytuję pewien komentarz z starego forum: „Nie ma obiektywnie lepszego anime niż Pokemony( wstaw sobie jakie chcesz anime nawet MoD )".
bo recenzja to jest tylko taki dłuższy komentarz mający to szczęście/pecha, że wisi na samej górze.
Tak szczerze komentarze, które odnoszą się do anime najczęściej są mini recenzjami xD Dlatego powiedziałam bym, że one raczej mają w tym szczęście, że nie wiszą na same górze. kliknij: ukryte Ps. Mam nadzieję, że tym razem nie uznasz moje odniesienie za trolling ;p – sorry nie mogłam się powstrzymać, oczywiście żartuję.
Większość z osób udzielających się pisze od rzeczy i nie rozumie meritum sprawy. Mam na myśli konkretnie to, że ocena 2/10 nijak się ma do faktycznego poziomu tego tytułu. Nawet jeśli anime się nie podobało recenzentowi to ta ocena jest mocno zaniżona, wręcz jest śmieszna.
Może autor przyjdzie sam się bronić, może nie, w jego imieniu wypowiadać się nie będę. Mi chodziło o jedno: niewłaściwie w moim odczuciu użyte słowo. Recenzja zwyczajnie nie może być obiektywna. Obawiam się jednak, że nie odnosisz się do tekstu‑uzasadnienia, tylko do numerków, tak jak podejrzewał The Beatle.
A ja obawiam się, że nie chcesz przyjąć do wiadomości tego, że recenzja Arslana została napisana niewłaściwie. Przede wszystkim to ma być recenzja, a nie streszczenie. Kiedy wchodzę na stronę z recenzjami, to liczę na to, że po przeczytaniu tekstu poznam ogólny zarys fabuły danej serii, jej zalety i ewentualne wady, a nie wyłącznie wady, których mam wrażenie, autor doszukiwał się na siłę. Cały tekst i ocena według mnie jest krzywdząca dla tej serii. Ocena 2/10 nie zachęca i przez takie właśnie oceny ludzie pomijają całkiem dobre serie.
Ani razu nie odniosłam się do wartości merytorycznej recenzji Arslana. Nawet przyznałam Ci rację, tam wyżej – w kwestii kompetencji, dostrzegłaś? Po prostu nie ma czegoś takiego jak obiektywna recenzja.
Ksssa
3.09.2016 23:55 Re: Świetne anime!
W sumie popieram Hoshimure, lecz ja bym to uargumentowała inaczej:
1. Osoba recenzująca wynalazła drobne kruczki z całego anime i podpierając się scenami, które zapewne zrobione była dla tak zwanego ,,fanserwisu” (bo patrząc prawdzie w oczy – strój kapłanki został stworzony tylko po to). Dobrze. Anime miało parę absurdalnych scen. Mimo to ilość ich była tak niewielka, że nie dało się ich odczuć.
Dobrze. Zaakceptujmy. Taka praca recenzenta.
Przejdźmy dalej.
2.
Podstawowym mankamentem jest to, że tak naprawdę mamy do czynienia z masowymi starciami lemingów, które chyba tylko cudem trzymają swoje włócznie właściwymi końcami do przodu. W którymś momencie pada stwierdzenie, że spora cześć armii to zwykli chłopi zaciągnięci przymusem i niemający doświadczenia, ale nawet to nie usprawiedliwia ich całkowitej bezużyteczności na placu boju.
Właśnie. Odkładając na bok wspaniałe umiejętności głównych bohaterów. Choć gdyby ich nie mieli mielibyśmy narzekanie, że oni tylko jęczą i nic nie potrafią zrobić. W dodatku sam Arslan niejednokrotnie uciekał od walki lub był w stanie zagrożenia życia z powodu średnich umiejętności szermierczych.
Ten cytat jak i cały akapit, nie obrażając recenzenta, pokazują, że w ogóle nie zna się na prawdziwych walkach mieczem. Takie walki trwają zazwyczaj parę sekund, a nie tak jak przyzwyczaiły nas anime i gry do walk trwających godzinami. Szczególnie dla chłopów i niewolników, którzy przez całe życie mieli w ręku co najwyżej widły… Do tego stres i strach… No niestety. Dla potwierdzenia odsyłam chociażby do zawodów szermierczych – uderzenie następuje w większości przypadków parę sekund po starcie.
3.
Innym przepięknym wprost absurdem jest moment, w którym tuż przed bitwą Arslan postanawia urządzić dla kilku żołnierzy szkolenie w posługiwaniu się powierzonym im orężem. Tak jakby w ostatniej chwili przypomniało mu się, że jest wodzem legionu lebiegów.
Do tego także bym się przyczepiła, gdyż gdyby nagle Arslan był nieomylny w wieku 14 lat… Może to jednak zostawię.
4.
Nie mogłem nie parsknąć śmiechem, gdy sokół księcia zaatakował rzucającego się na niego nieprzyjaciela… wbijając mu się dziobem w oko niczym rzucony nóż.
Sokoły są bardzo inteligentnymi stworzeniami i w przeszłości były wykorzystane nawet do takich celów. Może nie tyle co do atakowania ludzi, co do obrony właścicieli. Tak jak pies obroni swego pana tak też postąpi sokół. Wbrew wszystkiemu sokoły to bardzo brutalne stworzenia…
5.
Zastanawiam się w związku z tym, czy nie była to jedynie kwestia tego, że wychowała się wcześniej na wsi i szczegóły, dla przeciętnego odbiorcy nieznane, były dla niej chlebem powszednim. Błędów przez niedopatrzenie jest równie dużo, co zwyczajnych absurdów.
<-- O Pani Arakawie
To prawda, jeśli chodzi o to, że skoro pani Arakawa wychowywała się na wsi to oznacza, że przygotowanie Silver spoon było dla niej prostsze, ale! Ale nie żyła w świecie Fullmetal Alchemist, a jednak seria odniosła niesamowity sukces. To samo mogę powiedzieć o jej innych dziełach, więc sugerowanie, że tym razem nie przyłożyła się do swojej pracy jest bardzo niefajne.
Nie chcąc dalej wymieniać dopowiem tylko, że recenzent zamiast zając się Arslan Senki opowiadał (a szczególnie już pod koniec) o tym, jak to Hiromu Arakawa nie poradziła sobie z jego ulubionym dziełem. Gdyż… nie oszukujmy się – autor ocenia to tylko przez pryzmat swojej sentymentalności do starego dzieła i krytykuje wprowadzenia unowocześnionych metod i nowe odmienne przedstawienie Arslan Senki.
To już w pewnym momencie nie było recenzją, a wręcz fala zwykłego hejtu.
Co do porównań… Dlaczego autor porównał anime do książki? Osobiście cenię nawet denną książkę wyżej od nawet dobrego anime. Porównanie tego do kogoś nad kim większość książkowych moli się rozpływa (a dokładniej nad jego dziełem) wypada w moim osobistym uznaniu dość słabo. To tak jak w filmie – nie oddasz każdego niuansu z książki, bo na to brakuje po prostu czasu… Ale zbyt subiektywnie zbaczam z toru.
Podsumuję:
Recenzja może być subiektywna, lecz mieszanie z błotem dzieła, które nam się po prostu nie podoba, gdyż jak ci zatwardziali konserwatyści, politycy uważamy, że tylko ta wersja jest jedyna, słuszna i prawdziwa, a ten nowy chłam co tu tworzycie to może jej co najwyżej buty czyścić.
To jak z przypadkiem FMA. Niektórzy wolę wersje starą, niektórzy nową, komuś się bardziej podoba, innym mniej, ale nikt nie zaprzeczy faktu, że to jest po prostu dobre.
I właśnie tego zabrakło w recenzji. Jakiegokolwiek uznania dla samego Arslan senki, które u samej podstawy jest po prostu dobre.
Dopomnę tylko, co do tego, co wcześniej napisano – jak to jest, że niektóre badziewne serie, sezonówki, które nie miały nawet połowy przygotowania takiego, co Arslan Senki, są w większości powtarzalne i niczym nie wybijają sie z schematu, a dostały o wiele wyższe noty, które wręcz zachęcają do oglądania, bo przecież ,, nawet wysoko ocenione!”
Osobiście uważam, że recenzje tego anime powinien pisać ktoś, kto mniej więcej lubi ten gatunek, ale nie zna podstawowego Arslan Senki, gdyż taka osoba zapewne spojrzy najbardziej ,,obiektywno‑subiektywnie” – ani bez poczucia nostalgii, ani bez naruszenia obrazu i ogółu tego świata.
W przypadku tego sokoła (osobiście mnie to nawet nie raziło) to kłopot polega raczej nie na tym,że nie można by go wyszkolić czy że nie broniłby Arslana, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że to nie jest realistyczny świat (magia, gigantyczne miecze, więc sokoły‑ochroniarze też mogą być) ale na tym, że, z tego co wiem, sokoły atakują ofiarę raczej pazurami a dziobów używają do rozdzierania już zabitej ofiary.
Arslana porzuciłem po kilku odcinkach, bo nie mogłem utrzymać się na krześle z żenady. Niemniej pokłócę się o Twój punkt nr 2 – nie możesz przytaczać zawodów szermierczych (czy to HEMA, czy BotN, czy zwykła szermierka) w kontekście walnych bitew. Jedno z drugim ma niewiele wspólnego. Przede wszystkim takie walki odbywały się w formacji i nawet pospolite ruszenie było w jakimś stopniu utrzymywane w szyku przez dowództwo. Twój argument jest słuszny, ale odnosić się może tylko do pojedynków w Arslanie, które standardem mediów na całym świecie, nie mają nic wspólnego z historią. A przynajmniej nie z tym, o czym wiemy z historii.
Zresztą, ciężko wymagać realizmu w kwestiach militarnych od serii, w której kawaleria szarżuje w ciemno, a wierze oblężnicze są używane na otwartym polu. Ta część produkcji od początku była tragiczna.
I jeszcze odniosę się do tej części:
Dopomnę tylko, co do tego, co wcześniej napisano – jak to jest, że niektóre badziewne serie, sezonówki, które nie miały nawet połowy przygotowania takiego, co Arslan Senki, są w większości powtarzalne i niczym nie wybijają sie z schematu, a dostały o wiele wyższe noty, które wręcz zachęcają do oglądania, bo przecież ,, nawet wysoko ocenione!”
Dzieje się to w prosty sposób – oczekiwania co do tych dwóch „typów” serii są inne. Nikt nie oczekuje od „badziewnej sezonówki” bycia czymś lepszym niż przeciętniak. Z kolei od takiej serii jak Arslan, która ma podłoże w postaci książki, utalentowaną i uwielbianą „autorkę” i wysoki (chyba) budżet, która również nie jest pierwszą adaptacją i zawsze będzie musieć się liczyć ze starą OAVką, wymaga się bardzo dużo. Ba, należy wymagać bardzo dużo. Stąd też większe niezadowolenie, po takim niewypale i gorsza ocena.
Ted
4.09.2016 02:58 Re: Świetne anime!
Arslana porzuciłem po kilku odcinkach, bo nie mogłem utrzymać się na krześle z żenady.
Tyle że Arslan to takie trochę FMA. Długo się rozkręca. Tzn. początek nie przykuwa specjalnie do ekranu, ale potem ma ciekawiej poprowadzoną fabułę (drugi sezon ma nawet plot twista).
I ten… na realia co do starć bym nie liczył w większości produkcji. Inna sprawa, że to raczej zabiegi celowo (żeby było fajnie). W końcu większość ludzi się na tym zwyczajnie nie zna. Ot, marketing (sam się nie znam, więc miałem to gdzieś, a wysokie oceny na MAL tylko potwierdzają, że to większość).
No cóż. Przeczytałam swoje komentarze, bo mogłam coś zapomnieć, ale nie: nie broniłam treści recenzji, warsztatu, ani opinii Tassadara jako takiej haha ja się z nim nawet nie do końca zgadzam, chociaż sama się ostatecznie serią rozczarowałam, tym bardziej, że strasznie się na nią przed premierą napalałam… Podkreślam po raz kolejny: moje pytanie było jak najbardziej ogólne, nieanimowe wręcz. Tak więc kierowanie swojego karkołomnego wywodu do mnie jest bez sensu, a poza tym trochę się on marnuje, bo widzę, że naprawdę się starałaś…
gosc
3.08.2016 22:25 Re: Świetne anime!
anime jest ponadprzeciętne. ma braki, ale ponad przeciętność wyrasta. recenzenci nie chcą przyjąć do wiadomości, że ludzie kierują się ich opiniami/ocenami i recenzję, która ma przecież charakter informacyjny pisze się dla potencjalnego odbiorcy, a nie dla siebie.
Otóż to. Cieszy mnie fakt, że chociaż jedna osoba na tej stronie zna pojęcie słowa 'recenzja'.
Ted
3.08.2016 23:42 Re: Świetne anime!
Tak, to główny problem na tej stronie. Recenzent chce przede wszystkim pokazać swoje widzimisię, które jednak nie prezentuje żadnej wartości dla potencjalnego odbiorcy.
Nawet straszni malkontenci (a mam kilku w znajomych) oceniają tę serię wyżej niż przeciętny sezonowy syf. A na Tanuki jak zawsze w drugą stronę.
S1: Score: 7.891 (scored by 57,032 users)
S2: Score: 7.991 (scored by 5,359 users
No jednak coś jest nie halo, bo koło „ósemki” na MAL są już te lepsze tytuły.
"...recenzenci nie chcą przyjąć do wiadomości, że ludzie kierują się ich opiniami/ocenami i recenzję, która ma przecież charakter informacyjny pisze się dla potencjalnego odbiorcy, a nie dla siebie” – dokładnie to samo chciałam napisać. Ta tutaj recenzja to nic więcej jak hejterski komentarz, który jakimś cudem został zatwierdzony jako „recenzja” – to, że zawiera on jakieś argumenty, z którymi nie da się polemizować, tego faktu nie zmienia. Autor recenzji ma np. 10 przykładów na to, dlaczego kreska i animacja jest w tym anime beznadziejna (na przestrzeni wszystkich odcinków, te przykłady są wręcz wyszczególnione), a ja mogę znaleźć 10x tyle argumentów za tym, że wręcz przeciwnie, jest na poziomie oceny 7‑8/10 (też mogę wyszukać konkretne przykłady, bez problemu). Negatywne przykłady w recenzji są specjalnie podkreślone, choć ich waga jest raczej niska w stosunku do całościowego efektu, jaki to anime prezentuje.
Rozumiem powody, dla których komuś ta seria może się nie podobać, bo np. widział starszą odsłonę lub miał do czynienia z nowelkami, ale serio, jeśli piszesz RECENZJĘ dla OGÓŁU, musisz brać pod uwagę grupę odbiorców, do jakich dane anime teoretycznie ma trafiać. Tu przecież na pierwszy rzut oka widać, że seria ma być przeznaczona dla przeciętnych odbiorców anime, dla młodzieży/dzieci, którzy lubią średnio skomplikowane przygodówki. Bardzo duża to grupa. Nie można zatem sugerować, że ta seria jest słaba, bo nie odpowiada wymaganiom, nie oszukujmy się, nielicznych osób, które miały nadzieję na klimat rodem ze starszego filmu, na „poważniejsze” projekty postaci itd. Nic przecież nie zapowiadało, że twórcy chcą robić seinen na poziomie Monstera.
Równie dobrze można by np. pisać recenzję o Death Note, że ma tak świetne, dojrzałe założenia, ale wykonanie jest takie „pod publiczkę”, żeby podobało się mało wymagającej młodzieży. W pewnym stopniu DN nawet zasługuje, by tak o nim mówić. Ale czy ktoś widział recenzję do DN, w której autor skupia się tylko na tych negatywnych wnioskach, a na koniec wystawia ocenę 2/10? Wyobraża sobie ktokolwiek taką ocenę w recenzji do DN?!
Ktoś mógłby powiedzieć, że „recenzja zawsze jest subiektywna” i owszem, to prawda, ale recenzja musi też brać pod uwagę, że ludzie na jej podstawie wyciągają wstępne wnioski i dlatego recenzja różni się od zwykłego, subiektywnego komentarza – ma większą, ważniejszą rolę do spełnienia. Recenzja do Arslan Senki jest po prostu krzywdząca i niesprawiedliwa, subiektywna na poziomie wręcz absurdalnym, sprawiająca, że ludzie odrzucają możliwość zobaczenia tej serii na własne oczy, bo widzą czerwone gwiazdki, co od razu kojarzy się z Mars of Destruction i tym podobnym badziewiem. Sugeruje wnioski w stylu „no tak, wykorzystali znane nazwisko Arakawy i jakąś dobrą nowelkę, żeby wypromować swoje zmoderowano", co jest kompletną nieprawdą. Dobrze chociaż, że wielu jest tego świadomych i że niektórzy przynajmniej mają tyle chęci, żeby jeszcze poczytać komentarze i zapoznać się z innymi punktami widzenia.
Niestety ale w ramach miana recenzji – recenzent ma prawo napisać o danej produkcji co mu sie podoba – tobie natomiast zostaje zdecydować czy skusisz na daną produkcję czy odwrotnie. Wiem że tutaj wiele recenzji jest pisane podług indywidualnego podejścia recenzenta i nie też nie byłoby to złe gdyby taki jeden recenzent z drugim nie mieli wcześniej wyrobioną opinię na temat konkretnego działu produkcji. Jak ktoś jest wcześniej już uprzedzony to nie spodziewaj się pozytywnej czy nautralnej recenzji. JAk dla mnie lepiej nie pisać recenzji na temat produkcji, bo i tak wypisuja bzdury, chyba że pisałby to jakiś japończyk który ma w małym palcu całą kulturę Japonii (żaden zmoderowanorecenzent z poza Japonii nie zrozumie skośnookich z wysp) a lepiej pisać krótkie streszczenie. I faktycznie jak napisał kolega w temacie, gdybym „słuchał” się recenzenta to połowy serii anime bym nie obejrzał. Dlatego sprawdzam tylko jaki to jest gatunek, jakie postacie widownia i wtedy podejmuję decyzje czy oglądam.
Ło Jezusie… sorry, ale co to za bzdury o tym, że niby nie powinno się pisać recenzji, bo nie jesteśmy z Japoni? A co to ma do rzeczy? Już pomijam to, że mamy XXI wiek i wymiana kulturowa, językowa i ideowa między nacjami zachodzi pełną parą, ale co ma bycie spoza Japoni do oceny anime? Że ktoś nie zna kultury? A od kiedy znajomość kultury jest wymagana, żeby docenić jakieś dzieło? Czy nie można oceniać lub krytykować obrazów Rembrandta albo książek Sienkiewicza? Przecież to też odmienne kultury niż obecnie Polska.
Znajomość kultury, zachowań, wierzeń czy czegokolwiek innego może pomóc w interpretacji dzieła, ale w żaden sposób nie jest wymagana, żeby je ocenić. Rzetelnie jest zaznajomić się z tymi aspektami kulturowymi, które występują w danej produkcji, ale bez przesady. Zresztą, no prośba, większość masowej sezonówki z jakąkolwiek „kulturą” mało ma wspólnego, a jest robione tylko i wyłącznie żeby dostarczyć ludziom rozrywki. I tyle.
niestety nadal nic nie rozumiesz. Znać czyjąś kulturę a wiedzieć o niej to różnica. Póki co głupoty wypisujesz. Abyś w jakimś stopniu znał czyjąś kulturę, potrzebujesz tolerancji w przekonaniach, mieć zakorzenione ich wzory myślowe i znać w 100% ich filozofię kultury, wtedy zupełnie inaczej spojrzysz na ich twór. Póki co masz takie same myślenie i przekonania jak każdy inny europejczyk, dalej polak. I stąd właśnie jest pisana recenzja tak a nie w inny sposób. CO dla nas jest śmieszne, żałosne dla nich jest istotne, ważne konstruktywne.
Także, jeżeli posiadasz w większości podobne wzory myślowe i tolerancje w przekonaniach oraz posługujesz się w życiu ich filozofią kultury to przyjmuje to do wiadomości i serdecznie Cię przepraszam, jeżeli jest przeciwnie to jesteś taki sam jak wszyscy z poza ich kultury i patrzysz powierzchniowo na ich twory. Dam Ci banalny przykład rodem z Polski. W Komisji lekarz orzecznik PZU – okulista, ocenia „pacjenta” cierpiącego na autyzm jako zdolnego do pracy. No przecież wzrok ma dobry – zgadza się?.
Ależ ja doskonale rozumiem o co Ci chodzi, tylko nie wiem w jaki sposób się to przekłada na pisanie recenzji. Zauważ, że te recenzje są pisane przez polskich recenzentów dla polskich widzów, więc nie widzę potrzeby znajomości kultury w jakimś niesamowitym stopniu.
I proszę nie róbmy z Japonii jakiegoś niesamowitego orientu. Mamy XXI wiek i totalny globalizm.
Aż z ciekawości zerknęłam najpierw na trailer, potem na pierwszy opening. Sam opek, nie powiem, trochę dziwnie zrobiony (tak uważałam po pierwszym obejrzeniu na youtube, ale po kilku razach już mi się podoba – po prostu ujęcia wydawały mi się zbyt wolne w porównaniu z taką muzyką, ale już jest git ;)), natomiast piosenka to oczywiście miód dla uszu i już jest przeze mnie nałogowo katowana.
Ale było mi mało, pomyślałam, że zobaczę chociaż pierwszy odcinek. Trochę zmartwiło mnie, że to ma być heroic fantasy (nie znam za dobrze tego typu fabuł, chyba z założenia wieje od nich sztampą? Czy to coś jak np. filmowy Spiderman?) i że historia jest osadzona w bardzo dawnych czasach – od razu przyszły mi do głowy Chiny, samurajowie itd. Jakie było moje zdziwienie (pozytywne), gdy zobaczyłam, że to jest jednak wzorowane na Bliski Wschód! Nie oglądałam jeszcze anime w takich „okolicznościach przyrody”, więc zainteresowanie znowu poszło w górę.
Miał być jeden, ale skończyło się na trzech. Wciąga, to pewne.
Wymienię może parę uwag, którymi nawiążę też do tego, co można przeczytać w recenzji, bo takiego „rozjazdu” pomiędzy tym, co przeczytałam, a co zobaczyłam na własne oczy, dawno już na Tanuki nie uświadczyłam.
kliknij: ukryte - „monarcha daje się podejść jak dziecko i posyła swoje oddziały w najbardziej oczywistą zasadzkę, jaką znała historia” i "...zaślepienie Andragorasa przy posyłaniu kawalerii wprost w niezbadaną mgłę, ignoruję pułapki wykopane przez wroga ciężkim sprzętem…” – czyli odcinek 2 – oni zostali ZDRADZENI. Monarcha nie spodziewał się tego, bo niby czemu? Wierzył, że wszyscy jego poddani są mu bezgranicznie lojalni. Sama wzmianka Daryuna o tym, że ktoś (nie pamiętam, kto, ktoś chyba wygnany) mógłby być przewodnikiem ich wrogów, doprowadziła króla do szewskiej pasji. A teraz zasadzka. Najpierw wszystko wydawało się oczywiste. Potem dopiero nadeszła mgła, Daryun chciał przekonać króla do odwrotu, bez skutku. A później było mówione, że wróg stoi od nich o jakieś 2 km, teren był sprawdzony przez jednego z ważniejszych gości (Kharlan, który potem okazał się właśnie zdrajcą by the way), no ale raczej nie mogli zbliżyć się do wroga na tyle, by ich zauważył: więc tych, dajmy na to, ostatnich stu metrów odległości nie mogli sprawdzić. Niestety, tam właśnie tkwiła pułapka. Co do machin, z których do nich potem strzelano – nie wiem, czy to absurd, że ich wcześniej nie wykryli i że pojawiły się tak szybko – ale to podkreśla sytuację, jaką zamierzono przedstawić – przez nieostrożność króla cała armia wpada w pułapkę. Sprawa jest jednoznaczna, nie znaczy to jednak, że przez to kompletnie niedorzeczna.
- „na całego leży także przygotowanie merytoryczne, którym Arakawa zabłysnęła przy okazji Silver Spoon” – już poza tematem anime: myślę, że Arakawa nie miała wielkiego wpływu na sposób przedstawienia szczegółowych wydarzeń, jak np. absurdalny atak sokoła. Może się mylę, ale musiałabym zobaczyć, jak ta konkretna scena wygląda w mandze, którą sama rysowała (rysuje?). Jeśli to znajdę, to na pewno dam o tym znać.
Poza tym, nawet jeśli faktycznie da się znaleźć parę przykładów, przy których twórcom zabrakło elementarnej wiedzy, to nie można zapominać, że nadal cała reszta pozostaje logiczna.
W każdym anime można znaleźć jakieś sceny czy sytuacje, które trącą niezamierzonym absurdem – nikt nie jest nieomylny. Może autorzy tego anime sądzili, że da się przyuczyć sokoła do takich zachowań?
- „Anime ani na moment nie stara się przekonać odbiorcy, że wypędzenie sił Lusitanii to lekka i przyjemna robota” – to chyba dobrze? :) Wiem, pewnie wkradł się tu babol.
- a propos braku rozwinięcia problematyki niewolnictwa i że jakoby to wina Arakawy – coś takiego można by stwierdzić w recenzji do mangi. Np. w przypadku FMA wiadomo, że zarówno anime, jak i manga są praktycznie takie same, jeśli chodzi o rozwinięcie różnych problematyk (chociaż w anime jest o wiele mniej na temat anihilacji Ishvaru, ale who cares), więc Arakawie trudno by zarzucać w recenzji do anime, że za mało się postarała w mandze. W przypadku Arslan Senki nie wiem, jak jest z mangą, nie przeczytałam ani jej samej, ani żadnej na jej temat recenzji. Ba, nie obejrzałam jeszcze anime! Nie wiem w takim razie, czy anime jest bardzo dokładną adaptacją tej mangi, czy bardziej „na luzie”. Na logikę – może i tak, ale nawet jeśli: skoro nie zna się 12 tomów oryginału, to jak można narzekać, że w 25 odcinkach anime nie udało się pokazać bardziej złożonych intryg? Twórcy miewają problemy z zaadaptowaniem jednej książki, to co tu mówić o 12? Może i chciano, by wyszło łatwiej i przystępniej. Czy to naprawdę tak poważny błąd?
Kto chce szczegółowego rozwinięcia wątków, niech sięga do oryginału. Po co oczekiwać, że 25‑odcinkowe anime zawrze w sobie treść ok. 12 pełnometrażowych filmów (mówiąc hipotetycznie)?
- „Arakawa nigdy nie zachwycała wybitnym talentem plastycznym, jej projekty postaci są do siebie bardzo podobne…” – no nie. Pewnie, że do sztuki jej daleko, ale niezaprzeczalnie jest mistrzynią rzemiosła. Projekty postaci? Owszem, widać podobieństwa (np. praktycznie każda ma w sobie coś z wyglądu bohaterów z FMA), ale bez przesady, nie da się ich pomylić z tamtymi. Widać, że Arakawa nie chciała stworzyć kalek. Jak dla mnie to na razie tylko Daryun mocno przypomina Kimblee'ego, jest jeszcze Shampur – Roy z warkoczykami :D, no i może ten blondynek trochę podobny do Eda, ale bez przesady, nie aż tak bardzo, żeby mówić o kalce. Już bardziej Hero Tales zasługuje na takie zarzuty, a Silver Spoon jest chyba pod tym względem najbardziej oryginalne (nie jestem pewna, bo widziałam tylko kilka odcinków). No ale w sumie rozumiem krytykę, bo to rzuca się w oczy. Styl Arakawy jest bardzo charakterystyczny, ale czy to źle? Widać przynajmniej jak na dłoni, kto jest odpowiedzialny za te projekty.
Moim zdaniem wygląd postaci zapada w pamięć. Może i bez sensu porównywać, ale w np. Corpse Party to dopiero są chodzące kalki. Pewnie, nie ma tu takiej różnorodności i np. rozrzutności w gabarytach (maleńka Pinako vs. umięśniony Armstrong), ale i tak nie ma problemu z rozpoznaniem, kto jest kim.
- „dziedziniec niewiele większy od boiska piłkarskiego, a w teorii zapewniający miejsce dla tysięcy ludzi” – powierzchnia ok 10 000 m2, więc teoretycznie jakieś 5 tysięcy mogłoby na nim stanąć ;)
- „komputerowa animacja prezentuje się szkaradnie” – powszechnie znana bolączka. Od razu zwróciłam na to uwagę, patrząc na trailer i opening, ale szczerze – takie kiepskawe wstawki nie zrujnowały mi przyjemności z oglądania odcinków. Po prostu, nie jest to rysunek i tyle. I w filmach często wygląda to szkaradnie, choć twórcy mają przynajmniej rok czasu na produkcję, a co tu mówić o serialowych odcinkach, które powstają przez tydzień? Lepiej potraktować to z przymrużeniem oka, przynajmniej głowa mniej boli.
- „odgłosy zderzających się mieczy i wypuszczanych z łuków strzał są gorszej jakości niż w kiepskiej grze komputerowej” – oj, z tym to się mogę nawet zgodzić, może nie konkretnie dźwięki strzał i mieczy, ale np. przy śmierci tego siwego dziadka, zaciskanie zębów czy ściskanie rękojeści miecza… nie wiem, jak mogli popełnić takie dziwactwa O_o .
- „Niezłą jakość openingów i endingów pomijam” – ale one też są częścią anime i też zasługują na bycie częścią oceny recenzenta :p.
- no i ostatni akapit – wydawałoby się, anime niemal totalnie do bani. Bo „miało predyspozycje”, a wyszło średnie. Aha.
Tyle wrażeń z trzech odcinków. Serię na pewno będę kontynuować, bo pomimo pewnych niedociągnięć (grafika, efekty dźwiękowe) nie nudzi, potrafi zaangażować emocjonalnie, główny bohater jest spoko (tak, idealiści nie wyginęli!:p), podoba mi się jego seiyuu – i ogólnie wszystko wskazuje na to, że będzie interesująco. Zobaczymy, co potem, bo według recenzji właśnie początek jest najlepszy, a potem wszystko leci na łeb, na szyję. Cóż, chętnie sprawdzę.
Jak na razie wszystko wskazuje na to, że ocena 2/10 jest krzywdząco niesprawiedliwa, no ale recenzent ma prawo. Dobrze, że są pokazane oceny innych użytkowników, no i można poczytać komentarze, bo tylko ta ogromna rozbierzność poglądów sprawiła, że zainteresowałam się Arslan Senki na tyle, aby zacząć je oglądać. Osobiście pierwsze trzy epizody oceniłabym w skali 6‑8 punktów na 10 możliwych. Uważam, że na mniej jak 5 – przy najbardziej surowej, lecz obiektywnej krytyce – absolutnie nie zasługują.
(trochę długo mi wyszło, ale mam nadzieję, że uwagi przydatne ;p)
No i obejrzałam.
Wiele bym chciała napisać, ale powtórzyłabym w większości to, co już napisano, więc powiem tylko: niech nikt się nie obawia czerwonej gwiazdki! :)
Seria ma swoje wady i błędy, nieraz naprawdę głupie, ale która właściwie ich nie ma? Arslan Senki to typowy, średnio‑dobry animiec, który jednak podobnie jak FMA, potrafi wzbudzić emocje. Moim zdaniem to właśnie im dalej, tym lepiej (początkowe odcinki zresztą też nie są najgorsze), fabuła może i rozgrzebana, ale ewidentnie zapowiada się kontynuacja, więc nie ma co narzekać, wszystko powinno się stopniowo wyjaśniać. Postacie średnie, ale zdecydowanie sympatyczne – czasami potrafią nawet nieźle zaskoczyć (np. kliknij: ukryte bracia spierający się o tron w sąsiednim kraju). Sam główny bohater jest interesujący, choć nie ma łatwej roli do odegrania w tej historii. Ostatecznie kupił mnie i dołączył do grona moich „ulubieńców”, gdy wreszcie kliknij: ukryte wyraził przed Daryunem swoje obawy, że najpewniej nie jest on prawdziwym synem swoich rodziców – sama wcześniej zaczęłam się tego domyślać (wcześniej myślałam, że chłopak po prostu odziedziczył całą urodę po matce). Wbrew temu, co mówi recenzja, Arslan wcale nie jest taki naiwny i pobłażliwy, owszem, stara się jak najwięcej spraw rozwiązać pokojowo, ale już np. kliknij: ukryte nie zrobił nic, żeby nie dopuścić do bratobójstwa. Chłopak kliknij: ukryte nie stroni też od zabijania, gdy jest to absolutnie konieczne, co mnie osobiście zaskoczyło – patrząc na drugi odcinek sądziłam, że będzie z tym poważny problem. Plus jest on po prostu ujmujący, miły i czasem też zabawny, a do tego ten jego sposób na prowadzenie rozmów z wrogiem! – nieźle rozbawiła mnie sytuacja, gdy kliknij: ukryte on i Narsus straszyli księcia, że wezmą go do niewoli na lata, a tymczasem jego ojczyzna legnie w gruzach :) ta, akurat by tak zrobili :D). Uważam, że sztuką jest postępować tak, by nie szafować śmiercią na prawo i lewo, tylko trwać wiernie przy swoich przekonaniach, nawet jeśli niesie to ze sobą jakieś negatywne konsekwencje – nie ma to nic wspólnego z naiwnością czy głupotą.
Resztę pominę już milczeniem, bo musiałabym pisać drugą recenzję :p. Seria ani trochę mnie nie zanudziła, a momentami wręcz wzruszyła, jest też ogromna ciekawość, co będzie dalej. Szykuje się pierwszy „tasiemiec”, który zacznę śledzić z zainteresowaniem :). Oby tylko było coraz lepiej i żeby nie powielano już tych głupawych błędów, czy to technicznych, czy w fabule…
Ode mnie z dużą sympatią 8/10 i tytuł ląduje do ulubionych. Polecam, warto obejrzeć!
A
ja
16.12.2015 22:52 Nie rozumiem, czemu...
...recenzent zwala całą winę za niedociągnięcia tej serii na Arakawę. Manga „Arslan Senki” liczy sobie w tej chwili ok.3 tomów i przedstawia wydarzenia odpowiadające mniej więcej 10‑11 odcinkowi anime. Dalsza część serii oparta jest więc prawdopodobnie na książce, oraz na inwencji własnej studia, a wkład Arakawy w tym przypadku kończy się chyba tylko na projektach postaci. Wydaje mi się, że jeśli ktoś pisze recenzję, która powinna być poprawna merytorycznie i udzielać osobom zainteresowanym serią potrzebnych informacji, to powinien sprawdzić takie informacje, a nie wydawać kategoryczne sądy w oparciu o jakieś własne niczym nie podparte przekonania. Recenzja powinna dostarczać informacji odnośnie serii i tego, czy warto ją obejrzeć. Tutaj natomiast recenzent wylewa całe kubły jadu, czasem zupełnie bezpodstawnie, tak jakby jego jedynym celem była nie w miarę obiektywna ocena anime, ale obrzydzenie go wszystkim do tego stopnia, żeby absolutnie nie pomyśleli po nie sięgać. Jeśli to anime mu się nie podobało, to powinien je porzucić i odstąpić recenzję komuś innemu, a nie pisać tekst, który nie zawiera żadnych przydatnych informacji, tylko jakieś bezprzedmiotowe oskarżenia według własnego widzimisię autora, nie mówiąc już o nieprawdziwych informacjach.
Klej
17.12.2015 10:09 Re: Nie rozumiem, czemu...
tak jakby jego jedynym celem była nie w miarę obiektywna ocena anime, ale obrzydzenie go wszystkim do tego stopnia, żeby absolutnie nie pomyśleli po nie sięgać
Witamy na Tanuki.
A
VanAdis
25.11.2015 00:19 Szkoda
Myślałam że rozczaruje mnie najbardziej fabuła, ale nie było źle. Najbardziej rozczarowała mnie…kreska! A w zasadzie odstępstwo od charakterystycznego sposobu rysowania przez Arakawę. Naprawdę, jej dzieła poznaje się po pierwszym rzucie oka na nie, w Fullmetalu zachowane to było idealnie, a tu… Nigdy nie czułam się tak rozczarowana samym wyglądem postaci w anime.
Prawdopodobnie duża część osób, które przeczytają recenzję (moim zdaniem niesprawiedliwą, bo nie sztuką jest wymienić wszystko co be, a to co dobre ominąć) przejdą obok Arslan Senki z machnięciem ręki. Fakt anime posiada sporo wad zwłaszcza jeżeli chodzi o samą taktykę i prowadzenie wojny, ale reszta jest naprawdę w porządku. Nie mogę pogodzić się z faktem, że w końcu jakieś normalne fantasy dostaje 2/10 a głupie haremówki, które nie mają nic wspólnego z fabułą są oceniane na 7. No i znowu ludzie przekładają nasze realia na realia w anime. ... tego się nie robi.
Polecam Arslana, ze względu na barwne towarzystwo jakie obraca się wokół głównego bohatera oraz na sam klimat. Dla wybrednych może to być seria na nudne, zimne i deszczowe wieczory, inni zostaną wciągnięci w ten świat i nie będą w stanie odejść od ekranu :3
Polecam.
Rob
13.11.2015 12:07 Re: A ja polecam.
Akurat z tego sezonu chociażby Asterisk ma lepszą fabułę od Arslana. Z jednej strony boli cię ocena Arslana, a z drugiej wrzucasz całkiem dobre anime do głupiego worka „haremówki”? Zresztą przykład raczej słaby, bo takie anime są tutaj na wstępie mieszane z błotem. W zapowiedziach jesiennych zjechali Cavalry z góry na dół… a ono nawet nie jest haremówką.
A sam Arslan tak na 6, może nawet 7/10 zasługuje.
Recenzja jak zwykle kontrowersyjna i skrajnie niesprawiedliwa.
Nigdzie nie wspomniałam o serii Asterisk i przede wszystkim nie odnosiłam się tylko do tego sezonu, ale do ogółu (w mojej wypowiedzi ani słowa o tym sezonie).
Do żadnego worka nic nie wrzucałam. Fakt, faktem są i dobre haremówki, ale też takie które pomimo, iż ssą na całej linii dostają wyższe oceny (zresztą sam gatunek był tylko czystym przykładem),bo szczerze nie często zdarza się, żeby ktoś wstawił 2/10.
Tak jak powiedziałeś/aś ocena kontrowersyjna i skrajnie niesprawiedliwa. Na przyszłość proszę nie dopowiadać sobie innych rzeczy niż są w czyjejś wypowiedzi.
R
Yagami1
9.11.2015 10:49 Opcja
Przydałaby się opcja oceny recenzji, meh
Saneł
9.11.2015 19:32 Re: Opcja
tak, oceniłabym na 10 XD
Saneł.
Yagami1
12.11.2015 19:16 Re: Opcja
A ja 1/10. Za wykonaną „pracę” należy się nagroda.
1/10 to stanowczo za dużo…Na upartego w każdym anime można doszukać się nieprawidłowości, ale chyba nie oglądamy ich po to aby napawać się możliwością krytyki. Na szczęście koniec końców liczy się ocena czytelnika a nie recenzenta, która tak poza tematem jak widać nie jest wiele warta i trąci gimbazą.
Trochę mnie nie pokoi ta tendencja do pisania recenzji w takim duchu, co chyba zapoczątkował Slova z Aldonką. Już widać zalążek typowego w tej sytuacji sporu pomiędzy czytelnikami wstrząśniętymi skrajną i niesprawiedliwą oceną a recenzentem grzmiącym, że to jego recenzja, jego opinia i że ma do tego prawo, co oczywiście jest prawdą, chociaż taka postawa zjednuje u mnie jedynie resztki zrozumienia. Nie będę nikomu wmawiać, że Arslan jest idealną serią. Pewnie, że popełniono przy nim mnóstwo błędów, ale naprawdę jest cała masa gorszych serii i ta adaptacja z pewnością nie zasługuje na 2. Zresztą to jest przecież tylko anime dla dzieciaków i dorosłych, którzy lubią się pobawić przy japońskiej animacji… Ja wiem, że recenzenci są zwykle osobami, które już wiele obejrzały i przeszły, ale czy naprawdę trzeba tak śmiertelnie poważnie podchodzić do pisania recenzji głównej? Sama stawiam niewiele niskich ocen, bo zwyczajnie jak mi się seria nie podoba (czyli taka, którą bym oceniła poniżej 5 czy 4), to ją porzucam i się nie męczę. Nie wiem, czy to kwestia złożonej w googlowskim formularzu pisania recenzji obietnicy Avellanie, powoduje męczeństwo w oglądaniu takiej serii do końca i pisanie zgodnego z sumieniem tekstu, ale takie poświęcenie nie zostanie docenionie przez zbyt wiele osób. Czy potencjalny recenzent nie może w takiej sytuacji po prostu zrzec się recenzji głównej na konto osoby darzącej daną serię mniej skrajnym odczuciem? Bo jednak nie wszystkim chce się czytać komentarze, tylko na podstawie recenzji głównej podejmują decyzję, czy obejrzeć daną serię czy nie.
Czasami bywa tak, że kończysz złą serię, bo akurat oglądałeś ją z kimś, pragniesz dowiedzieć się co było dalej lub po prostu kończysz, aby przestrzec innym przed tym, jak bardzo zła jest. Tylko oceny to takie psotniki, że czasami dając serii 3/10, bawiłeś się lepiej niż przy wymuskanej serii o wyższej nocie.
Nie biorę tu niczyjej strony, po prostu przypominam, że istnieje recenzja alternatywna i każda zdatna do publikacji recenzja jest wstawiana na stronę.
Nie no, pewnie, że są recenzje alternatywne i wiadomo, że oceny to rzecz bardzo względna. Jak podkreślałam powyżej, recenzent jak najbardziej ma prawo pisać, co tylko ma ochotę. Jednak ja również mam prawo przyznać, że nie podobają mi się recenzje zupełnie skrajne, bo rzadko potencjalnym widzom chce się czytać wszystkie recenzje alternatywne, tylko sięgają po główną.
Ale przecież recenzje z oceną wyciągniętą z między pośladków najlepsze, tanuki rzetelnie informuje widza, że takie bajki jak Aldona i Arslan stoją na tym samym poziomie co np. sławetne Mars of Destruction lub mniej znane, ale w niczym nie mu nie ustępujące Tenkuu Danzato Skelter Heaven xDD
Jak to ten sam poziom? Arslan dostał 2/10, a więc o 1 więcej niż Arslan i Tenkuu ;)
A na poważnie, są pewne granice subiektywizmu w ocenie seriali i ocena Arslana u mnie też wywołuje grymas na twarzy. Ja to anime oceniam na 7/10. Recenzent da 5/10 – OK, jest wyczulony na inne rzeczy, 4/10 – przesada, ale też ujdzie, niemniej 2/10?!
Przedstawiłeś właśnie granicę twojej akceptacji w stosunku do oceny tego dzieła. Subiektywizm nie ma ograniczeń, dopóki nie zostaniesz jedyną żyjącą istotą :P
O rany, to za ocenę Poduszkowców chyba mnie zlinczujesz…
Swoją droga, Arslana porzuciłam i dałam mu 4/10 (możliwe, że gdybym oglądała dalej, byłoby niżej), więc poziom subiektywizmu (nie wiedziałam, że istnieje takie coś w ogóle) mam chyba podobny do recenzenta. Co prawda mam zwyczaj złagodzania swojej oceny, ale ostatnio coś chyba przestaje mi na tym zależeć.
To ja się przyznam, że z Pewnych Źródeł™ znam przyszłą ocenę serii Chaos Dragon i będzie wyższa niż Arslana. I ten fakt właśnie zapoczątkował moje zagubienie, wyższość Chaos Dragona nad Arslanem wg obiektywnej (a jakże!) oceny Tanuki jawi mi się jako jakiś bug rzeczywistości.
Co do Poduszkowców to ja rozumiem, nie będę linczował… Poduszkowe chłopięta to anime wspaniałe, ale problem w tym, że nadzieje, które budzi, są nieskończenie większe. I zderzenie owej wspaniałości z niebiańskimi wręcz nadziejami musi budzić złość i rozczarowanie, nie da się tego uniknąć.
Diffie Hellman
9.11.2015 16:40
Wiedz, że czekam na tę recenzję od końca zeszłego sezonu i mam co do niej bardzo wysokie wymagania. Mam zamiar pewnego wieczoru przysiąść przed monitorem z gorącą herbatą w ręce i na kolejne parę miesięcy odzyskać wiarę w ludzkość. Nie zawiedź mnie. I tak na marginesie, ja tam się cieszę, że Arslan dostał ocenę jaką dostał. Dzięki temu mogę miło spędzić czas czytając jakże zabawną dyskusję. Gdyby nie skrajnie niesprawiedliwe oceny i sporadyczne mieszane serii z błotem, w ogolę nie czytałbym tanuki.
O! Właśnie chodzi mi o coś takiego, co pisze Tablis. Chaos o lepszej ocenie niż Arslan T.T To boli… Ale wiem, że nigdy w życiu nie przekonam osób o innym zdaniu, w końcu na subiektywizm chyba nie istnieje koronny argument ;p
A to że takie recenzje wywołują najciekawsze dyskusje to najprawdziwsza prawda :D Może zresztą to właśnie o to w nich chodzi… Ale jako że pomimo niedoskonałości, polubiłam Arslana, w tym przypadku wykrzywiło mi gębę ;p
R
Izirielle
8.11.2015 14:12
Arakawa nigdy nie zachwycała wybitnym talentem plastycznym
Czy autor kiedykolwiek próbował narysować takie sceny akcji, jakie tworzy Arakawa? Tak tylko pytam, bo chociaż faktycznie jej designy są czasami podobne, to jednak w wyginaniu swoich postaci na najróżniejsze sposoby i nie psuciu przy tym ich anatomii pani Hiromu jest świetna i nie dam sobie niczego innego wmówić, a są to rzeczy cholernie trudne.
Co prawda całości jeszcze nie obejrzałem, bo w połowie odrzuciła mnie w końcu ilość plot armoru nałożonego na Arslana, skumulowały się też rózne głupoty, a swoje dołożyły kiepskie walory produkcyjne, no ale 2/10 mi nawet przez myśl nie przeszło. Nie sposób się nie zgodzić z wieloma zarzutami, jednak taka ocena jest przeznaczona dla bajek zupełnie fatalnych i okropnych, jedynie nieznacznie unoszących się nad dnem. Nie sądzę żeby Arslan, mimo całej swej przeciętności, zawędrował w te rejony. Z całą pewnością nie spełnił oczekiwań i nie wykorzystał swego potencjału, ale wciąż jest w miarę oglądable jako przygodówka. Istnieją animu znacznie, znacznie gorsze.
Sam w innym poście wskazywałem liczne wady tej produkcji, ale żeby 2/10?! W dodatku większość recenzji wypełniona jest ubolewaniem nad faktem, że anime heroic fantasy jest heroic fantasy. Są w tej recenzji całe akapity narzekania, że bohaterowie są potężnymi wojownikami i pokonują hordy wrogów, a trudno mi wskazać seriale przygodowe, gdzie by tego NIE robili…
Narzekania związane z tym tematem są niezwykle szczegółowe. Cały akapit poświęcono na znęcanie się nad sceną, w której kapłanki Farangis strzały się nie imają. Sama zainteresowana w sposób jasny sugerowała, że jest to zasługą wstawiennictwa dżinnów, więc pastwienie się nad zezem żołnierzy wynika z mylnych przesłanek.
Arslan Senki chce uchodzić za poważne fantasy, ale na każdym kroku niszczy próby budowania wiarygodnej atmosfery.
Poproszę dowód, że chce uchodzić i definicję poważnego fantasy. To jest heroic fantasy, i nikt nigdy nie udawał, że będzie czymś innym. Czym innym miałoby to być? Ginga Eiyuu Densetsu?
Dalej następuje znęcanie się nad Arslanem za to, że jest młodym idealistą… Młodzi idealiści są zakazani w anime? Co jest złego w młodych idealistach? Mam wrażenie, że to jest złego, że nie pasują do Ginga Eiyuu Densetsu, bo do heroic fantasy już jak najbardziej.
Swoją drogą zwalanie winy za ten serial na Arakawę jest dziwne, bo w jej wykonaniu tego wyszyły póki co gdzieś z 3 tomiki i od połowy serial ciągnie inwencją własną. Warto byłoby to jednak podkreślić.
Młodzi idealiści to piękna sprawa :) ale jest z nimi jeden problem, jeśli w konfrontacji z taką ilością brudu, zła i tragedii nie zaczną przejawiać więcej zdrowo zdroworozsądkowego realizmu i choć trochę nie wydorośleją to już nie mamy do czynienia z 'młodzieńczym idealizmem' tylko zwyczajną naiwnością, o ile nie gorzej… jakimś kompletnym oderwaniem od rzeczywistości i życiem we własnym utopijnym świecie… albo niekonsekwencją w prowadzeniu postaci. Jedno z dwóch.
Wystarczy zobaczyć kilka odcinków, żeby dojść do wniosku, że seria jest robiona z myślą o typowych rówieśnikach Arslana i w żadnym wypadku nie aspiruje do czegoś na miarę LoGHa. Zresztą te krążące widmo wspaniałości LoGHa, które widać w recenzji, jest mocno przesadzone: przecież cały akapit o genialności stratega i tym, że porażki są tylko efektem działania „po swojemu” pomniejszych dowódców stosuje się do obu serii. I przy obu seriach błędem jest rozpatrywanie tego jako wady – to założenie zawierające się w konwencji i Tanaka po prostu tak pisze.
Również dziwi mnie uwzięcie się na Arakawę. Po pierwsze, że nigdzie w recenzji nie mamy informacji odsyłających do mangi i całość wygląda jak „jak domyślam się, że manga wygląda”. Po drugie, nie czytałem pierwowzoru, ale wiadomo mi, że od bodaj 11 odcinka anime zaczyna być w większej części inwencją scenarzystów (w tym pana Maskoto, któremu takie inwencje zdążyły już zapewnić sporą niesławę), a już wcześniej były odstępstwa. Po trzecie, nie wiadomo, ile faktycznie w samej mandze jest inwencji Arakawy – nie znam historii stojącej za tym tworem, ale przecież mogło być tak, że tylko robiła rysunki do jakiegoś z góry narzuconego szablonu fabuły.
No i dziwią mnie też pozytywne oceny za elementy audiowizualne. Pomijam już prywatne uczucia na temat grafiki, która zasługiwałaby na 3 a 4. W recenzji spada na obraz i dźwięk sama krytyka (jedyny element pozytywny jest otwarcie pominięty), a „cyferki” sugerują, że poziom trzyma się powyżej przeciętnej…
W dodatku większość recenzji wypełniona jest ubolewaniem nad faktem, że anime heroic fantasy jest heroic fantasy. Są w tej recenzji całe akapity narzekania, że bohaterowie są potężnymi wojownikami i pokonują hordy wrogów, a trudno mi wskazać seriale przygodowe, gdzie by tego NIE robili…
W heroic fantasy jest też coś takiego jak wyzwanie – bohater nawet tak potężny by obalać bogów bywa w tarapatach i nierzadko ktoś istotny po drodze ginie, zostaje ranny albo przynajmniej musi się nieźle napocić. W całym Arslanie jest jedna scena pod koniec kiedy jakieś tam wyzwanie się przed jednym z bohaterów pojawia. Reszta serialu to koszenie zboża na polu bitwy.
Sama zainteresowana w sposób jasny sugerowała, że jest to zasługą wstawiennictwa dżinnów
Tak więc Arslan powinien dać jej najszybszego konia i tak z dwa, trzy miesiące czasu, a wystrzela wszystkich Lusitańczyków. Problemem nie było to, co scena pokazywała, ale jak to robiła. Gdyby Farangis zamiast wchodzić spacerkiem chowała się za kolumnami, robiła uniki i ostatecznie wyszła z tego zwycięsko byłbym w stanie przyjąć „magiczną protekcję dżinów” do wiadomości. Tak stać mnie było tylko na parsknięcie.
Poproszę dowód, że chce uchodzić i definicję poważnego fantasy. To jest heroic fantasy, i nikt nigdy nie udawał, że będzie czymś innym. Czym innym miałoby to być? Ginga Eiyuu Densetsu?
Na każdym kroku pojawiają się poważne wątki – niewolnictwo, fanatyzm religijny, zdrada etc. ale za każdym razem, gdy miałem nadzieję, że zrobi się ciekawie, anime zamieniało się w niezamierzoną komedię.
No i @ „To jest heroic fantasy”. Przedstawicielami gatunku są choćby Guin Saga albo Kronika wojny na Lodoss. Arslan obok takich serii nawet nie stał, to zupełnie inny typ anime, przynajmniej w tym wydaniu. Scenariusz mógłby być podstawą do heroic fantasy, ale postawiono na przygodę i skakanie po słoniach.
Co jest złego w młodych idealistach?
Nic, o ile nie podażą za nimi ślepo zgraja doświadczonych ludzi, którzy powinni coś wiedzieć o życiu. A może świata Arslana to też idealiści, w końcu są w większości młodzi? Cóż, powodzenia w odzyskiwaniu kraju, tak do pierwszej rewolucji.
Swoją drogą zwalanie winy za ten serial na Arakawę jest dziwne, bo w jej wykonaniu tego wyszyły póki co gdzieś z 3 tomiki i od połowy serial ciągnie inwencją własną. Warto byłoby to jednak podkreślić.
Arakawa nadała serialowi swój styl i w konsultacjach brała udział, tak więc ponosi sporą odpowiedzialność za to, jak serial wygląda. Na razie jest tak, że to co dobre wychodzi od Tanaki, ale gdzieś tam niknie w oddali, a wady są między innymi spowodowane interpretacją Arakawy. Nie wszystkie, ale spora ich cześć, w tym te kluczowe, wynikające ze stylu. A wersja mangowa jak na razie broni się jedynie tym, że bardziej otwarcie posługuje się magią w świecie, co czyni klika kuriozalnych scen z anime nieco lepszymi, ale już na przykład taki Bodin jest identycznym klaunem co w serialu i nie wierzę, żeby poszedł za nim choć jeden głuchoniemy wyznawca.
W heroic fantasy jest też coś takiego jak wyzwanie – bohater nawet tak potężny by obalać bogów bywa w tarapatach i nierzadko ktoś istotny po drodze ginie, zostaje ranny albo przynajmniej musi się nieźle napocić.
Serii nie oglądałem, jednakże widziałem i słyszałem wystarczająco dużo, aby tutaj się sprzeciwić. Narracja Arslana jest prowadzona w stylu heroicznego eposu czy wuxia – standardem tego typu produkcji jest to, że bohaterowie wycinają hordy wrogów, a miecze, włócznie i strzały się ich nie imają – dopóki nie dzierży ich innych heros. Dlatego też zarzuty o wycinanie armii i nierealistyczność tego są całkowicie chybione – czy Iliadzie też byś wystawił 2/10 za to, że całość oblężenia Troi zależy od tego, czy Achilles raczy ruszyć się z namiotu?
No i @ „To jest heroic fantasy”. Przedstawicielami gatunku są choćby Guin Saga albo Kronika wojny na Lodoss. Arslan obok takich serii nawet nie stał, to zupełnie inny typ anime, przynajmniej w tym wydaniu. Scenariusz mógłby być podstawą do heroic fantasy, ale postawiono na przygodę i skakanie po słoniach.
No właśnie, to jest heroiczny epos ukryty w fantasy, Ty natomiast zarzucasz mu że nie zachowuje się jak porządne heroic fantasy i oceniasz go jako kiepskie heroic fantasy, przyznając że nie jest heroic fantasy. Nie rozumiem tej logiki.
Narracja Arslana jest prowadzona w stylu heroicznego eposu czy wuxia – standardem tego typu produkcji jest to, że bohaterowie wycinają hordy wrogów, a miecze, włócznie i strzały się ich nie imają – dopóki nie dzierży ich innych heros. Dlatego też zarzuty o wycinanie armii i nierealistyczność tego są całkowicie chybione – czy Iliadzie też byś wystawił 2/10 za to, że całość oblężenia Troi zależy od tego, czy Achilles raczy ruszyć się z namiotu?
Czytane jakoś to wygląda, bo wyobraźnia dopowiada sobie najbardziej przystępne rozwiązania. Ukazane na akranie pokazuje absurd sytuacji. Narracja w stylu eposu jest w starej wersji Arslana. Tu jest to wersja komedii.
No i „Iliada”? Serio?
No właśnie, to jest heroiczny epos ukryty w fantasy, Ty natomiast zarzucasz mu że nie zachowuje się jak porządne heroic fantasy i oceniasz go jako kiepskie heroic fantasy, przyznając że nie jest heroic fantasy. Nie rozumiem tej logiki.
W recenzji ani na moment nie piszę o „heroic fantasy”, a w komentarzu jedynie w odpowiedzi na twierdzenie Tablisa "W dodatku większość recenzji wypełniona jest ubolewaniem nad faktem, że anime heroic fantasy jest heroic fantasy.”. Arslan w nowym wydaniu nie jest „heroic fantasy”, a po prostu zakrojoną na szeroką skalę sagą. Heroizm jest tylko w angielskim tytule.
W recenzji ani na moment nie piszę o „heroic fantasy
W recenzji narzekasz na brak realizmu i narrację stosowaną w eposie, sagach heroicznych i wuxii, domagając się bardziej realistycznego przedstawienia walk i wojen. Tablis nie miał racji pisząc o heroic fantasy, nie zmienia to faktu, że wyraźnie chciał wyrazić to, o czym piszę.
Narracja w stylu eposu jest w starej wersji Arslana. Tu jest to wersja komedii.
Twoje zarzuty nadal jednakże odnoszą się do tego, że narracja w stylu eposu jest narracją w stylu eposu. Dokładnie w ten sposób to ująłeś – jeśli chodziło Ci o to, że seria stosuje narrację heroiczną i jej to nie wychodzi, napisałeś o czymś zupełnie innym niż chciałeś.
No i „Iliada”? Serio?
Nikt nie twierdzi, że Arslan to dzieło, które kiedykolwiek stało obok Iliady. Ale ma ten sam typ prowadzenia historii.
Jeśli wolisz, legendy o Cu Chulainnie, który sam walczył i wygrywał z całą armią. Albo film „Przyczajony tygrys, ukryty smok”. Narracja heroiczna, nie realistyczna. Bohaterów strzały się nie imają, armie nie są dla nich wyzwaniem – tylko inni bohaterowie. Zwykli ludzie mogą pokonać takiego tylko zdradą lub podstępem, uderzając w chwili wielkiej słabości.
Arslan przekracza granicę mojej tolerancji, owszem. Może gdyby jeszcze walki wyglądały przekonywająco, ale to się ociera o poziom supermocy z Bleacha. Można prowadzić narrację heroiczną tak, żeby nie obrażać ludzkiej inteligencji (polecam starego Hakkendena) albo podkreślając wyraźniej, że to wszystko z przymrużeniem oka oka (Nanatsu no Taizai). To z kolei jest patos, powaga, gloria i chwała, a jednocześnie wiele scen można by wrzucić do Sengoku Basara i nie zauważyć różnicy.
Jeśli wolisz, legendy o Cu Chulainnie, który sam walczył i wygrywał z całą armią. Albo film „Przyczajony tygrys, ukryty smok”. Narracja heroiczna, nie realistyczna. Bohaterów strzały się nie imają, armie nie są dla nich wyzwaniem – tylko inni bohaterowie. Zwykli ludzie mogą pokonać takiego tylko zdradą lub podstępem, uderzając w chwili wielkiej słabości.
Podkreślę raz jeszcze, wyobraźnia w literaturze sama dostosowuje poziom realizmu sceny do odczuć odbiorcy. Napisane „Sam jeden pokonał w walce stu ludzi.” nie jest nawet w połowie tak niewiarygodne jak zabawa w Whac‑A-Mole na ekranie.
Zgodzę się odnośnie kinematografii chińskiej, ale tam poza absurdalnymi walkami jest też piękno scen, emocji i rozmach, który to równoważy, przynajmniej w moich oczach.
Podkreślę raz jeszcze, wyobraźnia w literaturze sama dostosowuje poziom realizmu sceny do odczuć odbiorcy. Napisane „Sam jeden pokonał w walce stu ludzi.” nie jest nawet w połowie tak niewiarygodne jak zabawa w Whac‑A‑Mole na ekranie.
Wybacz, ale cały czas argumentujesz tutaj, że prawdziwy epos nie jest gatunkiem dla Ciebie (ponieważ w formie pisanej możesz go sobie „przyciąć” do niższego poziomu i Ci poziom „przegięcią” nie przeszkadza) i dlatego Arslan Ci się nie spodobał.
W porządku – masz do tego pełne prawo, aby go nie lubić. Jednakże, jako recenzent powinieneś był albo oddać serię komuś, kto gatunek by docenił, albo zacisnąć zęby i ocenić go względnie obiektywnie – nie zaś wylać żółć na serię za to, że okazała się eposem zamiast fantasy i wystawić jej ocenę skreślającą.
Ryuki
8.11.2015 14:12 Re: Niespodziewane...
Na każdym kroku pojawiają się poważne wątki – niewolnictwo, fanatyzm religijny, zdrada etc. ale za każdym razem, gdy miałem nadzieję, że zrobi się ciekawie, anime zamieniało się w niezamierzoną komedię.
Ale czy te wątki od razu skłaniają serię do próby bycia „poważnym” fantasy( tak nawiasem mówiąc mnie również ciekawi co to takiego )? To są dość częste problemy jakie dotykają przygodówki i fantasy z różnych demografii. Nawet Yugioh to robi, baa są tam wątki gorsze niż w Arslanie.
Szczerze nie wiem jak z Heroic fantasy bo sama rzadko używam tego określenia ale dla mnie Arslan to zwyczajna przygodówka fantasy, którą przyjemnie się ogląda. I na serio pomijając gusta gdyby tego typu anime było dla mnie 2/10 czyli najniżej ocenioną serią tego gatunku byłam bym szczęśliwa^^ Życie bez znajomości czegoś takiego jak Aspirin byłoby piękne.
Co do idealizmu bohatera, też nie widziałam większego problemu. Daleko mu do Yumy bym mogła nawet próbować go nazwać naiwnym.
Na razie jest tak, że to co dobre wychodzi od Tanaki, ale gdzieś tam niknie w oddali, a wady są między innymi spowodowane interpretacją Arakawy.
Skąd ta wiedza? Z tego co mi wiadomo, tych książek nie przetłumaczono, co oznacza, że grupa Europejczyków, która się z nimi zapoznała, jest znikoma. Była manga i poprzednia seria OAV, której nie znam, ale w recenzji Avellana narzekała na fabułę, więc można jej wierzyć. O jakości oryginału wiemy więc bardzo niewiele, można zgadywać, że był fabularnie bogatszy, ale to gdybania.
Narzekasz na idiotyczne zachowanie bohaterów, a w recenzji nie ma ani wymienionego ani jednego przypadku (poza zaślepieniem Andragorasa, którego przyczny są w tym serialu akurat bardzo dobrze wyjaśnione) i ja niespecjalnie takie przypadki widzę. Fabuła nie jest specjalnie lotna, ale ma logikę. Arslan zachowuje się jak idaealista, jednak po pierwsze:
- ludzie do niego lgną z tego powodu, więc gdyby mu przeszło, to powinien udawać;
- przed ważnymi decyzjami radzi się bardziej doświadczonych kompanów; to sprawia że za zwycięstwa odpowiada w praktyce duet Daryun Morderca Armii i Narsus Wszechgeniusz Narodów, ale samo zdawanie się przez króla na podwładnych jest zadziwiająco realistycznym motywem.
A ogólnie: 2/10? 2/10 i recenzja przepełniona opisami marności? Zwykle taki odbiór dostają seriale, w których fabuła nie zachowuje spójności na przestrzeni minut, gdzie Arslanowi do takiej nędzy! To ma przyzwoitą grafikę, porządną muzykę, bohaterów można nie lubić, ale zachowują się jak ludzie, nie kukły na sznurkach, fabuły też można nie lubić, bo prosta i płytka, ale w zdecydowanej większości trzyma się kupy!
Widziałem starą wersję na tyle, by dostrzec o wiele lepszy sposób prowadzenia akcji. Wszystko płynie bardziej składnie, relacje między bohaterami nie są takie nieskomplikowane, a sam Arslan ma w sobie coś z Alladyna, czy innego bohatera Bliskowschodnich baśni. A zalety książkowej wsnułem z tego, że jedynie ciąg przyczynowo skutkowy faktów ukazywanych w poszczególnych odcinkach nadaje tej serii jakieś znamiona oglądalności.
Narzekasz na idiotyczne zachowanie bohaterów, a w recenzji nie ma ani wymienionego ani jednego przypadku (poza zaślepieniem Andragorasa, którego przyczny są w tym serialu akurat bardzo dobrze wyjaśnione)
A taki choćby pochówek wroga w myśl jego wiary? Żadna, ale to absolutnie żadna siłą na świecie mnie przekona mnie, że starożytnych mieszczan i wieśniaków stać na tak daleko posunięte zrozumienie i wielkoduszność. Nawet współcześni, wykształceni i kulturalni ludzie mieliby z tym problemy.
Mogłem się być może rozpisać nieco o absurdach taktycznych żeby pokazać, jaki to z Narsusa w istocie „geniusz” – podczas finałowej walki powinien z miejsca chwycić Arslana za kudły i wybić mu z głowy ideę kliknij: ukryte szarżowania konnicą w wąską bramę twierdzy, gdzie kilka trupów i przeszkód spowodowałoby momentalnie zator i absurdalne straty, rozbicie natarcia, a przy odrobinie pecha najbardziej spektakularny konny karambol starożytności. Ale zaraz, zaraz, czy to w dużej mierze nie był jego pomysł…
Uff, no nie no. Seria zawiodła, ale żeby tak ją zjechać? Według takich standardów to wszelkie „Magical School haremówki”, które przecież też są z gatunku fantasy, powinny znaleźć się chyba w innym wymiarze recenzowania :D
Fakt, seria momentami wręcz infantylna, ale dało się oglądać. Naprawdę są o wiele gorsze dzieła…
Wow, dwóji się nie spodziewałam, choć rozumiem wystawienie takiej oceny bardzo dobrze. Seria już nudziła od samego początku a z rzuceniem jej w diabły miałam spore wątpliwości bo gdzieś w głebi serduszka miałam nadzieje, że w miarę dalszego posuwania się historii to ona się poprawi. Fakt, poleciałam na nazwisko Arakawy, wpadający w ucho opening i dobrze zapowiadający się świat. Zawód wielki.
Zakończenie, a właściwie jego brak, jest bolesne w tym serialu. Wszystkie wątki rozgrzebane, urwali w środku akcji i ostatni odcinek poświęcili na niespecjalnie oryginalną obyczajówkę. Zrobili to, mając jeszcze gdzieś z 11 tomów książek pełnych scenariusza do dyspozycji. Czysta nieudolność.
Komentując całokształt, istniały 2 dostępne źródła magii w tym serialu: autor książek Yoshiki Tanaka oraz autorka mangi Hiromu Arakawa.
- Tanaki za wiele tu nie widać, to nie jest ten poziom głębi i niejednoznaczności, do którego przywykłem w Ginga Eiyuu Densetsu. Postacie są tu niestety bardzo, bardzo proste i zmieniają się niewiele w trakcie trwania serii (np. Arslan niby dochodzi do nowych wniosków, ale w praktyce zachowuje się identycznie jak wcześniej). Przynajmniej to sympatyczne postacie. Rozgrywki polityczne, militarne i trochę rozważań moralnych jest, ale są w większości mało oryginalne i powtarzalne. Nie znam tej jego serii książek, więc nie wiem, czy one liche, czy wykastrowali je dla potrzeb anime.
- Magia Arakawy częściowo jest, ale znacząco osłabiona w stosunku do innych jej dokonań. Mam wrażenie, że ta historia jej nie leży – ewidentnie preferuje ona opowieści kameralne i podkreśla wątki personalne 1 na 1, a tu scenariusz wydaje się skrojony pod format rozgrywek polityczno‑militarnych wielkiej skali.
Efektowne to przy tym niespecjalnie. Przy bitwach komputerowe klocki udające żołnierzy wypalają oczy. To, co rysowane przez większość czasu nie jest specjalnie złe, ale i nie jest specjalnie dobre. Szczęśliwie walki 1 na 1 są emocjonujące.
To wszystko nie morduje tego serialu, to się da z przyjemnością oglądać, a wyżej wymienione przywary druzgoczące nie są (może poza zakończeniem, ono boli…) Pozostaje jednak wrażenie, że to bezczeszczenie materiału źródłowego, i jest to wrażenie przemożne. W dodatku nie mam jak go zweryfikować, bo oryginału nie znam :(
A
mordarg
14.09.2015 14:54 pytanie
jak to jest jeśli chodzi o adaptacje mangii ?? idzie zgodnie z nią czy anime obrało swój tor ? ( ep 21)
Anime jest na podstawie mangi, którą pani Arakawa adaptuje z powieści pana Yoshikiego Tanaki. Ale to możliwe, że kiedy skończyli mangę, złapali za novelę i adaptują ją.
Waldemar
17.09.2015 01:07 Re: pytanie
Od początku adaptują z powieści. Po prostu kreska/projekty postaci są od Arakawy.
Ekhm. Wszystko leci na bazie oryginalnej POWIEŚCI.
1986 – startuje seria książek
1991 – stworzono OAV (pierwszy sezon anime nie dogonił)
1991‑1996 pierwsza manga dogoniła nowelki, ma oryginalne zakończenie (13 tomów)
2013 startuje druga wersja mangi ilustrowana przez Arakawę (3 tomy obecnie) bazująca na powieści
2015 startuje nowe anime z projektami postaci Arakawy
Ja to rozumiem tak: współczesna seria TV bazuje pośrednio na nowelce. Bezpośrednio na mandze Arakawy, która bezpośrednio bazuje na na nowelce. Czyli wprawia w ruch to, co zostało narysowane, aczkolwiek fabularnie opiera się i tak na tym co jest w nowelkach.
Fabularnie to na pewno, bo manga też idzie na powieści. Ja widzę to tak, że do momentu, kiedy bohaterowie uciekli z twierdzy Hodira, wzorowało na mandze (no bo tam ostatni rozdział wtedy był), a potem szli już na powieściach, korzystając z adaptowanych projektów Arakawy.
Nie żebym się znała na strategii i pochodnych jej rzeczach ani w ogóle na czymkolwiek, ale nieumiejętność wykorzystania liczebnej przewagi jest w tym anime doprawdy spektakularna. Ja wiem, że historia zna przypadki, w których mniejsza armia potrafiła okrążyć i pokonać większą, ale żeby 5 osób kosiło wojska kilkadziesiąt (kilkaset?) razy większe od siebie, to już zakrawa o lekką przesadę.
Ale tak szczerze, to lubię tę zgraję, a to wystarczy by przetrzymać jeszcze sporo zadziwiających pomysłów :).
Bosz, Arslan ma założonego takiego plot armora, że sam się już chyba do tego przyzwyczaił, że kliknij: ukryte w odpowiednim momencie nadleci sokół zadziobać agresora albo ktoś odbije lecący w niego pocisk mieczem, więc nawet nie stara się robić uników czy jakoś zasłonić chociażby, tylko stoi i się patrzy jak to pokorne cielę. Władca Imperium, jak cię mogę. Ale za to Narsus jest na tyle zaj…mujący, że w kwestii bohaterów rekompensuje wszystko.
Odpowiedź na wyzwania stojące przed bohaterami jest zawsze taka sama: użyj Narsusa. Brak reakcji Arslana na ataki jest oczywisty – gdyby to było realne zagrożenie, to przecież Narsus by to przewidział. Miałem nadzieję, że przynajmniej walka z chłopo‑zwierzem w odcinku 17 będzie zasługą Daryuna, ale nie, to też odbyło się zgodnie z planem Narsusa.
O, fakt, nie zwróciłam na to wcześniej uwagi. Jakkolwiek wciąż bardzo lubię Narsusa (Arslana zresztą też), to nie da się ukryć, że wszelkie starcia z przeciwnikami nie mogą być nawet odrobinę emocjonujące, skoro z góry wiadomo, że Narsus ich przechytrzy.
I jeszcze ten Arslan… Naprawdę go lubię, nie przeszkadza mi jego dobrotliwy charakter i brak bezwzględności, ale miło by było jakby prezentował jakąkolwiek wartość bojową i zdolność logicznego myślenia, bo co to za władca, który cały czas polega tylko na innych.
O, dzięki Wam właśnie sobie uzmysłowiłam sobie co mnie tak bardzo kole w serii TV… a co sprawia, że tak uwielbiam OAV‑ke. Tam Arslan był też młody, niedoświadczony. Ale miał zdecydowanie więcej charakteru, a i plot armor nie tak oczywisty był.
kliknij: ukryte Za bezsensowną śmierć grubego dziadka ocena idzie ostro w dół. Uśmiercać w ten sposób bohatera, który nie przegrał żadnej wojny, to żenada konkretna. Skoro za czasów młodego Hermesa uczył go walki mieczem, to powinien chociażby przez chwilę nawiązać z nim walkę, tymczasem on jak skończony kretyn zasłania ciałem Arslana i ginie, tylko po to, by pokazać trochę dramatu. A wystarczyło go wysłać samego do pomocy i tak walcząc z Hermesem dałby czas potrzebny do dojścia reszty drużyny Arslana w międzyczasie ginąc na oczach przybyłej ekipy, to byłoby dobre i uzasadnione, a to co pokazali, to jeden wielki śmiech.
Impos
3.07.2015 21:13 Re: Odc.13
A może gruby dziadek kliknij: ukryte chciał zginąć, żeby nie musieć się opowiadać po żadnej ze stron?
Tak tylko sobie spekuluję…
Weiter
3.07.2015 22:54 Re: Odc.13
To po co pomagał? Pomógł, więc opowiedział się po jednej z stron. Skoro chciał zginąć, niech skacze z muru..
Impos
3.07.2015 23:02 Re: Odc.13
Skok z muru na widok przeciwnika to raczej mało honorowa śmierć, zwłaszcza dla wojownika…
Weiter
4.07.2015 00:11 Re: Odc.13
Wojownik, który nie podjął walki nie może się nazywać wojownikiem. Śmierć w ten sposób, to również plama na jego honorze, skoro był bardzo utalentowany i mógł stawić czoło przeciwko jego oponentowi. Miał efekt zaskoczenia, czas, wszystko co potrzebne, by zawalczyć a on wolał zginąć w ten sposób, to nie żadna honorowa śmierć.
Impos
4.07.2015 01:54 Re: Odc.13
Zasłonięcie władcy własnym ciałem przed śmiertelnym ciosem jest honorowe.
Poza tym on nie chciał walczyć z Hermesem, który tak naprawdę ma większe prawo do tronu, niż główny bohater.
Tak więc śmierć była najlepszą opcją. Nie twierdzę oczywiście, że tak to sobie zaplanował, ale wykorzystał szansę, która się w pewnym momencie pojawiła…
To znaczy wykorzystał szansę, kiedy „kamera” akurat była skierowana gdzie indziej, zakradł się po cichu blisko Arslana i dokonał swojego żywota, kiedy to było najbardziej pożądane? Bo tak to mniej więcej wyglądało.
Impos
4.07.2015 15:45 Re: Odc.13
Większość rzeczy w tym odcinku źle wyglądała (zwłaszcza, kiedy się ruszały), więc może to i lepiej, że sama scena rzucania się na pomoc księciu nie została pokazana… ;)
A tak na serio, to nie twierdzę, że to był najlepszy odcinek w serii, tylko, że sama śmierć „grubego dziadka” nie była aż tak bezsensowna, jak mogłoby się wydawać…
Zapewne. Pomysł zrobienia z tej postaci (wcześniej niechętnej Arslanowi) kogoś kluczowego w takim momencie był może trochę ograny, ale w tym przypadku pasował całkiem nieźle do wydźwięku fabuły na tym etapie. Jak jeszcze dodali do tego niezłe backstory, to nabrało kolorów i nie wywoływałoby wrażenia, że to deus ex machina. No ale wykonanie… I nawet nie mam na myśli animacji (która płacze od samego początku serii, gdy tylko coś większego zaczyna się dziać) – takie pojawienie się znikąd aż krzyczy, że twórcy nie mieli innego pomysłu na wprowadzenie postaci w nurt wydarzeń, a wystąpiło w odcinku aż dwa razy: w omawianej sytuacji i chwilę wcześniej, przy pojawieniu się Srebrnej Maski (gdzie zostało to skwitowane stwierdzeniem, że ten bardzo dobrze zna ten kraj, ten zamek i miał niezliczone drogi, żeby się tam dostać – a‑aha, fajnie).
Impos
5.07.2015 10:50 Re: Odc.13
Trochę to wyglądało jakby Hermes potrafił wskoczyć i zeskoczyć z muru otaczającego Peshawar…
Szczerze mówiąc też bym wolała, żeby te spotkania były lepiej rozegrane (np. żeby „gruby dziadek” spotkał się z Hermesem na potajemne rozmowy, żeby wybadać jego intencje. Wtedy natknęliby się na spacerującego samotnie po twierdzy Arslana i Srebrna Maska postanowiłby skorzystać z okazji, a „dziadek” zasłoniłby go przed śmiertelnym ciosem). Ale pewnie twórcy anime woleli nie wprowadzać zbyt wielu ulepszeń do materiału źródłowego…
Do momentu zabicia Bahmana w mandze nie doszło. W rozdziale 24, najnowszym, kliknij: ukryte są 4 strony rozmowy Bahmana z Kishiwardem na temat Ectabany. Reszta poświęcona jest sytuacji w Ectabanie.
Impos
5.07.2015 23:49 Re: Odc.13
Rzeczywiście w powieści kliknij: ukryte zginął trochę później, w mniej naciąganych okolicznościach… Czyli to bardziej skrót, a nie filler.
Ale to by oznaczało, że twórcy anime będą chcieli zmieścić większość dostępnego materiału w 25 odcinkach i dalej będzie więcej tego typu scen…
Brak mi słów, żeby opisać jak momentami słaba była animacja tego opóźnionego odcinka. Tylko czekać na wydanie blu‑ray z poprawionym wersją i przeprosinami od reżysera… ech i jeszcze następny odcinek to recap :/
oh Kenn, te wszystkie kwaśne teksty płynące z twych ust brzmią tak pięknie xD
Gieve i Farangis to najlepsza część odcinka nr siedem, czekałam z utęsknieniem na scenę ich spotkania. Kreska co prawda krzywa i kliknij: ukryte nie wiem jak pani kapłanka ładowała strzały na łuk, może to jakiś automat? :D ale puszczę to mimo oczu.
Pięknie było.
A ja im dłużej oglądam nowego Arslana, tym bardziej tego żałuję. I po raz pierwszy chyba na czoło zarzutów wysuwa się grafika, a konkretnie projekty postaci. I właśnie wspomniana przez Ciebie Farangis stała się zapalnikiem, który zainicjował u mnie wybuch złości. Co oni tu najlepszego zrobili z kobietami? Co jedna, to wygląda jak ostatnia dziwka. Farangis paraduje półgoła, z ledwie zakrytymi cyckami, w przepasce na biodrach. Naprawdę? Gdybym nie wiedział, że to kapłanka to bym pomyślał, że uciekła z zamtuza. Aż się boję co dalej będzie w scenach, w których pokażą ją grającą na flecie, jak w oryginale. Ze względu na oczywiste podteksty seksualne modlę się, żeby grała na flecie poprzecznym, a nie prostym. Do tego, chociaż śmiga prawie na golasa pod palącym bliskowschodnim Słońcem, cała jest blada jak upiór, ani cienia opalenizny. Dlaczego? Przecież jasne paski nieopalonej nagiej skóry, wyłaniające się spod przekrzywionego ramiączka stanika na pewno spodobałyby się shounenom? A, prawda: w tej wersji Farangis nie nosi stanika.
A królowa Tahamenay? W starym Arslanie, w cenie posłuchania udzielanego bardowi w nagrodę za honorowy strzał do torturowanego Parsa, królowa jest egzotyczną, tajemniczą pięknością i pozostaje nią do końca. Nie dość, że ubrana od stóp do głowy, to jeszcze twarz schowana za nieprzejrzystą woalką i jej legendarnej urody możemy się tylko domyślać. Zwyczajnie nie jesteśmy godni, żeby dostąpić zaszczytu oglądania jej oblicza. W nowym Arslanie nie ma mowy o choćby cieniu królewskiej godności. Tahamenay siedzi na tronie ubrana w stanik, stringi i praktycznie przezroczysty peniuar czy inną piżamę. Jeśli tak ubiera się królowa, to jak ubierają się dziewczyny z domów publicznych? W listek strategicznie przyklejony w kroku i pawie pióro zatknięte w tyłku? No gdzieś chyba jest jakaś granica zdrowego rozsądku, której nie powinno się przekraczać?
Kiedy do starego Arslana projektowano postaci bohaterów, starano się oddać je tak, jak zostały opisane w powieści. Manga, na podstawie której powstał nowy Arslan ma już postaci zaprojektowane tak, aby spodobały się shounenom, stąd golizna i cyckomania. I jeszcze te karykaturalne przerysowania charakterów w stronę dobra lub zła. Król Lusitanii, w starym Arslanie zwyczajny mężczyzna w średnim wieku, z racji tendencji do popadania w dewocję raczej kiepski materiał na władcę, tutaj jest monstrualnie otyłym oblechem. Niedojrzałym, głupim, i ewidentnie złym królem, który wygląda i zachowuje się jak syn Yubaby z „W krainie bogów”, a nie jak władca kierujący dynamicznie rozwijającym się, agresywnym imperium. Gruby oblech i półnaga piękność w kajdanach: chciałbym zobaczyć scenę, w której Jego Wysokość Salceson będzie przekonywał Tahamenay, żeby była posłuszna jego woli, bo jak nie…
Kpię tu sobie i żartuję, ale tak naprawdę wcale nie jest mi do śmiechu. To była taka fajna opowieść fantasy… I komu to przeszkadzało, no komu?
Do tego, chociaż śmiga prawie na golasa pod palącym bliskowschodnim Słońcem, cała jest blada jak upiór, ani cienia opalenizny. Dlaczego?
Bo naczytałeś się hejtów i teraz nadinterpretujesz każdą scenę. Od kiedy mamy „palące słońce” wieczorami? I ty weź mi najlepiej na fotce wypunktuj nagość, bo raptem kawałek cycka pokazali i wielka drama.
Sezonowy napisał(a):
Kapłanka
Nie, to właśnie oznacza, że jest kapłanką. Mylisz kapłanki z zakonnicami.
Sezonowy napisał(a):
No gdzieś chyba jest jakaś granica zdrowego rozsądku, której nie powinno się przekraczać?
Jest tam, gdzie zacznie to razić przeciętnego mango‑dziwoląga. A gdyby nie ta dorama na Tanuki to bym nawet… w sumie oglądając ostatni odcinek też niespecjalnie zwracałem uwagę.
Sezonowy napisał(a):
To była taka fajna opowieść fantasy…
I dalej nią jest, jeśli nie przejmujesz się głupotami/detalami. Mnie tu bardziej nadmierne naciągania fabularne martwią (szczególnie przy bitwach), a nie tam jakieś pół cycka.
Zapewniam Cię, że moje zdanie nie bierze się z tego, co wyczytałem, a jedynie z tego, co obejrzałem. Nadzwyczaj cenię sobie samodzielne myślenie. Zauważ, że zawsze popieram moje słowa konkretnymi przykładami, bardzo często porównaniami, wyciągam i przedstawiam wnioski, nawet jeśli w żartobliwym tonie. Przy odrobinie dobrej woli możesz prześledzić mój tok rozumowania. Zaś to, że więcej osób wyraża podobne zdanie o tym czy innym aspekcie serialu dowodzi tego, że nie jestem w swoich poglądach osamotniony, co cieszy.
Detale, którymi radzisz mi się nie przejmować, jeśli stanowią część fabuły czy charakterystyki bohaterów, naprawdę potrafią podziałać jak kubeł zimnej wody. Sam wspominasz o kiksach fabularnych, o których tu zresztą już pisałem. Potknięcia fabuły, uproszczenia, ordynarne przerabianie postaci i scen, byle tylko trafić do widzów określonej płci, w określonej grupie wiekowej, to już wystarczająco wiele, żeby kręcić nosem na tę adaptację. Tym bardziej, jeśli widziało się wersję poprzednią i ma się na jej temat dużo lepsze zdanie. Szkoda, bo miałem nadzieję na wciągającą opowieść, a spotkało mnie tylko bolesne rozczarowanie. Cóż, będę z tym żył, a dla poprawy nastroju sięgnę po coś innego.
Problem w tym, że poprzednia wersja to raptem kilka OVA, a tutaj dostaniemy 24‑25 odcinków.
żeby kręcić nosem na tę adaptację
Bo narzekanie to taka cecha narodowa. Widzisz, problem w tym, że potencjalny cel na takie rzeczy nie zwraca uwagi.
Bo, jak mniemam, to jest skierowane np. do mnie (a nie wydaje mi się, żeby kierowali to do jeszcze niższej grupy wiekowej), a dziwi mnie dopiero po waszych narzekaniach.
Czy można to uznać za zgrabnie zamaskowany umilacz, z którego cel nawet nie zdaje sobie sprawy? Wątpię. A przynajmniej ja po prostu nie przywiązuje uwagi, bo bajka ma więcej do zaoferowania (choć nadal martwią niedociągnięcia fabularne).
Ale fakt faktem, goły cycek raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Czy tam jakiś bawidamek, jak ten łuczniko‑szermierz. Dostajemy w sumie po równo, ale feministki i tak wiedzą lepiej.
Ojej, nie… Tylko nie zabawa w skojarzenia! Nie po tej traumie w komentarzach do Ronji, zbójeckiej córki…
Jestem jedyną osobą na świecie, której stara wersja Arslana się nie podoba. Mam taki okrutnie nowomodny gust. Już to przecież przerabialiśmy, musimy jeszcze raz? T_T Rozumiem, że tamta wersja to dla Ciebie świętość i niedościgły wzór, więc może naprawdę nie męcz się z remejkiem? Zdrowszy żołądek, zdrowszy sen… hmm? Ja z tego powodu nie oglądałam „nowych” ekranizacji Narnii.
Napisałam już co myślę o stroju Farangis, swoje zdanie -nietypowe i zaskakujące nawet dla mnie- podtrzymuję. Wabik na widza? Owszem, ale „mi nie robi”, bo to Farangis. Wierzę, że ktoś z taką osobowością mógłby się tak ubrać. Zresztą dostanie niedługo prawdziwy stanik. Poza tym Grieve jest, przepraszam za wyrażenie, cudowną kreaturą. Oglądałabym to tylko dla niego! Prawdziwy czaruś łachudra. Te miny, ten głos.. Mamo, ten głos!
Daj dziewczynie pofangerlować… ;_;
A jak będą wyglądać wzmiankowane zaloty? kliknij: ukryte Królowa usiądzie jako ten dumny posąg, a król najeźdźca będzie wokół niej dreptał, przestępując z jednej grubej nóżki na drugą i rumienił się po pensjonarsku… Ku konsternacji całego otoczenia.
To, że doczepiłem się to Twego komentarza nie znaczy, że chcę polemizować (znam Twoje zdanie odnośnie starej wersji i szanuję je). Jak Ci pisałem wcześniej: „nie to dobre, co dobre, ale co się komu podoba”. Nawiązaniem do pani F. zainspirowałaś mnie do podzielenia się myślami. Jak muza, proszę pani. :D
Co do Gieve'a, to jest to również moja ulubiona postać, choć znowu w wersji staroarslanowej, ze zdroworozsądkowym dystansem do siebie i świata, z lekko cynicznym uśmieszkiem w kąciku ust. Taki… jakie by tu oryginalne porównanie zrobić… może z LoTHG, ze względu na osobę autora powieści: takie skrzyżowanie brygadiera Schönkopfa (dużo) z komandorem Poplanem (mniej).
Co do zalotów królewskich: zgadzam się w całej rozciągłości i nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej, bo przecież nie takich tuzów Tahamenay wcześniej owijała sobie wokół palca. Król nie wygląda na osobę silnego, a co najwyżej obrzydliwego charakteru, kobieta zje go w całości na dwa łyki, bez popitki. Może nawet widziałbym w Tahamenay coś z egipskiej Kleoptary? Byle tylko wcześniej się nie przeziębiła w tych skąpych szatkach, bidula. :P
Rzeczywiście^^ zapomniałam wspomnieć o tym. Ogólnie całkiem fajnie wygląda celując z łuku. Można też dodać, że zakrywa się peleryną( jeśli to aż tak przeszkadza ). Ten fakt nawet osoby czytające mangę podały w stronę malkontentów. Oczywiście co będę o niej myśleć zależy od jej charakteru.
Myślałam, że to będzie bardziej coś w stylu „Juuni Kokki” pomieszanego z „Seirei no Moribito”, czyli cud, miód, orzeszki. A jest raczej średnio.
Fabuła, jak na razie, to: bijemy się, pokazujemy, jacy to stratedzy są super zajebiaszczy, osoby z rodziny królewskiej mają gdzieś wszystkich poza nimi samymi, a niewolnicy po nie wiadomo ilu dniach w ciemnicy w podziemiach biegają i wymachują cepami aż miło. Serii dobrze by zrobiło trochę dworskich intryg i i mniej naparzanki, bo nudno jest.
Bohaterowie są tacy, że w zasadzie równie dobrze mogłoby ich nie być, pooglądałabym sobie spokojnie krajobrazy w tle. Żadna z postaci jak dotąd nie wzbudziła mojej sympatii: są albo płaskie i bez wyrazu (Arslan, Narsus, Daryun), przez co całkowicie mi obojętne, albo bucowate (Gieve, Andragoras, Garshasph), przez co mnie wkurzają. Ach, jest jeszcze Silvermask, który jest żałosny. A zarówno jedni, jak i drudzy (oraz, przede wszystkim, Silvermask) są sztampowi, bez polotu i całkowicie nieoryginalni.
Po zobaczeniu projektów postaci (FMAAAAAaaaaa~) oraz endingu spodziewałam się całkiem niezłej grafiki. Tu też jest bardzo tak sobie. Pomijam już to CG, dobra, spoko, przeżyłabym. Ale odcinek 4 był zwyczajnie straszliwie brzydki, każda z postaci była epicko wręcz krzywa i niesymetryczna na twarzy, nawet te ważne i pierwszoplanowe, jak Arslan czy Daryun. Z kolei w odcinku 5 zaczął nieznośnie dobijać mnie absolutnie wyprane z dynamizmu sposoby przedstawiania pojednyków: a) stopklatka, stopklatka, stopklatka, w tle szczęk oręża i okrzyki; b) najazd na czerwone od pożaru niebo i płonące chaty, w tle szczęk oręża i okrzyki; c) ciemno, ciemno, ciemno, dźwięk miażdżonej kości abo coś innego w tym stylu, rozbryzg krwi na ścianie/posadzce. Za każdym razem, jak to widziałam, przypominały mi się pojedynki Balsy w „Seirei no Moribito” i zgrzytałam zębami. Chciałam nawet napisać, że taki sposób przedstawiania walk był na porządku dziennym jakieś 10 lat temu, a nie teraz, ale mi się przypomniała krótka utarczka Spike'a z ulicznym gangiem w odcinku 12 „Cowboya Bebopa” (1998), która już wtedy była zanimowana o niebo lepiej, więc nawet ten argument kuleje.
Bida. Bida i tyle. Obejrzę do końca, bo cały czas mam nadzieję, że będzie lepiej. Zwłaszcza że główni bohaterowie w końcu wyruszają z tej jaskini. Aczkolwiek istnieje też możliwość, że w przyszłym odcinku zostanę zwyczajnie dobita postacią Falangies, która nie dość, że prawdopodobnie będzie bucowata, to jeszcze lata z cyckami na wierzchu – nie dość, że tani fanserwis, to jeszcze absolutnie nieprzydatny strój do walki. Zwłaszcza że prawie każdy bohater męski w tym anime popieprza w takiej bądź innej zbroi, jakoś tam jednak chroniącej niezbędne do przeżycia organy. Seksistowskie świnie, ci designerzy, niech sczezną…
Taka animacja nie była nigdy w porządku, nie lubię dotykania w tej kwestii wieku. A CB to bardzo młode anime, do tego to co wspominasz to dzieło Nakamury ciężko go w tej kwestii pokonać. Jednak to anime również nie ma takiej animacji. Sorry, ale co? Szczerze to jest najsłabsze anime pod tym względem jakie teraz oglądam( Owari no Sereph i Kekkai Sensen ) jednak nadal trzyma poziom. Chociażby krótka walka Arslana w czasie bitwy czy pokazy umiejętności Narsusa. Jest tu materiał na tzw. Sakugę a to już coś.
Co do kwestii fabuły i postaci ciężko mi się wypowiedzieć po 5 odcinkach ekranizacji adaptacji noweli. Też nie rozumiem porównywania do innych serii zwłaszcza, że wydaje mi się jakbyś liczyła na zupełnie inny styl. Osobiście akurat wolę więcej akcji i pojedynków niż intryg.
Ech, problem cycków. Raz się o to już kłóciłam więc powiem to z całym szacunkiem co to za różnica czy baba lata z gołymi czy nie? Jej akurat wygląd przypomina mi Lust jeśli miałam bym być szczera natomiast ubranie Arakawa oparła na okładkach nowego wydania serii. Też miłe jest to, że dla ciebie to jest seksistowski xD( kocham to jak to słowo mało teraz znaczy ) fajnie też, że akurat poszło to na autorkę, która stworzyła sporo fajnych żeńskich postaci. To samo nie sądzę by opieranie się na wyglądzie co do charakteru miało sens. Może taka być lub nie, można też obejrzeć pierwszą adaptację i się dowiedzieć.
Osobiście tak jak zawsze czekam do końca z opinią. Jak na razie mi się podoba.
Na pierwszy akapit, niestety, nie odpowiem, bo go nie rozumiem, jest chyba napisany troszkę nie po polsku. Radziłabym jednak zapoznać się z czymś takim jak przecinki, na przykład. I wcale nie mówię tego złośliwie, po prostu pierwszy akapit jest dla mnie nieczytelny i chaotyczny. Ja też robię babole (są nawet w moim poprzednim komentarzu), ale myślę, że nie czynią one mojej wypowiedzi aż tak nieczytelną.
Odnośnie drugiego. Porównania do serii nasunęły mi się jakoś automatycznie. W SnM mamy księcia na wygnaniu, ukrywającego się, poza zasięgiem wrogów, bedącego pod opieką zdolnego wojownika, który obiecał go chronić. No a JK to m.in. historia młodej władczyni umacniającej swoja władzę, także poprzez wojnę. Poza tym powyższe przykłady to dwa kawałki naprawdę porządnego fantasy, rzadkiego w świecie anime, a wydaje mi się, że Arslan Senki też miał na to zadatki.
Z intrygami jest taki problem, że za duża ich ilość to błąd. Ale ich brak to też błąd. To wygląda nienaturalnie. Może w dzisiejszych czasach głupio by to wyglądało (spisek w pałacu Buckingham, khy, kto założył czapeczkę księżniczki Charlotte tyłem do przodu?!), ale zwyczajnie nie wyobrażam sobie dawnego dworu bez kowań i potajemnych sojuszy. Akcję też lubię, ale bez przesady. A jak na razie oni cały czas się naparzają, zwyczajnie oczekiwałabym zmiany tempa anime, bo zaczyna być monotonnie.
co to za różnica czy baba lata z gołymi czy nie?
Duża różnica. Anime traci wtedy dla mnie na wiarygodności, nie jestem w stanie traktować go na poważnie. A wydaje mi się, że Arslan Senki to anime, które chciałoby być traktowane poważnie. Jakoś nikt nie widzi nic złego w wojowniczkach w zbrojach bikini, ale za to wszystkim wydawałoby się dziwne, gdyby do wojowniczek w pełnych, poprawnych zbrojach nagle dołączyło stadko wojowników (z kraju o takim samym stopniu cywilizacji, a nie dzikusów) świecących umięśnionymi klatami i kaloryferami, których zbroja składałaby się ze skromniutkiej przepaski na biodrach i skórzanych naramienników nabijanych ćwiekami. Coś tu jest nie tak w tym, jak odruchowo już, niestety, postrzegamy kobiety i mężczyzn, prawda? Wkleiłabym tutaj kilka linków do bardzo interesujących dyskusji i porównań typowych zbroi męskich i kobiecych w fantasy, które swojego czasu przewinęły mi się gdzieś na tumblrze, ale nie mam siły ich szukać, bo tumblr to ocean o niezmierzonej głębi.
Nie znam się na zbrojach, to przyznaję, ale już na zdrowy rozum – popatrz na postać Falangies. Jest ABSOLUTNIE NIEPRAKTYCZNY. Skopiuj obrazek z nią do Painta i czerwonymi kropkami zaznacz miejsca, gdzie mogłaby zostać zraniona. Śmiertelnie lub nie. Nawet głupim widelcem czy tępym nożem do masła. Wychodzi cały obrazek zamazany na czerwono.
Poza tym nie skrytykowałam Arakawy (za to zaznaczyłam na marginesie, że ucieszyłam się z jej udziału, chociaż może trochę nieczytelnie), bo osobiście uwielbiam jej żeńskie postaci. Gdzieś mi świtało, że na czymś się wzorowała, więc moje „desigerzy” odnosiło się bardziej do jej poprzedników.
Charakteru Falangies nie oceniłam zaś na podstawie wyglądu, zwyczajnie zajrzałam na MAL. Cytuję: Aloof, defiant, strong, and cool; Falangies is both a dedicated cleric to the goddess Misra, and the most‑skilled female fighter on the planet. (...) According to her own account, she was the most beautiful, intelligent and capable member of her order; when a prediction was made that a servant of Misra must protect Prince Arslan, the other clerics selected her to go, out of jealousy. Jak dla mnie brzmi bucowato.
Ech, może zbyt skrótowo lub moje maniery w tworzeniu zdań wyszły xD( piszę je czasem w dziwnej kolejności ). Pisałam, że nigdy animacja nie była dobra jako pokaz slajdów co zarzuciłaś w Arslan Senki. Też dodałam, że wiek animacji ma mało wspólnego z jej jakością. Odniosłam się później do sceny o której pisałaś( w Cowboy Bebopie bardzo zresztą młodym anime ) i podałam ci animatora odpowiedzialnego za nią, po czym stwierdziłam, że nie ma wielu, którzy mu dorównują( znam kilku ale to temat na inną rozmowę ). Później dałam ci przykład dobrze animowanych scen z AS i powiedziałam, że są sceny nadające się do sakugi – tyle co dobra animacja, fani również używają tego określenia do teledysków poświęconych samym animatorom lub stylom. W skrócie obroniłam stronę wizualną mimo tego, że samo anime jest najsłabsze animacyjnie ze wszystkich jakie oglądam jednak do tak niskiego poziomu jakie mu zarzuciłaś nawet nie doszło.
Nie mam opinii co do tych serii, od razu zaznaczam. Obie mają pewną cechę, która je dla mnie skreśla^^ To do czego się przyczepiłam to ogólne porównanie. Osobiście nigdy tego nie robię, staram się każdy tytuł odseparowywać. Co do intryg dworskich, jak na razie wygląda na to, że AS jest bardziej skoncentrowany na drodze Arslana i przygodach niż polityce. To się może jednak zmienić lub nie. Zgadzam się co do rzadkości czystych fantasy, choć dla mnie to zaleta.
Nadal mnie to nie obchodzi( bez urazy rozumiem o czym mówisz tylko w ogóle mam odmienny stosunek ). Jeśli artysta chce zbroję – bikini to czemu nie, to samo jeśli chce wszystkich facetów w przerośniętych puszkach. Osobiście nie ma tu dla mnie problemu i tak ogólnie zbroi nie lubię. mam flashback do mojej ostatniej dyskusji^^ gdzie półżartem stwierdziłam, że jak kiedyś przyjdzie mi zrobić design do gry( uczę się w tym kierunku ) to zrobię wszystkie kobiety z melonami w bikini. Rzecz w tym, że w fikcji co do jakiejkolwiek płci interesują mnie dwie rzeczy: charakter i czy uznaję jej wygląd za „cool”( w wypadku Falangies drugi warunek jest spełniony i mówi to 100% chłopczyca ). Rozumiem, że może cie mierzić realistyczność( dla mnie to nieistniejąca sprawa ) ale nigdy nie poprę twierdzenia, że pokazywanie ciała czy jakikolwiek strój to seksizm. Zwłaszcza w sytuacji gdzie używany jest by podkreślić wygląd, nienawiści tu nie widzę. Przykłady jakie podałaś to bardziej double standard, tylko dla której płci? To całkiem ciekawe pytanie. Można tutaj podejść od drugiej strony i napisać, że zbroje w kształcie bikini podkreślają kształty kobiety i ją idealizują( podnoszą na piedestał ) kiedy zwykłe, zwłaszcza zakrywające twarz robią z facetów kolejnych nieznaczących pionków do zabijania( dla zabawy można dodać, że ich zakrywanie wszystkiego znaczy, że faceci są zbyt brzydcy ). Każdy argument można tak przewrócić. Oprócz tego również dochodzi tu wolność artysty za, która zawsze stać będę( jeśli to krzywdy nikomu nie robi ).
Tak na marginesie wiem, że chodzi ci o funkcjonalność zbroi itp. dałam ten przykład jedynie dla samej zabawy przekręcenia słów. W tej kwestii zawsze akurat stawiam na to czy mi się ubiór podoba niż na jego funkcjonalność. Patrząc się na to ogólnie same fantasy średniowieczne mi nie podchodzi.
Jednak nawet w tym wypadku, nie widzę tu nic złego. Sama Arakawa, w końcu poszła zgodnie z designem, też spoglądając się na jej ogólne podejście nie sądzę by miała tutaj problem.
Ciężko to powiedzieć, zwłaszcza po komentarzu na MAL'u. Szczerze przy opisach wiele umyka więc lepiej moim zdaniem trzymać dystans co do tego^^
tamakara
13.05.2015 13:24 Re: Rozczarowałam się :<
Może odczucie dyskomfortu w patrzeniu na osobniczkę z ledwo zakrytym biustem większym niż głowa jest spowodowane długoletnią tradycją sprowadzania kobiety do roli nie do końca poważnego obiektu seksualnego i wabika na klienta, w domyśle faceta heteryka? :D Faworyzowanie kobiet? Trudno w to uwierzyć w sytuacji, kiedy w większości przypadków stalowe majtki to jedyna opcja dla kobiety wojownika.
Precz z realizmem, to tylko fantazja? Sama się tak ubrała? Ok, dla mnie może być, ale w takim razie panowie wojownicy również powinni chociaż móc odsłaniać ile wlezie. Dlaczego taka sytuacja wywołuje tyle negatywnych komentarzy? Dlaczego kobieta w stalowej bieliźnie jest ok i cacy, a facet w obcisłych spodniach to abominacja?
Żeby nie było, wiem dlaczego, ale to będzie zbyt wielki offtop :D
W przypadku Farangis natomiast jestem w stanie uwierzyć, że naprawdę sama się tak ubrała. Pewność siebie w stanie czystym, wyjście poza obowiązujące normy. Nie dotyczą jej, bo jest istotą, we własnym mniemaniu, doskonałą. Co nie zmienia faktu, że pierwsze wrażenie osoby wyczulonej na te aspekty może być zniechęcające i chyba nie do końca błędne.
Ryuki
13.05.2015 14:03 Re: Rozczarowałam się :<
Facet w bikini? Czemu nie xD Tak jak pisałam obojętne mi na co wpadnie rysownik.
W pewnym sensie jest to idealizowanie kobiet xD Tak jak pisałam mój przykład miał na celu pokazanie jak argument można obrócić, nie znaczy to, że wierzę w jedną czy drugą stronę. Gdybym miała podać mój prawdziwy problem z postaciami kobiecymi nie miałby on nic wspólnego z fanserwisem. To co naprawdę mnie wkurza to strach autorów przed jakimkolwiek „skrzywdzeniem” postaci żeńskiej. Nie ma to nic wspólnego z seksizmem itp. zwyczajnie autor nie czuje się komfortowo kiedy musi zrobić coś niefajnego dziewczynie( mam tu na myśli głównie akcję/walkę nie sprawy poważniejsze ). Oczywiście są autorzy jak Anzai, którzy nie mają problemu z płcią postaci, jak fabuła wymaga to nic innego się nie liczy.
Twój przykład przypomina mi Vagrant story^^ I tak, to oburzenie mnie rozwala. Ludzie naprawdę lubią wychodzić na hipokrytów.
Rozumiem różnie ludzie podchodzą do tego ale wiesz powiem ci, że olałam bym całe to oburzenie gdyby nie ostatnie zdanie. Na początku chciałam tylko obronić animacje później doczytałam resztę.
tamakara
13.05.2015 21:17 Re: Rozczarowałam się :<
Wiesz, niektórzy mogliby powiedzieć, że ta niechęć do spowodowania uszkodzenia bohaterki w trakcie walki to też seksizm xD Bardzo skomplikowana sprawa.
A tego chłopca z linka to ponoć ocenzurowali, bo pokazywał za dużo *rozkłada ręce*.
Reakcja „no rany, znowu te same tanie zagrywki” to taki odruch warunkowy. W pierwszej chwili (czytając mangę, bo z anime jestem „trochę” do tyłu) też miałam ochotę zapytać wtf? Ale potem mi przeszło. W moich oczach Farangis wykracza ponad jakąś tam seksualność, jest posągowa. Przypadek jeden na milion.
Wiesz, uważam twoje rozumowanie na temat różnych reakcji na fanserwis przeznaczony dla panów i pań za zupełnie sprzeczne z rzeczywistością. Pomijając już Arslana, gdyż nie znam oryginału, a anime jest w zbyt wczesnej fazie – w wielu tytułach istnieje fanserwis przeznaczony dla widzów wszystkich płci (i orientacji :P), a męskie, odsłonięte, wyidealizowane klatki piersiowe pojawiają się równie często jak kobiece, odsłonięte, wyidealizowane klatki piersiowe. Krytyka jednakże spada jedynie na fanserwis przeznaczony dla fanów, gdyż jest to „uprzedmiotowanie kobiety i tani wabik”. Często jednakże te same panie, które podnoszą raban na widok odsłoniętego kobiecego ciała, wręcz ślinią się i zachwycają analogicznym przedstawieniem ciała męskiego. Nie zauważyłem jednak mężczyzn narzekających na „uprzedmiotowanie ciała płci męskiej”, gdyż faceci mają do tego podejście bardziej liberalne i rozumieją potrzeby, nazwijmy to estetyczne, heteroseksualnych dziewcząt, gdyż sami posiadają podobne. Czy narzekanie na nadmierną seksualizację kobiet nie jest więc hipokryzją, biorąc pod uwagę ambiwalentność tego trendu?
Często jednakże te same panie, które podnoszą raban na widok odsłoniętego kobiecego ciała, wręcz ślinią się i zachwycają analogicznym przedstawieniem ciała męskiego.
Czy mogę prosić przykład? To nie jest tania prowokacja, po prostu sama nie kojarzę i nie pamiętam, a chciałabym poznać przykład występującego w poważnym anime fantasy wyrozbieranego fanserwiśnie wojownika, którego rola jednocześnie nie jest prześmiewcza. Bo mnie to ciekawi.
Orzi napisał(a):
Pomijając już Arslana
Wiesz, ja nie czepiam się tego, że w takim High School of the Dead (czy też jakiejś innej haremówce) była masa fanserwisu. Że w Uta no Prince‑sama (czy też innym reverse harem) bohaterowie to wymuskane bishouneny jak z okładki, czasem biegające bez koszulek i rzucające tanimi tekstami na podryw na lewo i prawo. Czy też że w jakimś innym zwyczajnym anime, ale robionym tak, żeby wszystkim się podobało, mamy i trochę seksownych panienek, i trochę seksownych panów (no nie wiem, na przykład K, nie chce mi się dłużej grzebać w pamięci). Ja czepiam się Arslan Senki. Nie mam zamiaru rozpisywać się ogólnie na temat seksizmu, szowinizmu, feminizmu i innych -izmów, bo to na Tanuku bezcelowe, świata ani poglądów innych ludzi tym nie zmienię. W komentarzach do Arslan Senki skupiam się na tym konkretnym anime, bo w tym właśnie tytule coś mi zgrzyta. Dlatego się czepiam, że jak na razie jedyną tak obscenicznie przedstawioną postacią jest kobieta. Owszem, w teorii Daryun i Narsus też mogą wzbudzać jakieś zainteresowanie u widzów płci pięknej – ale mimo wszystko są od stóp do głów ubrani. Średnio fanserwisowe, moim zdaniem. Są po prostu przystojnymi mężczyznami, koniec kropka. Wygląd Falangies jest zaś czystym fanserwisem, do niczego tak naprawdę niepotrzebnym w takiej serii, jaką jest Arslan Senki. Osobiście uważam, że gdyby ubrać ją w jakieś normalne ciuchy, wcale nie przestałaby być najlepszą łuczniczką, najpiękniejszą i najinteligentniejszą kobietą w swoim kraju oraz (opierając się na tym, co napisała Tren) sympatyczną postacią – bo te cechy nie zależą od tego, czy biega się prawie gołym.
tamakara
14.05.2015 20:14 Re: Rozczarowałam się :<
Nie zauważyłem jednak mężczyzn narzekających na „uprzedmiotowanie ciała płci męskiej”, gdyż faceci mają do tego podejście bardziej liberalne
ha ha A ja zauważyłam komentarze o „anime obrażającym męski honor” i „wszystko byłoby ok, gdyby to były dziewczyny”, oraz katalogowanie niekompletnie ubranych/„zbyt ładnych” panów jako gejów.
Nie zauważyłem jednak mężczyzn narzekających na „uprzedmiotowanie ciała płci męskiej”
Czyżby ślepota doskwierała w młodym wieku? A może pamięć wybiórcza? Nie mów, że nie widziałeś nigdzie komentarzy insynujących, jakoby od niektórych wydawanych w Polsce mang 'wiało' z racji tej, że mają przystojnych facetów jako główną obsadę. Przy okazji zapraszam do przeczytania komentarzy o rzekomym gejostwe Free! na tym portalu. Pozwól, że przytoczę parę cytatów:
To anime to gwałt na męskim honorze -,-
No i anime trochę gejowskie, wiec bardziej dla płci pięknej i to mnie najbardziej zraziło hehe XD ten sport bardziej w anime pasowałby do kobiet :D
I zapewne na tym komentarzu zdecydowanie NIE dotyczącym serii, lecz innego tematu skończymy ten wątek. Prawda?
Dalszą wymianę zdań na powyższe proszę kontynuować w komentarzach do profili.
Moderacja
Sezonowy
15.05.2015 14:48 Re: Rozczarowałam się :<
Szczerze mówiąc, szkoda. Śledziłem tę wymianę zdań z zainteresowaniem i żałuję, że ją uśmierciłaś. Dyskusja prowadzona na poziomie, przez ludzi na poziomie, na temat jak najbardziej związany z anime. Chętnie poczytałbym dalszą wymianę myśli, a tu raptem ciach! i koniec wątku. Dalsza dyskusja w profilach? Nawet jeśli zdarzały się wcześniej takie pojedyncze przypadki kontynuacji, w co trudno mi uwierzyć, to osoby nie będące jej uczestnikami, nie mówiąc już o niezalogowanych, stracą ją z oczu i więcej jej nigdy nie zobaczą.
Rozumiem, kiedy wątek zejdzie na politykę, utarczki słowne ad personam czy o duszy Maryni, wtedy tak, wtedy kill them all. Ale to było naprawdę fajne, psiamać. A że Tanuki nie ma swego forum, to gdzie mają się wypowiadać czytelnicy, jeśli chcą zboczyć nieco z oryginalnego wątku? Iść do konkurencji? Bo przecież nie na profile, z powodu, o którym wspomniałem. I nie na IRC'a, z powodów, mam nadzieję, oczywistych.
Ja rozumiem, że regulamin rzecz święta, ale może jednak większa odrobina tolerancji przyniosłaby więcej pożytku niż szkody?
Chciałbym być nie tylko narzekaczem, ale i czytelnikiem produktywnym. Może więc zamiast zabijać interesujące dyskusje, kiedy tylko odbiegną mniej lub bardziej od tematu, przenosić je do innego wątku, tak aby mogły toczyć się dalej, a wszelkiej maści lurkerzy mogli je dalej śledzić? Jako że tanuki.pl to nie forum i pozbawione jest jego funkcjonalności, to może dałoby się stworzyć w tym celu jakiś fikcyjny tytuł w rodzaju „All about anime and mayhem” i do niego przenosić podobne dyskusje, o ile na to zasługują, wcześniej nadając im adekwatny tytuł? Sterować ruchem komentarzy, zamiast go uśmiercać?
Niechby nawet to „All about anime and mayhem” działało jak purgatorium, gdzie wszystkie komentarze są kasowane po upływie tygodnia od chwili pojawienia się wątku, ale niech dane będzie rozmówcom dokończyć dyskusje, które na takie dokończenie zasługują, a czytelnikom doczytać ją do końca.
Sezonowy
18.05.2015 05:50 Re: Rozczarowałam się :<
Mam wrażenie, że to co proponujesz, praktycznie równa się zakończeniu dyskusji. Raz, bo trzeba się skrzyknąć i umówić, a dwa że tu zostałaby istotniejsza połowa dyskusji, zaś jej ewentualna reszta już znajdowałaby się gdzie indziej. Jak znam życie, to nie zadziałałoby, bo sprawa byłaby zbyt błaha, żeby do jej kontynuowania chciało się ludziom skakać z miejsca na miejsce w internecie. A już nie daj boże po raz kolejny logować się. Na pewno jest jakaś reguła mówiąca, że im więcej kliknięć trzeba wykonać, tym większa szansa na to, że osoba przed monitorem oleje sprawę. Ja bym olał.
No i najważniejsze: zamiast zatrzymywać czytelników na miejscu i zachęcać do wypowiadania się, a innych do czytania, domyślną opcją jest w tej chwili ucinanie dyskusji, z iluzoryczną i niepraktyczną opcją „idźcie gdzie indziej”. Co zaś do samego Kotatsu, które podlinkowałaś, to o ile mnie pamięć nie myli, kiedyś było ono częścią Tanuki, a później, z tych czy innych powodów, przestało. Teraz, kiedy patrzę na jego dział „manga i anime”, widzę jeden, góra dwa komentarze dziennie, a czasem nie pojawia się tam żaden przez kilka dni. Jakikolwiek był faktyczny powód rozwodu, tematyka m&a nie wyszła na tym najlepiej.
Dla mnie, czytelnika Tanuki, konsekwencje wyglądają tak, że rozmawiając teraz na Tanuki o funkcjonalności portalu Tanuki, łamię regulamin, jasno przestrzegający przed pisaniem komentarzy nie dotyczących utworu, przy którym zostały zamieszczone. Owszem, moglibyśmy rozmawiać o tym na profilu moim czy Twoim , ale wtedy pies z kulawą nogą by tego nie przeczytał. Żeby było dziwniej, w regulaminie Tanuki jest parokrotnie mowa o Forum Tanuki, którego już nie ma.
Może więc pomysł z fikcyjnym tytułem purgatorium, który umożliwiałby skanalizowanie offtopów i pozwolił czytelnikom piszącym kontynuować co ciekawsze dyskusje nie na temat, a lurkerom czytać je, nie jest taki zły? Tym bardziej, że prawdopodobnie nie wymagałby wprowadzania jakichkolwiek zmian technicznych w strukturze czy funkcjonalności portalu. I gdyby teraz Moderacja zechciała przerwać tego offtopa, to zamiast jak najbardziej słusznie go zamykać (w końcu nie piszemy tu o Arslan Senki), mogłaby go przenieść do purgatorium i nasza publiczna dyskusja trwałaby w najlepsze, a my nie musielibyśmy kryć się z nią gdzieś po zakamarkach internetu, jak jacyś spiskowcy.
Avellana
18.05.2015 09:13 Re: Rozczarowałam się :<
W portalu nie ma możliwości przenoszenia komentarzy pomiędzy tytułami. Jedyne, co możemy, to wydzielić odpowiedź na komentarz do danej serii jako „nowy” komentarz najwyższego poziomu (to się przydaje, bo czasem ktoś przez pomyłkę klika odpowiedź i dodaje ewidentnie niezależny od poprzedniego komentarz). Niemniej – ostatnio staramy się nie interweniować w takich przypadkach (vide absolutnie kuriozalna dyskusja po Ronją), tutaj natomiast chyba chodziło też o to, że temat zaczął za bardzo schodzić na przytyki osobiste. Chyba że dyskusja po prostu zaczyna dotyczyć jednego konkretnego tytułu, który nie jest tytułem, pod którym się toczy – wtedy zasadne jest skierowanie rozmówców we właściwe miejsce.
Sezonowy
18.05.2015 09:43 Re: Rozczarowałam się :<
Dziękuję za wyjaśnienie jak się rzeczy mają. Teraz widzę, że mój pomysł z purgatorium nie ma racji bytu, mogę przestać zawracać nim sobie głowę. Pozostaje, jak zawsze, zważać na język, kierować się zdrowym rozsądkiem i nie dawać Moderacji pretekstu do interwencji.
Akurat Farangis w mandze jest sympatyczną postacią (przynajmniej w moim odczuciu) i bucowato zachowuje się jedynie względem grajka, którego bądźmy szczerzy nikomu nie jest żal (zwłaszcza, że jakby go krótko nie trzymała to wlazłby jej na głowę).
Co do stroju to Arakawa chyba też do końca szczęśliwa z tym designem nie była biorąc pod uwagę fakt, że w najnowszych rozdziałach Farangis dostała przynajmniej porządny stanik.
Nie, nie był, cięcia budżetowe w animacji to domena dzisiejszych czasów.
Znaczy tak: przyznaję się tutaj, skapnęłam się teraz, że źle policzyłam – zmiast 10, chciałam napisać, że 20 lat temu. Przepraszam, ale nadal żyję przeszłością i zdumiewający jest dla mnie fakt, że ludzie urodzeni po 2000 roku to już prawie dorośli ludzie, a przynajmniej już niedługo będą mogli sobie wyrobić dowód. No a 20 lat temu to wyglądało tak:
Weiss Kreuz (1998) odcinek 1, ***pojedynek Ayi z jakimś villainem.
Slayers (1995), odcinek 1, ***pojedynek Gourry'ego z leśnymi zbójcami.
Zresztą nie do końca chodziło mi o cięcia budżetowe. Fakt, są to cięcia obecnie, wtedy walki po prostu tak wyglądały w większości tytułów AFAIR, a Bebop był chlubnym wyjątkiem – ale był. Dało się wtedy, powinno się więc dać i dzisiaj.
ja bym raczej powiedział, że te wszystkie uproszczenia etc. zrobiły się powszechne od połowy ubiegłej dekady. Tu nie chodzi, czy się da dzisiaj lepiej, ale o to, czy jest na to czas, pieniądze, lub siły przerobowe. Kiedyś każdej z tych składowych było więcej, więc i bajki były wykonane staranniej. A jeśli z tamtych czasów jako dobrze wykonanego pamiętasz tylko Bebopa, a resztę jako taką średniawą ze wskazaniem na słabą, to albo sporo anime zapomniałaś, albo nie widziałaś, co animatorzy wtedy potrafili. Wtedy i wiele wcześniej. Ale to byli japońscy animatorzy, a nie koreańscy i tajwańscy.
Biednie wyglądające bajki były, są i będą. Bez problemu znajdziesz serie z lat 90‑tych które są pokazami stillsów jak i sakugowe perełki z tej dekady. Choć oczywiście większa ilość produkowanych serii przekłada się na gorszy scheduling, a to na kiepskie produkty. Oczywiście tu większym problemem jest brak utalentowanych ludzi w samym studiu i fakt, że robi w tym sezonie jeszcze jedno anime mimo tego, że nie jest zbyt duże.
Wiem, że były, nie zaklinam rzeczywistości. Ale było ich mniej.
Inna sprawa, że kiedyś ogólnie anime było mniej co sezon.
Ryuki
15.05.2015 00:16 Re: Rozczarowałam się :<
Większość? Nope, zresztą animacja wiele się nie zmieniła. To co się zmieniło to pomoc komputerów przy koloryzowaniu, daje to możliwość lepszego cieniowania( łatwiej też cienie animować ) i więcej detali w tłach. Sam ruch dostał tylko trochę więcej klatek. Nie wspominając, że animatorzy z lat 90 wciąż pracują w swoim fachu.( chociażby Nakamura o którym ci pisałam ostatnio babrał się w Kekkai Sensen ). Bebop nie był żadnym wyjątkiem tylko jednym z wielu świetnie zaanimowanych anime. Krótko mówiąc, chociażby większość OVA z lat 90 jakie widziałam były świetne. Serie TV ciężej teraz zdobyć ale zależnie od studia potrafiły zaskoczyć, chociażby wiele anime od Sunrise czy trochę młodzsze od CB HunterxHunter. Co ciekawe w tej zamierzchłej przeszłości Pierrot potrafił zrobić równą ponad 100 odcinkową serię a Toei było troszkę lepsze.
Tak jak pisałam o poziomie animacji nie decyduje wiek tylko głównie studio i budżet. Taki mam sposób myślenia po tym jak zbierałam szczękę po obejrzeniu anime starszego niż ja. Na ten przykład wymienione przez ciebie Slayers jak większość anime od J.C Staff jest bardzo nierówne. Chociaż openingi Orphena( to samo studio ) zrobione przez Masahiro Ando są niesamowite. To co piszę tyczy się też nowych anime.
Tak czy siak, to i tak nie ważne bo to co opisujesz to typowy Deen a Arslan nawet tego dołu nie liznął.
Miałam wysokie oczekiwania wobec tego anime, ale jak na razie jestem dość rozczarowana. Ogląda się nieźle, ale nie wyróżnia się z tłumu. Wiele wątków jest dość przewidywalnych, a sam książę to postać tak sztampowa, że aż boli.
Seria zaczyna nabierać rumieńców. Po początkowym zawodzie coraz cieplej zaczynam na Arslana patrzeć. Grafa się jakby poprawiła, a historia po niefortunnym wstępie ruszyła z kopyta. Podoba mi się jak zgrabnie wpleciono elementy różnych historycznych kultur z Persją na czele…
Nie powiem, ogląda się całkiem dobrze. Animacja fajna, tylko CGI drażni oczy, opening nawet fajny, a przy endingu bałem się, że za chwile mi skądś Kirito z Asuną wyskoczą, no i te efekty dźwiękowe. Czasami uderzenie w coś brzmi, jakby rakieta grzmotnęła, a przebicie jak jakieś iskry. Zresztą, ostatnio w anime takie soundy często się pojawiają.
W którym miejscu? Ja w drugim odcinku widziałem mnóstwo przeskoków między klatkami kluczowymi, jakby nagle osoby odpowiedzialne za pośrednie odeszły ze studia i zatrudniono tam jakichś przybłędów. Budżet serii jest taki, że aż mi się smutno robi, a na domiar złego z tym odcinkiem chyba ledwo się wyrobili w terminie. Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze w tym sezonie zobaczymy ze dwa recapy. Ogólnie bardzo porwane i daleko temu do „fajne” No chyba, że „animacja” to inne określenie na projekty postaci, jak to często bywa, chociaż i tu można by się spierać. A nie wspomnę o proporcjach, kontroli jakości (niektóre statyczne ujęcia z końmi dawały do myślenia na temat praw fizyki) i… tak, CG. Jaka piękna katastrofa.
Wiesz, mi tam animacja akurat nie przeszkadza, dla mnie ta w Arslanie ujdzie, choć wybitne to dzieło nie jest. I tak, zgodzę się co do tych przeskoków, bo jest ich wiele. Ale czego spodziewać się można od studiów, specjalizujących się w animacjach 5‑minutowych, mających na koncie po jednej dłuższej serii(Liden ma Terraformarsów, a Sanzingen Arpeggio)
Wszystko na razie ekstra, ale… kliknij: ukryte jakim cudem król Pietjagoras jest takim świetnym dowódcą, a szarżuje kawalerią we mgle? Przecież jest w pozycji w której nie musi nic robić, ba, nie musi nawet atakować Lusitańskich wojsk. Miałem nadzieję, że może ujrzymy w końcu jakieś bardziej realistyczne podejście do wojny w anime, ale cóż, chyba się przeliczyłem. Jeszcze te wieże oblężnicze…
Raczej nie można go nazwać kiepskim dowódcą, skoro przez całe życie nie przegrał żadnej bitwy. Tu dał się wyprowadzić w pole po raz pierwszy i zarazem ostatni, ale to nie przekreśla jego militarnego dorobku. Owszem, zgubiła go pycha, choć nie dlatego, że był kiepskim dowódcą, tylko dlatego że scenarzysta stał po stronie wojsk Lusitanii. Andragoras musiał przegrać bitwę, bo w innym przypadku książę Arslan wróciłby do pałacu i do nudnego życia, a my nie dostaliśmy anime. I właśnie dlatego, na wypadek gdyby ognia było za mało i perska kawaleria jednak rozniosła bizantyjczyków na kopytach, dostaliśmy mgłę na polu bitwy i młodego dowódcę publicznie kwestionującego taktykę królewską. Teraz, kiedy w obecności podwładnych podważono jego plan i autorytet, to nawet gdyby chciał, duma nie pozwoliłaby mu ustąpić – nie po to jest się władcą absolutnym. No nie miał prawa wygrać tej bitwy i już.
Serial ewidentnie sugeruje, że król jest fatalnym taktykiem, używa szarży kawalerii od początku kariery i na tym kończy. Wygrywał, bo miał potężną i świetnie uzbrojoną armię, być może nadrabiał też zdolnościami strategicznymi. kliknij: ukryte W końcu Lusitania znalazła kogoś z głową na karku, wymyślili kontrtaktykę, co wobec ewidentnego skostnienia dowództwa Parsów doprowadziło ich do katastrofy. Scenarzysta (dokładniej Yoshiki Tanaka) nie stał po stronie wojsk Lusitanii, a racjonalnie analizował przyczyny upadku imperium: mgła prawie na pewno nie jest zbiegiem okoliczności (pamiętajmy, że to fantasy – magia w tym cyklu jest rzadka, ale obecna), a mimo jejpochodzenia jej zlekceważenie było potężnym wojskowym błędem, poza tym nastąpiła zdrada na wysokim szczeblu. Młody dowódca kwestionował decyzję króla, bo miał głowę na karku. Jego błędem było podejrzewanie króla o więcej zdrowego rozsądku i mniejszą skłonność do autorytaryzmu, niż w rzeczywistości miał.
Co do „wież oblężniczych”, to nie widzę problemu. Nie mamy informacji, ile czasu przed bitwą mieli Lusitańczycy na zmajstrowanie tych rzeczy, jeśli wieźli je w kawałkach to mogła być kwestia kilku godzin. Całkiem możliwe, że Parsowie wiedzieli o ich istnieniu, tylko je lekceważyli. W normalnych okolicznościach byłyby mało użyteczne.
Szkoda, że nie wiemy nic na temat tego, jak wyglądały bitwy toczone przez Andragorasa w przeszłości. Te, kiedy dowodził jeszcze jako następca tronu, mniejszymi siłami, może jednym skrzydłem czy odziałem wydzielonym, w konfliktach na mniejszą skalę. Jako mężczyzna w sile wieku, w całym swoim życiu musiał brać udział w niejednej wojnie, a jednak nigdy nie odniósł porażki. Oczywiście, może być tak jak piszesz, że wygrywał, bo miał potężną i świetnie uzbrojoną armię, ale jego przeciwnicy na pewno świetnie zdawali sobie z tego sprawę, a mimo to wyruszali na wojnę z nim. Na co liczyli? Z pewnością nie raz i nie dwa mieli asa w rękawie, który mógł zniwelować przewagę w ilości i jakości wojsk, i nie była to pierwsza pułapka, którą zastawiano na Andragorasa. Mimo to jak do tej pory zawsze wychodził ze starć zwycięsko. Czy to świadczy o królu jako o złym dowódcy, a do takiego określenia użytego przez Domi‑kun odnoszę się w swoim pierwszym komentarzu? Moim zdaniem – nie. Oczywiście, w tej bitwie to jego rozkazy, źle wybrana taktyka i pycha sprowadziły klęskę na Parsów, tylko czy to przekreśla cały jego dotychczasowy dorobek? Ponownie: moim zdaniem – nie. A tej jednej bitwy wygrać zwyczajnie nie mógł, bo ta szczególna klęska jest momentem zwrotnym w historii księcia Arslana i musiała się wydarzyć: tej bitwy Andragoras wygrać nie mógł, nawet jeśli byłby militarnym geniuszem na miarę Aleksandra Macedońskiego.
Z drugiej strony to też całkiem możliwe, że jest właśnie tak jak piszesz. Kiepski dowódca, polegający wyłącznie na przewadze liczebnej i jakości wojska. Niewykluczone, że od lat stosujący uparcie tę samą taktykę frontalnej szarży, bez szczególnej finezji, opierając się na sile pierwszego uderzenia. Trudno mi w to uwierzyć, ale nie mogę tego wykluczyć. Znamy z historii starożytnej perskich królów, którzy prowadzili w pole potężne armie, które niby to miażdżyły wszystko i wszystkich na swej drodze. Co prawda tacy władcy zawsze dostawali w kość od słabszych przeciwników i to nie jeden raz, jak Kserkses czy Dariusz III stający przeciwko Grekom czy Macedończykom. A taki Andragoras nie dostał łupnia ani razu, aż do fatalnego końca, co stawia go o niebo wyżej zarówno od Kserksesa jak i od Dariusza, bo ci obrywali równo, mimo posiadania przygniatającej przewagi nad przeciwnikiem.
Jak by nie było, na dwoje babka wróżyła. Wolę swoją interpretację, ale i Twojej nie mogę odmówić rozsądku. Gdybyśmy tylko znali prawdziwą historię królestwa Pars i dokonań wojennych Andragorasa… Kusi mnie, żeby znowu sięgnąć po wersję z 1991 roku i przypomnieć sobie, jak tam pokazano tę bitwę i osobę króla. A że mam wrażenie, że nowa wersja anime jest robiona dla widza o kilka lat młodszego niż w przypadku wersji poprzedniej i opiera się na innym materiale źródłowym, niewykluczone że tu i tam inaczej rozłożono militarne akcenty, albo zawarto więcej informacji wskazujących na to, czy król faktycznie był złym dowódcą, czy po prostu tego szczególnego dnia podejmował wyłącznie złe decyzje.
Kiedy odświeżę sobie starą wersję Arslana, wrócę do tego wątku i podzielę się uwagami.
Zwracam uwagę, że nie wiemy również, kto kogo atakował. Jako że królestwo Pars funkcjonuje dzięki niewolnikom, wydaje się, że to głównie oni inicjowali konflikt, a inne nacje próbowały się obronić. Król mógł wygrywać bitwy, o których sam decydował.
Moja interpretacja polega najbardziej na znajomości twórczości Yoshiki Tanaki za pośrednictwem Ginga Eiyuu Densetsu. Ten autor nie kreuje wydarzeń, bo mu się podoba konkretny rozwój akcji, on zajmuje się procesami historycznymi, często analiza przyczyn i skutków danego wydarzenia zajmuje u niego więcej czasu i uwagi niż wydarzenie właściwe. Jeśli charakter i motywy jakiejś postaci (na przykład wielkiego przywódcy) mają jednostkowe istotne znaczenie dla akcji, to mamy gwarancję, że dokładnie wyjaśni, w jakim otoczeniu się wychował i dlaczego z socjologiczno‑psychologicznego punktu widzenia zachowuje się tak, a nie inaczej. Żeby znaczącej bitwy nie rozłożył na elementy pierwsze nie uwierzę. Inna sprawa, że oryginalnych książek nie znam, a wersja mangowa/anime może być wykastrowana (stara w sumie też). Jednak wierzę w Arakawę i że socjologiczno‑polityczne mięsko się pojawi.
Obejrzałem ponownie pierwszą wersję Arslan Senki i… nie żałuję. Przy okazji przypomniałem sobie, dlaczego przed laty wystawiłem temu anime bardzo wysoką ocenę. Okazuje się, że przeczucie mnie nie myliło: wersja telewizyjna z tego roku, oparta na mandze opartej na powieści, jest robiona z myślą o widzu z grupy wiekowej dużo młodszej niż wersja poprzednia. Różnice między nimi widać, słuchać i czuć od pierwszego odcinka.
Co do zasadniczej kwestii czy król Andragoras był dobrym czy złym wodzem: każda z wersji przedstawia tę sprawę w nieco inny sposób. Starsza mówi jasno i wyraźnie, że król od zawsze polegał na sile swoich wojsk i jakości podległych mu dowódców. Podkreślany jest porywczy charakter i to, w jaki sposób zalety ludzi, jakimi się otaczał, równoważą tę porywczość i zapalczywość. A przecież wiadomo, że umiejętność dobierania sobie właściwych doradców i wyznaczania odpowiednich ludzi na właściwe stanowiska to cecha dobrego lidera; dzisiaj uczą tej prawdy na zajęciach w co bardziej odpowiedzialnych szkołach i uczelniach. Tego właśnie król się trzymał i to zawsze zapewniało mu zwycięstwo. Tymczasem jego pierwsza i zarazem ostatnia przegrana bitwa to kwestia zdrady ze strony zaufanego dowódcy, który uknuł rzecz całą z królestwem Lusitanii, a w czasie odprawy podpuścił Daryuna do zakwestionowania królewskiego planu bitwy (kiepskiego, ale nie bez szansy na sukces), co automatycznie uruchomiło wybuch królewskiej złości i zaowocowało odsunięciem od dowodzenia najlepszego dowódcy kawalerii; nikt nie będzie publicznie podważał autorytetu monarchy absolutnego. Sprytne i śmiałe posunięcie, do tego znakomicie wykonane. Tymczasem w nowej wersji król ewidentnie i od początku przedstawiony został jako kiepski wódz, z góry skazany na przegraną. Kwestia knowań Kharlana podczas odprawy zostaje przysłonięta wybuchowym temperamentem króla i można odnieść wrażenie, że Andragoras jest upartym głupkiem, a nie że on i jego dowódcy zostali umiejętnie zmanipulowani i wprowadzeni w misterną pułapkę. Scena schwytania króla w niewolę tylko zdaje się to potwierdzać, bo w starej wersji jest ona dramatyczna i przypomina pojmanie śmiertelnie groźnego, rannego lwa, a w nowej król poddaje się wrogowi jak ostatni ciućmok bez charakteru.
Mówiąc prościej, nowa wersja Arslana, oparta na mandze, a nie na powieści, głośno i wyraźnie czyni głupiego i upartego króla niemal wyłącznie odpowiedzialnym za klęskę, podczas gdy wersja wierna powieści pokazuje, że został on schwytany w starannie przygotowaną pułapkę, gdzie zdrajca wykorzystał słabe strony królewskiego charakteru i sprytnie obrócił je przeciwko niemu. Był więc Andragoras dobrym czy złym dowódcą? Jak wyjaśniłem to w komentarzach wyżej, nie widzę powodów, z racji jego dotychczasowych dokonań, by zarzucać królowi słabość umysłu i wrzucać do jednego worka z zakałami historii militarnej. Z drugiej strony, z powodu tego, że nowa wersja bardzo sugestywnie stara się pokazać obraz nieodpowiedzialnego króla i kiepskiego wodza, rozumiem chęć do przekreślenia dotychczasowych królewskich zasług na polu bitwy i opatrzenia go etykietką niewłaściwego człowieka na niewłaściwym miejscu. To w końcu jeden z kluczowych motywów opowieści, który zostanie rozwinięty w następnych odcinkach i ma bezpośredni związek z osobą Arslana. Jak się wydaje, można postać Andragorasa odczytywać z powodzeniem na oba sposoby, choć warto mieć na uwadze różnicę w sposobie prezentowania tej kwestii w oryginale i w remake'u.
Pozostawiając na boku kwestię tego, jakim wodzem był Andragoras, ale mając w pamięci różnice miedzy obu wersjami anime, skorzystam z okazji żeby wyrazić moje rozczarowanie nową wersją, która w porównaniu z poprzedniczką wypada bardziej niż blado i to pod wieloma względami. W moim mniemaniu zaadaptowanie jej w formie mangi tak, by trafiła do widza z młodszej kategorii wiekowej niż ci, do których była adresowane powieść i OAV‑ka, a następnie obrócenie takiej mangi w anime, zaszkodziło tak samej opowieści jak i jej bohaterom. „Nowy” książę Arslan jest tu pokazany jako duży dzieciak bez charyzmy i charakteru, który nie ma w sobie dosłownie nic z przyszłego króla i stale sprawia wrażenie, jakby nie orientował się w tym, co się wokół niego dzieje. Zamiast tego daje się bezwolnie popychać bohaterom drugoplanowym raz w jedną, to znowu w inną stronę i sprawia wrażenie, jakby nie można go było pozostawić na dłużej samego, bez opieki. Do tego wygląda jak upiór”: blady, siwy, z oczami na pół twarzy i potarganymi włosami. Jakim cudem ludzie z jego otoczenia dostrzegają w nim „coś” i gdzie to zobaczyli, pozostaje dla mnie zagadką. Tymczasem „stary” Arslan to dzielny młodzieniec z charakterem i charyzmą, i już od pierwszej sceny widać, że ma silną osobowość, która szybko się rozwinie. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że dobrze się zapowiada i prezentuje sobą wielki potencjał, dobry i szlachetny materiał na przyszłego władcę. Do tego jest bardzo przystojny, tym szlachetnym i posągowym typem urody, który chętnie oglądamy wybity na złotych monetach czy namalowany na obrazach w galerii narodowej. I zawsze jest wspaniale uczesany, z biżuterią misternie wplecioną we włosy i nawet przez chwilę nie wygląda jak stajenny, czego o „nowym” Arslanie w żaden sposób nie da się powiedzieć, bo ten czasami wygląda wręcz jak stajenny, a nie jak królewski syn.
I gdyby tylko chodziło o różnice wizualne, a nie napisałem tu o strojach, pancerzach czy architekurze… Podam następujący przykład: obejrzeliśmy niedawno scenę, w której Daryun spotyka się ze zdrajcą Kharlanem i jego ludźmi na polu bitwy, kiedy to armia Pars dostaje baty od Lusitanii. W nowej wersji Daryun jest już z księciem Arslanem, którego poprzysiągł chronić. Atakuje Kharlana i szybko zyskuje nad nim przewagę w pojedynku, przez co zdrajca z miejsca zarządza odwrót całego oddziału: przed jednym zdeterminowanym człowiekiem, choć bezbronny Arslan jest w zasięgu ręki, przewaga miażdżąca a wygrana pewna jak amen w pacierzu. W mojej opinii taki rozwój wypadków jest niedorzeczny, wręcz głupi, a wystarczyło przecież tylko wydać czekającym bezczynnie żołnierzom rozkaz do ataku. Rozumiem, że scena miała pokazać Daryuna jako herosa, siejącego strach w sercach przeciwnika już samą obecnością na polu bitwy, ale bez przesady i bez obrażania zdrowego rozsądku. Na domiar złego, z powodu tej sceny Kharlan jawi się jako tchórz, co nie odpowiada prawdzie jeśli weźmiemy pod uwagę skrajnie niebezpieczną rolę jaką odegrał w doprowadzeniu Andragorasa do upadku, gdzie sam, osobiście pociągał za sznurki stając twarzą w twarz z przeciwnikiem. W starej wersji tej sceny Daryun jest bez Arslana i po konfrontacji z Kharlanem przebija się przez szeregi jego ludzi i zwyczajnie daje nogę, by odszukać młodego księcia. Nic z heroizmu i maczoizmu, za to mnóstwo ze zdrowego rozsądku. Niby ta sama scena, a jak odmiennie ją opowiedziano i w jak różnym świetle pokazała jej bohaterów. A to tylko jeden przykład.
I na koniec muzyka. Tak jak przepadam za ścieżką dźwiękową do starej wersji, tak nowy soundrack w porównaniu wypada gorzej niż słabo. Muzyka w starym Arslanie towarzyszy nam w większości scen, w dużej mierze odpowiadając za kształtowanie ich nastroju i rytmu. Jest głośna i wyraźna, momentami wręcz dominująca i na pierwszym planie. Niepoślednią w niej rolę odgrywają instrumenty smyczkowe, flet, bębny, dzięki czemu pobrzmiewają w niej wyraźne nuty Bliskiego wschodu. W nowej wersji anime muzyka pojawia się rzadziej i słychać ją w głębokim tle, trochę jak ambient. Dominuje neutralne brzmienie elektroniczne, wyprane z orientalnych akcentów, mało melodyczne, momentami wręcz całkowicie pozbawione charakteru. Nadawałoby się równie dobrze jakiegoś psycho‑passa czy standardowego fantasy z biuściastymi panienkami z wielkimi mieczami i jeszcze większymi biustami. Po trzech odcinkach wiem już, że nie zapamiętam żadnego utworu i jest mi z tego powodu zwyczajnie przykro.
Jestem głęboko rozczarowany. Spodziewałem się opowieści fantasy przynajmniej tak samo dobrej jak poprzedniczka sprzed lat, ale zawiodłem się, niestety. Osoby, które starej wersji nie oglądały, z oczywistych względów nie będą podzielały mego uczucia straty, ale gdyby jednak podobny niedosyt u nich się pojawił, gorąco polecam wersję sprzed ćwierć wieku: porządne fantasy z porządnymi bohaterami, malowniczymi pejzażami, egzotyczną architekturą i klimatyczną muzyką, i bez komputerowej animacji, na którą można by narzekać.
Wiem, że jestem w tragicznej mniejszości, ale stara wersja zupełnie mi się nie podobała. Wydała mi się chaotyczna, zwłaszcza w dalszej części fabuły. Szczególnie „zachwycał” mnie fakt, że bohaterowie robili coś w jednym miejscu, a potem nagle wyskakiwali zupełnie gdzie indziej, ja zaś pozbawiona byłam konkluzji ich dotychczasowych działań. Co nie znaczy, że ta wersja mi się niesamowicie podoba, ma masę wad, ale łatwiej mi je przełknąć. Pewnie dlatego, że nie mam żadnych sentymentów.
Sprawa wymagająca sprostowania: Stara wersja anime również została oparta na mandze, narysowanej przez niejaką Nakamurę Chisato.
A co do krytyki wyglądu dzieciaka. No proszę pana :D Przecież tu cały świat przedstawiony wygląda ciut inaczej. Gdyby tak nasz bladowłosy Arslan zaczął wplatać sobie klejnoty we włosy, to otoczenie określiłoby mianem zniewieściałego lalusia. Obawiam się.
Faktycznie, to młode stworzenie nie ma w sobie nic z postaci z legendy, któremu brakuje tylko słonecznej aureolki. Czy on nie ma przez przypadek dwunastu lat? Nie każdy dwunastolatek może być jak Gon. To naprawdę tylko dziecko, bardzo niedoświadczone i potrzebujące opieki, ale w kogoś takiego łatwiej mi uwierzyć.
Może jeszcze się zahartuje i wyprzystojnieje na tyle, żebyś uznał go godnego korony xDD ok, to był żart.
W kwestii natomiast biuściastych niewiast w skromnym przyodziewku… taaak, już niedługo XD
Nie to jest dobre, co dobre, ale co się komu podoba. So, no sweat. :)
Stara wersja anime oparta na innej mandze, a nie bezpośrednio na powieści? Wiem, że była inna manga, ale że posłużyła za podstawę do pierwszej ekranizacji… Nie trafiłem na odniesienia do tego faktu, ale jeśli to prawda, to to się robi jeszcze dziwniejsze. Głowiłem się nad tym, czy sceny z pierwszego odcinka nowej wersji anime, w których to Arslan bez oporu daje się ciągnąć zbiegowi po dachach i murach jak tłumok, nie wyrażając słowa sprzeciwu, a jedynie zdziwienie i zaskoczenie, są w powieści, czy pojawiły się dopiero w mandze. Zmilczałem, bo nie miałem pojęcia, jaki jest stan rzeczy, choć nie wyobrażam sobie „starego” Arslana robiącego za bezwolnego zakładnika. A może to tak jak we wspomnianej przeze mnie scenie z Daryunem i Kharlanem? Niby jest ona w obu wersjach anime, ale w każdej wygląda inaczej i inaczej przedstawia postaci? Kto wie?
Co do wieku Arslana, to jeśli dobrze pamiętam, chłopak ma czternaście lat: kawał chłopa, jak na tamte czasy. Lada moment ojciec znalazłby mu żonę, a jego rówieśnicy są już wcielani do armii, to i czas najwyższy byłby trochę dorosnąć. Stanowczo nie lubię „nowego” Arslana, bo to ciućmok i oferma, a takich mam z naddatkiem we wszelkich maści szkolnych komediach, haremówkach i innej maści animowanej sieczce. Weź ty się trochę ogarnij, chłopie, bo ci Srebrna Maska gwizdnie królestwo sprzed nosa, a inni wybiorą sobie za żony co ładniejsze biuściste dziewice, tobie pozostawiając same kostropate i brzydkie. :)
Poszłam sprawdzić i faktycznie ma 14, nie wiem, co mi się ubzdurało xp Musiał zawinić wygląd buziaka. Prawda, na tamte czasy to już dorosłe chłopisko, ale tamte czasy, to właściwie jakie? Bliżej nieokreślona rzeczywistość fantasy, która tylko przypomina konkretny okres historyczny, bo Arakawie się tak wyśniło. Może chciała postawić na dynamiczny rozwój postaci?
Już mu tak nie ofermuj, jakiś czas bronił się przecież przed brzydką śmiercią, zanim przyjechała niania w osobie Daryuna. :D
Eghem, mam dla niego bardzo dużo matczynego serca, dlatego tak bronię.
A żona? Może trafi mu się jakaś niezbyt urodna, ale nadrabiająca intelektem…? XD Lepiej by na tym wyszedł.
W starszej mandze mamy to, co w starszym anime, tylko trochę jakby bardziej sensownie. Takie wyciągnęłam wnioski z lektury, ale to było dawno temu.
Rozpocząłem dyskusję i jakoś nie miałem czasu się bardziej udzielić, więc należy to nadrobić.
Nie wiem czemu, ale od początku miałem wrażenie, że Andragoras miał być sprawnym dowódcą i strategiem. Jest 100% szansy, że sobie to ubzdurałem. Jak znajdę czas to spróbuję obejrzeć pierwsze dwa odcinki jeszcze raz, żeby sprawdzić czy czasem nie dorobiłem sobie własnej teorii co do króla.
W tym momencie jestem po 3 (najnowszym) odcinku i moje odczucia co do postaci króla są jeszcze gorsze. Zamiast bycia kreowanym na kiepskiego dowódcę, jest kreowany na kiepskiego i głupiego dowódcę, co niezmiernie mnie irytuje, bo jest to archetyp, którego nie cierpię.
Wspomniana przez Sezonowego scena pojedynku Daryuna z Kharlanem to też jakieś nieporozumienie. Sceny, w których dwójka walczących bohaterów może spokojnie rozmawiać pomiędzy ciosami świetnie nadają się do FMA, gdzie (zazwyczaj) nie było dookoła inncyh ludzi. Tutaj pasuje to nijak i tylko pogarsza odbiór całej serii.
Miałem duże nadzieje co do Arslan Senki, bo jestem fanem fantasy, historii militarii i Arakawy, ale wygląda na to, że będę musiął sięgnąć po tą starszą OAV‑kę. A szkoda.
Oglądanie nowej wersji Arslana tuż po tym, jak odświeżyłem sobie wersję sprzed ćwierćwiecza, dostarcza mi niespodziewanie dodatkowych atrakcji. Porównuję ze sobą oba seriale i z każdym następnym odcinkiem nowej wersji utwierdzam się w przekonaniu, że została poddana zdecydowanym przeróbkom z myślą o widzach z młodszej grupy wiekowej. Nie wiem, czy to kwestia mangi, na podstawie której powstała, czy robota scenarzystów pracujących nad anime, ale ktoś pofatygował się, żeby do opowieści i jej bohaterów na siłę wprowadzić zmiany i „uatrakcyjniacze”. Pisałem już we wcześniejszym komentarzu o tym, jak odmiennie wygląda w obu wersjach scena spotkania Daryuna z Kharlanem na polu bitwy, że stara jest zdroworozsądkowa i trzyma się kupy, a nowa jest widowiskowa, heroiczna ale też bez sensu. Teraz, w odcinku, w którym Arslan spotyka Narsusa, zobaczyliśmy to znowu. W nowej wersji sceny, w której do domu Narsusa przyjeżdżają żołnierze Kharlana, Narsus odmawia przyłączenia się do zdrajcy i dochodzi do konfrontacji, i gdyby nie zapadnia (kto w domu na odludziu buduje zapadnię pośrodku pokoju?!), doszłoby do walki; w starej wersji nikt nie domaga się od Narsusa opowiedzenia się po jednej ze stron i żołnierze nie znalazłszy Arslana i Daryuna po prostu odjeżdżają. To, jak się domyślam, okazało się dla scenarzysty za mało widowiskowe i heroiczne, stąd akcja z zapadnią.
Wrażenie, że twórcy próbują na siłę uatrakcyjniać świetną historię, odbieram jako przykre. Fabuła Arslana z powodzeniem obroniłaby się sama, choćby tylko dzięki szerokiemu wachlarzowi bohaterów, z których nie zobaczyliśmy jeszcze nawet mniejszej części, a naprawdę są tego warci. Nie mogę zrozumieć, dlaczego wepchnięto na ekran elementy komediowe, jak slapstikowa scena z Arslanem zerkającym na „malarstwo” Narsusa i upadkiem na plecy, jak od niechcenia rzucanie talerzem w żołnierza próbującego wydostać się z zapadni pod jadalnią itd.), które pasują tam jak pięść do nosa, zwłaszcza w kontekście pojawiających się równolegle scen dramatycznych, jak choćby ta, kiedy Daryun dowiaduje się o śmierci ojca. Nieprzyjemnie przypomina mi to podobne zabiegi stosowane w Broken Blade, gdzie zdarzało się np., że postać wygłaszała dramatyczną, chwytającą za serce przemowę, by na koniec potknąć się o własne nogi i malowniczo paść twarzą na glebę. Takie momenty należały do najsłabszych w Broken Blade i teraz, w Arslanie, podobne sceny niebezpiecznie zbliżają się do tego poziomu.
Nie piszę tego wszystkiego wyłącznie po to, żeby dać upust swemu rozczarowaniu, bo serial na dobre jeszcze się nie rozkręcił i na w pełni miarodajną ocenę jest za wcześnie. Chcę jednak uczulić widzów, którzy starego Arslana nie oglądali, żeby mieli świadomość tego, iż są w jakimś stopniu manipulowani, że mają do czynienia z wersją nie tyle poddaną renowacji, co z premedytacją poddaną przeróbkom pod niewyszukane gusta bardzo konkretnej grupy widzów. Napisałbym, że chodzi o wersję tuningowaną, jak w przypadku samochodu, ale dodanie spoilerów, fałszywej rury wydechowej, zamontowanie subwooferów i pociągnięcie wszystkiego lakierem metalic to żaden tuning. Mam obawy co do tego, czy takie majstrowanie wyjdzie serialowi na dobre, bo stanowczo zbyt często oglądam na ekranie fiasko podobnych koncepcji. Obym się mylił, bo naprawdę chciałbym dla Arslana jak najlepiej.
Nie w tym rzecz. Stara wersja powstawała na podstawie powieści, a nowa trzyma się też mangowej adaptacji Arakawy. Widać to przede wszystkim po projektach postaci (jakby żywcem wyjęte z FMA czy Srebrnej Łyżki) czy mniejszych lub większych zmianach w fabule.
Czy na plus, czy na minus? Nie chce mi się oceniać po samych komentarzach ani tym bardziej porównywać starej wersji z mangą. Wszystko wyjdzie w praniu, zwłaszcza, że akcja dojdzie do kolejnych rozdziałów powieści (mangi jest bodajże tylko 20 rozdziałów), bo zapowiedziano 25 odcinków.
Dokładnie jest 22 rozdziały :)
Z tym dalszym ciągiem może być różnie – albo po zekranizowaniu wszystkich rozdziałów mangi pójdą dalszą drogą opisaną w powieści (Arakawa tylko dorobi projekty dla nich) i pozostawią sobie furtkę na kontynuację, lub pójdą drogą fillerów. Możliwości jest trochę, jak ta historia się potoczy.
Nie zanosi się na realizm w bitwach, i tu nie chodzi nawet o takie drobiazgi jak zbroje na części wojaków, podejrzanie nie z epoki, czy szarżowanie na ślepo. Wspomniane
wieże oblężnicze
są tego najlepszym przykładem. Równie dobrze mogli w tej mgle przez noc zbudować obok wrażej armii obóz z murami. Mimo to całkiem przyjemnie ogląda się tą starożytną stylistykę, zawsze to nieco inne klimaty niż rycerze i damy.
Mi też ogląda się przyjemnie, nawet bardzo przyjemnie. Miałem tylko nadzieje, że będzie bardziej realistycznie, ale cóż, nie można mieć wszystkiego :D
O „zbrojach nie z epoki” nawet już nie wspominam, bo do tej pory nie widziałem, żadnego filmu, serialu czy gry, w której można spotkać coś takiego. A szkoda, o uzbrojenie „bliskowschodnie” z dowolnej epoki jest wręcz fascynujące, nie mówiąc już o tym jak bardzo wpłynęło na uzbrojenie w historycznej Polsce, ale odbiegam już od tematu…
Póki co zapowiada się nawet dobrze, ale bije po oczach klimat fantasy z ubiegłego wieku… zmoderowano
ALE! Opening jest genialny, ending jest bardzo dobry. W końcu to uverworld (!) i Aoi Eir (!). Ciekawe, kto wykona drugi opening i drugi ending? No, chyba, że seria będzie mieć tylko 12 odcinków, na co niestety się zapowiada. Manga jest miesięcznikiem, ale rozdziały mają po 20 stron? To jakiś żart?
Spokojnie, anime będzie około 24 odcinków. MBS nigdy nie wrzuca na 17:00 serii, mających 12 odcinków. Poza tym, na jesień w tym samym slocie ma pojawić się drugi sezon Haikyuu, więc do jesieni emitowany będzie Arslan.
Poza tym, jest jeszcze materiał główny, jeżeli dogonią mangę, mogą iść dalszą linią fabularną opisaną w powieściach, która jest pierwowzorem mangi.
A mi opening wydał się dziwnie płaski, zupełnie bez ognia. No ale twórczość uverworldu, po pierwszym zachłyśnięciu, przestała do mnie przemawiać już dawno temu…
grafika: Zgadzam się z Nikodemskym, czasem elementy CG wyglądały kiepsko. Nie mam nic przeciwko umieszczaniu efektów CG do wieloludnych kadrów, podczas bitwy, kiedy bez sensu jest tworzyć każda postać z osobna, kopiowanie w CG postaci daje wymagany efekt tłumu. Natomiast niektóre ujęcie były biedne, trochę jakby cięcia w czasie i budżecie już w pierwszym epizodzie -_-
Z kolei bardzo podobało mi się miasto, zwłaszcza ukazanie wspaniałości zamku‑twierdzy w początkowych kadrach. Także wystrój tj elementy architektury
Jeśli chodzi o projekty postaci to podoba mi się ich różnorodność. Podoba mi się wygląd króla Andragorasa i dziwna efemeryczna uroda królowej, podobają mi się przyboczni. Arslan ze swoimi wielkimi niebieskimi oczyma jak spodki, białymi (po dziadku?) włosami z buzią jak dziewczyna wygląda żałośnie. Po kadrach ukazanych na końcu widzę, że odrobineczkę, prawie niezauważalnie wyostrzają mu się rysy. Wydawało mi się, że będzie poważniejszy. Cóż liczę (nie znam mangi, chcę być zaskakiwana przez anime w pełni), że może przemiana psychiczna wywrze efekt na wizerunku, tak jak w Akatsuki no Yona (wzoruję się też oczywiście na anime). Yona co prawda wciąż ma sarnie oczy, niemniej jest dziewczyną, co jej bardziej pasuje, za to bardzo lubię jej wygląd w ujęciach, w których mówi serio/ wścieka się ma wtedy zwężone, wyostrzone oczy (like this: [link] ;3).
moja największa krytyka graficzna: okropne konie. Poruszają się jak chore, ochwacone pokraki, a wyglądają często jak dziecięce przebrania na bal maskowy z wersją: dzieciak1 głowa dzieciak2 zad ;/. Co ciekawe wielbłądy i żyrafa wyglądają spoko :P.
a tutaj jest świetny konik [link] wygląda jakby przećpał proszków na porost mięśnia.
fabuła:
podoba mi się klimat – tj. osadzenie akcji w takich a nie innych czasach i na „Bliskim Wschodzie”. Podoba mi się zawiązanie akcji przez narratorskie nawiązania historyczne, nie podoba mi się kliknij: ukryte absurdalna ucieczka przez miasto z porwanym księciem. Trochę dziwi mnie, że a) książę ma tak lichą obstawę. b) kliknij: ukryte nikt nie mógł powstrzymać zbiega… ta pogoń i skok do fosy… eh.
muzyka: podoba mi się ending, reszta muzyki jest raczej typowa dla fantasy… Szkoda, że nie dodali trochę Wschodnich elementów.
ponarzekałam, ale ogólnie mi się podoba i czekam na rozwój wypadków ;3
Uroda królowej Tahamine rzeczywiście bardzo przyciąga wzrok, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że przypomina mi projekt postaci z innego anime; nie potrafię tylko przywołać tej postaci z pamięci. Arslan jak na razie wypada najsłabiej, za to moją uwagę zwrócił Daryun – może okazać się ciekawym bohaterem i pewnie odegra w historii dosyć znaczącą rolę. I ja również rozpływałam się nad projektami zamku i ogólnie całego miasta, awwwww, piękne ^^
Eh dawno nie widziałem tyle napchanego CG do pojedynczego odcinka – jestem w stanie zrozumieć zastosowanie komputerowej animacji w przypadku bitwy na dużą skalę ale w momencie, gdy zobaczyłem wykorzystanie przy zwykłym przemarszu kilku żołnierzy w mieście opadły mi ręce… Japończycy się chyba nigdy nie nauczą, że co za dużo, to nie zdrowo.
Wracając jednak do samego odcinka – było tego naprawdę niewiele, taki jakby wstęp i przedstawienie świata/uniwersum w wielkim skrócie, wyraźnie widać tutaj czym się inspirowano i nikt tego nie ukrywa. Na razie ciężko mi powiedzieć, żeby wyróżniało się czymś z tłumu.
Graficznie raczej nie porywa – pójdę tutaj na łatwiznę i powiem, że podobnie jak w FMAB, z okazjonalnymi bardziej szczegółowymi zarysami. Zresztą oglądając postacie wyraźnie widać, kogo to kreska ;p
Ogólnie po tych wszystkich zapowiedziach i całym hype'ie na tą serię jestem nieco rozczarowany wstępem ale na pewno dam szansę i mam nadzieję, że nie będzie to tylko przeciętna przygodówka fantasy.
Trochę się zawiodłem. Zakładam, że chcieli pokazać jaki to nasz Arslan dobroduszny, ale według mnie nie jest to zbyt fortunny rodzaj wstępu. Mnie ten pierwszy odcinek bardziej znięchęcił niż zachęcił, ale wytrwam gdyż dalej na pewno będzie lepiej (miejmy nadzieję).
Swoją drogą grafika w zapowiedziach wyglądała lepiej. Nie jest źle, ale wydawało mi się, że będzie to dzieło kategori AA+, a jest raczej bez szału… choć Fullmetalem pachnie na kilometr :D
A
Fujima
6.04.2015 00:04 Tak troszkę po pierwszym odcinku.
Szykuje się bajka w moim ulubionym stylu. Podróż inicjacyjna, podczas której bohater dojrzewa, świat stylizowany na historyczny, dość kolorowa i nieco dziecinna oprawa graficzna w opozycji do nieco poważniejszych tematów dotyczących problemów starożytnego świata, losu ludzi podczas wojny czy polityki. Cud, miód, magi i lubczyk. <3
Czytałem kilka chapterów mangi i tam rzeczywiście wygląda to nieco lepiej, ale no cóż, poczekamy – zobaczymy.
Sceny batalistyczne z tym 3D były troszkę rażące, ale na szczęście przyzwyczaiłem się do tego już w Kingdom i szczególnie mi nie przeszkadza. No i oczywiście, kreska Hiromu Arakawy!
Opening/Ending jest dokładnie taki, jaki powinien być, i bardzo mi się podoba. Piosenka od razu zapada w pamięć i kojarzy się z serią, a kolorowe animacje w sekwencji dodają jej uroku.
Domi-kun
12.04.2015 16:12 Re: Tak troszkę po pierwszym odcinku.
nieco poważniejszych tematów dotyczących problemów starożytnego świata
Przepraszam ale ... jakiego czego?
A
GLASS
5.04.2015 22:30
Na razie mi się podoba. Nie czytałam mangi, więc się nie wypowiem odnośnie ewentualnych różnic, ale drugi odcinek na pewno obejrzę. Poza tym możliwość posłuchania głosu Hosoyi jest zawsze największą przyjemnością :)
Po pierwszym odcinku mam do powiedzenia trzy rzeczy:
1) w mandze to wszystko wygląda jakoś lepiej, zgrabniej… Poczułam lekki zawód, ale nie chcę być złym prorokiem, może wyjdą na prostą (chcę tego)
2) Hosoyan! omg Hosoyan, mów do mnie~ :D (ech ten fangerlizm)
3) trochę zakochałam się w endingu…
Arslan senki i sokół
Zacytowane dwa zdania to pierwsze jest zdaniem recenzenta w recenzji, drugie zaś – częścią wypowiedzi innego użytkownika.
W kwestii czym różni się sposób w jaki sokół walczy od sposobu w jaki sokół poluje podsyłam link do walki samicy sokoła z rarogiem (też samicą)
Najpierw mnóstwo krzyku, potem próba zastraszenia, dopiero potem walka.
Na filmach widać, że nogi służą do odpychania, zaś dzioby do walki.
Obie starają się nie dopuścić do bezpośredniego zagrożenia chowając głowy i odpychając się nogami, jednak w końcu walczą dziobami.
Moim zdaniem mają świadomość siły swoich dziobów i skali ryzyka.
Tak czy inaczej sprawa może być nieco odmienna, gdy walczą samce. Zapewne mniej asekuracyjnie odbywa się taka walka.
Dalej jednak pozostaje to kwestia ataku dziobem w trakcie walki.
Taką interpretacją obejrzanych filmików tu się chciałabym podzielić
[link]
Wyobrażenia na temat
Niestety albo stety walki obecnie odbywają się w sposób zgoła odmienny, przy użyciu innych narzędzi i z inną świadomością oraz fizycznymi możliwościami współczesnych ludzi.
Nie da się póki co cofnąć w czasie aby zaobserwować jak to faktycznie się kiedyś odbywało, a to co się może wydawać to dalej pozostaje w kwestii wyobraźni odbiorcy oraz wyobraźni twórcy
Jedno z lepszych anime 2015
Kreska i muzyka wspaniałe – już za to warto oglądać! Bohaterowie oklepani? – Być może, ale za to bardzo ciekawi i wpasowani w klimat. Fabuła – taka sobie. Zależy od wątku: niektóre zagadki pozostają bez odpowiedzi, inne rodzą coraz to więcej spekulacji, a jeszcze inne mają niespodziewane zwroty akcji. Polecam wyrobić sobie własne zdanie w tej materii, ale ocenę recenzenta 2/10 uważam za niesprawiedliwą, widziałem gorsze produkcje pod względem kreski, muzyki i fabuły z wyższymi notami.
Re: Jedno z lepszych anime 2015
Tjaaaa… to wcale nie tak. „Realizm” w fantasy odnosi się do konsekwentnego zachowania praw i zasad panujących w danym świecie przedstawionym (internal consistency) tak żeby widz nie zaczął podważać tego co się dzieje na ekranie (suspension of disbelief). Na tym samym bazuje w ogóle nie tylko fantasy, ale cała fikcja.
Kiepska seria
Bardzo przedramatyzowana, skupiona na emocjonalnych wrzaskach i dylematach kilku bohaterów.
Zainteresowanym polecam serię z 1991 roku, nawet graficznie wydaje się lepsza, jest dwa razy krótsza czasowo (akcja dochodzi dalej).
2/10
Podam swoje przemyślenia:
Mogę się mylić, ale z tego co się orientuję to Srebrna Maska w ogóle dużo o sobie nie mówi. A jego motywacja jest normalna: Zabito mu ojca, chciano zabić jego, zabrano mu tron i honor. To mało, aby się mścić? Jakby zaczął gadać o jego złej przeszłości, smutku, starcie i innych głupstwach to zaraz każdy by zarzucił irracjonalne gadanie „z tym złym”. Zawsze są jakieś problemy nad wyrost. Jak to się mówi, każdemu nie dogodzisz. A jego głos akurat mnie wywarł się w pamięci i dobrze pasuje do postaci.
Iii… CO w tym złego? Może ja odczytuję zdanie źle, ale zdaje mi się, że wypędzenie Lusitanii NIE JEST lekką i przyjemną robotą. Nie czuję tu ironii, której powinnam się spodziewać.
Mogę się mylić <jak zwykle zresztą>, ale to pewnie dlatego, że do czynienia mamy z głównymi bohaterami, którzy jeszcze nie mogą zginąć. Po drugie nikt nie pozwoli, aby Król zginął, zawsze na tym polega wojna. Kolejno – główni bohaterowi to wyszkoleni żołnierze, którzy mają wysokie rangi, więc to całkiem normalne, że przewyższają siłą piechotę. Znów – Zawsze na wojnie giną ludzie z mięsa armatniego, a nie dowódcy. To jest tu całkiem normalne.
Przy końcu – wybacz, ale akurat nasz białowłosy książę to co chwila wspomina swoją pierwszą bitwę, osoby, które muszą zginąć w wojnie. Co chwila jest o tym mowa w anime. Na dodatek masz błędne wrażenie o ludziach idących na wojnę. Jakby dowódcy mieli mieć wyrzuty po każdym zamordowanym tysiącu to każdy by oszalał. Oczekiwałeś pisków o tym jak bardzo cierpią, bo ginie ich lud? Nie rozumiem.
To tylko uwaga do jednego akapitu. Możesz mieć własne zdanie, a ja własne. Jednak to nie tylko opinia a fakty, ale w zasadzie fakty nie muszą do ciebie przemawiać. Szkoda tylko, że ucierpiało dobre anime.
Pozdrawiam.
Oglądać!
Podeszłam do anime bardzo spokojnie. Nie wymagałam od niego wiele, zwyczajnie chciałam obejrzeć, gdyż temat mnie zaciekawił. Lubię klimat średniowieczna, walk mieczami etc. Wynik mnie zaskoczył.
Anime jest dobre, bądź nawet bardzo dobre.
Tak dla podkreślenia, dla osób, które opinii szukają w komentarzach.
Oczywiście jak niemal każde anime ma wady i zalety. Pojawia się nawet wątek magii. Jestem na razie po pierwszej części, będę brała się za drugą. Nie możemy jednak mówić tu o pełnym realizmie. Mimo przekłamania kilku rzeczy, anime wydaje się spójne, przyjazne dla oka i ciekawe. Cieszę się, że zostało odnowione. Główni bohaterowie mają interesujące charaktery. Ich oprawa graficzna robi wrażenie, przynajmniej dla mnie. Cieszy mnie fakt, że są lepsi i gorsi szermierze, a ich sztuka walki jest uzasadniona. Pierwszą część podsumowuję na ocenę 8/10. Tylko dlatego, że znam lepsze anime. Przez doskonałość tamtych nie mogę dać wyższej oceny. Polecam!
Na mój gust, to na powierzchni boiska piłkarskiego spokojnie mieści się kilka tysięcy widzów podczas różnych koncertów, więc nie widzę problemu, no chyba że chodziło o dziesiątki tysięcy ludzi.
Co ciekawe twórcy zdają sobie ogólnie sprawę z istnienia obozowisk, bo jakoś armia w polu zajmuje spory obszar i nie ma problemu, by to ukazać. Może Pars po prostu obfituje w gigantyczne piwnice?
Świetne anime!
Arslan Senki to świetna seria, którą ogląda się z dużą przyjemnością. Z ogromnym zaciekawieniem śledziłam wydarzenia rozgrywające się na ekranie. Nie ukrywam, że anime momentami się dłużyło. Takich chwil w porównaniu do całości było zdecydowanie mniej. Spędziłam kilka wspaniałych godzin, podczas seansu. Fabuła niesamowicie wciąga. Ciekawie poprowadzona intryga oraz bohaterowie to naprawdę mocne strony tej produkcji.
Kilka słów o postaciach – każda z nich posiadała swój unikalny charakter. Moją sympatię zyskał Gieve. Pragnę zaznaczyć również, że tytułowy bohater z czasem staje się przyjemniejszy w odbiorze. Możemy śledzić rozwój tej postaci na przestrzeni serii.
Wypowiem się jeszcze na temat strony wizualnej. Lubię kreskę Hiromu Arakawy, więc ten element również przypadł mi do gustu. Chwilami jednak animacja może razić w oczy. Muzyka była przyjemna dla ucha. Dobrze współgrała z wydarzeniami rozgrywającymi się na ekranie. Można znaleźć kilka naprawdę dobrych utworów. Na szczególną uwagę zasługuje pierwszy opening, który oglądałam za każdym razem. Idealnie wpasował się w mój gust.
Uważam, że Arslan Senki to jedna z lepszych serii, które wyszły w ostatnim czasie. Zachęcam do oglądania i niesugerowania się negatywnymi opiniami. Każdy powinien sam sięgnąć po tytuł i wyrobić sobie o nim zdanie. Czas spędzony przy Arslanie na pewno nie będzie czasem straconym. Gorąco polecam!
Re: Świetne anime!
I znów to samo :D ile razy jeszcze będziemy to przerabiać? Czy tak uczą w szkołach? Poważnie pytam…
Re: Świetne anime!
Natomiast z samymi recenzjami jest inny problem. Głównie zajmują się tym stare wygi z jedynymi słusznymi poglądami na dany gatunek, którzy nie przyjmują do wiadomości, że można coś zrobić inaczej.
Samo Arslan Senki ma sporo mocnych punktów, które równoważą wady. Jako fantasy stylizowane na wschodnie realia też prezentuje się nieźle (drugi sezon jeszcze lepiej). Ogólnie śmieszna sprawa, bo niektórzy dają sezonowym crapom nawet 7‑8, a tu całkiem fajna seria dostała 2. Nic dziwnego, że ludzie zaczną się burzyć.
Re: Świetne anime!
Re: Świetne anime!
Re: Świetne anime!
Re: Świetne anime!
Re: Świetne anime!
Re: Świetne anime!
Co do samej oceny. jedyną rzeczą jaką można ocenić jakoś „obiektywnie” są sprawy techniczne jak np. animacja( i nawet tutaj jest to oparte na subiektywnych zasadach ustalających poziom techniczny ). Jednak już lubienie czy nie tych aspektów jest całkowicie uzależnione od gustu( np. animacja Ryo Timo w Noein jest wysokiej klasy i to „fakt” ale to czy podoba ci się styl animatora to już twoje własne odczucie ). Natomiast wszystko względem fabuły i postaci jest całkowicie oparte na guście recenzenta. I by to ująć bardziej dosadnie zacytuję pewien komentarz z starego forum: „Nie ma obiektywnie lepszego anime niż Pokemony( wstaw sobie jakie chcesz anime nawet MoD )".
Tak szczerze komentarze, które odnoszą się do anime najczęściej są mini recenzjami xD Dlatego powiedziałam bym, że one raczej mają w tym szczęście, że nie wiszą na same górze. kliknij: ukryte Ps. Mam nadzieję, że tym razem nie uznasz moje odniesienie za trolling ;p – sorry nie mogłam się powstrzymać, oczywiście żartuję.
Re: Świetne anime!
Re: Świetne anime!
Re: Świetne anime!
Re: Świetne anime!
Re: Świetne anime!
1. Osoba recenzująca wynalazła drobne kruczki z całego anime i podpierając się scenami, które zapewne zrobione była dla tak zwanego ,,fanserwisu” (bo patrząc prawdzie w oczy – strój kapłanki został stworzony tylko po to). Dobrze. Anime miało parę absurdalnych scen. Mimo to ilość ich była tak niewielka, że nie dało się ich odczuć.
Dobrze. Zaakceptujmy. Taka praca recenzenta.
Przejdźmy dalej.
2.
Właśnie. Odkładając na bok wspaniałe umiejętności głównych bohaterów. Choć gdyby ich nie mieli mielibyśmy narzekanie, że oni tylko jęczą i nic nie potrafią zrobić. W dodatku sam Arslan niejednokrotnie uciekał od walki lub był w stanie zagrożenia życia z powodu średnich umiejętności szermierczych.
Ten cytat jak i cały akapit, nie obrażając recenzenta, pokazują, że w ogóle nie zna się na prawdziwych walkach mieczem. Takie walki trwają zazwyczaj parę sekund, a nie tak jak przyzwyczaiły nas anime i gry do walk trwających godzinami. Szczególnie dla chłopów i niewolników, którzy przez całe życie mieli w ręku co najwyżej widły… Do tego stres i strach… No niestety. Dla potwierdzenia odsyłam chociażby do zawodów szermierczych – uderzenie następuje w większości przypadków parę sekund po starcie.
3.
Do tego także bym się przyczepiła, gdyż gdyby nagle Arslan był nieomylny w wieku 14 lat… Może to jednak zostawię.
4.
Sokoły są bardzo inteligentnymi stworzeniami i w przeszłości były wykorzystane nawet do takich celów. Może nie tyle co do atakowania ludzi, co do obrony właścicieli. Tak jak pies obroni swego pana tak też postąpi sokół. Wbrew wszystkiemu sokoły to bardzo brutalne stworzenia…
5. <-- O Pani Arakawie
To prawda, jeśli chodzi o to, że skoro pani Arakawa wychowywała się na wsi to oznacza, że przygotowanie Silver spoon było dla niej prostsze, ale! Ale nie żyła w świecie Fullmetal Alchemist, a jednak seria odniosła niesamowity sukces. To samo mogę powiedzieć o jej innych dziełach, więc sugerowanie, że tym razem nie przyłożyła się do swojej pracy jest bardzo niefajne.
Nie chcąc dalej wymieniać dopowiem tylko, że recenzent zamiast zając się Arslan Senki opowiadał (a szczególnie już pod koniec) o tym, jak to Hiromu Arakawa nie poradziła sobie z jego ulubionym dziełem. Gdyż… nie oszukujmy się – autor ocenia to tylko przez pryzmat swojej sentymentalności do starego dzieła i krytykuje wprowadzenia unowocześnionych metod i nowe odmienne przedstawienie Arslan Senki.
To już w pewnym momencie nie było recenzją, a wręcz fala zwykłego hejtu.
Co do porównań… Dlaczego autor porównał anime do książki? Osobiście cenię nawet denną książkę wyżej od nawet dobrego anime. Porównanie tego do kogoś nad kim większość książkowych moli się rozpływa (a dokładniej nad jego dziełem) wypada w moim osobistym uznaniu dość słabo. To tak jak w filmie – nie oddasz każdego niuansu z książki, bo na to brakuje po prostu czasu… Ale zbyt subiektywnie zbaczam z toru.
Podsumuję:
Recenzja może być subiektywna, lecz mieszanie z błotem dzieła, które nam się po prostu nie podoba, gdyż jak ci zatwardziali konserwatyści, politycy uważamy, że tylko ta wersja jest jedyna, słuszna i prawdziwa, a ten nowy chłam co tu tworzycie to może jej co najwyżej buty czyścić.
To jak z przypadkiem FMA. Niektórzy wolę wersje starą, niektórzy nową, komuś się bardziej podoba, innym mniej, ale nikt nie zaprzeczy faktu, że to jest po prostu dobre.
I właśnie tego zabrakło w recenzji. Jakiegokolwiek uznania dla samego Arslan senki, które u samej podstawy jest po prostu dobre.
Dopomnę tylko, co do tego, co wcześniej napisano – jak to jest, że niektóre badziewne serie, sezonówki, które nie miały nawet połowy przygotowania takiego, co Arslan Senki, są w większości powtarzalne i niczym nie wybijają sie z schematu, a dostały o wiele wyższe noty, które wręcz zachęcają do oglądania, bo przecież ,, nawet wysoko ocenione!”
Osobiście uważam, że recenzje tego anime powinien pisać ktoś, kto mniej więcej lubi ten gatunek, ale nie zna podstawowego Arslan Senki, gdyż taka osoba zapewne spojrzy najbardziej ,,obiektywno‑subiektywnie” – ani bez poczucia nostalgii, ani bez naruszenia obrazu i ogółu tego świata.
Re: Świetne anime!
Re: Świetne anime!
Zresztą, ciężko wymagać realizmu w kwestiach militarnych od serii, w której kawaleria szarżuje w ciemno, a wierze oblężnicze są używane na otwartym polu. Ta część produkcji od początku była tragiczna.
I jeszcze odniosę się do tej części:
Dzieje się to w prosty sposób – oczekiwania co do tych dwóch „typów” serii są inne. Nikt nie oczekuje od „badziewnej sezonówki” bycia czymś lepszym niż przeciętniak. Z kolei od takiej serii jak Arslan, która ma podłoże w postaci książki, utalentowaną i uwielbianą „autorkę” i wysoki (chyba) budżet, która również nie jest pierwszą adaptacją i zawsze będzie musieć się liczyć ze starą OAVką, wymaga się bardzo dużo. Ba, należy wymagać bardzo dużo. Stąd też większe niezadowolenie, po takim niewypale i gorsza ocena.
Re: Świetne anime!
Tyle że Arslan to takie trochę FMA. Długo się rozkręca. Tzn. początek nie przykuwa specjalnie do ekranu, ale potem ma ciekawiej poprowadzoną fabułę (drugi sezon ma nawet plot twista).
I ten… na realia co do starć bym nie liczył w większości produkcji. Inna sprawa, że to raczej zabiegi celowo (żeby było fajnie). W końcu większość ludzi się na tym zwyczajnie nie zna. Ot, marketing (sam się nie znam, więc miałem to gdzieś, a wysokie oceny na MAL tylko potwierdzają, że to większość).
Re: Świetne anime!
Re: Świetne anime!
Re: Świetne anime!
Re: Świetne anime!
Nawet straszni malkontenci (a mam kilku w znajomych) oceniają tę serię wyżej niż przeciętny sezonowy syf. A na Tanuki jak zawsze w drugą stronę.
S1: Score: 7.891 (scored by 57,032 users)
S2: Score: 7.991 (scored by 5,359 users
No jednak coś jest nie halo, bo koło „ósemki” na MAL są już te lepsze tytuły.
Re: Świetne anime!
Rozumiem powody, dla których komuś ta seria może się nie podobać, bo np. widział starszą odsłonę lub miał do czynienia z nowelkami, ale serio, jeśli piszesz RECENZJĘ dla OGÓŁU, musisz brać pod uwagę grupę odbiorców, do jakich dane anime teoretycznie ma trafiać. Tu przecież na pierwszy rzut oka widać, że seria ma być przeznaczona dla przeciętnych odbiorców anime, dla młodzieży/dzieci, którzy lubią średnio skomplikowane przygodówki. Bardzo duża to grupa. Nie można zatem sugerować, że ta seria jest słaba, bo nie odpowiada wymaganiom, nie oszukujmy się, nielicznych osób, które miały nadzieję na klimat rodem ze starszego filmu, na „poważniejsze” projekty postaci itd. Nic przecież nie zapowiadało, że twórcy chcą robić seinen na poziomie Monstera.
Równie dobrze można by np. pisać recenzję o Death Note, że ma tak świetne, dojrzałe założenia, ale wykonanie jest takie „pod publiczkę”, żeby podobało się mało wymagającej młodzieży. W pewnym stopniu DN nawet zasługuje, by tak o nim mówić. Ale czy ktoś widział recenzję do DN, w której autor skupia się tylko na tych negatywnych wnioskach, a na koniec wystawia ocenę 2/10? Wyobraża sobie ktokolwiek taką ocenę w recenzji do DN?!
Ktoś mógłby powiedzieć, że „recenzja zawsze jest subiektywna” i owszem, to prawda, ale recenzja musi też brać pod uwagę, że ludzie na jej podstawie wyciągają wstępne wnioski i dlatego recenzja różni się od zwykłego, subiektywnego komentarza – ma większą, ważniejszą rolę do spełnienia. Recenzja do Arslan Senki jest po prostu krzywdząca i niesprawiedliwa, subiektywna na poziomie wręcz absurdalnym, sprawiająca, że ludzie odrzucają możliwość zobaczenia tej serii na własne oczy, bo widzą czerwone gwiazdki, co od razu kojarzy się z Mars of Destruction i tym podobnym badziewiem. Sugeruje wnioski w stylu „no tak, wykorzystali znane nazwisko Arakawy i jakąś dobrą nowelkę, żeby wypromować swoje zmoderowano", co jest kompletną nieprawdą. Dobrze chociaż, że wielu jest tego świadomych i że niektórzy przynajmniej mają tyle chęci, żeby jeszcze poczytać komentarze i zapoznać się z innymi punktami widzenia.
Re: Świetne anime!
Re: Świetne anime!
Znajomość kultury, zachowań, wierzeń czy czegokolwiek innego może pomóc w interpretacji dzieła, ale w żaden sposób nie jest wymagana, żeby je ocenić. Rzetelnie jest zaznajomić się z tymi aspektami kulturowymi, które występują w danej produkcji, ale bez przesady. Zresztą, no prośba, większość masowej sezonówki z jakąkolwiek „kulturą” mało ma wspólnego, a jest robione tylko i wyłącznie żeby dostarczyć ludziom rozrywki. I tyle.
Re: Świetne anime!
Także, jeżeli posiadasz w większości podobne wzory myślowe i tolerancje w przekonaniach oraz posługujesz się w życiu ich filozofią kultury to przyjmuje to do wiadomości i serdecznie Cię przepraszam, jeżeli jest przeciwnie to jesteś taki sam jak wszyscy z poza ich kultury i patrzysz powierzchniowo na ich twory. Dam Ci banalny przykład rodem z Polski. W Komisji lekarz orzecznik PZU – okulista, ocenia „pacjenta” cierpiącego na autyzm jako zdolnego do pracy. No przecież wzrok ma dobry – zgadza się?.
Re: Świetne anime!
I proszę nie róbmy z Japonii jakiegoś niesamowitego orientu. Mamy XXI wiek i totalny globalizm.
co to za ocena??
Ale było mi mało, pomyślałam, że zobaczę chociaż pierwszy odcinek. Trochę zmartwiło mnie, że to ma być heroic fantasy (nie znam za dobrze tego typu fabuł, chyba z założenia wieje od nich sztampą? Czy to coś jak np. filmowy Spiderman?) i że historia jest osadzona w bardzo dawnych czasach – od razu przyszły mi do głowy Chiny, samurajowie itd. Jakie było moje zdziwienie (pozytywne), gdy zobaczyłam, że to jest jednak wzorowane na Bliski Wschód! Nie oglądałam jeszcze anime w takich „okolicznościach przyrody”, więc zainteresowanie znowu poszło w górę.
Miał być jeden, ale skończyło się na trzech. Wciąga, to pewne.
Wymienię może parę uwag, którymi nawiążę też do tego, co można przeczytać w recenzji, bo takiego „rozjazdu” pomiędzy tym, co przeczytałam, a co zobaczyłam na własne oczy, dawno już na Tanuki nie uświadczyłam.
kliknij: ukryte - „monarcha daje się podejść jak dziecko i posyła swoje oddziały w najbardziej oczywistą zasadzkę, jaką znała historia” i "...zaślepienie Andragorasa przy posyłaniu kawalerii wprost w niezbadaną mgłę, ignoruję pułapki wykopane przez wroga ciężkim sprzętem…” – czyli odcinek 2 – oni zostali ZDRADZENI. Monarcha nie spodziewał się tego, bo niby czemu? Wierzył, że wszyscy jego poddani są mu bezgranicznie lojalni. Sama wzmianka Daryuna o tym, że ktoś (nie pamiętam, kto, ktoś chyba wygnany) mógłby być przewodnikiem ich wrogów, doprowadziła króla do szewskiej pasji. A teraz zasadzka. Najpierw wszystko wydawało się oczywiste. Potem dopiero nadeszła mgła, Daryun chciał przekonać króla do odwrotu, bez skutku. A później było mówione, że wróg stoi od nich o jakieś 2 km, teren był sprawdzony przez jednego z ważniejszych gości (Kharlan, który potem okazał się właśnie zdrajcą by the way), no ale raczej nie mogli zbliżyć się do wroga na tyle, by ich zauważył: więc tych, dajmy na to, ostatnich stu metrów odległości nie mogli sprawdzić. Niestety, tam właśnie tkwiła pułapka. Co do machin, z których do nich potem strzelano – nie wiem, czy to absurd, że ich wcześniej nie wykryli i że pojawiły się tak szybko – ale to podkreśla sytuację, jaką zamierzono przedstawić – przez nieostrożność króla cała armia wpada w pułapkę. Sprawa jest jednoznaczna, nie znaczy to jednak, że przez to kompletnie niedorzeczna.
- „na całego leży także przygotowanie merytoryczne, którym Arakawa zabłysnęła przy okazji Silver Spoon” – już poza tematem anime: myślę, że Arakawa nie miała wielkiego wpływu na sposób przedstawienia szczegółowych wydarzeń, jak np. absurdalny atak sokoła. Może się mylę, ale musiałabym zobaczyć, jak ta konkretna scena wygląda w mandze, którą sama rysowała (rysuje?). Jeśli to znajdę, to na pewno dam o tym znać.
Poza tym, nawet jeśli faktycznie da się znaleźć parę przykładów, przy których twórcom zabrakło elementarnej wiedzy, to nie można zapominać, że nadal cała reszta pozostaje logiczna.
W każdym anime można znaleźć jakieś sceny czy sytuacje, które trącą niezamierzonym absurdem – nikt nie jest nieomylny. Może autorzy tego anime sądzili, że da się przyuczyć sokoła do takich zachowań?
- „Anime ani na moment nie stara się przekonać odbiorcy, że wypędzenie sił Lusitanii to lekka i przyjemna robota” – to chyba dobrze? :) Wiem, pewnie wkradł się tu babol.
- a propos braku rozwinięcia problematyki niewolnictwa i że jakoby to wina Arakawy – coś takiego można by stwierdzić w recenzji do mangi. Np. w przypadku FMA wiadomo, że zarówno anime, jak i manga są praktycznie takie same, jeśli chodzi o rozwinięcie różnych problematyk (chociaż w anime jest o wiele mniej na temat anihilacji Ishvaru, ale who cares), więc Arakawie trudno by zarzucać w recenzji do anime, że za mało się postarała w mandze. W przypadku Arslan Senki nie wiem, jak jest z mangą, nie przeczytałam ani jej samej, ani żadnej na jej temat recenzji. Ba, nie obejrzałam jeszcze anime! Nie wiem w takim razie, czy anime jest bardzo dokładną adaptacją tej mangi, czy bardziej „na luzie”. Na logikę – może i tak, ale nawet jeśli: skoro nie zna się 12 tomów oryginału, to jak można narzekać, że w 25 odcinkach anime nie udało się pokazać bardziej złożonych intryg? Twórcy miewają problemy z zaadaptowaniem jednej książki, to co tu mówić o 12? Może i chciano, by wyszło łatwiej i przystępniej. Czy to naprawdę tak poważny błąd?
Kto chce szczegółowego rozwinięcia wątków, niech sięga do oryginału. Po co oczekiwać, że 25‑odcinkowe anime zawrze w sobie treść ok. 12 pełnometrażowych filmów (mówiąc hipotetycznie)?
- „Arakawa nigdy nie zachwycała wybitnym talentem plastycznym, jej projekty postaci są do siebie bardzo podobne…” – no nie. Pewnie, że do sztuki jej daleko, ale niezaprzeczalnie jest mistrzynią rzemiosła. Projekty postaci? Owszem, widać podobieństwa (np. praktycznie każda ma w sobie coś z wyglądu bohaterów z FMA), ale bez przesady, nie da się ich pomylić z tamtymi. Widać, że Arakawa nie chciała stworzyć kalek. Jak dla mnie to na razie tylko Daryun mocno przypomina Kimblee'ego, jest jeszcze Shampur – Roy z warkoczykami :D, no i może ten blondynek trochę podobny do Eda, ale bez przesady, nie aż tak bardzo, żeby mówić o kalce. Już bardziej Hero Tales zasługuje na takie zarzuty, a Silver Spoon jest chyba pod tym względem najbardziej oryginalne (nie jestem pewna, bo widziałam tylko kilka odcinków). No ale w sumie rozumiem krytykę, bo to rzuca się w oczy. Styl Arakawy jest bardzo charakterystyczny, ale czy to źle? Widać przynajmniej jak na dłoni, kto jest odpowiedzialny za te projekty.
Moim zdaniem wygląd postaci zapada w pamięć. Może i bez sensu porównywać, ale w np. Corpse Party to dopiero są chodzące kalki. Pewnie, nie ma tu takiej różnorodności i np. rozrzutności w gabarytach (maleńka Pinako vs. umięśniony Armstrong), ale i tak nie ma problemu z rozpoznaniem, kto jest kim.
- „dziedziniec niewiele większy od boiska piłkarskiego, a w teorii zapewniający miejsce dla tysięcy ludzi” – powierzchnia ok 10 000 m2, więc teoretycznie jakieś 5 tysięcy mogłoby na nim stanąć ;)
- „komputerowa animacja prezentuje się szkaradnie” – powszechnie znana bolączka. Od razu zwróciłam na to uwagę, patrząc na trailer i opening, ale szczerze – takie kiepskawe wstawki nie zrujnowały mi przyjemności z oglądania odcinków. Po prostu, nie jest to rysunek i tyle. I w filmach często wygląda to szkaradnie, choć twórcy mają przynajmniej rok czasu na produkcję, a co tu mówić o serialowych odcinkach, które powstają przez tydzień? Lepiej potraktować to z przymrużeniem oka, przynajmniej głowa mniej boli.
- „odgłosy zderzających się mieczy i wypuszczanych z łuków strzał są gorszej jakości niż w kiepskiej grze komputerowej” – oj, z tym to się mogę nawet zgodzić, może nie konkretnie dźwięki strzał i mieczy, ale np. przy śmierci tego siwego dziadka, zaciskanie zębów czy ściskanie rękojeści miecza… nie wiem, jak mogli popełnić takie dziwactwa O_o .
- „Niezłą jakość openingów i endingów pomijam” – ale one też są częścią anime i też zasługują na bycie częścią oceny recenzenta :p.
- no i ostatni akapit – wydawałoby się, anime niemal totalnie do bani. Bo „miało predyspozycje”, a wyszło średnie. Aha.
Tyle wrażeń z trzech odcinków. Serię na pewno będę kontynuować, bo pomimo pewnych niedociągnięć (grafika, efekty dźwiękowe) nie nudzi, potrafi zaangażować emocjonalnie, główny bohater jest spoko (tak, idealiści nie wyginęli!:p), podoba mi się jego seiyuu – i ogólnie wszystko wskazuje na to, że będzie interesująco. Zobaczymy, co potem, bo według recenzji właśnie początek jest najlepszy, a potem wszystko leci na łeb, na szyję. Cóż, chętnie sprawdzę.
Jak na razie wszystko wskazuje na to, że ocena 2/10 jest krzywdząco niesprawiedliwa, no ale recenzent ma prawo. Dobrze, że są pokazane oceny innych użytkowników, no i można poczytać komentarze, bo tylko ta ogromna rozbierzność poglądów sprawiła, że zainteresowałam się Arslan Senki na tyle, aby zacząć je oglądać. Osobiście pierwsze trzy epizody oceniłabym w skali 6‑8 punktów na 10 możliwych. Uważam, że na mniej jak 5 – przy najbardziej surowej, lecz obiektywnej krytyce – absolutnie nie zasługują.
(trochę długo mi wyszło, ale mam nadzieję, że uwagi przydatne ;p)
Re: co to za ocena??
Wiele bym chciała napisać, ale powtórzyłabym w większości to, co już napisano, więc powiem tylko: niech nikt się nie obawia czerwonej gwiazdki! :)
Seria ma swoje wady i błędy, nieraz naprawdę głupie, ale która właściwie ich nie ma? Arslan Senki to typowy, średnio‑dobry animiec, który jednak podobnie jak FMA, potrafi wzbudzić emocje. Moim zdaniem to właśnie im dalej, tym lepiej (początkowe odcinki zresztą też nie są najgorsze), fabuła może i rozgrzebana, ale ewidentnie zapowiada się kontynuacja, więc nie ma co narzekać, wszystko powinno się stopniowo wyjaśniać. Postacie średnie, ale zdecydowanie sympatyczne – czasami potrafią nawet nieźle zaskoczyć (np. kliknij: ukryte bracia spierający się o tron w sąsiednim kraju). Sam główny bohater jest interesujący, choć nie ma łatwej roli do odegrania w tej historii. Ostatecznie kupił mnie i dołączył do grona moich „ulubieńców”, gdy wreszcie kliknij: ukryte wyraził przed Daryunem swoje obawy, że najpewniej nie jest on prawdziwym synem swoich rodziców – sama wcześniej zaczęłam się tego domyślać (wcześniej myślałam, że chłopak po prostu odziedziczył całą urodę po matce). Wbrew temu, co mówi recenzja, Arslan wcale nie jest taki naiwny i pobłażliwy, owszem, stara się jak najwięcej spraw rozwiązać pokojowo, ale już np. kliknij: ukryte nie zrobił nic, żeby nie dopuścić do bratobójstwa. Chłopak kliknij: ukryte nie stroni też od zabijania, gdy jest to absolutnie konieczne, co mnie osobiście zaskoczyło – patrząc na drugi odcinek sądziłam, że będzie z tym poważny problem. Plus jest on po prostu ujmujący, miły i czasem też zabawny, a do tego ten jego sposób na prowadzenie rozmów z wrogiem! – nieźle rozbawiła mnie sytuacja, gdy kliknij: ukryte on i Narsus straszyli księcia, że wezmą go do niewoli na lata, a tymczasem jego ojczyzna legnie w gruzach :) ta, akurat by tak zrobili :D). Uważam, że sztuką jest postępować tak, by nie szafować śmiercią na prawo i lewo, tylko trwać wiernie przy swoich przekonaniach, nawet jeśli niesie to ze sobą jakieś negatywne konsekwencje – nie ma to nic wspólnego z naiwnością czy głupotą.
Resztę pominę już milczeniem, bo musiałabym pisać drugą recenzję :p. Seria ani trochę mnie nie zanudziła, a momentami wręcz wzruszyła, jest też ogromna ciekawość, co będzie dalej. Szykuje się pierwszy „tasiemiec”, który zacznę śledzić z zainteresowaniem :). Oby tylko było coraz lepiej i żeby nie powielano już tych głupawych błędów, czy to technicznych, czy w fabule…
Ode mnie z dużą sympatią 8/10 i tytuł ląduje do ulubionych. Polecam, warto obejrzeć!
Nie rozumiem, czemu...
Re: Nie rozumiem, czemu...
Witamy na Tanuki.
Szkoda
A ja polecam.
Polecam Arslana, ze względu na barwne towarzystwo jakie obraca się wokół głównego bohatera oraz na sam klimat. Dla wybrednych może to być seria na nudne, zimne i deszczowe wieczory, inni zostaną wciągnięci w ten świat i nie będą w stanie odejść od ekranu :3
Polecam.
Re: A ja polecam.
A sam Arslan tak na 6, może nawet 7/10 zasługuje.
Recenzja jak zwykle kontrowersyjna i skrajnie niesprawiedliwa.
Re: A ja polecam.
Nigdzie nie wspomniałam o serii Asterisk i przede wszystkim nie odnosiłam się tylko do tego sezonu, ale do ogółu (w mojej wypowiedzi ani słowa o tym sezonie).
Do żadnego worka nic nie wrzucałam. Fakt, faktem są i dobre haremówki, ale też takie które pomimo, iż ssą na całej linii dostają wyższe oceny (zresztą sam gatunek był tylko czystym przykładem),bo szczerze nie często zdarza się, żeby ktoś wstawił 2/10.
Tak jak powiedziałeś/aś ocena kontrowersyjna i skrajnie niesprawiedliwa. Na przyszłość proszę nie dopowiadać sobie innych rzeczy niż są w czyjejś wypowiedzi.
Opcja
Re: Opcja
Saneł.
Re: Opcja
Re: Opcja
Re: Opcja
Nie biorę tu niczyjej strony, po prostu przypominam, że istnieje recenzja alternatywna i każda zdatna do publikacji recenzja jest wstawiana na stronę.
A na poważnie, są pewne granice subiektywizmu w ocenie seriali i ocena Arslana u mnie też wywołuje grymas na twarzy. Ja to anime oceniam na 7/10. Recenzent da 5/10 – OK, jest wyczulony na inne rzeczy, 4/10 – przesada, ale też ujdzie, niemniej 2/10?!
Swoją droga, Arslana porzuciłam i dałam mu 4/10 (możliwe, że gdybym oglądała dalej, byłoby niżej), więc poziom subiektywizmu (nie wiedziałam, że istnieje takie coś w ogóle) mam chyba podobny do recenzenta. Co prawda mam zwyczaj złagodzania swojej oceny, ale ostatnio coś chyba przestaje mi na tym zależeć.
Co do Poduszkowców to ja rozumiem, nie będę linczował… Poduszkowe chłopięta to anime wspaniałe, ale problem w tym, że nadzieje, które budzi, są nieskończenie większe. I zderzenie owej wspaniałości z niebiańskimi wręcz nadziejami musi budzić złość i rozczarowanie, nie da się tego uniknąć.
A to że takie recenzje wywołują najciekawsze dyskusje to najprawdziwsza prawda :D Może zresztą to właśnie o to w nich chodzi… Ale jako że pomimo niedoskonałości, polubiłam Arslana, w tym przypadku wykrzywiło mi gębę ;p
Czy autor kiedykolwiek próbował narysować takie sceny akcji, jakie tworzy Arakawa? Tak tylko pytam, bo chociaż faktycznie jej designy są czasami podobne, to jednak w wyginaniu swoich postaci na najróżniejsze sposoby i nie psuciu przy tym ich anatomii pani Hiromu jest świetna i nie dam sobie niczego innego wmówić, a są to rzeczy cholernie trudne.
Niespodziewane...
Narzekania związane z tym tematem są niezwykle szczegółowe. Cały akapit poświęcono na znęcanie się nad sceną, w której kapłanki Farangis strzały się nie imają. Sama zainteresowana w sposób jasny sugerowała, że jest to zasługą wstawiennictwa dżinnów, więc pastwienie się nad zezem żołnierzy wynika z mylnych przesłanek.
Poproszę dowód, że chce uchodzić i definicję poważnego fantasy. To jest heroic fantasy, i nikt nigdy nie udawał, że będzie czymś innym. Czym innym miałoby to być? Ginga Eiyuu Densetsu?
Dalej następuje znęcanie się nad Arslanem za to, że jest młodym idealistą… Młodzi idealiści są zakazani w anime? Co jest złego w młodych idealistach? Mam wrażenie, że to jest złego, że nie pasują do Ginga Eiyuu Densetsu, bo do heroic fantasy już jak najbardziej.
Swoją drogą zwalanie winy za ten serial na Arakawę jest dziwne, bo w jej wykonaniu tego wyszyły póki co gdzieś z 3 tomiki i od połowy serial ciągnie inwencją własną. Warto byłoby to jednak podkreślić.
Re: Niespodziewane...
Re: Niespodziewane...
Wystarczy zobaczyć kilka odcinków, żeby dojść do wniosku, że seria jest robiona z myślą o typowych rówieśnikach Arslana i w żadnym wypadku nie aspiruje do czegoś na miarę LoGHa. Zresztą te krążące widmo wspaniałości LoGHa, które widać w recenzji, jest mocno przesadzone: przecież cały akapit o genialności stratega i tym, że porażki są tylko efektem działania „po swojemu” pomniejszych dowódców stosuje się do obu serii. I przy obu seriach błędem jest rozpatrywanie tego jako wady – to założenie zawierające się w konwencji i Tanaka po prostu tak pisze.
Również dziwi mnie uwzięcie się na Arakawę. Po pierwsze, że nigdzie w recenzji nie mamy informacji odsyłających do mangi i całość wygląda jak „jak domyślam się, że manga wygląda”. Po drugie, nie czytałem pierwowzoru, ale wiadomo mi, że od bodaj 11 odcinka anime zaczyna być w większej części inwencją scenarzystów (w tym pana Maskoto, któremu takie inwencje zdążyły już zapewnić sporą niesławę), a już wcześniej były odstępstwa. Po trzecie, nie wiadomo, ile faktycznie w samej mandze jest inwencji Arakawy – nie znam historii stojącej za tym tworem, ale przecież mogło być tak, że tylko robiła rysunki do jakiegoś z góry narzuconego szablonu fabuły.
No i dziwią mnie też pozytywne oceny za elementy audiowizualne. Pomijam już prywatne uczucia na temat grafiki, która zasługiwałaby na 3 a 4. W recenzji spada na obraz i dźwięk sama krytyka (jedyny element pozytywny jest otwarcie pominięty), a „cyferki” sugerują, że poziom trzyma się powyżej przeciętnej…
Re: Niespodziewane...
W heroic fantasy jest też coś takiego jak wyzwanie – bohater nawet tak potężny by obalać bogów bywa w tarapatach i nierzadko ktoś istotny po drodze ginie, zostaje ranny albo przynajmniej musi się nieźle napocić. W całym Arslanie jest jedna scena pod koniec kiedy jakieś tam wyzwanie się przed jednym z bohaterów pojawia. Reszta serialu to koszenie zboża na polu bitwy.
Tak więc Arslan powinien dać jej najszybszego konia i tak z dwa, trzy miesiące czasu, a wystrzela wszystkich Lusitańczyków. Problemem nie było to, co scena pokazywała, ale jak to robiła. Gdyby Farangis zamiast wchodzić spacerkiem chowała się za kolumnami, robiła uniki i ostatecznie wyszła z tego zwycięsko byłbym w stanie przyjąć „magiczną protekcję dżinów” do wiadomości. Tak stać mnie było tylko na parsknięcie.
Na każdym kroku pojawiają się poważne wątki – niewolnictwo, fanatyzm religijny, zdrada etc. ale za każdym razem, gdy miałem nadzieję, że zrobi się ciekawie, anime zamieniało się w niezamierzoną komedię.
No i @ „To jest heroic fantasy”. Przedstawicielami gatunku są choćby Guin Saga albo Kronika wojny na Lodoss. Arslan obok takich serii nawet nie stał, to zupełnie inny typ anime, przynajmniej w tym wydaniu. Scenariusz mógłby być podstawą do heroic fantasy, ale postawiono na przygodę i skakanie po słoniach.
Nic, o ile nie podażą za nimi ślepo zgraja doświadczonych ludzi, którzy powinni coś wiedzieć o życiu. A może świata Arslana to też idealiści, w końcu są w większości młodzi? Cóż, powodzenia w odzyskiwaniu kraju, tak do pierwszej rewolucji.
Arakawa nadała serialowi swój styl i w konsultacjach brała udział, tak więc ponosi sporą odpowiedzialność za to, jak serial wygląda. Na razie jest tak, że to co dobre wychodzi od Tanaki, ale gdzieś tam niknie w oddali, a wady są między innymi spowodowane interpretacją Arakawy. Nie wszystkie, ale spora ich cześć, w tym te kluczowe, wynikające ze stylu. A wersja mangowa jak na razie broni się jedynie tym, że bardziej otwarcie posługuje się magią w świecie, co czyni klika kuriozalnych scen z anime nieco lepszymi, ale już na przykład taki Bodin jest identycznym klaunem co w serialu i nie wierzę, żeby poszedł za nim choć jeden głuchoniemy wyznawca.
Re: Niespodziewane...
Serii nie oglądałem, jednakże widziałem i słyszałem wystarczająco dużo, aby tutaj się sprzeciwić. Narracja Arslana jest prowadzona w stylu heroicznego eposu czy wuxia – standardem tego typu produkcji jest to, że bohaterowie wycinają hordy wrogów, a miecze, włócznie i strzały się ich nie imają – dopóki nie dzierży ich innych heros. Dlatego też zarzuty o wycinanie armii i nierealistyczność tego są całkowicie chybione – czy Iliadzie też byś wystawił 2/10 za to, że całość oblężenia Troi zależy od tego, czy Achilles raczy ruszyć się z namiotu?
No właśnie, to jest heroiczny epos ukryty w fantasy, Ty natomiast zarzucasz mu że nie zachowuje się jak porządne heroic fantasy i oceniasz go jako kiepskie heroic fantasy, przyznając że nie jest heroic fantasy. Nie rozumiem tej logiki.
Re: Niespodziewane...
Czytane jakoś to wygląda, bo wyobraźnia dopowiada sobie najbardziej przystępne rozwiązania. Ukazane na akranie pokazuje absurd sytuacji. Narracja w stylu eposu jest w starej wersji Arslana. Tu jest to wersja komedii.
No i „Iliada”? Serio?
W recenzji ani na moment nie piszę o „heroic fantasy”, a w komentarzu jedynie w odpowiedzi na twierdzenie Tablisa "W dodatku większość recenzji wypełniona jest ubolewaniem nad faktem, że anime heroic fantasy jest heroic fantasy.”. Arslan w nowym wydaniu nie jest „heroic fantasy”, a po prostu zakrojoną na szeroką skalę sagą. Heroizm jest tylko w angielskim tytule.
Re: Niespodziewane...
W recenzji narzekasz na brak realizmu i narrację stosowaną w eposie, sagach heroicznych i wuxii, domagając się bardziej realistycznego przedstawienia walk i wojen. Tablis nie miał racji pisząc o heroic fantasy, nie zmienia to faktu, że wyraźnie chciał wyrazić to, o czym piszę.
Twoje zarzuty nadal jednakże odnoszą się do tego, że narracja w stylu eposu jest narracją w stylu eposu. Dokładnie w ten sposób to ująłeś – jeśli chodziło Ci o to, że seria stosuje narrację heroiczną i jej to nie wychodzi, napisałeś o czymś zupełnie innym niż chciałeś.
Nikt nie twierdzi, że Arslan to dzieło, które kiedykolwiek stało obok Iliady. Ale ma ten sam typ prowadzenia historii.
Jeśli wolisz, legendy o Cu Chulainnie, który sam walczył i wygrywał z całą armią. Albo film „Przyczajony tygrys, ukryty smok”. Narracja heroiczna, nie realistyczna. Bohaterów strzały się nie imają, armie nie są dla nich wyzwaniem – tylko inni bohaterowie. Zwykli ludzie mogą pokonać takiego tylko zdradą lub podstępem, uderzając w chwili wielkiej słabości.
Re: Niespodziewane...
Podkreślę raz jeszcze, wyobraźnia w literaturze sama dostosowuje poziom realizmu sceny do odczuć odbiorcy. Napisane „Sam jeden pokonał w walce stu ludzi.” nie jest nawet w połowie tak niewiarygodne jak zabawa w Whac‑A-Mole na ekranie.
Zgodzę się odnośnie kinematografii chińskiej, ale tam poza absurdalnymi walkami jest też piękno scen, emocji i rozmach, który to równoważy, przynajmniej w moich oczach.
Re: Niespodziewane...
Wybacz, ale cały czas argumentujesz tutaj, że prawdziwy epos nie jest gatunkiem dla Ciebie (ponieważ w formie pisanej możesz go sobie „przyciąć” do niższego poziomu i Ci poziom „przegięcią” nie przeszkadza) i dlatego Arslan Ci się nie spodobał.
W porządku – masz do tego pełne prawo, aby go nie lubić. Jednakże, jako recenzent powinieneś był albo oddać serię komuś, kto gatunek by docenił, albo zacisnąć zęby i ocenić go względnie obiektywnie – nie zaś wylać żółć na serię za to, że okazała się eposem zamiast fantasy i wystawić jej ocenę skreślającą.
Re: Niespodziewane...
Ale czy te wątki od razu skłaniają serię do próby bycia „poważnym” fantasy( tak nawiasem mówiąc mnie również ciekawi co to takiego )? To są dość częste problemy jakie dotykają przygodówki i fantasy z różnych demografii. Nawet Yugioh to robi, baa są tam wątki gorsze niż w Arslanie.
Szczerze nie wiem jak z Heroic fantasy bo sama rzadko używam tego określenia ale dla mnie Arslan to zwyczajna przygodówka fantasy, którą przyjemnie się ogląda. I na serio pomijając gusta gdyby tego typu anime było dla mnie 2/10 czyli najniżej ocenioną serią tego gatunku byłam bym szczęśliwa^^ Życie bez znajomości czegoś takiego jak Aspirin byłoby piękne.
Co do idealizmu bohatera, też nie widziałam większego problemu. Daleko mu do Yumy bym mogła nawet próbować go nazwać naiwnym.
Re: Niespodziewane...
Skąd ta wiedza? Z tego co mi wiadomo, tych książek nie przetłumaczono, co oznacza, że grupa Europejczyków, która się z nimi zapoznała, jest znikoma. Była manga i poprzednia seria OAV, której nie znam, ale w recenzji Avellana narzekała na fabułę, więc można jej wierzyć. O jakości oryginału wiemy więc bardzo niewiele, można zgadywać, że był fabularnie bogatszy, ale to gdybania.
Narzekasz na idiotyczne zachowanie bohaterów, a w recenzji nie ma ani wymienionego ani jednego przypadku (poza zaślepieniem Andragorasa, którego przyczny są w tym serialu akurat bardzo dobrze wyjaśnione) i ja niespecjalnie takie przypadki widzę. Fabuła nie jest specjalnie lotna, ale ma logikę. Arslan zachowuje się jak idaealista, jednak po pierwsze:
- ludzie do niego lgną z tego powodu, więc gdyby mu przeszło, to powinien udawać;
- przed ważnymi decyzjami radzi się bardziej doświadczonych kompanów; to sprawia że za zwycięstwa odpowiada w praktyce duet Daryun Morderca Armii i Narsus Wszechgeniusz Narodów, ale samo zdawanie się przez króla na podwładnych jest zadziwiająco realistycznym motywem.
A ogólnie: 2/10? 2/10 i recenzja przepełniona opisami marności? Zwykle taki odbiór dostają seriale, w których fabuła nie zachowuje spójności na przestrzeni minut, gdzie Arslanowi do takiej nędzy! To ma przyzwoitą grafikę, porządną muzykę, bohaterów można nie lubić, ale zachowują się jak ludzie, nie kukły na sznurkach, fabuły też można nie lubić, bo prosta i płytka, ale w zdecydowanej większości trzyma się kupy!
Re: Niespodziewane...
A taki choćby pochówek wroga w myśl jego wiary? Żadna, ale to absolutnie żadna siłą na świecie mnie przekona mnie, że starożytnych mieszczan i wieśniaków stać na tak daleko posunięte zrozumienie i wielkoduszność. Nawet współcześni, wykształceni i kulturalni ludzie mieliby z tym problemy.
Mogłem się być może rozpisać nieco o absurdach taktycznych żeby pokazać, jaki to z Narsusa w istocie „geniusz” – podczas finałowej walki powinien z miejsca chwycić Arslana za kudły i wybić mu z głowy ideę kliknij: ukryte szarżowania konnicą w wąską bramę twierdzy, gdzie kilka trupów i przeszkód spowodowałoby momentalnie zator i absurdalne straty, rozbicie natarcia, a przy odrobinie pecha najbardziej spektakularny konny karambol starożytności. Ale zaraz, zaraz, czy to w dużej mierze nie był jego pomysł…
Fakt, seria momentami wręcz infantylna, ale dało się oglądać. Naprawdę są o wiele gorsze dzieła…
Zakończenie... ehhh
Komentując całokształt, istniały 2 dostępne źródła magii w tym serialu: autor książek Yoshiki Tanaka oraz autorka mangi Hiromu Arakawa.
- Tanaki za wiele tu nie widać, to nie jest ten poziom głębi i niejednoznaczności, do którego przywykłem w Ginga Eiyuu Densetsu. Postacie są tu niestety bardzo, bardzo proste i zmieniają się niewiele w trakcie trwania serii (np. Arslan niby dochodzi do nowych wniosków, ale w praktyce zachowuje się identycznie jak wcześniej). Przynajmniej to sympatyczne postacie. Rozgrywki polityczne, militarne i trochę rozważań moralnych jest, ale są w większości mało oryginalne i powtarzalne. Nie znam tej jego serii książek, więc nie wiem, czy one liche, czy wykastrowali je dla potrzeb anime.
- Magia Arakawy częściowo jest, ale znacząco osłabiona w stosunku do innych jej dokonań. Mam wrażenie, że ta historia jej nie leży – ewidentnie preferuje ona opowieści kameralne i podkreśla wątki personalne 1 na 1, a tu scenariusz wydaje się skrojony pod format rozgrywek polityczno‑militarnych wielkiej skali.
Efektowne to przy tym niespecjalnie. Przy bitwach komputerowe klocki udające żołnierzy wypalają oczy. To, co rysowane przez większość czasu nie jest specjalnie złe, ale i nie jest specjalnie dobre. Szczęśliwie walki 1 na 1 są emocjonujące.
To wszystko nie morduje tego serialu, to się da z przyjemnością oglądać, a wyżej wymienione przywary druzgoczące nie są (może poza zakończeniem, ono boli…) Pozostaje jednak wrażenie, że to bezczeszczenie materiału źródłowego, i jest to wrażenie przemożne. W dodatku nie mam jak go zweryfikować, bo oryginału nie znam :(
pytanie
Re: pytanie
Re: pytanie
Re: pytanie
Re: pytanie
Re: pytanie
Re: pytanie
1986 – startuje seria książek
1991 – stworzono OAV (pierwszy sezon anime nie dogonił)
1991‑1996 pierwsza manga dogoniła nowelki, ma oryginalne zakończenie (13 tomów)
2013 startuje druga wersja mangi ilustrowana przez Arakawę (3 tomy obecnie) bazująca na powieści
2015 startuje nowe anime z projektami postaci Arakawy
Re: pytanie
„Anime na podstawie mangi Hiroku Arakawy, bazującej/na podstawie serii powieści Yoshikiego Tanaki „Arslan Senki”
Źle to sobie tłumaczyłem? A może „angielska języka dla mnie za trudna”?
Re: pytanie
Re: pytanie
Ale tak szczerze, to lubię tę zgraję, a to wystarczy by przetrzymać jeszcze sporo zadziwiających pomysłów :).
Ale za to Narsus jest na tyle zaj…mujący, że w kwestii bohaterów rekompensuje wszystko.
I jeszcze ten Arslan… Naprawdę go lubię, nie przeszkadza mi jego dobrotliwy charakter i brak bezwzględności, ale miło by było jakby prezentował jakąkolwiek wartość bojową i zdolność logicznego myślenia, bo co to za władca, który cały czas polega tylko na innych.
Odc.13
Re: Odc.13
Tak tylko sobie spekuluję…
Re: Odc.13
Re: Odc.13
Re: Odc.13
Re: Odc.13
Poza tym on nie chciał walczyć z Hermesem, który tak naprawdę ma większe prawo do tronu, niż główny bohater.
Tak więc śmierć była najlepszą opcją. Nie twierdzę oczywiście, że tak to sobie zaplanował, ale wykorzystał szansę, która się w pewnym momencie pojawiła…
Re: Odc.13
Re: Odc.13
A tak na serio, to nie twierdzę, że to był najlepszy odcinek w serii, tylko, że sama śmierć „grubego dziadka” nie była aż tak bezsensowna, jak mogłoby się wydawać…
Re: Odc.13
Re: Odc.13
Szczerze mówiąc też bym wolała, żeby te spotkania były lepiej rozegrane (np. żeby „gruby dziadek” spotkał się z Hermesem na potajemne rozmowy, żeby wybadać jego intencje. Wtedy natknęliby się na spacerującego samotnie po twierdzy Arslana i Srebrna Maska postanowiłby skorzystać z okazji, a „dziadek” zasłoniłby go przed śmiertelnym ciosem). Ale pewnie twórcy anime woleli nie wprowadzać zbyt wielu ulepszeń do materiału źródłowego…
Re: Odc.13
Re: Odc.13
Re: Odc.13
Re: Odc.13
Ale to by oznaczało, że twórcy anime będą chcieli zmieścić większość dostępnego materiału w 25 odcinkach i dalej będzie więcej tego typu scen…
Re: Odc.13
Odc. 13
Poza tym rysy miał dość podobne do brata.
Gieve i Farangis to najlepsza część odcinka nr siedem, czekałam z utęsknieniem na scenę ich spotkania. Kreska co prawda krzywa i kliknij: ukryte nie wiem jak pani kapłanka ładowała strzały na łuk, może to jakiś automat? :D ale puszczę to mimo oczu.
Pięknie było.
A królowa Tahamenay? W starym Arslanie, w cenie posłuchania udzielanego bardowi w nagrodę za honorowy strzał do torturowanego Parsa, królowa jest egzotyczną, tajemniczą pięknością i pozostaje nią do końca. Nie dość, że ubrana od stóp do głowy, to jeszcze twarz schowana za nieprzejrzystą woalką i jej legendarnej urody możemy się tylko domyślać. Zwyczajnie nie jesteśmy godni, żeby dostąpić zaszczytu oglądania jej oblicza. W nowym Arslanie nie ma mowy o choćby cieniu królewskiej godności. Tahamenay siedzi na tronie ubrana w stanik, stringi i praktycznie przezroczysty peniuar czy inną piżamę. Jeśli tak ubiera się królowa, to jak ubierają się dziewczyny z domów publicznych? W listek strategicznie przyklejony w kroku i pawie pióro zatknięte w tyłku? No gdzieś chyba jest jakaś granica zdrowego rozsądku, której nie powinno się przekraczać?
Kiedy do starego Arslana projektowano postaci bohaterów, starano się oddać je tak, jak zostały opisane w powieści. Manga, na podstawie której powstał nowy Arslan ma już postaci zaprojektowane tak, aby spodobały się shounenom, stąd golizna i cyckomania. I jeszcze te karykaturalne przerysowania charakterów w stronę dobra lub zła. Król Lusitanii, w starym Arslanie zwyczajny mężczyzna w średnim wieku, z racji tendencji do popadania w dewocję raczej kiepski materiał na władcę, tutaj jest monstrualnie otyłym oblechem. Niedojrzałym, głupim, i ewidentnie złym królem, który wygląda i zachowuje się jak syn Yubaby z „W krainie bogów”, a nie jak władca kierujący dynamicznie rozwijającym się, agresywnym imperium. Gruby oblech i półnaga piękność w kajdanach: chciałbym zobaczyć scenę, w której Jego Wysokość Salceson będzie przekonywał Tahamenay, żeby była posłuszna jego woli, bo jak nie…
Kpię tu sobie i żartuję, ale tak naprawdę wcale nie jest mi do śmiechu. To była taka fajna opowieść fantasy… I komu to przeszkadzało, no komu?
Bo naczytałeś się hejtów i teraz nadinterpretujesz każdą scenę. Od kiedy mamy „palące słońce” wieczorami? I ty weź mi najlepiej na fotce wypunktuj nagość, bo raptem kawałek cycka pokazali i wielka drama.
Nie, to właśnie oznacza, że jest kapłanką. Mylisz kapłanki z zakonnicami.
Jest tam, gdzie zacznie to razić przeciętnego mango‑dziwoląga. A gdyby nie ta dorama na Tanuki to bym nawet… w sumie oglądając ostatni odcinek też niespecjalnie zwracałem uwagę.
I dalej nią jest, jeśli nie przejmujesz się głupotami/detalami. Mnie tu bardziej nadmierne naciągania fabularne martwią (szczególnie przy bitwach), a nie tam jakieś pół cycka.
Detale, którymi radzisz mi się nie przejmować, jeśli stanowią część fabuły czy charakterystyki bohaterów, naprawdę potrafią podziałać jak kubeł zimnej wody. Sam wspominasz o kiksach fabularnych, o których tu zresztą już pisałem. Potknięcia fabuły, uproszczenia, ordynarne przerabianie postaci i scen, byle tylko trafić do widzów określonej płci, w określonej grupie wiekowej, to już wystarczająco wiele, żeby kręcić nosem na tę adaptację. Tym bardziej, jeśli widziało się wersję poprzednią i ma się na jej temat dużo lepsze zdanie. Szkoda, bo miałem nadzieję na wciągającą opowieść, a spotkało mnie tylko bolesne rozczarowanie. Cóż, będę z tym żył, a dla poprawy nastroju sięgnę po coś innego.
Bo narzekanie to taka cecha narodowa. Widzisz, problem w tym, że potencjalny cel na takie rzeczy nie zwraca uwagi.
Bo, jak mniemam, to jest skierowane np. do mnie (a nie wydaje mi się, żeby kierowali to do jeszcze niższej grupy wiekowej), a dziwi mnie dopiero po waszych narzekaniach.
Czy można to uznać za zgrabnie zamaskowany umilacz, z którego cel nawet nie zdaje sobie sprawy? Wątpię. A przynajmniej ja po prostu nie przywiązuje uwagi, bo bajka ma więcej do zaoferowania (choć nadal martwią niedociągnięcia fabularne).
Ale fakt faktem, goły cycek raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Czy tam jakiś bawidamek, jak ten łuczniko‑szermierz. Dostajemy w sumie po równo, ale feministki i tak wiedzą lepiej.
Jestem jedyną osobą na świecie, której stara wersja Arslana się nie podoba. Mam taki okrutnie nowomodny gust. Już to przecież przerabialiśmy, musimy jeszcze raz? T_T Rozumiem, że tamta wersja to dla Ciebie świętość i niedościgły wzór, więc może naprawdę nie męcz się z remejkiem? Zdrowszy żołądek, zdrowszy sen… hmm? Ja z tego powodu nie oglądałam „nowych” ekranizacji Narnii.
Napisałam już co myślę o stroju Farangis, swoje zdanie -nietypowe i zaskakujące nawet dla mnie- podtrzymuję. Wabik na widza? Owszem, ale „mi nie robi”, bo to Farangis. Wierzę, że ktoś z taką osobowością mógłby się tak ubrać. Zresztą dostanie niedługo prawdziwy stanik. Poza tym Grieve jest, przepraszam za wyrażenie, cudowną kreaturą. Oglądałabym to tylko dla niego! Prawdziwy czaruś łachudra. Te miny, ten głos.. Mamo, ten głos!
Daj dziewczynie pofangerlować… ;_;
A jak będą wyglądać wzmiankowane zaloty? kliknij: ukryte Królowa usiądzie jako ten dumny posąg, a król najeźdźca będzie wokół niej dreptał, przestępując z jednej grubej nóżki na drugą i rumienił się po pensjonarsku… Ku konsternacji całego otoczenia.
Co do Gieve'a, to jest to również moja ulubiona postać, choć znowu w wersji staroarslanowej, ze zdroworozsądkowym dystansem do siebie i świata, z lekko cynicznym uśmieszkiem w kąciku ust. Taki… jakie by tu oryginalne porównanie zrobić… może z LoTHG, ze względu na osobę autora powieści: takie skrzyżowanie brygadiera Schönkopfa (dużo) z komandorem Poplanem (mniej).
Co do zalotów królewskich: zgadzam się w całej rozciągłości i nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej, bo przecież nie takich tuzów Tahamenay wcześniej owijała sobie wokół palca. Król nie wygląda na osobę silnego, a co najwyżej obrzydliwego charakteru, kobieta zje go w całości na dwa łyki, bez popitki. Może nawet widziałbym w Tahamenay coś z egipskiej Kleoptary? Byle tylko wcześniej się nie przeziębiła w tych skąpych szatkach, bidula. :P
PS. Fajnie, że przy tym się zgadzamy.
Rozczarowałam się :<
Fabuła, jak na razie, to: bijemy się, pokazujemy, jacy to stratedzy są super zajebiaszczy, osoby z rodziny królewskiej mają gdzieś wszystkich poza nimi samymi, a niewolnicy po nie wiadomo ilu dniach w ciemnicy w podziemiach biegają i wymachują cepami aż miło. Serii dobrze by zrobiło trochę dworskich intryg i i mniej naparzanki, bo nudno jest.
Bohaterowie są tacy, że w zasadzie równie dobrze mogłoby ich nie być, pooglądałabym sobie spokojnie krajobrazy w tle. Żadna z postaci jak dotąd nie wzbudziła mojej sympatii: są albo płaskie i bez wyrazu (Arslan, Narsus, Daryun), przez co całkowicie mi obojętne, albo bucowate (Gieve, Andragoras, Garshasph), przez co mnie wkurzają. Ach, jest jeszcze Silvermask, który jest żałosny. A zarówno jedni, jak i drudzy (oraz, przede wszystkim, Silvermask) są sztampowi, bez polotu i całkowicie nieoryginalni.
Po zobaczeniu projektów postaci (FMAAAAAaaaaa~) oraz endingu spodziewałam się całkiem niezłej grafiki. Tu też jest bardzo tak sobie. Pomijam już to CG, dobra, spoko, przeżyłabym. Ale odcinek 4 był zwyczajnie straszliwie brzydki, każda z postaci była epicko wręcz krzywa i niesymetryczna na twarzy, nawet te ważne i pierwszoplanowe, jak Arslan czy Daryun. Z kolei w odcinku 5 zaczął nieznośnie dobijać mnie absolutnie wyprane z dynamizmu sposoby przedstawiania pojednyków: a) stopklatka, stopklatka, stopklatka, w tle szczęk oręża i okrzyki; b) najazd na czerwone od pożaru niebo i płonące chaty, w tle szczęk oręża i okrzyki; c) ciemno, ciemno, ciemno, dźwięk miażdżonej kości abo coś innego w tym stylu, rozbryzg krwi na ścianie/posadzce. Za każdym razem, jak to widziałam, przypominały mi się pojedynki Balsy w „Seirei no Moribito” i zgrzytałam zębami. Chciałam nawet napisać, że taki sposób przedstawiania walk był na porządku dziennym jakieś 10 lat temu, a nie teraz, ale mi się przypomniała krótka utarczka Spike'a z ulicznym gangiem w odcinku 12 „Cowboya Bebopa” (1998), która już wtedy była zanimowana o niebo lepiej, więc nawet ten argument kuleje.
Bida. Bida i tyle. Obejrzę do końca, bo cały czas mam nadzieję, że będzie lepiej. Zwłaszcza że główni bohaterowie w końcu wyruszają z tej jaskini. Aczkolwiek istnieje też możliwość, że w przyszłym odcinku zostanę zwyczajnie dobita postacią Falangies, która nie dość, że prawdopodobnie będzie bucowata, to jeszcze lata z cyckami na wierzchu – nie dość, że tani fanserwis, to jeszcze absolutnie nieprzydatny strój do walki. Zwłaszcza że prawie każdy bohater męski w tym anime popieprza w takiej bądź innej zbroi, jakoś tam jednak chroniącej niezbędne do przeżycia organy. Seksistowskie świnie, ci designerzy, niech sczezną…
Re: Rozczarowałam się :<
Co do kwestii fabuły i postaci ciężko mi się wypowiedzieć po 5 odcinkach ekranizacji adaptacji noweli. Też nie rozumiem porównywania do innych serii zwłaszcza, że wydaje mi się jakbyś liczyła na zupełnie inny styl. Osobiście akurat wolę więcej akcji i pojedynków niż intryg.
Ech, problem cycków. Raz się o to już kłóciłam więc powiem to z całym szacunkiem co to za różnica czy baba lata z gołymi czy nie? Jej akurat wygląd przypomina mi Lust jeśli miałam bym być szczera natomiast ubranie Arakawa oparła na okładkach nowego wydania serii. Też miłe jest to, że dla ciebie to jest seksistowski xD( kocham to jak to słowo mało teraz znaczy ) fajnie też, że akurat poszło to na autorkę, która stworzyła sporo fajnych żeńskich postaci. To samo nie sądzę by opieranie się na wyglądzie co do charakteru miało sens. Może taka być lub nie, można też obejrzeć pierwszą adaptację i się dowiedzieć.
Osobiście tak jak zawsze czekam do końca z opinią. Jak na razie mi się podoba.
Re: Rozczarowałam się :<
Odnośnie drugiego. Porównania do serii nasunęły mi się jakoś automatycznie. W SnM mamy księcia na wygnaniu, ukrywającego się, poza zasięgiem wrogów, bedącego pod opieką zdolnego wojownika, który obiecał go chronić. No a JK to m.in. historia młodej władczyni umacniającej swoja władzę, także poprzez wojnę. Poza tym powyższe przykłady to dwa kawałki naprawdę porządnego fantasy, rzadkiego w świecie anime, a wydaje mi się, że Arslan Senki też miał na to zadatki.
Z intrygami jest taki problem, że za duża ich ilość to błąd. Ale ich brak to też błąd. To wygląda nienaturalnie. Może w dzisiejszych czasach głupio by to wyglądało (spisek w pałacu Buckingham, khy, kto założył czapeczkę księżniczki Charlotte tyłem do przodu?!), ale zwyczajnie nie wyobrażam sobie dawnego dworu bez kowań i potajemnych sojuszy. Akcję też lubię, ale bez przesady. A jak na razie oni cały czas się naparzają, zwyczajnie oczekiwałabym zmiany tempa anime, bo zaczyna być monotonnie.
Duża różnica. Anime traci wtedy dla mnie na wiarygodności, nie jestem w stanie traktować go na poważnie. A wydaje mi się, że Arslan Senki to anime, które chciałoby być traktowane poważnie. Jakoś nikt nie widzi nic złego w wojowniczkach w zbrojach bikini, ale za to wszystkim wydawałoby się dziwne, gdyby do wojowniczek w pełnych, poprawnych zbrojach nagle dołączyło stadko wojowników (z kraju o takim samym stopniu cywilizacji, a nie dzikusów) świecących umięśnionymi klatami i kaloryferami, których zbroja składałaby się ze skromniutkiej przepaski na biodrach i skórzanych naramienników nabijanych ćwiekami. Coś tu jest nie tak w tym, jak odruchowo już, niestety, postrzegamy kobiety i mężczyzn, prawda? Wkleiłabym tutaj kilka linków do bardzo interesujących dyskusji i porównań typowych zbroi męskich i kobiecych w fantasy, które swojego czasu przewinęły mi się gdzieś na tumblrze, ale nie mam siły ich szukać, bo tumblr to ocean o niezmierzonej głębi.
Nie znam się na zbrojach, to przyznaję, ale już na zdrowy rozum – popatrz na postać Falangies. Jest ABSOLUTNIE NIEPRAKTYCZNY. Skopiuj obrazek z nią do Painta i czerwonymi kropkami zaznacz miejsca, gdzie mogłaby zostać zraniona. Śmiertelnie lub nie. Nawet głupim widelcem czy tępym nożem do masła. Wychodzi cały obrazek zamazany na czerwono.
Poza tym nie skrytykowałam Arakawy (za to zaznaczyłam na marginesie, że ucieszyłam się z jej udziału, chociaż może trochę nieczytelnie), bo osobiście uwielbiam jej żeńskie postaci. Gdzieś mi świtało, że na czymś się wzorowała, więc moje „desigerzy” odnosiło się bardziej do jej poprzedników.
Charakteru Falangies nie oceniłam zaś na podstawie wyglądu, zwyczajnie zajrzałam na MAL. Cytuję: Aloof, defiant, strong, and cool; Falangies is both a dedicated cleric to the goddess Misra, and the most‑skilled female fighter on the planet. (...) According to her own account, she was the most beautiful, intelligent and capable member of her order; when a prediction was made that a servant of Misra must protect Prince Arslan, the other clerics selected her to go, out of jealousy. Jak dla mnie brzmi bucowato.
Re: Rozczarowałam się :<
Nie mam opinii co do tych serii, od razu zaznaczam. Obie mają pewną cechę, która je dla mnie skreśla^^ To do czego się przyczepiłam to ogólne porównanie. Osobiście nigdy tego nie robię, staram się każdy tytuł odseparowywać. Co do intryg dworskich, jak na razie wygląda na to, że AS jest bardziej skoncentrowany na drodze Arslana i przygodach niż polityce. To się może jednak zmienić lub nie. Zgadzam się co do rzadkości czystych fantasy, choć dla mnie to zaleta.
Nadal mnie to nie obchodzi( bez urazy rozumiem o czym mówisz tylko w ogóle mam odmienny stosunek ). Jeśli artysta chce zbroję – bikini to czemu nie, to samo jeśli chce wszystkich facetów w przerośniętych puszkach. Osobiście nie ma tu dla mnie problemu i tak ogólnie zbroi nie lubię. mam flashback do mojej ostatniej dyskusji^^ gdzie półżartem stwierdziłam, że jak kiedyś przyjdzie mi zrobić design do gry( uczę się w tym kierunku ) to zrobię wszystkie kobiety z melonami w bikini. Rzecz w tym, że w fikcji co do jakiejkolwiek płci interesują mnie dwie rzeczy: charakter i czy uznaję jej wygląd za „cool”( w wypadku Falangies drugi warunek jest spełniony i mówi to 100% chłopczyca ). Rozumiem, że może cie mierzić realistyczność( dla mnie to nieistniejąca sprawa ) ale nigdy nie poprę twierdzenia, że pokazywanie ciała czy jakikolwiek strój to seksizm. Zwłaszcza w sytuacji gdzie używany jest by podkreślić wygląd, nienawiści tu nie widzę. Przykłady jakie podałaś to bardziej double standard, tylko dla której płci? To całkiem ciekawe pytanie. Można tutaj podejść od drugiej strony i napisać, że zbroje w kształcie bikini podkreślają kształty kobiety i ją idealizują( podnoszą na piedestał ) kiedy zwykłe, zwłaszcza zakrywające twarz robią z facetów kolejnych nieznaczących pionków do zabijania( dla zabawy można dodać, że ich zakrywanie wszystkiego znaczy, że faceci są zbyt brzydcy ). Każdy argument można tak przewrócić. Oprócz tego również dochodzi tu wolność artysty za, która zawsze stać będę( jeśli to krzywdy nikomu nie robi ).
Tak na marginesie wiem, że chodzi ci o funkcjonalność zbroi itp. dałam ten przykład jedynie dla samej zabawy przekręcenia słów. W tej kwestii zawsze akurat stawiam na to czy mi się ubiór podoba niż na jego funkcjonalność. Patrząc się na to ogólnie same fantasy średniowieczne mi nie podchodzi.
Jednak nawet w tym wypadku, nie widzę tu nic złego. Sama Arakawa, w końcu poszła zgodnie z designem, też spoglądając się na jej ogólne podejście nie sądzę by miała tutaj problem.
Ciężko to powiedzieć, zwłaszcza po komentarzu na MAL'u. Szczerze przy opisach wiele umyka więc lepiej moim zdaniem trzymać dystans co do tego^^
Re: Rozczarowałam się :<
Precz z realizmem, to tylko fantazja? Sama się tak ubrała? Ok, dla mnie może być, ale w takim razie panowie wojownicy również powinni chociaż móc odsłaniać ile wlezie. Dlaczego taka sytuacja wywołuje tyle negatywnych komentarzy? Dlaczego kobieta w stalowej bieliźnie jest ok i cacy, a facet w obcisłych spodniach to abominacja?
Żeby nie było, wiem dlaczego, ale to będzie zbyt wielki offtop :D
W przypadku Farangis natomiast jestem w stanie uwierzyć, że naprawdę sama się tak ubrała. Pewność siebie w stanie czystym, wyjście poza obowiązujące normy. Nie dotyczą jej, bo jest istotą, we własnym mniemaniu, doskonałą. Co nie zmienia faktu, że pierwsze wrażenie osoby wyczulonej na te aspekty może być zniechęcające i chyba nie do końca błędne.
Re: Rozczarowałam się :<
W pewnym sensie jest to idealizowanie kobiet xD Tak jak pisałam mój przykład miał na celu pokazanie jak argument można obrócić, nie znaczy to, że wierzę w jedną czy drugą stronę. Gdybym miała podać mój prawdziwy problem z postaciami kobiecymi nie miałby on nic wspólnego z fanserwisem. To co naprawdę mnie wkurza to strach autorów przed jakimkolwiek „skrzywdzeniem” postaci żeńskiej. Nie ma to nic wspólnego z seksizmem itp. zwyczajnie autor nie czuje się komfortowo kiedy musi zrobić coś niefajnego dziewczynie( mam tu na myśli głównie akcję/walkę nie sprawy poważniejsze ). Oczywiście są autorzy jak Anzai, którzy nie mają problemu z płcią postaci, jak fabuła wymaga to nic innego się nie liczy.
Twój przykład przypomina mi Vagrant story^^ I tak, to oburzenie mnie rozwala. Ludzie naprawdę lubią wychodzić na hipokrytów.
Rozumiem różnie ludzie podchodzą do tego ale wiesz powiem ci, że olałam bym całe to oburzenie gdyby nie ostatnie zdanie. Na początku chciałam tylko obronić animacje później doczytałam resztę.
Re: Rozczarowałam się :<
A tego chłopca z linka to ponoć ocenzurowali, bo pokazywał za dużo *rozkłada ręce*.
Reakcja „no rany, znowu te same tanie zagrywki” to taki odruch warunkowy. W pierwszej chwili (czytając mangę, bo z anime jestem „trochę” do tyłu) też miałam ochotę zapytać wtf? Ale potem mi przeszło. W moich oczach Farangis wykracza ponad jakąś tam seksualność, jest posągowa. Przypadek jeden na milion.
Re: Rozczarowałam się :<
Re: Rozczarowałam się :<
Re: Rozczarowałam się :<
ha ha A ja zauważyłam komentarze o „anime obrażającym męski honor” i „wszystko byłoby ok, gdyby to były dziewczyny”, oraz katalogowanie niekompletnie ubranych/„zbyt ładnych” panów jako gejów.
Re: Rozczarowałam się :<
Czyżby ślepota doskwierała w młodym wieku? A może pamięć wybiórcza? Nie mów, że nie widziałeś nigdzie komentarzy insynujących, jakoby od niektórych wydawanych w Polsce mang 'wiało' z racji tej, że mają przystojnych facetów jako główną obsadę. Przy okazji zapraszam do przeczytania komentarzy o rzekomym gejostwe Free! na tym portalu. Pozwól, że przytoczę parę cytatów:
Re: Rozczarowałam się :<
Dalszą wymianę zdań na powyższe proszę kontynuować w komentarzach do profili.
Moderacja
Re: Rozczarowałam się :<
Rozumiem, kiedy wątek zejdzie na politykę, utarczki słowne ad personam czy o duszy Maryni, wtedy tak, wtedy kill them all. Ale to było naprawdę fajne, psiamać. A że Tanuki nie ma swego forum, to gdzie mają się wypowiadać czytelnicy, jeśli chcą zboczyć nieco z oryginalnego wątku? Iść do konkurencji? Bo przecież nie na profile, z powodu, o którym wspomniałem. I nie na IRC'a, z powodów, mam nadzieję, oczywistych.
Ja rozumiem, że regulamin rzecz święta, ale może jednak większa odrobina tolerancji przyniosłaby więcej pożytku niż szkody?
Chciałbym być nie tylko narzekaczem, ale i czytelnikiem produktywnym. Może więc zamiast zabijać interesujące dyskusje, kiedy tylko odbiegną mniej lub bardziej od tematu, przenosić je do innego wątku, tak aby mogły toczyć się dalej, a wszelkiej maści lurkerzy mogli je dalej śledzić? Jako że tanuki.pl to nie forum i pozbawione jest jego funkcjonalności, to może dałoby się stworzyć w tym celu jakiś fikcyjny tytuł w rodzaju „All about anime and mayhem” i do niego przenosić podobne dyskusje, o ile na to zasługują, wcześniej nadając im adekwatny tytuł? Sterować ruchem komentarzy, zamiast go uśmiercać?
Niechby nawet to „All about anime and mayhem” działało jak purgatorium, gdzie wszystkie komentarze są kasowane po upływie tygodnia od chwili pojawienia się wątku, ale niech dane będzie rozmówcom dokończyć dyskusje, które na takie dokończenie zasługują, a czytelnikom doczytać ją do końca.
Re: Rozczarowałam się :<
O ile się nie mylę to może tu?
^^
Re: Rozczarowałam się :<
No i najważniejsze: zamiast zatrzymywać czytelników na miejscu i zachęcać do wypowiadania się, a innych do czytania, domyślną opcją jest w tej chwili ucinanie dyskusji, z iluzoryczną i niepraktyczną opcją „idźcie gdzie indziej”. Co zaś do samego Kotatsu, które podlinkowałaś, to o ile mnie pamięć nie myli, kiedyś było ono częścią Tanuki, a później, z tych czy innych powodów, przestało. Teraz, kiedy patrzę na jego dział „manga i anime”, widzę jeden, góra dwa komentarze dziennie, a czasem nie pojawia się tam żaden przez kilka dni. Jakikolwiek był faktyczny powód rozwodu, tematyka m&a nie wyszła na tym najlepiej.
Dla mnie, czytelnika Tanuki, konsekwencje wyglądają tak, że rozmawiając teraz na Tanuki o funkcjonalności portalu Tanuki, łamię regulamin, jasno przestrzegający przed pisaniem komentarzy nie dotyczących utworu, przy którym zostały zamieszczone. Owszem, moglibyśmy rozmawiać o tym na profilu moim czy Twoim , ale wtedy pies z kulawą nogą by tego nie przeczytał. Żeby było dziwniej, w regulaminie Tanuki jest parokrotnie mowa o Forum Tanuki, którego już nie ma.
Może więc pomysł z fikcyjnym tytułem purgatorium, który umożliwiałby skanalizowanie offtopów i pozwolił czytelnikom piszącym kontynuować co ciekawsze dyskusje nie na temat, a lurkerom czytać je, nie jest taki zły? Tym bardziej, że prawdopodobnie nie wymagałby wprowadzania jakichkolwiek zmian technicznych w strukturze czy funkcjonalności portalu. I gdyby teraz Moderacja zechciała przerwać tego offtopa, to zamiast jak najbardziej słusznie go zamykać (w końcu nie piszemy tu o Arslan Senki), mogłaby go przenieść do purgatorium i nasza publiczna dyskusja trwałaby w najlepsze, a my nie musielibyśmy kryć się z nią gdzieś po zakamarkach internetu, jak jacyś spiskowcy.
Re: Rozczarowałam się :<
Re: Rozczarowałam się :<
Re: Rozczarowałam się :<
Co do stroju to Arakawa chyba też do końca szczęśliwa z tym designem nie była biorąc pod uwagę fakt, że w najnowszych rozdziałach Farangis dostała przynajmniej porządny stanik.
Re: Rozczarowałam się :<
Nie, nie był, cięcia budżetowe w animacji to domena dzisiejszych czasów.
Re: Rozczarowałam się :<
Weiss Kreuz (1998) odcinek 1, ***pojedynek Ayi z jakimś villainem.
Slayers (1995), odcinek 1, ***pojedynek Gourry'ego z leśnymi zbójcami.
Zresztą nie do końca chodziło mi o cięcia budżetowe. Fakt, są to cięcia obecnie, wtedy walki po prostu tak wyglądały w większości tytułów AFAIR, a Bebop był chlubnym wyjątkiem – ale był. Dało się wtedy, powinno się więc dać i dzisiaj.
Zmoderowano.
Re: Rozczarowałam się :<
Re: Rozczarowałam się :<
Re: Rozczarowałam się :<
Inna sprawa, że kiedyś ogólnie anime było mniej co sezon.
Re: Rozczarowałam się :<
Tak jak pisałam o poziomie animacji nie decyduje wiek tylko głównie studio i budżet. Taki mam sposób myślenia po tym jak zbierałam szczękę po obejrzeniu anime starszego niż ja. Na ten przykład wymienione przez ciebie Slayers jak większość anime od J.C Staff jest bardzo nierówne. Chociaż openingi Orphena( to samo studio ) zrobione przez Masahiro Ando są niesamowite. To co piszę tyczy się też nowych anime.
Tak czy siak, to i tak nie ważne bo to co opisujesz to typowy Deen a Arslan nawet tego dołu nie liznął.
Ale fakt, robi się ciekawie. Jest spora szansa na całkiem przyzwoitą historię.
W którym miejscu? Ja w drugim odcinku widziałem mnóstwo przeskoków między klatkami kluczowymi, jakby nagle osoby odpowiedzialne za pośrednie odeszły ze studia i zatrudniono tam jakichś przybłędów. Budżet serii jest taki, że aż mi się smutno robi, a na domiar złego z tym odcinkiem chyba ledwo się wyrobili w terminie. Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze w tym sezonie zobaczymy ze dwa recapy. Ogólnie bardzo porwane i daleko temu do „fajne” No chyba, że „animacja” to inne określenie na projekty postaci, jak to często bywa, chociaż i tu można by się spierać. A nie wspomnę o proporcjach, kontroli jakości (niektóre statyczne ujęcia z końmi dawały do myślenia na temat praw fizyki) i… tak, CG. Jaka piękna katastrofa.
Co do „wież oblężniczych”, to nie widzę problemu. Nie mamy informacji, ile czasu przed bitwą mieli Lusitańczycy na zmajstrowanie tych rzeczy, jeśli wieźli je w kawałkach to mogła być kwestia kilku godzin. Całkiem możliwe, że Parsowie wiedzieli o ich istnieniu, tylko je lekceważyli. W normalnych okolicznościach byłyby mało użyteczne.
Z drugiej strony to też całkiem możliwe, że jest właśnie tak jak piszesz. Kiepski dowódca, polegający wyłącznie na przewadze liczebnej i jakości wojska. Niewykluczone, że od lat stosujący uparcie tę samą taktykę frontalnej szarży, bez szczególnej finezji, opierając się na sile pierwszego uderzenia. Trudno mi w to uwierzyć, ale nie mogę tego wykluczyć. Znamy z historii starożytnej perskich królów, którzy prowadzili w pole potężne armie, które niby to miażdżyły wszystko i wszystkich na swej drodze. Co prawda tacy władcy zawsze dostawali w kość od słabszych przeciwników i to nie jeden raz, jak Kserkses czy Dariusz III stający przeciwko Grekom czy Macedończykom. A taki Andragoras nie dostał łupnia ani razu, aż do fatalnego końca, co stawia go o niebo wyżej zarówno od Kserksesa jak i od Dariusza, bo ci obrywali równo, mimo posiadania przygniatającej przewagi nad przeciwnikiem.
Jak by nie było, na dwoje babka wróżyła. Wolę swoją interpretację, ale i Twojej nie mogę odmówić rozsądku. Gdybyśmy tylko znali prawdziwą historię królestwa Pars i dokonań wojennych Andragorasa… Kusi mnie, żeby znowu sięgnąć po wersję z 1991 roku i przypomnieć sobie, jak tam pokazano tę bitwę i osobę króla. A że mam wrażenie, że nowa wersja anime jest robiona dla widza o kilka lat młodszego niż w przypadku wersji poprzedniej i opiera się na innym materiale źródłowym, niewykluczone że tu i tam inaczej rozłożono militarne akcenty, albo zawarto więcej informacji wskazujących na to, czy król faktycznie był złym dowódcą, czy po prostu tego szczególnego dnia podejmował wyłącznie złe decyzje.
Kiedy odświeżę sobie starą wersję Arslana, wrócę do tego wątku i podzielę się uwagami.
Moja interpretacja polega najbardziej na znajomości twórczości Yoshiki Tanaki za pośrednictwem Ginga Eiyuu Densetsu. Ten autor nie kreuje wydarzeń, bo mu się podoba konkretny rozwój akcji, on zajmuje się procesami historycznymi, często analiza przyczyn i skutków danego wydarzenia zajmuje u niego więcej czasu i uwagi niż wydarzenie właściwe. Jeśli charakter i motywy jakiejś postaci (na przykład wielkiego przywódcy) mają jednostkowe istotne znaczenie dla akcji, to mamy gwarancję, że dokładnie wyjaśni, w jakim otoczeniu się wychował i dlaczego z socjologiczno‑psychologicznego punktu widzenia zachowuje się tak, a nie inaczej. Żeby znaczącej bitwy nie rozłożył na elementy pierwsze nie uwierzę. Inna sprawa, że oryginalnych książek nie znam, a wersja mangowa/anime może być wykastrowana (stara w sumie też). Jednak wierzę w Arakawę i że socjologiczno‑polityczne mięsko się pojawi.
Co do zasadniczej kwestii czy król Andragoras był dobrym czy złym wodzem: każda z wersji przedstawia tę sprawę w nieco inny sposób. Starsza mówi jasno i wyraźnie, że król od zawsze polegał na sile swoich wojsk i jakości podległych mu dowódców. Podkreślany jest porywczy charakter i to, w jaki sposób zalety ludzi, jakimi się otaczał, równoważą tę porywczość i zapalczywość. A przecież wiadomo, że umiejętność dobierania sobie właściwych doradców i wyznaczania odpowiednich ludzi na właściwe stanowiska to cecha dobrego lidera; dzisiaj uczą tej prawdy na zajęciach w co bardziej odpowiedzialnych szkołach i uczelniach. Tego właśnie król się trzymał i to zawsze zapewniało mu zwycięstwo. Tymczasem jego pierwsza i zarazem ostatnia przegrana bitwa to kwestia zdrady ze strony zaufanego dowódcy, który uknuł rzecz całą z królestwem Lusitanii, a w czasie odprawy podpuścił Daryuna do zakwestionowania królewskiego planu bitwy (kiepskiego, ale nie bez szansy na sukces), co automatycznie uruchomiło wybuch królewskiej złości i zaowocowało odsunięciem od dowodzenia najlepszego dowódcy kawalerii; nikt nie będzie publicznie podważał autorytetu monarchy absolutnego. Sprytne i śmiałe posunięcie, do tego znakomicie wykonane. Tymczasem w nowej wersji król ewidentnie i od początku przedstawiony został jako kiepski wódz, z góry skazany na przegraną. Kwestia knowań Kharlana podczas odprawy zostaje przysłonięta wybuchowym temperamentem króla i można odnieść wrażenie, że Andragoras jest upartym głupkiem, a nie że on i jego dowódcy zostali umiejętnie zmanipulowani i wprowadzeni w misterną pułapkę. Scena schwytania króla w niewolę tylko zdaje się to potwierdzać, bo w starej wersji jest ona dramatyczna i przypomina pojmanie śmiertelnie groźnego, rannego lwa, a w nowej król poddaje się wrogowi jak ostatni ciućmok bez charakteru.
Mówiąc prościej, nowa wersja Arslana, oparta na mandze, a nie na powieści, głośno i wyraźnie czyni głupiego i upartego króla niemal wyłącznie odpowiedzialnym za klęskę, podczas gdy wersja wierna powieści pokazuje, że został on schwytany w starannie przygotowaną pułapkę, gdzie zdrajca wykorzystał słabe strony królewskiego charakteru i sprytnie obrócił je przeciwko niemu. Był więc Andragoras dobrym czy złym dowódcą? Jak wyjaśniłem to w komentarzach wyżej, nie widzę powodów, z racji jego dotychczasowych dokonań, by zarzucać królowi słabość umysłu i wrzucać do jednego worka z zakałami historii militarnej. Z drugiej strony, z powodu tego, że nowa wersja bardzo sugestywnie stara się pokazać obraz nieodpowiedzialnego króla i kiepskiego wodza, rozumiem chęć do przekreślenia dotychczasowych królewskich zasług na polu bitwy i opatrzenia go etykietką niewłaściwego człowieka na niewłaściwym miejscu. To w końcu jeden z kluczowych motywów opowieści, który zostanie rozwinięty w następnych odcinkach i ma bezpośredni związek z osobą Arslana. Jak się wydaje, można postać Andragorasa odczytywać z powodzeniem na oba sposoby, choć warto mieć na uwadze różnicę w sposobie prezentowania tej kwestii w oryginale i w remake'u.
Pozostawiając na boku kwestię tego, jakim wodzem był Andragoras, ale mając w pamięci różnice miedzy obu wersjami anime, skorzystam z okazji żeby wyrazić moje rozczarowanie nową wersją, która w porównaniu z poprzedniczką wypada bardziej niż blado i to pod wieloma względami. W moim mniemaniu zaadaptowanie jej w formie mangi tak, by trafiła do widza z młodszej kategorii wiekowej niż ci, do których była adresowane powieść i OAV‑ka, a następnie obrócenie takiej mangi w anime, zaszkodziło tak samej opowieści jak i jej bohaterom. „Nowy” książę Arslan jest tu pokazany jako duży dzieciak bez charyzmy i charakteru, który nie ma w sobie dosłownie nic z przyszłego króla i stale sprawia wrażenie, jakby nie orientował się w tym, co się wokół niego dzieje. Zamiast tego daje się bezwolnie popychać bohaterom drugoplanowym raz w jedną, to znowu w inną stronę i sprawia wrażenie, jakby nie można go było pozostawić na dłużej samego, bez opieki. Do tego wygląda jak upiór”: blady, siwy, z oczami na pół twarzy i potarganymi włosami. Jakim cudem ludzie z jego otoczenia dostrzegają w nim „coś” i gdzie to zobaczyli, pozostaje dla mnie zagadką. Tymczasem „stary” Arslan to dzielny młodzieniec z charakterem i charyzmą, i już od pierwszej sceny widać, że ma silną osobowość, która szybko się rozwinie. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że dobrze się zapowiada i prezentuje sobą wielki potencjał, dobry i szlachetny materiał na przyszłego władcę. Do tego jest bardzo przystojny, tym szlachetnym i posągowym typem urody, który chętnie oglądamy wybity na złotych monetach czy namalowany na obrazach w galerii narodowej. I zawsze jest wspaniale uczesany, z biżuterią misternie wplecioną we włosy i nawet przez chwilę nie wygląda jak stajenny, czego o „nowym” Arslanie w żaden sposób nie da się powiedzieć, bo ten czasami wygląda wręcz jak stajenny, a nie jak królewski syn.
I gdyby tylko chodziło o różnice wizualne, a nie napisałem tu o strojach, pancerzach czy architekurze… Podam następujący przykład: obejrzeliśmy niedawno scenę, w której Daryun spotyka się ze zdrajcą Kharlanem i jego ludźmi na polu bitwy, kiedy to armia Pars dostaje baty od Lusitanii. W nowej wersji Daryun jest już z księciem Arslanem, którego poprzysiągł chronić. Atakuje Kharlana i szybko zyskuje nad nim przewagę w pojedynku, przez co zdrajca z miejsca zarządza odwrót całego oddziału: przed jednym zdeterminowanym człowiekiem, choć bezbronny Arslan jest w zasięgu ręki, przewaga miażdżąca a wygrana pewna jak amen w pacierzu. W mojej opinii taki rozwój wypadków jest niedorzeczny, wręcz głupi, a wystarczyło przecież tylko wydać czekającym bezczynnie żołnierzom rozkaz do ataku. Rozumiem, że scena miała pokazać Daryuna jako herosa, siejącego strach w sercach przeciwnika już samą obecnością na polu bitwy, ale bez przesady i bez obrażania zdrowego rozsądku. Na domiar złego, z powodu tej sceny Kharlan jawi się jako tchórz, co nie odpowiada prawdzie jeśli weźmiemy pod uwagę skrajnie niebezpieczną rolę jaką odegrał w doprowadzeniu Andragorasa do upadku, gdzie sam, osobiście pociągał za sznurki stając twarzą w twarz z przeciwnikiem. W starej wersji tej sceny Daryun jest bez Arslana i po konfrontacji z Kharlanem przebija się przez szeregi jego ludzi i zwyczajnie daje nogę, by odszukać młodego księcia. Nic z heroizmu i maczoizmu, za to mnóstwo ze zdrowego rozsądku. Niby ta sama scena, a jak odmiennie ją opowiedziano i w jak różnym świetle pokazała jej bohaterów. A to tylko jeden przykład.
I na koniec muzyka. Tak jak przepadam za ścieżką dźwiękową do starej wersji, tak nowy soundrack w porównaniu wypada gorzej niż słabo. Muzyka w starym Arslanie towarzyszy nam w większości scen, w dużej mierze odpowiadając za kształtowanie ich nastroju i rytmu. Jest głośna i wyraźna, momentami wręcz dominująca i na pierwszym planie. Niepoślednią w niej rolę odgrywają instrumenty smyczkowe, flet, bębny, dzięki czemu pobrzmiewają w niej wyraźne nuty Bliskiego wschodu. W nowej wersji anime muzyka pojawia się rzadziej i słychać ją w głębokim tle, trochę jak ambient. Dominuje neutralne brzmienie elektroniczne, wyprane z orientalnych akcentów, mało melodyczne, momentami wręcz całkowicie pozbawione charakteru. Nadawałoby się równie dobrze jakiegoś psycho‑passa czy standardowego fantasy z biuściastymi panienkami z wielkimi mieczami i jeszcze większymi biustami. Po trzech odcinkach wiem już, że nie zapamiętam żadnego utworu i jest mi z tego powodu zwyczajnie przykro.
Jestem głęboko rozczarowany. Spodziewałem się opowieści fantasy przynajmniej tak samo dobrej jak poprzedniczka sprzed lat, ale zawiodłem się, niestety. Osoby, które starej wersji nie oglądały, z oczywistych względów nie będą podzielały mego uczucia straty, ale gdyby jednak podobny niedosyt u nich się pojawił, gorąco polecam wersję sprzed ćwierć wieku: porządne fantasy z porządnymi bohaterami, malowniczymi pejzażami, egzotyczną architekturą i klimatyczną muzyką, i bez komputerowej animacji, na którą można by narzekać.
Sprawa wymagająca sprostowania: Stara wersja anime również została oparta na mandze, narysowanej przez niejaką Nakamurę Chisato.
A co do krytyki wyglądu dzieciaka. No proszę pana :D Przecież tu cały świat przedstawiony wygląda ciut inaczej. Gdyby tak nasz bladowłosy Arslan zaczął wplatać sobie klejnoty we włosy, to otoczenie określiłoby mianem zniewieściałego lalusia. Obawiam się.
Faktycznie, to młode stworzenie nie ma w sobie nic z postaci z legendy, któremu brakuje tylko słonecznej aureolki. Czy on nie ma przez przypadek dwunastu lat? Nie każdy dwunastolatek może być jak Gon. To naprawdę tylko dziecko, bardzo niedoświadczone i potrzebujące opieki, ale w kogoś takiego łatwiej mi uwierzyć.
Może jeszcze się zahartuje i wyprzystojnieje na tyle, żebyś uznał go godnego korony xDD ok, to był żart.
W kwestii natomiast biuściastych niewiast w skromnym przyodziewku… taaak, już niedługo XD
Nie to jest dobre, co dobre, ale co się komu podoba. So, no sweat. :)
Stara wersja anime oparta na innej mandze, a nie bezpośrednio na powieści? Wiem, że była inna manga, ale że posłużyła za podstawę do pierwszej ekranizacji… Nie trafiłem na odniesienia do tego faktu, ale jeśli to prawda, to to się robi jeszcze dziwniejsze. Głowiłem się nad tym, czy sceny z pierwszego odcinka nowej wersji anime, w których to Arslan bez oporu daje się ciągnąć zbiegowi po dachach i murach jak tłumok, nie wyrażając słowa sprzeciwu, a jedynie zdziwienie i zaskoczenie, są w powieści, czy pojawiły się dopiero w mandze. Zmilczałem, bo nie miałem pojęcia, jaki jest stan rzeczy, choć nie wyobrażam sobie „starego” Arslana robiącego za bezwolnego zakładnika. A może to tak jak we wspomnianej przeze mnie scenie z Daryunem i Kharlanem? Niby jest ona w obu wersjach anime, ale w każdej wygląda inaczej i inaczej przedstawia postaci? Kto wie?
Co do wieku Arslana, to jeśli dobrze pamiętam, chłopak ma czternaście lat: kawał chłopa, jak na tamte czasy. Lada moment ojciec znalazłby mu żonę, a jego rówieśnicy są już wcielani do armii, to i czas najwyższy byłby trochę dorosnąć. Stanowczo nie lubię „nowego” Arslana, bo to ciućmok i oferma, a takich mam z naddatkiem we wszelkich maści szkolnych komediach, haremówkach i innej maści animowanej sieczce. Weź ty się trochę ogarnij, chłopie, bo ci Srebrna Maska gwizdnie królestwo sprzed nosa, a inni wybiorą sobie za żony co ładniejsze biuściste dziewice, tobie pozostawiając same kostropate i brzydkie. :)
Już mu tak nie ofermuj, jakiś czas bronił się przecież przed brzydką śmiercią, zanim przyjechała niania w osobie Daryuna. :D
Eghem, mam dla niego bardzo dużo matczynego serca, dlatego tak bronię.
A żona? Może trafi mu się jakaś niezbyt urodna, ale nadrabiająca intelektem…? XD Lepiej by na tym wyszedł.
W starszej mandze mamy to, co w starszym anime, tylko trochę jakby bardziej sensownie. Takie wyciągnęłam wnioski z lektury, ale to było dawno temu.
Nie wiem czemu, ale od początku miałem wrażenie, że Andragoras miał być sprawnym dowódcą i strategiem. Jest 100% szansy, że sobie to ubzdurałem. Jak znajdę czas to spróbuję obejrzeć pierwsze dwa odcinki jeszcze raz, żeby sprawdzić czy czasem nie dorobiłem sobie własnej teorii co do króla.
W tym momencie jestem po 3 (najnowszym) odcinku i moje odczucia co do postaci króla są jeszcze gorsze. Zamiast bycia kreowanym na kiepskiego dowódcę, jest kreowany na kiepskiego i głupiego dowódcę, co niezmiernie mnie irytuje, bo jest to archetyp, którego nie cierpię.
Wspomniana przez Sezonowego scena pojedynku Daryuna z Kharlanem to też jakieś nieporozumienie. Sceny, w których dwójka walczących bohaterów może spokojnie rozmawiać pomiędzy ciosami świetnie nadają się do FMA, gdzie (zazwyczaj) nie było dookoła inncyh ludzi. Tutaj pasuje to nijak i tylko pogarsza odbiór całej serii.
Miałem duże nadzieje co do Arslan Senki, bo jestem fanem fantasy, historii militarii i Arakawy, ale wygląda na to, że będę musiął sięgnąć po tą starszą OAV‑kę. A szkoda.
Wrażenie, że twórcy próbują na siłę uatrakcyjniać świetną historię, odbieram jako przykre. Fabuła Arslana z powodzeniem obroniłaby się sama, choćby tylko dzięki szerokiemu wachlarzowi bohaterów, z których nie zobaczyliśmy jeszcze nawet mniejszej części, a naprawdę są tego warci. Nie mogę zrozumieć, dlaczego wepchnięto na ekran elementy komediowe, jak slapstikowa scena z Arslanem zerkającym na „malarstwo” Narsusa i upadkiem na plecy, jak od niechcenia rzucanie talerzem w żołnierza próbującego wydostać się z zapadni pod jadalnią itd.), które pasują tam jak pięść do nosa, zwłaszcza w kontekście pojawiających się równolegle scen dramatycznych, jak choćby ta, kiedy Daryun dowiaduje się o śmierci ojca. Nieprzyjemnie przypomina mi to podobne zabiegi stosowane w Broken Blade, gdzie zdarzało się np., że postać wygłaszała dramatyczną, chwytającą za serce przemowę, by na koniec potknąć się o własne nogi i malowniczo paść twarzą na glebę. Takie momenty należały do najsłabszych w Broken Blade i teraz, w Arslanie, podobne sceny niebezpiecznie zbliżają się do tego poziomu.
Nie piszę tego wszystkiego wyłącznie po to, żeby dać upust swemu rozczarowaniu, bo serial na dobre jeszcze się nie rozkręcił i na w pełni miarodajną ocenę jest za wcześnie. Chcę jednak uczulić widzów, którzy starego Arslana nie oglądali, żeby mieli świadomość tego, iż są w jakimś stopniu manipulowani, że mają do czynienia z wersją nie tyle poddaną renowacji, co z premedytacją poddaną przeróbkom pod niewyszukane gusta bardzo konkretnej grupy widzów. Napisałbym, że chodzi o wersję tuningowaną, jak w przypadku samochodu, ale dodanie spoilerów, fałszywej rury wydechowej, zamontowanie subwooferów i pociągnięcie wszystkiego lakierem metalic to żaden tuning. Mam obawy co do tego, czy takie majstrowanie wyjdzie serialowi na dobre, bo stanowczo zbyt często oglądam na ekranie fiasko podobnych koncepcji. Obym się mylił, bo naprawdę chciałbym dla Arslana jak najlepiej.
Czy na plus, czy na minus? Nie chce mi się oceniać po samych komentarzach ani tym bardziej porównywać starej wersji z mangą. Wszystko wyjdzie w praniu, zwłaszcza, że akcja dojdzie do kolejnych rozdziałów powieści (mangi jest bodajże tylko 20 rozdziałów), bo zapowiedziano 25 odcinków.
Z tym dalszym ciągiem może być różnie – albo po zekranizowaniu wszystkich rozdziałów mangi pójdą dalszą drogą opisaną w powieści (Arakawa tylko dorobi projekty dla nich) i pozostawią sobie furtkę na kontynuację, lub pójdą drogą fillerów. Możliwości jest trochę, jak ta historia się potoczy.
O „zbrojach nie z epoki” nawet już nie wspominam, bo do tej pory nie widziałem, żadnego filmu, serialu czy gry, w której można spotkać coś takiego. A szkoda, o uzbrojenie „bliskowschodnie” z dowolnej epoki jest wręcz fascynujące, nie mówiąc już o tym jak bardzo wpłynęło na uzbrojenie w historycznej Polsce, ale odbiegam już od tematu…
Opening! Ending!
ALE! Opening jest genialny, ending jest bardzo dobry. W końcu to uverworld (!) i Aoi Eir (!). Ciekawe, kto wykona drugi opening i drugi ending? No, chyba, że seria będzie mieć tylko 12 odcinków, na co niestety się zapowiada. Manga jest miesięcznikiem, ale rozdziały mają po 20 stron? To jakiś żart?
Re: Opening! Ending!
Poza tym, jest jeszcze materiał główny, jeżeli dogonią mangę, mogą iść dalszą linią fabularną opisaną w powieściach, która jest pierwowzorem mangi.
Re: Opening! Ending!
Z umiarkowanym zaciekawieniem będę śledził tę serię.
Zmoderowano
Zgadzam się z Nikodemskym, czasem elementy CG wyglądały kiepsko. Nie mam nic przeciwko umieszczaniu efektów CG do wieloludnych kadrów, podczas bitwy, kiedy bez sensu jest tworzyć każda postać z osobna, kopiowanie w CG postaci daje wymagany efekt tłumu. Natomiast niektóre ujęcie były biedne, trochę jakby cięcia w czasie i budżecie już w pierwszym epizodzie -_-
Z kolei bardzo podobało mi się miasto, zwłaszcza ukazanie wspaniałości zamku‑twierdzy w początkowych kadrach. Także wystrój tj elementy architektury
Jeśli chodzi o projekty postaci to podoba mi się ich różnorodność. Podoba mi się wygląd króla Andragorasa i dziwna efemeryczna uroda królowej, podobają mi się przyboczni. Arslan ze swoimi wielkimi niebieskimi oczyma jak spodki, białymi (po dziadku?) włosami z buzią jak dziewczyna wygląda żałośnie. Po kadrach ukazanych na końcu widzę, że odrobineczkę, prawie niezauważalnie wyostrzają mu się rysy. Wydawało mi się, że będzie poważniejszy. Cóż liczę (nie znam mangi, chcę być zaskakiwana przez anime w pełni), że może przemiana psychiczna wywrze efekt na wizerunku, tak jak w Akatsuki no Yona (wzoruję się też oczywiście na anime). Yona co prawda wciąż ma sarnie oczy, niemniej jest dziewczyną, co jej bardziej pasuje, za to bardzo lubię jej wygląd w ujęciach, w których mówi serio/ wścieka się ma wtedy zwężone, wyostrzone oczy (like this: [link] ;3).
moja największa krytyka graficzna: okropne konie. Poruszają się jak chore, ochwacone pokraki, a wyglądają często jak dziecięce przebrania na bal maskowy z wersją: dzieciak1 głowa dzieciak2 zad ;/. Co ciekawe wielbłądy i żyrafa wyglądają spoko :P.
a tutaj jest świetny konik [link] wygląda jakby przećpał proszków na porost mięśnia.
fabuła:
podoba mi się klimat – tj. osadzenie akcji w takich a nie innych czasach i na „Bliskim Wschodzie”. Podoba mi się zawiązanie akcji przez narratorskie nawiązania historyczne, nie podoba mi się kliknij: ukryte absurdalna ucieczka przez miasto z porwanym księciem. Trochę dziwi mnie, że a) książę ma tak lichą obstawę. b) kliknij: ukryte nikt nie mógł powstrzymać zbiega… ta pogoń i skok do fosy… eh.
muzyka:
podoba mi się ending, reszta muzyki jest raczej typowa dla fantasy… Szkoda, że nie dodali trochę Wschodnich elementów.
ponarzekałam, ale ogólnie mi się podoba i czekam na rozwój wypadków ;3
Wracając jednak do samego odcinka – było tego naprawdę niewiele, taki jakby wstęp i przedstawienie świata/uniwersum w wielkim skrócie, wyraźnie widać tutaj czym się inspirowano i nikt tego nie ukrywa. Na razie ciężko mi powiedzieć, żeby wyróżniało się czymś z tłumu.
Graficznie raczej nie porywa – pójdę tutaj na łatwiznę i powiem, że podobnie jak w FMAB, z okazjonalnymi bardziej szczegółowymi zarysami. Zresztą oglądając postacie wyraźnie widać, kogo to kreska ;p
Ogólnie po tych wszystkich zapowiedziach i całym hype'ie na tą serię jestem nieco rozczarowany wstępem ale na pewno dam szansę i mam nadzieję, że nie będzie to tylko przeciętna przygodówka fantasy.
Swoją drogą grafika w zapowiedziach wyglądała lepiej. Nie jest źle, ale wydawało mi się, że będzie to dzieło kategori AA+, a jest raczej bez szału… choć Fullmetalem pachnie na kilometr :D
Tak troszkę po pierwszym odcinku.
Czytałem kilka chapterów mangi i tam rzeczywiście wygląda to nieco lepiej, ale no cóż, poczekamy – zobaczymy.
Sceny batalistyczne z tym 3D były troszkę rażące, ale na szczęście przyzwyczaiłem się do tego już w Kingdom i szczególnie mi nie przeszkadza. No i oczywiście, kreska Hiromu Arakawy!
Opening/Ending jest dokładnie taki, jaki powinien być, i bardzo mi się podoba. Piosenka od razu zapada w pamięć i kojarzy się z serią, a kolorowe animacje w sekwencji dodają jej uroku.
Re: Tak troszkę po pierwszym odcinku.
Przepraszam ale ... jakiego czego?
1) w mandze to wszystko wygląda jakoś lepiej, zgrabniej… Poczułam lekki zawód, ale nie chcę być złym prorokiem, może wyjdą na prostą (chcę tego)
2) Hosoyan! omg Hosoyan, mów do mnie~ :D (ech ten fangerlizm)
3) trochę zakochałam się w endingu…