Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 5/10
fabuła: 6/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 2
Średnia: 5
σ=1

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (tamakara)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kami-sama no Iu Toori

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2014
Czas trwania: 116 min
Tytuły alternatywne:
  • 神さまの言うとおり
Tytuły powiązane:
Gatunki: Horror, Przygodowe
Widownia: Shounen; Postaci: Anioły/demony, Uczniowie/studenci; Rating: Przemoc; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Live action
zrzutka

Powiadają: „Uważaj, czego sobie życzysz, bo jeszcze ci się spełni…”

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

„Boże, dlaczego moje życie jest takie nudne?” pyta Shun Takahata, zupełnie przeciętny licealista, który zdecydowanie nie zna wspomnianego wyżej przysłowia. Ile razy te lub podobne słowa padły z ust młodych bohaterów omawianych na Tanuki produkcji? Podczas porannej wędrówki do szkoły, bądź gapiąc się bezmyślne za okno w trakcie lekcji, snują oni leniwe fantazje na temat nadania nowego kolorytu swojej egzystencji i odnalezienia sensu istnienia. Najczęściej też, za sprawą zrządzenia losu, czy też raczej Woli Autora, bohaterom tym szybko przychodzi wszystko odszczekać i zatęsknić za wcześniejszą nudą. Odszczeka je również Shun, kiedy w środku lekcji nauczycielowi wybuchnie głowa, a z dziury w szyi wyskoczy daruma i bez żadnych wyjaśnień rozpocznie makabryczną grę.

Na omawiany film czekałam z mieszaniną obawy i ciekawości od chwili, kiedy pół roku wcześniej, zupełnym przypadkiem, obejrzałam zwiastun. O mandze – pierwowzorze nigdy nie słyszałam, więc pewnie zapomniałabym o nim szybko, gdyby nie jedno nazwisko w obsadzie. Dla tego właśnie nazwiska postanowiłam stawić czoła lękom i obejrzeć ów film. Bycie fanem, a w szczególności fangirlem, wymaga poświęceń. Czy bardzo cierpiałam? Wręcz przeciwnie, bawiłam się zaskakująco dobrze, chociaż nie obyło się bez kilku „ale”. Cóż, zacznijmy od początku.

Takashi Mike darowuje sobie długie wstępy, niemal natychmiast wprowadza widza w sam środek krwawej jatki, czyli wspomnianej wyżej zabawy znanej u nas jako „raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy.” Oto przerażeni uczniowie, stojący pośród ciał swoich kolegów i koleżanek, umazani ich krwią, muszą sami odkryć zasady „gry”, w którą ich wciągnięto i pokonać przeciwnika. Przegrana oznacza śmierć, a ucieczka jest niemożliwa. Po zwycięstwie w pierwszej próbie ocaleli uczniowie zbierają się w sali gimnastycznej, by tam dla odmiany wesoło zabawić się kotka i myszki, tudzież berka.

Mówiąc kolokwialnie, początkowo fabuła sprawia wrażenie prostej niczym konstrukcja cepa, wraz z bohaterami jesteśmy prowadzeni od jednej kuriozalnej gry do kolejnej i oglądamy coraz to wymyślniejsze sposoby uśmiercania uczestników. Przyznam, że gdyby zachowano taki stan rzeczy aż do samego końca, łatwiej byłoby mi ocenić ten film. Jednak z biegiem czasu okazuje się, że nie mamy do czynienia z groteskową rozrywką spod znaku gore, a cała „zabawa” jest częścią jakiegoś Wielkiego Bożego Planu na skalę globalną. Wkrótce pozostali przy życiu bohaterowie w bliżej nieokreślony sposób zostają przeniesieni do dryfującego po niebie olbrzymiego białego sześcianu. Gra trwa nadal, a całe przedsięwzięcie ma na celu wyłonienie wybrańca, bożego dziecka.

Pojawia się też coraz więcej pytań. Kim jest tajemniczy człowiek wędrujący wśród bezdomnych? Jaki udział w obserwowanych na ekranie wydarzeniach ma zaszyty w swoim pokoju hikikomori? A ów wybraniec, jakie znaczenie będzie mieć dla ludzkości? Stanie się jej przywódcą, a może ma ją zniszczyć? I czy narastające przeświadczenie, że oto pomiędzy pożeraniem i rozgniataniem serwuje mi się całkiem zgrabną koncepcję dualizmu religijnego, to tylko moje myślenie życzeniowe? Podczas seansu nie poznamy ostatecznych odpowiedzi na te pytania, zakończenie zaś stanowi boleśnie denerwujące urwanie akcji. Wyjaśnień prawdopodobnie szukać należy w mandze lub drugiej części filmu, jeśli takowa powstanie. Wydaje mi się, że obecna tu karnawalizacja makabry i szeroko pojęta groteska przedstawiałyby się lepiej bez próby nadania historii mistycznej głębi, to bowiem zmusza mnie do szukania dziury w całym, a brak wyjaśnień denerwuje podwójnie.

Jak prezentują się bohaterowie? Właściwie wszystko, co można powiedzieć o Shunie, zamieściłam w pierwszym akapicie. Ot, przeciętny młodzian, jakich widzieliśmy już dziesiątki. Z początku oszołomiony, z biegiem czasu pokazuje, że dysponuje jakąś inteligencją, nie wychodzi jednak poza ramy dobrze znanego schematu. Obserwujemy jak niejako samoistnie staje on na pozycji lidera grupki pozostałych przy życiu graczy i jemu przypada w udziale chlubne rozwiązywanie większości zagadek oraz pokrętnych reguł kolejnych gier. Jak na protagonistę przystało. W opozycji do niego stoi Takeru Amaya, czarna owca szkolnej społeczności, który od samego początku daje się poznać jako osobnik co najmniej niezrównoważony i z miejsca zostaje antagonistą wewnątrz grupy. On jeden spośród bohaterów odnajduje się w nowej rzeczywistości i cały czas dobrze się bawi. Przyznam, że ja bawiłam się razem z nim, bezwstydnie mu przy tym kibicując.

Wśród postaci kobiecych na pierwszy plan wysuwa się Ichika, przyjaciółka z dzieciństwa Shuna. Sympatyczna dziewczyna, której zadaniem fabularnym jest dopingowanie naszego protagonisty i stanowienie jego podpory moralnej. Osóbka ta pozbawiona jest wad, poza chwilowymi zanikami rozsądku, nadrabia za to wielkim, dobrym sercem i urokiem osobistym. Pozostali bohaterowie to przewijający się na drugim planie statyści, których wpływ na fabułę jest znikomy. Gnająca do przodu akcja nie pozwala na dokładniejsze zarysowanie ich osobowości. Trudno się do niech przywiązać lub szczerze wzruszyć, kiedy nadejdzie ich koniec. Nie ma się zresztą co dziwić, skoro kluczowym zadaniem większości z nich jest głośno krzyczeć i efektownie umrzeć.

Film zrealizowano z umiarkowanym rozmachem, ale całość wygląda bardzo ładnie, może z wyjątkiem scen zgonów, chociaż nawet one cechują się pewną artystycznością. Najlepsze wrażenie zrobiły na mnie pierwsza gra z darumą i gra ostatnia, tocząca się w swego rodzaju plenerze. Pełno tu grafiki komputerowej – tą metodą wykonano wszystkich arbitrów/przeciwników w grach, w jakich biorą udział bohaterowie. Wygląda to raz lepiej, raz gorzej, ale nigdy bardzo źle. Szczególnie realistycznie wypadł daruma, inni natomiast, na przykład niedźwiedź polarny, uderzają komiksowością, co jednak nie odbierało im swoistego uroku. Jakby nie patrzeć, mamy tu do czynienia z zabawkami. Mimo morderczych zapędów tych postaci, nie mogłam traktować ich inaczej niż z pewną dozą pobłażliwości. Na dodatek, paradoksalnie, mają one ciekawsze osobowości niż większość bohaterów, w lwiej części zdezorientowanych dzieciaków.

Pod względem aktorstwa nie jest źle, a nawet całkiem dobrze. Nie będę kryć, uwielbiam Ryuunosuke Kamikiego zawsze, a już zwłaszcza, kiedy gra złych chłopców. Po jego perfekcyjnej kreacji w Keizoku 2: SPEC z entuzjazmem witam każdą nową rolę, w której może zaprezentować zaburzenia osobowości. To on dla mnie ratował ten film, a pisząc to, uśmiecham się głupawo. Obawiałam się za to, jak wypadnie odtwórca roli Shuna, Souta Fukushi, którego fandom określa mianem najgorszego japońskiego aktora młodego pokolenia. Cóż, łatka trochę na wyrost, ale chłopak wykazywał przykre braki w mimice. I to właściwie jedyny mankament w obsadzie, nikt z pozostałych aktorów nie przyprawił mnie o zębościsk, nawet dziewczęta, z którymi w japońskim kinie bywa rozmaicie.

Muzyka jest, chociaż, z niewielkimi wyjątkami, pozostaje ukryta w tle. Większość utworów podczas seansu umknęło mojej świadomości, ale to, co dało się zapamiętać, oraz to, co dało się słyszeć podczas przewijania listy płac, było bardzo przyjemne. Chyba warto zwrócić uwagę na soundtrack.

Reasumując, bawiłam się zaskakująco dobrze. Film zdecydowanie nie jest odkrywczy i nie stanowi chlubnej karty japońskiej kinematografii, raczej przykład niezbyt wyszukanej rozrywki, która pozwala całkiem przyjemnie zmarnować trochę czasu. Z pewnością nie jest pozycją obowiązkową, ale polecam wszystkim ciekawskim.

tamakara, 2 lipca 2015

Twórcy

RodzajNazwiska
Autor: Akeji Fujimura, Muneyuki Kaneshirou
Reżyser: Takashi Miike
Scenariusz: Hiroyuki Yatsu