Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 8/10
fabuła: 7/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 9 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,22

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 263
Średnia: 7,35
σ=1,79

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Rakudai Kishi no Cavalry

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2015
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 落第騎士の英雄譚[キャバルリィ]
Gatunki: Przygodowe, Romans
Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Ecchi, Harem, Supermoce
zrzutka

Nieudacznik ze swoim haremem ratuje wszechświat i okolice… wybaczcie, nie tym razem.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Nie spodziewałem się po tej serii zbyt wiele – miałem tylko nadzieję, że w pewnym momencie nie zabije mnie ilość głupoty wylewającej się z ekranu i uda mi się w miarę przyjemnie spędzić czas, śledząc przygody bohaterów. Ostatecznie okazało się, że chociaż Rakudai Kishi no Cavalry nie zawiera niczego, czego byśmy już setki razy nie widzieli, to pozostawiło zaskakująco dobre wrażenie. Nie dlatego, że twórcy wywrócili całą konwencję do góry wrotkami, zaserwowali nam przełomowe rozwiązania fabularne czy wprowadzili oryginalnych i nietuzinkowych bohaterów. Tym, co odróżnia tę serię od innych, są niewielkie modyfikacje utartych schematów, tak aby oglądający czuł, że mimo wszystko ma do czynienia z czymś świeżym i oryginalnym.

Założenia fabularne to na pierwszy rzut oka sterta kalek: w bliżej nieokreślonej przyszłości na świecie żyją ludzie z magicznymi zdolnościami, których kształci się na rycerzy w specjalnych szkołach. Do jednej z takich szkół uczęszcza Ikki Kurogane – poukładany i dobry chłopak, zajmujący jednak ostatnie miejsce w szkolnym rankingu umiejętności i w dodatku powtarzający rok. W wyniku pewnego zbiegu okoliczności, kiedy to bohater zobaczył w bieliźnie najlepszą uczennicę w szkole, a w dodatku księżniczkę z pewnego państwa – ma miejsce pojedynek, gdzie stawką jest dożywotnia służba przegranego u zwycięzcy. W takich to niezbyt wymyślnych okolicznościach poznajemy parę głównych bohaterów: wspomnianego wcześniej Ikkiego Kurogane i Stellę Vermillion.

Od początku do tego worka utartych schematów twórcy starają się wrzucać jakieś elementy, które ostatecznie zadecydują o odmienności tej produkcji na tle setek innych o podobnej tematyce i podobnym zawiązaniu akcji. Ikki na przykład jest najgorszym uczniem w dużej mierze dlatego, że w wyniku rodzinnej intrygi, której macki sięgały dyrekcji szkoły, nie był do tej pory dopuszczany do walk turniejowych, będących głównym kryterium stanowiącym o pozycji w szkolnym rankingu. Natomiast Stella znalazła się na pierwszym miejscu rankingu, bo sumienną i ciężką pracą zasłużyła na tę pozycję. W kolejnych odcinkach nie będziemy oglądać dalszych bohaterek powiększających harem protagonisty, tylko śledzić rozwijający się związek głównej pary. Co więcej, historia tego związku nie ograniczy się do pierwszego pocałunku na koniec ostatniego odcinka. Właśnie te i wiele innych elementów sprawiają, że serię oglądało mi się bardzo przyjemnie. Nie twierdzę, że nie ma ona wad – ba, ma ich naprawdę wiele, ale w ogólnym rozrachunku całość i tak pozostawia dobre wrażenie. Zapomniałbym wspomnieć – nie będzie tutaj ratowania świata przed kosmitami, zmutowanymi zwierzętami czy szalonymi naukowcami, ba: nie będzie ratowania świata w ogóle, co też było miłą odmianą.

Postacie również na pierwszy rzut oka nie grzeszą oryginalnością. Mamy oczywiście cały przegląd typowych schematów występujących w każdej szkolnej komedii akcji. Jest więc główny bohater o dobrym sercu, bardziej rycerski od króla Artura, z mocnym postanowieniem zostania rycerzem mimo braku magicznych umiejętności. Jest przy tym konkretny, zdecydowany i ogólnie sympatyczny. Główna bohaterka to z pozoru zwyczajna tsundere, przy czym lepiej wypada jej strona tsun niż dere. Nie jest irytująca, ale niektóre jej zachowania bywają trochę dziwne i wciskane na siłę, przez co jako postać traci na charyzmie i naturalności. Ciut więcej miejsca poświęcę siostrze głównego bohatera, Shizuku. Należy ona do jednej z najbardziej irytujących grup postaci, jakie spotkałem w anime – jej miłość do brata znacznie wykracza poza definicję słowa „siostrzana”. O ile – mówiąc delikatnie – nie przepadam za tego typu postaciami, o tyle tu dało się, o dziwo, tę dziewuchę znieść, ba, nawet udało jej się zdobyć nieco mojej sympatii. Za to też duże słowa uznania dla twórców, że potrafili w odpowiednim momencie ukazać ją w taki sposób, aby jej „uczucia” nie powodowały u mnie chęci trwałego wymazania jej ze scenariusza i pamięci. Nie wiem natomiast, czym podyktowane było zrobienie z Nagiego Arisuina transseksualisty – może to taki znak czasów, ale był to zabieg kompletnie nietrafiony – o ile sama jego/jej postać nie była irytująca i dało się ją polubić, o tyle ten zabieg psuł częściowo efekt. Warto wspomnieć na koniec o dyrektorce szkoły, której oszczędzono charakterystycznych dla takich postaci dziwactw. Jest jedną z najbardziej konkretnych kobiet na tym stanowisku, jakie widziałem w anime, za co bardzo ją polubiłem.

Bardziej interesująco wypadają antagoniści, poza niestety dwoma najważniejszymi – mowa o ojcu głównego bohatera i jego „sługusie”. Motywy działania tego pierwszego są dla mnie po prostu dziwne – na szczęście całej sprawie poświęcono głównie przedostatni odcinek, który podzielił oglądających ze względu na eksperymenty wizualne. Nie lubię, gdy do w miarę lekkich serii wciska się pod koniec wielki dramat, bo się wszystkim przypomniało, że trzeba skończyć z przytupem, ale tu na szczęście dało się to przeżyć bez urazów na psychice. Pozostałe czarne charaktery prezentują się o wiele lepiej. Wielki plus należy się za to, że każdemu poświęcono odpowiednią ilość czasu, dobrze scharakteryzowano motywy jego działania, nie przesadzono z dramatyzmem ani nie zaserwowano nikomu prania mózgu i nagłej zmiany osobowości czy nastawienia, bo wspaniały protagonista odmienia każdego na swojej drodze. Bardzo przypadła mi do gustu postać Kuraudo Kurashikiego, natomiast żałowałem zmian, jakie poczynili twórcy anime względem oryginału, które to zmiany sprawiły, że postać Ayase Ayatsuji wypadła trochę nijako, a cała poświęcona jej historia została spłycona.

Jako że seria akcji walkami stoi, nie sposób pominąć tego elementu w jej opisie. Pod tym względem znowu jest lepiej niż zwykle. Walki są dynamiczne, dobrze wyreżyserowane i po prostu cieszą oko. Wachlarz mocy i umiejętności bohaterów i antagonistów jest na tyle szeroki, że udało się stworzyć ciekawe widowisko i uniknąć powtarzalności. Wszystko starano się na tyle, na ile to możliwe uzasadnić i nie przerysowywać poszczególnych elementów, przez co udało się uniknąć groteskowości. Dodatkowo do sukcesu przyczyniła się świetna oprawa audiowizualna, a zabawa obrazem i pomysłowość twórców dopełniają całości.

Niestety większość podobnych serii pod hasłem „romans” przemyca po prostu zwykły harem, albo koszmarek, który z romansem ma tyle wspólnego, co koń z koniakiem. Tu, ku mojej wielkiej radości, mamy całkowicie odmienne podejście do tematu. Oglądamy prawdziwy związek dwóch osób – poprowadzony może czasami mało porywczo, z niepotrzebnym humorem i fanserwisem, ale i tak uważam, że jeden z lepszych, jakie widziałem w tego typu seriach. Przede wszystkim nie kończący się na rumieńcach, wpadaniu na mleczarnię wybranki przy każdej okazji i tym podobnych konceptach fabularnych. Mamy tu kłótnie, pocałunki, a o mały włos nawet coś więcej – no i małą niespodziankę na zakończenie, która bardzo mi się podobała.

Z humorem niestety bywa nieco gorzej, choć tak naprawdę nie humorem seria stoi. Głównym elementem komediowym są zachowania Stelli wobec Ikkiego i ich świeżego związku. Czyli standard, jak to tsun przechodzi w dere – z tym, że to dere nie jest takie, jakiego byśmy do końca oczekiwali. Oczywiście dziewczyna ma lepsze chwile, ale generalnie wychodziło to dość sztucznie. Poza tym jest trochę humoru związanego z „kochającą siostrą”, który też nie okazał się najwyższych lotów. Nie było źle, ale mogło być lepiej – to chyba najlepsze podsumowanie.

Twórcom należy się podziękowanie, że oszczędzono nam fanserwisu – przynajmniej w ilościach, które mogły by budzić niesmak. Szkoda tylko, że największą jego ilość wrzucono w pierwsze odcinki, co może dać nieco wypaczony obraz całej serii. Szczególnie że również ten element nie należy do najmocniejszych punktów tej produkcji. O ile sceny z pierwszego odcinka są całkiem niezłe, o tyle scena „łazienkowa” z odcinka bodaj trzeciego była całkowicie zbędna i dodana bez sensu. Poza tym „wdzięki” Stelli wypadły raczej karykaturalnie niż ekscytująco, co tym bardziej podważa sens istnienia tej sceny. Na szczęście potem jest o wiele lepiej, sceny „ku uciesze męskiego oka” są dawkowane z umiarem i sensem, a co najważniejsze, z pomysłem.

Na plus oceniam także kwestie techniczne. Grafika jest ładna, ilość szczegółów w tłach nie rzuca na kolana (szczególnie gdy równolegle oglądało się Sakurako­‑san no Ashimoto ni wa Shitai ga Umatteiru), ale mimo wszystko wypada dobrze. Ma też swoje lepsze momenty, głównie za sprawą paru fajnych zagrywek twórców i zabaw obrazem. Najbardziej szokujący pod tym względem odcinek jedenasty może i był przesadzony graficznie, ale stanowił ciekawą odmianę i choćby dlatego warto go zobaczyć. Całość dopełniają widowiskowe walki i ładne projekty postaci – z małymi wyjątkami, jak wspomniany wcześniej biust Stelli. Dobrą robotę wykonali też seyiuu, głosy postaci nie raziły i były odpowiednio wyraziste. Jako że należę do tych, co słoń nadepnął im na ucho, to nie będę pastwił się nad muzyką. Na pewno nie drażniła i pobrzękiwania w tle były dobrze dobrane do tego, co dzieje się na ekranie, ale nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia. Opening i ending przewijałem, do czego szczerze się przyznaję, przesłuchałem je raz z czystego obowiązku, ale po prostu nie podobały mi się te utwory. Na uznanie zasługuje natomiast animacja zamykająca odcinek – była po prostu ładna.

Wystawiam tej produkcji solidną ósemkę za ogólny poziom rozrywki, jakiej mi dostarczyła. Na całość pozytywnego wrażenia składają się sympatyczni bohaterowie, dobrze wykreowani antagoniści, umiejętne wyważenie proporcji akcji i szkolnego życia, relacja łącząca parę głównych bohaterów i poziom wykonania. Najbardziej żałuję trochę za płytkiego potraktowania postaci Stelli i robienia z niej dostarczycielki fanserwisu i momentami głupawego humoru. Pozytywnie oceniam solidne zakończenie w odpowiednim momencie zamykające fabułę – jestem zwolennikiem takiego podejścia, nawet jeśli pozostała furtka na kontynuację, której bardzo bym sobie w przyszłości życzył.

KamilW, 16 stycznia 2016

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Nexus, Silver Link
Autor: Riku Misora
Projekt: Sei Komatsubara, Won
Reżyser: Hitoshi Tamamura, Shin Oonuma
Scenariusz: Shougo Yasukawa
Muzyka: Koutarou Nakagawa

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Rakudai Kishi no Cavalry - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl