
Komentarze
Yuuri!!! on Ice
- :) : Bez zalogowania : 4.04.2023 19:40:49
- komentarz : Anom97 : 4.04.2023 17:38:28
- spoko : Holly2002 : 29.06.2020 19:11:33
- komentarz : Yuriko.67 : 15.03.2020 14:18:14
- Niby na lodzie a jednak rozgrzewa serducho. : Salva : 15.07.2019 15:44:01
- komentarz : Anon124 : 5.04.2019 19:28:47
- Przereklamowane. : Byczusia : 12.03.2019 13:01:54
- komentarz : vaka : 7.04.2018 23:56:09
- komentarz : Akawashi : 7.04.2018 10:02:16
- komentarz : Kysz : 6.04.2018 21:23:34
Anime niby sportówka i komedyjka, od strony komediowej na początku raz czy dwa razy się uśmiałem i tyle, w ogóle nie jest to mój humor. Jeżeli o sport chodzi to było spoko, ale bardziej był tutaj pokazany główny wątek pomiędzy relacji Yuri i Viktora, a zachowanie Viktora było żałosne, że tego nie da się oglądać. Jakby inaczej pokazali tę ich przyjaźń anime byłoby o wiele lepsze, a tak no żenada po całości. Z plusów jedynie co moge powiedzieć to że soundtrack i opening był spoko i to tyle. Nie wiem jak ludzie mogą to dawać do topki sportowych anime, no chyba, że dziewczyny oglądają tylko sportówki nie dla sportu a dla bishów, bo jak im się poleci coś gdzie nie ma sportówek z bishami to już tego nie oglądną, albo wystarczy że jest więcej kobiet to fu, no spoko.
Jak się ktoś mnie spyta, ale czemu takie coś oglądałem czy coś, a to dlatego, że ciekawy byłem jak wygląda produkcja którą się wszystkie kobiety zachwycają, no i czasami trzeba coś innego oglądnąć.
A i poza tym obrzydziło mnie w tym anime to, że wszędzie gdzie się nie wejdzie to każda dziewczyna pisze tylko o tym BL, i o tym parowaniu Vikuri czy jak się to tam pisze, nie lubie parowania przez kobiet dwóch heteroseksualnych mężczyzn. A to anime nawet nie było o miłości dwóch mężczyzn, to nawet shojo‑ai nie jest.
Być może nie jestem dziewczyną, nie jestem też targetem tej produkcji, mogą to być powody czemu mi się to nie podobało.
2/10 nie moge dać temu więcej.
spoko
Niby na lodzie a jednak rozgrzewa serducho.
W końcu stało się i sięgnęłam po anime. I po dwóch odcinkach miałam ochotę rzucać ciężkimi przedmiotami w ekran. Nic mnie tak nie wpienia, jak aroganckie, chamskie nastolatki, którym się na wszystko pozwala i których zachowanie się ignoruje, bo to w końcu genialni sportowcy. Na szczęście Yuuri jako taki mnie do siebie przekonał, więc miałam cichą nadzieję, że faktycznie coś dobrego uda mi się w serii znaleźć. I nie pomyliłam się. Po tym, jak zangstowany i wściekły na cały świat blondasek znikł z horyzontu, historia zaczęła mi się bardzo podobać.
Nie miałam nigdy serca do oglądania yaoi dla yaoi, czy też shounen‑ai. Odkąd pamiętam, nie byłam fanką gatunku i raczej zwyczajnie unikałam takich serii, myśląc, że nie ma w nich nic co by mnie w jakikolwiek sposób przyciągnęło. W wypadku Yuri on Ice zdecydowałam się zignorować to, co kiedykolwiek słyszałam o tym anime i zobaczyć samej jak to będzie. Ku własnemu zaskoczeniu relacja Yuuri i Victora bardzo mi się spodobała. Do szóstego odcinka. W szóstym odcinku zatrzymałam serię i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego coś mi tu zgrzyta i nie pasuje i dlaczego nagle mam wrażenie, że coś jest mocno nie tak. I wtedy do mnie dotarło, że rozwój relacji (nie podejmuję się wciskać jej w ramy żadnych definicji) pomiędzy Victorem i Yuurim wydał mi się na tyle interesujący, że tona wepchniętych na siłę scen, które bardzo mocno odbiegały od tego, jakim dotąd bohaterem zdawał być się Yuuri, zaczęła być rysą na szkle. Idea, że obiektem miłości Yuuriego na początku jest ulubione danie, była piękna. Naturalna ewolucja miłości do czegoś innego niż potrawa też była poprowadzona naturalnie. Dosyć szybkie przejście od zagubionego łyżwiarza do uwodziciela na lodzie jednak nieco mnie zmierziło. Do 6 odcinka nawet jadąca po bandzie relacja głównych bohaterów wydawała mi się całkiem fajnym powiewem świeżości. Nie zachowywali się szczeniacko (wychowały mnie kiepskie mangi shoujo, moje wymagania są naprawdę niskie), nie krygowali. Aż taka zmiana jednak mi nie podeszła. Co prowadzi mnie do drugiego punktu, który trochę mnie rozczarował. Istnieje szansa, że seria była zwyczajnie za krótka, żeby oddać całą drogę, jaką obie postaci pokonały. Jak najbardziej jestem w stanie uwierzyć w taką zmianę ich relacji, ale ja tego nie WIDZIAŁAM. Nie obraziłabym się jakby z całkowitym pominięciem postaci pobocznych poświęcić Yuuriemu i Victorowi drugie tyle odcinków. Naprawdę jestem cały czas zaskoczona, jak bardzo przypadło mi to anime do gustu. Pięknie było pokazane, ile bohaterowie dla siebie znaczą, jak cenią swoje opinie, jak się wspierają. Nie było też foszków i sztucznego budowania napięcia za pomocą nieporozumień, była otwartość, rozmowy, pokazywanie co się czuje i dlaczego. I w sumie to jeden z powodów, dla których absolutnie nie byłam w stanie traktować poważnie niektórych fanserwiśnych scen. Te naprawdę ciepłe czy sensowne rekompensowały mi to z nawiązką.
Piękną rzeczą był też absolutny brak uprzedzeń jakichkolwiek postaci do dosyć wylewnego zachowania głównych bohaterów. Ciepło się na serduchu robi, widząc, że ktoś naprawdę próbował pokazywać ich zachowanie jako absolutnie normalne, którym powinno zresztą być. Ludzie wyciągali swoje wnioski, ale nikt ich tak naprawdę nikomu nie narzucał. Bardzo nie lubię wkładania relacji ludzkich w ramki, sama się rozwijam cały czas w tej materii i odkrywam, że nic nie jest proste i łatwe do szufladkowania. Dlatego bardzo mi się podobało, że właściwie same postaci nigdy do końca nie mówią o tym, co ich łączy, ale naprawdę, w moim pojęciu nie muszą.
Ach, no i tak, oczywiście łyżwiarstwo figurowe. Poczytałam sobie troszkę o produkcji i dowiedziałam się, że efekty dźwiękowe łyżew na lodzie były nagrywane osobno i specjalnie dla tej konkretnej serii co uważam za bardzo profesjonalne podejście do tematu. Byłam troszkę rozczarowana poziomem kreski w niektórych odcinkach zwłaszcza podczas występów, ale wyobrażam sobie, jak trudno jest doskonale narysować i animować coś tak wymagającego, jak łyżwiarstwo figurowe. Tak jak moshi obejrzałam sekwencję openingową więcej niż raz i również zrobiła na mnie wrażenie!
A tak poza tym to po serii rzuciłam się szukać filmików z Plushenką, Vernerem etc. i znalazłam piękne nagranie jak Plushenko wykonuje pamiętny układ do Sex Bomb ze swoim synem, bardzo polecam wszystkim.
No dobrze, to był oficjalny grzeczny komć, a teraz będzie rant prywatny. @#~%^@$^^& Czy oni moga przestać wrzucać w serie postaci, które są niesamowitymi bucami i które depczą po wszystkim i wszystkich!? Czy facet musi być jakimś bogiem seksu i uwodzenia, bo inaczej się nie będzie liczył?! Te wszystkie idiotyczne książęce gesty, no dawąło to radę w Ouranie, ale na bogów, nie tutaj! Czy Japończycy sobie jakoś odbijają tę straszną kulturę grzeczności w anime pokazując ludzi bez żadnych zahamowań i choćby podstawowej kultury? O_O
Przereklamowane.
YOLO~! ;D
hmmm może teraz animacja będzie na oglądalnym poziomie? :D i może dzięki temu unikniemy drugiej serii, bardzo bym chciała jej uniknąć…
We were born to make history!
Rywalizacja,szacunek dla rywali,realizacja marzeń,odnajdywanie w sobie motywacji do osiągnięcia celu, wsparcie i wiara trenera w zawodnika; radzenie sobie zawodników ze stresem… No i czołówka, która zapada w ucho ;)
Can you hear my heartbeat?
Tired of feeling never enough
I close my eyes and tell myself that my dreams will come true
There'll be no more darkness
when you believe in yourself you are unstoppable
Where your destiny lies, dancing on the blades, you set my heart on fire
Don't stop us now, the moment of truth
We were born to make history
We'll make it happen, we'll turn it around
Yes, we were born to make history!
że niby yaoi ? No to co ? Homo, hetero – wszyscy jesteśmy ludźmi i mamy marzenia. Potrzebujemy wsparcia, motywacji, zrozumienia.
Takie krótkie pytanie...
Czy w Yuru Yuri (którymkolwiek sezonie) jest porównywalna ilość shoujo‑ai/yuri co shounen‑ai/yaoi w Yuuri!!! on Ice?
zawód :(
Nie mam nic co yaoi czy shounen‑ai, ale seans zaczynałam z nastawieniem, że dostanę porządna serię sportową, która nie będzie pokazywać stereotypowego, zniewieściałego łyżwiarza, tylko fajnych sportowców, co to sobie wypruwają żyły na treningach. A tak dostajemy yaoicowatą serię ze sportem w tle. Szkoda, bo po pierwszych 4 odcinkach widziałam nadzieję na naprawdę fajną serię
------------------------------------------------
YOI nie jest pierwszym anime z takim związkiem (No.6, NGE) ale przynajmniej się szczęśliwie skończyło xD ja daje temu anime 10/10. za bardzo je kocham by dać minusa za to że wszystko pod koniec się za szybko toczyło i za animację, która mi aż tak w sumie bardzo nie przeszkadza jak innym. wiem, że kreska ogólnie (dla mnie) jest zajebibi, najczęściej tylko jak są oddalone postacie to są narysowane byle jak, ale zawsze sobie można będzie zobaczyć staranniejszą animację na blu‑ray/dvd XD
opening – jak go usłyszałam pierwszy raz w trailerze to serducho nie przestało bić
ending – bosz, najlepszy ending jakikolwiek słyszałam i widziałam, podoba mi się bardziej od openingu. taki nietypowy, a ja kocham nietypowe rzeczy XD
soundtracki – co tu mówić, milion na milion
postacie – chyba nie mam ulubionej, naprawdę.. wszystkie postacie kocham, nawet Chrisa i JJ (nie wiem dlaczego Chrisa tak ludzie nie lubią lel, czy to za to że doszedł na lodzie?) powiem tylko że jestem gejem dla Miry i Sary…no i Victuuri to moje OTP nr.1 (Otayuri też szipuje ale shh)
możemy być w miare pewni 2 sezonu, bo szkoda by takie cudo sie już skończyło, jest też bardzo popularne więc… XD
co do ludzi którzy dają 1/10 anime za „yaoi” to nie mam chyba już słów. jak nie homofobia to co? (ciesze się że w YOI nie ma czegoś takiego) normalni ludzie nie będą mieć problemu z obejrzeniem tej serii. tacy ludzie powinni się leczyć na swoją ociekającą nienawiść.
Naprawdę dobre
Szkoda tylko, że kreska się tak bardzo pogorszyła w późniejszych odcinkach.
Ale tak ogólnie to uważam, że jest to naprawdę dobre anime.
1/10
Niestety nikt mnie nie uprzedził o wątku Yaoi. Nic nie mam do takich serii, jak mam ochotę to sobie i to obejrzę, ale na litość boską! toż to nie romans, to czysty fan serwis i nic więcej. Miałam wrażenie, że oglądam jakieś funfiction do sportowego anime.
No i właśnie, pojawia się słowo klucz – „sportowe” – bo na takie anime się nastawiałam. I co dostaję? Płaczącą mameję, która mimo tego, że jest na światowym poziomie zachowuje się jak ostatni amator bez krzty wiary w siebie. No porażka no! Ale z niewyjaśnionych przyczyn pojawia się królewicz na białych łyżwach i ratuje japońską księżniczkę z depresji. A miłość do potrawki wieprzowej to już w ogóle taki poziom abstrakcji, że ho ho!
Uwielbiam romanse i kocham anime sportowe, ale z tego nie wyszła dobra hybryda.. to po prostu zombie powstałe z dwóch gatunków poszczepiane ze sobą zszywkami z fan serwisu. A mogło być naprawdę dobrze. Przecież świetnym połączeniem sportowej rozgrywki i romansu jest sto razy lepsze chihayafuru <3 albo baby steps.
Jak dla mnie zmarnowany potencjał, bo z jazdy figurowej naprawdę wiele można by było wykrzesać.
5/10 – bo ładne i Plisetsky ze sportowym zacięciem dawał radę
No i tak: nie zamierzam patrzeć na to anime pod kątem sportówki, bo mimo, że przeszliśmy przez cały cykl Grand Prix, to tego łyżwiarstwa wcale nie było tam tak dużo (jak to porównamy do takiego Haikyuu na przykład). Jako anime o relacji Yuuriego z Wiktorem, czymkolwiek by ona nie była, na pewno wielu osobom się spodoba, ale mi akurat średnio.
tl;dr: nie wiem o czym piszę, mi się średnio podobało, elo
*wywraca oczami*
skąd taki pomysł?
yuuri nie jest inspirowany hanyu, hanyu ma zupełnie inny styl, zupełnie inny charakter i zupełnie inną historię. ich się nawet porównać nie da :D już jj ma więcej wspólnego z hanyu niż yuuri.
ja wiem, że ignorancja, ale bosz xp nóż się w kieszeni otwiera…
Urodziliśmy się by szipować Victuuri ;)
Victor, Łyżwiarstwo i potencjalny Romans.
1. Plusy: a.) Victor, b.) Tematyka łyżwiarstwa, c.) Potencjalna szansa na ciekawa romans.
2. Co mnie rozczarowało? Adekwatnie do powyższego: a.) Postacie drugoplanowe (zwłaszcza po macoszemu potraktowany Yuri Plisetsky),
b.) 'nierówny' budżet, c.) niewykorzystanie owej szansy na ciekawy romans, brak odwagi do grania w otwarte karty, łapanie dziesięciu srok za ogon, smutny triumf pazerności, zalew gagów i asekuracyjnego fanserwisu.
3. Czego bym sobie życzyła? Więcej odważnych seriali takich jak wspomniane już, kultowe „Torchwood”, gdzie osoby o różnych orientacjach seksualnych będą równoprawnymi członkami pierwszoplanowej obsady, z tak samo traktowanymi wątkami i romansami.
Świat idzie do przodu, telewizja wreszcie powinna przestać się przed tym bronić i nadgonić, najwyższy czas.
I na tym właśnie polegał mój główny problem przy oglądaniu tej serii. Zdaje mi się, że element sportowy został tutaj zrealizowany dość zgrabnie, ale ta tematyka stanowczo do mnie nie przemawia. Czerpałam odrobinę przyjemności z oglądania co ładniejszych występów, ale to wszystko. Niestety nie znalazłam tutaj niczego, co potrafiłoby przyciągnąć do ekranu osobę, która nie gustuje w sportowych anime.
Co do fanserwisu – cholera. Po prostu cholera. Szlag jasny mnie trafiał. wiem, wiem – pewnie zaraz ktoś napisze – to po co oglądałaś? Z ciekawości? Żeby zetrzeć się z konwencją? Dla poszerzenia horyzontów? Dla tzw. guilty pleasure? Sama nie wiem, do diabła. W każdym razie – eksperyment z konwencją uważam za zakończony. Przynajmniej nikt mi nie powie, że uskarżam się na konwencje, krytykuję, jestem zła i w ogóle be, a nawet nie spróbowałam obejrzeć sama i się przekonać. Obejrzałam i się stanowczo nie przekonałam. To nie dla mnie.
I tak szczerze mówiąc, uważam, że tej produkcji wyszło by na dobre zrobienie z niej uczciwego shounen‑ai lub yaoi. Co prawda wtedy z pewnością bym po nią nie sięgnęła, ale odnoszę wrażenie, że fanserwis miałby wtedy pewne solidne zakorzenienie w założeniach opowiadanej historii; służył by wtedy jeszcze jakiemuś celowi oprócz nabijania kabzy producentom. Tymczasem podczas seansu czułam się, jakbym czytała 19 z 20 tomików przeciętnego szkolnego shoujo romansidła, a pod koniec ktoś postanowił, żeby jednak nie dorabiać tego ostatniego, 20 tomiku, w którym główna para tradycyjnie wyznaje sobie swe uczucia, całują się i jest sztampowy happy end. Fanserwis dla samego fanserwisu, bez żadnej sensownej konkluzji, po prostu wyjątkowo mocno mnie irytował.
Jeżeli chcieli przedstawić rozwój relacji Yuriego i Victora, pogłębianie się ich przyjaźni, wzajemnego zaufania itp. mogli to zrobić na tysiące innych, lepszych sposobów niż wciskany wszędzie fanserwis. Ale najprawdopodobniej byłoby to znacznie trudniejsze i przyciągnęło przed ekrany znacznie mniej widzów. Mogę więc tylko siedzieć przed komputerem i zadumać się smutno nad kondycją japońskiego przemysłu animacyjnego oraz paskudnym gustem widzów. Ale o gustach się podobno nie dyskutuje – to co dla mnie jest paskudne, ale kogoś innego może być wyjątkowo pociągające. I odwrotnie. Na szczęście nie odbiera mi to prawa do własnej oceny, a nawet – o zgrozo! – oceniania cudzych gustów zbiorowych i indywidualnych. Wspaniale.
Poza tym – na boga, Chris! Pierniczony Chris! Naprawdę musieli go tam wsadzić?! I tymi okrzykami frustracji zakończę swe narzekanie.
A tak na serio – polecam, jeśli ktoś lubi połączenie lekkiej sportówki i yaoi fanserwisu. Jeśli jednak jakikolwiek z wymienionych wyżej dwóch elementów wywołuje u ciebie dreszcz zniechęcenia – nie tykaj. Naprawdę, horyzonty twe nie zostaną poszerzone, nie przekonasz się ani do sportówek, ani do yaoi fanserwisu i jeszcze być może, nie daj boże, odczujesz potrzebę wyrażenia swego niezadowolenia na jakimś portalu.