x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Jak na anime które było hitem w 2016 roku, było mega słabe. Przeczytałem tyle recenzji o tym, tyle komentarzy etc. Myślałem, że będzie dobre czy coś, a no jednak się myliłem.
Anime niby sportówka i komedyjka, od strony komediowej na początku raz czy dwa razy się uśmiałem i tyle, w ogóle nie jest to mój humor. Jeżeli o sport chodzi to było spoko, ale bardziej był tutaj pokazany główny wątek pomiędzy relacji Yuri i Viktora, a zachowanie Viktora było żałosne, że tego nie da się oglądać. Jakby inaczej pokazali tę ich przyjaźń anime byłoby o wiele lepsze, a tak no żenada po całości. Z plusów jedynie co moge powiedzieć to że soundtrack i opening był spoko i to tyle. Nie wiem jak ludzie mogą to dawać do topki sportowych anime, no chyba, że dziewczyny oglądają tylko sportówki nie dla sportu a dla bishów, bo jak im się poleci coś gdzie nie ma sportówek z bishami to już tego nie oglądną, albo wystarczy że jest więcej kobiet to fu, no spoko.
Jak się ktoś mnie spyta, ale czemu takie coś oglądałem czy coś, a to dlatego, że ciekawy byłem jak wygląda produkcja którą się wszystkie kobiety zachwycają, no i czasami trzeba coś innego oglądnąć.
A i poza tym obrzydziło mnie w tym anime to, że wszędzie gdzie się nie wejdzie to każda dziewczyna pisze tylko o tym BL, i o tym parowaniu Vikuri czy jak się to tam pisze, nie lubie parowania przez kobiet dwóch heteroseksualnych mężczyzn. A to anime nawet nie było o miłości dwóch mężczyzn, to nawet shojo‑ai nie jest.
Być może nie jestem dziewczyną, nie jestem też targetem tej produkcji, mogą to być powody czemu mi się to nie podobało.
2/10 nie moge dać temu więcej.
Bez zalogowania
4.04.2023 19:40 :)
Anom97 napisał(a):
Nie wiem jak ludzie mogą to dawać do topki sportowych anime, no chyba, że dziewczyny oglądają tylko sportówki nie dla sportu a dla bishów, bo jak im się poleci coś gdzie nie ma sportówek z bishami to już tego nie oglądną, albo wystarczy że jest więcej kobiet to fu, no spoko.
Jak się ktoś mnie spyta, ale czemu takie coś oglądałem czy coś, a to dlatego, że ciekawy byłem jak wygląda produkcja którą się wszystkie kobiety zachwycają, no i czasami trzeba coś innego oglądnąć.
No ja przykładowo nie lubię i nie lubiłam sportowych serii z bishami, kliknij: ukryte od tego są dla mnie te romantyczne ;) Zresztą sport, oprócz tego, że to pasja, to wymaga mnóstwa fizycznego wysiłku, a to w większości przypadków wyklucza biszowatość. Stąd biszowate postacie w sportówkach – od początku budują we mnie jakiś rodzaj niedowierzania i sceptycyzm.
A samo Yuri on ice – poległam kiedyś przy pierwszym odcinku, ale może kiedyś się z tym zmierzę ;l
Pierwsze odcinki tej serii bardzo mi się spodobały i zrobiły na mnie wrażenie na tyle duże, że zastanawiałam się nawet czy nie dam pierwszy raz w życiu 10/10 jakiejś serii. Mega mi się podobały charaktery trzech głównych postaci, a szczególnie kontrast pomiędzy Yuuri a Jurijem. Pierwsze odcinki (do ok. 4‑5) to był pewien powiew świeżości i pomimo iż wiedziałam z góry, że będzie to anime o łyżwiarstwie to i tak nie byłam pewna jak akcja się potoczy i ciekawiło mnie co się będzie działo dalej. Niestety mniej więcej w połowie, gdy zaczęły się mistrzostwa, zaczęłam tracić zainteresowanie. Doceniam, że twórcy starali się dać każdej drugoplanowej postaci swoje 5 minut, ale dla mnie każdy kolejny odcinek z nimi wyglądał tak samo. Wiem, że to anime sportowe i musi być w nim pokazane jak najwięcej układów, ale w pewnym momencie wkradła się tu monotonia i już nie tak chętnie oglądałam kolejne epizody. Same mistrzostwa też nie były czymś budzącym emocje, szczerze to nawet nie zauważyłam, że się zaczęły i myślałam, że to jakieś kolejne zawody. Co do romansu, to nie przeszkadzał mi zbytnio. Od paczątku wiedziałam, że się pojawi, więc nie było to dla mnie zaskoczeniem. Najbardziej mi szkoda, że początkowe dobrze zarysowane charaktery pierwszoplanowych postaci i ich emocje zostały odsunięte trochę na bok na rzecz nowych bohaterów i ich historii. Anime nie było złe i nadal mi się podoba. Jest to jedna z tych ciekawszych serii i jej druga połowa nie popsuła mi aż tak bardzo seansu, ale nie jestem już aż tak bardzo zafascynowana nią jak na początku. 8/10
Nawet nie spodziewałam się, że ta opowieść tak mnie wciągnie. Historia bardzo mile przedstawiona, a główny ship moim zdaniem uroczy. Co prawda, istnieje parę niedociągnięć, ale stanowczo polecam, chociażby żeby się pośmiać.
A
Salva
15.07.2019 15:44 Niby na lodzie a jednak rozgrzewa serducho.
Zbierałam się do obejrzenia serii od hoho i jeszcze trochę. Ciągle nie mogłam się przekonać. Lata temu jak na lodowiskach królował Plushenko byłam w łyżwiarstwie figurowym zakochana. Dlatego trochę podchodziłam do serii jak pies do jeża. Bo z jednej strony zapomniany nieco, ale niegdyś lubiany sport, a z drugiej Japończycy…
W końcu stało się i sięgnęłam po anime. I po dwóch odcinkach miałam ochotę rzucać ciężkimi przedmiotami w ekran. Nic mnie tak nie wpienia, jak aroganckie, chamskie nastolatki, którym się na wszystko pozwala i których zachowanie się ignoruje, bo to w końcu genialni sportowcy. Na szczęście Yuuri jako taki mnie do siebie przekonał, więc miałam cichą nadzieję, że faktycznie coś dobrego uda mi się w serii znaleźć. I nie pomyliłam się. Po tym, jak zangstowany i wściekły na cały świat blondasek znikł z horyzontu, historia zaczęła mi się bardzo podobać.
Nie miałam nigdy serca do oglądania yaoi dla yaoi, czy też shounen‑ai. Odkąd pamiętam, nie byłam fanką gatunku i raczej zwyczajnie unikałam takich serii, myśląc, że nie ma w nich nic co by mnie w jakikolwiek sposób przyciągnęło. W wypadku Yuri on Ice zdecydowałam się zignorować to, co kiedykolwiek słyszałam o tym anime i zobaczyć samej jak to będzie. Ku własnemu zaskoczeniu relacja Yuuri i Victora bardzo mi się spodobała. Do szóstego odcinka. W szóstym odcinku zatrzymałam serię i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego coś mi tu zgrzyta i nie pasuje i dlaczego nagle mam wrażenie, że coś jest mocno nie tak. I wtedy do mnie dotarło, że rozwój relacji (nie podejmuję się wciskać jej w ramy żadnych definicji) pomiędzy Victorem i Yuurim wydał mi się na tyle interesujący, że tona wepchniętych na siłę scen, które bardzo mocno odbiegały od tego, jakim dotąd bohaterem zdawał być się Yuuri, zaczęła być rysą na szkle. Idea, że obiektem miłości Yuuriego na początku jest ulubione danie, była piękna. Naturalna ewolucja miłości do czegoś innego niż potrawa też była poprowadzona naturalnie. Dosyć szybkie przejście od zagubionego łyżwiarza do uwodziciela na lodzie jednak nieco mnie zmierziło. Do 6 odcinka nawet jadąca po bandzie relacja głównych bohaterów wydawała mi się całkiem fajnym powiewem świeżości. Nie zachowywali się szczeniacko (wychowały mnie kiepskie mangi shoujo, moje wymagania są naprawdę niskie), nie krygowali. Aż taka zmiana jednak mi nie podeszła. Co prowadzi mnie do drugiego punktu, który trochę mnie rozczarował. Istnieje szansa, że seria była zwyczajnie za krótka, żeby oddać całą drogę, jaką obie postaci pokonały. Jak najbardziej jestem w stanie uwierzyć w taką zmianę ich relacji, ale ja tego nie WIDZIAŁAM. Nie obraziłabym się jakby z całkowitym pominięciem postaci pobocznych poświęcić Yuuriemu i Victorowi drugie tyle odcinków. Naprawdę jestem cały czas zaskoczona, jak bardzo przypadło mi to anime do gustu. Pięknie było pokazane, ile bohaterowie dla siebie znaczą, jak cenią swoje opinie, jak się wspierają. Nie było też foszków i sztucznego budowania napięcia za pomocą nieporozumień, była otwartość, rozmowy, pokazywanie co się czuje i dlaczego. I w sumie to jeden z powodów, dla których absolutnie nie byłam w stanie traktować poważnie niektórych fanserwiśnych scen. Te naprawdę ciepłe czy sensowne rekompensowały mi to z nawiązką.
Piękną rzeczą był też absolutny brak uprzedzeń jakichkolwiek postaci do dosyć wylewnego zachowania głównych bohaterów. Ciepło się na serduchu robi, widząc, że ktoś naprawdę próbował pokazywać ich zachowanie jako absolutnie normalne, którym powinno zresztą być. Ludzie wyciągali swoje wnioski, ale nikt ich tak naprawdę nikomu nie narzucał. Bardzo nie lubię wkładania relacji ludzkich w ramki, sama się rozwijam cały czas w tej materii i odkrywam, że nic nie jest proste i łatwe do szufladkowania. Dlatego bardzo mi się podobało, że właściwie same postaci nigdy do końca nie mówią o tym, co ich łączy, ale naprawdę, w moim pojęciu nie muszą.
Ach, no i tak, oczywiście łyżwiarstwo figurowe. Poczytałam sobie troszkę o produkcji i dowiedziałam się, że efekty dźwiękowe łyżew na lodzie były nagrywane osobno i specjalnie dla tej konkretnej serii co uważam za bardzo profesjonalne podejście do tematu. Byłam troszkę rozczarowana poziomem kreski w niektórych odcinkach zwłaszcza podczas występów, ale wyobrażam sobie, jak trudno jest doskonale narysować i animować coś tak wymagającego, jak łyżwiarstwo figurowe. Tak jak moshi obejrzałam sekwencję openingową więcej niż raz i również zrobiła na mnie wrażenie!
A tak poza tym to po serii rzuciłam się szukać filmików z Plushenką, Vernerem etc. i znalazłam piękne nagranie jak Plushenko wykonuje pamiętny układ do Sex Bomb ze swoim synem, bardzo polecam wszystkim.
No dobrze, to był oficjalny grzeczny komć, a teraz będzie rant prywatny. @#~%^@$^^& Czy oni moga przestać wrzucać w serie postaci, które są niesamowitymi bucami i które depczą po wszystkim i wszystkich!? Czy facet musi być jakimś bogiem seksu i uwodzenia, bo inaczej się nie będzie liczył?! Te wszystkie idiotyczne książęce gesty, no dawąło to radę w Ouranie, ale na bogów, nie tutaj! Czy Japończycy sobie jakoś odbijają tę straszną kulturę grzeczności w anime pokazując ludzi bez żadnych zahamowań i choćby podstawowej kultury? O_O
R
Anon124
5.04.2019 19:28
Pytanie do recenzji: jakim cudem Yuzuru Hanyu ma być „inspiracją do stworzenia postaci Yuuriego” jeśli Yuzuru i Yuuri to kompletne przeciwieństwa? Bardzo nietrafione porównanie.
Jestem po 9 odcinkach. Niestety nie spodobało mi się to od początku. Wątek miłosny naprawdę- wciśnięty na siłę. Dalej główny bohater- naprawdę jego celem jest głównie jedzenie rosołu wieprzowego? Owszem- zgodzę się, że też trenował, ale to gadanie o rosołu było kiepskie. Nie, dziękuję.
Jeśli będziesz widzieć w tym shounen‑ai, to będzie shounen‑ai, jeśli nie będziesz widzieć, to nie będzie. Ja jestem w grupie niewidzących w Yuri on Ice shounen‑ai, ino shounen‑aicowy fanserwis :D
Generalnie nic tu nie jest powiedziane wprost. Dla mnie to również tylko shounen‑aiowy fanserwis (zwłaszcza, że wszystkie takie sceny zawsze kończą się jakimś żartem) i nic więcej, ale dużo osób się na to „nabiera” (jeśli można tak to ująć). Jeśli lubisz shipować ze sobą przystojnych panów, to będziesz tu miała spore pole do popisu, lecz jeśli liczysz na konkrety, to się ich nie doczekasz.
Mnie osobiście zniesmaczyła tylko jedna scena gdzieś pod koniec serii (raczej nie spoiler) kliknij: ukryte Pójście specjalnie do kościoła (?), żeby obdarować się wzajemnie pierścionkami (??). For real Mappa??? No ale jak to tam mówią, to fanserwis bez konkretów. Przecież każdy zdrowy psychicznie mężczyzna dowolnej orientacji z pewnością by tak postąpił bez żadnego podtekstu.
Także zdecyduj sobie czy to jest wystarczające, żebyś to obejrzała, bo poza shounen‑ai ta seria imo nie oferuje nic. Jest od groma lepszych serii okruszkowo‑sportowych.
Oczywiście, że jest. Mamy nawet motyw zaręczyn.
Fanserwis fanserwisem, ale to przede wszystkim realnie przedstawiony wątek miłosny. Poza tym to świetna seria, okruchy życia połączone z seria sportową, świetnie pokazane układy łyżwiarskie, duża dawka humoru. To jedna z niewielu serii z motywem miłości homoseksualnej zrobiona na poziomie.
Anime naprawdę piękne i mówię tu o muzyce, ukladach, grafice i postaciach jest też dawka komedii. Nie jest to żadne yaoi jak niektórzy sądzą, oni się nawet nie pocałowali. Anime skupia się na historii Yuriego i Viktora i ich relacji ale również na historiach innych postaci. Ich związek jest naprawdę piękny tak że aż życzy się im szczęścia. Postaci są oryginalne, dynamiczne i charakterystyczne, bardzo lubię Christophera, Viktoria, nawet do Yuriego się przekonałam, zrozumiałam i polubiła m naprawdę, i innych. Nie widzę tu żadnego fanserwisu a jak się na dokładnie spojrzy to historia układa się w logiczną całość. Anime naprawdę dopracowana muzyka która nie dość że pięknie komponuje się z anime to zapada w ucho, świetny opening i ending, układy łyżwiarzy można naprawdę oglądać kilka razy nie nudząc się. Ja po prostu jestem zachwycona tym animem i nie widzę za bardzo wad, anime dla mężczyzn jak i dla kobiet, tylko niektóre chwile można by uznać za bardziej odważne, ale ktoś musi być naprawdę homofobem aby mu przeszkadzał zwiazek Yuriego i Viktora, szczerze polecam i mam nadzieję na kolejny sezon z większą ilością odcinków ^^
Wręcz połknęłam tę serię, taka była wciągająca. Na szczęście ominęłam największy hype dlatego nic nie zdążyło mnie zniesmaczyć czy odwieść od myśli oglądania YoA i bardzo dobrze! Jest to po prostu ciepła seria, którą ogląda się z zapartym tchem kibicując każdemu łyżwiarzowi po kolei obojętnie kim jest bo uwierzcie, nawet upadki animowanych postaci tu bolą D: Bardzo żałuję, że obcięli czas antenowy blond primabalerinie Pliseckiemu (chociaż ostatecznie jestem zadowolona z ukazania jego przemiany), opening i ending ani razu nie przewinęłam a fanserwis nie est aż ta nachalny jak go malują więc jeżeli ktoś nie ma większych z tym problemów to serię polecam i mam nadzieje, że w ewentualnym przyszłym filmie/drugiej serii rozwiną bardziej historie pobocznych bohaterów bo to się samo o to prosi ;)
Gdyby ktokolwiek zainteresowany jeszcze nie wiedział: [link] hmmm może teraz animacja będzie na oglądalnym poziomie? :D i może dzięki temu unikniemy drugiej serii, bardzo bym chciała jej uniknąć…
Moderacja nad wyraz uprzejmie przypomina, że dyskusje społeczne sobie możecie prowadzić w profilach. Tu są komentarze do anime.
A
Szarooczka
22.01.2017 00:08 We were born to make history!
Yuri On Ice to przyjemne w odbiorze anime. W sam raz na seans z czekoladą. Zastrzyk pozytywnych emocji.
Rywalizacja,szacunek dla rywali,realizacja marzeń,odnajdywanie w sobie motywacji do osiągnięcia celu, wsparcie i wiara trenera w zawodnika; radzenie sobie zawodników ze stresem… No i czołówka, która zapada w ucho ;)
Can you hear my heartbeat?
Tired of feeling never enough
I close my eyes and tell myself that my dreams will come true
There'll be no more darkness
when you believe in yourself you are unstoppable
Where your destiny lies, dancing on the blades, you set my heart on fire
Don't stop us now, the moment of truth
We were born to make history
We'll make it happen, we'll turn it around
Yes, we were born to make history!
że niby yaoi ? No to co ? Homo, hetero – wszyscy jesteśmy ludźmi i mamy marzenia. Potrzebujemy wsparcia, motywacji, zrozumienia.
Obserwator
22.01.2017 02:27 Re: We were born to make history!
Pozytywy, które wymieniłaś występują zazwyczaj we wszystkich dobrych tego typu produkcjach (sportówkach). Czy czołówka zapada w ucho? A to już naprawdę kwestia gustu (z ciekawości musiałem sobie przypomnieć ten opening bo jakoś nieszczególnie utkwił mi w pamięci). Co do kwestii yaoi, to sprawa wydaje się być oczywista. Coś co budzi kontrowersje można lepiej sprzedać. Wiadomo wszyscy jesteśmy ludźmi, etc, ale nadal kwestia odchyleń od norm seksualności budzi niebezpodstawne emocje. Ogólnie nie wiem, czy serii takie zagranie wyszło na dobre, ale na pewno zapewniło rozgłos (bo powiedzmy to szczerze – ani jako nietypowa sportówka, ani jako typowe yaoi to anime nie jest niczym wybitnym).
Szarooczka
22.01.2017 20:56 Re: We were born to make history!
Po skończeniu seansu czołówka plącze się po głowie. Na jak długo, tego nie wiem. Na razie się wkręciłam, bo miałam frajdę z tego seansu.
A czy anime musi być wybitne, żeby podczas jego seansu się dobrze bawić ?
Od kiedy darzeniem kogoś uczuciem jest kontrowersyjne ?
Nietypowa sportówka – bo o łyżwiarstwie figurowym ? Bo dwóch głównych bohaterów łączy wieź, którą można określić jako miłość platoniczna ? Yuri chyba ze dwa razy zaprzeczał, jakoby jego relacja z Wiktorem była czymś więcej niż przyjaźnią.
Obserwator
23.01.2017 00:37 Re: We were born to make history!
Czy anime musi być wybitne, by stać się dobrą rozrywką? Absolutnie nie. Wystarczy, że jest przyzwoicie skonstruowane. Nawet średniaki mają potencjał na dobrą zabawę.
Darzenie kogoś uczuciem nie jest w żaden sposób kontrowersyjne. Kontrowersje wzbudza przedstawianie tematyki yaoi/shonen‑ai/homoseksualności/czy jak to sobie nazwiemy. To przecież naturalne, że czujemy się nieswojo, dostrzegamy pewien dysonans, gdy coś odbiega od powszechnej normy, tutaj: seksualności. Dowodem na to są komentarze pod tym anime – gdyby było inaczej, nikt by na to nie zwracał uwagi.
Nietypowa sportówka – i niszowa tematycznie (serii o łyżwiarstwie figurowym jest zaledwie kilka), i sposób opowiadania całej historii (jakie elementy wyszczególniono, a jakie stonowano).
Szarooczka
25.01.2017 22:14 Re: We were born to make history!
Czy oglądając Yurii On Ice, Obserwatorze, czułeś się nieswojo,odczuwałeś dysonans ?
gościu 3.03.2017 15:04:08 - komentarz usunięto
A
Lina
15.01.2017 16:17 Takie krótkie pytanie...
...do osób które widziały obie serie.
Czy w Yuru Yuri (którymkolwiek sezonie) jest porównywalna ilość shoujo‑ai/yuri co shounen‑ai/yaoi w Yuuri!!! on Ice?
yumechu
16.01.2017 18:19 Re: Takie krótkie pytanie...
według mnie w yuru yuri jest bardzo mało yuri. powiedziałabym, że śladowe ilości.
w yoi są natomiast dwaj mężczyźni w związku.
gościu
3.03.2017 15:07 Re: Takie krótkie pytanie...
Czyli yaoi. Nie wiem czemu macie skrupuły nazywać rzeczy po imieniu akurat przy tym tytule.
Lina
18.03.2017 15:35 Re: Takie krótkie pytanie...
Właśnie tego dotyczyło moje pytanie. Jeśli to co napisała yumechu jest prawdą, to dlaczego nie było i dalej nie ma w opisie „shounen‑ai/yaoi” skoro „shoujo‑ai/yuri” stoi jak byk w seriach typu Yuru Yuri gdzie równie dobrze może takiego oznaczenia nie być, a już na pewno nie powinno np. w Toaru Kagaku no Railgun S.
Jak rozumiem chcieliście i dalej chcecie uniknąć odrzucenia tego anime przez część potencjalnych widzów na starcie.
To zaczyna wyglądać na zasadzie: „Niech na zachętę zobaczą ładną animację w paru pierwszych odcinkach, a potem niech dostaną gejostwem po oczach, a my oczywiście taktownie przemilczymy temat. Nie było tego w opisie? Recenzent pewnie zapomniał, zdarza się.”
Czy to tak trudno napisać, że anime traktuje o zmoderowano?
tamakara
18.03.2017 18:30 Re: Takie krótkie pytanie...
.......... wzdech
Tak! Włączasz sobie anime a tam nieoznakowani geje grasują! Skandal. Spisek, zmowa i zasadzka…
Lina
19.03.2017 10:23 Re: Takie krótkie pytanie...
No właśnie nie wiem, dlatego powołuje się na to co napisała yumechu oraz wnioskuje z innych komentarzy. Zazwyczaj nie przeszkadza mi gdy podteksty gejowskie są sporadyczne i mają typowo humorystyczny wydźwięk, natomiast jeśli wykraczamy poza tę granicę to wypadałoby o tym poinformować.
Dla jednych może to być wada, dla innych zaleta, ale żeby każdy wiedział w co się pakuje. Na tej samej zasadzie jak macie oznaczenia np. harem, przemoc, seks czy nagość.
Jeśli tak bardzo przeszkadza Wam myśl o porzuceniu przemycenia zmoderowano... znaczy się gejowskiej propagandy ;-) to tłumaczcie to sobie czystą recenzencką spójnością i uczciwym traktowaniem wszystkich tytułów oraz zwyczajną chęcią poinformowania czytelników w celu zaoszczędzenia im czasu na przeszukiwaniu komentarzy żeby coś potwierdzić lub zaprzeczyć.
tamakara
19.03.2017 14:55 Re: Takie krótkie pytanie...
No toż przecież mówię, że spisek i zasadzka… Nas, którzy napisali tę recenzję, bo chyba uważasz, że to jakieś dzieło zbiorowe. Co prawda nie mam pojęcia jaki płynie z tego zysk, ale oczywiście zrobiliśmy to specjalnie.
Lina
19.03.2017 23:50 Re: Takie krótkie pytanie...
„Wam” lub jak wolisz „Nas” w znaczeniu Redakcję.
Zysk – spójność, uczciwość, obiektywność, rzetelność; świadomość czytelników, że czytacie komentarze nie tylko pod kątem moderowania słów wedle własnego widzimisię (jak to miało miejsce w postach powyżej).
Tak, myślę, że zrobiliście to specjalnie i dalej robicie. Chi4ko zwróciła na to uwagę jeszcze podczas emisji serii, ale być może w tamtym momencie nie było to jeszcze pewne, a potem zostało przeoczone. Od mojego posta z sugestią, że może należałoby jednak oznaczyć tę serię jako „shounen‑ai/yaoi” minęły ponad dwa miesiące, ale życzliwie mogę przyjąć, że nie każdy mógł się domyślić o co chodzi, natomiast ponad dwa tygodnie temu użytkownik „gościu” napisał Wam to dosłownie i dalej nikt się do tego nie odniósł. Ciężko jest mi to wytłumaczyć w inny sposób, bo przecież nie tym, że Redakcja nie czyta postów gdyż dzisiejsza szybka reakcja dowodzi, że jednak czyta. Niestety trudno mi się oprzeć wrażeniu, że owa szybka reakcja była wynikiem użycia określenia „homosie” będące skrótem od „homoseksualiści”, które zdaniem Redakcji chyba brzmi zbyt mało dostojnie i zamiast „homosie” powinno widnieć Wielce Czcigodni Tęczowo Oświeceni Geje :-).
Maxromem
20.03.2017 01:20 Re: Takie krótkie pytanie...
„Homosie” ma wydźwięk pejoratywny. Nie musisz nikogo nazywać per „Wielce Czcigodni Tęczowo Oświeceni Geje”, wystarczy „geje” albo „homoseksualiści”. I nie ma to żadnego związku z czyjąś opinią na ich temat. Ot lekcja dobrych manier na dzisiaj.
Lenneth
20.03.2017 02:01 Re: Takie krótkie pytanie...
(Wetnę się, bo mogę).
„Homoś” do „homoseksualisty” ma się jak „polaczek” do „Polaka” – nie mów, że nie dostrzegasz różnicy.
Ale tak zupełnie abstrahując od dyskusji nt. tolerancji, spisków etc. – dlaczego by nie dodać taga? Relacje między chłopcami w „Yuri!!!” to nie jakiś tam pomijalny wątek n‑tego planu, tylko jeden z najważniejszych elementów całej serii. No i co w sytuacji, kiedy ktoś akurat szuka sobie shounen‑ai czy yaoi i przegapia połowę dobrych serii, bo nieotagowane? ;) (Proszę nie patrzeć na mniej jak na kosmitkę, wiem, że na „Yuri!!!” był wielki hype, ale nie wszyscy fani anime trzymają rękę na pulsie, niektórzy chcą sobie coś czasem obejrzeć z doskoku…).
Maxromem
20.03.2017 02:09 Re: Takie krótkie pytanie...
Nie no, ogólnie to rzeczywiście taga brakuje, ale sposób w jaki lina się do tego odnosi jest niezwykle irytujący…
Lina
20.03.2017 10:26 Re: Takie krótkie pytanie...
Do tego co napisała Kenneth:
Analizując sprawę to „homoś” do „homoseksualisty” ma się jak np. „Gienek” do „Eugeniusza” lub „Kasia” do „Katarzyny”.
„Homoś” jest po prostu dużo krótszy niż „homoseksualista”, brzmi bardziej potocznie i/lub zdrobniale oraz tak bardziej po polsku, zachowując przy tym znaczenie.
„Homoseksualista” brzmi tak bardzo medycznie, naukowo.
Słyszy się czasem obraźliwe: „Ty pedale” lub „Ty geju” natomiast „Ty homosiu” – nikt tak nie mówi, bo brzmi nieagresywnie, mało dosadnie, zbyt ładnie, delikatnie.
Do tego co napisali Lenneth i Maxromem:
No właśnie, wystarczyło uczciwie wstawić od początku tag i nie byłoby problemu.
Być może teraz jest ten sposób bardziej dosadny (nie był taki na początku), ale jak widać tylko taki może liczyć na reakcje ze strony Redakcji (wcale mnie to nie cieszy).
Lina
20.03.2017 10:35 Re: Takie krótkie pytanie...
Miało być oczywiście Lenneth nie Kenneth w pierwszej linijce, autokorekta musiała jak czasem jej się to zdarza niepotrzebnie zadziałać.
Maxromem
20.03.2017 15:12 Re: Takie krótkie pytanie...
Dorabiasz logikę żeby się bronić. „Homoś” jest jak najbardziej obraźliwe. Zresztą „gej” jest równie polskie i jeszcze krótsze niż „homoś”, więc Twoja logika właśnie w tym momencie siada.
Lina
21.03.2017 15:42 Re: Takie krótkie pytanie...
Nie dorabiam ideologii tylko podaję przykłady.
Za to chętnie się dowiem na jakiej podstawie twierdzisz, że „homoś” jest obraźliwe, a „gej” już nie?
„Homoś” to skrótowiec/zdrobnienie od homoseksualista i ma też taki wydźwięk (wiele zdrobnień imion w języku polskim ma podobną strukturę), brzmi jak polskie słowo. Z racji brzmienia może się kojarzyć trochę nieporadnie, ale sympatycznie.
Słowo „gej” jest stosunkowo nowym (jak na realia językowe) zapożyczeniem z języka angielskiego, spolszczonym w pisowni.
W języku angielskim jest używane do określenia osób homoseksualnych obu płci, a ostatnio także do rzeczy słabych, beznadziejnych; natomiast pierwotne znaczenie to kolorowy, beztroski, wesoły.
Brzmienie tego słowa kojarzy mi się z jakąś rozlaną paćką/masą, być może dlatego że brzmi podobnie do „lej”.
Dla mnie gej to osoba obnoszącą się ze swoim homoseksualizmem (wcale niekoniecznie homoseksualistą będąc w rzeczywistości tylko na potrzeby chwili).
vaka
20.03.2017 15:44 Re: Takie krótkie pytanie...
Ty homosiu” – nikt tak nie mówi, bo brzmi nieagresywnie, mało dosadnie, zbyt ładnie, delikatnie.
To nie brzmi ładnie i delikatnie, tylko obraźliwie i dobrze o tym wiesz. To słówko o pogardliwym wydźwięku, które ma dać do zrozumienia, że nie przyznaje się homoseksualistom tych samych praw co osobom hetero. Zresztą, czy w odwrotnej sytuacji „heterosie” brzmi ładnie? Nie.
Lina
21.03.2017 16:40 Re: Takie krótkie pytanie...
No właśnie nie wiem dlaczego miałoby brzmieć obraźliwie, tak jak w poście wyżej dla mnie brzmi sympatycznie chociaż przyznaje, że trochę tak nieporadnie. Nie mam pojęcia jaki miałoby mieć to związek z prawem.
O jakich prawach homoseksualistów piszesz, bo jedyne co mi przychodzi do głowy to te związane z zawieraniem małżeństw w Polsce. Małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Ma to sens gdyż tworzy się wtedy rodzina, której głównym celem jest posiadanie potomstwa.
Owszem małżeństwo pociąga za sobą także pewne skutki prawne, ale o ile wiem większość można spisać za pomocą umowy np. spadkowe, a tych których nie można wynikają lub są w jakiś sposób uwarunkowane faktem, że dwie osoby płci tej samej nie są zdolne do posiadania własnych dzieci.
„Heterosie” brzmi ładnie, np. „heterycy” już mniej przyjemnie bo ze względu na brzmienie kojarzy się siłą rzeczy z „heretycy”. Czy są one obraźliwe? Na pewno nie.
W języku angielskim o heteroseksualnych osobach mówi się „straight” czyli na polski „prości” co za tym idzie złośliwie można powiedzieć, że homoseksualiści są „krzywi” lub „skrzywieni”, tylko po co importować skoro można używać własnych określeń.
vaka
21.03.2017 17:38 Re: Takie krótkie pytanie...
Jako, że zdecydowanie nie jest to forum to tego typu ideologicznych dyskusji prowadzących w zasadzie donikąd, będę się streszczać. Wybaczcie moderatorzy.
Oczywiście, jak jasno wynika z mojej wypowiedzi, powyżej miałam na myśli prawa jakie ma (a przynajmniej powinien mieć zagwarantowane) każdy człowiek, czyli np. prawo do równego traktowania.
Jeżeli uważasz, że małżeństwo prowadzi wyłącznie do prokreacji Twoja sprawa. Trochę smutny pogląd, ale nie mnie go w zasadzie oceniać. Zastanawia mnie tylko, co mają powiedzieć wszystkie te pary, które nie chcą, bądź nie mogą mieć dzieci? Dla mnie małżeństwo to związek dwojga ludzi, którzy się kochają. Dwie homoseksualne osoby w małżeństwie, to również rodzina. Nie widzę powodu dla którego pary homoseksualne miałyby bawić się w spisywanie jakiś umów spadkowych itp. skoro rzecz można załatwić poprzez małżeństwo, tak jak w przypadku par hetero. Jest to tylko i wyłącznie celowe utrudnianie życia wynikające z homofobii.
„Heterosie” brzmi ładnie, np. „heterycy” już mniej przyjemnie bo ze względu na brzmienie kojarzy się siłą rzeczy z „heretycy”. Czy są one obraźliwe? Na pewno nie.
W języku angielskim o heteroseksualnych osobach mówi się „straight” czyli na polski „prości” co za tym idzie złośliwie można powiedzieć, że homoseksualiści są „krzywi” lub „skrzywieni”, tylko po co importować skoro można używać własnych określeń.
Tak, po co importować, skoro można użyć słowa „homoś” zamiast „krzywy” i kogoś obrazić? Właśnie sama to przyznałaś, gratuluję.
Powyżej już napisano coś o dobrych manierach – ja dodam od siebie: używając jakiegoś słowa odnoszącego się do danej grupy społecznej wypadałoby wiedzieć jak jest odbierane przez społeczeństwo, a szczególnie zaś przez wspomnianą grupę. Homoseksualiści uważają słowo „homoś” za obraźliwe, bo brzmi protekcjonalnie. Zasady dobrego wychowania nakazywałyby go nie używać, o ile oczywiście nie chcę się kogoś celowo obrazić. Ale przecież nie o to Ci chodziło, nieprawdaż?
Lina
21.03.2017 20:05 Re: Takie krótkie pytanie...
Do vaki:
Stwarzanie osobnego prawa dla homoseksualistów (czy jakiejkolwiek innej grupy społecznej) bez względu na to jakie by ono nie było wyklucza istnienie prawa do równego traktowania. Dlatego im mniej praw tym lepiej, sprawiedliwiej. Gdyby się okazało, że jakaś grupa społeczna np. homoseksualiści ma jakieś prawa, których nie ma inna grupa społeczna to liczba „homoseksualistów” wzrosłaby proporcjonalnie to wielkości tych przywilejów.
Uważam, że para, trójka, piątka, dziesiątka osób może się tak samo kochać bez względu na to czy są w związku małżeńskim czy też nie i mogą chcieć mieć potomstwo lub nie, natomiast z punktu widzenia prawnego wszelkie różnice między małżeństwem, a nie małżeństwem, których zrównania domagają się dziwne grupy społeczne wynikają właśnie z niemożności posiadania własnych dzieci (akurat idiotyczna ustawa 500+ jest dla nich świetną wymówką, ale też rezultatem propagandy homoseksualnej z czasów wcześniejszych).
Natomiast pozwolenie na małżeństwa homoseksualne byłoby pożywką lub wymówką dla innych grup społecznych żeby domagać się własnych praw np. są osoby, które bardzo kochają swoje zwierzęta z wzajemnością i z punktu widzenia miłości mogłyby się domagać zalegalizowania takiego związku lub jak to miało miejsce w Japonii z postacią z gry. Z punktu widzenia państwa żadne z nich nie może mieć własnego potomstwa więc nie będzie nowych podatników lub jakby to ładnie politycznie poprawnie ująć: „nie będzie szans na rozwój kraju”, chociaż w sumie z postacią z gry to tak do końca nie wiadomo.
Z punktu widzenia państwa możliwość posiadania własnych dzieci jest bardzo istotna gdyż im więcej dzieci tym więcej podatników w przyszłości czyli większa szansa na spłacanie długów państwa.
Albo co zrobić gdy 5 osób bardzo kocha się jednocześnie, ale nie chce małżeństwa z jedną, bo to by sprawiło, że pozostałe mogłyby się czuć pokrzywdzone. Akurat z punktu widzenia państwa mogłoby to być korzystne bo np. „rodzina” z powiedzmy 2 mężczyzn i 3 kobiet mogłaby mieć bardzo dużo dzieci, ale jednak nikt nie domaga się praw lub małżeństw dla „pięciokątów”.
Jeszcze jedna kwestia – „ślub kościelny” – założę się, że gdyby doszło do legalizacji małżeństw homoseksualnych cywilnych to niedługo potem wymyślono by jakieś specjalne prawa dla małżeństw kościelnych co z kolei spowodowałoby, że homoseksualiści domagaliby się zalegalizowania „homoseksualnych ślubów kościelnych”.
Kolejne przywileje dla kolejnych grup społecznych nakręcają niekończącą się spiralę, na której korzystają jedynie urzędnicy i cwaniacy, i zawsze się to kończy źle.
Wg Ciebie „homoś” jest obraźliwe, wg mnie nie jest. Żaden homoseksualista jeszcze nie zgłosił się do mnie z pretensją o to, że czuje się tym urażony więc pozostanę przy swoim, Ty pewnie przy swoim. Natomiast znamienne jest to, że odczytałaś to w sposób w jaki odczytałaś (że po co importować cudze „krzywi” skoro mamy równie złe nasze „homoś”). Tyle tylko, że moim zdaniem „homoś” nie jest złe, naprawdę. Ale właśnie do tego prowadzą te dziwne filozofie, że wszędzie widzą homofobie, mizoginie i inne takie.
apropo porównania reakcji na homoseksualizm w filmie i na żywo do reakcji na zabijanie w filmie i na żywo:
Równie dobrze można przywołać inny przykład (np. w filmie kogoś coś wzrusza, a na żywo skwitowałoby się machnięciem ręką lub na odwrót), ale na skrajnych dobrze widać uogólnienia i granice.
Ale co w tym złego, że część społeczeństwa czułaby się zniesmaczona przytulającymi się dwoma panami lub dwoma paniami. Zostali wychowani tak a nie inaczej, wyrobili sobie takie poglądy a nie inne, jedno im przeszkadza drugie nie. Tak samo gejowi może przeszkadzać przytulająca się para heteroseksualna.
Natomiast jeśli ktoś zostałby pobity z prawnego punktu widzenia to nie ma znaczenia czy jest homo czy hetero jest to takie samo przestępstwo, natomiast gdyby był homo to od razu podniósłby się wrzask o nietolerancji, homofobii itd., natomiast gdyby było na odwrót (homoś pobił heterosia) to żadnych wszasków by nie było. Ewentualnie w zależności od aktualnych uwarunkowań próbowanoby zamieść sprawę pod dywan. Tak uważam.
Do tamakary:
apropo używania „terminologii” i propagowania praw homoseksualistów.
Bezpośrednio nie, to tylko taki przykład na to jak przewrażliwiona jest część społeczeństwa na punkcie tego, że ktoś kogoś jakoś tam nazwał i w moim odczuciu jest to w dużej mierze ta część, która domaga się jakiś tam praw dla homoseksualistów, żeby sprawę nagłaśniać, a najlepiej żeby prawnie zabronić nazywania rzeczy po imieniu pod pretekstem tego, że ich uczucia będą urażone.
Poza tym takie propagowanie może mieć bardzo nieprzyjemne następstwa na przynajmniej dwa sposoby z czego jeden z nich jest groźny dla samych homoseksualistów, bo im większa propaganda tym często jeszcze większa reakcja. Gdyby pod naciskiem tej reakcji homoseksualizm został uznany jako ohydne zboczenie albo chorobę i prawnie zakazany pod groźbą np. kastracji lub psychiatryka to ciekawe czy wtedy, ci którzy domagają się praw dla homoseksualistów, sami nimi nie będąc, byliby skłonni się poświęcić dla sprawy.
Ciężko wymagać od społeczeństwa równego traktowania i jednolitego poglądu na taką sprawę skoro nawet w kręgu osób o podobnym hobby są one różne i nie można dojść do porozumienia nawet w tak wydawałoby się prostej kwestii jak jednolitość w tagowaniu tytułów.
Mam nadzieję, że to będzie już ostatni post w tej jak się okazuje delikatnej sprawie.
tamakara
20.03.2017 10:37 Re: Takie krótkie pytanie...
Cóż, są na tanuku osoby, które twierdzą, że yoi nie zawiera wątków homoseksualnych, być może moshi właśnie jest taką osobą. Możesz się z nią nie zgadzać, ale nie możesz jej tego zabronić. Są również osoby (ja?) które uważają, że takowe wątki w yoi są obecne, ale nie nazwą tego eghem jaojem. Napisałam nawet dlaczego tak myślę, tam gdzieś niżej. Tutaj pozwolę sobie zacytować yumechu, której nie chciało się logować: „a jak zobaczy dwóch gejów w barze, to też krzyczy, że yaoi?”. Ten temat był tak szeroko analizowany w komantarzach, ziew… I wiesz co? Recenzja nie stanowi jakiego kerygmatu prawd o anime, to też tylko czyjś komentarz. Błagam, nie nazywaj tego (ani żadnego innego) tekstu ogólną opinią redakcji, bo robisz z siebie… osobę niepoważną.
Co do potencjalnego zysku, wyraźnie się zgubiłaś, napiszę więc inaczej – chodziło mi o to, w jaki sposób niezwracanie uwagi na wątki homoseksualne, przemilczenie ich, ignorowanie etc. stanowi element propagandy? Coś takiego implikujesz, ale to się chyba wyklucza, prawda? Nie?
Lina
20.03.2017 13:16 Re: Takie krótkie pytanie...
Odniosę się do spraw po kolei:
No właśnie nie mogę się z recenzją moshi‑moshi ani zgodzić ani nie zgodzić, gdyż jak widać parę postów wyżej opieram się jedynie na komentarzach, a nie na samym anime.
Oczywiście zdaje sobie sprawę, że sama recenzja jest opinią recenzenta i Redakcji generalnie nic do tego, natomiast wydawało mi się, że tagi mają jakieś przyjęte obiektywne kryterium, a nie są wyłącznie opinią recenzenta (i tego dotyczył mój nazwijmy to zarzut pod adresem Redakcji).
Chodziło mi o obiektywność odnośnie tagów, a przy okazji wywiązała się dość ciekawa dyskusja z różnymi punktami widzenia na tematy językowe, logiczne i światopoglądowe.
Jeśli chodzi o wątki homoseksualne w filmach/anime/sztuce/literaturze mogą sobie być, ale warto zaznaczyć, że takowe występują w danym dziele na wstępie (czyli w tym przypadku w tagu). Jak kogoś interesuje taka tematyka to się pozycją zainteresuje, jak kogoś nie interesuje/denerwuje/odrzuca to się za niż nie weźmie. Prosta sprawa.
Jeśli mówimy o sprawach osób o orientacji seksualnej odmiennej od dominującej w życiu to wydaje mi się, że sprawa jest zdecydowanie zbyt nagłaśniana (lub do niedawna była) w stosunku do rozmiaru i rodzaju problemu.
Po pierwsze, że seksualność (bez względu na to jaka ona jest) to sprawa prywatna danej osoby – nikomu nic do tego, ale jeśli ktoś się z tym zaczyna afiszować to już przestaje być sprawą prywatną i reakcje otoczenia mogą być różne.
Po drugie – odsetek osób, których sprawa naprawdę dotyczy jest znikomy z czego wynika, że jest mniejsza szansa, że do jakiegoś afiszowania dojdzie, natomiast jeśli dojdzie jest większa szansa na to, że komuś w społeczeństwie się to nie spodoba i może się skończyć na zwróceniu uwagi żeby zaprzestać afiszowaniu się lub nieeleganckim komentarzu. I to jest moim zdaniem dopuszczalne. Gdyby doszło do pobicia, gwałtu itp. to sprawę się zgłasza policji, potem idzie ona do sądu itd. Ale są to przypadki, do których może dojść bez względu na orientację seksualną, kolor skóry, religię itd.
To, że ktoś kogoś nazwie kliknij: ukryte gejem, pedałem, czarnuchem, katolem, lewakiem, konserwą, lesbą, złodziejem, skansenem, szwabem, szują, idiotą, brudasem, cyganem czy jakkolwiek inaczej jest w większości sytuacji obraźliwe lub przynajmniej nieeleganckie, ale tak długo jak nie jest niezgodne z prawdą (przynajmniej w części) to żadnych konsekwencji poza ewentualnie obyczajowymi nie powinno się móc wyciągać.
tamakara
20.03.2017 16:16 Re: Takie krótkie pytanie...
tag shonen‑ai/yaoi odnosi się do tytułów w których fabuła koncentruje się na relacjach homoseksualnych pomiędzy mężczyznami. yoi się na nich nie koncentruje, nawet tego cholernego pocałunku nie pokazano wprost.
i serio, czy ja napisałam cokolwiek na temat… „terminologii” jakiej używasz? to poniżej mojej godności
chi4ko
20.03.2017 18:10 Re: Takie krótkie pytanie...
tag shonen‑ai/yaoi odnosi się do tytułów w których fabuła koncentruje się na relacjach homoseksualnych pomiędzy mężczyznami
kliknij: ukryte LoL Weź się tak nie mądrz. Patrz: Yami no Matsuei
tamakara
21.03.2017 09:24 Re: Takie krótkie pytanie...
strasznie się mądrzę, zacytowałam opis tagu, okropnie.
jak napisała niżej moshi, jałowa dyskusja…
moshi_moshi
20.03.2017 18:38 Re: Takie krótkie pytanie...
Generalnie staram się unikać jałowych dyskusji, ale widzę, że tym razem chyba warto napisać kilka słów wyjaśnienia.
Owszem, tag shounen‑ai/yaoi nie pojawił się przy YoI celowo (podobnie jak tag romans, ale jakoś z tego powodu nikt nie kruszy kopii), ale bynajmniej nie dlatego, że chciałam coś ukryć przed potencjalnymi widzami. Wydaje mi się, że w recenzji dość jasno wyrażam swój stosunek do związku Yuuriego i Wiktora – w żadnym momencie nie unikam tego wątku, jego obecność przewija się również w komentarzach i w każdym miejscu traktującym o tym anime. Trzeba być chyba oderwanym od rzeczywistości granatem, żeby NIE zauważyć, że w YoI męsko‑męski fanserwis się pojawia. Tyle, że tak jak pisze Tamakara – tag shounen‑ai/yaoi odnosi się do serii/mang, gdzie relacje homoseksualne są najważniejsze i zazwyczaj odbiorca jest wprost informowany, że bohater to gej. Do tego dochodzą jeszcze kwestie seksu/pocałunków i tym podobnych. Tymczasem YoI to seria przede wszystkim sportowa, skupiająca się na łyżwiarstwie figurowym. Co więcej, NIKT wprost nie mówi, że bohaterowie są parą, oni sami określają się jako przyjaciele. Poza jedną, szalenie dwuznaczną sceną pocałunku (nie pokazanego) trudno znaleźć tu stuprocentowy dowód na homoseksualizm bohaterów (a nawet gdyby ktoś określił się mianem geja, to jeszcze nie robi z serii yaoi). Serio, ja bardzo bym chciała, żeby panowie zostali oficjalną parą, kibicuje im pod tym względem, ale to tyle.
Gdyby Tanuki dodawało tagi yaoi/yuri za każdym razem gdy w produkcji pojawia się fanserwis, to co drugie anime z biszami i co drugi harem z biuściastymi panienkami miałyby takie oznaczenie. Odrobinę żałuję, że nie mamy na Tanuku wyróżnika „postać LGBT w anime/mandze nie yaoi/yuri” lub „sceny/motywy LGBT…”, wtedy mogłabym uczciwie któryś dodać. Tymczasem zostanie jak jest, bo YoI nijak ma się do yaoi czy nawet shounen‑ai.
vaka
19.03.2017 20:02 Re: Takie krótkie pytanie...
Zazwyczaj nie przeszkadza mi gdy podteksty gejowskie (...) mają typowo humorystyczny wydźwięk
Mała uwaga na marginesie – powyższe to ten sam rodzaj hipokryzji, co w sytuacji gdy ktoś mówi „ja to jestem tolerancyjny, ale niech oni się tak nie obnoszą z tym gejostwem!” („obnoszą” czyt. patrzą sobie w oczy, stoją blisko siebie, trzymają za ręce na ulicy czyli to co robią heteroseksualne pary).
Szczęśliwie czasy, w których notorycznie ukazywano homoseksualistów w filmach, czy serialach, jako typowo humorystyczny, przerysowany przerywnik, zaczynają powoli odchodzić do lamusa.
Lina
20.03.2017 00:47 Re: Takie krótkie pytanie...
Otóż to nie to samo – to, że w filmie/anime/komiksie itd. komuś nie przeszkadza widok np. zabijania ze szczególnym okrucieństwem nie znaczy, że gdyby był świadkiem czegoś takiego na żywo to by temu komuś nie przeszkadzało i prawdopodobnie reakcja byłaby inna (co raczej nie świadczy o czyjejś hipokryzji). Co nie zmienia faktu, że tak jak istnieje tag „przemoc”, którym należałoby oznaczyć przytoczony przeze mnie przykład, tak samo istnieje tag „shounen‑ai/yaoi”, którego należałoby użyć w przypadku gdy mamy do czynienia z wiadomym zjawiskiem.
Inna sprawa, że ludzie generalnie nie powinni się „obnosić” w miejscach publicznych, ale prawo tego na szczęście nie zabrania (trzymania się za ręce, całowania, patrzenia w oczy, itp). Oczywiście komuś może się to nie spodobać i reakcje mogą być różne z czym należy się liczyć.
Wolę żyć w kraju, w którym nie uświadczę mizdrzących się do siebie dwóch osób płci tej samej na ławce w parku.
vaka
20.03.2017 15:33 Re: Takie krótkie pytanie...
Zdajesz sobie sprawę, że właśnie umieściłaś na tym samym poziomie homoseksualizm i mordowanie ze szczególnym okrucieństwem? Bardzo niefortunny przykład, nawet jeśli przypadkowy, bo bezmyślny i bardzo brzydka retoryka.
Waga obu tych spraw jest zupełnie inna, więc Twój przykład nie ma zbyt wiele sensu.
Poza tym nie wiedzieć czemu błędnie założyłam, ze uważasz się za osobę tolerancyjną, wtedy byłaby to, jak wcześniej napisałam – hipokryzja, twierdzić, że geje są okej, ale tylko w wersji humorystycznej, a na poważnie to już nie, a na żywo to już w ogóle totalnie niet.
To całe umieszczenie homoseksualistów w filmie, w kategorii „rozrywka”, to w ogóle jest bardzo delikatna sprawa i uważam, że to, że przez lata gej, był w ten sposób ukazywany jest sporym błędem. Jestem w stanie zrozumieć, że być może chodziło o oswojenie społeczeństwa z tym tematem i dlatego scenarzyści przedstawiali to w ten sposób. Ale nie zmienia to faktu, że jeśli o to chodziło, to zabierali się za to kompletnie ze złej strony i osobiście uważam to za tak samo obraźliwe, jak wyśmiewanie czyjegoś koloru skóry.
Co do obnoszenia się ze swoimi uczuciami, sprostuję swoją wypowiedź. Obnoszenie się to dla mnie publiczne pożeranie własnych twarzy i macanie na potegę. Wiadomo, raczej nikt poza fetyszystami takich widoków zwykle nie przepada za parkami które emitują takie zachowanie. Czy to homo czy hetero, to ten poziom intymności, która według mnie powinna zostać zachowana w czterech ścianach. Ale trzymanie się za ręce i tym podobne zachowania wyrażające bliskość, ale nie łamiące tabu powinny być przez społeczeństwo traktowane w sposób równy niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z parą homoseksualną, czy heteroseksualną. I właśnie postawa w stylu „jestem tolerancyjny, ale niech broń boże, nie łapią się za ręce, albo całują w policzek na pożegnanie, bo nie wytrzymam (w domyśle: zaraz rzygnę, albo im przywalę) to hipokryzja. Tak samo jak twierdzenie, że spoko niech geje sobie będą gejami, ale tylko w filmowych skeczach. To ten sam poziom hipokryzji. Ale w widoczny sposób nie mamy z nią do czynienia w Twoim przypadku. Jak pisałam – nad interpretowałam kwestię tolerancji w Twoim przypadku.
Piszesz, że „komuś może się nie spodobać”, tyle, że rzecz w tym, że jeśli para hetero trzyma się za ręce nikt im złego słowa nie powie, zaś para gejów musi się liczyć, jak sama powiedziałaś z różnymi reakcjami. A to nie jest równość.
Wolę żyć w kraju, w którym nie uświadczę mizdrzących się do siebie dwóch osób płci tej samej na ławce w parku.
Nie wiem, jak rozumiesz „mizdrzenie się”. Ja chciałabym żyć w kraju, w którym mój przyjaciel nie zostanie pobity za to, że w tramwaju stał blisko swojego chłopaka i uśmiechał się do niego. Ale to, tylko kolejna uwaga na marginesie.
Wracając jednak do głównego tematu, bo mocno z niego zbaczamy – nie do końca się w tym orientuję, ale czy to nie było przypadkiem tak, że ludzie stojący za produkcją „Yuuri” celowo unikali używania tego typu oznaczeń i dlatego portale typu Tanuki, czy Myanimelist również, by być w zgodzie z wolą twórców, postąpiły w ten sposób?
Maxromem
18.03.2017 19:30 Re: Takie krótkie pytanie...
Mnostwo anime na Tanuki jest zle lub niedokladnie otagowane, ale nie dajcie sie zwiesc! W przypadku Yuri on Ice to przekaz podprogowy i gejowska propaganda!!!
Na innych stronach typu MAL czy anime planet również nie znajdziesz tagu Shounen Ai, analogicznie ma się z tytułem Ballroom e Youkoso brak tagu ecchi. Czytanie nie boli… wystarczy przeczytać recenzję, aby stwierdzić, czy tytuł dla nas. Fabuła kręci się wokół sportowego i nie tylko związku Yuuriego i Wiktora – dzięki wsparciu i pomocy doświadczonego kolegi, Katsuki zaczyna wierzyć w to, że nawet w wieku dwudziestu trzech lat jest w stanie odnieść sukces (przypominam, że łyżwiarska kariera nie trwa długo, a konkurencja na szczycie jest zazwyczaj bardzo duża). Otóż Yuuri!!! on Ice bardzo szybko urosło do rangi anime sportowego propagującego związki męsko‑męskie i coś w tym zdecydowanie jest, bo trudno uznać serię za klasyczny przypadek yaoi czy shounen‑ai. To, że między Yuurim i Wiktorem iskrzy, widać było od pierwszego odcinka. Problem polega na tym, że oprócz wrzucenia mnóstwa fanserwisu lepszej i gorszej jakości, twórcy nie zdecydowali się na jasne postawienie sprawy. *
Dość informacji, aby osoby, które nie trawią takiego fanserwisu, aby omijały szerokim łukiem ten tytuł.
*Cytaty z recenzji
Maxromem
2.10.2017 10:50 Re: Takie krótkie pytanie...
Tyle, że tagi oprócz funkcji informacyjnej służą przede wszystkim łatwemu wyszukiwaniu pozycji.
A
kikki
7.01.2017 18:00 zawód :(
W moim odczuciu jakby zrobili z tego serię czysto sportową, skupiającą się na szlifowaniu warsztatu łyżwiarskiego, porzucając męsko‑męską relację Yuriego i Viktora, wyszło bo to temu anime na dobre.
Nie mam nic co yaoi czy shounen‑ai, ale seans zaczynałam z nastawieniem, że dostanę porządna serię sportową, która nie będzie pokazywać stereotypowego, zniewieściałego łyżwiarza, tylko fajnych sportowców, co to sobie wypruwają żyły na treningach. A tak dostajemy yaoicowatą serię ze sportem w tle. Szkoda, bo po pierwszych 4 odcinkach widziałam nadzieję na naprawdę fajną serię
hrthtjt
10.01.2017 03:36 Re: zawód :(
A tak dostajemy yaoicowatą serię ze sportem w tle. Szkoda, bo po pierwszych 4 odcinkach widziałam nadzieję na naprawdę fajną serię
raczej na odwrót :----)
kikki
14.01.2017 22:14 Re: zawód :(
Mówię o moich odczuciach :) na początku sport był głównym tematem, potem niby był, ale taki wtórny, w kółko to samo było pokazywane jako tło do nowych okazji dla Wiktora i Yuriego do okazywania uczuć.
Pewnie jakby w tagach od razu było shounen‑ai to bym z innym podejściem zaczęła oglądać tę serię i teraz nie marudziła :)
A
Victor x Yuuri
5.01.2017 04:36
mam ochote oderwać czasem głowę każdemu kto napisze że relacje Victora i Yuuriego to „yaoi fanserwis”. zacznijmy od tego, że to czysta miłość a nie czysty fanserwis. kochają się i nikt nie może temu zaprzeczyć. te oficjalny arty, były pocałunki, były oświadczyny, oni żyć bez siebie nie mogą ani nawet myśleć o rozdzieleniu (o tym życiu i rozdzieleniu sama autorka powiedziała w nowym wywiadzie + 9 odc) są też rzeczy których sami musimy się po prostu domyślić.. i dla was to wszystko dlatego by przyciągnąć ludzi? czym dla was w ogóle jest miłość? nie muszą sobie bezspośrednio wyznawać miłości, bo oni ukazują ją w bardziej piękny i kreatywny sposób. Yuri on ice nie jest żadnym fetyszowskim yaoi ani shounen‑ai. po pierwsze – fabuła skupia się bardziej na sporcie, karierze Yuuriego, drodze do zdobycia złotego medalu, po drugie – anime normalizuje związki homoseksualne, przedstawia je w niewymuszony sposób i pobija wszystkie stereotypy. sama autorka pisała że historie typu „chcę się zakochać!” ją nie insteresują, par heteroseksualnych jest już całe mnóstwo. chciała stworzyć po prostu zdrowy, naturalny związek gdzie płeć nie ma znaczenia i nie ważne co ludzie sobie o tej pracy pomyślą ona z pewnością ochroni ten świat – kocham te babke, zaskoczyła nas tym i brawo. nie wybacze też tym którzy wyzywają Yuuriego od zapłakanej słabej ciapy…
------------------------------------------------
YOI nie jest pierwszym anime z takim związkiem (No.6, NGE) ale przynajmniej się szczęśliwie skończyło xD ja daje temu anime 10/10. za bardzo je kocham by dać minusa za to że wszystko pod koniec się za szybko toczyło i za animację, która mi aż tak w sumie bardzo nie przeszkadza jak innym. wiem, że kreska ogólnie (dla mnie) jest zajebibi, najczęściej tylko jak są oddalone postacie to są narysowane byle jak, ale zawsze sobie można będzie zobaczyć staranniejszą animację na blu‑ray/dvd XD
opening – jak go usłyszałam pierwszy raz w trailerze to serducho nie przestało bić
ending – bosz, najlepszy ending jakikolwiek słyszałam i widziałam, podoba mi się bardziej od openingu. taki nietypowy, a ja kocham nietypowe rzeczy XD
soundtracki – co tu mówić, milion na milion
postacie – chyba nie mam ulubionej, naprawdę.. wszystkie postacie kocham, nawet Chrisa i JJ (nie wiem dlaczego Chrisa tak ludzie nie lubią lel, czy to za to że doszedł na lodzie?) powiem tylko że jestem gejem dla Miry i Sary…no i Victuuri to moje OTP nr.1 (Otayuri też szipuje ale shh)
możemy być w miare pewni 2 sezonu, bo szkoda by takie cudo sie już skończyło, jest też bardzo popularne więc… XD
co do ludzi którzy dają 1/10 anime za „yaoi” to nie mam chyba już słów. jak nie homofobia to co? (ciesze się że w YOI nie ma czegoś takiego) normalni ludzie nie będą mieć problemu z obejrzeniem tej serii. tacy ludzie powinni się leczyć na swoją ociekającą nienawiść.
Wydaje mi sie, ze „1/10 bo yaoi” sa na rowni z „10/10, nie przeszkadzaja mi wady ktore zauwazam i idealizuje calosc” :v
Aaa i te przytyki co do homofobii sa co najmniej smieszne, nie trzeba byc homofobem zeby komus to przeszkadzalo, a wiekszosci przeszkadzal raczej fanserwis, a nie milosc yuriego do victora…
Ps, dobre, kochasz postacie ktorych praktycznie nie przedstawiono i nie zaglebiono sie w nie xD
Dobre tez jest to „szpiowanie” postaci ktora pojawila sie w chyba 2 odcinkach, miala kilka scen, ale w zasadzie malo sie o niej wie xD
Ale dobra, kazdy moze sobie oceniac jak chce, ale powinno sie chociaz troche trzymac fanboizm na wodzy jak krytykuje sie oceny i podejscie innych.
shiet
6.01.2017 05:14
no dobra, z tą oceną to masz troche racji :v
em, napisałam że chodzi mi o ludzi dających 1/10 za gejoze xD wyraźnie pokazują że mają problem z orientacją bohaterów. fanserwis (goły Victor, tyłek Chrisa) może niektórym troche przeszkadzać, zwłaszcza męskiej widowni..
co do shipowania to nic w tym chyba złego nie? shipować można co sie chce i jak chce. przynajmniej Otabek wgl porozmawiał z Yurio lmao
Mi np. gołe tyłki w ogóle nie przeszkadzają (animowane xD), ale za to jedna scena tak mi smak zepsuła – kliknij: ukryte jak nazwiesz wręczanie sobie pierścionków pomiędzy facetami, którzy idą po to specjalnie do kościoła, zachowaniem logicznym psychologicznie dla zdrowego (nie, nie mam na myśli gejów, oni też by nie poszli, bo po co?) faceta, to nie ma o czym dalej rozmawiać :P Gdyby nie kościół, to bym to jeszcze zaakceptował. To był oczywiście strzał w konkretny target, ja nim nie byłem, mam powód do zawodu. A poza tym animacja mnie po którymś odcinku zaczęła rozczarowywać plus tańczenie do tej samej muzyki i praktycznie ciągle tego samego. kliknij: ukryte A ostatni występ Króla był żałośnie przedstawiony, żeby jeszcze się trząsł, to może by zawalał najprostszy skok (żeby nie było – uprawiałem profesjonalnie sport i wiem co znaczy trema). Nawet pasji tam zbytnio w bohaterach nie widziałem. Tajlandczyk trochę ratował. W ogóle te postacie wszystkie były nijakie imo, kompletnie źle przedstawione, w szczególności że autor chciał postawić na rozwój relacji. Jak tańczyli to jakieś pierdoły sobie pod nosem gadali, jak nie tańczyli to samo xD Zawiodłem się sporo na tej serii, bo w sumie szczerze liczyłem na kolejną dobrą, nietypową sportówkę (po Chihayi czy Ping Pongu).
Bardzo mi się podobało, mimo że nie przepadam za sportówkami. Naprawdę mnie zainteresowało, za każdym razem wstrzymywałam oddech podczas występów Yuuriego i Yurio (nie wiem, czy dobrze napisałam imiona).
Szkoda tylko, że kreska się tak bardzo pogorszyła w późniejszych odcinkach.
Ale tak ogólnie to uważam, że jest to naprawdę dobre anime.
Czyżbym oglądała jakąś ocenzurowaną wersję, bo żadnego seksu nie zauważyłam?
Exa
2.01.2017 19:09 Re: 1/10
Zdecydowanie jesteś doinformowana 1/10
Yaoi jest miłością dwóch chłopaków. Można również nazwać tak romans pomiędzy chłopakami, to nie tylko erotyczna część ale każdy aspekt związku…
Nie próbuj się tak mądrzyć, bo yaoi to właśnie erotyczna część. Miłość dwóch mężczyzn to shounen ai. Różnica jak między shoujo a hentaiem. Odsyłam do definicji :)
J ♣
2.01.2017 21:05 Re: 1/10
Hentai nie jest żadną odmianą gatunku shoujo, tylko amerykańskim (nie japońskim) określeniem na wszelkie anime‑porno. Odsyłam do definicji.
... a shoujo to nie gatunek. :D Ktoś mnie poprawi?
J ♣
2.01.2017 21:36 Re: 1/10
No ale shoujo‑ai to już właściwie jest osobny gatunek, a chyba taka była intencja Dessinateura, żeby zestawić ze sobą shounen‑ai i yaoi w porównaniu do shujo‑ai i hentai. Przynajmniej ja tak to zrozumiałem.
To by było trochę dziwne, zważywszy na to, że „lesbijskim” odpowiednikiem yaoi jest yuri. xd Raczej chodziło o zestawienie romansu (w tym wypadku shoujo) z hentaiem.
J ♣
4.01.2017 22:15 Re: 1/10
„lesbijskim” odpowiednikiem yaoi jest yuri
No przecież wiem i dlatego nie rozumiem, czemu kolega Dessinateur wyskoczył z tym hentaiem.
Co prawda nie ujął tego zbyt trafnie, ale podejrzewam, że chodziło mu właśnie o to, że yaoi to nie jest po prostu romans między dwoma mężczyznami, ale romans zawierający sceny erotyczne… czyli niejako pewna… hm… odmiana (czy też może bardziej – podgatunek) hentai. A powołał się na shoujo zapewne w dużym skrócie myślowym (i przy mocnej generalizacji, sprowadzając wszelkie romanse do shoujo) jako na romans bez owych scen erotycznych. W tym zestawieniu owo „shoujo” miałoby być teoretycznie „heteroseksualnym” odpowiednikiem „shounen‑ai” i miałoby się tak do hentaia, jak shounen‑ai do yaoi. xd
W takim układzie zamiana shoujo na shoujo‑ai w twoim poście była więc kompletnie nietrafiona, bo zdecydowanie jego intencją nie były żadne odwołania do shoujo‑ai.
Załamana
5.01.2017 08:48 Re: 1/10
Nie wierzę, że nadal są ludzie, którzy uważają, że to wszystko, co dzieje się w Yuri on Ice, jest zaledwie fanserwisem… Co jest niejasnego w scenie, gdzie kliknij: ukryte jedna postać kupuje drugiej obrączki, po czym wręcza je na schodach katedry, przy akompaniamencie chóru? Nie wspominając już nawet o tym, że chwilę później ta druga postać mówi WPROST, że są zaręczeni. A to tylko jedna z wielu scen, które pokazują, że romans i owszem, jest obecny.
Swoją drogą polecam przeczytać sobie tę analizę [link] w kwestii sceny kliknij: ukryte pocałunku. Mam nadzieję, że rozstrzygnięcie kwestii tego, kliknij: ukryte czy się całowali czy nie, pomoże w ustaleniu, czy sam romans zaistniał.
jak możesz dawać linka do strony z takim tłem? od razu widać, że autor tekstu jest stronniczy!! ;D
Załamana
5.01.2017 09:49 Re: 1/10
To, że ktoś ma swoje poglądy w żaden sposób nie wyklucza możliwości dokonania przez taką osobę porządnej analizy (chociaż oczywiście zmniejsza na to szanse, ale inteligentny człowiek powinien być w stanie wyłapać, gdzie dana osoba mówi/pisze z sensem, a gdzie się daje ponieść fantazji/silnej potrzebie udowodnienia swoich racji za wszelką cenę :P).
nie wiem, czy to tło jest wyrażeniem poglądów, czy raczej obrazuje czyjeś poczucie estetyki, ale ja tu tylko puszczam oko :D
ogólnie ten spór wydaje mi się szalenie zabawny, stoję bowiem na stanowisku, ze obecność lub brak pocałunku nie determinuje charakteru relacji yuuriego i viktora, podobnie jak nie ma znaczenia natężenie fanserwisu. vaka bardzo ładnie opisała to nieco niżej. ze wszystkim można się kłócić, bo ktoś zdecydował się nie tagować anime w określony sposób. i dochodzimy do tak kuriozalnej sytuacji, że coś, co powinno pomagać, ostatecznie zaciemnia obraz.
ze wszystkim można się kłócić, bo ktoś zdecydował się nie tagować anime w określony sposób. i dochodzimy do tak kuriozalnej sytuacji, że coś, co powinno pomagać, ostatecznie zaciemnia obraz.
Ja myślę, że twócy gdzieś tam sobie teraz siedzą w swojej mrocznej pieczarze, wypełnionej po brzegi gadżetami z yuuri on ice i figurkami prawdziwych rosyjskich i japońskich łyżwiarzy i bardzo głośno, opętańczo wręcz, się z nas wszystkich śmieją. ;) Z perspektywy osób, które to stworzyły, styczność z tego rodzaju dyskusjami (bo pewnie takową mają), musi być jak wyprawa do cyrku i wesołego miasteczka jednocześnie. :D
Dużo tych mrocznych pieczar musi być w Japonii, bo w końcu rejet i kyoani też jakieś zajmują (ta rejetowa ma jeszcze tańczące po ścianach płomienie), jedno jest pewne – wszyscy ostro liczą kasę xD
Śmiech jest tu bardzo wskazany, ale jednak trochę śmiech przez łzy…
Z jednej strony wesoło, że przekroczona została granica przekazu podprogowego i nie sposób zanegować, że „coś się dzieje”, z drugiej smutno, że odbywa się to w takiej atmosferze. I śmieszno‑smutne jest to, że to anime (chciałabym wierzyć, że świadomie a wręcz bezczelnie) obnaża pewien problem fandomowy – zwracanie uwagi na homoseksualne podteksty w produkcjach „nie‑jaoj” jest tabu i automatycznie wprowadza taką osobę w szeregi zboczeńców. Nie mówię to u fazowym szipowaniu, to inna sprawa. Stwierdzenie, że „Bohater A wykazuje zainteresowanie bohaterem B wykraczające poza kumplostwo” albo „scena x jest podszyta dwuznacznością”, czy że twórcy wstawili jakieś oczywiste wabiki… może się skończyć linczem, podczas gdy zauważanie, że między jakimiś dziewczynami chyba jest „coś więcej” dyskutuje się całkiem otwarcie i na „legalu”. Tak samo męski fanserwis jest złem i obrazą, żeński natomiast to rzecz naturalna.
Chciałabym dożyć takich czasów na tanuku, kiedy samo zauważanie, że autorzy otwierają pole do nieheteronormatywnej interpretacji postaci płci męskiej/relacji postaci płci męskiej nie czyniło z autora takiego stwierdzenia zaślinionego zepsuciem osobnika.
Niestety mam podobne odczucia. Niby śmiesznie, ale jednak odrobinę przykre to jest. Odezwałam się w tej kwestii (tam poniżej) właśnie dlatego, że mnie śmieszą, a jednocześnie trochę smucą jak cholera te, co niektóre bardziej agresywne komentarze, w których robi się ze mnie (nie personalnie, ale ogólnie ze wszystkich osób, które piszą o romansie) kogoś, kto ma niczym niepotwierdzony zaciesz z gejowskich związków, nadinterpretuje fakty i w ogóle, to chyba jakaś niedojrzałość musi być, że się widzi więcej niż jedną warstwę w serii, która uwaga, właśnie taka wielowarstwowa miała być. Takież to naiwne i dałam się nabrać. Jaaasne. -_- Ja tam jestem zadowolona, gdy dostrzegam dodatkową możliwość interpretacji danej relacji i skoro twórcy w różnych seriach zostawiają taką furtkę, to dlaczego nie mogłaby ona niekiedy mieć jakiejś faktycznej racji bytu? Dlaczego samo dostrzeganie, że taka furtka istnieje, jest od razu jest odbierane jako czysty wymysł? Według mnie, to świadczy raczej o tym, że ma się otwarty umysł i nie ogranicza się do sztywnego myślenia, że bohater może być tylko i wyłącznie heteroseksualny, a wszelkie sceny świadczące o potencjalnym gejostwie, to tylko fanserwis.
Sugestia, że to mogłoby być celowe zagranie autorki jest naprawdę ciekawa i w sumie nie pomyślałam o tym. Babka ma łeb na karku, więc wcale, by mnie nie zdziwiło, gdyby miała takie intencje.
A co do podobnych sytuacji pomiędzy dziewczynami, to pamiętam jak mnie zdziwiła reakcja ludzi na Hibike Euphonium i czający się gdzieś tam w kuluarach potencjalny romans. (Drugiego sezonu jeszcze nie widziałam, mówię więc tylko o pierwszym.) Nikt tam nikogo nie obrzucał jajami za zauważenie, że między bohaterkami może być coś więcej. Hipokryzja jakaś ;D
Co do liczenia kasy, to niech liczą żwawo i robią drugi sezon zaraz, a nie. :D Chcę kolejną matrioszkową opowieść, którą będę mogła rozbierać na kawałki ;)
Chi4ko, ja mam niekiedy taką myśl, gdy czytam niektóre komentarze do tej serii, że oglądałam zupełnie inne anime niż część widzów. :D Także może Mirollz oglądał takie w którym seks był, któż wie? Może to jakaś hentaiowa wersja Yuuri on Ice była? ;)
Rozstrzał opinii na temat tej serii jest gigantyczny i w sumie trochę przerażający, więc nic mnie już nie zdziwi. Na przykład według niektórych osób nie ma seksu = nie ma romansu. Nie całowali się na ekranie = to nie romans, to fanserwis! Jakby się całowali to byłby gejowski romans i można by odetchnąć z ulgą i bezpiecznie wsadzić to w kategorie shounen ai, a jak nie ma pocałunków, to nie ma romansu. Zatem jak odpowiedź pozostaje, dla biednych, zagubionych, nie wiedzących co oglądają widzów? To oczywiste – to tylko fanserwis! Ufff, można znowu odetchnąć, skategoryzowaliśmy, wsadziliśmy w szufladkę, nic już nie wystaje i nie drażni nas swoją wielowarstwowością i oryginalnością. Bo związek dwóch osób, które nie muszą ekranowo potwierdzać swojej seksualności poprzez WYRAŹNE pocałunki, to nie romans, to fanserwis. Nie powiedzieli sobie „kocham Cię” = to nie romans, fanserwis! Co z tego, że padają inne równoznaczne brzmiące wyznania, a pomiędzy słowami jest całe morze znaczeń? Nic to, klapki na oczach. Mam taką smutną refleksję, że dzisiejsze czasy sprawiły, ze ludzie nie potrafią czytać pomiędzy wierszami i potrzebują koniecznie zaznaczyć w tabelce odpowiednią odpowiedź wzorem matury z polskiego. Inaczej spać po nocach nie mogą.
Widzisz… a ja bym mogła dokładnie to samo powiedzieć o osobach, które się tam doszukują faktycznie związku. Co z tego, że ani jedna scena tego nie potwierdziła, co z tego, że wszystko ostatecznie kończone było gagiem, co z tego, że przez całość dominowało komediowa perspektywa jeśli chodzi o ich potencjalny związek? Ale nie – klapki na oczach i dla nich to w żadnym wypadku nie jest fanserwis, tylko „poważny, normalny związek”. A ja się z tym nie zgadzam właśnie dlatego, że nie da się złapać dwóch srok za ogon – zamiast stworzyć faktycznie dojrzały, poważny związek na ekranie, autorka wrzuciła tam masę niedopowiedzeń, czysto fanserwisowych scen i mnóstwo gagów. Po co? Bo w poważnej otoczce to by się aż tak nie sprzedało. Jeśli chciała uciec od łatki „naiwnego shounen‑ai” ze wzniosłymi wyznaniami miłosnymi i tym podobnymi pierdołami, to obrała ku temu złą drogą. I ja się na przykład dziwię, że są ludzie, którzy takie tłumaczenie kupili – bo intencje autora, a faktyczna zawartość serialu, to dwie różne sprawy a tu niestety poważnego związku zwyczajnie nie ma.
Schultz
4.01.2017 21:56 Re: 1/10
Ten komentarz bardzo ładnie podsumowuje zarzuty, jakie i ja stawiam konstrukcji fanserwisu w tej serii. Szkoda, że sama nie umiałam tego tak dobrze ująć. Tak jak Kysz, sądzę, że sposób, w jaki przedstawiono wszelkie sugestie dotyczące domniemanego związku pomiędzy Yurim a Victorem, sposób przeładowany fanserwisem, pełen niedopowiedzeń które można bardzo różnie odczytywać (mam wrażenie, że celowo został tak skonstruowany, aby każdy mógł zobaczyć w nim co chce, a z drugiej strony – nikt nie miał wystarczająco mocnych argumentów na poparcie swojej interpretacji) całkowicie pozbawił jakiegokolwiek sensu rozważania na temat tego, czy pomiędzy głównymi bohaterami rozwija się jakikolwiek romans, czy nie.
Ja tam się nie doszukuję romansu, bo nie trzeba się go nawet specjalnie doszukiwać, skoro jest podany na srebrnej tacy. ;) A poważnie, bez zgryźliwości, to mnie się naprawdę podoba to, że tyle osób tak odmiennie, na różne sposoby odbiera tę serię, czy poszczególne sceny, a autorka wsadziła przysłowiowy kij w mrowisko (fajna babka z niej musi być :D).
Choć muszę przyznać, że ciężko mi zrozumieć widzów, którzy nie dostrzegają w tej serii wątku romantycznego. Rozumiałabym te zarzuty gdyby seria była po brzegi wypchana fanserwisem i nie było w niej ani jednej sceny, która wskazywałaby na to, że rzeczywiście jest w niej prawdziwy romans. Wtedy nawet bym się zgodziła i zirytowała, lub ubawiła – zależnie od swojego nastroju i jakości fanserwisu – że twórcy bawią się z widzem. Ale tutaj mamy od początku do końca konsekwentnie prowadzony wątek romansowy z posypką fanserwisową. Owszem fanserwis jest, na początku zresztą dość wyraźny. Tyle, że w pewnym momencie to co brane było za fanserwis, zmienia się w coś, co nie można czytać inaczej niż bliski, miłosny związek dwojga ludzi. Z pewną dozą fanserwisu w tle jasne, nie zgadzam się jednak zupełnie z tym, że w kwestii relacji Yuuriego i Victora przeważał komizm i gagi. Oczywiście, że seria zawiera wiele humoru, ale wiele sytuacji na linii Victor‑Yuuri wypada bardzo poważnie. Jest mnóstwo scen między nimi, które nie opierają się tylko na gagach, lub gagi stanowią jedynie drugi plan. Scena pod kościołem, rozmowy przed występami Yuuriego, między zawodami, scena z podziemnego parkingu, scena kończąca 11 odcinek, finałowa rozmowa między Yuurim, a Victorem z 12 odcinka, scena na lotnisku po powrocie Victora i tak dalej i tym podobne. Dla mnie to anime stanowi dobry przykład odpowiedniego wyważenia proporcji pomiędzy zabawą i komedią, a napięciem i dramatem, także w relacji Victuuri. Zdecydowanie nie jest to seria jedynie humorystyczna, wręcz przeciwnie biorąc pod uwagę chwiejną i niepewną naturę Yuuriego, ciężar zawodów i realizacji, a także nie tak prosty i łatwy związek między Victorem, a Yuurim, z których jeden, jak sam przyznał, prawdopodobnie nigdy nie miał czasu na życie (także uczuciowe) poza zawodami, a drugi stanowi podręcznikowy przykład kompleksów, niepewności i melancholijnych klimatów zamkniętych w jednym świnkopodobnym ciele. ;)
Poważnie nie wiem, co trzeba by zrobić, by bardziej podkreślić ich relacje. Przecież całkowicie jasne jest, że tak nie zachowują się przyjaciele, jakkolwiek byliby ze sobą blisko. Kto do diabła wsadza drugiej osobie pierścionek na palec pod kościołem znając całe zaplecze kulturowe tego gestu? Kto wykonuje „taniec”, który ma uwodzić drugą osobę, z wyraźnym wskazaniem na to do kogo jest kierowany, bez odpowiedniej intencji? Kto bezradnie pyta, czy ma kogoś pocałować na pocieszenie, gdy nie wie jak go zmobilizować do działania (vide scena na parkingu. Ale nie, chwila to pewnie też był jakiś gag -_-)? I tak dalej, można by wymieniać i wymieniać. Nie widzę potrzeby pocałunków i gorących wyznań (które i tak padają „chcę być z tobą” „zostań ze mną”, o pocałunek można by się kłócić, a mamy jeszcze i oświadczyny) chyba już tylko któryś z nich musiałby wywiesić z okna transparent z napisem „kocham cię”, by wszystko stało się oślepiająco i przejrzyście jasne. Nie trzeba nieustannie gorąco okazywać sobie uczuć i wyznawać miłości, by mówić, że widzimy przed sobą parę. Zresztą ich przywiązanie do siebie jest przecież oczywiste i wyrażające się nieustannie w mniej lub bardziej znaczących gestach. Ech, serio następnym razem jak zobaczę, że heteroseksualne postaci rzucają sobie gorące spojrzenia, albo wykazują przywiązanie do siebie, to też powiem, że to wyłącznie fanserwis (dla miłośników heteroseksualnych związków), czemu by nie. ;)
Jakiś czas temu oglądałam Shin Sekai Yori, a potem czytałam komentarze pod tą serią i jeden z nich należał do GLASS, która napisała:
GLASS napisał(a):
Zawsze mnie to irytowało, że jak tylko pojawia się wątek homoseksualny, to od razu wrzuca się go do worka „fanserwis/by fani yaoi i yuri mieli podniete” – nie zawsze tak jest ludzie, czasami to po prostu wątek romantyczny, jak każdy inny…
i myślę, że w pewnym stopniu można to odnieść także do tej serii. Tyle, że tutaj związek między Yuurim, a Victorem sobie, a fanserwis sobie. Dla mnie nie ma tu znaczenia istnienie pewnej dozy fanserwisu, bo uważam go tylko za nic nieznaczącego, pojawiającego się od czasu do czasu (bo wcale nie nieustannie) drugorzędnego aktorzynę w stosunku do tego, co naprawdę za nim stoi i do prawdziwych znaczeń tych gestów.
I to jest naprawdę fantastyczna, że ich relacja została ukazana w taki niesztampowy, nieklasyczny sposób, kładąc nacisk na to co dzieje się pomiędzy oficjalnymi wyznaniami, dzięki czemu nawet scena oświadczyn jest ich własną, osobistą, indywidualną i oryginalną przysięgą. Nie ma tu nudnych, powtarzalnych motywów, stereotypowych zagrań znanych z klasycznych romansów, tylko naturalnie rozwijająca się relacja, której daleko do typowych, filmowych schematów i która jest o wiele głębsza. Poważny związek w którym obie osoby wzajemnie do siebie dojrzewają i powolutku się docierają. Dokładnie tak jak to się dzieje w prawdziwych związkach. Hetero, czy homo, wszystko jedno.
Szczerze, to myślę, że chyba nie zrozumiemy swoich punktów widzenia. Mnie zdumiewa to, że są ludzie, którzy nie widzą jak starannie i szczegółowo zaplanowano tę serię, by stworzyć z niej wielowarstwową, przemyślaną konstrukcje, a zamiast tego czytają to tak płasko, jako tylko i wyłącznie przyciągający dodatek dla fujoshi, które wymyśliły sobie fabułę której nie ma. Was zdumiewa to, że istnieją osoby, które widzą w tym poważny związek (przy czym oczywiście są jeszcze osoby, które twierdzą, że najwyraźniej skoro ktoś roztrząsa sprawę romansową, to ma głęboko gdzieś kwestię łyżwiarstwa. Taki płytki jest wiecie. Jakby naprawdę nie można było interesować się i doceniać obu tych wątków jednocześnie o_O)
Impas rzekłabym. ;)
Swoją drogą możecie nazwać mnie notorycznym nawalaczem w kwestii ukrywania spojlerów :(. Ale mam nadzieje, że nikt nie jest tak bezsensowny, by grzebać w długaśnych komentarzach do jeszcze nieobejrzanej serii.
Ech… nie bardzo mi się chcę powtarzać to, co już raz napisałam, ale może ujmę to innymi słowami.
Ja bardzo, ale to bardzo chciałabym, żeby przedstawiono tutaj głęboką relację między dwoma mężczyznami bez uciekania się do wyświechtanych zagrywek. I może nawet autorka właśnie taki miała cel, tyle że… nie udało jej się to, bo jednocześnie postanowiła całość zakryć toną fanserwisowych gagów, żeby 1) jednocześnie nie zrazić potencjalnej grupy odbiorców, którzy na sam dźwięk słowa shounen‑ai odrzuciliby to zniesmaczeni 2) przypodobać się innej dużej grupie odbiorców, jaką są nastoletnie dziewczęta – dla nich przedstawienie poważnego związku to byłoby za mało na taki hajp, jaki jest teraz.
I teraz tak… Piszesz o oświadczynach, ale widzę, że to tylko wymiana talizmanów, celowo poprowadzona w takim a nie innym miejscu, by podgrzać atmosferę. I właściwie byłby to nawet krok w dobrą stronę, gdyby potem Victor nie zażartował z tego jako o oświadczynach, jednocześnie celowo wciskając tam aluzję do złotego medalu Yuriego, by podgrzać atmosferę. To nie było wyznanie zaręczynowe, to był zwyczajny żart i tak też został odebrany przez resztę. Bo właśnie odbiór ich relacji przez innych bohaterów również pokazuje, że nie ma mowy o poważnym związku. Nikt ani przez moment nie zwraca bowiem na to uwagi. I ja tu nie twierdzę, że autorka miała zrobić serię, w której bohaterowie jako para gejów ma jakieś problemy, ale niemożliwym jest by nikt tego w żaden sposób nie komentował (nawet zakładając, że homoseksualizm jest tam niby traktowany jako coś, co nikogo już nie dziwi/nie oburza, to i tak związek między zawodnikiem a jego trenerem musiałby być mocno komentowany).
Oczywiście, zgodzę się, że są sceny, które w pewnym sensie zbliżają się do tego, co niektórzy chcieliby tu widzieć. Ale jednocześnie każda z tych scen kończy się komediową puentą – dosłownie każda. A tak nie powinno wyglądać przedstawienie poważnego związku. Victor i Yuri z jednej strony niby zbliżają się do siebie i ja tu widzę mnóstwo potencjału na udaną parę. Potencjału, zmarnowanego przez sposób przedstawienia tego.
Być może gdyby nie to jak bardzo popularny stał się ostatnimi czasy fanserwis dla fujoshi, odbiór tego byłby inny. Niestety nie jest właśnie przez to, że nie udało się tu uciec od scen typowo fanserwisowych, które przykryły potencjalnie normalny związek.
Mam wrażenie, że właśnie taką głębszą relację dostajesz, kiedy spojrzysz pod, czy raczej w bok, omijając humor sytuacyjny towarzyszący niektórym scenom. Myślę, że nasze podejście różni się głównie tym, że ja uważam, że komizm, czy nawet fanserwis występuję w tej serii właściwie obok romansu, w żaden sposób go nie wykluczając, a Ty, że przykrył wszystko i nic poza nim nie ma. A tak w ogóle to odchodząc już od wszystkich innych kwestii to nie sądzę, by autorka zadawała sobie tyle trudu by pokazać pogłębianie się relacji między nimi, gdyby chodziło jej tylko o spreparowanie fanserwisu. Mogła spokojnie rozegrać to inaczej, jeśli chciała zrobić z tego wyłącznie wabik. I nie wiem, może ludzie już są tak przyzwyczajeni do tego by męsko‑męskie relacje w zwykłym, nie oznaczonym konkretnym tagiem anime czytać jako fanserwis, że nie widzą, gdy relacja poza te ramki wykracza. A może to fakt, że miłość jest tu nierozerwalnie (i jak umiejętnie!) związana z łyżwiarstwem sprawia jakąś trudność interpretacyjną? Nie mam pojęcia.
kliknij: ukryte Co do zaręczyn, to biorąc pod uwagę Phichita krzyczącego na całą salę: „moi przyjaciele sie pobierają” i zszokowane miny osób przy stole, to jak najbardziej otoczenie zwróciło uwagę na tę informację i wzięło ją na serio. Zwłaszcza, że Victor nie żartował, mówił poważnie z ledwo lekkim złośliwym ukłuciem, co by ich podburzyć dodatkowo odnośnie wygrania złota. Ja to widzę tak, że ich znajomi wiedzieli o ich relacji, ale kompletnie nie spodziewali się tego, że ostatecznie się zaręczą. Ba, mam wrażenie, że sam Yuuri się tego nie spodziewał. Dla mnie reakcja otoczenia jest prawidłowa – szok, bo znają się dość krótko, zdziwienie, bo Victor jest trenerem, a Yuuri zawodnikiem (choć właściwie ja bym się spodziewała oburzenia otoczenia spoza łyżwiarstwa, a nie samych zawodników‑przyjaciół). Jakiekolwiek gratulacje i dalsze rozmowy są zaś przerwane przez JJ‑a, którego reakcja też podkreśla realność tych zaręczyn.
Piszesz o oświadczynach, ale widzę, że to tylko wymiana talizmanów, celowo poprowadzona w takim a nie innym miejscu, by podgrzać atmosferę.
kliknij: ukryte Czyli niesztampowa, pozostająca poza słowami wymiana obrączek pod kościołem, to scena stworzona wyłącznie z myślą o fujoshi i spływającym z nieba deszczu złotych monet, a nie dlatego, że autorka miała nadzieje, ze widzowie docenią nietypowe, a jednocześnie typowe ujęcie sprawy, zrozumieją symbolikę i ucieszą się że widzą wreszcie coś innego niż nudne „wyjdziesz za mnie”. AHA. Prawdę mówiąc nie wiem nawet co powiedzieć na taką interpretacje. ;) Samej sceny pod kościołem nie będę rozbierać na kawałki, bo już to zrobiłam w którymś komentarzu poniżej i jakkolwiek można by interpretować samą tę scenę, to już w połączeniu z dialogiem w kawiarni, daje nam pełen obraz, że tak, czy owak skończyło się to tym, że obaj uznają to za zaręczyny, nieistotne z jakimi intencjami pierścionki były na początku kupowane.
A jeszcze co do odbioru ich relacji przez ogół, to można by w takim razie odgrzebać reakcje na ich pocałunek (który jest piekielnie niezręczny pod względem możliwości fizycznych – w normalnych okolicznościach to ludzie by sobie zęby powybijali przy takim czymś- ale właściwie oczywisty, zwłaszcza po scenie z parkingu, ba, stanowi wręcz jej przedłużenie) – te zszokowane miny i zarumienione twarze mówią wszystko. Ludzie nie reagują tak na zwykłe przytulanie. I nie, ta scena nie kończy się żadnym gagiem. Albo dalej – reakcja zawodników w 11 odcinku na obrączki. Sara zastanawia się dlaczego obrączki i wręcz widać zapalającą się żaróweczkę nad jej głową, jej brat twierdzi, że to szczęściarze i że chciałby się z nią wymienić podobnymi (co biorąc pod uwagę jego uczucia do niej jest jasną analogią). Dalej reakcja Yurio z bodajże 10 odcinka, scena między nim, a Victorem, gdzie stwierdza, że obrączka, którą otrzymał od Yuuriego to śmierć. Bo ta miłość według Yurio trzyma (i będzie trzymać) Victora z dala od zawodów, sukcesów i treningów. Jest tam przecież jasno powiedziane, tuż pod warstwą dotyczącą łyżwiarstwa, że Yuuri nie zasługuje na uwagę jaką poświęca mu Victor, zaś Victor przegrał stawiając raz w życiu na coś innego (na życie osobiste) niż własna wygrana i zawody.
Ale jednocześnie każda z tych scen kończy się komediową puentą – dosłownie każda.
kliknij: ukryte Tak, szczególnie scena pomiędzy Victorem w hotelowym pokoju w odcinku 12, kończy się komediową puentą. ;) Wybacz ironię, ale poważnie? ;) Przecież są liczne sceny między nimi, gdzie wątek komediowy nie istnieje, albo występuję obok, nie wykluczając wcale powagi ich związku.
Najgorsze jest to, że gdyby w tej serii wymienić parę homoseksualną na heteroseksualną, to wszyscy by się zlecieli wznosząc okrzyki na cześć niesztampowego, pogłębionego przedstawienia relacji dwojga ludzi, których łączy wspólna pasja i która w dużej mierze na tę relację oddziałuję. A tutaj nie – mamy fanserwis dla nastolatek, by miały radochę. To jakieś kuriozum jest, bo w rezultacie nie można w żaden sposób przedstawić miłości męsko‑męskiej w serii, która ma łączyć zarówno wątki dramatyczne, jak i komediowe, by nie zostać od razu wbitym na pal za epatowanie fanserwisem. Jeżeli ludzie pod Shin Sekai Yori potrafili stwierdzić, że to fanserwis był, a w No.6 też nie mieliśmy związku, tylko wabik, to czarno to wszystko widzę.
Ech… nie bardzo mi się chcę powtarzać to, co już raz napisałam,
no i właśnie dlatego ja pisze, że to impas. ;) I wydaje mi się, że nie ma większego sensu kontynuować tej dyskusji, bo mogłybyśmy się przerzucać komentarzami w nieskończoność, a i tak byśmy do niczego nie doszły ;) Dla mnie ta seria jest zbyt starannie zrobiona (pomijając okrutną momentami grafikę i skumulowane zakończenie), by podejrzewać autorkę o tylko i wyłącznie fanserwis i widzę w niej liczne sytuacje, które wskazują (czy raczej walą po oczach), że to coś znacznie więcej. I może na tym skończę. ;)
Dość dziwna opinia u osoby, która ma na koncie mnóstwo animowanych komedii romantycznych, w których wszelkie związki wyglądają dokładnie w ten sam sposób. Jakoś wtedy nie kwestionujesz, że bohaterowie zdecydowanie mają się ku sobie. To jest konwencja istniejąca w anime od zawsze.
Aha, spoko, zaczyna się personalne atakowanie. Fajnie, że niewiele informacji na swój temat zamieściłam w profilu, bo pewnie to też zaraz zostałoby skomentowane. Zapomniałam, że istnieją ludzie, którzy gdy brakuje im argumentów, zaczynają włazić na cudzy profil i szukać jakiegoś punktu zaczepienia. Do głowy by mi nie przyszło.
Wiesz, istnieje coś takiego jak różnorodny gust. Fakt, że czasem lubię obejrzeć typową komedię romantyczną, nie oznacza, że tylko tego się trzymam, lub tak bardzo kocham schematy, by nic poza nimi nie widzieć, czy nie być nimi ostatecznie znudzona. o_O Dość śmieszna opinia, biorąc pod uwagę różnorodność serii które oglądam, lub mam zaznaczone do obejrzenia.
Inna sprawa, ze w Yuri bohaterowie też „zdecydowanie mają się ku sobie”, jak to określiłeś. Tyle, że ich relacje poza te typowe schematy zdecydowanie wychodzi, dzięki czemu wypada o wiele bardziej świeżo i realistycznie. Doceniam w Yuri właśnie to, że w zestawieniu z komediami romantycznymi, które można sobie obejrzeć dla rozluźnienia i które ambitne specjalnie nie są, Yuri niesie ze sobą powiew świeżości.
To nie był komentarz do twojego posta, a przynajmniej nie na niego klikałem jak dodawałem. I raczej nie miałby sensu, gdybym nie podzielał twojej opinii.
Hhaha, o matko. :D <totalny facepalm> No i wyszłam na furiata. :D Wybacz, więc moją irytacje. ;) Po prostu ja już tu takie komentarze czasem czytam, że mnie nic nie zdziwi i przez to jakoś to tak pokrętnie zrozumiałam.
Czyli yaoi to dla Ciebie najważniejszy punkt odniesienia w kwestii oceniania danego tytułu? Jest yaoi 1, nie ma yaoi 10. Konstruktywna ocena!
:D
gościu 3.03.2017 15:10:15 - komentarz usunięto
Male
2.10.2017 15:34 Re: 1/10
Włączę się do rozmowy.
Męski odbiorca – jest yaoi, -1 (chyba, że ktoś bardzo lubi związki kliknij: ukryte porno męsko‑męskie. Nie ma yaoi, dam szansę temu anime.
A
Emsi
2.01.2017 14:31
Powoli dociera do mnie jakie to było słabe. Jeśli chodzi o samą stronę techniczną to świetnie się to oglądało, ale.. no właśnie, ni pies ni wydra to było. Nie mam w zwyczaju najpierw czytać recenzji, więc tylko przeglądam jaki to gatunek, dla jakiej widowni i oglądam.
Niestety nikt mnie nie uprzedził o wątku Yaoi. Nic nie mam do takich serii, jak mam ochotę to sobie i to obejrzę, ale na litość boską! toż to nie romans, to czysty fan serwis i nic więcej. Miałam wrażenie, że oglądam jakieś funfiction do sportowego anime.
No i właśnie, pojawia się słowo klucz – „sportowe” – bo na takie anime się nastawiałam. I co dostaję? Płaczącą mameję, która mimo tego, że jest na światowym poziomie zachowuje się jak ostatni amator bez krzty wiary w siebie. No porażka no! Ale z niewyjaśnionych przyczyn pojawia się królewicz na białych łyżwach i ratuje japońską księżniczkę z depresji. A miłość do potrawki wieprzowej to już w ogóle taki poziom abstrakcji, że ho ho!
Uwielbiam romanse i kocham anime sportowe, ale z tego nie wyszła dobra hybryda.. to po prostu zombie powstałe z dwóch gatunków poszczepiane ze sobą zszywkami z fan serwisu. A mogło być naprawdę dobrze. Przecież świetnym połączeniem sportowej rozgrywki i romansu jest sto razy lepsze chihayafuru <3 albo baby steps.
Jak dla mnie zmarnowany potencjał, bo z jazdy figurowej naprawdę wiele można by było wykrzesać.
5/10 – bo ładne i Plisetsky ze sportowym zacięciem dawał radę
No i właśnie, pojawia się słowo klucz – „sportowe” – bo na takie anime się nastawiałam. I co dostaję? Płaczącą mameję, która mimo tego, że jest na światowym poziomie zachowuje się jak ostatni amator bez krzty wiary w siebie. No porażka no! Ale z niewyjaśnionych przyczyn pojawia się królewicz na białych łyżwach i ratuje japońską księżniczkę z depresji.
Widzisz istnieje coś takiego jak a) depresja b) wrażliwość c) odczuwanie ogromnej presji przed zawodami, która niszczy najlepszą nawet technikę, czy umiejętności. Yuri jest z natury nieśmiały, wrażliwy i nerwowy z tendencjami depresyjnymi. Zawody to ogromny stres nawet dla osób bardzo pewnych siebie jak JJ, a co dopiero dla osoby znerwicowanej, podatnej na ataki paniki. Tu nie ma znaczenia, czy się uczestniczy w zawodach na światowym poziomie, czy nie, może się to przytrafić każdemu. Fakt, że się jest światowej klasy łyżwiarzem nie sprawia automatycznie, że nie jest się przy okazji zwykłym człowiekiem, którego w sytuacjach podbramkowych mogą zjeść stresy i nerwy. Mnie bardzo podoba się to, że pokazano zawodnika, który ma możliwości fizyczne, by być najlepszym, ale przez psychikę marnuje swój potencjał. Bo to jest cholernie ludzkie. I lata ćwiczeń, występowania na za zawodach i trenerskiej indoktrynacji i innych takich nie pomogą jeśli się nie wierzy w siebie i ma tendencje do nerwic. Trzeba to przerobić w głowie, albo mieć odpowiednią motywacje. Yuri dostaje ją w momencie pojawienia się Victora, bo zaczyna rozumieć, że nie odpowiada tylko za siebie, ale też za inną osobę. Ktoś w niego wierzy, więc Yuri chce udowodnić, że na tą wiarę zasługuje.
Victor nie pojawia się z niewyjaśnionych przyczyn, zostało ukazane dlaczego się pojawił. Zaś Yuri koniec końców ukazuje, że wcale nie musi być ratowany. Wystarczyło trochę wsparcia i to, że ktoś w niego uwierzył.
Tekstu o „strasznym fanserwisie” nawet nie chce mi się komentować.
Emsi
2.01.2017 16:49
Ależ oczywiście, że zawody to ogromny stres i każdy kto bierze w nich udział (czy to zawody szkolne, czy rangi międzynarodowej) spotyka się z nim, ale totalny brak wiary we własne możliwości biorąc udział w Grand Prix? to jak on się tam dostał? został wybrańcem niczym Rocky Balboa? Branie udziału w takich zawodach to lata ciężkiej pracy, niezłomności ducha i dalszej ciężkiej pracy.
Z resztą co ja się tłumaczę, ten typ bohatera do mnie nie przemawia i tyle. Żadna analiza psychiki Yuriego tego nie zmieni
Takie pytanie: uprawiasz profesjonalnie jakiś sport? Wiesz jak to jest być sportowcem klasy olimpijskiej? Bo twoje posty wskazują na to, że znasz świat profesjonalnych łyżwiarzy od podszewki. Podziel się swoją wiedzą.
Emsi
2.01.2017 20:08
Nie muszę być światowej klasy łyżwiarką by móc wypowiadać się na ten temat.
No ale skoro wyczuwasz w moich postach jakiekolwiek ogarnięcie w tym temacie to intuicja Cię nie myli :) Doświadczenie mam, osiągnięcia też, choć nie w łyżwiarstwie figurowym. Sportowcy też czasem lubią pooglądać anime.
I na tym poprzestańmy, bo napisałam moje poprzednie komentarze nie po to by chwalić się później swoimi medalami, a po to by podzielić się moimi spostrzeżeniami z resztą czytelników Tanuki.
Ależ oczywiście, że zawody to ogromny stres i każdy kto bierze w nich udział (czy to zawody szkolne, czy rangi międzynarodowej) spotyka się z nim, ale totalny brak wiary we własne możliwości biorąc udział w Grand Prix? to jak on się tam dostał? został wybrańcem niczym Rocky Balboa? Branie udziału w takich zawodach to lata ciężkiej pracy, niezłomności ducha i dalszej ciężkiej pracy.
Sportowcy to nie są jakieś mityczne stwory odporne na ból i stres. Niektórzy się na to uodparniają, niektórzy nie, zależy od człowieka, nie można wszystkich jedną miarą oceniać. Zwłaszcza, że odnoszenie sukcesów, sprawia, że presja tylko dodatkowo rośnie i trzeba radzić sobie z jeszcze większym stresem. Przykłady znanych sportowców, którzy mieli podobne problemy jak Yuri można mnożyć, wystarczy wpisać hasło w Google.
Emsi
3.01.2017 00:19
Ale do czego Ty chcesz mnie przekonać? Bo, zdaje mi się, że Cię uraziłam tym zdaniem
Płaczącą mameję, która mimo tego, że jest na światowym poziomie zachowuje się jak ostatni amator bez krzty wiary w siebie
i do niego się odwołam.
W moich oczach wyglądał jak przeciętny Kowalski wystawiony na bramkę w grze przeciwko Barcelonie, albo panią z warzywniaka wrzuconą do klatki z Joanną Jędrzejczyk. Jak ktoś kto nie ma pojęcia skąd się tu wziął i na co się pisze.
Może Cię to zdziwi ale mam świadomość tego, że każdy człowiek jest inny i ma różną wrażliwość, czy to na stres czy inne bodźce.
Ale to nie zmienia faktu, że moim zdaniem bohater jest fatalny a cała seria nie pomaga mu pokazać jakim wspaniałym sportowcem się staje od nowa. Nie czuję się usatysfakcjonowana z anime jako serii sportowej.. wrzucony w to romans i okruchy życia nie pomogły, a miały odwrotny efekt. Relacja Yuri‑Victor skupiała na sobie najwięcej uwagi przy czym dusiła swoim fanserwisem wszystko dookoła.
Ale nie wiem czy wiesz… to tylko moje subiektywne zdanie i to co mnie osobiście mdli, innym może się podobać. Także tego.. Pozdrawiam :)
Kasuu
3.01.2017 01:02
Mnie się na przykład podoba, także tego… ;)
anonymous
4.01.2017 08:09
Emsi, nie próbuj przekonywać tych ludzi, oni się czują urażeni samym faktem, że komuś to wspaniałe dzieło mogło się nie podobać.
Hahaha :D Aha, to o mnie tak? Nieźle, że wypowiadasz się o kimś, kogo kompletnie nie znasz. Fajnie to tak wpisywać wszystkich, którzy mają odmienne zdanie, do jednej tabelki, nie? I właśnie – odmienne zdanie. Musisz wiedzieć, że to, że ktoś się z Tobą nie zgadza, nie oznacza automatycznie, że chce Ci zrobić na złość. Najwyraźniej to Ty czujesz się urażony faktem, że ktoś miał śmiałość mieć inne zdanie niż Ty. :D
Emsi, niczym mnie nie uraziłaś. Myślałam, że konstruktywnie dyskutujemy i zrozumiem Twój punkt widzenia, ale niestety nie. Zupełnie inaczej widzę postać Yuuriego i jego romans z Victorem (który w dużej mierze NIE JEST fanserwisem, ale to temat na inną dyskusję i nie mam nawet ochoty jej zaczynać). Co do sportu, to jak najbardziej zauważam tu rozwój jego postaci zarówno pod względem umiejętności jak i odporności na stres. To ogromna zmiana odnośnie tego, co było na początku.
W każdym razie nie widzę sensu w kontynuowaniu dyskusji, bo widzę, że zdarzają się takie trolle jak ten powyżej, które brak merytorycznych argumentów pokrywają tekstami atakującymi interlokutora (zarzucanie komuś urazy, by umniejszyć wartość jego argumentów czymś takim właśnie jest) a w tym nie będę brać udziału.
Kasuu
5.01.2017 02:22
Oh, Borze Szumiący, jestem tak bardzo urażona, że jakaś osoba, której w życiu nie widziałam na oczy (i pewnie nigdy nie zobaczę) śmie nie ubóstwiać tego wspaniałego dzieła! Jak ci nie wstyd w ogóle?! haha :D
Tak na serio, dajcie ludziom w spokoju się cieszyć serią, którą lubią, a jeśli do was ona nie trafia to hajpujcie sobie to, co się bardziej wpisuje w wasze gusta. Ja oglądałam co tydzień przygody chłopaków z wypiekami na twarzy, chociaż, że tak powiem, już swoje lata mam (haha ;D), i do rozwrzeszczanej nastolatki mi baaaardzo daleko. ;D Mnie ta seria, mimo paru niedociągnięć, kupiła i naprawdę nie pamiętam kiedy miałam aż taką radochę z oglądania anime. Pomimo tego, że ani jakoś specjalnie nie przepadam za sportówkami, ani żadna ze mnie fujoshi, a na łyżwiarstwie się totalnie nie znam. Pokochałam tych chłopców (zwłaszcza Victora :D) i autentycznie się denerwowałam przy ich występach. ;) Bo to było właśnie fajne, że nie wiadomo było czego się spodziewać, postacie, tak po ludzku, miały swoje wzloty i upadki.
A co do niedopowiedzeń, to dla mnie to jest właśnie cały urok serii i bardzo sprytny zabieg autorów, bo zobaczcie sami jakie gorące dyskusje wywołuje. ;) To jest właśnie fajne, że dwie osoby w jednej scenie zobaczą totalnie co innego i w zasadzie obie mogą mieć rację. Dla mnie bomba. :D
A
kaczuszka
31.12.2016 17:06
Troszkę przehajpowane to anime. O ile kilka pierwszych odcinków było naprawdę wciągające, to potem seria się pogorszyła (straszna animacja, potraktowane po łebkach wątki i postaci poboczne). U mnie doszedł jeszcze taki problem, że nienawidzę Yuuriego :D Okropna klucha z niego, ale to jeszcze nie byłby taki problem, gdyby nie jego podejście do sportu. Cały czas miałam wrażenie, że on chce wygrywać i zdobywać medale tylko po to, aby zdobyć uznanie Wiktora (Victora??), a nie dla siebie, własnej satysfakcji, nie wiem, cokolwiek??? Za to Plisetsky był spoko. Nawet bardzo spoko (w sumie to tylko dla niego dotrwałam do końca, zresztą jego wygrana mi to wynagrodziła). Już nie wspomnę o ciągłym porównywaniu Yuuriego to Yuzuru Hanyu i rzeczach typu zmienianie jego imienia na wikipedii, bo to już w ogóle odbierało mi chęci do oglądania.
No i tak: nie zamierzam patrzeć na to anime pod kątem sportówki, bo mimo, że przeszliśmy przez cały cykl Grand Prix, to tego łyżwiarstwa wcale nie było tam tak dużo (jak to porównamy do takiego Haikyuu na przykład). Jako anime o relacji Yuuriego z Wiktorem, czymkolwiek by ona nie była, na pewno wielu osobom się spodoba, ale mi akurat średnio.
tl;dr: nie wiem o czym piszę, mi się średnio podobało, elo
-_-
1.01.2017 00:12
kaczuszka napisał(a):
mimo, że przeszliśmy przez cały cykl Grand Prix, to tego łyżwiarstwa wcale nie było tam tak dużo (jak to porównamy do takiego Haikyuu na przykład).
W Haikyuu łyżwiarstwa było jeszcze mniej. Właściwie to wcale nie było.
Tak, najwygodniej się czepiać słówek i udawać, że nie rozumie się kontekstu. W Haikyuu było więcej dyscypliny wokół której napisana została seria. Pasuje?
Yuzuru Hanyu [...] Nie da się ukryć, że stał się on inspiracją do stworzenia postaci Yuuriego
*wywraca oczami*
skąd taki pomysł?
yuuri nie jest inspirowany hanyu, hanyu ma zupełnie inny styl, zupełnie inny charakter i zupełnie inną historię. ich się nawet porównać nie da :D już jj ma więcej wspólnego z hanyu niż yuuri.
ja wiem, że ignorancja, ale bosz xp nóż się w kieszeni otwiera…
Jojo
5.01.2017 10:07
Myślę, że chodziło o to, że oboje są sławnymi (tak, nieważne, jak bardzo próbuje ci on wmówić, że to nieprawda, Yuuri JEST sławny – na miłość boską, człowieku, reprezentujesz swój kraj w międzynarodowych zawodach, czemu tak cię dziwi, że masz fanów?) japońskimi łyżwiarzami figurowymi :P Inspiracja nie musi być jakoś bardzo „szczegółowa”. To trochę tak jakby w Polsce kilka lat temu zrobili serial ze słynnym polskim skoczkiem narciarskim w roli głównej – można by bardzo słusznie podejrzewać, że istnienie takiej osoby jak Małysz zainspirowało twórców do stworzenia takiej postaci ;)
A
Komucha
30.12.2016 00:55 Urodziliśmy się by szipować Victuuri ;)
Drogi widzu (płci dowolnej), jeśli jeszcze nie obejrzałeś tego serialu, to proszę zwróć uwagę na mój skromny komentarz.Ponieważ wrzawa wokół tego anime, osobie która go jeszcze nie widziała, może zupełnie namieszać w głowie a nawet częściowo zniechęcić do oglądania. Dlaczego? Są różne powody. Powód pierwszy: szeroki i sprzeczny wachlarz opinii na temat gatunku ( boys‑love czy sportówka, a może ogólnie romans). Nieznający treści nawet nie wiedziałby, w jakim obszarze się poruszać i jeśli np. nie lubi bl, może być niemile zdziwiony.Są też osoby, które dodatkowo zaciemniają temat, zakładając, iż obraz podobający się większej ilości ludzi, niż im i ich krewnym , jest chałą dla plebsu. Potrafią wtedy tak zhejtowac całkiem niezłą produkcję,po to tylko żeby obrzydzić ją innym. Dlaczego – nie pytaj.Zawsze lepiej takie komentarze traktować z dużym dystansem, gdyż więcej mówią one o komentującym, niż o treści, którą komentuje. Jeszce jedna rzecz, która bardzo skutecznie odstrasza potencjalnych oglądaczy – fanki z jutuba. Nikt nie chce być kojarzony z grubą, nieatrakcyjną dziewczyną w okropnych okularach, która histerycznie wrzeszczy przy każdej romantycznej scenie,a później wrzuca te żałosne filmiki do sieci. Moja rada – olej te dziewczyny i olej tych, którzy z nich szydzą. Oglądasz dla siebie, i nie możesz brać odpowiedzialności za ludzi, którym przypadkowo podoba się to samo co tobie.Ich sprawa, co robią ze swoim życiem. A teraz do rzeczy. Tak, jest to BL, szonen‑ai, yaoi, jak zwał tak zwał.Z tym, ze bez seksu, a i jedyny pocałunek „którego nie było (widać)" do dzisiaj jest sprawą dyskusyjną. Zakładając, że to twoje klimaty – idźmy dalej.Dostajesz cudowny romans osadzony w świecie sportu, i to nie byle jakiego, bo zahaczającego trochę o sztukę – w świecie łyżwiarstwa figurowego. Trick polega na tym, że ten romans nie miałby racji bytu, gdyby wyrugować tę „sportową” stronę serialu, gdyż wokół osi, jaką jest pasja głównych bohaterów do łyżwiarstwa, zaczyna obracać się, i to coraz żwawiej, ich relacja.I w zasadzie to już jest dobry powód, aby obejrzeć anime, a później jest tylko lepiej. Moim skromnym zdaniem mega‑sukces tego serialu polega na tym, że zgrabnie balansuje na granicy realizmu, zupełnie przełamując konwencję typowej pary seme‑uke i wszystkich z tym związanych schematycznych sytuacji ( które ja osobiście bardzo lubię, ale nie oszukujmy się – czasami są przewidywalne do porzygania). Czyli oryginalność i odwaga w ujęciu tematu. Ale że każdy kij m dwa końce, bardziej otwarte i mniej bajkowe podejście do związku pary homoseksualnej zaowocowało lawiną pretensji, że za mało „yaoi w yaoi”.Były też głosy, że za dużo yaoi w łyżwiarstwie ( no bo sport przecież jest i to całkiem sporo) lub za dużo łyżwiarstwa w yaoi. Dlatego już zapewne odpalasz odpowiednie strony, żeby sam wyrobić sobie opinię na ten temat.Jest natomiast jeden wspólny element dla większości komentarzy z którym i ja się w pełni zgadzam – koszmarna grafika.Na szczęście nie ciągle, ale dostatecznie często, żeby o niej nie zapomnieć. I to piszę ja, która nie jest jakimś estetycznym purystą, przyznaję, że to jest kpina z widza, takie niechlujstwo pokazywać.I to w scenach, które miały być wyjątkowo piękne, mianowicie podczas zawodów łyżwiarskich. Na szczęście sceny romantyczne są przeważnie dość ładnie narysowane, co nie zmienia faktu,że mityczny japoński perfekcjonizm zabija chciwy globalizm. Znak czasu, niestety. Natomiast fabuła i nasi główni bohaterowie nabijają punkty za wartość emocjonalną , używając terminologii łyżwiarskiej.No i jest też jeden mały przekręt fabularny, który mnie jakoś bardzo nie uraził, aczkolwiek można to było trochę lepiej rozegrać w scenariuszu. Masz teraz widzu dodatkowy bodziec, aby pobawić się w rozkminki. Reasumując – tak,polecam bardzo, bo pomimo pewnych wad, jest to już w tej chwili anime kultowe, wiem potworne określenie, ale co robić, jak jest.
A
Amarette
27.12.2016 14:36 Victor, Łyżwiarstwo i potencjalny Romans.
Krótko i na temat.
1. Plusy: a.) Victor, b.) Tematyka łyżwiarstwa, c.) Potencjalna szansa na ciekawa romans.
2. Co mnie rozczarowało? Adekwatnie do powyższego: a.) Postacie drugoplanowe (zwłaszcza po macoszemu potraktowany Yuri Plisetsky),
b.) 'nierówny' budżet, c.) niewykorzystanie owej szansy na ciekawy romans, brak odwagi do grania w otwarte karty, łapanie dziesięciu srok za ogon, smutny triumf pazerności, zalew gagów i asekuracyjnego fanserwisu.
3. Czego bym sobie życzyła? Więcej odważnych seriali takich jak wspomniane już, kultowe „Torchwood”, gdzie osoby o różnych orientacjach seksualnych będą równoprawnymi członkami pierwszoplanowej obsady, z tak samo traktowanymi wątkami i romansami.
Świat idzie do przodu, telewizja wreszcie powinna przestać się przed tym bronić i nadgonić, najwyższy czas.
Blerp.
30.12.2016 09:07 Re: Victor, Łyżwiarstwo i potencjalny Romans.
Mówisz, że Yurio został potraktowany po macoszemu, ale Victor wcale nie dostał lepszego przedstawienia. Facet to totalna tektura, o której motywacjach, w dodatku niejasnych, dowiadujemy się na samym końcu. Jakiejś tam barwy dodaje mu jedynie bycie u boku bohatera tytułowego, bo zwyczajnie sympatycznie razem funkcjonują.
No, ja widzę tam coś takiego, ale chętnie poznam odmienne od tego zdanie.
SHIROGACE
30.12.2016 11:40 Re: Victor, Łyżwiarstwo i potencjalny Romans.
Wiesz, akurat ze wszystkich postaci drugoplanowych Yurio chyba dostał najwięcej czasu. Zawsze mógł być randomowym Emilem, który raz się zjawił, a potem tylko występował jako element tła, żeby anime mogło powiedzieć widzowi, że wcale nie zapomniało o swoich NPC‑ach.
Jak dla mnie Victor był świetną postacią, ale cała jego kreacja przedstawiana była za pomocą drobnych symboli i raczej samemu trzeba było na ich podstawie wywnioskować, jakie są jego motywacje. Inna sprawa, że ja, opierając się na tych subtelnościach, byłam przekonana, kliknij: ukryte iż Victor wcale nie chce wracać do łyżwiarstwa, podczas gdy twórcy dążyli do zupełnie czego innego…
SHIROGACE
30.12.2016 11:50 Re: Victor, Łyżwiarstwo i potencjalny Romans.
Drugi akapit odnosi się bardziej do wypowiedzi Blerp. niż Amarette ^^". Tak dla sprostowania.
Blerp.
30.12.2016 21:03 Re: Victor, Łyżwiarstwo i potencjalny Romans.
Szkoda jedynie, że od kiedy to anime zaczęło bardziej skupiać się… Niczym, bo łapało wszystko po trochu, tracąc z miejsca klimat pierwszych odcinków i produkować na szybko cukierki dla fanów, które nawet jeśli były fajne, zwyczajnie zabierały czas antenowy na bliższe zapoznanie się z bohaterami drugiego planu. Efektem w ogóle nie odbierałam tego anime jako jakiegoś dawce symboli, bo zwyczajnie nic mnie tam nie zmuszało do przemyśleń.
Bo znając życie, skończyłabym jak ty – w błędnym przekonaniu.
A
Schultz
26.12.2016 21:49
Nie lubię sportówek. Nie lubię też fanserwisu w wydaniu yaoi.
I na tym właśnie polegał mój główny problem przy oglądaniu tej serii. Zdaje mi się, że element sportowy został tutaj zrealizowany dość zgrabnie, ale ta tematyka stanowczo do mnie nie przemawia. Czerpałam odrobinę przyjemności z oglądania co ładniejszych występów, ale to wszystko. Niestety nie znalazłam tutaj niczego, co potrafiłoby przyciągnąć do ekranu osobę, która nie gustuje w sportowych anime.
Co do fanserwisu – cholera. Po prostu cholera. Szlag jasny mnie trafiał. wiem, wiem – pewnie zaraz ktoś napisze – to po co oglądałaś? Z ciekawości? Żeby zetrzeć się z konwencją? Dla poszerzenia horyzontów? Dla tzw. guilty pleasure? Sama nie wiem, do diabła. W każdym razie – eksperyment z konwencją uważam za zakończony. Przynajmniej nikt mi nie powie, że uskarżam się na konwencje, krytykuję, jestem zła i w ogóle be, a nawet nie spróbowałam obejrzeć sama i się przekonać. Obejrzałam i się stanowczo nie przekonałam. To nie dla mnie.
I tak szczerze mówiąc, uważam, że tej produkcji wyszło by na dobre zrobienie z niej uczciwego shounen‑ai lub yaoi. Co prawda wtedy z pewnością bym po nią nie sięgnęła, ale odnoszę wrażenie, że fanserwis miałby wtedy pewne solidne zakorzenienie w założeniach opowiadanej historii; służył by wtedy jeszcze jakiemuś celowi oprócz nabijania kabzy producentom. Tymczasem podczas seansu czułam się, jakbym czytała 19 z 20 tomików przeciętnego szkolnego shoujo romansidła, a pod koniec ktoś postanowił, żeby jednak nie dorabiać tego ostatniego, 20 tomiku, w którym główna para tradycyjnie wyznaje sobie swe uczucia, całują się i jest sztampowy happy end. Fanserwis dla samego fanserwisu, bez żadnej sensownej konkluzji, po prostu wyjątkowo mocno mnie irytował.
Jeżeli chcieli przedstawić rozwój relacji Yuriego i Victora, pogłębianie się ich przyjaźni, wzajemnego zaufania itp. mogli to zrobić na tysiące innych, lepszych sposobów niż wciskany wszędzie fanserwis. Ale najprawdopodobniej byłoby to znacznie trudniejsze i przyciągnęło przed ekrany znacznie mniej widzów. Mogę więc tylko siedzieć przed komputerem i zadumać się smutno nad kondycją japońskiego przemysłu animacyjnego oraz paskudnym gustem widzów. Ale o gustach się podobno nie dyskutuje – to co dla mnie jest paskudne, ale kogoś innego może być wyjątkowo pociągające. I odwrotnie. Na szczęście nie odbiera mi to prawa do własnej oceny, a nawet – o zgrozo! – oceniania cudzych gustów zbiorowych i indywidualnych. Wspaniale.
Poza tym – na boga, Chris! Pierniczony Chris! Naprawdę musieli go tam wsadzić?! I tymi okrzykami frustracji zakończę swe narzekanie.
A tak na serio – polecam, jeśli ktoś lubi połączenie lekkiej sportówki i yaoi fanserwisu. Jeśli jednak jakikolwiek z wymienionych wyżej dwóch elementów wywołuje u ciebie dreszcz zniechęcenia – nie tykaj. Naprawdę, horyzonty twe nie zostaną poszerzone, nie przekonasz się ani do sportówek, ani do yaoi fanserwisu i jeszcze być może, nie daj boże, odczujesz potrzebę wyrażenia swego niezadowolenia na jakimś portalu.
Karlan
2.01.2017 08:53 Dokładnie :)
Podpisuję się pod Twoją opinią obiema rękami.
Naprawdę szkoda, że takie g….., jest teraz okrzyczane „anime roku 2016”, podczas gdy tyle wartościowych tytułów (np. „Sangatsu no Lion”, też sezon jesienny) przechodzi niezauważone. Jak napisałaś, – można się tylko „zadumać nad kondycją przemysłu anime i niskimi gustami widzów”. Eh…
A
Kysz
25.12.2016 16:42 Więcej łyżwiarstwa, mniej fanserwisu i byłoby świetnie.
Czuję się troszkę rozczarowana tą serią. Mimo iż generalnie mi się ona podobała, miałam straszny zaciesz przy oglądaniu, a fanserwisowe wstawki właściwie fajnie się wkomponowały w całość, to jednak zabrakło w tym „tego czegoś”. Przede wszystkim – jak na tak mało odcinków, zbyt wiele chcieli tu pokazać, przez co ostatecznie niemal niczego nie pokazali kompletnie, praktycznie w każdym wątku brakowało głębi. Niepotrzebnie moim zdaniem rozdrabniali się aż na tylu bohaterów, a przynajmniej powinni byli to zrobić w inny sposób. W takim układzie każdy dostał niby swoje 5 minut, ale przez to, że tego czasu na pojedynczą osobę było mało, praktycznie każda z historii postaci drugoplanowych wyszła płytko.
Po drugie – z czasem zbyt daleko zabrnęli z tym fanserwisem, stawiając go jakby ponad tym, co powinno być najważniejsze, czyli główną tematyką tej serii. Szkoda, że za bardzo chcieli się tu przypodobać pewnej grupie widzów – wiem, że anime ma się przede wszystkim sprzedać, ale właśnie tworzenie tej serii typowo pod publiczkę, wciskanie na siłę wszystkich aluzji mocno osłabiło ten tytuł. Niestety, seria jest bardzo popularna. „Niestety” bo to po prostu kolejny znak, że czasami wcale nie trzeba się starać i wystarczy wcisnąć do anime motywy, które się podobają, żeby dany tytuł został dobrze odebrany. To trochę tak, jak było z „LL Sunshine”, które również zostało odebrane entuzjastycznie, a absolutnie nikt się tam nie wysilił, by stworzyć coś faktycznie oryginalnego i wartego uwagi – ot, po prostu powtórzono wytarte, ale bardzo popularne schematy. Tutaj z czasem zaczęło mi brakować pewnej energii w przedstawianiu popisów kolejnych łyżwiarzy. Niejako zeszły one na drugi plan, a najważniejsze było puszczanie oczka w stronę widzów na temat tego, czy Yuri i Victor to para gejów. Szkoda.
I niestety chyba największym minusem tego tytułu jest zakończenie – mdłe, pozbawione emocji i mocno skondensowane. W ogóle nie czułam się, jakbym oglądała finał. W samych występach brakło jakiejś iskry, emocji, dzięki którym wcześniej z takim zafascynowaniem śledziłam poczynania zawodników. Ot, wyszli, wystąpili i po zabawie. Dano sobie oczywiście furtkę na kolejny sezon, ale nie jestem pewna, czy będę chciała go obejrzeć. Bo w końcu cóż w nim mogę zobaczyć? Jeszcze więcej fanserwisu, pewnie nowych przeciwników i kliknij: ukryte Yuriego sięgającego po złoto – nie sądzę, by klimat tej drugiej serii uległ zmianie i na pewno nie wierzę, by ktokolwiek zrezygnował tu z motywów, dzięki którym ten serial zyskał taką popularność (a wręcz podejrzewam, że chcieliby tam zawrzeć tego jeszcze więcej a to już byłoby zdecydowanie zbyt wiele).
Do tego wszystkiego zawiodła grafika. Doceniam, że postanowili zanimować wszystkie występy i nie ograniczyli się do pokazu slajdów. Szkoda tylko, że te animacje praktycznie z każdym kolejnym odcinkiem były coraz gorsze (ze wstrętem wspominam szczególnie pewien występ Phichita… brrrr… to był koszmar). Naprawdę liczyłam na coś znacznie lepszego. Wyjątkowo dobrze wspominać będę natomiast oprawę muzyczną, która była tu naprawdę bardzo udana, a szczególnie podkłady do konkretnych występów zabrzmiały świetnie (z drobnymi wyjątkami niestety, ale i one nie były tak naprawdę złe, a po prostu w porównaniu do reszty wypadły ciut blado).
Ostatecznie dostaliśmy serię tylko dobrą, która miała tendencję na bycie jedną z najlepszych sportówek, ale została pogrążona w morzu fanserwisu, który z czasem przysłonił motywy sportowe. Szkoda, naprawdę szkoda, bo bardzo chciałabym, żeby było inaczej. Nawet i z fanserwisem, ale nie tak nachalnym. Bo w końcu fanserwis nie jest zły, ale jeśli poza nim w serii nie ma niczego… cóż, nie świadczy to zbyt dobrze o danym tytule.
I na koniec została jeszcze najbardziej drażliwa kwestia – czy to jest yaoi? Nie – nigdy nie było i nigdy nie będzie, w końcu yaoi to jakby gejowska wersja hentaia. xd No dobra, ale na serio – czy to jest shounen‑ai? Mimo wszystkich aluzji – też nie, bo w żadnym momencie nie zostało to potwierdzone. I zanim ktoś mnie wyzwie od homofobów – to samo dotyczy potencjalnych romansów heteroseksualnych. Nie chodzi tu o jakieś wydumane wyznania miłosne i tym podobne pierdoły, ale póki jasno nie zostanie pokazane, że dwójkę ludzi łączy coś więcej, niż przyjaźń, to nie może być mowy o faktycznym romansie (podając przykład z innej serii – w takim układzie NNB też trzeba by uznać za romans, bo przecież relacja między Hotaru i Komari była taaaaka głęboka, że to na pewno nie przyjaźń).
Zauważyłam natomiast wśród niektórych tendencję do stwierdzenia, jakoby seria nie była shounen‑ai, ale Viktor i Yuri faktycznie byli w homoseksualnym związku, tylko, że „poważnym” (gdziekolwiek tam tę powagę znaleziono między tymi wszystkimi gagami xd). Cóż… nie wiem skąd takie wnioski komuś przyszły do głowy, ale jest to stwierdzenie strasznie… głupie. ;p Skoro faktycznie łączy ich miłość, to tak – wtedy mamy do czynienia z shounen‑ai. Shounen‑ai to nie jest określenie na głupiutkie i słodziutkie historyjki o gejach przeznaczone dla piszczących nastolatek, w tę kategorię podpadają także tytuły z poważniejszą fabułą. Problemem jest tylko to, że takowe nie doczekały się dotąd ekranizacji. Inna sprawa, że próba ucieczki od zaklasyfikowania tytułu jako głupiutkiego romansidła o gejach poprzez pokrycie go toną fanserwisu to zdecydowanie nie najlepszy pomysł na pokazanie „poważnego związku”. To tak, jakby próbować uciec od łatki „ecchi” dodając do anime więcej scenek erotycznych niż w standardowych tytułach tego typu. Niestety, ale dodanie większej ilości czegoś, nie sprawa, że tego czegoś tam wtedy nie ma – to tak nie działa. xd
SHIROGACE
30.12.2016 11:47 Re: Więcej łyżwiarstwa, mniej fanserwisu i byłoby świetnie.
Jako osoba przekonana, że Yuri i Victor są ze sobą (nawet jeśli nie zostało powiedziane to wprost; come on, wyznania miłości nie są potrzebne, żeby przekazać coś wystarczająco dobitnie), odniosę się do pojęcia shounen‑ai. A tu nie chodzi po prostu o to, że w shounen‑ai związek pomiędzy mężczyznami znajduje się na pierwszym planie? To z reguły główna oś fabularna. W Yuri!!! on Ice wątek relacji pomiędzy Yurim a Victorem pozostawał w tle, za wątkiem sportowym (jak to wyszło, to już inna sprawa). Stąd seria według mnie nie kwalifikuje się do shounen‑ai, ale nie wyklucza to związku Victora z Yurim.
Kysz
30.12.2016 12:05 Re: Więcej łyżwiarstwa, mniej fanserwisu i byłoby świetnie.
Tyle, że właśnie ów potencjalny związek między Yurim a Victorem wcale nie pozostawał w tle, bo jednak ich teoretyczny rozwój relacji grał równorzędną rolę z wątkiem sportowym.
Co do wyznań miłości natomiast – okay, może i nie są niezbędne, ale w takim układzie trzeba by tu pokazać ów „związek” bez fanserwisu. Z fanserwisem na pierwszym planie to po prostu nie ma mowy o tym, że oni są faktycznie ze sobą tak na poważnie. To tak zwyczajnie nie działa – nie da się uciec od łatki fanserwisu wrzucając go tak dużo. Gdyby nie to – cóż… wtedy można by się faktycznie zastanawiać. Z tym – nie ma mowy, po prostu i to bez żadnego „ale”.
Pamiętam, że podobna sytuacja była przy No.6. W tamtym wypadku też nie do końca było jasne, jak zaklasyfikować relację między głównymi bohaterami. A tam przecież się nawet całowali, do tego w żadnym ujęciu nie wkradły się gagi, kiedy była mowa o relacjach między tą dwójką. Tutaj ciężko mówić o jakiejkolwiek scenie bez komediowego zabarwienia, co jak dla mnie jasno pokazuje jak to należy traktować.
A
Nanami
23.12.2016 19:48 Dobre, ale brak mi wisienki na torcie!
W zasadzie to w sporej mierze zgadzam się z opinią tamakary pod spodem…
YOI dało mi mnóstwo świetnej rozrywki i dużą dawkę emocji, adrenalinki, endorfinek. Zaskakiwało, zwykle jednak pozytywnie. Nigdy do końca nie dało się przewidzieć, co będzie dalej. A najbardziej podoba mi się to, że ta historia nie opowiada właściwie niczego wprost, a wszystko subtelnie przekazuje… i im bardziej człowiek lubi serię analizować, tym większą ma frajdę.
Było świetnie. Uwielbiam Viktora, uwielbiam Yuuriego i ich tak ludzkie reakcje ( kliknij: ukryte Że co, doprowadziłem cię do płaczu? Acha. Tylko teraz nie wiem w zasadzie co mam zrobić… / Spoko, a mogę popatrzeć? Nigdy nie widziałem, jak płaczesz…). Bardzo sympatyczny, różnorodny soundtrack. Animacja… niestety nie była genialna, tak jak w pierwszym odcinku, była strasznie nierówna, ale jak dla mnie była na tyle wystarczająca, by nie odstraszać.
Co jednak mi zabrakło, to tej właśnie wisienki na torcie. Jak poszczególne wątki i ich zamknięcie potrafiły zostawić widza z takim totalnym katharsis w stanie mruczącej błogości, tak końcówka wypada słabo pod tym względem. Osobiście uważam, że wyszło jednak coś, co wspominała sama Kubota‑sensei – a mianowicie, że ona nie miała specjalnie do czynienia z tworzeniem anime do tej pory. I musiała nauczyć się walczyć z czasem… Dzięki temu stworzyła coś naprawdę ciekawego – czas i akcja w YOI płynie prędko i dynamicznie, a jednak widz nie odczuwa tego dopóki sobie tego nie uświadomi. Przeskoki czasowe między odcinkami bywają naprawdę długie – od dni do miesięcy. I twórcy zdecydowanie uwzględniają, że przez ten okres czasu dużo się mogło pozmieniać w dynamice relacji choćby. To zaskakuje, ale po uświadomieniu sobie tego, zaczyna się to naprawdę doceniać. Tym niemniej, seria trochę poległa na końcówce, była zbyt skompresowana. Zgadzam się też z pojawiającymi się zdaniami, że biorąc pod lupę to, co budowano przez 11 odcinków, jest ona zaskakująca, tak jakby decyzja była zmieniona pod wpływem impulsu. Ostatni odcinek, mimo że jest finałem Grand Prix, nie sprawia wrażenia bycia ostatnim odcinkiem serii… Jest to ogromny minus, jeśli patrzeć na serię jako zamkniętą, ale daje to nadzieję na kontynuację, no. Mnie osobiście najbardziej szkoda dwóch rzeczy – więcej ukazania osobistych rozmów Yuuriego i Viktora oraz ukazania sposobu, w jaki się stopniowo docierali.
kliknij: ukryte A zwłaszcza tego, kiedy i w ogóle JAK oni doszli razem do wniosku, że Yuuri potrzebuje również układu do gali i w ogóle fajnie, może to być Hanarezuni. W duecie. Nie no, serio, naprawdę, jak oni to ustalili, ile ćwiczyli? Oraz brak mi mojego „Hanarezuni” w duecie w Hasetsu z PV, którym mnie ztrollowali :< No, a największym dowodem na to, że coś jednak z rozplanowaniem legło w gruzach jest to, że na oficjalnym oście jest piosenka, której nigdy nie wykorzystano – Yuriowe „Welcome into the madness”, które miało być jego galowym utworem :D
Reasumując: jestem zachwycona. Uwielbiam. Acz nie dam pełnej dziesiątki, bo jednak trochę polegli z tym rozplanowaniem i zabrakło na koniec „tego czegoś”.
Mogłam napisać recenzję „pełnoprawną”? Mogłam, ale zrezygnowałam z tego z dwóch powodów. Po jeden: poszłaby jako alternatywa i doczekałabym się publikacji za jakieś pół roku, a nie chcę czekać. Tu i teraz utopię swój rant w komentarzach. Pewnie błyskawicznie przykryje go morze pokwiczeń, ale trudno. Po dwa: nie ma mowy, by tekst przeszedł przez sito naczelnej w tej formie, w jakiej zamierzam to z siebie wypluć :D a jest to jedyna słuszna forma! no to jadę…
Oczekiwałam anime o łyżwiarstwie figurowym od spektakularnych zwycięstw Hanyu w 2014 (oczywiście nie jest to pierwszy wspaniały japoński łyżwiarz, ani pierwsze zwycięstwo Yuzu, ale wtedy świat doznał objawienia i zrobił się prawdziwy szał! „nieco” wkurzający szał, ale słusznie umotywowany *_* aaah, osobny elaborat można napisać *powstrzymuje się siłą*). Nastroje podgrzewał cudowny Uno (do poziomu wrzenia, obawiam się. Boże, jaki on jest niesamowicie cudowny!) i jeszcze mały Yamamoto, z którego może wyrosnąć coś ciekawego… No ludzie! Japonia wymiata, anime musi być! To tylko kwestia czasu… I oto stało się! Pierwszy trailer wywołał ekstazę, otworzyło się niebo, what's air? i te sprawy. Mój ukochany sport! Lepszy niż wszystkie inne~ wreszcie mogę się powymądrzać pod jakąś sportówką.
No bo jak? Łyżwiarstwo figurowe jest w oczywisty sposób sportem wyczynowym, gdzie nie ma zmiłuj. Krew, pot, łzy i kontuzje. Eh te kontuzje =_= Sport wyczynowy, który, poza sprawnością fizyczną, wymaga od zawodników umiejętności aktorskich i gracji. To fakty. Taka kombinacja sprawia, że jest to cholernie trudne, trzeba bowiem pamiętać nie tylko o tym, żeby jechać swój program precyzyjnie i pod presją czasu, ale również o tym, jak się w trakcie tej jazdy wygląda i jeszcze kogoś (sędziów) tym wszystkim przekonać. I nawet jak się człowiek wypieprzy w trakcie, to musi wstać i zasuwać dalej. I to jest właśnie takie niesamowicie super! Na dodatek zrozumienie zasad to coś więcej niż przysłowiowa tajemnica spalonego. Tutaj fan/kibic/widz powinien ogarnąć kwestie techniczne, rozpoznawać skoki (?), wykazać jakąś wrażliwość na walory artystyczne i jeszcze skonfrontować to z tym dziwnym‑dziwnym systemem punktowania. I to też jest super. Na dodatek patrzy się na coś, co nie ogranicza się do zaspokojenia pierwotnych instynktów stadno‑wojennych publiki i zakazanych skłonności jej męskiej części, jak chociażby piłka nożna czy inne rugby.
Jeśli komuś podniosło się w tym miejscu ciśnienie, zapewniam, że nie pogardzam sportami drużynowymi jako takimi, albo że emocje, jakie one wywołują, są z zasady emocjami gorszego sortu… to piękne emocje, z wyjątkiem patologii, rzecz jasna. kliknij: ukryte tak dobrze pamiętam, opublikowany na pewnym portalu, list otwarty do jednego z polskich piłkarzy. To wzruszające przeniesienie skrywanych pragnień na Bogu ducha winne kobiety, naprawdę‑wzruszające ;p
Wracając do meritum. Super jest również to, że wcale nie trzeba być Wielkim Znawcą, żeby czerpać przyjemność z kontaktu z łyżwiarstwem. Można spokojnie zatrzymać się na kontemplowaniu widowiska. I to też jest fajne! Skupiasz się na elementach artystycznych i ciągle możesz merytorycznie dyskutować. Jakie to jest super! T_T No dobra, do czego ja właściwie zmierzam? Ano do tego, że jeśli komuś się wydaje, że to jakaś eteryczna, wysublimowana pląsanina i pseudosport, to w oczywisty sposób nie ma racji. Poza tym łyżwiarstwo figurowe jest u mnie w pierwszej dziesiątce po Bogu i to w konkretny sposób przełożyło się na oczekiwania i wrażenia z anime.
Pozornie mamy do czynienia z dość typową sportówką, czyli prezentowany jest nam dobrze wytarty model „od zera do bohatera”. W zestawie obowiązkowe przezwyciężanie własnych słabości i pokonywanie kolejnych etapów na ścieżce kariery tudzież „pomniejszych bossów” aż do wielkiego finału. Wszystkie sportówki działają w ten sposób i przed tym chyba nie dało się uciec. Z drugiej strony jednak nie sprzedaje się nam motywu, że tylko nasz protagonista musi trenować i boryka się z problemami, a przeciwnicy mają wpisane „wymiatanie” w definicję i stają się ludźmi „takimi jak my” dopiero po zostaniu pokonanymi. Główny nie jest de facto zerem, jest jak najdalszy od bycia zerem. To zawodnik, który zdążył osiągnąć naprawdę dużo, który nawet zdobył sławę, ale niepowodzenie wepchnęło do w depresję i ta skłonność do depresji nie spływa z niego w sposób cudowny, czyli dostajemy ciekawy twist. Kolejna sprawa to umieszczenie akcji w przestrzeni międzynarodowej. Jaka odmiana od wiecznie tych samych zawodów międzyszkolnych! Powiało wielkim światem, zderzają się kultury, no i zainteresowanie mediów wreszcie ma jakieś logiczne podstawy w odróżnieniu od sytuacji, kiedy poważni reporterzy biegają za gimbusiarską drużyną ze szkoły X. Poza tym to „pokonywanie bossów” też wygląda trochę inaczej, jeśli nie powiedzieć, że zostało wywrócone do góry nogami. Numer trzy to realizm* i nienachalne, przystępne przedstawienie zasad, którymi rządzi się łyżwiarstwo, a właściwie samo grand prix. OCzywiście wyłącznie ogólniki, bez straszenia szczegółami – jeśli komuś nie zależy, to może puścić mimo uszu. Jednocześnie położono nacisk na oczywistość żelaznej kondycji, na naukę tańca, na kwestię wpływu osobowości na kształt programu (to niby można schować pod aktorstwem, ale i tak często indywidualne cechy zwyczajnie wychodzą na jaw), rolę muzyki i to, że rozgrzewka jest ważna (kiedy ja widziałam rozgrzewkę w sportówce?) i hello? trening boli. W bonusie śmietnik jaki potrafią zrobić fani na lodowisku i tak bardzo życiowe – konieczność oglądania zawodów po streamach, bo telewizja nie pokazuje. I te wszystkie małe nawiązania i smaczki (tutaj, przede wszystkim, pudełko na chusteczki!!!). Ładnie, bardzo ładnie. Dobrze mi się na to patrzyło.
No i chyba najważniejsze – charakter tej konkretnej dyscypliny uniemożliwia rozciąganie jednego występu na całą serię, ani nawet na jeden odcinek, więc trzeba było upchać w scenariusz różnych różności. W innych sportówkach te różne różności byłyby bonusami wpakowanymi gdzieś w przerwach wieloodcinkowych meczów, tutaj zaś „sceny z życia” są w każdym odcinku. Niestety, wszystko co było tak dobre i świeże na początku, okazało się elementami, które ostatecznie pociągnęły tę serię w dół. Głęboko.
Ah tak, realizm dostał gwiazdkę. Dostał gwiazdkę, ponieważ trochę sobie tutaj pozwolono. Wcale nie mam na myśli podrasowanych choreografii, ludzie w rzeczywistości potrafią jeździć niesamowite rzeczy! Nawet o wiele bardziej niesamowite. No i obawiam się, że gdyby nawet wykręcali w tym anime poczwórne axle to i tak nikt nie zauważy przegięć, skoro bohaterom nie świecą się włosy. Ale i bez tego mamy trochę cudów i dziwów. Po pierwsze i podstawowe – Choroba, a niby dlaczego Viktor nie może trenować obu Jurków jednocześnie? Pogryzą się? Toż przez pewien czas całkiem znośnie koegzystowali. Dalej. W odcinku piątym Yuuri nie wyrobił się przy lądowaniu i uderzył twarzą w bandę. Skończyło się to tylko rozbitym noskiem, nawet występu nie przerwał, a powinien tam paść przynajmniej ogłuszony :D Przy mniejszej prędkości można się przytomności pozbawić, a tutaj nic :D i wiem, pisałam we wstępie, że nie ma zmiłuj, wstajesz i zasuwasz. Ale wstajesz i zasuwasz jak „zwyczajnie” upadniesz, a nie uderzysz o coś łbem z taką siłą! Yurio kliknij: ukryte jadący na zawodach program ułożony przez Viktora. Yurio – trenowany przez Yakova i ostrą jak brzytwa panią baletnicę- jedzie program ułożony przez Viktora! I w viktorowym kostiumie na dodatek. ... jasne! I te spontaniczne zmiany w FS. „Słuchaj, Yakov, a ja tu przeniosę część skoków do drugiej części, bo mi wolno. Że program się przez to posypie? Mam taką wenę, że dam radę” No pewnie! :D żem śmiechła, nie powiem. Miało to uzasadnienie punktacyjne, ale może by tak… najpierw poćwiczyć? Eemmm… I przez całą serię pytałam w duchu – kliknij: ukryte dlaczego oni nie jeżdżą exhibition?! ale na sam koniec było, więc stwierdzam, że to brak pomysłu na rozegranie tej kwestii programowo‑logistycznie xp Ładnie za to przedstawiono interakcje samych zawodników, bo oczywiście „wszyscy wiedzą”, że to naprawdę jedna wielka zaprzyjaźniona gromada, gdzie jeden drugiego dopinguje, podziwia i za wzór bierze :D Ale zgrzytnęło mi, że dziewuch‑łyżwiarek jest mało. Gdzieś na trzecim planie snuje się Mila. Sara natomiast pojawia się jako kliknij: ukryte (obiekt, wskazującej na niezdrową, miłości) siostra swego brata, a nie pełnoprawna zawodniczka. Wiem, że to nie o dziewuchach anime, ale nie ma wyłącznie męskich zawodów, dziewuchy (i pary) powinny się tam kręcić i integrować. A widzimy tylko jak chłopcy sobie nawzajem fanbojują. Co oczywiście jest urocze i wpisane w konwencję, no ale… Naprawdę chciałam więcej Mili…
No i największy „ból” w tej kategorii. Oceny. Za pierzastego grzyba nie ogarniam wyników :D kliknij: ukryte Przed finałem miałam problem następujęcej treści: Yurio w swoim free pojechał w pozycji biellmann! (swoją drogą, od razu wiedziałam, że będzie w stanie ;3), pojechał naprawdę świetnie i ...? i dostaje mniej punktów niż JJ, który „jedynie” skacze. ... Dobra, pokazali, z łaski zupełnie, hydroblade, które samo w sobie jest oczywiście pięknym elementem choreografii, ale ogólnie wtf… Nic to jednak w porównaniu z fnałami, gdzie miały miejsce cuda na kiju. SP. Czy mam zaczynać o ocenach z finału? Boże… normalnie takie liczby z zadu, nieuzasadnione niczym? No ale kto scenarzyście zabroni? Przecież nikt nie zwróci uwagi :D Zupełnie pominę to strasznie parcie Jureczka na najwcześniejszy możliwy debiut, kładę to na karb jego osobowości…
Pomijając to całe licentia poetica, ogólne wrażenie jest takie, że twórcy w miarę rzetelnie podeszli do zaprezentowania samej dyscypliny jako sportu. Mieli nawet kogoś specjalnie od projektowania kostiumów! (z których ze cztery mi się podobały, ale już mniejsza z tym xp). Przy okazji realizmu dobrze też wspomnieć i to na plus, że chociaż zderzanie się kultur jest w gruncie rzeczy pozorne, to zgrabnie zasugerowano, że bohaterowie z rożnych krajów rozmawiają między sobą po angielsku i czuć bariery językowe! Czyli ogólnie doceniam. Jakoś tam, chociaż chwilami miałam ciężko, bo chociaż
sport przedstawiono dobrze, to zawody wyglądały już fatalnie…
Yuuri, nasz główny bohater, przestał być nastolatkiem i, mimo panikarstwa i skłonność do łapania doła, potrafi zachować się jak osoba dorosła. Zrobiło to na mnie szczególne wrażenie w trakcie konfrontacji z Yurio w odcinku drugim, kiedy małe ruskie dziecko rzucało się jak wesz na kołnierzu, a Yuuri po prostu się na to uśmiechnął. W tamtej chwili po raz pierwszy mi zaimponował. Ten kontrast! Jak pięknie zobaczyć MC, którego nie da się ot tak wpisać w żaden „typ”. Zachodząca w chłopaku przemiana to nie (tak bardzo shonenowe) nabijanie kolejnych leveli, ale dość kulawe odnajdywanie zgubionej pewności siebie, własnego ja na lodzie i poza nim, i (nanami, wybacz mi xD) otwieranie się na innych. Po odcinku dziesiątym należy dopisać, że kliknij: ukryte mówię o zachowaniu na trzeźwo xp, ale nie zostaje też magicznie uleczony i cały czas ma psychikę jak mokry papier. Viktor natomiast to zupełnie inna historia. Bożyszcze, który skradł moje serce jednym mrugnięciem. Viktor znalazł się w takim punkcie kariery, kiedy osiągnęło się już wszystko i kiedy trudno wykrzesać z siebie tyle pasji, by zaspokoić ciągle olbrzymie oczekiwania… wszystkich. Co więcej, to ekscentryk, który na dzień dobry wydajesię wyłącznie bawić i mieć wywalone na cały świat. I można odnieść wrażenie, że cały szalony projekt rzucenia wszystkiego i zostanie trenerem to dla niego zwykły kaprys, ale jest zupełnie inaczej. On naprawdę potrzebował zmiany perspektywy, a poza tym, cóż, Yuuri go zafascynował. Viktor szukał jakiegoś impulsu, inspiracji, czegoś, co go popchnie do dalszego rozwoju. Wszystko zresztą zaczęło się od tego, że szukał, czyż nie? Szukał i znalazł. Nawet więcej niż się spodziewał T_T Moja ulubiona postać.
Pozostałe chłopaki są bardzo różnorodnym drugim planem. Yurio… cudowne małe wkurzone ruskie dziecko! Takie małe! Takie wkurzone! ТАКОЙ СЛАДКИЙ! Jakże go uwielbiałam na początku. I w środku. Na końcu miałam go dość i szczerze życzyłam mu lania na oprzytomnienie. Ta postać miała spore predyspozycje do dorastania, a ostatecznie nie został nawet pełnoprawnym „ostatnim bossem”. Taki trochę Rin z Free! :D wiecznie zły, bo go własna niepewność i ambicja gniotą, ale tylko czekać, aż się łzami zaleje. Oczywiście łzami się nie zalał, prędzej by go miłość własna zadusiła, ale w tym też był uroczy. W gruncie rzeczy straszny gówniarz z niego i zachowuje się jak gówniarz. Niby taki pewny siebie, a przecież zupełnie nieopierzony i ... no dzieciuch kompletny. Myślę, że gdyby dali mu parę latek więcej, to jednak wypadłby bardziej wiarygodnie. Z Yurio jest jeszcze taki myk, już całkiem prywatnie, że w pewnym momencie słyszymy od siostry Yuuriego, że to małe ruskie dziecko wygląda zupełnie jak jej ulubiony chłopiec z boysbandu. Co ty nie powiesz? Mój ulubiony chłopiec z boysbandy akurat wtedy wyglądał tak. *łzy w oczach* Przypadek? Pewnie, że przypadek, ale takie zbiegi okoliczności to ja lubię!
Z pozostałych dzieci niesamowicie urocze jest też chińskie maleństwo, które mogłabym trzymać w domu i karmić naleśnikami z bitą śmietaną. Tak, bohaterowie drugoplanowi to złoto. No, większość z nich… jakaś ich część? Trojaczki! Przede wszystkim trojaczki <3 Minami, Guanghong, Leo, Phichit… są kochani. Otabek po prostu wszedł na ekran, rzucił spojrzenie, otworzył usta i po mnie. Oh, dlaczego pojawił się tak późno? :< kliknij: ukryte to jest ta postać, obok koreańskiego dziecka, którą najbardziej ukrzywdzono i nawet nie próbowano tego ukryć. Najlepiej widać to przy przedstaiwaniu zawodników przed finałem. Jaki ŻAL Ale ta obowiązkowa w sportówkach banda dziwaków jest naprawdę… No, taka se, chyba. Biedny Christophe, którego wykreowano na jakąś parodię hiperseksulanego geja… to było nieco przerażające. Nie lubię tego typu „dowcipów”, są wytarte, a poza tym hiperseksualizm wyjątkowo do mnie nie przemawia. kliknij: ukryte łyżwiarstwo jako jakaś wyrafinowana forma masturbacji… naprawdę panie autorki? twórczynie kochane? Jeszcze bardziej biedny Georgi, który też mnie przerażał :D JJ… Chodziło chyba o tzw. wow factor, ale w moim odczuciu wyszło mocno wszelako. Jeśli to gwiazdorzenie, jakie odstawił w SP miało robić za element artystyczny, to na miejscu sędziów obcięłabym mu punkty… Do EX z takimi szopkami lol… no ale znowu – moja opinia. Co jak co, nie można powiedzieć, że w kwestii osobowości nie jest rozrywkowo… Odnoszę jednak wrażenie, że trochę za mocno pojechano z „sensacyjnością” i niektórych wątków nie udało się zgrabnie wyprowadzić na prostą. Za dużo postaci? Za dużo pomysłów? Nagle wywieszają sztandary z jakimś dramatem i motywacjami kogoś, kogo do tej pory prezentowali jako creepa, a ja mam się tym przejmować czy coś. Natomiast ktoś, kto mógł być ciekawy, tylko mignie i znika kliknij: ukryte Seunggil miał takie predyspozycje jako postać -_- te jego łzy wściekłości przemówiły do mojego serca bardziej niż długaśne monologi niektórych innych. Bardzo chciałam go więcej. A Emil? Emil był tak niesamowicie sympatyczny, ale choroba, wyszedł z niego zwyczajny zapychacz i jakiś comic relief? :/ Część rewelacji z pewnością można sobie było darować, część motywów wypada słabo, jest przedstawiona po macoszemu i jedyną reakcją to „aha” kliknij: ukryte Chociażby straszny wypadek Makkachina był jak pięść w oko. Ktokolwiek wierzył, że psu naprawdę coś grozi? Chcieli się pozbyć Viktora na jeden odcinek? Mogli mu zafundować jakąś grypę żołądkową -_- albo JJ wpadający w przepaść nagłej tremy. To było zwyczajnie ooc…. I tutaj wyłazi ta podstawowa wada – złe rozpalnowanie serii. Początek jest świetny, ekspozycja tych „najgłówniejszych” postaci jest bardzo w porządku i fabularnie wszystko cacy tak mniej więcej do połowy, a potem… potem ktoś… znaczy reżyser i scenarzysta, mocno się pogubiły. Zagalopowano się we własnej fazie i wyszła kicha. Zabrakło czasu! Gdzie ach gdzie przypiąć te zachwyty nad panią reżyser, które spadły na mnie przed sezonem? Tak naprawdę jedyne, co poprowadzono dobrze to to, co dzieje się między Yuurim i Viktorem.
Tu przechodzę do tej najbardziej drażliwej (?) kwestii. dum dum dum Fanserwis! Aluzje, sugestie, mruganie oczkiem. W tym anime miało tego nie być, praaawdaaa? Moja przedsezonowa przepowiednia, że to wszystko pewnie się jednak pojawi i to w ilościach sporych, sprawiła, że na naszym drogim portalu odsądzono mnie od czci i wiary. I co mogę teraz powiedzieć…? A, już wiem: HA HA HA Trzeba było zaufać intuicji zepsutej kobiety, ale nie zaufaliście i potem laliście krwawe łzy! Następnym razem będziecie pamiętać oooo Taka wredna mała satysfakcja nie przytrafia się na co dzień! Słodka jak brzoskwinki =__=
Jak jest? Już chyba każdy i ich babcie wiedzą… Fanserwis wręcz wylewa się z ekranu… Zaczęło się powoli, z każdym odcinkiem jednak twórcy poczynali sobie coraz śmielej (proporcjonalnie do spadku jakości grafiki ;D) Przed rozpoczęciem sezonu zestawienie yoi z free! było profanacją. A tu free! zostało daleko z tyłu. ha ha.. Jako zadeklarowany fudzioś przyjmowałam to, rzecz jasna, z wielką uciechą. Uwielbiam puszczanie oczek, bawię się przy tym niesamowicie i w ogóle nie traktuję serio – jak długo jest to po prostu fanserwis. Szybko jednak zaczęłam mieć wątpliwości. Do czego zmierzasz, ekipo? Uprawiasz największy queerbaiting w historii sportówek, czy to jednak ma być prawdziwe? Bo jeśli ma być prawdziwe, to może bez parodii? Ale! Smyranie pod bródką, endingowe czesanie włosów, semi porno w onsenie, pożądanie kotleta jakoś tak mimochodem zmieniło się w „dla ciebie będę najgorętszą donną w mieście” i dostaliśmy taki niejako coming out w telewizji, a potem słyszmy, że „nie waż się spuszczać ze mnie wzroku”,„czy mam cię pocałować, żebyś się uspokoił?” i „chcę, żebyś był ze mną już zawsze”. Patrzyłam, słuchałam i ... no po prostu… Oczywiście wiem, że panuje tendencja do zamykania geja w „jaoju” jak w zoo, gdzie będzie uroczy i spełni rolę, a wszędzie indziej każdy jest hetero by default i musi być uzasadnienie dla innego stanu rzeczy. No i ta potrzeba dowodów. Jak się nie pocałują, to nie ma homo. I pojawią się osoby gotowe dać głowę, że w yoi dostajemy tylko wyuzdany fanserwis, a Viktor, który nie ma oporów przed publicznym zrzuceniem ciuchów, może też pocałować innego faceta i to niczego nie dowodzi :D Swoją drogą, ludzie, którzy zachłystują się gejem i sprowadzają całą historię do wątku homo są tak samo godni politowania, jak ci, którzy bronią się przed nim jak mogą. Ile % geja w geju? Oh rany… (Niektórym trzeba naprawdę strzelić niczym pięścią w twarz, bo nic subtelniejszego nie przyjmą do wiadomości.) Skąd te wszystkie wątpliwości? No bo przecież nie ma znacznika BL, który determinuje wszystko. *wzdech* No tak, rzeczywiście yoi nie jest BLem. I wiecie co? Bardzo dobrze, że nie jest. To historia o czymś innym, ale twórcy zgrabnie wpletli tu wątek uczuciowy, chowając go w fanserwisie właśnie. Nie twierdzę, że zrobili to dla idei, oczywiście przyświecała im kasa, ale nawet dla kasy nie musieli posuwać się AŻ TAK DALEKO. Na starcie nikt tego nie oczekiwał, a i „pole tolerancji” było bardzo duże, w końcu nie od dziś wiadomo, że sportówki homopodtekstami stoją… ups? I kto oczekiwał, że w jednym z flashbacków Viktor wystąpi w aranżacji jawnie nawiązującej do Johnny'ego Weira…. i kto się spodziewał, kliknij: ukryte że będzie ślub eee zaręczyny. tak, zaręczyny były… wymienili się pierścionkami na znak… nikt właściwie nie wie, ale chyba miłości… albo czegoś, bo mogą! W Kuroko też dwóch takich wymieniło się pierścionkami, bo mogli i tanuk nie rozkminiał… Dlaczego tanuk nie rozkminiał? Dlatego, że dzieci nie zaszpanowały jubilerskim złotem!? Nie, tamakaro ty rozbestwiona, kuroko jest poważnym sportowym heteronormatywnym anime i to był symbol braterstwa! nu nu! Ale dlaczego tutaj nie jest to symbolem braterstwa? dlaczego tam postawiono z marszu 'no homo' i nikt nawet nie mrugnął? :D ten fanserwis! dlaczego to jest tak skomplikowane? jak żyć? ... lol ok koniec dygresji Genialne jest to, że owszem, pełno tu erotyzmu, chemia między chłopakami jest niesamowita, ale nie sprowadzano ich relacji do sfery stricte okołołóżkowej i nie podporządkowano temu wszystkiego, co robią. Nie ma tu żadnych BLnych klisz, od podziału na strony dominującą i zdominowaną zaczynając. kliknij: ukryte a tak łatwo mogło się skończyć BLem. tak niewypowiedzianie łatwo! I piękne jest to, że żaden nie okazał się ideałem, ale jeden pomagał drugiemu się rozwijać, że wzajemnie się dopełniali. Cóż, na ten temat napisano już dziesiątki esejów. Przeanalizowano każdy odcinek, rozwodzono się po wielokroć nad poszczególnymi scenami ilustrującymi dojrzewanie ich jako postaci i ich związku. Aż do porzygu… Nie będę tego dublować, nie będę z nimi polemizować, nie będę też budować własnych rozkmin. Rozciągnęłoby to ten rant jeszcze bardziej… (i tak to chyba mój najdłuższy tekst w historii tanuka). Na szczęście mi się nie chce! Powiem tyle, że OMG naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem i ogólnie wzruszyłam się. Długo nie ufałam twórcom, a oni ostatecznie przeszli moje najśmielsze oczekiwania. I nie mówię tu o dzieciakowatym podniecaniu się, że „ooo geje sie całujom”, tylko po prostu o możliwości zobaczenie relacji uczuciowej pokazanej jako ludzkiej relacji uczuciowej, która ma prawo wydarzyć się wszędzie a jednocześnie jest jak z jakiejś cholernej bajki T____T
Z akcentem na bajkę jednak, w obliczu rewelacji jakoby jednym z założeń świata przedstawionego był brak homofobii (?).
I wracając do początku akapitu – fanserwis był pierwsza klasa 8D Tak, nie zapominajcie – taplamy się w fanserwisie. Bawiłam się genialnie. Odcinek dziesiąty! Znowu! Gdzie nagle obecność całego dotychczasowego fanserwisu i w ogóle cała fabuła została uzasadniona jeszcze większą ilością fanserwisu. Mistrzostwo świata! I to mistrzostwo świata potrafi całkiem skutecznie przysłonić fakt, że inne elementy fabuły przedstawiają się słabiej w porywach do kiepsko, no ale! Nie spodziewałam się przecież niczego wybitnego. Spodziewałam się ładnych chłopców, dram i fanserwisów… i to dostałam. Dlaczego więc mam takie hmmm mieszane uczucia?
Kwestia animacji… Cóż, tu zaczynają się schody… Nie, schody były przy fabule. Tutaj stajemy nad urwiskiem :D Po fenomenalnym pierwszym odcinku nastąpił regres. Szybko stało się jasne, że budżetu starczyło tylko na pierwszy ep, a potem zdecydowano się zastosować taktykę, że „co ma być to będzie”. Wyglądało to raz lepiej, raz gorzej i właściwie mogłabym przymykać oko na rosnącą brzydotę wszystkiego, jak długo sceny łyżwiarskie byłyby ładne. Niestety, dostałam po oczach już w trzecim odcinku. Pal sześć rozlewające się rysy twarzy, ale proporcje! Proporcje kochane wyły, tak brutalnie je katowano. Za krótkie rączki, rozciągliwe sylwetki, kończyny gnące się pod dziwnym kątem… Po pierwszym ataku brzydoty można było jeszcze powiedzieć, że przynajmniej nie dostaliśmy żadnym martwych plansz czy innych zabiegów mających tuszować oszczędności, chłopaki cały czas się ruszają. Każdy krok został uczciwie odwzorowany… Pewnie, ale i tak wyglądało to paskudnie. Po tym trzecim odcinku byłam zdania, że wolałabym obejrzeć kilka plansz, zamiast tej abominacji. I co? Prosisz? Masz! Odcinek czwarty był zapchany statycznymi ujęciami, które TEŻ BYŁY BRZYDKIE! :D i jeszcze ucieczki kamery na publiczność, która też była brzydko narysowana! (ta jedna scena z klaszczącą babuszką, powtarzana gadzilion razy, nie mogłam jej zdzierżyć po prostu) XD jakieś flashbacki, recapy… no ludzie! Aż strach cokolwiek mówić, bo się spełnia… Gdyby nie to, że akurat w tym czasie naprawdę odbywały się te same zawody co w anime, dzięki czemu mogłam oglądać na żywo prawdziwe łyżwiarstwo, to nie wiem, co by ze mnie zostało ;o chwała jutubie!
Ogólnie ze scenami łyżwiarskimi jest ten problem, że poszczególne choreografie rysowano tylko raz i eksploatowano je w nieskończoność, zmieniając jedynie (w razie potrzeby) ubranko postaci czy też, od wielkiego dzwonu, jakiś istotniejszy element. Jest to oczywiście zrozumiałe, w końcu każdy zawodnik przygotowuje jeden program na sezon a i animacją skoków można się dzielić, łatewa! nie mam pretensji o sam fakt takich sztuczek. ALE skoro animatorzy mieli o połowę… co ja gadam, o 3/4 mniej pracy, naprawdę NAPRAWDĘ powinni postarać się bardziej. Tłumaczenia, że „ale po pierwszym odcinku grafika zawsze traci na jakości” i „nie jest tak najgorzej” nie będą do mnie przemawiać, ponieważ obiecywano mi cukierek dla oka, niezapomniane wrażenia wizualne, obiecywano, że się zapowietrzę w ekstazie. Oczywiście stara mądrość ludowa słusznie naucza, że animów o sporcie nie ogląda się dla sportu, ale mi obiecywano! Co jak co, przy tej konkretnej dyscyplinie powinni naprawdę się postarać, bo strona wizualna naprawdę jest istotna =_= to nie jakaś siatkówka czy coś, gdzie piłka upadająca w konrkentym miejscu = punkt i wszystko jasne. Czy ja się czepiam? Czepiam się jak cholera, bo mi obiecywano. I powyższe jojczenie nie oznacza, że nie da się na całość patrzeć. No da się, da, jakoś. Tła bywały bardzo ładne i zbliżenia też. Tak, nawet te nieszczęsne występy czasami są w miarę znośne, tylko nierówne. Często jednak miałam ochotę zwyczajnie te potworności przewijać, bo serce mnie bolało. Albo się wkurzałam, bo cholera, nie obchodzi mnie reakcja publiczności, jasne? Chcę, do czegoś ciężkiego, wiedzieć za co te noty! Człowiek od układania choreografii zrobił swoje, znaczy chyba, nie mogłam tego należycie ocenić ani tym bardziej docenić, bo albo było TAK BRZYDKIE, albo cieli, gięli, nie pokazywali. Koślawość atakuje znienacka, podobnie jak przeróżne animatorskie kiksy i trzepią przez twarz bez litości. Piękne pozostają niezmiennie tylko dwie rzeczy. Animacja otwierająca i oczy Viktora T_T kliknij: ukryte być można znajdzie się ktoś, kto zechce się kłócić i powie, że najładniejszy jest jego tyłek, ale muszę się upierać, że jednak oczy xD Może w wydaniu płytowym zostanie to wszystko poprawione, ale jedyne, co mnie usatysfakcjonuje, to całość w jakości pierwszego odcinka. Byłoby pięknie, ale mało prawdopodobne, by się spełniło. A mogli pójść do lotte czy kose po dotację, eh! Swoją drogą te wszystkie bannery reklamowe… serio?
Bezapelacyjnie cudownie przedstawia się za to oprawa audio. Genialnie dobrane i różnorodne utwory! Ludzie odpowiadający za tę część produkcji odwalili kawał świetnej roboty, z szczególnym akcentem na, rzecz jasna, podkłady do występów. Nie tylko ładnie odzwierciedlają osobowości chłopaków, w przypadku erosa i stand close to me stanowią świetne uzupełnienie dla fabuły. O, to drugie to nawet kliknij: ukryte spojleruje zakończenie :D Z innych kawałków bardzo podobało się muzyka Phichita, muzyka Emila, JJowa też jest świetna TT <3 i prześliczne „still alive” Leo, „the infermo” Guanghonga. Piękne T_T Idealne są też opening i ending, nie wyobrażam sobie żadnych innych piosenek, które by mogły je zastąpić, a dance battle… potraktujmy jako wyjątek xD Opening tak mi wszedł w głowę, że rozbijałam pracowe pianino, grając to w każdej wolnej chwili przez wiele tygodni. Biedne pianino… Po prostu się rozpływam z ukontentowania. A seiyuu… No, nie nachwalę się dość! Te różnice wypowiadaniu kwestii „po japońsku” i „w językach obcych”, zmiany akcentu… owacja na stojąco. Prym wiódł w tym oczywiście Suwabe. Suwabe mówiący po rosyjsku sprowadzał na mnie zgon haha… przy okazji i zupełnie niechcący zadurzyłam się w Toyonadze ;O i Hosoyan zrobił mi tak dobrze. O, jak ja go uwielbiam! Ale już Hatano jako Georgi brzmiał zwyczajnie okropnie :X Chopie, serio? Przecież potrafisz lepiej…
Chciałam piękne anime o pięknym sporcie, dostałam ... nie‑tak‑piękne‑jak‑mogłoby‑być anime o umiarkowanie dobrze pokazanym sporcie. Jako taka modelowa przedstawicielka targetu, co lubi i łyżwiarstwo i ładnych chłopców mających się ku sobie, i zaciesz, mam mieszanie uczucia. Eh, The Beatle napisał swego czasu na tanukowym ircu, że to anime byłoby lepsze, gdyby twórcy założyli, że nikt go nie obejrzy. Miał chłopak rację. Niby nie jestem rozczarowana całością, ale jestem rozczarowana ... Jest ta dobra część fabuły i ciekawe postacie, ale jest też ta marna część fabuły i nieciekawe postacie i co? I mam problem, bo na początku sezonu dawałam 10, ale nie mogę zostać przy tej ocenie, bo wyszłabym wtedy na wypranego z mózgu fudziosia, a myślę o sobie trochę lepiej (wbrew opiniom niektórych). Zwłaszcza, że wyraźnie widać, że twórcy gejem próbują zatuszować wszystkie braki i niedociągnięcia. Z biegiem czasu ocena spadała i spadała. No i ponieważ łyżwiarstwo jednak mnie straszyło a nie mogę tego wybaczyć, to anime naprawdę nie zasługuje na więcej. Szkoda. Boję się drugiego sezonu – jeśli naprawdę będzie. I… uff to by było na tyle.
A
Komucha
20.12.2016 00:11 11 ep.
Czy ja widziałam i słyszałam coś niedobrego, czy to tylko moja imaginacja. Bo jeśli to pierwsze, to powiem jedno – nieładnie pani autorko, bardzo nieładnie.
Rrrrr
23.12.2016 21:44 Re: 11 ep.
Daj Panie aby nieograniczony budżet na animacje spłynął na drugi sezon…See you NEXT LEVEL!
Yuri – ty świnio!
kliknij: ukryte Gorzej ci? Zobaczyłeś, jak twój chłoptaś tęsknym wzrokiem wodzi po lodowisku i już sobie ubzdurałeś, że tęskni za zawodami? Może myślisz, że jest z ciebie niezadowolony, bo nie był zbyt wylewny po twoim występię? Ojej, tylko się nie rozpłacz w toalecie, jak to było rok temu. Ach, co to za wielki ciężar odbierać światu taki talent, jakim jest Victor! A może robisz fochy, bo Victor cię nie pochwalił! Pewnie, że powinien! Chwalić i hołubić prosiaka co pięć minut, od poniedziałku do piątku! Mała świnka ma pięć latek i trzeba ją otaczać opieką. Że rodzice cię nie przytulali? Też mi wytłumaczenie! Trzodo chlewna – wydoroślej!
kliknij: ukryte O tak, yuuri jest taki nieznośny, bo ma zaburzoną pewność siebie i w strachu, ze viktor go zostawi, woli uprzedzić wydarzenia i sam go „rzucić”, taka niespodzianka – w końcu przez cały sezon pokazuje tę cechę osobowości. Jedno niepowodzenie i świat mu się wali? Jak on śmie mieć słabą psychikę! No świnia rzeczywiście. na szczęście dzisiaj koniec tych męczarni!
Albo „rzuci” Victora jako trenera, nie wycofując się wcale z łyżwiarstwa. Ale to też bez znaczenia: „Victor musi przestać być moim trenerem, bo powinien wrócić do łyżwiarstwa”. Po prostu ot tak, może doszedł do wniosku, że trenowanie i miłość trzeba oddzielić. Ale… kto ich tam to diabła wie :D
Chryste, skoro oni kliknij: ukryte się ożenili już w 10 odcinku, to co będzie na końcu? Dzieci? O.o Adoptujcie Yurio, jestem bardzo za xD
Po nudnym początku – było nie było cały początek Wiktor tylko „streszcza” historię i przedstawia bohaterów – zdarzyło się coś tak pięknego *_* Mimo spojlerów na netach, i tak nie mogłam w to uwierzyć, póki nie zobaczyłam O.o Co najbardziej mnie rozwaliło – kliknij: ukryte kto, u diabła, kupuje ZŁOTE OBRĄCZKI, NA RATY!!! przyjacielowi na urodziny? O.o Nie, to wcale nie były oświadczyny, wcale xD Chwała Bogu, że Wiktor potem potwierdził, że to zaręczyny, bo inaczej chyba zwątpiłabym w zdrowy rozsądek ich obu (Yuri, serio? To był TYLKO prezent urodzinowy? Też chcę takie prezenty w takim razie XD). Poza tym sama scena… Mam wrażenie, że z jednej strony próbują nam ocenzurować tę serię, z drugiej wcale nie ukrywają, co ich łączy. Wymienili się obrączkami, a pierdzielili takie głupoty, że myślałam, że ktoś podmienił głosy. Zamiast wyznawać sobie miłość, to ja nie wiem, o czym oni gadali, bo tak jakby mi umknęło XD No serio, niech to ktoś zdubbinguje jeszcze raz ;_; xD Przecież jakby puścić komuś tę scenę – sam głos, dajmy na to, że ktoś rozumie japoński – no to powie, że siedzą/stoją i rozmawiają o normalnych rzeczach w kawiarni. Zaś jak komuś puścić sam obraz bez głosu/napisów no to powie, że oświadczyny i właśnie sobie miłość wyznają. Po co ta cenzura w tym miejscu? Skoro już w następnych minutach i Phichit, i Wiktor potwierdzili, że to był pseudoślub (bez księdza, ale za to przy kościele xD). No cóż, to i tak było przepiękne i miło, że wreszcie jest jakaś seria (nie nazwana szumnie yaoi) z prawdziwymi gejami, a nie tylko, że nas szczują, podkładają pod nos aluzje, każą się jarać, a potem… i tak nic z tego nie ma. Mam nadzieję, że Yuri on Ice przetarło szlaki i wreszcie będzie więcej takich anime. Nie coś, co od początku wiesz, że jest yaoicem, i do tego zmierza. I tylko na tym polega. Ale właśnie coś jak w życiu – w serialach już jest tego pełno, w anime wciąż sztywno trzymają się reguł (nie zawsze, ale wiadomo…) Chcę po prostu coś oglądać i nagle powiedzieć „o, geje. O, lesbijki… o, hetero? XD Ale fajnie!”. XD Tacy ludzie istnieją naprawdę, więc niech i w anime się normalnie pojawiają. Bez względu na widza czy gatunek animca… Ach, marzenia. Do tego chyba jeszcze daleko ^_^
P.S. kliknij: ukryte Aczkolwiek i tak uważam, że tę cenzurę mogliby zrzucić całkiem… żeby ten wyznacznik shounen ai był 100% pewniakiem, póki co to jest takie 90‑95% xD
Komucha
9.12.2016 00:31 Re: Po 10 epku :D
Pozwolisz, że odniosę się do Twego postu nie w ramach jakiejś „świętej wojny” na temat interpretacji, tylko tak,do pogadania.Mnie się wydaje, ze to jest chyba pierwsze anime, gdzie homoseksualizm jest pokazany bez większych ogródek. Oczywiście cały czas trzyma się to konwencji anime, czyli cały czas balansują na cienkiej granicy, co podejrzewam ma cel czysto komercyjny – bezpieczniej pokazany temat przyciągnie więcej widzów.Ale weźmy choćby takiego Chrisa – toż to stereotypowy gej‑narcyz i bezczelny podrywacz. Trzeba być bleszczatym na oba oka ,żeby tego nie widzieć. Pisałaś o serialach – rozumiem, że z żywymi aktorami? Ja obejrzałam kilka filmów o tematyce homoseksualnej, i okej były ciekawe i pouczające, ale to nie była „bajka”, jaką serwuje nam popkultura anime. Bo przecież do czynienia z bajką tu mamy, o japońskim Kopciuszku z nadwagą, co Go wypatrzył Dziwny Książę z dalekiego ( no, może nie geograficznie) kraju. Kopciuszek kochał Księcia i łyżwy a Książę łyżwy i Kopciuszka i żyli długo i szczęśliwie.Baja piękna jest i optymistyczna, ale to ciągle bajka.Nie ma tu gadania o testach na HIV, seksie analnym, zdradach i innych tego typu sprawach, które są „mięchem” realnego życia homoseksualistów ( oczywiście nie tylko ich).Ale rozumiem Twoją chęć obejrzenia PRAWDZIWEGO gejowskiego love story w wersji animowanej. Swoją drogą tym ślubem to rozwalili system, ja myślałam,że nic fajniejszego niż dotychczas nie wymyślą, a tu proszę – czasami marzenia się spełniają. W temacie ślubu to sama sobie odpowiedziałaś, pisząc,że jakby to oglądać bez zrozumienia słów, to człowiek wszystko chwyta. Myślę, że producenci dokładnie taki efekt chcieli uzyskać.Dla mnie te 90‑95 % homo, w zupełności wystarcza.I juz w tej chwili mam wyrobione zdanie o tym anime,że jest to jedno z najlepszych romansideł, jakie do tej pory oglądałam. Nie wiem kto tworzył tę parę, ale wyszła im genialnie. OTP. Po ochach i achach, przyszła jednak chwila refleksji – w prawdziwym życiu małżeństwo jest podobno grobem miłości. Czyli co następnie – rozwód i kłótnia w sądzie kto weźmie pod opiekę Makaczina (lub Juraszkę, jak kto woli taki układ)? Ale na szczęście jest to baja, więc – tylko „długo i szczęśliwie” No powiedz, powiedz Ariel‑chan tego im życzysz?! Pozdrawiam ;)
Oczywiście, że to bajka, realizmu rodem z seriali (takich dobrych) nie oczekuję :D Aczkolwiek bardziej mi chodziło o seriale typu „Sense8”, „The Magicians”, „Torchwood”, „Orphan Black”, gdzie geje są tylko jednymi z bohaterów, a fabuła kręci się MIĘDZY INNYMI wokół nich, a nie o takie stricte LGBT, wyłącznie o gejach, jak „Queer as folk” albo „The Lair” (przy okazji – jestem zacofana, więc chyba rzuciłam starymi tytułami, muszę sobie coś poszukać xD). Ja wolę 100% wyznacznika homo. Takie anime też są fajne, ale po serialach, w których po prostu wiesz i widzisz (i słyszysz o tym, i masz namacalne, naoczne dowody XD), że ktoś jest inny, te 90‑95% trochę mi blednie xD Bajką bajką, ale jakoś o heteryckiej miłości zwykle mówią w anime wprost, czemu o homoseksualnej nie potrafią? Taka sama miłość jak każda, a przynajmniej tak powinno się ją traktować… Takie tam rozkminy, nie ma co się przejmować, tylko oglądać, jak się podoba :D
Ależ jak najbardziej życzę im „happy endu” ;3 Rozwód i sprawa w sądzie też by była ciekawa, ale wolę jednak „i żyli długo i szczęśliwe” XD Dramaty lubię, ale tylko pod warunkiem, że w końcu też mają happy end. A Juraćkę tak, niech sobie adoptują <3 Najlepszy sposób, żeby byli wszyscy razem XD
Komucha
18.12.2016 19:53 Re: Po 10 epku :D
Juraszka obecnie przeżywa Pierwszą Miłość, toteż jakby byli jego rodzicami, pasek ciągle by szedł w ruch – wujek Jakow by prał albo ciotka Lilia- bo oni to wiadomo, nowocześni rodzice,bezstresowe wychowanie, takie klimaty ;). Co do „ujawnienia”, że tak powiem, uczuć naszej ulubionej pary, to chyba jest jeszcze za wcześnie na taka rewolucję w kinie. Bardzo lubię sobie czytać komentarze do tej serii ( albo w ogóle serii BL) i co mi się pierwsze rzuca w oczy , to jak wiele osób wstydzi się,że podoba im się taki gatunek. Dosłownie wypierają to ze swojej świadomości. Czego ja to już nie czytałam, że to o sporcie, o przełamywaniu własnych słabości itd, itp. Oczywiste, że to TEŻ tam jest, ale jak odejmiemy parę V i Y, to ciekawam, na ile by oglądalność spadła ;) Dlatego może producneci uznali, że jeszcze za wcześnie „iść na całość”. O dziwo, „zagraniczne” komentarze są zupełnie inne, ludzie szipuja i maja ubaw po pachy.Ale wiadomo, co kraj to obyczaj.Ja mam na ten temat swoją małą teorię, ale żaden ze mnie psycholog społeczny ani seksuolog, więc szkoda „szczępić' klawiaturę. A wracając do tematu, czyli zrewolucjonizowania anime spod znaku BL, myślę,że Yuri i tak przeciera zupełnie nowe szlaki. Porównaj stylistykę i podejście do tematu tych wszystkich Sekaichi i Junji do tego anime. To zupełnie inna galaktyka. Może na naszych oczach odbywa się cicha rewolucja i za kilka lat obejrzysz, Ariel‑chan,i ja oczywiście też, pełnokrwiste anime, gdzie gej będzie otwarcie gejem, a stare BL‑słodziaki ze znerwicowanymi ukesiami i ich słodkimi gwałcicielami, będzie się oglądało jak vintage‑klasykę. To będą czasy;)
PS Sorry, że nie odpisuje od razu, ale „prawdziwe życie” ma swoje prawa. Pozdrawiam.
Komucha
18.12.2016 20:11 Re: Po 10 epku :D
Skleroza, panoczku…zapomniałam dodać,że żadnego z wymienionych przez Ciebie seriali nie znam, więc zupełnie się nie przejmuj, że coś pominęłaś, bo jak zobaczyłam Twoją listę, to poczułam się jak oszust, który udaje,ze zna się na temacie, nie wiedząc o czym gada. Jeśli już oglądam filmy, gdzie są tego typu wątki, to raczej pełnometrażowe i rzadko, i raczej nie musi być „o gejach” tylko bardziej o uczuciu, związku między ludźmi.Inna sprawa,że o hetero‑związkach był już pierdyliard różnych produkcji, więc zaczęłam eksplorować nowy, ciekawszy dla mnie temat.
Mam wrażenie, że z jednej strony próbują nam ocenzurować tę serię, z drugiej wcale nie ukrywają, co ich łączy.
To nie jest cenzura. kliknij: ukryte Myślę, że ludzie za bardzo przyzwyczaili się do Hollywoodzkich wyznań miłości w kinie i wałkowania każdej kwestii po 10 razy (coby nie było wątpliwości) i już nie portafią analizować podtekstu. Czy jak dwie postacie np. się całują muszą KONIECZNIE wyznawać sobie miłość słowami, inaczej ten pocałunek o niczym nie świadczy? Gesty i mowa ciała nie mają już znaczenia? Trochę subtelności, no.
kliknij: ukryte Zamiast wyznawać sobie miłość
Nie musieli tego robić, bo oboje dobrze wiedzieli, co do siebie czują. No chyba, że tak obyczaj nakazuje i muszą się podporządkować pro forma. <sarkazm> (To jest nawet gorsze niż obowiązkowa randka i obowiązkowy seks w walentynki!) Chyba mam dość płomiennych wyznań miłości. W większości to pustosłowie. Czy to ważne, co w tej chwili do siebie mówili? Oboje są raczej nieśmiali w kwestiach uczuciowych. Okazało się, że Victor nie jest żadnym playboyem (Yuri zrobił z niego zbola >D) – co za nieoczekiwany zwrot akcji!
90‑95%
kliknij: ukryte Mniemam, że po nocy poślubnej ta liczba wzrośnie do 98%. 100% to zapewne sceny seksu rodem z Boku no Sexual Harassment. Chociaż i to może nie wystarczać…<sarkazm>
Jak dla mnie to kliknij: ukryte oni „noc poślubną” już mieli :P Nie wiem kiedy, aż tak tego nie analizuję, ale podejrzewam, że już dawno są razem. Czytałam gdzieś na netach analizę „błędów”, jakie niby popełniło HS przy tłumaczeniu. Większość jak dla mnie to pierdoły, ale z niektórych naprawdę wynikało, że tłumaczenie angielskie próbuje nam to ocenzurować bardziej niż jest w rzeczywistości. Może niechcący, jakkolwiek, ale tak to wygląda.
kliknij: ukryte 100% będzie jak usłyszę „kocham cię” albo będzie pocałunek bardziej oficjalny. Nic więcej mi nie trzeba :P
Jak dla mnie to było kliknij: ukryte subtelno‑głupie. Piękne, ale coś było nie tak xD Nie dość, że się patrzę na Yuriego jak na debila „Yuri, czy ty jesteś normalny? Obrączki w prezencie urodzinowym?!”, to jeszcze patrzę i widzę jedno, a słyszę/czytam w napisach zupełnie co innego. Gdyby Wiktor tego nie potwierdził, to do końca bym się zastanawiała „Ale co ja właśnie obejrzałam? Bo wyglądało jak symboliczny ślub, ale nim nie było! O_O”. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że to symboliczny ślub, poza dialogami. Przez wyznania miłości nie chodziło mi o nic „płomiennego”, tylko dajmy na to „Chcę do końca życia jeść z tobą katsudon”. „OD DZIŚ CERUJESZ MI SKARPETKI”. XD „Jesteś najpiękniejszym Erosem na lodzie, jakiego widziałem”. W sumie oni mogli o łyżwiarstwie gadać, ale dajmy na to o Erosie, o potrawce wieprzowej. Tymczasem oni sobie obiecali złoto? Po co im to złoto, jak im już nie jest potrzebne? Oni wygrali już SIEBIE <3 Dajcie Juraśce to złoto, zasłużył. W sumie Yuri chyba już nie wygra – z szóstego miejsca miałby wskoczyć na pierwsze? No ale nie zdziwiłabym się jakiegoś nagłe łyżwiarskiego power upa/geniuszu i jednak pierwszego miejsca dla Yuriego. Jak dla mnie jest najlepszy, ale ja oceniam po a) muzyce, b) stroju c) ogólnym wyglądzie Yuriego, po tym, że tańczy dla Wiktora i nawet po drodze do niego „zarywa”, poza tym nie odróżniam tych skoków i dla mnie wszystkie występy są takie same, tak więc sędzia byłby ze mnie marny XD Wygra kto wygra, będzie dobrze (no może poza JJ, tylko nie on XD), byle był happy end poza tym.
Poza tym oni się przecież nie pocałowali O.o Gdyby to zrobili, nie miałabym wątów, bo to własnie by było, że czyny mówią więcej niż słowa.
Sceny na przyjęciu mi się niezbyt podobały. Znaczy pomysł dobry, zaskakujący, ale… Wiktor pojechał do niego, bo zobaczył jego wspaniały występ na necie, tak było na początku. Teraz NAGLE się okazuje, że 1) znają się już od dawna 2) Wiktor wcale nie przyjechał z głupa do Hasetsu, Yuri go osobiście zaprosił 3) Yuri do niego zarywał i błagał, żeby był jego trenerem. To, oczywiście, wyjaśnia to całe zarywanie Chrisa do Yuriego, nazywanie Yuriego ukrytym zboczkiem, wydobywanie z Yuriego Erosa – w końcu Wiktor na własne oczy widział tego Erosa, on wiedział, że Yuri go w sobie ma O_O No i to było dobrze pomyślane. Ale ogólnie ukrywali to do samego końca, czemu Wiktor nic nie powiedział? „Przyjechałem do ciebie, tak jak mnie prosiłeś!”. Yurio od razu się darł, że „zapomniałeś o mojej obietnicy”. Pewnie, że Yuri tego nie pamiętał, a Wiktor może nie chciał go zawstydzać, ale wszystko jedno, nie lubię, jak w animcach w ogóle nie widać, że coś tak ważnego miało miejsce, a potem nagle z głupa się okazuje to to to i tamto. Ale well, i tak jest dobrze, pięknie i wspaniale, seria mi się bardzo podoba, więc nie wiem, po co te sarkazmy :D
Twoja wizja trochę mnie przeraziła, nie obraź się. kliknij: ukryte W tej serii ostatnia rzecz, jaką chcę widzieć to patos i gorące miłosne wyznania (na trzeźwo, gwoli ścisłości). Zupełnie mi to nie pasuje do ich charakterów.
-_-" Nie chcę tego komentować. kliknij: ukryte W odcinku 7 Victor mówi, że chciał Yuriego zaskoczyć. Nie wiem, w jaki inny sposób miałby to zrobić. Uściskiem? Gdy ściskali się już wiele razy? No i reakcja widowni zupełnie nie wskazuje na to, że to był przytuleniec.
kliknij: ukryte
Pewnie, że Yuri tego nie pamiętał, a Wiktor może nie chciał go zawstydzać, ale wszystko jedno, nie lubię, jak w animcach w ogóle nie widać, że coś tak ważnego miało miejsce, a potem nagle z głupa się okazuje to to to i tamto.
A ja lubię i doceniam. Takie serie generalnie wywierają najlepsze wrażenie na widzach (patrz: Madoka).
kliknij: ukryte Nie pocałowali się przy ślubie =-=' Na lodowisku to była inna sytuacja, mówiłam, że nie miałabym wątów, gdyby to zrobili podczas ślubu. Cały czas przecież o tym była mowa, a nie o poprzednich odcinkach, miałam to zaznaczać? Obejrzałam drugi raz, poczytałam po pięć tutejszych teorii i już całkiem nie ogarniam tej sceny ^-^ Myślałam, że po prostu Yuri kupił dwa pierścionki, a teraz wynika, że Wiktor mógł też to zrobić i w ogóle… tyle interpretacji różnych, że głowa boli O.o
Nie wywierają najlepszego wrażenia, bo wtedy mam wrażenie, że o, nie było pomysłów na serię, nie wiem, jak to mam zakończyć, czym zaskoczyć widzów, a no to nagle zrobię to, to, to i to, kij, że nie było tego widać przez 150+ odcinków. Mam wtedy wrażenie, że autor TERAZ dopiero na to wpadł (nawet jeśli wiadomo, że to nieprawda). Najlepsze są takie serie co maleńkimi znakami dają ci do zrozumienia, że coś jest nie tak i wtedy dopiero dowalają zakończenie. W Yurim dziwne jest to, że Wiktor, taki szczery i prostolinijny, nie powiedział prosto z mostu " kliknij: ukryte Przyjechałem tak jak mnie prosiłeś!”. No cóż, zawsze można stwierdzić: bo zapomniał, bo myślał, że to oczywiste xD Ale to wszystko tak sobie można dopowiedzieć.
Mnie się bardzo podoba to, że ta sprawa z Yuurim kliknij: ukryte proszącym Victora, by został jego trenerem wyszła dopiero teraz, 10 odcinków później. Dzięki temu zbudowali fajny element zaskoczenia. I staje się jasne, skąd wzięło się to spojrzenie, którym Victor obdarzył Y. na początku 1 odcinka, gdy Yuuri wracał do domu po przegranych zawodach i mineli się w korytarzu.
kliknij: ukryte Co do tego dlaczego Victor nic nie wspomniał o ich poprzednim spotkaniu, to jest kilka wytłumaczeń. Nie chciał mu robić wstydu przypomnieniem pijackiej nocy, myślał, że Yuuri pamięta co zaszło i jest dla niego oczywiste dlaczego przyjechał, nie czuł, że wspominanie o tym jest szczególnie ważne…itd. Poza tym to jest ciekawe, że dowiadujemy się tego dopiero w tym samym momencie w którym dowiaduje się sam Yuuri (bo w końcu nic z tej nocy nie pamiętał :D), wiec stawiamy się jakby na jego miejscu i patrzymy z jego perspektywy.
Twórcy ładnie wykorzystali sytuację robiąc nam niespodziankę i może owszem jest to trochę wyrachowane, ale nie można im odmówić starannego i drobiazgowego podejścia, bo między innymi na tym przykładzie widać jak wielką pracę wykonali, by wszystkie interpretacje i poszlaki stanowiły zgrabną całość.
...ponieważ każdy widzi to co chce? :D To anime jest niezwykle ciekawe również dlatego, że zależnie co widz chce widzieć, to dostaje to.
Ja w tym wątku pierścionkowym widziałam tak:
kliknij: ukryte Yuuri szuka intensywnie odpowiedzi na coś.
Yuuri dostrzega witrynę z biżuterią i spontanicznie postanawia wejść tam z Viktorem – nie mówi mu „nie, poczekaj tutaj, zaraz wrócę!” tak jakby to był klasyczny romans. Idzie z nim do środka.
Prosi o pokazanie mu dwóch pierścionków wystawionych w gablotce z przodu, w myślach ma „cały czas szukałem czegoś, co mogłoby mi posłużyć za amulet przynoszący szczęście!” (czy jak to tam przetłumaczyć na polski) i wręcz się sam przed sobą tłumaczy, zająkując, że to amulet na finały. Pierścionki są w parach, ale sprzedawane pojedynczo, bo pod każdym jest cena za sztukę. Swoją drogą, 635 euro. Za jeden. Yuuri ma na paragonie jeden, w takiej właśnie cenie, bierze na kredyt. Potem dodaje w myślach, że poza tym, że to amulet, to także jego sposób na wyrażenie podziękowania dla Viktora – czyli jest to w jakiś sposób związane z Viktorem :)
Hop do sceny pod katedrą.
Yuuri ściąga rękawicę Viktora i zakłada mu pierścionek. Viktor komentuje, że przyparci do muru, atleci potrafią podejmować zaskakujące akcje (on sam też jest atletą :)). Jest zaskoczony, lecz również świadomy, że to efekt tego, że Yuuri jako atleta, czuje się pod presją.
Yuuri mu dziękuje za to, że był przy nim do tej pory (póki co, cały czas oficjalnie jako coach). Potem tłumaczy się gęsto, że nic innego nie przyszło mu do głowy, a że jutro da z siebie wszystko, to to ma spełniać funkcję talizmanu. Yuuri nie ma nigdzie drugiego pierścionka z tej scenie, on sam oczywiście mocno onieśmielony i w ogóle. W końcu dał coś Viktorowi coś co było przeznaczone specjalnie dla niego.
A potem Viktor bierze jego rękę, chyba trochę niespodziewanie, bo wolna ręka Yuuriego nieznacznie drga. No, a gdy to Viktor zakłada mu pierścionek, Yuuri jest w szoku i raczej mocno zaskoczony.
Oboje myślą o tym, by dobrze poszło na Grand Prix, a że ich prawdziwe intencje są przesiąknięte ich akcjami i jedno jest nierozerwalnie złączone z drugim… :)
Jedynym pójściem na skróty ku złotemu medalowi jest danie z siebie wszystko tak, by samemu móc z czystym sercem powiedzieć, że bez zahamowań dało się z siebie wszystko i świetnie bawiło – o to chodzi Viktorowi w podsumowaniu, tak myślę. Nie myślenie nad techniką, ilością quadów… podbicie spontanicznością. Viktor wierzy we wszystko, cokolwiek postanowi Yuuri na finałach zrobić ze swoim programem.
Później zapytani o pierścionki, Viktor podsumowuje, że mają dwa, do pary. A gdy Phichit wyskakuje ze swoją uroczą konkluzją, oboje są raczej mocno zmieszani, nawet Viktor, który dopiero po chwili postanawia „wykorzystać sytuację” ;)
Czyli że niby co się wydarzyło?
Że niby Yuuri kupił dwa pierścionki zaręczynowe i jeden dla Viktora a drugi… dał w rękę Viktorowi, żeby mu założył pierścionek na palec? Uh xD
Myślę, że Yuuri naprawdę chciał po prostu coś, co byłoby jego rzeczą przynoszącą szczęście. Ale w zamyśle cały czas miało to być coś dla Viktora, mimo że to dla niego talizman. Ale nie potrzebował na dłużej, bo przecież potrzebuje go na GP, które będzie jego ostatnim GF. A co możnaby kupić Viktorowi, który ma wszystko z najwyższej półki i sobie kupuje, co chce? No cóż, pierścionka w takim wydaniu nikt mu nie podaruje. Z klasą i wyjątkowy, ot co. Yuuri kupił jeden, bo nie myślał o nim jako tako jako o prezencie dla siebie (gdyby chciał dla dwojga, mógłby wybrać coś tańszego…). Myślę, że Viktor w tym momencie postanowił zadziałać równie spontanicznie – czy przy Yuurim czy jakoś później, kupił drugi z tej samej pary. Dla siebie. Bo myślał, że Yuuri kupuje prezent‑talizman dla siebie… A on sam chciał mieć „do pary” taki sam jak Yuuri. Tylko nie spodziewał się, że Yuuri kupił swój… dla niego. Ale że miał swój „dla siebie”, to od razu mógł niejako wymienić się… tak spontanicznie. Jak się rozważy w ten sposób scenę, to ma chyba najwięcej sensu. A że niby obrączki i zaślubiny…? No cóż, to miało tak wyglądać. :D
Wow niezła dyskusja. :) Swoją drogą zastanawiam się, kto będzie pisał recenzje tej serii. Mam nadzieje, że nie będzie to ktoś, kto będzie twierdził, że poza łyżwiarstwem, to anime nie ma nic do zaoferowania i och ten fanserwis, ten straszny fanserwis wszędzie. Ktoś, kto nie wyłapie złożoności tej serii.
Bo z pewnością nie jest jednoznacznie.
Najbardziej interesujące w „Yuuri…” jest właśnie to, że wszystko jest ukryte w kuluarach, półcieniach, w podtekście, ale jednocześnie jest właściwie bardzo jawnie pokazane. To anime ma warstwy, tak jak ogry mają warstwy (wybaczcie mega suchar :D).
kliknij: ukryte I to nie jest taki podtekst z którego nic z tego nie wynika i widz się zastanawia: „jest, czy nie ma? twórcy sobie ze mnie jaja robią, czy nie robią? ech, to tylko dla podkręcenia oglądalności”, tylko taki, gdy relacja jest już na tyle pewna i ugruntowana, ze nie trzeba jej jawnie pokazywać przez pocałunki, czy wyznania miłosne, jest tylko delikatnie zaznaczona. Albo inaczej: tak jak pisała chi4ko, że to anime w pewnym sensie łamie ustalony porządek rzeczy, który zwykle obowiązuje przy ukazywaniu romansów. Nudny porządek powiedziałabym. Tutaj nikt sobie nie musi głośno i przewidywalnie deklarować miłości, bo wszystko jest jasne. A jednocześnie nie można tego anime wsadzić w bajkę pt. „to tylko fanserwis”, bo oczywistym jest, że to nie tylko to. Nie dość więc, że seria zmienia zasady jakimi zwykle żądzą się shounen‑aie, to jeszcze w zupełnie odmienny sposób pokazuje romans, ogólnie, hetero, czy homo, wszystko jedno. A fakt, że tyle osób chciało przypiąć temu łatkę „fanserwis i nic poza tym”, a teraz nie może, naprawdę mnie złośliwie cieszy. ;P Zatem to anime wywraca także do góry nogami pojęcie samego „fanserwisu” jako takiego.
Scena zaręczyn też jest warstwowa. Można ją czytać tak:
1. Yuuri daje Victorowi pierścionek jako podziękowanie, prezent urodzinowy, talizman i pamiątkę, Victor (który również kupił taki sam do pary) daje mu go z podobnymi intencjami.
2. Yuuri kupuje dwa pierścionki, bo oczywistym jest dla niego, że jeden trafi na jego palec, a drugi na Victora, że Victor się zgodzi i że to będą oficjalne zaręczyny, a podziękowania i obiecywanie „złota”, to tylko pierwsza warstwa, bo druga (zaręczyny( jest dla nich obojga jasna. W tej opcji to on wychodzi z propozycją zaręczyn.
3. Yuuri kupuje pierścionek z zamiarem podziękowania, zaś Victor po chwili kupuje identyczny jako propozycje oświadczyn. Zatem to Victor praktycznie się oświadcza, bo Yuuri nie śmiał o tym marzyć i nie oczekiwał, że Victor mógłby się zgodzić, gdyby mu to zaproponował. Tutaj można się też zastanowić, co myślał Victor, gdy zdecydował się kupić pierścionek, jak zinterpretował fakt, że Yuuri go kupuje. Czy myślał, że robi to z zamiarem oświadczyn, czy z powodu prezentu.
4. Yuuri kupuje pierścionek, jako prezent itd., Victor robi podobnie i dopiero, gdy Phichit wyskakuje ze swoją dedukcją, dla nich obojga staje się jasne, że tak naprawdę chcieliby, by były to zaręczyny. Lub tylko dla Y., bo Victor wiedział to od początku i z taką intencją dawał pierścionek, tylko Yuuri nie ogarnął.
5. Yurri kupuje obrączkę, która ma oznaczać zaręczyny, ale nie spodziewa się, że Victor zrobi dla niego to samo. Stąd zaskoczenie na jego twarzy. Po prostu zdziwiła go eee… siła miłości Victora (aż parsknęłam śmiechem jak to napisałam :D), bo nie sądził, że ten może się zrewanżować, a ten rewanż oznacza jakąś równość w ich uczuciach. (Swoją drogą zawsze uważałam, że pierścionek zaręczynowy powinien być obustronnie wręczany. Niby dlaczego tylko baba/jedna strona ma go nosić? :D)
6.No i jest jeszcze interpretacja Nanami, że Victor sądził, że Yuuri kupuje pierścionek dla siebie, dlatego sam kupił sobie taki sam do pary, na pamiątkę.
Niezły galimatias. Czuję, że nadal coś pominęłam. :D Zmęczyłam się. ;)
W każdym razie, chciałam tylko zauważyć, że twórcy wykonali naprawdę niesamowitą robotę tkając taką złożoną sieć niedopowiedzeń i oczywistości, a jednocześnie unikając: a) klasycznych zagrań znanych z serii shounen‑aiowych b) oczywistego i jawnego poprowadzenia romansu (ogólnie, bez podziału na orientacje) c)wsadzenia serii to przegródki z napisem „fanserwis i podteksty, z których nic nie wynika”. I to jest obok znakomitego przedstawienia sportu jakim jest łyżwiarstwo figurowe (bo dla mnie, to przede wszystkim seria sportowa), chyba największa zaleta tego anime.
AAAA, zapomniałam poukrywać spojlery. Nożesz. Czy moderacja może to zrobić za mnie? Zaznaczyć jako jeden duży spojler? Sama nie znoszę jak ktoś rzuca spojlerami, a właśnie osobiście to zrobiłam :D <załamka>
Obejrzałam jeszcze raz i w tłumaczeniu ang. było, że kliknij: ukryte Yuri prosi sprzedawcę o dwa pierścionki. Przy czym wiadomo, że język japoński nie odróżnia liczby mnogiej od pojedynczej, więc równie dobrze mogło mu chodzić o jeden. No ale no… Może zaznaczyli to jakoś inaczej, że chodzi o dwa? To akurat są słowa w tle, zagłuszane przez Yuriego mówiącego jako narrator, więc ja nic nie wyłapałam, ale no… Może warto czasami zaufać Okropnym Napisom? xD Ja tam była pewna, że Yuri kupił dwa, bo… bo ja wiem co? xD Ale chyba faktycznie bardziej możliwe, że drugi kupił Wiktor. Tylko kiedy? Jak? Jeżeli kupił go przy Yurim w tym samym momencie, to czemu Yuri był aż taki zdziwiony? Coś mi brakuje sceny między jubilerem a ślubem XD Poza tym powiedział, że obrączki są do pary, więc musiał kupić je w tym samym momencie O.o No bo co? Wyszli ze sklepu, poszli dalej, Wiktor nagle udał, że musi lecieć do kibla i po kryjomu wrócił do jubilera, mówiąc „Wie pani, byliśmy tu przed chwilą, daj mi pani taką samą obrączkę, jak pani mojemu chłopakowi sprzedała”. Wszystko możliwe, ale czy trochę nie naciągane? XD
Tłumaczenie od początku ma mnóstwo nieścisłości, ogarniając podstawy japońskiego i oglądając rawy jest się w stanie to dosyć łatwo stwierdzić… A potem człowiek ma ubaw jak widzi pół fandomu kminiące ogromne rozprawki OPIERAJĄCE się na ewidentnie przekręconym tłumaczeniu, vide słynne „please be my coach until I retire”, ale jest takich kwiatków o wiele więcej, mniej lub bardziej poważnych. Także nie, nie należy ufać Okropnym Napisom w momencie, gdy ewidentnie ich sens został zmieniony :)
Myślę też, że kwestia czy jeden czy dwa została tak zawaluowana, specjalnie czy nie, przez twórców, że nie sposób w tym momencie jednoznacznie jej rozstrzygnąć. Być może kolejny odcinek rozstrzygnie :)
Jest jeszcze jedna możliwość, która w sumie… może jest prawdopodobna?
kliknij: ukryte Viktor kupił pierścionek wcześniej, z zamiarem oświadczyn, na przykład jak był sam w Hasetsu. Albo jak śpiąca królewna z jet‑laggiem spała, to szwędał się po mieście i ten sam sklep odwiedził i tu kupił. Na co może delikatnie wskazywać jego narracja, że „czasami, atleci przyparci do muru, mogą działać w najmniej niewytłumaczalny sposób”, co może nawiązywać bezpośrednio do niego lub do Yuuriego jednocześnie.
A potem człowiek ma ubaw jak widzi pół fandomu kminiące ogromne rozprawki OPIERAJĄCE się na ewidentnie przekręconym tłumaczeniu
:D już sam fakt tworzenia tych rozprawek jest trochę zabawny (vide: moje „dzieło” powyżej), a jak się doda do tego jeszcze bazowanie na tekstach z ewidentnymi tłumaczeniowymi błędami, to już w ogóle rzecz staje się absurdalnie pocieszna ;) Ale, uważam, że lepiej rozkminiać niż biernie oglądać, a mnie zawsze analizowanie sprawia mega frajdę, więc nie ma, co sobie żałować. W końcu po to, to twórcy robią, by później widz siedział i tworzył elaboraty nad znaczeniem kwiatka na obrusie i miał z tego niezłą zabawę ;)
kliknij: ukryte Też mi się zdaję, że celowo tak przedstawili tę pierścionkową intrygę, by nie można było jasno stwierdzić jak było naprawdę. Już dawno porzuciłam myśl, że cokolwiek w tym anime dzieje się przypadkiem :D Dlatego ta wersja z tym, że Victor wcześniej kupił pierścionek, też moim zdaniem miałaby rację bytu. W ogóle ta kwestia o atletach znakomicie pasowała do tej sceny, ogólnie, nie tylko do tej interpretacji. No nic, zobaczymy w następnym odcinku, o ile pokuszą się o jakąś jasność w tej sprawie.
Ja też lubię te rozprawki i sama lubię je czytać, a czasem też tworzyć – mam kilka osób na liście, które doskonale umieją przelać na słowo pisane i mają takie same spostrzeżenia jak moje, a dodatkowo mają jeszcze lepszą dedukcję. YOI jest kopalnią skarbów dla kogoś, kto lubi się bawić w interpretacje mrrrrr.
Inna sprawa, że ciekawa jestem czy YOI pozostanie faktycznie zapamiętane jako wyjątkowe czy szybko odpłynie w rację niebytu, bo się okaże, że wszędzie są spoilery i nie da się „na świeżo” go obejrzeć, jeśli się jest nowym fanem… a to może zabić radość oglądania, bo nie ma już miejsca na cotygodniowe spekulacje.
(a co do zabawności postów bazujących na błędnym tłumaczeniu – okej, dopóki ktoś nie idzie w zaparte, że SUBY wiedzą lepiej i na pewno jego interpretacja jest dobra, jeśli mu się zwróci uwagę subtelnie :))
No właśnie YOI to dla mnie taka kopalnia skarbów, by nie powiedzieć: wielka piaskownica. ;) I te interpretacje to najlepsza część całej zabawy.
Inna sprawa, że ciekawa jestem czy YOI pozostanie faktycznie zapamiętane jako wyjątkowe czy szybko odpłynie w rację niebytu, bo się okaże, że wszędzie są spoilery i nie da się „na świeżo” go obejrzeć, jeśli się jest nowym fanem… a to może zabić radość oglądania, bo nie ma już miejsca na cotygodniowe spekulacje.
Tak, to trochę martwi. Bo przecież już nawet konkrety o samym charakterze relacji Victor‑Yuuri, są w pewnym sensie dużym spojlerem. No ale, mnie tam w sumie bardziej obchodzi, czy będzie drugi sezon, czy jedna seria i koniec ostateczny. ;) Mogliby zrobić jakiś spin‑off o gniewnym kocim dziecku haha. Właściwie, to jakoś nie mogę pozbyć wrażenia, że jeszcze jakiś Wielki Dramat się zdarzy, jakoś to wszystko się za dobrze układa, jak na moje angstowe potrzeby :D Chociaż to chyba jednak nie ten rodzaj historii. Wprawdzie dramat kończący sezon, mógłby otworzyć drzwi dla kolejnej serii, ale prawdę mówiąc jakoś mi się nie wydaje, by powstała. Niestety.
Spokojnie, nie ja będę pisać recenzję YOI, bo od jakiegoś czasu raczej brak mi… no, czasu. Recka zarezerwowana jest przez moshi. A na przyszłość, żebyś nie dostała czasem apopleksji z powodu tego, że nie wiesz, czy twoje ulubione anime nie dostanie się czasem w ręce jakiegoś barbarzyńcy, rezerwacje możesz sobie sprawdzić tutaj.
:D Zapewniam Cię, że nie musisz się o mnie martwić, z pewnością nie dostałabym apopleksji z takiego powodu. Lekko bym się zmartwiła gdyby ktoś (wszystko jedno kto) ukazał tę serię tylko i wyłącznie przez któryś z dwóch wymienionych przeze mnie pryzmatów. Tyle. Dzięki za linka. :)
kliknij: ukryte Dobra, na mój chłopski rozum to raczej żaden heteroseksualny facet z drugim się na obrączki w kościele nie wymieni xD
Owszem coś takiego jak „Pierścionki Przyjaźni” były kiedyś modne, x‑lat temu… ale wśród dwunastoletnich dziewczynek xD
kliknij: ukryte Także to wyglądało nawet jeśli nie na oficjalny ślub, to przynajmniej spontaniczne zaręczyny ;D
A
Nanami
8.12.2016 18:36 Po co się kłócić jak jest odcinek 10? :D
Powiedzmy sobie tak – nie spodziewałam się wiele po tej serii, a potem byłam tylko coraz bardziej mile zaskoczona, lecz starałam się hamować moje nadzieje, by się nie zawieść. A potem sobie myślisz, że nie, twórcy tego nie zrobią… a oni to robią.
Hajp, nie hajp, na mnie ta seria działa niezwykle pozytywnie, daje mi niesamowitą dawkę emocji oraz kroplówkę endorfin, które nie ulatniają się przez długi czas.
A fandom jest tak rozległy, że wystarczy sobie znaleźć własny zakątek, który będzie komfortowy, ciepły i sympatyczny… a cała reszta świata niech sobie interpretuje na swój sposób, ogląda jak sobie chce i skupia na tym, co jej się żywnie podoba. :)
Ależ ten odcinek 10 sprawił frajdę, ending iście epicki, sprawił, że nagle wszystko nagle tak ładnie wskoczyło na swoje miejsce. Gdy mi będzie smutno i źle, wystarczy że przypomnę sobie Viktora robiącego fontannę z własnie pitego piwa, jego pełną bezbrzeżnego niedowierzania i szoku minę oraz kliknij: ukryte Yuuriego, który rok wcześniej dał czadu na bankiecie po Grand Prix, a potem nic a nic z tego nie zapamiętał… :D
Easnadh
8.12.2016 19:22 Re: Po co się kłócić jak jest odcinek 10? :D
A mnie właśnie odcinek 10. udowodnił, że w momencie, gdy pozbawimy YOI było nie było czarujących widza zawodów łyżwiarstwa figurowego, to anime nie reprezentuje sobą zupełnie niczego. A nawet gorzej: dokłada do tego niczego całą masę irytujących bohaterów i nieśmieszne gagi.
Długo walczyłam z samą sobą i dawałam YOI szansę, ale mam dość i już mi się nie chce, bo nie warto. DROP.
Nanami
8.12.2016 21:42 Re: Po co się kłócić jak jest odcinek 10? :D
No i tak też bywa, że coś co mnie absolutnie oczarowało dla innej osoby będzie niestrawne (i nie ma przecież w tym nic złego). W życiu bym nie napisała o YOI „anime dla każdego i na pewno każdemu się spodoba”, bo… ślizga się po cienkim lodzie.
chi4ko
8.12.2016 19:34 Re: Po co się kłócić jak jest odcinek 10? :D
kliknij: ukryte Cuda na kiju. Okazało się, że to Yuri był Don Juanem a Victor cnym młodzieńcem. \꒪ヮ꒪/ Czekam na jęki i narzekanie, kliknij: ukryte jak tak można robić z głównego bohatera chippendalesa. つヮ⊂ Aż strach pomyśleć, jaka byłaby reakcja wśród fanów, gdyby Yuri był kobietą… Chris to jednak spoko gościu. Po głowie mi chodzi i nie może dać spokoju: kliknij: ukryte skąd oni wzięli sprzęt do tańca na rurze? Można zamówić przez internet z dostawą w 20 minut? XD
Enevi
8.12.2016 19:46 Re: Po co się kłócić jak jest odcinek 10? :D
Ponoć kompromis wyszedł taki, że kliknij: ukryte Chris nosi ze sobą wersję mobilną…, ale tego się chyba nigdy nie dowiemy xD
A endorfiny po seansie tej serii skaczą niesamowicie :)
chi4ko
9.12.2016 04:29 Re: Po co się kłócić jak jest odcinek 10? :D
Taka wersja składana? Jak ta technika poszła do przodu! >D
A
Karlan
7.12.2016 15:48 Sama nie wiem...
... czy bardziej mnie odrzuca to anime, czy jego fani. Wystarczy sobie pooglądać jakiekolwiek filmiki z histerycznymi reakcjami na dowolny odcinek YoI, żeby zwątpić w ludzkość…
To nie oglądaj. Szczęśliwie wszyscy mamy możliwość wyboru, czy oglądać, czy nie oglądać, czy pisać niezbyt merytoryczne, hejterskie komentarze, czy nie pisać, czy mieć mega frajdę z kolejnych odcinków, czy nie, czy być trollem, czy nie być…
Ach, życie. ;P
Mnie bardziej przerażają te spojlery na fejsach/netach. Jeszcze nawet po angielsku nie wyszło, ledwie rawek pewnie, a tu już wiesz, co w odcinku będzie o.O Masakra, ludzie mogliby się ogarnąć xD
Ano prawda. Ja rozumiem, że ludzie cieszą się tą serią, bo sama też mam nieustanny zaciesz, ale uważam, że bardziej uprzejmym działaniem byłoby odczekanie dnia, lub dwóch, albo „zakrywanie” spojlerów. Wiadomo, że jak się nie chce, to się nie patrzy, ale czasem aż ciężko tego uniknąć, bo teraz Jurki z każdego kąta wyglądają ;) To delikatna kwestia, ale jestem zdania, że ludzie powinni do takiego rzucania spojlerami podchodzić z większym wyczuciem, bo niejednokrotnie jest tak, że swoimi działaniami spojlerują innym jakiś bardzo istotny wątek. A wystarczyłoby chwilę poczekać.
Karlan
8.12.2016 07:56 Re: Sama nie wiem...
Już dawno to porzuciłam :P Nie jestem masochistką. Po prostu irytuje mnie ten absurdalny hype na tą serię. Otwieram lodówkę, a tam Yuri on Ice. Już chyba wiem, jak się czuli antyfani SAO w 2012 roku :)
To mi powiedz. :D Jestem ciekawa, bo poza tym, że czasem rzucam okiem w komentarze na Tanuki i nieustannie mi migają jakieś spojlery na fejsie (muszę sobie w końcu poukrywać wszystkie te strony -_-) to w zasadzie nie mam za bardzo z fandomem kontaktu i nie wiem jakie reakcje przeważają. Na tumblra ostatnio nie zaglądam, bo tam to już w ogóle zagłębie spojlerowe. Zatem co ten fandom wyczynia? :D
(Czuję, że zaraz otworzą się przede mną wrota piekieł…)
O, też chciałabym wiedzieć, co ten fandom wyczynia. Tzn. już znalazłam kilka rzeczy, które mnie irytują, ale aż tak mocno nie siedzę w tym, a każda perspektywa jest fajna. No i ja głównie z fandomem miałam styczność na Tumblrze, więc rzeczy, które mnie denerwowały, są typowe dla praktycznie wszystkich fandomów na Tumblrze, soł.
oh dziewczyny, chyba nie jesteście fankami łyżwiarstwa jako takiego :D faza na anime to faza na anime, ale kiedy niemal pod każdym łyżwiarskim klipem na tubie jakiś juraskowy fangirl musi napisać, ze jest juraskowym fangirlem i ogląda ten klip bo juraski! Czasem chodzą stadami i muszą to napisać nawet pod klipem z występami sprzed dekady! no i oczywiście „yuuri jest wzorowany na hanyu, bo nie znam żadnego innego japońskiego łyżwiarza, więc muszę mieć rację i będę się kłócić” :D albo najlepsze „pójdę napisać na fejsbuku plushenki, że powinien sobie jakiegoś japońskiego łyżwiarza do kochania znaleźć, ale będzie fajnie”... to tak trochę eghem ;p
Aa, o to chodzi! Rzeczywiście, gdzie nie spojrzę, tam ktoś od YOI, co oczywiście nie jest żadnym grzechem, tylko po co od razu wszędzie o tym wspominać?… Co do tej sytuacji z Plushenko – o matko, aż popatrzę na jego stronę, czy często zdarzają się takie sytuacje.
A co do bycia fanką łyżwiarstwa figurowego: no na razie to jestem sezonową fanką, bo prawdą jest, że dopiero YOI jakkolwiek zainteresowało mnie w tym temacie. Zobaczymy, jak długo potrwa moja miłość. Ale rzeczywiście, spotkałam się z tym, o czym mówisz, tylko z głowy kompletnie mi to wyleciało.
A, chyba że nie zrozumiałam, i fanki YOI pod filmikami z występów twierdzą, że napiszą do Plushenki (przepraszam, nie wiem, jak to się odmienia), a w rzeczywistości (oby) tego nie robią?… Upewniam się, bo jestem po twardym boju ze scrollowaniem.
cóż, o tym fejsbuku wiem z drugiej ręki (tumblrowy apel o opamiętanie), bo sama praktycznie go nie używam. zakładam, ze wszelkie takie cuda zostały pousuwane.
Ja miałam fazę na łyżwiarstwo figurowe w okolicach 10, 11 roku życia, wtedy chciałam zostać sławną łyżwiarką i wygrywać igrzyska olimpijskie hahah. ;) Co się oczywiście nigdy nie wydarzyło. :D O dziwo wtedy bardziej ogarniałam temat niż dziś, bo w sumie na wiele lat wyparłam łyżwiarstwo z pamięci i dopiero Yuuri mi przypomniało jakiego miałam na tym punkcie fioła. A teraz to ledwo kojarzę co i jak. ;)
no i oczywiście „yuuri jest wzorowany na hanyu, bo nie znam żadnego innego japońskiego łyżwiarza, więc muszę mieć rację i będę się kłócić” :D albo najlepsze „pójdę napisać na fejsbuku plushenki, że powinien sobie jakiegoś japońskiego łyżwiarza do kochania znaleźć, ale będzie fajnie”... to tak trochę eghem ;p
O, to chyba wiem o co Ci chodzi, bo nawet mi gdzieś mignęły te teksty o Hanyu i Plushenko, więc wyobrażam sobie, że internet musi być nimi wręcz przeładowany. To jest już totalne przegięcie, bo ludzie chyba nie ogarniają, gdzie kończy się fandom, a gdzie zaczyna prawdziwe życie. Swoją drogą intrygujący jest ten brak umiejętności rozpoznania, kiedy dany tekst jest zbyt żenujący, by nawet o nim myśleć, a co dopiero pisać, i to pisać na profilach osób, które rzeczywiście istnieją, a nie są jakimś animowanym tworem. ;D
Co za piekielny brak wyczucia.
Komucha
9.12.2016 00:41 Re: Sama nie wiem...
ale, że co – nie lubisz bo geje, bo inni mają ubaw, bo ludzkość, bo jutiub…
Och, tak, jak ja uwielbiam te komcie w stylu: „Jak czegoś nie lubisz, to obejrzyj anime, gdzie motyw ten jest motywem przewodnim”...
A pomijając to – różnica pomiędzy YOI a OreImo polega na tym, że w OreImo incest jest osią fabuły, z tego co wiem, więc jakby go wyciąć, nie zostałoby raczej nic. A YOI bez tego wątku mogłby się obyć bez szkody (a nawet z zyskiem) dla całości. Dlatego marudzę.
No toteż dlatego napisałam, że to straszne anime. Chciałabym je rzucić w diabły, gdy widzę takiego Chrisa, Micky'ego i Salę, ale z drugiej strony wątek sportowy co odcinek jednak przykuwa mnie do ekranu i jestem ciekawa, co z tego wyjdzie. Poza tym od kiedy założyłam, że Yuuri i Victor naprawdę są parą, a nie jest to tylko podszczypywanie audytorium i ogólnie pusty fanserwis, oglądam to anime też dla nich, bo pomimo wszystko sa uroczą parą.
Prawda, YOI ma genialną główną parę bohaterów, ale im dalej jest ktoś w obsadzie, tym bardziej przerysowanie i/lub niesmacznie wypada… dlatego ja skupiam się na Yuurim i Viktorze, a cała reszte świata dostrzegam gdzieś tam mimochodem.
Acz ten siscon nie był „taki zły”, bo zamiast go pogłębiać i zniesmaczać widza jeszcze bardziej, siostrzyczka dostrzegła problem, miała dość i po prostu problem rozwiązała, dosyć brutalnie, ale chyba na dobre.
Tragedia! Dwa pierwsze odcinki sugerowały świetnie zapowiadające się anime, ale potem już tylko fan serwis, nudy, nudy, nudy, nudy!
Liczę że animka się jeszcze rozkręci bo jak nie to kończę oglądać :(
W momencie, w którym mam serdecznie dość tego anime, bo rzygam już fanserwisem (bez którego seria i tak by się obroniła) serwowanym w sposób daleki od nieprzekraczania cienkiej linii przesady, bo czuję się naprawdę zażenowana faktem, że oglądam coś, w czym występuje ktoś taki jak Chris (dla mnie sceny z nim są niesmaczne i on sam zresztą też) czy Georgi (rany boskie, jak bardzo ta postać mnie NIE śmieszy)...
...wtedy oni serwują taki występ Yuriego. Który mnie oczarował. Który wygląda, jakby zrobiła go jakaś inna grupa ludzi. Coś jak w serialu „Westworld”, kiedy robot burdelmama staje się mniej popularna, więc techniczni podkręcają ją na „bardziej agresywna i seksualna”, co prowadzi do epickiego faila, a potem trafia ona w ręce kogoś zupełnie innego, rozsądniejszego, kto stawia na „więcej wrażliwości i empatii” i to jest strzał w dziesiątkę.
Cóż, teraz to anime jak dla mnie przekroczyło już granicę pomiędzy fanserwisem a shounen‑aiem (niezależnie od tego, co wydarzyło się pomiędzy Yurim a Victorem), że ciężko mi się obrażać za podteksty.
Mam bardzo podobne odczucia względem tego. W jednym momencie fanserwis tak mnie drażni, że mam ochotę walnąć w monitor i zaczynam się zastanawiać po co po to w ogóle sięgnęłam, a potem siedzę jak oczarowana, bo jakaś scena im się udała, bo wreszcie wsadzili coś bardziej sportowego, bo… bo coś tam.
Co do Chrisa to ja się zastanawiam czy oni specjalnie zrobili z tak brzydkiego gościa osobę, która niby ma emanować erotyzmem, czy jak go tam ci ludzie odbierają? No bo naprawdę jest strasznie obleśny…
Ale akurat pierwszy występ Georgiego mi się podobał, rozśmieszyło mnie co też on tam chciał niby przekazać i jakie były reakcje tych lasek przed telewizorem.
Ok, czy tylko ja biegałam po pokoju i krzyczałam z radości, gdy kliknij: ukryte Vicotr pocałował Yuriego? Tak bardzo, że aż chłopak przyszedł sprawdzić, co mi jest… Nie wiedziałam, że dożyję chwili, w którym oglądam anime, kliknij: ukryte gdzie mamy do czynienia z normalnym, zdrowym, pełnym radości związkiem homoseksualnym, który nie jest tylko tanim fan serwisem! Alleluja, panie i panowie! Co za wspaniały odcinek! Historyczny, można by rzec!
Ale… przecież on go nie pocałował. W „normalnym, zdrowym, pełnym radości” shounen‑ai i/lub romansie pocałunek pokazano by w pełnej krasie, nie stosując klasycznych sztuczek z montażem. Tutaj dostaliśmy tylko n‑tą dwuznaczną sytuację pod fanserwis.
Choć i tak myślę, że z tej serii da się wycisnąć więcej chemii i napięcia seksualnego między bohaterami niż z niektórych „normalnych” yaoiców.
Pewnie nie tylko Ty, ale Lenneth ma rację, nie było pocałunku. Oczywiście tak wszystko ustawili, że można się było nabrać xp Tak w ogóle myślę, że normalność i zdrowie jakiegokolwiek związku nie polega na byciu „pełnym radości” :D Jak na moje wcale nie muszą się tutaj całować, wystarczy, ze będą ze sobą rozmawiać tak jak rozmawiają. Scena na parkingu mnie zniszczyła.
No nie wiem – widocznie zaznaczyli ich usta, sugerując, że do tego doszło :P Do tego zaskoczona mina Yuriego i tekst Viktora, że „też chciał go zaskoczyć” jak dla mnie jest jasne – przecież nie miał by takiego zonka tylko dlatego, że go prytulił….
Wiesz, oni są bardzo ze sobą i można śmiało wnioskować, że całowali się już wcześniej. Nic nie oznacza jednak, że całowali się akurat w TEJ chwili. Ani to, jak wyraźnie zaznaczono ich usta, ani reakcja publiki (domyślam się, ze to chciałaś pokazać, bo „no‑hotlinking.jpg”). To piękna i romantyczna scena, nawet jeśli „tylko” się objęli _‑_
Każdy widział, co chciał widzieć ;) Ja będę trzymać się myśli, że to był pocałunek i będę miała radochę xD
Komucha
9.12.2016 00:54 Re: Odcinek 7
Jestem głęboko rozczarowana o tak szybko rozwiązany spór. Toż to niegodne Prawdziwego Polaka i Polki żeby się prawie bez walki poddawać.Wyzywam Cię – jeśli uważasz,że to BYŁ pocałunek, to udowodnij, że z języczkiem. Bez tego się nie liczy ! To dorośli faceci i bez języczka, to się mogą tak miziać w przedszkolu.
P.S. Oczywiście kręcę bekę z tych Wielkich Sporów Ideologicznych,pozdrawiam. Acha, no pewnie,że się całowali ;)
Rany, ten odcinek miał tyle dobrego, że absolutnie nie rozumiem, czemu praktycznie cały fandom rzucił się sobie do gardeł roztrząsając tą jedną scenę :) Okej, albo inaczej… rozumiem. Była przeurocza i niesamowita. Ale czy był pocałunek czy nie… jak dla mnie to absolutnie nic nie zmienia, a nagle wszyscy albo magicznie są pewni, że to był pocałunek albo twierdzą, że absolutnie nie. A przecież to mogło być równie dobrze muśnięcie ust, bardziej symboliczne, bo przecież prywatności mają zero, a skandalu lepiej żeby nie wywołali.
A przecież to właśnie było celem twórców – wywołać maksymalne emocje, żeby podkręcić atmosferę, dać coś nowego, wywołać falę dyskusji. I im to się perfekcyjnie udało. Ewidentnie ten najazd kamery, te ułożenie, emocje, komentarz, reakcja publiczności… przemawia za. Przeciw przemawia, że nic nie pokazali, a po klapnięciu na lód chłopcy „tylko” się przytulali. No i ej, prawa fizyki! Yuuri zasuwający po tafli ze sporą prędkością, Victor skaczący mu w ramiona z lekkiego podwyższenia – nie, to nie jest zbyt korzystny setting do całowania się, bo grozi utratą zębów co najmniej, zwłaszcza jeśli jeden planował zaskoczyć, a drugi był tym kompletnie zaskoczonym…
No, ale wg mnie najbardziej absolutnie niesamowitą sceną było jak Yuuri postanowił „pogodzić się” z Victorem i kliknij: ukryte bardzo celowo upuścił chusteczki trochę dalej balustrady. I wystarczyło, by dotknął go jednym palcem w czubek głowy, by w mojej głowie rozbrzmiał głos „no no no, everything's okay!”, a potem jeszcze te delikatne dotknięcie dłonią. Małe gesty są najpiękniejsze, zwłaszcza że dla ich obojga to miało trochę głębszy sens, a dla osób postronnych… jedynie bardzo ogólny. I ten komentarz Yakova haha~ Absolutnie kocham tę scenę też za to, że zdawałoby się, że Yuuri się faktycznie posypał, że nie ma ratunku, ale Yuuri nie dość, że sam się wziął w garść, to jeszcze to ON pomógł się ogarnąć Victorowi. Uwielbiam jak podkreślili w tym odcinku, że Victor też jest zielony jak szczypiorek na wiosnę jako coach, że też jest tylko człowiekiem i popełnia błędy. Wielbię każdą sekundę relacji między Victorem i Yuuri w tym odcinku. Oraz w zapowiedzi kolejnego odcinka. Zwinęłam się w szlochający kłębek podczas rozmowy w podziemnym parkingu – kliknij: ukryte jak Victor chciał chronić Yuuriego, jak wewnętrznie krzyczałam „nieee, nie słuchaj Yuuri!!," a Victor zakrył mu chwilę potem własnymi dłońmi uszy. Po czym po tym geście jasno świadczącym o tym, że chce go chronić, postanowił bardzo desperacko zrobić coś, co mogłoby wytrącić Yuuriego z tego bardzo złego stanu… to jest pomysł, ale Victor nie pomyślał – okej, a co potem, jak już go roztrzaskam na kawałeczki? Jak Yuuri się popłakał, reakcje Victora… Słowa Yuuriego „Po prostu bądź przy mnie i mnie nie opuszczaj” wyjęte ze „Stay close to me” – układu, który oboje pojechali w pierwszym odcinku i dzięki któremu byli tam razem. I jak wbrew pozorom – Yuuri pierwszy raz dał upust emocjom przed występem a nie po i… to okazało się lekarstwem. Zdrowo się wypłakał, otrząsnął i znalazł w tym siłę. To było cudowne jak się wściekał VICTOR NO BAKA i „przypadkiem” quad Salchow mu wyszedł~ A wisienką na torcie było zamienienie ostatniego quada na flipa – nie dość, że trudniejszy, to jeszcze specjalność Victora i przypuszczam, że Yuuri nawet nigdy nie próbował go skoczyć do tej pory… i mu się praktycznie udało. Ubóstwiam jaką ewolucję przeszło „Yuri on ice” w tym odcinku. A potem… dla mnie to była już tylko formalność w jaki sposób uwolnili swoje emocje. Ważne, że będą razem wsuwać katsudon tej nocy (*´▽`*)
O jej xD…. Jaaaaki piękny Google Translate <3
Tam generalnie chodziło o to, że Kubo zauważa podobieństwa między odcinkiem 7 i tegotygodniowym Nigeru wa Haji da ga Yaku ni Tatsu. A że tam się właśnie pocałowali, to ludzie skojarzyli analogię xD
Muszę brnąć przez te 'męskie wdzięki' (swoją drogą seria utwierdza mnie tylko w moim wyoabrażeniu o tym jakimi typami są męscy łyżwiarze figurowi) za czym nie przepadam, bo seria jest tego warta. Ale matko ten Szwajcar był taki obleśny…
Biedny… ile to się trzeba namęczyć dla tej pięknej animacji ;p
Co masz na myśli o pisząc „jakimi typami są”? I czy budowanie opinii o prawdziwym życiu na podstawie kręcącego bekę anime ma sens? I czy ci co jeżdzą w parach i ci żonaci łyżwiarze też są w kręgu takich wyobrażeń? Tyle pytań, na które odpowiedzi nie chcę znać… :D
Powiedzmy, że nie przepadam za facetami zachowującymi się/mającymi sposób bycia jak Viktor czy Cristophe. Bez żadnych debat o tolerancji i nietolerancji bo to modne ostatnio… Obojętnie jakie ci panowie mają faktycznie 'preferencje' (bo to akurat mi tam nie przeszkadza), mi chodzi o ich 'styl bycia', po prostu.
Jeśli chodzi o Victora, to chyba zaczynam mieć powoli dość tego, że ćwierć odcinka musi się odbywać w łaźni, żeby można było dać parę ujęć na jego gołe pośladki… :/
Ale chodzi ci o coś? Nieprawdę gdzieś napisałam? Nie ma gołych pośladów w każdym odcinku? Nie wolno mi wyrazić swojego zdania na ten temat?
Po prostu trochę mnie już nuży to, że żaden odcinek nie może się obyć bez jakiejś sceny totalnie od czapy z gołym Victorem w dramatycznej pozie, ileż można. „Jakość” pośladków nie ma tu nic do rzeczy.
Jesli nie byla na powaznie to sory, ale ludzie rozne glupoty generalnie gadaja i szczegolnie na tym portalu nigdy nie wiadomo :v
Ale tak jak pisalem, ja sie na tym za bardzo nie znam xd
Różnica jest taka, że w tym drugim nic by nie zostało, więc to byłoby równoważne prostemu stwierdzeniu, że lepiej, żeby tego serialu w ogóle nie było. (Co jest sensowną opinią.)
Wątpliwa jest dla mnie już teza, że Yuuri on Ice to ecchi, a stwierdzenie, że jest to ecchi, a później krytykowanie innych, że im się nie podobają elementy ecchi w tej serii, to już dwa poziomy wątpliwych założeń.
Kropka
13.11.2016 13:01
Ale ta seria bez usług dla fanów dalej byłaby dobra. Postaci są przyjemne, motyw głównego protagonisty i jego walki o pierwsze miejsce, nawet jeśli uroczo przesłodzony, trzyma się kupy. A pewnie w wersji na płyty animacje zostaną poprawione, więc po czasie masa ludzi wróci do twierdzenia, że strona wizualna jest w porządku.
Myślę, że punktem wyjścia dla (ironicznego w moim odczuciu) komentarza chi4ko nie jest kwestia czy anime dałoby radę bez fanserwisu, ale pytanie, czy gdyby Victor był kobietą, bulwers byłby równie mocny…
A co do animacji… poczekamy, zobaczymy, nadzieja umiera ostatnia.
Nie wytrzymam, nie wytrzymam, nie wytrzymam! W tym sezonie podjęłam ważką (ha ha) decyzje zaczekania z oglądaniem jakiejkolwiek serii aż do jej zakończenia. Wynika to z tego, że wprost nienawidzę czekania tygodnie całe na nowe odcinki i nie raz już obgryzłam sobie (metaforycznie) nie tylko paznokcie, ale i dłonie z niecierpliwości, wiedząc, że znowu czeka mnie cały tydzień czekania (!) na kolejny odcinek. Nie, ja sobie wolę obejrzeć cały sezon w kilka dni, wtedy nic nie wybija mnie z rytmu i „opowieść” wciąga mnie całkowicie. Niestety nie udało się. Złamałam się już przy Natsume, po prostu nie mogłam się doczekać, aż w końcu zobaczę tego grubego kota <3 (Nyanko sensei!) A teraz czas na Yuri. Szum wokół tej serii jest tak duży, a mania, która ogarnęła tumblra jest tak powalająca, wciągająca i szalona, że nie dam rady już dłużej. Poddaje się moi drodzy łyżwiarze, idę oglądać Wasze zmagania. Za chwilę prawdopodobnie stanę w pierwszym rzędzie wykrzykując słowa pełne zachwytu i pochwały. W końcu już sama grafika w trailerze mnie zabiła (w pozytywnym sensie). Oby spełnili moje nadzieje, bo skoro już przez nich łamie swoje zasady, to jeśli w dodatku okaże się, że robię to na marne, zawód będzie naprawdę srogi i bolesny.
Istnieje kilka wytłumaczeń tego komentarza i kocham go za każde z nich…
Kotroki
26.12.2016 02:15
Wiedziałem to, oglądając już 'Sakamichi no Apollon” xd
A
Komucha
15.10.2016 20:45
Siedzę i płaczę ( w środku) ze szczęścia,że oto po miesiącach albo i latach posuchy, pojawiło się znowu takie cudo podobne do FREE. Znaczy się yaoi bez yaoi, udające sportową serię. I nareszcie jakiś geniusz od scenariuszy wpadł na taki prosty a doskonały pomysł, aby jako sport pokazać ŁYŻWIARSTWO FIGUROWE MĘŻCZYZN.Bo jak wiadomo faceci hetero pasjami lubią oglądać innych facetów, wyginających się ( bardzo ładnie zresztą) na lodzie. O postaciach nie będę się rozpisywała, jest super, nawet z lekkim przełamaniem schematu, co wychodzi serii tylko na dobre. Dla wszystkich oburzonych,że to nie jest yaoi i innych zaklinaczy rzeczywistości – od razu apeluję, bo nie mam czasu na gównoburze – oglądajcie kochani bez skrupułów, to jest seria o sporcie, sile ducha i prawdziwej męskiej przyjaźni (ha,ha,ha) i nigdy nie sugerujcie się komentarzami zboczonych yaoistek. A jeśli ktoś ma antyyaoistyczny ból pośladków i boi się zobaczyć takie podteksty po przeczytaniu komentarzy, niech najpierw ogląda a potem komentuje, a jego dziewiczy odbiór takich treści pozostanie nienaruszony.
No i będę marnować więcej czasu, bo za każdym razem prawdopodobnie będę oglądać zarówno opening jak i ending. Tak bardzo mi się spodobały, że już przy pierwszym odcinku kilka razy przewijałam do początku. Opening zwłaszcza jest taki inny od tych wszystkich pioseneczek, które rozpoczynają anime, bo w tym temacie w kółko jedno i to samo. Ta piosenka różni się od typowych openingów na całe szczęście, a jest tylko kilka takich, które faktycznie potrafiłabym rozróżnić. Poza tym… takie to wszystko śliczne! Jest to mój czarny koń sezonu i jeżeli jakościowo się nie zepsuje i zostanie zachowany realizm to będzie to jedna z najlepszych serii sezonu.
Pierwotnie do serii zaintrygował mnie temat i muzyka z trailera i nie czuje się zawiedzony. Bohaterowie są całkiem w porządku, animacja jest wyborna, a muzyka jeszcze lepsza, zwłaszcza opening i ending. W zasadzie, Mappa zostawia kolegów z TMS i Madhouse (All Out) w kwestii sportówek sezonu w głębokim tyle.
'Yaoi' mnie nie kręci (swoją drogą łebsko sobie to z tym yuri wymyślili ;P), a kliknij: ukryte pewne migawki tu i tam każą sądzić, że pójdzie to w tym kierunku, ale koło tak wysoce dopracowanej serii po prostu nie można przejść obojętnie. Łyżwiarstwo figurowe także jest dla mnie tym rodzajem sportu, którego fenomenu kompletnie nie rozumiem, natomiast magia anime polega na tym, że potrafi zainteresować cię takimi tematami o których nigdy byś nie pomyślał, że cię zainteresują….
A
J ♣
6.10.2016 22:00
A mi jednak zabrakło poczwórnego Axla… kliknij: ukryte ;P
Wiesz, problem jest taki, że mogłoby nastąpić przeładowanie choreografii skokami, coś trzeba by wywalić. Czego byś się pozbył? Może te dwa toeloopy? Z drugiej strony to dopiero pierwszy odcinek, oba Jurije dostaną jakieś własne układy, to może jeszcze zobaczysz. kliknij: ukryte ;p Ja osobiście liczę na piruet Biellmann, tłumy kochają piruet Biellmann, gniewne ruskie dziecko na 100% da radę to zrobić…
J ♣
7.10.2016 11:18
kliknij: ukryte To był żart. Nikt jeszcze nigdy w zawodach nie skoczył poczwórnego Axla ^^' Co nie zmienia faktu, że akurat Axel jest akurat najbardziej rozpoznawalnym skokiem, bo jedynym najeżdżanym do przodu. Dlatego naprawdę trochę zdziwiło mnie, że ani jeden nie został wykonany, bo zdecydowanie łatwiej odróżnić go od wszystkich pozostałych.
kliknij: ukryte oj no przecież też wystawiłam jęzora nie bez przyczyny…
Wiesz, trudno powiedzieć, co tam choreografowi w głowie siedziało, ale skoro to był przejazd pokazowy, więc się Victor popisywał. No i, być może, przemycono małe szkolenie dla widzów? Takie ładne zbliżenia na lądowania były…
J ♣
7.10.2016 11:52
Ale ja i tak nigdy flipa od lutza nie odróżnię, bo mi się nigdy nie będzie chciało zastanawiać z której nogi i z której krawędzi łyżwiarz się odbija ;P
Swoją drogą ciekawe, czy w którymś momencie pójdą w kierunku nieprawdopodobnych ewolucji, których żaden człowiek w rzeczywistości nie byłby w stanie wykonać, ale narysować zawsze można ^^
Kto wie, może po ostatnim odcinku nauczysz się mimowolnie? xD
Mam nadzieję, że jednak unikniemy jednoosobowych spirali śmierci i raczej postawią na dramę. Ktoś sobie coś niefortunnie naciągnie? Ktoś komuś szkło do buta włoży…
Naaah, musieliby mi nogi podpisać, bo odróżnienie lewej od prawej jest zbyt skomplikowane.
A sam odcinek świetny i jakoś tak sam przeleciał nie wiadomo kiedy, ale nie jestem zdziwiona, bo spodziewałam się tylko dobrych rzeczy kliknij: ukryte [choć scena łaźniowa, mnie psychicznie zdewastowała i skisiła me oczęta. i jeszcze ta dramatyczna poza, boska marmolado…]. No i trzeba chyba lubić łyżwiarstwo bardziej niż własne dzieci, żeby je nazwać Axel, Lutz i Loop :D.
O jaaa… Jakoś tak po zeszłym sezonie straciłam chęć do oglądania czegokolwiek, tak bardzo nijaki/rozczarowujący on był. Ale obejrzałam 1 ep „Yuri!!! on Ice” i wróciła mi w jednym momencie cała radość oglądania anime. Było ślicznie, emocjonująco (występ Victora i Yuriego oglądałam z takim samym zachwytem jak prawdziwych łyżwiarzy figurowych) i głupkowato zabawnie. Bohaterowie są… interesujący, kreska i animacja cudne, mam tylko nadzieję, że się nie spsują. Opening świetny, ending jeszcze lepszy, bardzo wpada w ucho. Tak samo jak uroczy akcent mieszkańców wiochy Yuriego.
No i od przyszłego odcika najprawdopodobniej będę mogła częśćiej usłyszeć Junichiego Suwabe. Kolejny plus.
Zgadzam się w pełni! Jakoś niezbyt się rwałam do zerknięcia na pierwszy odcinek, bo jakoś meh, bo pewnie takie Free kolejne będzie… ale to ma grafikę, niesamowitą animację, fajną muzykę i… zdaje się, że również dojrzałą fabułę. Wow.
(plus fanserwis dla pań jako wisienka na torcie)
jakby Free było złe… ciągle stoję na stanowisku, że te animy przedstawiają podobny poziom artystyczno‑fabularny (jeno muzyka lepsza) i to żadna obelga.
Koogie
7.10.2016 10:00 Re: Pierożki~
Free było średnie i poprawne. Tyle, że jak ludzie próbują Cie przekonać że było czymś więcej niż średnią nijaką sportówką z ładną grafiką i cukierkiem dla kobiecego oka… Naturalne jest, że się to odbija i przychodzą negatywne opinie ze względu na oczekiwania.
hmmm obawiam się, że wychodzimy z zupełnie odmiennych stanowisk i włącza się tu kwestia gustu. Jednakże zajmijmy się faktami. Czy Free było wiekopomnym dziełem pod względem fabularnym? Niet, kto Ci takiego kitu nawciskał? Ale czy sportówki jako gatunek charakteryzują się wybitną fabułą? *chwila na śmiech* sportówki mają raczej inne zadania, tak myślę. Czy Free było pięknie wykonane? Da. Czy Free było rozrywkowe? Toże da.
Yoi zapowiada się na bardzo ładną i bardzo rozrywkową serię, zupełnie jak Free. Jeśli ktoś chce tu zasugerować, że Yoi będzie jakieś mądre i poważne, to naprawdę zostaje tylko śmiech :D A to, że na łyżwiarstwo patrzy się lepiej niż na pływanie, że to bardziej estetyczne i emocjonujące, to zupełnie inna inszość. W zasadzie na łyżwiarstwo patrzy się lepiej niż na każdy inny sport, ale znowu – sprawa gustu.
Koogie
7.10.2016 11:25 Re: Pierożki~
Ja nie powiedziałem że Free jest złe, tylko całkowicie i to ostro przereklamowane. Ludzie zachłypneli się aspektem wizualnym mimo że pod nim był to najzwyklejszy w świecie średniak. I to wcale nie jest dziwne ponieważ to anime powstało ponieważ ludziom spodobało się jak Kyoani animuje wodę i to widać w końcowym produkcie. To anime nie miało nigdy pomysłu na siebie większego niż cukierek. Anime z tego samego powodu zgarnęło hate, bo niektórzy nie potrafią po prostu zaakceptować że fanservice działa w obie strony, dlatego też w czasie emisji było bardzo dużo spolaryzowanych opinii.
Podobało Ci się? Spoko, lecz też zrozum że dla niektórych Free po prostu było… meh i ogólnie jest uosobieniem przerostu formy nad treścią.
Hm… Jeśli uznać, że każde anime, które jest po prostu ładne, a jednocześnie nie stara się przekazywać epokowych odkryć i modelować światopoglądów, jest „przerostem formy nad treścią”, to obawiam się, że problem ten dotyczy jakichś 90% tytułów (w tym pewnie prawie wszystkiego, co stworzyło KyoAni). Free nigdy nie miało ambicji być czymś WIELKIM, więc nie wiem skąd to rozczarowanie.
Koogie
7.10.2016 11:54 Re: Pierożki~
Jest różnica między poprawnym, a dobrym. To czy coś jest głębokie czy płytkie, nie ma żadnego wpływu na to czy jest dobre czy słabe. Nie mam pojęcia czemu społeczność anime tak mocno funkcjonuje na fałszywym stwierdzeniu że coś musi być „mądre” by było dobre. Ani razu nie powiedziałem, że show musi być głębokie czy rozwalające mózg, powiedziałem że Free było perfidnie średnią sportówką, która poza aspektem wizualnym nie miała w sobie nic ciekawego do zaoferowania czego nie robiły już inne serio po stukroć lepiej.
Ale jednak utnę tą dyskusje tutaj, bo nie dotyczy ona tego show i mija się celem.
Chodziło mi tylko o ten „przerost formy nad treścią”. Po prostu mam wrażenie, że to określenie się strasznie wytarło ostatnimi czasy i jest często używane z rozpędu, bez zastanowienia się co to tak naprawdę oznacza, a akurat do Free mi ten zarzut wybitnie nie pasował.
Koogie
7.10.2016 12:50 Re: Pierożki~
Ano rzeczywiście niefortunne sformułowanie nie pasujące do Free. Ale opisałem o co mi chodzi, więc nieważne już.
Właściwie wszystko, co napisała jolek. Jeśli ktoś oczekiwał po sportówce‑cukierku, po której już na starcie było widać, czym chce być, jakiś odkrywczych przesłań… cóż, to jego problem. Poza tym yoi, jak na razie, również ma wielkie szanse do przerostu formy nad treścią, nie wiem tylko, w jaki sposób to ma być wada. Od pierwszego trailera reklamowano to jako cukierek dla oka właśnie.
Koogie
7.10.2016 12:08 Re: Pierożki~
Patrz wyżej. No i sama sobie odpowiedziałaś. Nazwałaś free sportówką‑cukierek, ktoś wcześniej miał obawy że to będzie kolejne free. Ergo że poza byciem cukierkiem nie będzie miało dużo w sobie. I cały okrąg się zamyka. I tak dla niektórych to może być wada, ponieważ oczekują czegoś innego.
Rotfel
7.10.2016 13:15 Re: Pierożki~
I znowu te żałosne porównania Yuri do Free… kiedy to się skończy? Yuri jest po stokroć ciekawszym projektem z wielu względów, Free było tylko pustą papką posypaną brokatem. Przestańcie patrzeć jednostronnie i porównywać te serie, bo „ładni panowie”. To głupie.
Przestańcie patrzeć jednostronnie i porównywać te serie, bo „ładni panowie”. To głupie.
O!
Co prawda jeszcze nie wiem, czy faktycznie „Yuri!!!” będzie tak zajedwabiste jak się zapowiada, ale sama miałam ochotę zmyć Nanami głowę za to porównanie do „Free!” (tylko nie miałam na to rano czasu), bo sama specjalnie nie wspomniałam o tym ani słowa. Jak dla mnie te serie (na poziomie 1. odcinka) nie mają ze sobą praktycznie nic wspólnego, a w każdym razie mnie „Free!” nawet przez myśl nie przeszło podczas oglądania „Yuri!!!”, a było nie było recenzowałam oba sezony. Jakbyśmy zaczęli zawsze rozpatrywać anime pod względem obecności ładnych panów, to zapraszam kogoś do porównania „Yuri!!!” i np. „Bleacha” (no co? Aizen to nieziemskie ciacho), bo jakby nie patrzeć, to też w pewnym sensie sportówka, cały czas się leją, na upartego to też „sport”, i to wymagający zdrowej kondycji.
Nie rozumiem dlaczego głupie. Na starcie to najoczywistsze skojarzenie – chociaż przyznam, przyszło mi to do głowy dopiero po drugim trailerze i obrazkach, na które kładziono w nim nacisk. Pierwszy trailer to było całkowite wow‑jedyny słuszny sport‑nareszcie‑jakie cudo. Oczywiście, że yoi i free są inne pod wieloma względami i zasadniczo niewiele rzeczy, poza fanserwisem, się tu nakłada, nie ma sensu wymieniać różnic w założeniach fabularnych. Ale wznoszenie larum, że ktoś zestawia te dwa tytuły, wykorzystanie okazji, by wieszać psy na free i jaka to straszna obraza… naprawdę?
Chwila, moment. Absolutnie nie uważam, żeby Free było złe, wręcz przeciwnie, całkiem dobrze się przy nim bawiłam! Tylko formuła mi się przejadła i nie odczuwałam na ten moment chęci, by natychmiast sięgnąć po coś (choćby z pozoru) podobnego.
Natomiast moje porównanie jest tylko i wyłącznie SPRZED zerknięcia na Yuri on Ice, czyli baaaardzo powierzchowne – jest sport? Jest. Są panowie? Są. Nie zagłębiałam się w zajawki przedsezonowe, żadnych informacji specjalnie też nie czytałam. Toteż ucieszyłam się, że moje obawy były pochopne i otrzymałam coś jednak zupełnie innego (nie lepszego czy gorszego, innego).
Aj si, to żeśmy się nie zrozumiały, bo właściwie miałyśmy tak samo… ale patrz jaka burza w szklance wody się zrobiła. phi.
A
Louella
6.10.2016 20:42 WSPANIAŁY odcinek 1.
To było wybitne. Bez dwóch zdań. Utwór otwierający puszczałam na okrągło na jakiś czas przed emisją pierwszego odcinka. Jest perfekcyjny. <3 Animacja w tym odcinku, muzyka, efekty dźwiękowe, projekty postaci, Victor – wszystko idealnie współgra i jest perfekcyjne. Różnego rodzaju sylwetki są tak dobrze zaprezentowane, jeju. Jaram się niesamowicie. Oglądałam całość z zapartym tchem. Obejrzałam odcinek drugiego sezonu Hibike, teraz Yuri on Ice… Te anime z sezonu jesiennego zapowiadają się tak wspaniale, że trudno w ogóle oddać to słowami. Magnifique!
Może i pomyliłam flipa z toeloopem (jestem rozczarowana sobą), ale jednak nosa do pewnych kwestii mam ¯\_(ツ)_/¯ Victora to nic, tylko w ramki wsadzić.
Cóż, wszystko co nam tu pokazali było absolutnie doskonałe, czysta perfekcja. Opening obejrzałam ze złożonymi rękoma, potem musiałam sobie przerywać na turlanie się z uciechy, ale jednak odcinek upłynął pod znakiem modlitwy do monitora. Piękne to było, piękne T_T i te pudle!
teraz modlę się, by animacja nie straciła na jakości…
Po pierwsze – WOW ten opening i ending! Po drugie – WOW ta animacja występów pierwszorzędna, aż zapierało dech w piersiach! Po trzecie – WOW jaki to był chaos xD! Tyle się działo, a to dopiero pierwszy odcinek! Zapowiada się naprawdę wyśmienicie, szansa na anime tego sezonu bardzo duża :D
nigdy bym nie sądziła, że mnie będą do tego stopnia denerwować takie nieszkodliwe i w sumie sympatyczne esdeczki. ale zdecydowanie lepiej by było temu anime bez nich. poza tym… ach! przy występie Victora/Yuuriego czułam emocje niemal jak przy prawdziwym łyżwiarstwie! a opening… jaki cudny!
Anime niby sportówka i komedyjka, od strony komediowej na początku raz czy dwa razy się uśmiałem i tyle, w ogóle nie jest to mój humor. Jeżeli o sport chodzi to było spoko, ale bardziej był tutaj pokazany główny wątek pomiędzy relacji Yuri i Viktora, a zachowanie Viktora było żałosne, że tego nie da się oglądać. Jakby inaczej pokazali tę ich przyjaźń anime byłoby o wiele lepsze, a tak no żenada po całości. Z plusów jedynie co moge powiedzieć to że soundtrack i opening był spoko i to tyle. Nie wiem jak ludzie mogą to dawać do topki sportowych anime, no chyba, że dziewczyny oglądają tylko sportówki nie dla sportu a dla bishów, bo jak im się poleci coś gdzie nie ma sportówek z bishami to już tego nie oglądną, albo wystarczy że jest więcej kobiet to fu, no spoko.
Jak się ktoś mnie spyta, ale czemu takie coś oglądałem czy coś, a to dlatego, że ciekawy byłem jak wygląda produkcja którą się wszystkie kobiety zachwycają, no i czasami trzeba coś innego oglądnąć.
A i poza tym obrzydziło mnie w tym anime to, że wszędzie gdzie się nie wejdzie to każda dziewczyna pisze tylko o tym BL, i o tym parowaniu Vikuri czy jak się to tam pisze, nie lubie parowania przez kobiet dwóch heteroseksualnych mężczyzn. A to anime nawet nie było o miłości dwóch mężczyzn, to nawet shojo‑ai nie jest.
Być może nie jestem dziewczyną, nie jestem też targetem tej produkcji, mogą to być powody czemu mi się to nie podobało.
2/10 nie moge dać temu więcej.
:)
No ja przykładowo nie lubię i nie lubiłam sportowych serii z bishami, kliknij: ukryte od tego są dla mnie te romantyczne ;)
Zresztą sport, oprócz tego, że to pasja, to wymaga mnóstwa fizycznego wysiłku, a to w większości przypadków wyklucza biszowatość. Stąd biszowate postacie w sportówkach – od początku budują we mnie jakiś rodzaj niedowierzania i sceptycyzm.
A samo Yuri on ice – poległam kiedyś przy pierwszym odcinku, ale może kiedyś się z tym zmierzę ;l
spoko
Niby na lodzie a jednak rozgrzewa serducho.
W końcu stało się i sięgnęłam po anime. I po dwóch odcinkach miałam ochotę rzucać ciężkimi przedmiotami w ekran. Nic mnie tak nie wpienia, jak aroganckie, chamskie nastolatki, którym się na wszystko pozwala i których zachowanie się ignoruje, bo to w końcu genialni sportowcy. Na szczęście Yuuri jako taki mnie do siebie przekonał, więc miałam cichą nadzieję, że faktycznie coś dobrego uda mi się w serii znaleźć. I nie pomyliłam się. Po tym, jak zangstowany i wściekły na cały świat blondasek znikł z horyzontu, historia zaczęła mi się bardzo podobać.
Nie miałam nigdy serca do oglądania yaoi dla yaoi, czy też shounen‑ai. Odkąd pamiętam, nie byłam fanką gatunku i raczej zwyczajnie unikałam takich serii, myśląc, że nie ma w nich nic co by mnie w jakikolwiek sposób przyciągnęło. W wypadku Yuri on Ice zdecydowałam się zignorować to, co kiedykolwiek słyszałam o tym anime i zobaczyć samej jak to będzie. Ku własnemu zaskoczeniu relacja Yuuri i Victora bardzo mi się spodobała. Do szóstego odcinka. W szóstym odcinku zatrzymałam serię i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego coś mi tu zgrzyta i nie pasuje i dlaczego nagle mam wrażenie, że coś jest mocno nie tak. I wtedy do mnie dotarło, że rozwój relacji (nie podejmuję się wciskać jej w ramy żadnych definicji) pomiędzy Victorem i Yuurim wydał mi się na tyle interesujący, że tona wepchniętych na siłę scen, które bardzo mocno odbiegały od tego, jakim dotąd bohaterem zdawał być się Yuuri, zaczęła być rysą na szkle. Idea, że obiektem miłości Yuuriego na początku jest ulubione danie, była piękna. Naturalna ewolucja miłości do czegoś innego niż potrawa też była poprowadzona naturalnie. Dosyć szybkie przejście od zagubionego łyżwiarza do uwodziciela na lodzie jednak nieco mnie zmierziło. Do 6 odcinka nawet jadąca po bandzie relacja głównych bohaterów wydawała mi się całkiem fajnym powiewem świeżości. Nie zachowywali się szczeniacko (wychowały mnie kiepskie mangi shoujo, moje wymagania są naprawdę niskie), nie krygowali. Aż taka zmiana jednak mi nie podeszła. Co prowadzi mnie do drugiego punktu, który trochę mnie rozczarował. Istnieje szansa, że seria była zwyczajnie za krótka, żeby oddać całą drogę, jaką obie postaci pokonały. Jak najbardziej jestem w stanie uwierzyć w taką zmianę ich relacji, ale ja tego nie WIDZIAŁAM. Nie obraziłabym się jakby z całkowitym pominięciem postaci pobocznych poświęcić Yuuriemu i Victorowi drugie tyle odcinków. Naprawdę jestem cały czas zaskoczona, jak bardzo przypadło mi to anime do gustu. Pięknie było pokazane, ile bohaterowie dla siebie znaczą, jak cenią swoje opinie, jak się wspierają. Nie było też foszków i sztucznego budowania napięcia za pomocą nieporozumień, była otwartość, rozmowy, pokazywanie co się czuje i dlaczego. I w sumie to jeden z powodów, dla których absolutnie nie byłam w stanie traktować poważnie niektórych fanserwiśnych scen. Te naprawdę ciepłe czy sensowne rekompensowały mi to z nawiązką.
Piękną rzeczą był też absolutny brak uprzedzeń jakichkolwiek postaci do dosyć wylewnego zachowania głównych bohaterów. Ciepło się na serduchu robi, widząc, że ktoś naprawdę próbował pokazywać ich zachowanie jako absolutnie normalne, którym powinno zresztą być. Ludzie wyciągali swoje wnioski, ale nikt ich tak naprawdę nikomu nie narzucał. Bardzo nie lubię wkładania relacji ludzkich w ramki, sama się rozwijam cały czas w tej materii i odkrywam, że nic nie jest proste i łatwe do szufladkowania. Dlatego bardzo mi się podobało, że właściwie same postaci nigdy do końca nie mówią o tym, co ich łączy, ale naprawdę, w moim pojęciu nie muszą.
Ach, no i tak, oczywiście łyżwiarstwo figurowe. Poczytałam sobie troszkę o produkcji i dowiedziałam się, że efekty dźwiękowe łyżew na lodzie były nagrywane osobno i specjalnie dla tej konkretnej serii co uważam za bardzo profesjonalne podejście do tematu. Byłam troszkę rozczarowana poziomem kreski w niektórych odcinkach zwłaszcza podczas występów, ale wyobrażam sobie, jak trudno jest doskonale narysować i animować coś tak wymagającego, jak łyżwiarstwo figurowe. Tak jak moshi obejrzałam sekwencję openingową więcej niż raz i również zrobiła na mnie wrażenie!
A tak poza tym to po serii rzuciłam się szukać filmików z Plushenką, Vernerem etc. i znalazłam piękne nagranie jak Plushenko wykonuje pamiętny układ do Sex Bomb ze swoim synem, bardzo polecam wszystkim.
No dobrze, to był oficjalny grzeczny komć, a teraz będzie rant prywatny. @#~%^@$^^& Czy oni moga przestać wrzucać w serie postaci, które są niesamowitymi bucami i które depczą po wszystkim i wszystkich!? Czy facet musi być jakimś bogiem seksu i uwodzenia, bo inaczej się nie będzie liczył?! Te wszystkie idiotyczne książęce gesty, no dawąło to radę w Ouranie, ale na bogów, nie tutaj! Czy Japończycy sobie jakoś odbijają tę straszną kulturę grzeczności w anime pokazując ludzi bez żadnych zahamowań i choćby podstawowej kultury? O_O
Przereklamowane.
Także zdecyduj sobie czy to jest wystarczające, żebyś to obejrzała, bo poza shounen‑ai ta seria imo nie oferuje nic. Jest od groma lepszych serii okruszkowo‑sportowych.
Fanserwis fanserwisem, ale to przede wszystkim realnie przedstawiony wątek miłosny. Poza tym to świetna seria, okruchy życia połączone z seria sportową, świetnie pokazane układy łyżwiarskie, duża dawka humoru. To jedna z niewielu serii z motywem miłości homoseksualnej zrobiona na poziomie.
YOLO~! ;D
hmmm może teraz animacja będzie na oglądalnym poziomie? :D i może dzięki temu unikniemy drugiej serii, bardzo bym chciała jej uniknąć…
We were born to make history!
Rywalizacja,szacunek dla rywali,realizacja marzeń,odnajdywanie w sobie motywacji do osiągnięcia celu, wsparcie i wiara trenera w zawodnika; radzenie sobie zawodników ze stresem… No i czołówka, która zapada w ucho ;)
Can you hear my heartbeat?
Tired of feeling never enough
I close my eyes and tell myself that my dreams will come true
There'll be no more darkness
when you believe in yourself you are unstoppable
Where your destiny lies, dancing on the blades, you set my heart on fire
Don't stop us now, the moment of truth
We were born to make history
We'll make it happen, we'll turn it around
Yes, we were born to make history!
że niby yaoi ? No to co ? Homo, hetero – wszyscy jesteśmy ludźmi i mamy marzenia. Potrzebujemy wsparcia, motywacji, zrozumienia.
Re: We were born to make history!
Re: We were born to make history!
A czy anime musi być wybitne, żeby podczas jego seansu się dobrze bawić ?
Od kiedy darzeniem kogoś uczuciem jest kontrowersyjne ?
Nietypowa sportówka – bo o łyżwiarstwie figurowym ? Bo dwóch głównych bohaterów łączy wieź, którą można określić jako miłość platoniczna ? Yuri chyba ze dwa razy zaprzeczał, jakoby jego relacja z Wiktorem była czymś więcej niż przyjaźnią.
Re: We were born to make history!
Darzenie kogoś uczuciem nie jest w żaden sposób kontrowersyjne. Kontrowersje wzbudza przedstawianie tematyki yaoi/shonen‑ai/homoseksualności/czy jak to sobie nazwiemy. To przecież naturalne, że czujemy się nieswojo, dostrzegamy pewien dysonans, gdy coś odbiega od powszechnej normy, tutaj: seksualności. Dowodem na to są komentarze pod tym anime – gdyby było inaczej, nikt by na to nie zwracał uwagi.
Nietypowa sportówka – i niszowa tematycznie (serii o łyżwiarstwie figurowym jest zaledwie kilka), i sposób opowiadania całej historii (jakie elementy wyszczególniono, a jakie stonowano).
Re: We were born to make history!
Takie krótkie pytanie...
Czy w Yuru Yuri (którymkolwiek sezonie) jest porównywalna ilość shoujo‑ai/yuri co shounen‑ai/yaoi w Yuuri!!! on Ice?
Re: Takie krótkie pytanie...
w yoi są natomiast dwaj mężczyźni w związku.
Re: Takie krótkie pytanie...
Re: Takie krótkie pytanie...
Jak rozumiem chcieliście i dalej chcecie uniknąć odrzucenia tego anime przez część potencjalnych widzów na starcie.
To zaczyna wyglądać na zasadzie: „Niech na zachętę zobaczą ładną animację w paru pierwszych odcinkach, a potem niech dostaną gejostwem po oczach, a my oczywiście taktownie przemilczymy temat. Nie było tego w opisie? Recenzent pewnie zapomniał, zdarza się.”
Czy to tak trudno napisać, że anime traktuje o zmoderowano?
Re: Takie krótkie pytanie...
Tak! Włączasz sobie anime a tam nieoznakowani geje grasują! Skandal. Spisek, zmowa i zasadzka…
Re: Takie krótkie pytanie...
Dla jednych może to być wada, dla innych zaleta, ale żeby każdy wiedział w co się pakuje. Na tej samej zasadzie jak macie oznaczenia np. harem, przemoc, seks czy nagość.
Jeśli tak bardzo przeszkadza Wam myśl o porzuceniu przemycenia zmoderowano... znaczy się gejowskiej propagandy ;-) to tłumaczcie to sobie czystą recenzencką spójnością i uczciwym traktowaniem wszystkich tytułów oraz zwyczajną chęcią poinformowania czytelników w celu zaoszczędzenia im czasu na przeszukiwaniu komentarzy żeby coś potwierdzić lub zaprzeczyć.
Re: Takie krótkie pytanie...
Re: Takie krótkie pytanie...
Zysk – spójność, uczciwość, obiektywność, rzetelność; świadomość czytelników, że czytacie komentarze nie tylko pod kątem moderowania słów wedle własnego widzimisię (jak to miało miejsce w postach powyżej).
Tak, myślę, że zrobiliście to specjalnie i dalej robicie. Chi4ko zwróciła na to uwagę jeszcze podczas emisji serii, ale być może w tamtym momencie nie było to jeszcze pewne, a potem zostało przeoczone. Od mojego posta z sugestią, że może należałoby jednak oznaczyć tę serię jako „shounen‑ai/yaoi” minęły ponad dwa miesiące, ale życzliwie mogę przyjąć, że nie każdy mógł się domyślić o co chodzi, natomiast ponad dwa tygodnie temu użytkownik „gościu” napisał Wam to dosłownie i dalej nikt się do tego nie odniósł. Ciężko jest mi to wytłumaczyć w inny sposób, bo przecież nie tym, że Redakcja nie czyta postów gdyż dzisiejsza szybka reakcja dowodzi, że jednak czyta. Niestety trudno mi się oprzeć wrażeniu, że owa szybka reakcja była wynikiem użycia określenia „homosie” będące skrótem od „homoseksualiści”, które zdaniem Redakcji chyba brzmi zbyt mało dostojnie i zamiast „homosie” powinno widnieć Wielce Czcigodni Tęczowo Oświeceni Geje :-).
Re: Takie krótkie pytanie...
Re: Takie krótkie pytanie...
„Homoś” do „homoseksualisty” ma się jak „polaczek” do „Polaka” – nie mów, że nie dostrzegasz różnicy.
Ale tak zupełnie abstrahując od dyskusji nt. tolerancji, spisków etc. – dlaczego by nie dodać taga? Relacje między chłopcami w „Yuri!!!” to nie jakiś tam pomijalny wątek n‑tego planu, tylko jeden z najważniejszych elementów całej serii. No i co w sytuacji, kiedy ktoś akurat szuka sobie shounen‑ai czy yaoi i przegapia połowę dobrych serii, bo nieotagowane? ;) (Proszę nie patrzeć na mniej jak na kosmitkę, wiem, że na „Yuri!!!” był wielki hype, ale nie wszyscy fani anime trzymają rękę na pulsie, niektórzy chcą sobie coś czasem obejrzeć z doskoku…).
Re: Takie krótkie pytanie...
Re: Takie krótkie pytanie...
Analizując sprawę to „homoś” do „homoseksualisty” ma się jak np. „Gienek” do „Eugeniusza” lub „Kasia” do „Katarzyny”.
„Homoś” jest po prostu dużo krótszy niż „homoseksualista”, brzmi bardziej potocznie i/lub zdrobniale oraz tak bardziej po polsku, zachowując przy tym znaczenie.
„Homoseksualista” brzmi tak bardzo medycznie, naukowo.
Słyszy się czasem obraźliwe: „Ty pedale” lub „Ty geju” natomiast „Ty homosiu” – nikt tak nie mówi, bo brzmi nieagresywnie, mało dosadnie, zbyt ładnie, delikatnie.
Do tego co napisali Lenneth i Maxromem:
No właśnie, wystarczyło uczciwie wstawić od początku tag i nie byłoby problemu.
Być może teraz jest ten sposób bardziej dosadny (nie był taki na początku), ale jak widać tylko taki może liczyć na reakcje ze strony Redakcji (wcale mnie to nie cieszy).
Re: Takie krótkie pytanie...
Re: Takie krótkie pytanie...
Re: Takie krótkie pytanie...
Za to chętnie się dowiem na jakiej podstawie twierdzisz, że „homoś” jest obraźliwe, a „gej” już nie?
„Homoś” to skrótowiec/zdrobnienie od homoseksualista i ma też taki wydźwięk (wiele zdrobnień imion w języku polskim ma podobną strukturę), brzmi jak polskie słowo. Z racji brzmienia może się kojarzyć trochę nieporadnie, ale sympatycznie.
Słowo „gej” jest stosunkowo nowym (jak na realia językowe) zapożyczeniem z języka angielskiego, spolszczonym w pisowni.
W języku angielskim jest używane do określenia osób homoseksualnych obu płci, a ostatnio także do rzeczy słabych, beznadziejnych; natomiast pierwotne znaczenie to kolorowy, beztroski, wesoły.
Brzmienie tego słowa kojarzy mi się z jakąś rozlaną paćką/masą, być może dlatego że brzmi podobnie do „lej”.
Dla mnie gej to osoba obnoszącą się ze swoim homoseksualizmem (wcale niekoniecznie homoseksualistą będąc w rzeczywistości tylko na potrzeby chwili).
Re: Takie krótkie pytanie...
To nie brzmi ładnie i delikatnie, tylko obraźliwie i dobrze o tym wiesz. To słówko o pogardliwym wydźwięku, które ma dać do zrozumienia, że nie przyznaje się homoseksualistom tych samych praw co osobom hetero. Zresztą, czy w odwrotnej sytuacji „heterosie” brzmi ładnie? Nie.
Re: Takie krótkie pytanie...
O jakich prawach homoseksualistów piszesz, bo jedyne co mi przychodzi do głowy to te związane z zawieraniem małżeństw w Polsce. Małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Ma to sens gdyż tworzy się wtedy rodzina, której głównym celem jest posiadanie potomstwa.
Owszem małżeństwo pociąga za sobą także pewne skutki prawne, ale o ile wiem większość można spisać za pomocą umowy np. spadkowe, a tych których nie można wynikają lub są w jakiś sposób uwarunkowane faktem, że dwie osoby płci tej samej nie są zdolne do posiadania własnych dzieci.
„Heterosie” brzmi ładnie, np. „heterycy” już mniej przyjemnie bo ze względu na brzmienie kojarzy się siłą rzeczy z „heretycy”. Czy są one obraźliwe? Na pewno nie.
W języku angielskim o heteroseksualnych osobach mówi się „straight” czyli na polski „prości” co za tym idzie złośliwie można powiedzieć, że homoseksualiści są „krzywi” lub „skrzywieni”, tylko po co importować skoro można używać własnych określeń.
Re: Takie krótkie pytanie...
Oczywiście, jak jasno wynika z mojej wypowiedzi, powyżej miałam na myśli prawa jakie ma (a przynajmniej powinien mieć zagwarantowane) każdy człowiek, czyli np. prawo do równego traktowania.
Jeżeli uważasz, że małżeństwo prowadzi wyłącznie do prokreacji Twoja sprawa. Trochę smutny pogląd, ale nie mnie go w zasadzie oceniać. Zastanawia mnie tylko, co mają powiedzieć wszystkie te pary, które nie chcą, bądź nie mogą mieć dzieci? Dla mnie małżeństwo to związek dwojga ludzi, którzy się kochają. Dwie homoseksualne osoby w małżeństwie, to również rodzina. Nie widzę powodu dla którego pary homoseksualne miałyby bawić się w spisywanie jakiś umów spadkowych itp. skoro rzecz można załatwić poprzez małżeństwo, tak jak w przypadku par hetero. Jest to tylko i wyłącznie celowe utrudnianie życia wynikające z homofobii.
Tak, po co importować, skoro można użyć słowa „homoś” zamiast „krzywy” i kogoś obrazić? Właśnie sama to przyznałaś, gratuluję.
Powyżej już napisano coś o dobrych manierach – ja dodam od siebie: używając jakiegoś słowa odnoszącego się do danej grupy społecznej wypadałoby wiedzieć jak jest odbierane przez społeczeństwo, a szczególnie zaś przez wspomnianą grupę. Homoseksualiści uważają słowo „homoś” za obraźliwe, bo brzmi protekcjonalnie. Zasady dobrego wychowania nakazywałyby go nie używać, o ile oczywiście nie chcę się kogoś celowo obrazić. Ale przecież nie o to Ci chodziło, nieprawdaż?
Re: Takie krótkie pytanie...
Stwarzanie osobnego prawa dla homoseksualistów (czy jakiejkolwiek innej grupy społecznej) bez względu na to jakie by ono nie było wyklucza istnienie prawa do równego traktowania. Dlatego im mniej praw tym lepiej, sprawiedliwiej. Gdyby się okazało, że jakaś grupa społeczna np. homoseksualiści ma jakieś prawa, których nie ma inna grupa społeczna to liczba „homoseksualistów” wzrosłaby proporcjonalnie to wielkości tych przywilejów.
Uważam, że para, trójka, piątka, dziesiątka osób może się tak samo kochać bez względu na to czy są w związku małżeńskim czy też nie i mogą chcieć mieć potomstwo lub nie, natomiast z punktu widzenia prawnego wszelkie różnice między małżeństwem, a nie małżeństwem, których zrównania domagają się dziwne grupy społeczne wynikają właśnie z niemożności posiadania własnych dzieci (akurat idiotyczna ustawa 500+ jest dla nich świetną wymówką, ale też rezultatem propagandy homoseksualnej z czasów wcześniejszych).
Natomiast pozwolenie na małżeństwa homoseksualne byłoby pożywką lub wymówką dla innych grup społecznych żeby domagać się własnych praw np. są osoby, które bardzo kochają swoje zwierzęta z wzajemnością i z punktu widzenia miłości mogłyby się domagać zalegalizowania takiego związku lub jak to miało miejsce w Japonii z postacią z gry. Z punktu widzenia państwa żadne z nich nie może mieć własnego potomstwa więc nie będzie nowych podatników lub jakby to ładnie politycznie poprawnie ująć: „nie będzie szans na rozwój kraju”, chociaż w sumie z postacią z gry to tak do końca nie wiadomo.
Z punktu widzenia państwa możliwość posiadania własnych dzieci jest bardzo istotna gdyż im więcej dzieci tym więcej podatników w przyszłości czyli większa szansa na spłacanie długów państwa.
Albo co zrobić gdy 5 osób bardzo kocha się jednocześnie, ale nie chce małżeństwa z jedną, bo to by sprawiło, że pozostałe mogłyby się czuć pokrzywdzone. Akurat z punktu widzenia państwa mogłoby to być korzystne bo np. „rodzina” z powiedzmy 2 mężczyzn i 3 kobiet mogłaby mieć bardzo dużo dzieci, ale jednak nikt nie domaga się praw lub małżeństw dla „pięciokątów”.
Jeszcze jedna kwestia – „ślub kościelny” – założę się, że gdyby doszło do legalizacji małżeństw homoseksualnych cywilnych to niedługo potem wymyślono by jakieś specjalne prawa dla małżeństw kościelnych co z kolei spowodowałoby, że homoseksualiści domagaliby się zalegalizowania „homoseksualnych ślubów kościelnych”.
Kolejne przywileje dla kolejnych grup społecznych nakręcają niekończącą się spiralę, na której korzystają jedynie urzędnicy i cwaniacy, i zawsze się to kończy źle.
Wg Ciebie „homoś” jest obraźliwe, wg mnie nie jest. Żaden homoseksualista jeszcze nie zgłosił się do mnie z pretensją o to, że czuje się tym urażony więc pozostanę przy swoim, Ty pewnie przy swoim. Natomiast znamienne jest to, że odczytałaś to w sposób w jaki odczytałaś (że po co importować cudze „krzywi” skoro mamy równie złe nasze „homoś”). Tyle tylko, że moim zdaniem „homoś” nie jest złe, naprawdę. Ale właśnie do tego prowadzą te dziwne filozofie, że wszędzie widzą homofobie, mizoginie i inne takie.
apropo porównania reakcji na homoseksualizm w filmie i na żywo do reakcji na zabijanie w filmie i na żywo:
Równie dobrze można przywołać inny przykład (np. w filmie kogoś coś wzrusza, a na żywo skwitowałoby się machnięciem ręką lub na odwrót), ale na skrajnych dobrze widać uogólnienia i granice.
Ale co w tym złego, że część społeczeństwa czułaby się zniesmaczona przytulającymi się dwoma panami lub dwoma paniami. Zostali wychowani tak a nie inaczej, wyrobili sobie takie poglądy a nie inne, jedno im przeszkadza drugie nie. Tak samo gejowi może przeszkadzać przytulająca się para heteroseksualna.
Natomiast jeśli ktoś zostałby pobity z prawnego punktu widzenia to nie ma znaczenia czy jest homo czy hetero jest to takie samo przestępstwo, natomiast gdyby był homo to od razu podniósłby się wrzask o nietolerancji, homofobii itd., natomiast gdyby było na odwrót (homoś pobił heterosia) to żadnych wszasków by nie było. Ewentualnie w zależności od aktualnych uwarunkowań próbowanoby zamieść sprawę pod dywan. Tak uważam.
Do tamakary:
apropo używania „terminologii” i propagowania praw homoseksualistów.
Bezpośrednio nie, to tylko taki przykład na to jak przewrażliwiona jest część społeczeństwa na punkcie tego, że ktoś kogoś jakoś tam nazwał i w moim odczuciu jest to w dużej mierze ta część, która domaga się jakiś tam praw dla homoseksualistów, żeby sprawę nagłaśniać, a najlepiej żeby prawnie zabronić nazywania rzeczy po imieniu pod pretekstem tego, że ich uczucia będą urażone.
Poza tym takie propagowanie może mieć bardzo nieprzyjemne następstwa na przynajmniej dwa sposoby z czego jeden z nich jest groźny dla samych homoseksualistów, bo im większa propaganda tym często jeszcze większa reakcja. Gdyby pod naciskiem tej reakcji homoseksualizm został uznany jako ohydne zboczenie albo chorobę i prawnie zakazany pod groźbą np. kastracji lub psychiatryka to ciekawe czy wtedy, ci którzy domagają się praw dla homoseksualistów, sami nimi nie będąc, byliby skłonni się poświęcić dla sprawy.
Ciężko wymagać od społeczeństwa równego traktowania i jednolitego poglądu na taką sprawę skoro nawet w kręgu osób o podobnym hobby są one różne i nie można dojść do porozumienia nawet w tak wydawałoby się prostej kwestii jak jednolitość w tagowaniu tytułów.
Mam nadzieję, że to będzie już ostatni post w tej jak się okazuje delikatnej sprawie.
Re: Takie krótkie pytanie...
Co do potencjalnego zysku, wyraźnie się zgubiłaś, napiszę więc inaczej – chodziło mi o to, w jaki sposób niezwracanie uwagi na wątki homoseksualne, przemilczenie ich, ignorowanie etc. stanowi element propagandy? Coś takiego implikujesz, ale to się chyba wyklucza, prawda? Nie?
Re: Takie krótkie pytanie...
No właśnie nie mogę się z recenzją moshi‑moshi ani zgodzić ani nie zgodzić, gdyż jak widać parę postów wyżej opieram się jedynie na komentarzach, a nie na samym anime.
Oczywiście zdaje sobie sprawę, że sama recenzja jest opinią recenzenta i Redakcji generalnie nic do tego, natomiast wydawało mi się, że tagi mają jakieś przyjęte obiektywne kryterium, a nie są wyłącznie opinią recenzenta (i tego dotyczył mój nazwijmy to zarzut pod adresem Redakcji).
Chodziło mi o obiektywność odnośnie tagów, a przy okazji wywiązała się dość ciekawa dyskusja z różnymi punktami widzenia na tematy językowe, logiczne i światopoglądowe.
Jeśli chodzi o wątki homoseksualne w filmach/anime/sztuce/literaturze mogą sobie być, ale warto zaznaczyć, że takowe występują w danym dziele na wstępie (czyli w tym przypadku w tagu). Jak kogoś interesuje taka tematyka to się pozycją zainteresuje, jak kogoś nie interesuje/denerwuje/odrzuca to się za niż nie weźmie. Prosta sprawa.
Jeśli mówimy o sprawach osób o orientacji seksualnej odmiennej od dominującej w życiu to wydaje mi się, że sprawa jest zdecydowanie zbyt nagłaśniana (lub do niedawna była) w stosunku do rozmiaru i rodzaju problemu.
Po pierwsze, że seksualność (bez względu na to jaka ona jest) to sprawa prywatna danej osoby – nikomu nic do tego, ale jeśli ktoś się z tym zaczyna afiszować to już przestaje być sprawą prywatną i reakcje otoczenia mogą być różne.
Po drugie – odsetek osób, których sprawa naprawdę dotyczy jest znikomy z czego wynika, że jest mniejsza szansa, że do jakiegoś afiszowania dojdzie, natomiast jeśli dojdzie jest większa szansa na to, że komuś w społeczeństwie się to nie spodoba i może się skończyć na zwróceniu uwagi żeby zaprzestać afiszowaniu się lub nieeleganckim komentarzu. I to jest moim zdaniem dopuszczalne. Gdyby doszło do pobicia, gwałtu itp. to sprawę się zgłasza policji, potem idzie ona do sądu itd. Ale są to przypadki, do których może dojść bez względu na orientację seksualną, kolor skóry, religię itd.
To, że ktoś kogoś nazwie kliknij: ukryte gejem, pedałem, czarnuchem, katolem, lewakiem, konserwą, lesbą, złodziejem, skansenem, szwabem, szują, idiotą, brudasem, cyganem czy jakkolwiek inaczej jest w większości sytuacji obraźliwe lub przynajmniej nieeleganckie, ale tak długo jak nie jest niezgodne z prawdą (przynajmniej w części) to żadnych konsekwencji poza ewentualnie obyczajowymi nie powinno się móc wyciągać.
Re: Takie krótkie pytanie...
i serio, czy ja napisałam cokolwiek na temat… „terminologii” jakiej używasz? to poniżej mojej godności
Re: Takie krótkie pytanie...
kliknij: ukryte LoL
Weź się tak nie mądrz. Patrz: Yami no Matsuei
Re: Takie krótkie pytanie...
jak napisała niżej moshi, jałowa dyskusja…
Re: Takie krótkie pytanie...
Owszem, tag shounen‑ai/yaoi nie pojawił się przy YoI celowo (podobnie jak tag romans, ale jakoś z tego powodu nikt nie kruszy kopii), ale bynajmniej nie dlatego, że chciałam coś ukryć przed potencjalnymi widzami. Wydaje mi się, że w recenzji dość jasno wyrażam swój stosunek do związku Yuuriego i Wiktora – w żadnym momencie nie unikam tego wątku, jego obecność przewija się również w komentarzach i w każdym miejscu traktującym o tym anime. Trzeba być chyba oderwanym od rzeczywistości granatem, żeby NIE zauważyć, że w YoI męsko‑męski fanserwis się pojawia. Tyle, że tak jak pisze Tamakara – tag shounen‑ai/yaoi odnosi się do serii/mang, gdzie relacje homoseksualne są najważniejsze i zazwyczaj odbiorca jest wprost informowany, że bohater to gej. Do tego dochodzą jeszcze kwestie seksu/pocałunków i tym podobnych. Tymczasem YoI to seria przede wszystkim sportowa, skupiająca się na łyżwiarstwie figurowym. Co więcej, NIKT wprost nie mówi, że bohaterowie są parą, oni sami określają się jako przyjaciele. Poza jedną, szalenie dwuznaczną sceną pocałunku (nie pokazanego) trudno znaleźć tu stuprocentowy dowód na homoseksualizm bohaterów (a nawet gdyby ktoś określił się mianem geja, to jeszcze nie robi z serii yaoi). Serio, ja bardzo bym chciała, żeby panowie zostali oficjalną parą, kibicuje im pod tym względem, ale to tyle.
Gdyby Tanuki dodawało tagi yaoi/yuri za każdym razem gdy w produkcji pojawia się fanserwis, to co drugie anime z biszami i co drugi harem z biuściastymi panienkami miałyby takie oznaczenie. Odrobinę żałuję, że nie mamy na Tanuku wyróżnika „postać LGBT w anime/mandze nie yaoi/yuri” lub „sceny/motywy LGBT…”, wtedy mogłabym uczciwie któryś dodać. Tymczasem zostanie jak jest, bo YoI nijak ma się do yaoi czy nawet shounen‑ai.
Re: Takie krótkie pytanie...
Mała uwaga na marginesie – powyższe to ten sam rodzaj hipokryzji, co w sytuacji gdy ktoś mówi „ja to jestem tolerancyjny, ale niech oni się tak nie obnoszą z tym gejostwem!” („obnoszą” czyt. patrzą sobie w oczy, stoją blisko siebie, trzymają za ręce na ulicy czyli to co robią heteroseksualne pary).
Szczęśliwie czasy, w których notorycznie ukazywano homoseksualistów w filmach, czy serialach, jako typowo humorystyczny, przerysowany przerywnik, zaczynają powoli odchodzić do lamusa.
Re: Takie krótkie pytanie...
Inna sprawa, że ludzie generalnie nie powinni się „obnosić” w miejscach publicznych, ale prawo tego na szczęście nie zabrania (trzymania się za ręce, całowania, patrzenia w oczy, itp). Oczywiście komuś może się to nie spodobać i reakcje mogą być różne z czym należy się liczyć.
Wolę żyć w kraju, w którym nie uświadczę mizdrzących się do siebie dwóch osób płci tej samej na ławce w parku.
Re: Takie krótkie pytanie...
Waga obu tych spraw jest zupełnie inna, więc Twój przykład nie ma zbyt wiele sensu.
Poza tym nie wiedzieć czemu błędnie założyłam, ze uważasz się za osobę tolerancyjną, wtedy byłaby to, jak wcześniej napisałam – hipokryzja, twierdzić, że geje są okej, ale tylko w wersji humorystycznej, a na poważnie to już nie, a na żywo to już w ogóle totalnie niet.
To całe umieszczenie homoseksualistów w filmie, w kategorii „rozrywka”, to w ogóle jest bardzo delikatna sprawa i uważam, że to, że przez lata gej, był w ten sposób ukazywany jest sporym błędem. Jestem w stanie zrozumieć, że być może chodziło o oswojenie społeczeństwa z tym tematem i dlatego scenarzyści przedstawiali to w ten sposób. Ale nie zmienia to faktu, że jeśli o to chodziło, to zabierali się za to kompletnie ze złej strony i osobiście uważam to za tak samo obraźliwe, jak wyśmiewanie czyjegoś koloru skóry.
Co do obnoszenia się ze swoimi uczuciami, sprostuję swoją wypowiedź. Obnoszenie się to dla mnie publiczne pożeranie własnych twarzy i macanie na potegę. Wiadomo, raczej nikt poza fetyszystami takich widoków zwykle nie przepada za parkami które emitują takie zachowanie. Czy to homo czy hetero, to ten poziom intymności, która według mnie powinna zostać zachowana w czterech ścianach. Ale trzymanie się za ręce i tym podobne zachowania wyrażające bliskość, ale nie łamiące tabu powinny być przez społeczeństwo traktowane w sposób równy niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z parą homoseksualną, czy heteroseksualną. I właśnie postawa w stylu „jestem tolerancyjny, ale niech broń boże, nie łapią się za ręce, albo całują w policzek na pożegnanie, bo nie wytrzymam (w domyśle: zaraz rzygnę, albo im przywalę) to hipokryzja. Tak samo jak twierdzenie, że spoko niech geje sobie będą gejami, ale tylko w filmowych skeczach. To ten sam poziom hipokryzji. Ale w widoczny sposób nie mamy z nią do czynienia w Twoim przypadku. Jak pisałam – nad interpretowałam kwestię tolerancji w Twoim przypadku.
Piszesz, że „komuś może się nie spodobać”, tyle, że rzecz w tym, że jeśli para hetero trzyma się za ręce nikt im złego słowa nie powie, zaś para gejów musi się liczyć, jak sama powiedziałaś z różnymi reakcjami. A to nie jest równość.
Nie wiem, jak rozumiesz „mizdrzenie się”. Ja chciałabym żyć w kraju, w którym mój przyjaciel nie zostanie pobity za to, że w tramwaju stał blisko swojego chłopaka i uśmiechał się do niego. Ale to, tylko kolejna uwaga na marginesie.
Wracając jednak do głównego tematu, bo mocno z niego zbaczamy – nie do końca się w tym orientuję, ale czy to nie było przypadkiem tak, że ludzie stojący za produkcją „Yuuri” celowo unikali używania tego typu oznaczeń i dlatego portale typu Tanuki, czy Myanimelist również, by być w zgodzie z wolą twórców, postąpiły w ten sposób?
Re: Takie krótkie pytanie...
Re: Takie krótkie pytanie...
Otóż Yuuri!!! on Ice bardzo szybko urosło do rangi anime sportowego propagującego związki męsko‑męskie i coś w tym zdecydowanie jest, bo trudno uznać serię za klasyczny przypadek yaoi czy shounen‑ai. To, że między Yuurim i Wiktorem iskrzy, widać było od pierwszego odcinka. Problem polega na tym, że oprócz wrzucenia mnóstwa fanserwisu lepszej i gorszej jakości, twórcy nie zdecydowali się na jasne postawienie sprawy. *
Dość informacji, aby osoby, które nie trawią takiego fanserwisu, aby omijały szerokim łukiem ten tytuł.
*Cytaty z recenzji
Re: Takie krótkie pytanie...
zawód :(
Nie mam nic co yaoi czy shounen‑ai, ale seans zaczynałam z nastawieniem, że dostanę porządna serię sportową, która nie będzie pokazywać stereotypowego, zniewieściałego łyżwiarza, tylko fajnych sportowców, co to sobie wypruwają żyły na treningach. A tak dostajemy yaoicowatą serię ze sportem w tle. Szkoda, bo po pierwszych 4 odcinkach widziałam nadzieję na naprawdę fajną serię
Re: zawód :(
raczej na odwrót :----)
Re: zawód :(
Pewnie jakby w tagach od razu było shounen‑ai to bym z innym podejściem zaczęła oglądać tę serię i teraz nie marudziła :)
------------------------------------------------
YOI nie jest pierwszym anime z takim związkiem (No.6, NGE) ale przynajmniej się szczęśliwie skończyło xD ja daje temu anime 10/10. za bardzo je kocham by dać minusa za to że wszystko pod koniec się za szybko toczyło i za animację, która mi aż tak w sumie bardzo nie przeszkadza jak innym. wiem, że kreska ogólnie (dla mnie) jest zajebibi, najczęściej tylko jak są oddalone postacie to są narysowane byle jak, ale zawsze sobie można będzie zobaczyć staranniejszą animację na blu‑ray/dvd XD
opening – jak go usłyszałam pierwszy raz w trailerze to serducho nie przestało bić
ending – bosz, najlepszy ending jakikolwiek słyszałam i widziałam, podoba mi się bardziej od openingu. taki nietypowy, a ja kocham nietypowe rzeczy XD
soundtracki – co tu mówić, milion na milion
postacie – chyba nie mam ulubionej, naprawdę.. wszystkie postacie kocham, nawet Chrisa i JJ (nie wiem dlaczego Chrisa tak ludzie nie lubią lel, czy to za to że doszedł na lodzie?) powiem tylko że jestem gejem dla Miry i Sary…no i Victuuri to moje OTP nr.1 (Otayuri też szipuje ale shh)
możemy być w miare pewni 2 sezonu, bo szkoda by takie cudo sie już skończyło, jest też bardzo popularne więc… XD
co do ludzi którzy dają 1/10 anime za „yaoi” to nie mam chyba już słów. jak nie homofobia to co? (ciesze się że w YOI nie ma czegoś takiego) normalni ludzie nie będą mieć problemu z obejrzeniem tej serii. tacy ludzie powinni się leczyć na swoją ociekającą nienawiść.
Wydaje mi sie, ze „1/10 bo yaoi” sa na rowni z „10/10, nie przeszkadzaja mi wady ktore zauwazam i idealizuje calosc” :v
Aaa i te przytyki co do homofobii sa co najmniej smieszne, nie trzeba byc homofobem zeby komus to przeszkadzalo, a wiekszosci przeszkadzal raczej fanserwis, a nie milosc yuriego do victora…
Ps, dobre, kochasz postacie ktorych praktycznie nie przedstawiono i nie zaglebiono sie w nie xD
Dobre tez jest to „szpiowanie” postaci ktora pojawila sie w chyba 2 odcinkach, miala kilka scen, ale w zasadzie malo sie o niej wie xD
Ale dobra, kazdy moze sobie oceniac jak chce, ale powinno sie chociaz troche trzymac fanboizm na wodzy jak krytykuje sie oceny i podejscie innych.
em, napisałam że chodzi mi o ludzi dających 1/10 za gejoze xD wyraźnie pokazują że mają problem z orientacją bohaterów. fanserwis (goły Victor, tyłek Chrisa) może niektórym troche przeszkadzać, zwłaszcza męskiej widowni..
co do shipowania to nic w tym chyba złego nie? shipować można co sie chce i jak chce. przynajmniej Otabek wgl porozmawiał z Yurio lmao
w sensie, że gdzie to znajdę i czy po angielsku? bo jestem analfabetą w kwestii Google, a tak naprawdę to nie chcę mi się szukać ;)
-1/10 za yaoi kliknij: ukryte KEEP CALM wiem, że to nie yaoi, ale tytuł za to w sam raz dla młodych yaoistek.
Naprawdę dobre
Szkoda tylko, że kreska się tak bardzo pogorszyła w późniejszych odcinkach.
Ale tak ogólnie to uważam, że jest to naprawdę dobre anime.
1/10
Re: 1/10
Czyżbym oglądała jakąś ocenzurowaną wersję, bo żadnego seksu nie zauważyłam?
Re: 1/10
Yaoi jest miłością dwóch chłopaków. Można również nazwać tak romans pomiędzy chłopakami, to nie tylko erotyczna część ale każdy aspekt związku…
Re: 1/10
Re: 1/10
Re: 1/10
Re: 1/10
Re: 1/10
Re: 1/10
No przecież wiem i dlatego nie rozumiem, czemu kolega Dessinateur wyskoczył z tym hentaiem.
Re: 1/10
W takim układzie zamiana shoujo na shoujo‑ai w twoim poście była więc kompletnie nietrafiona, bo zdecydowanie jego intencją nie były żadne odwołania do shoujo‑ai.
Re: 1/10
Swoją drogą polecam przeczytać sobie tę analizę [link] w kwestii sceny kliknij: ukryte pocałunku. Mam nadzieję, że rozstrzygnięcie kwestii tego, kliknij: ukryte czy się całowali czy nie, pomoże w ustaleniu, czy sam romans zaistniał.
Re: 1/10
Re: 1/10
Re: 1/10
ogólnie ten spór wydaje mi się szalenie zabawny, stoję bowiem na stanowisku, ze obecność lub brak pocałunku nie determinuje charakteru relacji yuuriego i viktora, podobnie jak nie ma znaczenia natężenie fanserwisu. vaka bardzo ładnie opisała to nieco niżej. ze wszystkim można się kłócić, bo ktoś zdecydował się nie tagować anime w określony sposób. i dochodzimy do tak kuriozalnej sytuacji, że coś, co powinno pomagać, ostatecznie zaciemnia obraz.
Re: 1/10
Ja myślę, że twócy gdzieś tam sobie teraz siedzą w swojej mrocznej pieczarze, wypełnionej po brzegi gadżetami z yuuri on ice i figurkami prawdziwych rosyjskich i japońskich łyżwiarzy i bardzo głośno, opętańczo wręcz, się z nas wszystkich śmieją. ;) Z perspektywy osób, które to stworzyły, styczność z tego rodzaju dyskusjami (bo pewnie takową mają), musi być jak wyprawa do cyrku i wesołego miasteczka jednocześnie. :D
Re: 1/10
Śmiech jest tu bardzo wskazany, ale jednak trochę śmiech przez łzy…
Z jednej strony wesoło, że przekroczona została granica przekazu podprogowego i nie sposób zanegować, że „coś się dzieje”, z drugiej smutno, że odbywa się to w takiej atmosferze. I śmieszno‑smutne jest to, że to anime (chciałabym wierzyć, że świadomie a wręcz bezczelnie) obnaża pewien problem fandomowy – zwracanie uwagi na homoseksualne podteksty w produkcjach „nie‑jaoj” jest tabu i automatycznie wprowadza taką osobę w szeregi zboczeńców. Nie mówię to u fazowym szipowaniu, to inna sprawa. Stwierdzenie, że „Bohater A wykazuje zainteresowanie bohaterem B wykraczające poza kumplostwo” albo „scena x jest podszyta dwuznacznością”, czy że twórcy wstawili jakieś oczywiste wabiki… może się skończyć linczem, podczas gdy zauważanie, że między jakimiś dziewczynami chyba jest „coś więcej” dyskutuje się całkiem otwarcie i na „legalu”. Tak samo męski fanserwis jest złem i obrazą, żeński natomiast to rzecz naturalna.
Chciałabym dożyć takich czasów na tanuku, kiedy samo zauważanie, że autorzy otwierają pole do nieheteronormatywnej interpretacji postaci płci męskiej/relacji postaci płci męskiej nie czyniło z autora takiego stwierdzenia zaślinionego zepsuciem osobnika.
Re: 1/10
Sugestia, że to mogłoby być celowe zagranie autorki jest naprawdę ciekawa i w sumie nie pomyślałam o tym. Babka ma łeb na karku, więc wcale, by mnie nie zdziwiło, gdyby miała takie intencje.
A co do podobnych sytuacji pomiędzy dziewczynami, to pamiętam jak mnie zdziwiła reakcja ludzi na Hibike Euphonium i czający się gdzieś tam w kuluarach potencjalny romans. (Drugiego sezonu jeszcze nie widziałam, mówię więc tylko o pierwszym.) Nikt tam nikogo nie obrzucał jajami za zauważenie, że między bohaterkami może być coś więcej. Hipokryzja jakaś ;D
Co do liczenia kasy, to niech liczą żwawo i robią drugi sezon zaraz, a nie. :D Chcę kolejną matrioszkową opowieść, którą będę mogła rozbierać na kawałki ;)
Re: 1/10
Re: 1/10
Re: 1/10
Re: 1/10
Rozstrzał opinii na temat tej serii jest gigantyczny i w sumie trochę przerażający, więc nic mnie już nie zdziwi. Na przykład według niektórych osób nie ma seksu = nie ma romansu. Nie całowali się na ekranie = to nie romans, to fanserwis! Jakby się całowali to byłby gejowski romans i można by odetchnąć z ulgą i bezpiecznie wsadzić to w kategorie shounen ai, a jak nie ma pocałunków, to nie ma romansu. Zatem jak odpowiedź pozostaje, dla biednych, zagubionych, nie wiedzących co oglądają widzów? To oczywiste – to tylko fanserwis! Ufff, można znowu odetchnąć, skategoryzowaliśmy, wsadziliśmy w szufladkę, nic już nie wystaje i nie drażni nas swoją wielowarstwowością i oryginalnością. Bo związek dwóch osób, które nie muszą ekranowo potwierdzać swojej seksualności poprzez WYRAŹNE pocałunki, to nie romans, to fanserwis. Nie powiedzieli sobie „kocham Cię” = to nie romans, fanserwis! Co z tego, że padają inne równoznaczne brzmiące wyznania, a pomiędzy słowami jest całe morze znaczeń? Nic to, klapki na oczach. Mam taką smutną refleksję, że dzisiejsze czasy sprawiły, ze ludzie nie potrafią czytać pomiędzy wierszami i potrzebują koniecznie zaznaczyć w tabelce odpowiednią odpowiedź wzorem matury z polskiego. Inaczej spać po nocach nie mogą.
Re: 1/10
Re: 1/10
Re: 1/10
Choć muszę przyznać, że ciężko mi zrozumieć widzów, którzy nie dostrzegają w tej serii wątku romantycznego. Rozumiałabym te zarzuty gdyby seria była po brzegi wypchana fanserwisem i nie było w niej ani jednej sceny, która wskazywałaby na to, że rzeczywiście jest w niej prawdziwy romans. Wtedy nawet bym się zgodziła i zirytowała, lub ubawiła – zależnie od swojego nastroju i jakości fanserwisu – że twórcy bawią się z widzem. Ale tutaj mamy od początku do końca konsekwentnie prowadzony wątek romansowy z posypką fanserwisową. Owszem fanserwis jest, na początku zresztą dość wyraźny. Tyle, że w pewnym momencie to co brane było za fanserwis, zmienia się w coś, co nie można czytać inaczej niż bliski, miłosny związek dwojga ludzi. Z pewną dozą fanserwisu w tle jasne, nie zgadzam się jednak zupełnie z tym, że w kwestii relacji Yuuriego i Victora przeważał komizm i gagi. Oczywiście, że seria zawiera wiele humoru, ale wiele sytuacji na linii Victor‑Yuuri wypada bardzo poważnie. Jest mnóstwo scen między nimi, które nie opierają się tylko na gagach, lub gagi stanowią jedynie drugi plan. Scena pod kościołem, rozmowy przed występami Yuuriego, między zawodami, scena z podziemnego parkingu, scena kończąca 11 odcinek, finałowa rozmowa między Yuurim, a Victorem z 12 odcinka, scena na lotnisku po powrocie Victora i tak dalej i tym podobne. Dla mnie to anime stanowi dobry przykład odpowiedniego wyważenia proporcji pomiędzy zabawą i komedią, a napięciem i dramatem, także w relacji Victuuri. Zdecydowanie nie jest to seria jedynie humorystyczna, wręcz przeciwnie biorąc pod uwagę chwiejną i niepewną naturę Yuuriego, ciężar zawodów i realizacji, a także nie tak prosty i łatwy związek między Victorem, a Yuurim, z których jeden, jak sam przyznał, prawdopodobnie nigdy nie miał czasu na życie (także uczuciowe) poza zawodami, a drugi stanowi podręcznikowy przykład kompleksów, niepewności i melancholijnych klimatów zamkniętych w jednym świnkopodobnym ciele. ;)
Poważnie nie wiem, co trzeba by zrobić, by bardziej podkreślić ich relacje. Przecież całkowicie jasne jest, że tak nie zachowują się przyjaciele, jakkolwiek byliby ze sobą blisko. Kto do diabła wsadza drugiej osobie pierścionek na palec pod kościołem znając całe zaplecze kulturowe tego gestu? Kto wykonuje „taniec”, który ma uwodzić drugą osobę, z wyraźnym wskazaniem na to do kogo jest kierowany, bez odpowiedniej intencji? Kto bezradnie pyta, czy ma kogoś pocałować na pocieszenie, gdy nie wie jak go zmobilizować do działania (vide scena na parkingu. Ale nie, chwila to pewnie też był jakiś gag -_-)? I tak dalej, można by wymieniać i wymieniać. Nie widzę potrzeby pocałunków i gorących wyznań (które i tak padają „chcę być z tobą” „zostań ze mną”, o pocałunek można by się kłócić, a mamy jeszcze i oświadczyny) chyba już tylko któryś z nich musiałby wywiesić z okna transparent z napisem „kocham cię”, by wszystko stało się oślepiająco i przejrzyście jasne. Nie trzeba nieustannie gorąco okazywać sobie uczuć i wyznawać miłości, by mówić, że widzimy przed sobą parę. Zresztą ich przywiązanie do siebie jest przecież oczywiste i wyrażające się nieustannie w mniej lub bardziej znaczących gestach. Ech, serio następnym razem jak zobaczę, że heteroseksualne postaci rzucają sobie gorące spojrzenia, albo wykazują przywiązanie do siebie, to też powiem, że to wyłącznie fanserwis (dla miłośników heteroseksualnych związków), czemu by nie. ;)
Jakiś czas temu oglądałam Shin Sekai Yori, a potem czytałam komentarze pod tą serią i jeden z nich należał do GLASS, która napisała:
i myślę, że w pewnym stopniu można to odnieść także do tej serii. Tyle, że tutaj związek między Yuurim, a Victorem sobie, a fanserwis sobie. Dla mnie nie ma tu znaczenia istnienie pewnej dozy fanserwisu, bo uważam go tylko za nic nieznaczącego, pojawiającego się od czasu do czasu (bo wcale nie nieustannie) drugorzędnego aktorzynę w stosunku do tego, co naprawdę za nim stoi i do prawdziwych znaczeń tych gestów.
I to jest naprawdę fantastyczna, że ich relacja została ukazana w taki niesztampowy, nieklasyczny sposób, kładąc nacisk na to co dzieje się pomiędzy oficjalnymi wyznaniami, dzięki czemu nawet scena oświadczyn jest ich własną, osobistą, indywidualną i oryginalną przysięgą. Nie ma tu nudnych, powtarzalnych motywów, stereotypowych zagrań znanych z klasycznych romansów, tylko naturalnie rozwijająca się relacja, której daleko do typowych, filmowych schematów i która jest o wiele głębsza. Poważny związek w którym obie osoby wzajemnie do siebie dojrzewają i powolutku się docierają. Dokładnie tak jak to się dzieje w prawdziwych związkach. Hetero, czy homo, wszystko jedno.
Szczerze, to myślę, że chyba nie zrozumiemy swoich punktów widzenia. Mnie zdumiewa to, że są ludzie, którzy nie widzą jak starannie i szczegółowo zaplanowano tę serię, by stworzyć z niej wielowarstwową, przemyślaną konstrukcje, a zamiast tego czytają to tak płasko, jako tylko i wyłącznie przyciągający dodatek dla fujoshi, które wymyśliły sobie fabułę której nie ma. Was zdumiewa to, że istnieją osoby, które widzą w tym poważny związek (przy czym oczywiście są jeszcze osoby, które twierdzą, że najwyraźniej skoro ktoś roztrząsa sprawę romansową, to ma głęboko gdzieś kwestię łyżwiarstwa. Taki płytki jest wiecie. Jakby naprawdę nie można było interesować się i doceniać obu tych wątków jednocześnie o_O)
Impas rzekłabym. ;)
Re: 1/10
Re: 1/10
Ja bardzo, ale to bardzo chciałabym, żeby przedstawiono tutaj głęboką relację między dwoma mężczyznami bez uciekania się do wyświechtanych zagrywek. I może nawet autorka właśnie taki miała cel, tyle że… nie udało jej się to, bo jednocześnie postanowiła całość zakryć toną fanserwisowych gagów, żeby 1) jednocześnie nie zrazić potencjalnej grupy odbiorców, którzy na sam dźwięk słowa shounen‑ai odrzuciliby to zniesmaczeni 2) przypodobać się innej dużej grupie odbiorców, jaką są nastoletnie dziewczęta – dla nich przedstawienie poważnego związku to byłoby za mało na taki hajp, jaki jest teraz.
I teraz tak… Piszesz o oświadczynach, ale widzę, że to tylko wymiana talizmanów, celowo poprowadzona w takim a nie innym miejscu, by podgrzać atmosferę. I właściwie byłby to nawet krok w dobrą stronę, gdyby potem Victor nie zażartował z tego jako o oświadczynach, jednocześnie celowo wciskając tam aluzję do złotego medalu Yuriego, by podgrzać atmosferę. To nie było wyznanie zaręczynowe, to był zwyczajny żart i tak też został odebrany przez resztę. Bo właśnie odbiór ich relacji przez innych bohaterów również pokazuje, że nie ma mowy o poważnym związku. Nikt ani przez moment nie zwraca bowiem na to uwagi. I ja tu nie twierdzę, że autorka miała zrobić serię, w której bohaterowie jako para gejów ma jakieś problemy, ale niemożliwym jest by nikt tego w żaden sposób nie komentował (nawet zakładając, że homoseksualizm jest tam niby traktowany jako coś, co nikogo już nie dziwi/nie oburza, to i tak związek między zawodnikiem a jego trenerem musiałby być mocno komentowany).
Oczywiście, zgodzę się, że są sceny, które w pewnym sensie zbliżają się do tego, co niektórzy chcieliby tu widzieć. Ale jednocześnie każda z tych scen kończy się komediową puentą – dosłownie każda. A tak nie powinno wyglądać przedstawienie poważnego związku. Victor i Yuri z jednej strony niby zbliżają się do siebie i ja tu widzę mnóstwo potencjału na udaną parę. Potencjału, zmarnowanego przez sposób przedstawienia tego.
Być może gdyby nie to jak bardzo popularny stał się ostatnimi czasy fanserwis dla fujoshi, odbiór tego byłby inny. Niestety nie jest właśnie przez to, że nie udało się tu uciec od scen typowo fanserwisowych, które przykryły potencjalnie normalny związek.
Re: 1/10
kliknij: ukryte Co do zaręczyn, to biorąc pod uwagę Phichita krzyczącego na całą salę: „moi przyjaciele sie pobierają” i zszokowane miny osób przy stole, to jak najbardziej otoczenie zwróciło uwagę na tę informację i wzięło ją na serio. Zwłaszcza, że Victor nie żartował, mówił poważnie z ledwo lekkim złośliwym ukłuciem, co by ich podburzyć dodatkowo odnośnie wygrania złota. Ja to widzę tak, że ich znajomi wiedzieli o ich relacji, ale kompletnie nie spodziewali się tego, że ostatecznie się zaręczą. Ba, mam wrażenie, że sam Yuuri się tego nie spodziewał. Dla mnie reakcja otoczenia jest prawidłowa – szok, bo znają się dość krótko, zdziwienie, bo Victor jest trenerem, a Yuuri zawodnikiem (choć właściwie ja bym się spodziewała oburzenia otoczenia spoza łyżwiarstwa, a nie samych zawodników‑przyjaciół). Jakiekolwiek gratulacje i dalsze rozmowy są zaś przerwane przez JJ‑a, którego reakcja też podkreśla realność tych zaręczyn.
kliknij: ukryte Czyli niesztampowa, pozostająca poza słowami wymiana obrączek pod kościołem, to scena stworzona wyłącznie z myślą o fujoshi i spływającym z nieba deszczu złotych monet, a nie dlatego, że autorka miała nadzieje, ze widzowie docenią nietypowe, a jednocześnie typowe ujęcie sprawy, zrozumieją symbolikę i ucieszą się że widzą wreszcie coś innego niż nudne „wyjdziesz za mnie”. AHA. Prawdę mówiąc nie wiem nawet co powiedzieć na taką interpretacje. ;) Samej sceny pod kościołem nie będę rozbierać na kawałki, bo już to zrobiłam w którymś komentarzu poniżej i jakkolwiek można by interpretować samą tę scenę, to już w połączeniu z dialogiem w kawiarni, daje nam pełen obraz, że tak, czy owak skończyło się to tym, że obaj uznają to za zaręczyny, nieistotne z jakimi intencjami pierścionki były na początku kupowane.
A jeszcze co do odbioru ich relacji przez ogół, to można by w takim razie odgrzebać reakcje na ich pocałunek (który jest piekielnie niezręczny pod względem możliwości fizycznych – w normalnych okolicznościach to ludzie by sobie zęby powybijali przy takim czymś- ale właściwie oczywisty, zwłaszcza po scenie z parkingu, ba, stanowi wręcz jej przedłużenie) – te zszokowane miny i zarumienione twarze mówią wszystko. Ludzie nie reagują tak na zwykłe przytulanie. I nie, ta scena nie kończy się żadnym gagiem. Albo dalej – reakcja zawodników w 11 odcinku na obrączki. Sara zastanawia się dlaczego obrączki i wręcz widać zapalającą się żaróweczkę nad jej głową, jej brat twierdzi, że to szczęściarze i że chciałby się z nią wymienić podobnymi (co biorąc pod uwagę jego uczucia do niej jest jasną analogią). Dalej reakcja Yurio z bodajże 10 odcinka, scena między nim, a Victorem, gdzie stwierdza, że obrączka, którą otrzymał od Yuuriego to śmierć. Bo ta miłość według Yurio trzyma (i będzie trzymać) Victora z dala od zawodów, sukcesów i treningów. Jest tam przecież jasno powiedziane, tuż pod warstwą dotyczącą łyżwiarstwa, że Yuuri nie zasługuje na uwagę jaką poświęca mu Victor, zaś Victor przegrał stawiając raz w życiu na coś innego (na życie osobiste) niż własna wygrana i zawody.
kliknij: ukryte Tak, szczególnie scena pomiędzy Victorem w hotelowym pokoju w odcinku 12, kończy się komediową puentą. ;) Wybacz ironię, ale poważnie? ;) Przecież są liczne sceny między nimi, gdzie wątek komediowy nie istnieje, albo występuję obok, nie wykluczając wcale powagi ich związku.
Najgorsze jest to, że gdyby w tej serii wymienić parę homoseksualną na heteroseksualną, to wszyscy by się zlecieli wznosząc okrzyki na cześć niesztampowego, pogłębionego przedstawienia relacji dwojga ludzi, których łączy wspólna pasja i która w dużej mierze na tę relację oddziałuję. A tutaj nie – mamy fanserwis dla nastolatek, by miały radochę. To jakieś kuriozum jest, bo w rezultacie nie można w żaden sposób przedstawić miłości męsko‑męskiej w serii, która ma łączyć zarówno wątki dramatyczne, jak i komediowe, by nie zostać od razu wbitym na pal za epatowanie fanserwisem. Jeżeli ludzie pod Shin Sekai Yori potrafili stwierdzić, że to fanserwis był, a w No.6 też nie mieliśmy związku, tylko wabik, to czarno to wszystko widzę.
no i właśnie dlatego ja pisze, że to impas. ;) I wydaje mi się, że nie ma większego sensu kontynuować tej dyskusji, bo mogłybyśmy się przerzucać komentarzami w nieskończoność, a i tak byśmy do niczego nie doszły ;) Dla mnie ta seria jest zbyt starannie zrobiona (pomijając okrutną momentami grafikę i skumulowane zakończenie), by podejrzewać autorkę o tylko i wyłącznie fanserwis i widzę w niej liczne sytuacje, które wskazują (czy raczej walą po oczach), że to coś znacznie więcej. I może na tym skończę. ;)
Re: 1/10
a Yuurim miało być, sorry. :)
Re: 1/10
Re: 1/10
Wiesz, istnieje coś takiego jak różnorodny gust. Fakt, że czasem lubię obejrzeć typową komedię romantyczną, nie oznacza, że tylko tego się trzymam, lub tak bardzo kocham schematy, by nic poza nimi nie widzieć, czy nie być nimi ostatecznie znudzona. o_O Dość śmieszna opinia, biorąc pod uwagę różnorodność serii które oglądam, lub mam zaznaczone do obejrzenia.
Inna sprawa, ze w Yuri bohaterowie też „zdecydowanie mają się ku sobie”, jak to określiłeś. Tyle, że ich relacje poza te typowe schematy zdecydowanie wychodzi, dzięki czemu wypada o wiele bardziej świeżo i realistycznie. Doceniam w Yuri właśnie to, że w zestawieniu z komediami romantycznymi, które można sobie obejrzeć dla rozluźnienia i które ambitne specjalnie nie są, Yuri niesie ze sobą powiew świeżości.
Re: 1/10
Re: 1/10
Re: 1/10
:D
Re: 1/10
Męski odbiorca – jest yaoi, -1 (chyba, że ktoś bardzo lubi związki kliknij: ukryte porno męsko‑męskie. Nie ma yaoi, dam szansę temu anime.
Niestety nikt mnie nie uprzedził o wątku Yaoi. Nic nie mam do takich serii, jak mam ochotę to sobie i to obejrzę, ale na litość boską! toż to nie romans, to czysty fan serwis i nic więcej. Miałam wrażenie, że oglądam jakieś funfiction do sportowego anime.
No i właśnie, pojawia się słowo klucz – „sportowe” – bo na takie anime się nastawiałam. I co dostaję? Płaczącą mameję, która mimo tego, że jest na światowym poziomie zachowuje się jak ostatni amator bez krzty wiary w siebie. No porażka no! Ale z niewyjaśnionych przyczyn pojawia się królewicz na białych łyżwach i ratuje japońską księżniczkę z depresji. A miłość do potrawki wieprzowej to już w ogóle taki poziom abstrakcji, że ho ho!
Uwielbiam romanse i kocham anime sportowe, ale z tego nie wyszła dobra hybryda.. to po prostu zombie powstałe z dwóch gatunków poszczepiane ze sobą zszywkami z fan serwisu. A mogło być naprawdę dobrze. Przecież świetnym połączeniem sportowej rozgrywki i romansu jest sto razy lepsze chihayafuru <3 albo baby steps.
Jak dla mnie zmarnowany potencjał, bo z jazdy figurowej naprawdę wiele można by było wykrzesać.
5/10 – bo ładne i Plisetsky ze sportowym zacięciem dawał radę
Widzisz istnieje coś takiego jak a) depresja b) wrażliwość c) odczuwanie ogromnej presji przed zawodami, która niszczy najlepszą nawet technikę, czy umiejętności. Yuri jest z natury nieśmiały, wrażliwy i nerwowy z tendencjami depresyjnymi. Zawody to ogromny stres nawet dla osób bardzo pewnych siebie jak JJ, a co dopiero dla osoby znerwicowanej, podatnej na ataki paniki. Tu nie ma znaczenia, czy się uczestniczy w zawodach na światowym poziomie, czy nie, może się to przytrafić każdemu. Fakt, że się jest światowej klasy łyżwiarzem nie sprawia automatycznie, że nie jest się przy okazji zwykłym człowiekiem, którego w sytuacjach podbramkowych mogą zjeść stresy i nerwy. Mnie bardzo podoba się to, że pokazano zawodnika, który ma możliwości fizyczne, by być najlepszym, ale przez psychikę marnuje swój potencjał. Bo to jest cholernie ludzkie. I lata ćwiczeń, występowania na za zawodach i trenerskiej indoktrynacji i innych takich nie pomogą jeśli się nie wierzy w siebie i ma tendencje do nerwic. Trzeba to przerobić w głowie, albo mieć odpowiednią motywacje. Yuri dostaje ją w momencie pojawienia się Victora, bo zaczyna rozumieć, że nie odpowiada tylko za siebie, ale też za inną osobę. Ktoś w niego wierzy, więc Yuri chce udowodnić, że na tą wiarę zasługuje.
Victor nie pojawia się z niewyjaśnionych przyczyn, zostało ukazane dlaczego się pojawił. Zaś Yuri koniec końców ukazuje, że wcale nie musi być ratowany. Wystarczyło trochę wsparcia i to, że ktoś w niego uwierzył.
Tekstu o „strasznym fanserwisie” nawet nie chce mi się komentować.
Z resztą co ja się tłumaczę, ten typ bohatera do mnie nie przemawia i tyle. Żadna analiza psychiki Yuriego tego nie zmieni
No ale skoro wyczuwasz w moich postach jakiekolwiek ogarnięcie w tym temacie to intuicja Cię nie myli :) Doświadczenie mam, osiągnięcia też, choć nie w łyżwiarstwie figurowym. Sportowcy też czasem lubią pooglądać anime.
I na tym poprzestańmy, bo napisałam moje poprzednie komentarze nie po to by chwalić się później swoimi medalami, a po to by podzielić się moimi spostrzeżeniami z resztą czytelników Tanuki.
Sportowcy to nie są jakieś mityczne stwory odporne na ból i stres. Niektórzy się na to uodparniają, niektórzy nie, zależy od człowieka, nie można wszystkich jedną miarą oceniać. Zwłaszcza, że odnoszenie sukcesów, sprawia, że presja tylko dodatkowo rośnie i trzeba radzić sobie z jeszcze większym stresem. Przykłady znanych sportowców, którzy mieli podobne problemy jak Yuri można mnożyć, wystarczy wpisać hasło w Google.
W moich oczach wyglądał jak przeciętny Kowalski wystawiony na bramkę w grze przeciwko Barcelonie, albo panią z warzywniaka wrzuconą do klatki z Joanną Jędrzejczyk. Jak ktoś kto nie ma pojęcia skąd się tu wziął i na co się pisze.
Może Cię to zdziwi ale mam świadomość tego, że każdy człowiek jest inny i ma różną wrażliwość, czy to na stres czy inne bodźce.
Ale to nie zmienia faktu, że moim zdaniem bohater jest fatalny a cała seria nie pomaga mu pokazać jakim wspaniałym sportowcem się staje od nowa. Nie czuję się usatysfakcjonowana z anime jako serii sportowej.. wrzucony w to romans i okruchy życia nie pomogły, a miały odwrotny efekt. Relacja Yuri‑Victor skupiała na sobie najwięcej uwagi przy czym dusiła swoim fanserwisem wszystko dookoła.
Ale nie wiem czy wiesz… to tylko moje subiektywne zdanie i to co mnie osobiście mdli, innym może się podobać. Także tego.. Pozdrawiam :)
Emsi, niczym mnie nie uraziłaś. Myślałam, że konstruktywnie dyskutujemy i zrozumiem Twój punkt widzenia, ale niestety nie. Zupełnie inaczej widzę postać Yuuriego i jego romans z Victorem (który w dużej mierze NIE JEST fanserwisem, ale to temat na inną dyskusję i nie mam nawet ochoty jej zaczynać). Co do sportu, to jak najbardziej zauważam tu rozwój jego postaci zarówno pod względem umiejętności jak i odporności na stres. To ogromna zmiana odnośnie tego, co było na początku.
W każdym razie nie widzę sensu w kontynuowaniu dyskusji, bo widzę, że zdarzają się takie trolle jak ten powyżej, które brak merytorycznych argumentów pokrywają tekstami atakującymi interlokutora (zarzucanie komuś urazy, by umniejszyć wartość jego argumentów czymś takim właśnie jest) a w tym nie będę brać udziału.
Tak na serio, dajcie ludziom w spokoju się cieszyć serią, którą lubią, a jeśli do was ona nie trafia to hajpujcie sobie to, co się bardziej wpisuje w wasze gusta. Ja oglądałam co tydzień przygody chłopaków z wypiekami na twarzy, chociaż, że tak powiem, już swoje lata mam (haha ;D), i do rozwrzeszczanej nastolatki mi baaaardzo daleko. ;D Mnie ta seria, mimo paru niedociągnięć, kupiła i naprawdę nie pamiętam kiedy miałam aż taką radochę z oglądania anime. Pomimo tego, że ani jakoś specjalnie nie przepadam za sportówkami, ani żadna ze mnie fujoshi, a na łyżwiarstwie się totalnie nie znam. Pokochałam tych chłopców (zwłaszcza Victora :D) i autentycznie się denerwowałam przy ich występach. ;) Bo to było właśnie fajne, że nie wiadomo było czego się spodziewać, postacie, tak po ludzku, miały swoje wzloty i upadki.
A co do niedopowiedzeń, to dla mnie to jest właśnie cały urok serii i bardzo sprytny zabieg autorów, bo zobaczcie sami jakie gorące dyskusje wywołuje. ;) To jest właśnie fajne, że dwie osoby w jednej scenie zobaczą totalnie co innego i w zasadzie obie mogą mieć rację. Dla mnie bomba. :D
No i tak: nie zamierzam patrzeć na to anime pod kątem sportówki, bo mimo, że przeszliśmy przez cały cykl Grand Prix, to tego łyżwiarstwa wcale nie było tam tak dużo (jak to porównamy do takiego Haikyuu na przykład). Jako anime o relacji Yuuriego z Wiktorem, czymkolwiek by ona nie była, na pewno wielu osobom się spodoba, ale mi akurat średnio.
tl;dr: nie wiem o czym piszę, mi się średnio podobało, elo
W Haikyuu łyżwiarstwa było jeszcze mniej. Właściwie to wcale nie było.
*wywraca oczami*
skąd taki pomysł?
yuuri nie jest inspirowany hanyu, hanyu ma zupełnie inny styl, zupełnie inny charakter i zupełnie inną historię. ich się nawet porównać nie da :D już jj ma więcej wspólnego z hanyu niż yuuri.
ja wiem, że ignorancja, ale bosz xp nóż się w kieszeni otwiera…
Urodziliśmy się by szipować Victuuri ;)
Victor, Łyżwiarstwo i potencjalny Romans.
1. Plusy: a.) Victor, b.) Tematyka łyżwiarstwa, c.) Potencjalna szansa na ciekawa romans.
2. Co mnie rozczarowało? Adekwatnie do powyższego: a.) Postacie drugoplanowe (zwłaszcza po macoszemu potraktowany Yuri Plisetsky),
b.) 'nierówny' budżet, c.) niewykorzystanie owej szansy na ciekawy romans, brak odwagi do grania w otwarte karty, łapanie dziesięciu srok za ogon, smutny triumf pazerności, zalew gagów i asekuracyjnego fanserwisu.
3. Czego bym sobie życzyła? Więcej odważnych seriali takich jak wspomniane już, kultowe „Torchwood”, gdzie osoby o różnych orientacjach seksualnych będą równoprawnymi członkami pierwszoplanowej obsady, z tak samo traktowanymi wątkami i romansami.
Świat idzie do przodu, telewizja wreszcie powinna przestać się przed tym bronić i nadgonić, najwyższy czas.
Re: Victor, Łyżwiarstwo i potencjalny Romans.
No, ja widzę tam coś takiego, ale chętnie poznam odmienne od tego zdanie.
Re: Victor, Łyżwiarstwo i potencjalny Romans.
Jak dla mnie Victor był świetną postacią, ale cała jego kreacja przedstawiana była za pomocą drobnych symboli i raczej samemu trzeba było na ich podstawie wywnioskować, jakie są jego motywacje. Inna sprawa, że ja, opierając się na tych subtelnościach, byłam przekonana, kliknij: ukryte iż Victor wcale nie chce wracać do łyżwiarstwa, podczas gdy twórcy dążyli do zupełnie czego innego…
Re: Victor, Łyżwiarstwo i potencjalny Romans.
Re: Victor, Łyżwiarstwo i potencjalny Romans.
Bo znając życie, skończyłabym jak ty – w błędnym przekonaniu.
I na tym właśnie polegał mój główny problem przy oglądaniu tej serii. Zdaje mi się, że element sportowy został tutaj zrealizowany dość zgrabnie, ale ta tematyka stanowczo do mnie nie przemawia. Czerpałam odrobinę przyjemności z oglądania co ładniejszych występów, ale to wszystko. Niestety nie znalazłam tutaj niczego, co potrafiłoby przyciągnąć do ekranu osobę, która nie gustuje w sportowych anime.
Co do fanserwisu – cholera. Po prostu cholera. Szlag jasny mnie trafiał. wiem, wiem – pewnie zaraz ktoś napisze – to po co oglądałaś? Z ciekawości? Żeby zetrzeć się z konwencją? Dla poszerzenia horyzontów? Dla tzw. guilty pleasure? Sama nie wiem, do diabła. W każdym razie – eksperyment z konwencją uważam za zakończony. Przynajmniej nikt mi nie powie, że uskarżam się na konwencje, krytykuję, jestem zła i w ogóle be, a nawet nie spróbowałam obejrzeć sama i się przekonać. Obejrzałam i się stanowczo nie przekonałam. To nie dla mnie.
I tak szczerze mówiąc, uważam, że tej produkcji wyszło by na dobre zrobienie z niej uczciwego shounen‑ai lub yaoi. Co prawda wtedy z pewnością bym po nią nie sięgnęła, ale odnoszę wrażenie, że fanserwis miałby wtedy pewne solidne zakorzenienie w założeniach opowiadanej historii; służył by wtedy jeszcze jakiemuś celowi oprócz nabijania kabzy producentom. Tymczasem podczas seansu czułam się, jakbym czytała 19 z 20 tomików przeciętnego szkolnego shoujo romansidła, a pod koniec ktoś postanowił, żeby jednak nie dorabiać tego ostatniego, 20 tomiku, w którym główna para tradycyjnie wyznaje sobie swe uczucia, całują się i jest sztampowy happy end. Fanserwis dla samego fanserwisu, bez żadnej sensownej konkluzji, po prostu wyjątkowo mocno mnie irytował.
Jeżeli chcieli przedstawić rozwój relacji Yuriego i Victora, pogłębianie się ich przyjaźni, wzajemnego zaufania itp. mogli to zrobić na tysiące innych, lepszych sposobów niż wciskany wszędzie fanserwis. Ale najprawdopodobniej byłoby to znacznie trudniejsze i przyciągnęło przed ekrany znacznie mniej widzów. Mogę więc tylko siedzieć przed komputerem i zadumać się smutno nad kondycją japońskiego przemysłu animacyjnego oraz paskudnym gustem widzów. Ale o gustach się podobno nie dyskutuje – to co dla mnie jest paskudne, ale kogoś innego może być wyjątkowo pociągające. I odwrotnie. Na szczęście nie odbiera mi to prawa do własnej oceny, a nawet – o zgrozo! – oceniania cudzych gustów zbiorowych i indywidualnych. Wspaniale.
Poza tym – na boga, Chris! Pierniczony Chris! Naprawdę musieli go tam wsadzić?! I tymi okrzykami frustracji zakończę swe narzekanie.
A tak na serio – polecam, jeśli ktoś lubi połączenie lekkiej sportówki i yaoi fanserwisu. Jeśli jednak jakikolwiek z wymienionych wyżej dwóch elementów wywołuje u ciebie dreszcz zniechęcenia – nie tykaj. Naprawdę, horyzonty twe nie zostaną poszerzone, nie przekonasz się ani do sportówek, ani do yaoi fanserwisu i jeszcze być może, nie daj boże, odczujesz potrzebę wyrażenia swego niezadowolenia na jakimś portalu.
Dokładnie :)
Naprawdę szkoda, że takie g….., jest teraz okrzyczane „anime roku 2016”, podczas gdy tyle wartościowych tytułów (np. „Sangatsu no Lion”, też sezon jesienny) przechodzi niezauważone. Jak napisałaś, – można się tylko „zadumać nad kondycją przemysłu anime i niskimi gustami widzów”. Eh…
Więcej łyżwiarstwa, mniej fanserwisu i byłoby świetnie.
Po drugie – z czasem zbyt daleko zabrnęli z tym fanserwisem, stawiając go jakby ponad tym, co powinno być najważniejsze, czyli główną tematyką tej serii. Szkoda, że za bardzo chcieli się tu przypodobać pewnej grupie widzów – wiem, że anime ma się przede wszystkim sprzedać, ale właśnie tworzenie tej serii typowo pod publiczkę, wciskanie na siłę wszystkich aluzji mocno osłabiło ten tytuł. Niestety, seria jest bardzo popularna. „Niestety” bo to po prostu kolejny znak, że czasami wcale nie trzeba się starać i wystarczy wcisnąć do anime motywy, które się podobają, żeby dany tytuł został dobrze odebrany. To trochę tak, jak było z „LL Sunshine”, które również zostało odebrane entuzjastycznie, a absolutnie nikt się tam nie wysilił, by stworzyć coś faktycznie oryginalnego i wartego uwagi – ot, po prostu powtórzono wytarte, ale bardzo popularne schematy. Tutaj z czasem zaczęło mi brakować pewnej energii w przedstawianiu popisów kolejnych łyżwiarzy. Niejako zeszły one na drugi plan, a najważniejsze było puszczanie oczka w stronę widzów na temat tego, czy Yuri i Victor to para gejów. Szkoda.
I niestety chyba największym minusem tego tytułu jest zakończenie – mdłe, pozbawione emocji i mocno skondensowane. W ogóle nie czułam się, jakbym oglądała finał. W samych występach brakło jakiejś iskry, emocji, dzięki którym wcześniej z takim zafascynowaniem śledziłam poczynania zawodników. Ot, wyszli, wystąpili i po zabawie. Dano sobie oczywiście furtkę na kolejny sezon, ale nie jestem pewna, czy będę chciała go obejrzeć. Bo w końcu cóż w nim mogę zobaczyć? Jeszcze więcej fanserwisu, pewnie nowych przeciwników i kliknij: ukryte Yuriego sięgającego po złoto – nie sądzę, by klimat tej drugiej serii uległ zmianie i na pewno nie wierzę, by ktokolwiek zrezygnował tu z motywów, dzięki którym ten serial zyskał taką popularność (a wręcz podejrzewam, że chcieliby tam zawrzeć tego jeszcze więcej a to już byłoby zdecydowanie zbyt wiele).
Do tego wszystkiego zawiodła grafika. Doceniam, że postanowili zanimować wszystkie występy i nie ograniczyli się do pokazu slajdów. Szkoda tylko, że te animacje praktycznie z każdym kolejnym odcinkiem były coraz gorsze (ze wstrętem wspominam szczególnie pewien występ Phichita… brrrr… to był koszmar). Naprawdę liczyłam na coś znacznie lepszego. Wyjątkowo dobrze wspominać będę natomiast oprawę muzyczną, która była tu naprawdę bardzo udana, a szczególnie podkłady do konkretnych występów zabrzmiały świetnie (z drobnymi wyjątkami niestety, ale i one nie były tak naprawdę złe, a po prostu w porównaniu do reszty wypadły ciut blado).
Ostatecznie dostaliśmy serię tylko dobrą, która miała tendencję na bycie jedną z najlepszych sportówek, ale została pogrążona w morzu fanserwisu, który z czasem przysłonił motywy sportowe. Szkoda, naprawdę szkoda, bo bardzo chciałabym, żeby było inaczej. Nawet i z fanserwisem, ale nie tak nachalnym. Bo w końcu fanserwis nie jest zły, ale jeśli poza nim w serii nie ma niczego… cóż, nie świadczy to zbyt dobrze o danym tytule.
I na koniec została jeszcze najbardziej drażliwa kwestia – czy to jest yaoi? Nie – nigdy nie było i nigdy nie będzie, w końcu yaoi to jakby gejowska wersja hentaia. xd No dobra, ale na serio – czy to jest shounen‑ai? Mimo wszystkich aluzji – też nie, bo w żadnym momencie nie zostało to potwierdzone. I zanim ktoś mnie wyzwie od homofobów – to samo dotyczy potencjalnych romansów heteroseksualnych. Nie chodzi tu o jakieś wydumane wyznania miłosne i tym podobne pierdoły, ale póki jasno nie zostanie pokazane, że dwójkę ludzi łączy coś więcej, niż przyjaźń, to nie może być mowy o faktycznym romansie (podając przykład z innej serii – w takim układzie NNB też trzeba by uznać za romans, bo przecież relacja między Hotaru i Komari była taaaaka głęboka, że to na pewno nie przyjaźń).
Zauważyłam natomiast wśród niektórych tendencję do stwierdzenia, jakoby seria nie była shounen‑ai, ale Viktor i Yuri faktycznie byli w homoseksualnym związku, tylko, że „poważnym” (gdziekolwiek tam tę powagę znaleziono między tymi wszystkimi gagami xd). Cóż… nie wiem skąd takie wnioski komuś przyszły do głowy, ale jest to stwierdzenie strasznie… głupie. ;p Skoro faktycznie łączy ich miłość, to tak – wtedy mamy do czynienia z shounen‑ai. Shounen‑ai to nie jest określenie na głupiutkie i słodziutkie historyjki o gejach przeznaczone dla piszczących nastolatek, w tę kategorię podpadają także tytuły z poważniejszą fabułą. Problemem jest tylko to, że takowe nie doczekały się dotąd ekranizacji. Inna sprawa, że próba ucieczki od zaklasyfikowania tytułu jako głupiutkiego romansidła o gejach poprzez pokrycie go toną fanserwisu to zdecydowanie nie najlepszy pomysł na pokazanie „poważnego związku”. To tak, jakby próbować uciec od łatki „ecchi” dodając do anime więcej scenek erotycznych niż w standardowych tytułach tego typu. Niestety, ale dodanie większej ilości czegoś, nie sprawa, że tego czegoś tam wtedy nie ma – to tak nie działa. xd
Re: Więcej łyżwiarstwa, mniej fanserwisu i byłoby świetnie.
Re: Więcej łyżwiarstwa, mniej fanserwisu i byłoby świetnie.
Co do wyznań miłości natomiast – okay, może i nie są niezbędne, ale w takim układzie trzeba by tu pokazać ów „związek” bez fanserwisu. Z fanserwisem na pierwszym planie to po prostu nie ma mowy o tym, że oni są faktycznie ze sobą tak na poważnie. To tak zwyczajnie nie działa – nie da się uciec od łatki fanserwisu wrzucając go tak dużo. Gdyby nie to – cóż… wtedy można by się faktycznie zastanawiać. Z tym – nie ma mowy, po prostu i to bez żadnego „ale”.
Pamiętam, że podobna sytuacja była przy No.6. W tamtym wypadku też nie do końca było jasne, jak zaklasyfikować relację między głównymi bohaterami. A tam przecież się nawet całowali, do tego w żadnym ujęciu nie wkradły się gagi, kiedy była mowa o relacjach między tą dwójką. Tutaj ciężko mówić o jakiejkolwiek scenie bez komediowego zabarwienia, co jak dla mnie jasno pokazuje jak to należy traktować.
Dobre, ale brak mi wisienki na torcie!
YOI dało mi mnóstwo świetnej rozrywki i dużą dawkę emocji, adrenalinki, endorfinek. Zaskakiwało, zwykle jednak pozytywnie. Nigdy do końca nie dało się przewidzieć, co będzie dalej. A najbardziej podoba mi się to, że ta historia nie opowiada właściwie niczego wprost, a wszystko subtelnie przekazuje… i im bardziej człowiek lubi serię analizować, tym większą ma frajdę.
Było świetnie. Uwielbiam Viktora, uwielbiam Yuuriego i ich tak ludzkie reakcje ( kliknij: ukryte Że co, doprowadziłem cię do płaczu? Acha. Tylko teraz nie wiem w zasadzie co mam zrobić… / Spoko, a mogę popatrzeć? Nigdy nie widziałem, jak płaczesz…). Bardzo sympatyczny, różnorodny soundtrack. Animacja… niestety nie była genialna, tak jak w pierwszym odcinku, była strasznie nierówna, ale jak dla mnie była na tyle wystarczająca, by nie odstraszać.
Co jednak mi zabrakło, to tej właśnie wisienki na torcie. Jak poszczególne wątki i ich zamknięcie potrafiły zostawić widza z takim totalnym katharsis w stanie mruczącej błogości, tak końcówka wypada słabo pod tym względem. Osobiście uważam, że wyszło jednak coś, co wspominała sama Kubota‑sensei – a mianowicie, że ona nie miała specjalnie do czynienia z tworzeniem anime do tej pory. I musiała nauczyć się walczyć z czasem… Dzięki temu stworzyła coś naprawdę ciekawego – czas i akcja w YOI płynie prędko i dynamicznie, a jednak widz nie odczuwa tego dopóki sobie tego nie uświadomi. Przeskoki czasowe między odcinkami bywają naprawdę długie – od dni do miesięcy. I twórcy zdecydowanie uwzględniają, że przez ten okres czasu dużo się mogło pozmieniać w dynamice relacji choćby. To zaskakuje, ale po uświadomieniu sobie tego, zaczyna się to naprawdę doceniać. Tym niemniej, seria trochę poległa na końcówce, była zbyt skompresowana. Zgadzam się też z pojawiającymi się zdaniami, że biorąc pod lupę to, co budowano przez 11 odcinków, jest ona zaskakująca, tak jakby decyzja była zmieniona pod wpływem impulsu. Ostatni odcinek, mimo że jest finałem Grand Prix, nie sprawia wrażenia bycia ostatnim odcinkiem serii… Jest to ogromny minus, jeśli patrzeć na serię jako zamkniętą, ale daje to nadzieję na kontynuację, no. Mnie osobiście najbardziej szkoda dwóch rzeczy – więcej ukazania osobistych rozmów Yuuriego i Viktora oraz ukazania sposobu, w jaki się stopniowo docierali.
kliknij: ukryte A zwłaszcza tego, kiedy i w ogóle JAK oni doszli razem do wniosku, że Yuuri potrzebuje również układu do gali i w ogóle fajnie, może to być Hanarezuni. W duecie. Nie no, serio, naprawdę, jak oni to ustalili, ile ćwiczyli? Oraz brak mi mojego „Hanarezuni” w duecie w Hasetsu z PV, którym mnie ztrollowali :< No, a największym dowodem na to, że coś jednak z rozplanowaniem legło w gruzach jest to, że na oficjalnym oście jest piosenka, której nigdy nie wykorzystano – Yuriowe „Welcome into the madness”, które miało być jego galowym utworem :D
Reasumując: jestem zachwycona. Uwielbiam. Acz nie dam pełnej dziesiątki, bo jednak trochę polegli z tym rozplanowaniem i zabrakło na koniec „tego czegoś”.
Oczekiwałam anime o łyżwiarstwie figurowym od spektakularnych zwycięstw Hanyu w 2014 (oczywiście nie jest to pierwszy wspaniały japoński łyżwiarz, ani pierwsze zwycięstwo Yuzu, ale wtedy świat doznał objawienia i zrobił się prawdziwy szał! „nieco” wkurzający szał, ale słusznie umotywowany *_* aaah, osobny elaborat można napisać *powstrzymuje się siłą*). Nastroje podgrzewał cudowny Uno (do poziomu wrzenia, obawiam się. Boże, jaki on jest niesamowicie cudowny!) i jeszcze mały Yamamoto, z którego może wyrosnąć coś ciekawego… No ludzie! Japonia wymiata, anime musi być! To tylko kwestia czasu… I oto stało się! Pierwszy trailer wywołał ekstazę, otworzyło się niebo, what's air? i te sprawy. Mój ukochany sport! Lepszy niż wszystkie inne~ wreszcie mogę się powymądrzać pod jakąś sportówką.
No bo jak? Łyżwiarstwo figurowe jest w oczywisty sposób sportem wyczynowym, gdzie nie ma zmiłuj. Krew, pot, łzy i kontuzje. Eh te kontuzje =_= Sport wyczynowy, który, poza sprawnością fizyczną, wymaga od zawodników umiejętności aktorskich i gracji. To fakty. Taka kombinacja sprawia, że jest to cholernie trudne, trzeba bowiem pamiętać nie tylko o tym, żeby jechać swój program precyzyjnie i pod presją czasu, ale również o tym, jak się w trakcie tej jazdy wygląda i jeszcze kogoś (sędziów) tym wszystkim przekonać. I nawet jak się człowiek wypieprzy w trakcie, to musi wstać i zasuwać dalej. I to jest właśnie takie niesamowicie super! Na dodatek zrozumienie zasad to coś więcej niż przysłowiowa tajemnica spalonego. Tutaj fan/kibic/widz powinien ogarnąć kwestie techniczne, rozpoznawać skoki (?), wykazać jakąś wrażliwość na walory artystyczne i jeszcze skonfrontować to z tym dziwnym‑dziwnym systemem punktowania. I to też jest super. Na dodatek patrzy się na coś, co nie ogranicza się do zaspokojenia pierwotnych instynktów stadno‑wojennych publiki i zakazanych skłonności jej męskiej części, jak chociażby piłka nożna czy inne rugby.
Jeśli komuś podniosło się w tym miejscu ciśnienie, zapewniam, że nie pogardzam sportami drużynowymi jako takimi, albo że emocje, jakie one wywołują, są z zasady emocjami gorszego sortu… to piękne emocje, z wyjątkiem patologii, rzecz jasna. kliknij: ukryte tak dobrze pamiętam, opublikowany na pewnym portalu, list otwarty do jednego z polskich piłkarzy. To wzruszające przeniesienie skrywanych pragnień na Bogu ducha winne kobiety, naprawdę‑wzruszające ;p
Wracając do meritum. Super jest również to, że wcale nie trzeba być Wielkim Znawcą, żeby czerpać przyjemność z kontaktu z łyżwiarstwem. Można spokojnie zatrzymać się na kontemplowaniu widowiska. I to też jest fajne! Skupiasz się na elementach artystycznych i ciągle możesz merytorycznie dyskutować. Jakie to jest super! T_T No dobra, do czego ja właściwie zmierzam? Ano do tego, że jeśli komuś się wydaje, że to jakaś eteryczna, wysublimowana pląsanina i pseudosport, to w oczywisty sposób nie ma racji. Poza tym łyżwiarstwo figurowe jest u mnie w pierwszej dziesiątce po Bogu i to w konkretny sposób przełożyło się na oczekiwania i wrażenia z anime.
Pozornie mamy do czynienia z dość typową sportówką, czyli prezentowany jest nam dobrze wytarty model „od zera do bohatera”. W zestawie obowiązkowe przezwyciężanie własnych słabości i pokonywanie kolejnych etapów na ścieżce kariery tudzież „pomniejszych bossów” aż do wielkiego finału. Wszystkie sportówki działają w ten sposób i przed tym chyba nie dało się uciec. Z drugiej strony jednak nie sprzedaje się nam motywu, że tylko nasz protagonista musi trenować i boryka się z problemami, a przeciwnicy mają wpisane „wymiatanie” w definicję i stają się ludźmi „takimi jak my” dopiero po zostaniu pokonanymi. Główny nie jest de facto zerem, jest jak najdalszy od bycia zerem. To zawodnik, który zdążył osiągnąć naprawdę dużo, który nawet zdobył sławę, ale niepowodzenie wepchnęło do w depresję i ta skłonność do depresji nie spływa z niego w sposób cudowny, czyli dostajemy ciekawy twist. Kolejna sprawa to umieszczenie akcji w przestrzeni międzynarodowej. Jaka odmiana od wiecznie tych samych zawodów międzyszkolnych! Powiało wielkim światem, zderzają się kultury, no i zainteresowanie mediów wreszcie ma jakieś logiczne podstawy w odróżnieniu od sytuacji, kiedy poważni reporterzy biegają za gimbusiarską drużyną ze szkoły X. Poza tym to „pokonywanie bossów” też wygląda trochę inaczej, jeśli nie powiedzieć, że zostało wywrócone do góry nogami. Numer trzy to realizm* i nienachalne, przystępne przedstawienie zasad, którymi rządzi się łyżwiarstwo, a właściwie samo grand prix. OCzywiście wyłącznie ogólniki, bez straszenia szczegółami – jeśli komuś nie zależy, to może puścić mimo uszu. Jednocześnie położono nacisk na oczywistość żelaznej kondycji, na naukę tańca, na kwestię wpływu osobowości na kształt programu (to niby można schować pod aktorstwem, ale i tak często indywidualne cechy zwyczajnie wychodzą na jaw), rolę muzyki i to, że rozgrzewka jest ważna (kiedy ja widziałam rozgrzewkę w sportówce?) i hello? trening boli. W bonusie śmietnik jaki potrafią zrobić fani na lodowisku i tak bardzo życiowe – konieczność oglądania zawodów po streamach, bo telewizja nie pokazuje. I te wszystkie małe nawiązania i smaczki (tutaj, przede wszystkim, pudełko na chusteczki!!!). Ładnie, bardzo ładnie. Dobrze mi się na to patrzyło.
No i chyba najważniejsze – charakter tej konkretnej dyscypliny uniemożliwia rozciąganie jednego występu na całą serię, ani nawet na jeden odcinek, więc trzeba było upchać w scenariusz różnych różności. W innych sportówkach te różne różności byłyby bonusami wpakowanymi gdzieś w przerwach wieloodcinkowych meczów, tutaj zaś „sceny z życia” są w każdym odcinku. Niestety, wszystko co było tak dobre i świeże na początku, okazało się elementami, które ostatecznie pociągnęły tę serię w dół. Głęboko.
Ah tak, realizm dostał gwiazdkę. Dostał gwiazdkę, ponieważ trochę sobie tutaj pozwolono. Wcale nie mam na myśli podrasowanych choreografii, ludzie w rzeczywistości potrafią jeździć niesamowite rzeczy! Nawet o wiele bardziej niesamowite. No i obawiam się, że gdyby nawet wykręcali w tym anime poczwórne axle to i tak nikt nie zauważy przegięć, skoro bohaterom nie świecą się włosy. Ale i bez tego mamy trochę cudów i dziwów. Po pierwsze i podstawowe – Choroba, a niby dlaczego Viktor nie może trenować obu Jurków jednocześnie? Pogryzą się? Toż przez pewien czas całkiem znośnie koegzystowali. Dalej. W odcinku piątym Yuuri nie wyrobił się przy lądowaniu i uderzył twarzą w bandę. Skończyło się to tylko rozbitym noskiem, nawet występu nie przerwał, a powinien tam paść przynajmniej ogłuszony :D Przy mniejszej prędkości można się przytomności pozbawić, a tutaj nic :D i wiem, pisałam we wstępie, że nie ma zmiłuj, wstajesz i zasuwasz. Ale wstajesz i zasuwasz jak „zwyczajnie” upadniesz, a nie uderzysz o coś łbem z taką siłą! Yurio kliknij: ukryte jadący na zawodach program ułożony przez Viktora. Yurio – trenowany przez Yakova i ostrą jak brzytwa panią baletnicę- jedzie program ułożony przez Viktora! I w viktorowym kostiumie na dodatek. ... jasne! I te spontaniczne zmiany w FS. „Słuchaj, Yakov, a ja tu przeniosę część skoków do drugiej części, bo mi wolno. Że program się przez to posypie? Mam taką wenę, że dam radę” No pewnie! :D żem śmiechła, nie powiem. Miało to uzasadnienie punktacyjne, ale może by tak… najpierw poćwiczyć? Eemmm… I przez całą serię pytałam w duchu – kliknij: ukryte dlaczego oni nie jeżdżą exhibition?! ale na sam koniec było, więc stwierdzam, że to brak pomysłu na rozegranie tej kwestii programowo‑logistycznie xp Ładnie za to przedstawiono interakcje samych zawodników, bo oczywiście „wszyscy wiedzą”, że to naprawdę jedna wielka zaprzyjaźniona gromada, gdzie jeden drugiego dopinguje, podziwia i za wzór bierze :D Ale zgrzytnęło mi, że dziewuch‑łyżwiarek jest mało. Gdzieś na trzecim planie snuje się Mila. Sara natomiast pojawia się jako kliknij: ukryte (obiekt, wskazującej na niezdrową, miłości) siostra swego brata, a nie pełnoprawna zawodniczka. Wiem, że to nie o dziewuchach anime, ale nie ma wyłącznie męskich zawodów, dziewuchy (i pary) powinny się tam kręcić i integrować. A widzimy tylko jak chłopcy sobie nawzajem fanbojują. Co oczywiście jest urocze i wpisane w konwencję, no ale… Naprawdę chciałam więcej Mili…
No i największy „ból” w tej kategorii. Oceny. Za pierzastego grzyba nie ogarniam wyników :D kliknij: ukryte Przed finałem miałam problem następujęcej treści: Yurio w swoim free pojechał w pozycji biellmann! (swoją drogą, od razu wiedziałam, że będzie w stanie ;3), pojechał naprawdę świetnie i ...? i dostaje mniej punktów niż JJ, który „jedynie” skacze. ... Dobra, pokazali, z łaski zupełnie, hydroblade, które samo w sobie jest oczywiście pięknym elementem choreografii, ale ogólnie wtf… Nic to jednak w porównaniu z fnałami, gdzie miały miejsce cuda na kiju. SP. Czy mam zaczynać o ocenach z finału? Boże… normalnie takie liczby z zadu, nieuzasadnione niczym? No ale kto scenarzyście zabroni? Przecież nikt nie zwróci uwagi :D Zupełnie pominę to strasznie parcie Jureczka na najwcześniejszy możliwy debiut, kładę to na karb jego osobowości…
Pomijając to całe licentia poetica, ogólne wrażenie jest takie, że twórcy w miarę rzetelnie podeszli do zaprezentowania samej dyscypliny jako sportu. Mieli nawet kogoś specjalnie od projektowania kostiumów! (z których ze cztery mi się podobały, ale już mniejsza z tym xp). Przy okazji realizmu dobrze też wspomnieć i to na plus, że chociaż zderzanie się kultur jest w gruncie rzeczy pozorne, to zgrabnie zasugerowano, że bohaterowie z rożnych krajów rozmawiają między sobą po angielsku i czuć bariery językowe! Czyli ogólnie doceniam. Jakoś tam, chociaż chwilami miałam ciężko, bo chociaż
sport przedstawiono dobrze, to zawody wyglądały już fatalnie…
Yuuri, nasz główny bohater, przestał być nastolatkiem i, mimo panikarstwa i skłonność do łapania doła, potrafi zachować się jak osoba dorosła. Zrobiło to na mnie szczególne wrażenie w trakcie konfrontacji z Yurio w odcinku drugim, kiedy małe ruskie dziecko rzucało się jak wesz na kołnierzu, a Yuuri po prostu się na to uśmiechnął. W tamtej chwili po raz pierwszy mi zaimponował. Ten kontrast! Jak pięknie zobaczyć MC, którego nie da się ot tak wpisać w żaden „typ”. Zachodząca w chłopaku przemiana to nie (tak bardzo shonenowe) nabijanie kolejnych leveli, ale dość kulawe odnajdywanie zgubionej pewności siebie, własnego ja na lodzie i poza nim, i (nanami, wybacz mi xD) otwieranie się na innych. Po odcinku dziesiątym należy dopisać, że kliknij: ukryte mówię o zachowaniu na trzeźwo xp, ale nie zostaje też magicznie uleczony i cały czas ma psychikę jak mokry papier. Viktor natomiast to zupełnie inna historia. Bożyszcze, który skradł moje serce jednym mrugnięciem. Viktor znalazł się w takim punkcie kariery, kiedy osiągnęło się już wszystko i kiedy trudno wykrzesać z siebie tyle pasji, by zaspokoić ciągle olbrzymie oczekiwania… wszystkich. Co więcej, to ekscentryk, który na dzień dobry wydajesię wyłącznie bawić i mieć wywalone na cały świat. I można odnieść wrażenie, że cały szalony projekt rzucenia wszystkiego i zostanie trenerem to dla niego zwykły kaprys, ale jest zupełnie inaczej. On naprawdę potrzebował zmiany perspektywy, a poza tym, cóż, Yuuri go zafascynował. Viktor szukał jakiegoś impulsu, inspiracji, czegoś, co go popchnie do dalszego rozwoju. Wszystko zresztą zaczęło się od tego, że szukał, czyż nie? Szukał i znalazł. Nawet więcej niż się spodziewał T_T Moja ulubiona postać.
Pozostałe chłopaki są bardzo różnorodnym drugim planem. Yurio… cudowne małe wkurzone ruskie dziecko! Takie małe! Takie wkurzone! ТАКОЙ СЛАДКИЙ! Jakże go uwielbiałam na początku. I w środku. Na końcu miałam go dość i szczerze życzyłam mu lania na oprzytomnienie. Ta postać miała spore predyspozycje do dorastania, a ostatecznie nie został nawet pełnoprawnym „ostatnim bossem”. Taki trochę Rin z Free! :D wiecznie zły, bo go własna niepewność i ambicja gniotą, ale tylko czekać, aż się łzami zaleje. Oczywiście łzami się nie zalał, prędzej by go miłość własna zadusiła, ale w tym też był uroczy. W gruncie rzeczy straszny gówniarz z niego i zachowuje się jak gówniarz. Niby taki pewny siebie, a przecież zupełnie nieopierzony i ... no dzieciuch kompletny. Myślę, że gdyby dali mu parę latek więcej, to jednak wypadłby bardziej wiarygodnie. Z Yurio jest jeszcze taki myk, już całkiem prywatnie, że w pewnym momencie słyszymy od siostry Yuuriego, że to małe ruskie dziecko wygląda zupełnie jak jej ulubiony chłopiec z boysbandu. Co ty nie powiesz? Mój ulubiony chłopiec z boysbandy akurat wtedy wyglądał tak. *łzy w oczach* Przypadek? Pewnie, że przypadek, ale takie zbiegi okoliczności to ja lubię!
Z pozostałych dzieci niesamowicie urocze jest też chińskie maleństwo, które mogłabym trzymać w domu i karmić naleśnikami z bitą śmietaną. Tak, bohaterowie drugoplanowi to złoto. No, większość z nich… jakaś ich część? Trojaczki! Przede wszystkim trojaczki <3 Minami, Guanghong, Leo, Phichit… są kochani. Otabek po prostu wszedł na ekran, rzucił spojrzenie, otworzył usta i po mnie. Oh, dlaczego pojawił się tak późno? :< kliknij: ukryte to jest ta postać, obok koreańskiego dziecka, którą najbardziej ukrzywdzono i nawet nie próbowano tego ukryć. Najlepiej widać to przy przedstaiwaniu zawodników przed finałem. Jaki ŻAL Ale ta obowiązkowa w sportówkach banda dziwaków jest naprawdę… No, taka se, chyba. Biedny Christophe, którego wykreowano na jakąś parodię hiperseksulanego geja… to było nieco przerażające. Nie lubię tego typu „dowcipów”, są wytarte, a poza tym hiperseksualizm wyjątkowo do mnie nie przemawia. kliknij: ukryte łyżwiarstwo jako jakaś wyrafinowana forma masturbacji… naprawdę panie autorki? twórczynie kochane? Jeszcze bardziej biedny Georgi, który też mnie przerażał :D JJ… Chodziło chyba o tzw. wow factor, ale w moim odczuciu wyszło mocno wszelako. Jeśli to gwiazdorzenie, jakie odstawił w SP miało robić za element artystyczny, to na miejscu sędziów obcięłabym mu punkty… Do EX z takimi szopkami lol… no ale znowu – moja opinia. Co jak co, nie można powiedzieć, że w kwestii osobowości nie jest rozrywkowo… Odnoszę jednak wrażenie, że trochę za mocno pojechano z „sensacyjnością” i niektórych wątków nie udało się zgrabnie wyprowadzić na prostą. Za dużo postaci? Za dużo pomysłów? Nagle wywieszają sztandary z jakimś dramatem i motywacjami kogoś, kogo do tej pory prezentowali jako creepa, a ja mam się tym przejmować czy coś. Natomiast ktoś, kto mógł być ciekawy, tylko mignie i znika kliknij: ukryte Seunggil miał takie predyspozycje jako postać -_- te jego łzy wściekłości przemówiły do mojego serca bardziej niż długaśne monologi niektórych innych. Bardzo chciałam go więcej. A Emil? Emil był tak niesamowicie sympatyczny, ale choroba, wyszedł z niego zwyczajny zapychacz i jakiś comic relief? :/ Część rewelacji z pewnością można sobie było darować, część motywów wypada słabo, jest przedstawiona po macoszemu i jedyną reakcją to „aha” kliknij: ukryte Chociażby straszny wypadek Makkachina był jak pięść w oko. Ktokolwiek wierzył, że psu naprawdę coś grozi? Chcieli się pozbyć Viktora na jeden odcinek? Mogli mu zafundować jakąś grypę żołądkową -_- albo JJ wpadający w przepaść nagłej tremy. To było zwyczajnie ooc…. I tutaj wyłazi ta podstawowa wada – złe rozpalnowanie serii. Początek jest świetny, ekspozycja tych „najgłówniejszych” postaci jest bardzo w porządku i fabularnie wszystko cacy tak mniej więcej do połowy, a potem… potem ktoś… znaczy reżyser i scenarzysta, mocno się pogubiły. Zagalopowano się we własnej fazie i wyszła kicha. Zabrakło czasu! Gdzie ach gdzie przypiąć te zachwyty nad panią reżyser, które spadły na mnie przed sezonem? Tak naprawdę jedyne, co poprowadzono dobrze to to, co dzieje się między Yuurim i Viktorem.
Tu przechodzę do tej najbardziej drażliwej (?) kwestii. dum dum dum Fanserwis! Aluzje, sugestie, mruganie oczkiem. W tym anime miało tego nie być, praaawdaaa? Moja przedsezonowa przepowiednia, że to wszystko pewnie się jednak pojawi i to w ilościach sporych, sprawiła, że na naszym drogim portalu odsądzono mnie od czci i wiary. I co mogę teraz powiedzieć…? A, już wiem: HA HA HA Trzeba było zaufać intuicji zepsutej kobiety, ale nie zaufaliście i potem laliście krwawe łzy! Następnym razem będziecie pamiętać oooo Taka wredna mała satysfakcja nie przytrafia się na co dzień! Słodka jak brzoskwinki =__=
Jak jest? Już chyba każdy i ich babcie wiedzą… Fanserwis wręcz wylewa się z ekranu… Zaczęło się powoli, z każdym odcinkiem jednak twórcy poczynali sobie coraz śmielej (proporcjonalnie do spadku jakości grafiki ;D) Przed rozpoczęciem sezonu zestawienie yoi z free! było profanacją. A tu free! zostało daleko z tyłu. ha ha.. Jako zadeklarowany fudzioś przyjmowałam to, rzecz jasna, z wielką uciechą. Uwielbiam puszczanie oczek, bawię się przy tym niesamowicie i w ogóle nie traktuję serio – jak długo jest to po prostu fanserwis. Szybko jednak zaczęłam mieć wątpliwości. Do czego zmierzasz, ekipo? Uprawiasz największy queerbaiting w historii sportówek, czy to jednak ma być prawdziwe? Bo jeśli ma być prawdziwe, to może bez parodii? Ale! Smyranie pod bródką, endingowe czesanie włosów, semi porno w onsenie, pożądanie kotleta jakoś tak mimochodem zmieniło się w „dla ciebie będę najgorętszą donną w mieście” i dostaliśmy taki niejako coming out w telewizji, a potem słyszmy, że „nie waż się spuszczać ze mnie wzroku”,„czy mam cię pocałować, żebyś się uspokoił?” i „chcę, żebyś był ze mną już zawsze”. Patrzyłam, słuchałam i ... no po prostu… Oczywiście wiem, że panuje tendencja do zamykania geja w „jaoju” jak w zoo, gdzie będzie uroczy i spełni rolę, a wszędzie indziej każdy jest hetero by default i musi być uzasadnienie dla innego stanu rzeczy. No i ta potrzeba dowodów. Jak się nie pocałują, to nie ma homo. I pojawią się osoby gotowe dać głowę, że w yoi dostajemy tylko wyuzdany fanserwis, a Viktor, który nie ma oporów przed publicznym zrzuceniem ciuchów, może też pocałować innego faceta i to niczego nie dowodzi :D Swoją drogą, ludzie, którzy zachłystują się gejem i sprowadzają całą historię do wątku homo są tak samo godni politowania, jak ci, którzy bronią się przed nim jak mogą. Ile % geja w geju? Oh rany… (Niektórym trzeba naprawdę strzelić niczym pięścią w twarz, bo nic subtelniejszego nie przyjmą do wiadomości.) Skąd te wszystkie wątpliwości? No bo przecież nie ma znacznika BL, który determinuje wszystko. *wzdech* No tak, rzeczywiście yoi nie jest BLem. I wiecie co? Bardzo dobrze, że nie jest. To historia o czymś innym, ale twórcy zgrabnie wpletli tu wątek uczuciowy, chowając go w fanserwisie właśnie. Nie twierdzę, że zrobili to dla idei, oczywiście przyświecała im kasa, ale nawet dla kasy nie musieli posuwać się AŻ TAK DALEKO. Na starcie nikt tego nie oczekiwał, a i „pole tolerancji” było bardzo duże, w końcu nie od dziś wiadomo, że sportówki homopodtekstami stoją… ups? I kto oczekiwał, że w jednym z flashbacków Viktor wystąpi w aranżacji jawnie nawiązującej do Johnny'ego Weira…. i kto się spodziewał, kliknij: ukryte że będzie ślub eee zaręczyny. tak, zaręczyny były… wymienili się pierścionkami na znak… nikt właściwie nie wie, ale chyba miłości… albo czegoś, bo mogą! W Kuroko też dwóch takich wymieniło się pierścionkami, bo mogli i tanuk nie rozkminiał… Dlaczego tanuk nie rozkminiał? Dlatego, że dzieci nie zaszpanowały jubilerskim złotem!? Nie, tamakaro ty rozbestwiona, kuroko jest poważnym sportowym heteronormatywnym anime i to był symbol braterstwa! nu nu! Ale dlaczego tutaj nie jest to symbolem braterstwa? dlaczego tam postawiono z marszu 'no homo' i nikt nawet nie mrugnął? :D ten fanserwis! dlaczego to jest tak skomplikowane? jak żyć? ... lol ok koniec dygresji Genialne jest to, że owszem, pełno tu erotyzmu, chemia między chłopakami jest niesamowita, ale nie sprowadzano ich relacji do sfery stricte okołołóżkowej i nie podporządkowano temu wszystkiego, co robią. Nie ma tu żadnych BLnych klisz, od podziału na strony dominującą i zdominowaną zaczynając. kliknij: ukryte a tak łatwo mogło się skończyć BLem. tak niewypowiedzianie łatwo! I piękne jest to, że żaden nie okazał się ideałem, ale jeden pomagał drugiemu się rozwijać, że wzajemnie się dopełniali. Cóż, na ten temat napisano już dziesiątki esejów. Przeanalizowano każdy odcinek, rozwodzono się po wielokroć nad poszczególnymi scenami ilustrującymi dojrzewanie ich jako postaci i ich związku. Aż do porzygu… Nie będę tego dublować, nie będę z nimi polemizować, nie będę też budować własnych rozkmin. Rozciągnęłoby to ten rant jeszcze bardziej… (i tak to chyba mój najdłuższy tekst w historii tanuka). Na szczęście mi się nie chce! Powiem tyle, że OMG naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem i ogólnie wzruszyłam się. Długo nie ufałam twórcom, a oni ostatecznie przeszli moje najśmielsze oczekiwania. I nie mówię tu o dzieciakowatym podniecaniu się, że „ooo geje sie całujom”, tylko po prostu o możliwości zobaczenie relacji uczuciowej pokazanej jako ludzkiej relacji uczuciowej, która ma prawo wydarzyć się wszędzie a jednocześnie jest jak z jakiejś cholernej bajki T____T
Z akcentem na bajkę jednak, w obliczu rewelacji jakoby jednym z założeń świata przedstawionego był brak homofobii (?).
I wracając do początku akapitu – fanserwis był pierwsza klasa 8D Tak, nie zapominajcie – taplamy się w fanserwisie. Bawiłam się genialnie. Odcinek dziesiąty! Znowu! Gdzie nagle obecność całego dotychczasowego fanserwisu i w ogóle cała fabuła została uzasadniona jeszcze większą ilością fanserwisu. Mistrzostwo świata! I to mistrzostwo świata potrafi całkiem skutecznie przysłonić fakt, że inne elementy fabuły przedstawiają się słabiej w porywach do kiepsko, no ale! Nie spodziewałam się przecież niczego wybitnego. Spodziewałam się ładnych chłopców, dram i fanserwisów… i to dostałam. Dlaczego więc mam takie hmmm mieszane uczucia?
Kwestia animacji… Cóż, tu zaczynają się schody… Nie, schody były przy fabule. Tutaj stajemy nad urwiskiem :D Po fenomenalnym pierwszym odcinku nastąpił regres. Szybko stało się jasne, że budżetu starczyło tylko na pierwszy ep, a potem zdecydowano się zastosować taktykę, że „co ma być to będzie”. Wyglądało to raz lepiej, raz gorzej i właściwie mogłabym przymykać oko na rosnącą brzydotę wszystkiego, jak długo sceny łyżwiarskie byłyby ładne. Niestety, dostałam po oczach już w trzecim odcinku. Pal sześć rozlewające się rysy twarzy, ale proporcje! Proporcje kochane wyły, tak brutalnie je katowano. Za krótkie rączki, rozciągliwe sylwetki, kończyny gnące się pod dziwnym kątem… Po pierwszym ataku brzydoty można było jeszcze powiedzieć, że przynajmniej nie dostaliśmy żadnym martwych plansz czy innych zabiegów mających tuszować oszczędności, chłopaki cały czas się ruszają. Każdy krok został uczciwie odwzorowany… Pewnie, ale i tak wyglądało to paskudnie. Po tym trzecim odcinku byłam zdania, że wolałabym obejrzeć kilka plansz, zamiast tej abominacji. I co? Prosisz? Masz! Odcinek czwarty był zapchany statycznymi ujęciami, które TEŻ BYŁY BRZYDKIE! :D i jeszcze ucieczki kamery na publiczność, która też była brzydko narysowana! (ta jedna scena z klaszczącą babuszką, powtarzana gadzilion razy, nie mogłam jej zdzierżyć po prostu) XD jakieś flashbacki, recapy… no ludzie! Aż strach cokolwiek mówić, bo się spełnia… Gdyby nie to, że akurat w tym czasie naprawdę odbywały się te same zawody co w anime, dzięki czemu mogłam oglądać na żywo prawdziwe łyżwiarstwo, to nie wiem, co by ze mnie zostało ;o chwała jutubie!
Ogólnie ze scenami łyżwiarskimi jest ten problem, że poszczególne choreografie rysowano tylko raz i eksploatowano je w nieskończoność, zmieniając jedynie (w razie potrzeby) ubranko postaci czy też, od wielkiego dzwonu, jakiś istotniejszy element. Jest to oczywiście zrozumiałe, w końcu każdy zawodnik przygotowuje jeden program na sezon a i animacją skoków można się dzielić, łatewa! nie mam pretensji o sam fakt takich sztuczek. ALE skoro animatorzy mieli o połowę… co ja gadam, o 3/4 mniej pracy, naprawdę NAPRAWDĘ powinni postarać się bardziej. Tłumaczenia, że „ale po pierwszym odcinku grafika zawsze traci na jakości” i „nie jest tak najgorzej” nie będą do mnie przemawiać, ponieważ obiecywano mi cukierek dla oka, niezapomniane wrażenia wizualne, obiecywano, że się zapowietrzę w ekstazie. Oczywiście stara mądrość ludowa słusznie naucza, że animów o sporcie nie ogląda się dla sportu, ale mi obiecywano! Co jak co, przy tej konkretnej dyscyplinie powinni naprawdę się postarać, bo strona wizualna naprawdę jest istotna =_= to nie jakaś siatkówka czy coś, gdzie piłka upadająca w konrkentym miejscu = punkt i wszystko jasne. Czy ja się czepiam? Czepiam się jak cholera, bo mi obiecywano. I powyższe jojczenie nie oznacza, że nie da się na całość patrzeć. No da się, da, jakoś. Tła bywały bardzo ładne i zbliżenia też. Tak, nawet te nieszczęsne występy czasami są w miarę znośne, tylko nierówne. Często jednak miałam ochotę zwyczajnie te potworności przewijać, bo serce mnie bolało. Albo się wkurzałam, bo cholera, nie obchodzi mnie reakcja publiczności, jasne? Chcę, do czegoś ciężkiego, wiedzieć za co te noty! Człowiek od układania choreografii zrobił swoje, znaczy chyba, nie mogłam tego należycie ocenić ani tym bardziej docenić, bo albo było TAK BRZYDKIE, albo cieli, gięli, nie pokazywali. Koślawość atakuje znienacka, podobnie jak przeróżne animatorskie kiksy i trzepią przez twarz bez litości. Piękne pozostają niezmiennie tylko dwie rzeczy. Animacja otwierająca i oczy Viktora T_T kliknij: ukryte być można znajdzie się ktoś, kto zechce się kłócić i powie, że najładniejszy jest jego tyłek, ale muszę się upierać, że jednak oczy xD Może w wydaniu płytowym zostanie to wszystko poprawione, ale jedyne, co mnie usatysfakcjonuje, to całość w jakości pierwszego odcinka. Byłoby pięknie, ale mało prawdopodobne, by się spełniło. A mogli pójść do lotte czy kose po dotację, eh! Swoją drogą te wszystkie bannery reklamowe… serio?
Bezapelacyjnie cudownie przedstawia się za to oprawa audio. Genialnie dobrane i różnorodne utwory! Ludzie odpowiadający za tę część produkcji odwalili kawał świetnej roboty, z szczególnym akcentem na, rzecz jasna, podkłady do występów. Nie tylko ładnie odzwierciedlają osobowości chłopaków, w przypadku erosa i stand close to me stanowią świetne uzupełnienie dla fabuły. O, to drugie to nawet kliknij: ukryte spojleruje zakończenie :D Z innych kawałków bardzo podobało się muzyka Phichita, muzyka Emila, JJowa też jest świetna TT <3 i prześliczne „still alive” Leo, „the infermo” Guanghonga. Piękne T_T Idealne są też opening i ending, nie wyobrażam sobie żadnych innych piosenek, które by mogły je zastąpić, a dance battle… potraktujmy jako wyjątek xD Opening tak mi wszedł w głowę, że rozbijałam pracowe pianino, grając to w każdej wolnej chwili przez wiele tygodni. Biedne pianino… Po prostu się rozpływam z ukontentowania. A seiyuu… No, nie nachwalę się dość! Te różnice wypowiadaniu kwestii „po japońsku” i „w językach obcych”, zmiany akcentu… owacja na stojąco. Prym wiódł w tym oczywiście Suwabe. Suwabe mówiący po rosyjsku sprowadzał na mnie zgon haha… przy okazji i zupełnie niechcący zadurzyłam się w Toyonadze ;O i Hosoyan zrobił mi tak dobrze. O, jak ja go uwielbiam! Ale już Hatano jako Georgi brzmiał zwyczajnie okropnie :X Chopie, serio? Przecież potrafisz lepiej…
Chciałam piękne anime o pięknym sporcie, dostałam ... nie‑tak‑piękne‑jak‑mogłoby‑być anime o umiarkowanie dobrze pokazanym sporcie. Jako taka modelowa przedstawicielka targetu, co lubi i łyżwiarstwo i ładnych chłopców mających się ku sobie, i zaciesz, mam mieszanie uczucia. Eh, The Beatle napisał swego czasu na tanukowym ircu, że to anime byłoby lepsze, gdyby twórcy założyli, że nikt go nie obejrzy. Miał chłopak rację. Niby nie jestem rozczarowana całością, ale jestem rozczarowana ... Jest ta dobra część fabuły i ciekawe postacie, ale jest też ta marna część fabuły i nieciekawe postacie i co? I mam problem, bo na początku sezonu dawałam 10, ale nie mogę zostać przy tej ocenie, bo wyszłabym wtedy na wypranego z mózgu fudziosia, a myślę o sobie trochę lepiej (wbrew opiniom niektórych). Zwłaszcza, że wyraźnie widać, że twórcy gejem próbują zatuszować wszystkie braki i niedociągnięcia. Z biegiem czasu ocena spadała i spadała. No i ponieważ łyżwiarstwo jednak mnie straszyło a nie mogę tego wybaczyć, to anime naprawdę nie zasługuje na więcej. Szkoda. Boję się drugiego sezonu – jeśli naprawdę będzie. I… uff to by było na tyle.
11 ep.
Re: 11 ep.
Trudne sprawy
kliknij: ukryte Gorzej ci? Zobaczyłeś, jak twój chłoptaś tęsknym wzrokiem wodzi po lodowisku i już sobie ubzdurałeś, że tęskni za zawodami? Może myślisz, że jest z ciebie niezadowolony, bo nie był zbyt wylewny po twoim występię? Ojej, tylko się nie rozpłacz w toalecie, jak to było rok temu. Ach, co to za wielki ciężar odbierać światu taki talent, jakim jest Victor! A może robisz fochy, bo Victor cię nie pochwalił! Pewnie, że powinien! Chwalić i hołubić prosiaka co pięć minut, od poniedziałku do piątku! Mała świnka ma pięć latek i trzeba ją otaczać opieką. Że rodzice cię nie przytulali? Też mi wytłumaczenie! Trzodo chlewna – wydoroślej!
Re: Trudne sprawy
Re: Trudne sprawy
Re: Trudne sprawy
na szczęście dzisiaj koniec tych męczarni!
Re: Trudne sprawy
Re: Trudne sprawy
Re: Trudne sprawy
Po 10 epku :D
Po nudnym początku – było nie było cały początek Wiktor tylko „streszcza” historię i przedstawia bohaterów – zdarzyło się coś tak pięknego *_* Mimo spojlerów na netach, i tak nie mogłam w to uwierzyć, póki nie zobaczyłam O.o Co najbardziej mnie rozwaliło – kliknij: ukryte kto, u diabła, kupuje ZŁOTE OBRĄCZKI, NA RATY!!! przyjacielowi na urodziny? O.o Nie, to wcale nie były oświadczyny, wcale xD Chwała Bogu, że Wiktor potem potwierdził, że to zaręczyny, bo inaczej chyba zwątpiłabym w zdrowy rozsądek ich obu (Yuri, serio? To był TYLKO prezent urodzinowy? Też chcę takie prezenty w takim razie XD). Poza tym sama scena… Mam wrażenie, że z jednej strony próbują nam ocenzurować tę serię, z drugiej wcale nie ukrywają, co ich łączy. Wymienili się obrączkami, a pierdzielili takie głupoty, że myślałam, że ktoś podmienił głosy. Zamiast wyznawać sobie miłość, to ja nie wiem, o czym oni gadali, bo tak jakby mi umknęło XD No serio, niech to ktoś zdubbinguje jeszcze raz ;_; xD Przecież jakby puścić komuś tę scenę – sam głos, dajmy na to, że ktoś rozumie japoński – no to powie, że siedzą/stoją i rozmawiają o normalnych rzeczach w kawiarni. Zaś jak komuś puścić sam obraz bez głosu/napisów no to powie, że oświadczyny i właśnie sobie miłość wyznają. Po co ta cenzura w tym miejscu? Skoro już w następnych minutach i Phichit, i Wiktor potwierdzili, że to był pseudoślub (bez księdza, ale za to przy kościele xD). No cóż, to i tak było przepiękne i miło, że wreszcie jest jakaś seria (nie nazwana szumnie yaoi) z prawdziwymi gejami, a nie tylko, że nas szczują, podkładają pod nos aluzje, każą się jarać, a potem… i tak nic z tego nie ma. Mam nadzieję, że Yuri on Ice przetarło szlaki i wreszcie będzie więcej takich anime. Nie coś, co od początku wiesz, że jest yaoicem, i do tego zmierza. I tylko na tym polega. Ale właśnie coś jak w życiu – w serialach już jest tego pełno, w anime wciąż sztywno trzymają się reguł (nie zawsze, ale wiadomo…) Chcę po prostu coś oglądać i nagle powiedzieć „o, geje. O, lesbijki… o, hetero? XD Ale fajnie!”. XD Tacy ludzie istnieją naprawdę, więc niech i w anime się normalnie pojawiają. Bez względu na widza czy gatunek animca… Ach, marzenia. Do tego chyba jeszcze daleko ^_^
P.S. kliknij: ukryte Aczkolwiek i tak uważam, że tę cenzurę mogliby zrzucić całkiem… żeby ten wyznacznik shounen ai był 100% pewniakiem, póki co to jest takie 90‑95% xD
Re: Po 10 epku :D
Re: Po 10 epku :D
Ależ jak najbardziej życzę im „happy endu” ;3 Rozwód i sprawa w sądzie też by była ciekawa, ale wolę jednak „i żyli długo i szczęśliwe” XD Dramaty lubię, ale tylko pod warunkiem, że w końcu też mają happy end. A Juraćkę tak, niech sobie adoptują <3 Najlepszy sposób, żeby byli wszyscy razem XD
Re: Po 10 epku :D
PS Sorry, że nie odpisuje od razu, ale „prawdziwe życie” ma swoje prawa. Pozdrawiam.
Re: Po 10 epku :D
Re: Po 10 epku :D
I to za kilka stów (w euro).
kliknij: ukryte
To nie jest cenzura. kliknij: ukryte Myślę, że ludzie za bardzo przyzwyczaili się do Hollywoodzkich wyznań miłości w kinie i wałkowania każdej kwestii po 10 razy (coby nie było wątpliwości) i już nie portafią analizować podtekstu. Czy jak dwie postacie np. się całują muszą KONIECZNIE wyznawać sobie miłość słowami, inaczej ten pocałunek o niczym nie świadczy? Gesty i mowa ciała nie mają już znaczenia? Trochę subtelności, no.
kliknij: ukryte Zamiast wyznawać sobie miłość
Nie musieli tego robić, bo oboje dobrze wiedzieli, co do siebie czują. No chyba, że tak obyczaj nakazuje i muszą się podporządkować pro forma. <sarkazm> (To jest nawet gorsze niż obowiązkowa randka i obowiązkowy seks w walentynki!) Chyba mam dość płomiennych wyznań miłości. W większości to pustosłowie. Czy to ważne, co w tej chwili do siebie mówili? Oboje są raczej nieśmiali w kwestiach uczuciowych. Okazało się, że Victor nie jest żadnym playboyem (Yuri zrobił z niego zbola >D) – co za nieoczekiwany zwrot akcji!
kliknij: ukryte Mniemam, że po nocy poślubnej ta liczba wzrośnie do 98%. 100% to zapewne sceny seksu rodem z Boku no Sexual Harassment. Chociaż i to może nie wystarczać…<sarkazm>
Re: Po 10 epku :D
kliknij: ukryte 100% będzie jak usłyszę „kocham cię” albo będzie pocałunek bardziej oficjalny. Nic więcej mi nie trzeba :P
Jak dla mnie to było kliknij: ukryte subtelno‑głupie. Piękne, ale coś było nie tak xD Nie dość, że się patrzę na Yuriego jak na debila „Yuri, czy ty jesteś normalny? Obrączki w prezencie urodzinowym?!”, to jeszcze patrzę i widzę jedno, a słyszę/czytam w napisach zupełnie co innego. Gdyby Wiktor tego nie potwierdził, to do końca bym się zastanawiała „Ale co ja właśnie obejrzałam? Bo wyglądało jak symboliczny ślub, ale nim nie było! O_O”. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że to symboliczny ślub, poza dialogami. Przez wyznania miłości nie chodziło mi o nic „płomiennego”, tylko dajmy na to „Chcę do końca życia jeść z tobą katsudon”. „OD DZIŚ CERUJESZ MI SKARPETKI”. XD „Jesteś najpiękniejszym Erosem na lodzie, jakiego widziałem”. W sumie oni mogli o łyżwiarstwie gadać, ale dajmy na to o Erosie, o potrawce wieprzowej. Tymczasem oni sobie obiecali złoto? Po co im to złoto, jak im już nie jest potrzebne? Oni wygrali już SIEBIE <3 Dajcie Juraśce to złoto, zasłużył. W sumie Yuri chyba już nie wygra – z szóstego miejsca miałby wskoczyć na pierwsze? No ale nie zdziwiłabym się jakiegoś nagłe łyżwiarskiego power upa/geniuszu i jednak pierwszego miejsca dla Yuriego. Jak dla mnie jest najlepszy, ale ja oceniam po a) muzyce, b) stroju c) ogólnym wyglądzie Yuriego, po tym, że tańczy dla Wiktora i nawet po drodze do niego „zarywa”, poza tym nie odróżniam tych skoków i dla mnie wszystkie występy są takie same, tak więc sędzia byłby ze mnie marny XD Wygra kto wygra, będzie dobrze (no może poza JJ, tylko nie on XD), byle był happy end poza tym.
Poza tym oni się przecież nie pocałowali O.o Gdyby to zrobili, nie miałabym wątów, bo to własnie by było, że czyny mówią więcej niż słowa.
Sceny na przyjęciu mi się niezbyt podobały. Znaczy pomysł dobry, zaskakujący, ale… Wiktor pojechał do niego, bo zobaczył jego wspaniały występ na necie, tak było na początku. Teraz NAGLE się okazuje, że 1) znają się już od dawna 2) Wiktor wcale nie przyjechał z głupa do Hasetsu, Yuri go osobiście zaprosił 3) Yuri do niego zarywał i błagał, żeby był jego trenerem. To, oczywiście, wyjaśnia to całe zarywanie Chrisa do Yuriego, nazywanie Yuriego ukrytym zboczkiem, wydobywanie z Yuriego Erosa – w końcu Wiktor na własne oczy widział tego Erosa, on wiedział, że Yuri go w sobie ma O_O No i to było dobrze pomyślane. Ale ogólnie ukrywali to do samego końca, czemu Wiktor nic nie powiedział? „Przyjechałem do ciebie, tak jak mnie prosiłeś!”. Yurio od razu się darł, że „zapomniałeś o mojej obietnicy”. Pewnie, że Yuri tego nie pamiętał, a Wiktor może nie chciał go zawstydzać, ale wszystko jedno, nie lubię, jak w animcach w ogóle nie widać, że coś tak ważnego miało miejsce, a potem nagle z głupa się okazuje to to to i tamto. Ale well, i tak jest dobrze, pięknie i wspaniale, seria mi się bardzo podoba, więc nie wiem, po co te sarkazmy :D
Re: Po 10 epku :D
A kojarzysz może dokładniej, gdzie to czytałaś? Bo chętnie, bym na to zerknęła :)
Re: Po 10 epku :D
Ale… zalinkowali to na ASKU Waneko, więc jak chce ci się szukać…
Re: Po 10 epku :D
Re: Po 10 epku :D
Re: Po 10 epku :D
kliknij: ukryte „Ale co ja właśnie obejrzałam? Bo wyglądało jak symboliczny ślub, ale nim nie było! O_O”. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że to symboliczny ślub, poza dialogami.
O to chodziło w tej scenie, no nie? kliknij: ukryte Na pierwszy rzut oka widać, że to pierwszy poważny związek zarówno Victora jak i Yuriego. Bardzo ludzko to wyszło.
kliknij: ukryte
-_-" Nie chcę tego komentować. kliknij: ukryte W odcinku 7 Victor mówi, że chciał Yuriego zaskoczyć. Nie wiem, w jaki inny sposób miałby to zrobić. Uściskiem? Gdy ściskali się już wiele razy? No i reakcja widowni zupełnie nie wskazuje na to, że to był przytuleniec.
kliknij: ukryte
A ja lubię i doceniam. Takie serie generalnie wywierają najlepsze wrażenie na widzach (patrz: Madoka).
Re: Po 10 epku :D
Nie wywierają najlepszego wrażenia, bo wtedy mam wrażenie, że o, nie było pomysłów na serię, nie wiem, jak to mam zakończyć, czym zaskoczyć widzów, a no to nagle zrobię to, to, to i to, kij, że nie było tego widać przez 150+ odcinków. Mam wtedy wrażenie, że autor TERAZ dopiero na to wpadł (nawet jeśli wiadomo, że to nieprawda). Najlepsze są takie serie co maleńkimi znakami dają ci do zrozumienia, że coś jest nie tak i wtedy dopiero dowalają zakończenie. W Yurim dziwne jest to, że Wiktor, taki szczery i prostolinijny, nie powiedział prosto z mostu " kliknij: ukryte Przyjechałem tak jak mnie prosiłeś!”. No cóż, zawsze można stwierdzić: bo zapomniał, bo myślał, że to oczywiste xD Ale to wszystko tak sobie można dopowiedzieć.
Re: Po 10 epku :D
kliknij: ukryte Co do tego dlaczego Victor nic nie wspomniał o ich poprzednim spotkaniu, to jest kilka wytłumaczeń. Nie chciał mu robić wstydu przypomnieniem pijackiej nocy, myślał, że Yuuri pamięta co zaszło i jest dla niego oczywiste dlaczego przyjechał, nie czuł, że wspominanie o tym jest szczególnie ważne…itd.
Poza tym to jest ciekawe, że dowiadujemy się tego dopiero w tym samym momencie w którym dowiaduje się sam Yuuri (bo w końcu nic z tej nocy nie pamiętał :D), wiec stawiamy się jakby na jego miejscu i patrzymy z jego perspektywy.
Twórcy ładnie wykorzystali sytuację robiąc nam niespodziankę i może owszem jest to trochę wyrachowane, ale nie można im odmówić starannego i drobiazgowego podejścia, bo między innymi na tym przykładzie widać jak wielką pracę wykonali, by wszystkie interpretacje i poszlaki stanowiły zgrabną całość.
Re: Po 10 epku :D
Re: Po 10 epku :D
Ja w tym wątku pierścionkowym widziałam tak:
kliknij: ukryte Yuuri szuka intensywnie odpowiedzi na coś.
Yuuri dostrzega witrynę z biżuterią i spontanicznie postanawia wejść tam z Viktorem – nie mówi mu „nie, poczekaj tutaj, zaraz wrócę!” tak jakby to był klasyczny romans. Idzie z nim do środka.
Prosi o pokazanie mu dwóch pierścionków wystawionych w gablotce z przodu, w myślach ma „cały czas szukałem czegoś, co mogłoby mi posłużyć za amulet przynoszący szczęście!” (czy jak to tam przetłumaczyć na polski) i wręcz się sam przed sobą tłumaczy, zająkując, że to amulet na finały. Pierścionki są w parach, ale sprzedawane pojedynczo, bo pod każdym jest cena za sztukę. Swoją drogą, 635 euro. Za jeden. Yuuri ma na paragonie jeden, w takiej właśnie cenie, bierze na kredyt. Potem dodaje w myślach, że poza tym, że to amulet, to także jego sposób na wyrażenie podziękowania dla Viktora – czyli jest to w jakiś sposób związane z Viktorem :)
Hop do sceny pod katedrą.
Yuuri ściąga rękawicę Viktora i zakłada mu pierścionek. Viktor komentuje, że przyparci do muru, atleci potrafią podejmować zaskakujące akcje (on sam też jest atletą :)). Jest zaskoczony, lecz również świadomy, że to efekt tego, że Yuuri jako atleta, czuje się pod presją.
Yuuri mu dziękuje za to, że był przy nim do tej pory (póki co, cały czas oficjalnie jako coach). Potem tłumaczy się gęsto, że nic innego nie przyszło mu do głowy, a że jutro da z siebie wszystko, to to ma spełniać funkcję talizmanu. Yuuri nie ma nigdzie drugiego pierścionka z tej scenie, on sam oczywiście mocno onieśmielony i w ogóle. W końcu dał coś Viktorowi coś co było przeznaczone specjalnie dla niego.
A potem Viktor bierze jego rękę, chyba trochę niespodziewanie, bo wolna ręka Yuuriego nieznacznie drga. No, a gdy to Viktor zakłada mu pierścionek, Yuuri jest w szoku i raczej mocno zaskoczony.
Oboje myślą o tym, by dobrze poszło na Grand Prix, a że ich prawdziwe intencje są przesiąknięte ich akcjami i jedno jest nierozerwalnie złączone z drugim… :)
Jedynym pójściem na skróty ku złotemu medalowi jest danie z siebie wszystko tak, by samemu móc z czystym sercem powiedzieć, że bez zahamowań dało się z siebie wszystko i świetnie bawiło – o to chodzi Viktorowi w podsumowaniu, tak myślę. Nie myślenie nad techniką, ilością quadów… podbicie spontanicznością. Viktor wierzy we wszystko, cokolwiek postanowi Yuuri na finałach zrobić ze swoim programem.
Później zapytani o pierścionki, Viktor podsumowuje, że mają dwa, do pary. A gdy Phichit wyskakuje ze swoją uroczą konkluzją, oboje są raczej mocno zmieszani, nawet Viktor, który dopiero po chwili postanawia „wykorzystać sytuację” ;)
Czyli że niby co się wydarzyło?
Że niby Yuuri kupił dwa pierścionki zaręczynowe i jeden dla Viktora a drugi… dał w rękę Viktorowi, żeby mu założył pierścionek na palec? Uh xD
Myślę, że Yuuri naprawdę chciał po prostu coś, co byłoby jego rzeczą przynoszącą szczęście. Ale w zamyśle cały czas miało to być coś dla Viktora, mimo że to dla niego talizman. Ale nie potrzebował na dłużej, bo przecież potrzebuje go na GP, które będzie jego ostatnim GF. A co możnaby kupić Viktorowi, który ma wszystko z najwyższej półki i sobie kupuje, co chce? No cóż, pierścionka w takim wydaniu nikt mu nie podaruje. Z klasą i wyjątkowy, ot co. Yuuri kupił jeden, bo nie myślał o nim jako tako jako o prezencie dla siebie (gdyby chciał dla dwojga, mógłby wybrać coś tańszego…). Myślę, że Viktor w tym momencie postanowił zadziałać równie spontanicznie – czy przy Yuurim czy jakoś później, kupił drugi z tej samej pary. Dla siebie. Bo myślał, że Yuuri kupuje prezent‑talizman dla siebie… A on sam chciał mieć „do pary” taki sam jak Yuuri. Tylko nie spodziewał się, że Yuuri kupił swój… dla niego. Ale że miał swój „dla siebie”, to od razu mógł niejako wymienić się… tak spontanicznie. Jak się rozważy w ten sposób scenę, to ma chyba najwięcej sensu. A że niby obrączki i zaślubiny…? No cóż, to miało tak wyglądać. :D
Re: Po 10 epku :D
Re: Po 10 epku :D
Bo z pewnością nie jest jednoznacznie.
Najbardziej interesujące w „Yuuri…” jest właśnie to, że wszystko jest ukryte w kuluarach, półcieniach, w podtekście, ale jednocześnie jest właściwie bardzo jawnie pokazane. To anime ma warstwy, tak jak ogry mają warstwy (wybaczcie mega suchar :D).
kliknij: ukryte I to nie jest taki podtekst z którego nic z tego nie wynika i widz się zastanawia: „jest, czy nie ma? twórcy sobie ze mnie jaja robią, czy nie robią? ech, to tylko dla podkręcenia oglądalności”, tylko taki, gdy relacja jest już na tyle pewna i ugruntowana, ze nie trzeba jej jawnie pokazywać przez pocałunki, czy wyznania miłosne, jest tylko delikatnie zaznaczona. Albo inaczej: tak jak pisała chi4ko, że to anime w pewnym sensie łamie ustalony porządek rzeczy, który zwykle obowiązuje przy ukazywaniu romansów. Nudny porządek powiedziałabym. Tutaj nikt sobie nie musi głośno i przewidywalnie deklarować miłości, bo wszystko jest jasne. A jednocześnie nie można tego anime wsadzić w bajkę pt. „to tylko fanserwis”, bo oczywistym jest, że to nie tylko to. Nie dość więc, że seria zmienia zasady jakimi zwykle żądzą się shounen‑aie, to jeszcze w zupełnie odmienny sposób pokazuje romans, ogólnie, hetero, czy homo, wszystko jedno. A fakt, że tyle osób chciało przypiąć temu łatkę „fanserwis i nic poza tym”, a teraz nie może, naprawdę mnie złośliwie cieszy. ;P Zatem to anime wywraca także do góry nogami pojęcie samego „fanserwisu” jako takiego.
Scena zaręczyn też jest warstwowa. Można ją czytać tak:
1. Yuuri daje Victorowi pierścionek jako podziękowanie, prezent urodzinowy, talizman i pamiątkę, Victor (który również kupił taki sam do pary) daje mu go z podobnymi intencjami.
2. Yuuri kupuje dwa pierścionki, bo oczywistym jest dla niego, że jeden trafi na jego palec, a drugi na Victora, że Victor się zgodzi i że to będą oficjalne zaręczyny, a podziękowania i obiecywanie „złota”, to tylko pierwsza warstwa, bo druga (zaręczyny( jest dla nich obojga jasna. W tej opcji to on wychodzi z propozycją zaręczyn.
3. Yuuri kupuje pierścionek z zamiarem podziękowania, zaś Victor po chwili kupuje identyczny jako propozycje oświadczyn. Zatem to Victor praktycznie się oświadcza, bo Yuuri nie śmiał o tym marzyć i nie oczekiwał, że Victor mógłby się zgodzić, gdyby mu to zaproponował. Tutaj można się też zastanowić, co myślał Victor, gdy zdecydował się kupić pierścionek, jak zinterpretował fakt, że Yuuri go kupuje. Czy myślał, że robi to z zamiarem oświadczyn, czy z powodu prezentu.
4. Yuuri kupuje pierścionek, jako prezent itd., Victor robi podobnie i dopiero, gdy Phichit wyskakuje ze swoją dedukcją, dla nich obojga staje się jasne, że tak naprawdę chcieliby, by były to zaręczyny. Lub tylko dla Y., bo Victor wiedział to od początku i z taką intencją dawał pierścionek, tylko Yuuri nie ogarnął.
5. Yurri kupuje obrączkę, która ma oznaczać zaręczyny, ale nie spodziewa się, że Victor zrobi dla niego to samo. Stąd zaskoczenie na jego twarzy. Po prostu zdziwiła go eee… siła miłości Victora (aż parsknęłam śmiechem jak to napisałam :D), bo nie sądził, że ten może się zrewanżować, a ten rewanż oznacza jakąś równość w ich uczuciach. (Swoją drogą zawsze uważałam, że pierścionek zaręczynowy powinien być obustronnie wręczany. Niby dlaczego tylko baba/jedna strona ma go nosić? :D)
6.No i jest jeszcze interpretacja Nanami, że Victor sądził, że Yuuri kupuje pierścionek dla siebie, dlatego sam kupił sobie taki sam do pary, na pamiątkę.
Niezły galimatias. Czuję, że nadal coś pominęłam. :D Zmęczyłam się. ;)
W każdym razie, chciałam tylko zauważyć, że twórcy wykonali naprawdę niesamowitą robotę tkając taką złożoną sieć niedopowiedzeń i oczywistości, a jednocześnie unikając: a) klasycznych zagrań znanych z serii shounen‑aiowych b) oczywistego i jawnego poprowadzenia romansu (ogólnie, bez podziału na orientacje) c)wsadzenia serii to przegródki z napisem „fanserwis i podteksty, z których nic nie wynika”.
I to jest obok znakomitego przedstawienia sportu jakim jest łyżwiarstwo figurowe (bo dla mnie, to przede wszystkim seria sportowa), chyba największa zaleta tego anime.
Re: Po 10 epku :D
Re: Po 10 epku :D
Re: Po 10 epku :D
Re: Po 10 epku :D
Re: Po 10 epku :D
Myślę też, że kwestia czy jeden czy dwa została tak zawaluowana, specjalnie czy nie, przez twórców, że nie sposób w tym momencie jednoznacznie jej rozstrzygnąć. Być może kolejny odcinek rozstrzygnie :)
Jest jeszcze jedna możliwość, która w sumie… może jest prawdopodobna?
kliknij: ukryte Viktor kupił pierścionek wcześniej, z zamiarem oświadczyn, na przykład jak był sam w Hasetsu. Albo jak śpiąca królewna z jet‑laggiem spała, to szwędał się po mieście i ten sam sklep odwiedził i tu kupił. Na co może delikatnie wskazywać jego narracja, że „czasami, atleci przyparci do muru, mogą działać w najmniej niewytłumaczalny sposób”, co może nawiązywać bezpośrednio do niego lub do Yuuriego jednocześnie.
Re: Po 10 epku :D
:D już sam fakt tworzenia tych rozprawek jest trochę zabawny (vide: moje „dzieło” powyżej), a jak się doda do tego jeszcze bazowanie na tekstach z ewidentnymi tłumaczeniowymi błędami, to już w ogóle rzecz staje się absurdalnie pocieszna ;) Ale, uważam, że lepiej rozkminiać niż biernie oglądać, a mnie zawsze analizowanie sprawia mega frajdę, więc nie ma, co sobie żałować. W końcu po to, to twórcy robią, by później widz siedział i tworzył elaboraty nad znaczeniem kwiatka na obrusie i miał z tego niezłą zabawę ;)
kliknij: ukryte Też mi się zdaję, że celowo tak przedstawili tę pierścionkową intrygę, by nie można było jasno stwierdzić jak było naprawdę. Już dawno porzuciłam myśl, że cokolwiek w tym anime dzieje się przypadkiem :D Dlatego ta wersja z tym, że Victor wcześniej kupił pierścionek, też moim zdaniem miałaby rację bytu. W ogóle ta kwestia o atletach znakomicie pasowała do tej sceny, ogólnie, nie tylko do tej interpretacji. No nic, zobaczymy w następnym odcinku, o ile pokuszą się o jakąś jasność w tej sprawie.
Re: Po 10 epku :D
Inna sprawa, że ciekawa jestem czy YOI pozostanie faktycznie zapamiętane jako wyjątkowe czy szybko odpłynie w rację niebytu, bo się okaże, że wszędzie są spoilery i nie da się „na świeżo” go obejrzeć, jeśli się jest nowym fanem… a to może zabić radość oglądania, bo nie ma już miejsca na cotygodniowe spekulacje.
(a co do zabawności postów bazujących na błędnym tłumaczeniu – okej, dopóki ktoś nie idzie w zaparte, że SUBY wiedzą lepiej i na pewno jego interpretacja jest dobra, jeśli mu się zwróci uwagę subtelnie :))
Re: Po 10 epku :D
Tak, to trochę martwi. Bo przecież już nawet konkrety o samym charakterze relacji Victor‑Yuuri, są w pewnym sensie dużym spojlerem. No ale, mnie tam w sumie bardziej obchodzi, czy będzie drugi sezon, czy jedna seria i koniec ostateczny. ;) Mogliby zrobić jakiś spin‑off o gniewnym kocim dziecku haha. Właściwie, to jakoś nie mogę pozbyć wrażenia, że jeszcze jakiś Wielki Dramat się zdarzy, jakoś to wszystko się za dobrze układa, jak na moje angstowe potrzeby :D Chociaż to chyba jednak nie ten rodzaj historii. Wprawdzie dramat kończący sezon, mógłby otworzyć drzwi dla kolejnej serii, ale prawdę mówiąc jakoś mi się nie wydaje, by powstała. Niestety.
Re: Po 10 epku :D
Re: Po 10 epku :D
Re: Po 10 epku :D
Owszem coś takiego jak „Pierścionki Przyjaźni” były kiedyś modne, x‑lat temu… ale wśród dwunastoletnich dziewczynek xD
kliknij: ukryte Także to wyglądało nawet jeśli nie na oficjalny ślub, to przynajmniej spontaniczne zaręczyny ;D
Po co się kłócić jak jest odcinek 10? :D
Hajp, nie hajp, na mnie ta seria działa niezwykle pozytywnie, daje mi niesamowitą dawkę emocji oraz kroplówkę endorfin, które nie ulatniają się przez długi czas.
A fandom jest tak rozległy, że wystarczy sobie znaleźć własny zakątek, który będzie komfortowy, ciepły i sympatyczny… a cała reszta świata niech sobie interpretuje na swój sposób, ogląda jak sobie chce i skupia na tym, co jej się żywnie podoba. :)
Ależ ten odcinek 10 sprawił frajdę, ending iście epicki, sprawił, że nagle wszystko nagle tak ładnie wskoczyło na swoje miejsce. Gdy mi będzie smutno i źle, wystarczy że przypomnę sobie Viktora robiącego fontannę z własnie pitego piwa, jego pełną bezbrzeżnego niedowierzania i szoku minę oraz kliknij: ukryte Yuuriego, który rok wcześniej dał czadu na bankiecie po Grand Prix, a potem nic a nic z tego nie zapamiętał… :D
Re: Po co się kłócić jak jest odcinek 10? :D
Długo walczyłam z samą sobą i dawałam YOI szansę, ale mam dość i już mi się nie chce, bo nie warto. DROP.
Re: Po co się kłócić jak jest odcinek 10? :D
Re: Po co się kłócić jak jest odcinek 10? :D
Re: Po co się kłócić jak jest odcinek 10? :D
A endorfiny po seansie tej serii skaczą niesamowicie :)
Re: Po co się kłócić jak jest odcinek 10? :D
Sama nie wiem...
Re: Sama nie wiem...
Ach, życie. ;P
Re: Sama nie wiem...
Re: Sama nie wiem...
Re: Sama nie wiem...
Re: Sama nie wiem...
Re: Sama nie wiem...
Re: Sama nie wiem...
Re: Sama nie wiem...
(Czuję, że zaraz otworzą się przede mną wrota piekieł…)
Re: Sama nie wiem...
Re: Sama nie wiem...
Re: Sama nie wiem...
A co do bycia fanką łyżwiarstwa figurowego: no na razie to jestem sezonową fanką, bo prawdą jest, że dopiero YOI jakkolwiek zainteresowało mnie w tym temacie. Zobaczymy, jak długo potrwa moja miłość. Ale rzeczywiście, spotkałam się z tym, o czym mówisz, tylko z głowy kompletnie mi to wyleciało.
Re: Sama nie wiem...
Re: Sama nie wiem...
Re: Sama nie wiem...
O, to chyba wiem o co Ci chodzi, bo nawet mi gdzieś mignęły te teksty o Hanyu i Plushenko, więc wyobrażam sobie, że internet musi być nimi wręcz przeładowany. To jest już totalne przegięcie, bo ludzie chyba nie ogarniają, gdzie kończy się fandom, a gdzie zaczyna prawdziwe życie. Swoją drogą intrygujący jest ten brak umiejętności rozpoznania, kiedy dany tekst jest zbyt żenujący, by nawet o nim myśleć, a co dopiero pisać, i to pisać na profilach osób, które rzeczywiście istnieją, a nie są jakimś animowanym tworem. ;D
Co za piekielny brak wyczucia.
Re: Sama nie wiem...
Re: Sama nie wiem...
_:(´ཀ`」∠):_
Prawie zwymiotowałam właśnie spożywanie gołąbki od babci. Byłoby szkoda :/
To jest strasznie pochrzanione anime. Z jednej strony ma tyle fajnych elementów, a z drugiej masę rzeczy, które mnie zwyczajnie zniesmaczają…
Re: _:(´ཀ`」∠):_
Re: _:(´ཀ`」∠):_
A pomijając to – różnica pomiędzy YOI a OreImo polega na tym, że w OreImo incest jest osią fabuły, z tego co wiem, więc jakby go wyciąć, nie zostałoby raczej nic. A YOI bez tego wątku mogłby się obyć bez szkody (a nawet z zyskiem) dla całości. Dlatego marudzę.
Re: _:(´ཀ`」∠):_
Re: _:(´ཀ`」∠):_
Re: _:(´ཀ`」∠):_
Acz ten siscon nie był „taki zły”, bo zamiast go pogłębiać i zniesmaczać widza jeszcze bardziej, siostrzyczka dostrzegła problem, miała dość i po prostu problem rozwiązała, dosyć brutalnie, ale chyba na dobre.
Liczę że animka się jeszcze rozkręci bo jak nie to kończę oglądać :(
:|
...wtedy oni serwują taki występ Yuriego. Który mnie oczarował. Który wygląda, jakby zrobiła go jakaś inna grupa ludzi. Coś jak w serialu „Westworld”, kiedy robot burdelmama staje się mniej popularna, więc techniczni podkręcają ją na „bardziej agresywna i seksualna”, co prowadzi do epickiego faila, a potem trafia ona w ręce kogoś zupełnie innego, rozsądniejszego, kto stawia na „więcej wrażliwości i empatii” i to jest strzał w dziesiątkę.
Re: :|
Re: :|
Co do Chrisa to ja się zastanawiam czy oni specjalnie zrobili z tak brzydkiego gościa osobę, która niby ma emanować erotyzmem, czy jak go tam ci ludzie odbierają? No bo naprawdę jest strasznie obleśny…
Ale akurat pierwszy występ Georgiego mi się podobał, rozśmieszyło mnie co też on tam chciał niby przekazać i jakie były reakcje tych lasek przed telewizorem.
Odcinek 7
Re: Odcinek 7
Choć i tak myślę, że z tej serii da się wycisnąć więcej chemii i napięcia seksualnego między bohaterami niż z niektórych „normalnych” yaoiców.
Re: Odcinek 7
Re: Odcinek 7
Re: Odcinek 7
Re: Odcinek 7
Re: Odcinek 7
Re: Odcinek 7
P.S. Oczywiście kręcę bekę z tych Wielkich Sporów Ideologicznych,pozdrawiam. Acha, no pewnie,że się całowali ;)
Re: Odcinek 7
A przecież to właśnie było celem twórców – wywołać maksymalne emocje, żeby podkręcić atmosferę, dać coś nowego, wywołać falę dyskusji. I im to się perfekcyjnie udało. Ewidentnie ten najazd kamery, te ułożenie, emocje, komentarz, reakcja publiczności… przemawia za. Przeciw przemawia, że nic nie pokazali, a po klapnięciu na lód chłopcy „tylko” się przytulali. No i ej, prawa fizyki! Yuuri zasuwający po tafli ze sporą prędkością, Victor skaczący mu w ramiona z lekkiego podwyższenia – nie, to nie jest zbyt korzystny setting do całowania się, bo grozi utratą zębów co najmniej, zwłaszcza jeśli jeden planował zaskoczyć, a drugi był tym kompletnie zaskoczonym…
No, ale wg mnie najbardziej absolutnie niesamowitą sceną było jak Yuuri postanowił „pogodzić się” z Victorem i kliknij: ukryte bardzo celowo upuścił chusteczki trochę dalej balustrady. I wystarczyło, by dotknął go jednym palcem w czubek głowy, by w mojej głowie rozbrzmiał głos „no no no, everything's okay!”, a potem jeszcze te delikatne dotknięcie dłonią. Małe gesty są najpiękniejsze, zwłaszcza że dla ich obojga to miało trochę głębszy sens, a dla osób postronnych… jedynie bardzo ogólny. I ten komentarz Yakova haha~ Absolutnie kocham tę scenę też za to, że zdawałoby się, że Yuuri się faktycznie posypał, że nie ma ratunku, ale Yuuri nie dość, że sam się wziął w garść, to jeszcze to ON pomógł się ogarnąć Victorowi. Uwielbiam jak podkreślili w tym odcinku, że Victor też jest zielony jak szczypiorek na wiosnę jako coach, że też jest tylko człowiekiem i popełnia błędy. Wielbię każdą sekundę relacji między Victorem i Yuuri w tym odcinku. Oraz w zapowiedzi kolejnego odcinka. Zwinęłam się w szlochający kłębek podczas rozmowy w podziemnym parkingu – kliknij: ukryte jak Victor chciał chronić Yuuriego, jak wewnętrznie krzyczałam „nieee, nie słuchaj Yuuri!!," a Victor zakrył mu chwilę potem własnymi dłońmi uszy. Po czym po tym geście jasno świadczącym o tym, że chce go chronić, postanowił bardzo desperacko zrobić coś, co mogłoby wytrącić Yuuriego z tego bardzo złego stanu… to jest pomysł, ale Victor nie pomyślał – okej, a co potem, jak już go roztrzaskam na kawałeczki? Jak Yuuri się popłakał, reakcje Victora… Słowa Yuuriego „Po prostu bądź przy mnie i mnie nie opuszczaj” wyjęte ze „Stay close to me” – układu, który oboje pojechali w pierwszym odcinku i dzięki któremu byli tam razem. I jak wbrew pozorom – Yuuri pierwszy raz dał upust emocjom przed występem a nie po i… to okazało się lekarstwem. Zdrowo się wypłakał, otrząsnął i znalazł w tym siłę. To było cudowne jak się wściekał VICTOR NO BAKA i „przypadkiem” quad Salchow mu wyszedł~ A wisienką na torcie było zamienienie ostatniego quada na flipa – nie dość, że trudniejszy, to jeszcze specjalność Victora i przypuszczam, że Yuuri nawet nigdy nie próbował go skoczyć do tej pory… i mu się praktycznie udało. Ubóstwiam jaką ewolucję przeszło „Yuri on ice” w tym odcinku. A potem… dla mnie to była już tylko formalność w jaki sposób uwolnili swoje emocje. Ważne, że będą razem wsuwać katsudon tej nocy (*´▽`*)
Re: Odcinek 7
Re: Odcinek 7
Re: Odcinek 7
Re: Odcinek 7
Re: Odcinek 7
I wszystko jasne… o:
Re: Odcinek 7
Tam generalnie chodziło o to, że Kubo zauważa podobieństwa między odcinkiem 7 i tegotygodniowym Nigeru wa Haji da ga Yaku ni Tatsu. A że tam się właśnie pocałowali, to ludzie skojarzyli analogię xD
Ahahaha!
Konstruktywny komentarz może kiedyś, na razie nie mogę przestać wyszczerzać się do monitora.
Co masz na myśli o pisząc „jakimi typami są”? I czy budowanie opinii o prawdziwym życiu na podstawie kręcącego bekę anime ma sens? I czy ci co jeżdzą w parach i ci żonaci łyżwiarze też są w kręgu takich wyobrażeń? Tyle pytań, na które odpowiedzi nie chcę znać… :D
Po prostu trochę mnie już nuży to, że żaden odcinek nie może się obyć bez jakiejś sceny totalnie od czapy z gołym Victorem w dramatycznej pozie, ileż można. „Jakość” pośladków nie ma tu nic do rzeczy.
Tylko muzyczka fajna w tym anime :v
Ale tak jak pisalem, ja sie na tym za bardzo nie znam xd
Wątpliwa jest dla mnie już teza, że Yuuri on Ice to ecchi, a stwierdzenie, że jest to ecchi, a później krytykowanie innych, że im się nie podobają elementy ecchi w tej serii, to już dwa poziomy wątpliwych założeń.
A co do animacji… poczekamy, zobaczymy, nadzieja umiera ostatnia.
Ja osobiście liczę na piruet Biellmann, tłumy kochają piruet Biellmann, gniewne ruskie dziecko na 100% da radę to zrobić…
Wiesz, trudno powiedzieć, co tam choreografowi w głowie siedziało, ale skoro to był przejazd pokazowy, więc się Victor popisywał. No i, być może, przemycono małe szkolenie dla widzów? Takie ładne zbliżenia na lądowania były…
Swoją drogą ciekawe, czy w którymś momencie pójdą w kierunku nieprawdopodobnych ewolucji, których żaden człowiek w rzeczywistości nie byłby w stanie wykonać, ale narysować zawsze można ^^
Mam nadzieję, że jednak unikniemy jednoosobowych spirali śmierci i raczej postawią na dramę. Ktoś sobie coś niefortunnie naciągnie? Ktoś komuś szkło do buta włoży…
A sam odcinek świetny i jakoś tak sam przeleciał nie wiadomo kiedy, ale nie jestem zdziwiona, bo spodziewałam się tylko dobrych rzeczy kliknij: ukryte [choć scena łaźniowa, mnie psychicznie zdewastowała i skisiła me oczęta. i jeszcze ta dramatyczna poza, boska marmolado…]. No i trzeba chyba lubić łyżwiarstwo bardziej niż własne dzieci, żeby je nazwać Axel, Lutz i Loop :D.
Pierożki~
No i od przyszłego odcika najprawdopodobniej będę mogła częśćiej usłyszeć Junichiego Suwabe. Kolejny plus.
Re: Pierożki~
(plus fanserwis dla pań jako wisienka na torcie)
Re: Pierożki~
Re: Pierożki~
Re: Pierożki~
Yoi zapowiada się na bardzo ładną i bardzo rozrywkową serię, zupełnie jak Free. Jeśli ktoś chce tu zasugerować, że Yoi będzie jakieś mądre i poważne, to naprawdę zostaje tylko śmiech :D A to, że na łyżwiarstwo patrzy się lepiej niż na pływanie, że to bardziej estetyczne i emocjonujące, to zupełnie inna inszość. W zasadzie na łyżwiarstwo patrzy się lepiej niż na każdy inny sport, ale znowu – sprawa gustu.
Re: Pierożki~
Podobało Ci się? Spoko, lecz też zrozum że dla niektórych Free po prostu było… meh i ogólnie jest uosobieniem przerostu formy nad treścią.
Re: Pierożki~
Re: Pierożki~
Ale jednak utnę tą dyskusje tutaj, bo nie dotyczy ona tego show i mija się celem.
Re: Pierożki~
Re: Pierożki~
Re: Pierożki~
Re: Pierożki~
Re: Pierożki~
Re: Pierożki~
Co prawda jeszcze nie wiem, czy faktycznie „Yuri!!!” będzie tak zajedwabiste jak się zapowiada, ale sama miałam ochotę zmyć Nanami głowę za to porównanie do „Free!” (tylko nie miałam na to rano czasu), bo sama specjalnie nie wspomniałam o tym ani słowa. Jak dla mnie te serie (na poziomie 1. odcinka) nie mają ze sobą praktycznie nic wspólnego, a w każdym razie mnie „Free!” nawet przez myśl nie przeszło podczas oglądania „Yuri!!!”, a było nie było recenzowałam oba sezony. Jakbyśmy zaczęli zawsze rozpatrywać anime pod względem obecności ładnych panów, to zapraszam kogoś do porównania „Yuri!!!” i np. „Bleacha” (no co? Aizen to nieziemskie ciacho), bo jakby nie patrzeć, to też w pewnym sensie sportówka, cały czas się leją, na upartego to też „sport”, i to wymagający zdrowej kondycji.
Re: Pierożki~
Re: Pierożki~
Re: Pierożki~
Natomiast moje porównanie jest tylko i wyłącznie SPRZED zerknięcia na Yuri on Ice, czyli baaaardzo powierzchowne – jest sport? Jest. Są panowie? Są. Nie zagłębiałam się w zajawki przedsezonowe, żadnych informacji specjalnie też nie czytałam. Toteż ucieszyłam się, że moje obawy były pochopne i otrzymałam coś jednak zupełnie innego (nie lepszego czy gorszego, innego).
Re: Pierożki~
WSPANIAŁY odcinek 1.
Cóż, wszystko co nam tu pokazali było absolutnie doskonałe, czysta perfekcja. Opening obejrzałam ze złożonymi rękoma, potem musiałam sobie przerywać na turlanie się z uciechy, ale jednak odcinek upłynął pod znakiem modlitwy do monitora. Piękne to było, piękne T_T i te pudle!
teraz modlę się, by animacja nie straciła na jakości…
HYPE