
Komentarze
Koe no Katachi
- Re: Ładne i puchate : Nick Temat Treść : 18.05.2023 10:26:14
- Re: Język migowy : vegeta : 18.05.2023 06:35:01
- Ładne i puchate : Lenneth : 13.03.2023 22:30:37
- Re: Postacie na 5? : Weiter : 21.04.2020 19:49:02
- Postacie na 5? : Aoi : 21.04.2020 17:28:24
- komentarz : Aoi : 21.04.2020 17:15:12
- komentarz : gruszeczkowa : 24.06.2019 21:43:32
- Re: Język migowy : Lailath : 16.04.2019 21:29:40
- Re: Język migowy : Alt_TruIsta : 15.04.2019 23:35:15
- Język migowy : Lailath : 15.04.2019 22:54:07
Ładne i puchate
Podobało mi się krzepiące, budujące przesłanie filmu: nawet kiedy myślisz, że jesteś sam czy sama, może są wokół ciebie ludzie, którym naprawdę na tobie zależy. Nawet ludzie o całkiem różnych charakterach mogą ze sobą rozmawiać. Nawet z nienawiścią do siebie da się żyć. I wreszcie – nawet doznane krzywdy można wybaczyć.
Jasne, że w prawdziwym życiu niekoniecznie tak to wygląda. Oprawcy nie zawsze są w środku puchatymi, dobrymi ludźmi, ich ofiary często jeszcze długo nie umieją otrząsnąć się z traumy, szkolne znajomości i paczki nieodwracalnie się rozpadają, a postawa „przepraszam, że żyję” to wcale nie wzór do naśladowania. (Nawiasem mówiąc, kibicowałam „tej złej” Ueno, która starała się wykrzesać z głównej bohaterki jakąkolwiek złość i byłam szczerze zdziwiona, że jedna ze scen nie skończyła się tym, że Nishimiya w końcu oddaje jej w twarz; szkoda). Ale jednak dobrzy ludzie istnieją, wiele trudności da się przezwyciężyć, szczęście czasami nam sprzyja – i tutaj to wybrzmiało. Na kilku scenach udało mi się wzruszyć do łez.
Rozterki emocjonalne młodzieży zdały mi się wiarygodne: nie tylko motyw niepełnosprawności, ale też odrzucenia przez grupę – jedna z gorszych rzeczy, której może doświadczyć nastolatek (oczywiście nie licząc np. jakichś skrajnych patologii w rodzinie).
Podobało mi się też przedstawienie dorosłych. Z racji wieku najbardziej empatyzowałam w sumie z obiema samotnymi matkami: co robić, kiedy twoje kochane dziecko okazuje się małym potworkiem, a także jak żyć, kiedy nagle tracisz matkę, twoje własne dziecko chce się zabić, a drugie też średnio szczęśliwe. Ale i wychowawca klasy, jadący totalnie po linii najmniejszego oporu, chyba już wypalony zawodowo, nie radzący sobie ani z trudnym uczniami (te znudzenie/obojętność, kiedy karci głównego bohatera), ani z niepełnosprawnym dzieckiem, nawet nie próbujący się starać, był bardzo w punkt, razem z całą resztą niewydolnej placówki (dyrektor i pani od języka migowego). Nie czepiam się tego, że posyłanie głuchego dziecka do szkoły, gdzie nauczyciel gada do tablicy, jednocześnie po niej pisząc, nie ma sensu (choć nie ma), bo film po prostu nakreślił kilka rzeczy w skrótowy sposób, nie gubiąc przy tym ogólnie sensownego przekazu.
Warto było obejrzeć.
Momentami jest troszkę przerysowany i przedramatyzowany, ale za przesłanie jestem w stanie mu to wybaczyć. Polecam!
Język migowy
9/10
Postać Shouko wydała mi się niestety dość mdła, momentami nawet nierealistyczna, co jednak na szczęście nie przeszkadzało w odbiorze. Z kolei w pełni rozumiałem pobudki i czyny Ishidy, który był według mnie wyjątkowo interesującym pod względem psychologicznym bohaterem i żywym dowodem na to, że świat nie jest czarno‑biały.
Średniak ze średnimi bohaterami
Muzyka i grafika ładne, ale sam montaż i sposób przedstawienia historii trochę mnie irytował. Miałam wrażenie, że twórcy zbyt starają się zrobić coś wyjątkowego i głębokiego. Niektóre filmy ogląda się z zachwytem na twarzy, ten film oglądałam z myślą, że ktoś ten zachwyt próbuje wywołać, ale nieskutecznie. Odrobinę przerost formy nad treścią.
Wiem, że to anime ma wielu fanów, tym bardziej jestem zdziwiona swoimi wrażeniami po seansie. To było dobre, ale zdecydowanie nie brak mu wad. Cóż, zawsze musi znaleźć się osoba, której coś się nie podoba. W tym wypadku trafiło na mnie ;)
Ma ktoś siekierę?
Sam film anime, bardzo dobry.
9+/10
Tematyka mocna i poważna, za samo to wielki plus. Nie znam społeczeństwa japońskiego, ale patrząc na inne produkcje to widać, że poważnie przyłożono się do tematu, unikając wielu typowych dla gatunku kliszy. Sceny ze szkoły miały naprawdę silny ładunek emocjonalny, dało mi to do myślenia, jakim człowiekiem powinienem być na co dzień.
Natomiast graficznie – serio, KyoAni chyba nie potrafi robić brzydkich animacji. Film jest po prostu piękny, a muzyka – odlot. W tej warstwie stanowi ona największe dopowiedzenie tytułu, ten głos przybiera kształt.
Z mojej strony, technicznie, byłoby 8,5/10. Ale biorąc pod uwagę to, że film naprawdę daje do myślenia nad sobą i swoim zachowaniem wobec innych ludzi, daję 9,5/10. Mały minus za to zbyt otwarte zakończenie i parę wpadek, które już zostały wyłożone przez poprzedników.
Najlepsze, poruszające, wstrząsające.
Siadałem do oglądania niczego nie oczekując od tego anime.
Miazga. Wgniotło mnie psychicznie.
Dawno nie oglądałem tak dobrego filmu, który by mnie tak mocno zaabsorbował.
Najlepsze anime w tym roku. Bo co niby było lepsze?
Kimi no Nawa to przy tym przereklamowany pikuś
Bez akcji, nie ma reakcji.
Nishimiya Shouko
kliknij: ukryte Zdecydowanie najsłabsza postać, choć to zrozumiałe przez jej charakter tłumiący emocje. Jednak i jedyna udana, gdyż najlepiej ją można zrozumieć. Mianowicie ma świadomość jakie obciążenie wywiera na rodzinie (siostra, babcia, matka) toteż stara się przynależeć do społeczeństwa choć go nie rozumie kosztem tego, że jest gnębiona. W końcu lepiej być dostrzeganym i dręczonym, gdyż to mniejszy ból niż samotność, nieprawdaż? I nic dziwnego, że w swoim oprawcy się zakochała. Jej sposób bycia wyciąga to co w nas najgorsze jest siłą niszczycielską, ale i z poczucia winny przyciągającą do niej. Gdy sobie uświadomiła jacy są ludzie naprawdę, i jej inność jest dla społeczeństwa jest problemem, to zrozumiałe czemu chciała popełnić samobójstwo. Choć to błędne myślenie, to nikt po próbie samobójczej jej tego nie uświadomił. Innym było wszystko jedno czy znowu nie spróbuje? Tylko Nishimiya wiedziała, że ma cel dla którego musi jeszcze żyć. Zrealizowała go, ale co po napisach końcowych? Nikt nie ma przyjemności się z nią przyjaźnić, a historia powinna zatoczyć koło… Nishimiya nic się nie zmieniła, a właściwie cofnęła przez zaprzestanie szukania przyjaźni.
Ishida Shouya
kliknij: ukryte O ile przekonująco jest pokazany powód gnębienia przez niego koleżanki oraz tego jak sam tego doświadczył, może i jego chęci samobójstwa, ale poważna wątpliwość. Czy poczucie winny i chęć odkupienia może być tak silne by tak długo był z Shouko? Toć ich czas razem obrazuje się jako wymuszony przez boga… autora pierwowzoru. Owszem, relację ludzkie są trudne do ukazania np. dlaczego dwoje ludzi się lubi, ale to mogą sobie odpuścić głupie szkolne komedie romantyczne, a nie tytuł dający jasny sygnał, że chcę być czymś więcej by nie płynął z głównym nurtem nudnej prostoty. Za czasów podstawówki przedstawiono jak słabe są więzi Ishidy z przyjaciółmi, a niczego nie zmieniając w liceum okazują się silne. Jedno można się domyślać, że to co przedwcześnie(?)
Nishimiya zniszczyła, to potem połączyła w coś znacznie silniejszego. Ten domysł polega na tym, że jak ona właściwie to zrobiła nie robiąc w sumie nic?
No właśnie, nie ma co się zastanawiać głębiej nad tym anime i postaciami, albowiem anime pogrąża się w coraz to bardziej. Twórcy ekranizacji wybrali bezpieczną drogę by winną za niedoskonałość obarczyć pierwowzór, choć mogliby ingerować w powstały świat. Natomiast skupili się melodramatyzmie i podkreślanie chwil doprowadzając do przejaskrawień często występujących w tym gatunku, co w ostatecznym rozrachunku psuje dobór, choćby dlatego, że pojawia się przewidywalność, a pozwolić do się domyśleć widzowi tego co będzie i jednocześnie mimo wszystko iść w kierunku zaskoczenia jest irracjonalne. A może i nie? Toć to ewidentnie produkcja która za nic ma to, że widz myśli i wszystkie chwyty z opery mydlanej dozwolone. Jednak robi to na tyle dobrze, że choć zabrzmi to jakbym sam sobie zaprzeczył, to mi Koe no Katachi bardzo się podoba ze względu, że dałem się ponieść doznaniom, choć wiedziałem, że mam na nie krytyczne spojrzenie :)
Szok!
1000/10
Egh, rozczarowanie.
Pytanie
Dlatego mam problem z uwierzeniem, że w Japonii wygląda to aż tak hardcorowo, a już przegięciem były sceny typu kliknij: ukryte wymagania śpiewu na lekcji muzyki czy czytania na głos literatury na zajęciach. Naprawdę, nie chce mi się wierzyć, że to tak funkcjonuje i dla mnie to jest naciągane już tak bardzo, że przez to niestrawne. Osoby niewidome też są tak traktowane?
Dlatego moje pytanie – czy ktoś wie, jaki jest system japoński pod tym względem? I nie chodzi mi o odpowiedzi w stylu „wydaje mi się, że to jest możliwe”, tylko chodzi mi o jakieś konkrety, nie gdybanie.
Takie 8/10
Dlatego prosty wniosek jest taki, że to raczej autor nie miał pojęcia, jak wygląda nauczanie. Ja wiem, ja rozumiem, że w Japonii system edukacji to jest parodia nawet w porównaniu do tego, co jest u nas, ale nigdy w życiu na swojej drodze nie spotkałem tak debilnych pedagogów (nadal odmawiam określania nauczycieli z tego anime tym mianem), którzy w ogóle nie rozumieją, jak pracuje się nie z młodzieżą, ale z dziećmi. Dyro wychodzi i pyta calą klasę zbiorowo, czy wszystko jest ok? To jakiś żart? To ma być to arcydzieło kinematografii? To się kupy nie trzyma.
Ja naprawdę nie chcę zaakceptować możliwości, że w Japonii wszyscy nauczyciele od A do Z to banda wyzutych z uczuć i zdrowego rozsądku absolwenciaków, co to ze średnią 3,2 po studiach poszli nauczać do szkoły. To już te wszystkie samotne wychowawczynie pijące po pracy wino z gwinta w ramach walki z wypaleniem zawodowym są bardziej wiarygodne.
To nie może być prawda.
Prawda?
Proszę przyznajcie mi rację bo ja tracę wiarę.
A jeśli nie, to co ten film miał pokazać?
A to dopiero 15minut, mam obejrzeć cały? Chyba zwariuję.
Przede wszystkim jest to ugryzienie cholernie trudnej tematyki i bądź, nie bądź dość realnego podejścia.
Zaczyna się od podstawówki – czyli miejscu, gdzie dzieci są najbardziej bezwzględne jeśli chodzi o każde „odejście od normy” – oglądając można by pomyśleć, że ktoś zdecydowanie przesadza w sensie wyobrazowania względem zachowań dzieci ale prawda jest taka, że najmłodsi tej granicy nie znają i przygnębiające robi się bardzo szybko przykre.
Integracja jest problematyczna, nauczyciele nie zawsze chcą sobie z nią radzić, a i często nawet nie wiedzą jak. Propozycje integracyjne opierają się na pomysłach nie do przyjęcia dla dzieci(w tym przypadku była to kliknij: ukryte propozycja nauki języka migowego, która opierała się wyłącznie na luźnym pomyśle i zapewne jak widać intencje były dobre, to jednak nikt z nauczycieli nie pomyślał w czym naprawdę jest problem). Same dzieci dotknięte chorobą mają poważne problemy w zdobywaniu znajomości i pomimo starań są odrzucane, nadal nie wiedząc dlaczego. Rodzice mają również nadzwyczaj trudno i zwyczajnie sobie nie radzą, widać to po schorowanej twarzy matki, u której uśmiech nie zagościł na twarzy prawdopodobnie od kilku lat. Prawda jest taka, że „choroba” zawsze dotyka całej rodziny, a nie tylko jednej osoby.
Następnie mamy tutaj postać Sho – na początku trochę się obawiałem, że autorzy będą tutaj koloryzowali ze skutkami tego, czego winien był względem dziewczynki ale i tutaj się nie zawiodłem. Chłopak utwierdzony w przekonaniu, że kliknij: ukryte odbywa swoją karę za grzechy i nie zasługuje, aby żyć – dokładnie tak to wygląda w okresie dojrzewania i dziecko z czasem również będzie się na siłę doszukiwać wszystkiego, czego było winne budując w sobie powoli depresję i tracąc chęć do życia. Zaczyna chodzić ze spuszczoną głową, żeby nie tworzyć w sobie myśli osądu otoczenia, a i nawet to nie zawsze pomaga. Oczywiście dalsza część to już powolna metamorfoza bohatera, której nie da się opisać bez zdradzania szczegółów fabuły, nie mniej naprawdę podobało mi się przedstawienie bohatera pierwszoplanowego.
Shouko zawsze trzymająca się z boku i nie wchodząca nikomu w drogę, z uśmiechem na twarzy i próbująca przejść przez życie nikomu nie sprawiając problemu nie ma łatwo i tym bardziej nikt jej nie ułatwiał. Z czasem również kliknij: ukryte wpada w stan depresyjny i zastanawia się, czy to ona nie jest problemem od samego początku – oglądając film człowieka łapią emocje i łzy się same cisną po policzkach ale w realnym życiu często jest faktycznie tak, że nikogo to nie obchodzi, tym bardziej osobę bezstronną.
Od maksymalnej oceny powstrzymuje mnie kilka kwestii, również wspomnianych wcześniej – takich jak brak konkluzji wątków pobocznych, czy tego w jaki sposób są tutaj postrzegane niektóre postaci drugoplanowe.
Jest to na pewno materiał warty obejrzenia dla osób, które nigdy nie miały styczności z podobnymi sytuacjami – im ciężko będzie się utożsamić być może z jakimkolwiek z bohaterów(może to i dobrze) ale te dwie godziny spróbują im wyjaśnić dlaczego nad niektórymi rzeczami powinni się czasami bardziej zastanowić. Film nie wyjaśni w jaki sposób powinni się obchodzić z osobami dotkniętymi niepełnosprawnością ale na pewno wytłumaczy jakie są konsekwencje(tak naprawdę dla wszystkich) nieprzemyślanego zachowania.
Ode mnie mocne 9/10 i zdecydowanie jest to(moja) czołówka w japońskiej animacji oraz osobisty faworyt, o którym na pewno nie zapomnę. Również zachęcam wszystkich do obejrzenia, bo oprócz ciekawej historii, względnie realnego podejścia do tematu i graficznej uczty jest to po prostu naprawdę dobry film.
Z perspektywy czytelnika mangi
Jedyne, nad czym ubolewam, to niemalże kompletne usunięcie roli matki Shouko – w mandze jest o wiele bardziej wyeksponowana, a retrospekcja z jej udziałem pięknie wyjaśnia, dlaczego jest, jaka jest. W ogóle żałuję, że wszystkie wątki, kiedy kliknij: ukryte Shouya leży w śpiączce zostały pominięte, ponieważ w tym czasie lepiej poznajemy wszystkich bohaterów (zwłaszcza Kawai i Ueno). Przez to praktycznie rola (i głębia) każdej postaci drugoplanowej jest sprowadzona do parteru.
Film mi się podobał – płakałam przy nim równie intensywnie, jak wtedy, kiedy czytałam mangę. Bardzo polecam, mangę również, jeśli po seansie czuje się niedosyt (wyszedł w Polsce pierwszy tom, więc można nawet na legalu :))!
8/10
Chociaż wspomniane wyżej kwestie dają filmowi wielką siłę, dzięki której mógłby trafić do ścisłej czołówki anime kinowych, kilka uchybień podcina mu skrzydła. Największe z nich to próba uczynienia filmu „zwyczajnym”. Objawia się to w pewnych uproszczeniach, które przybierają formę zarówno skrótów fabularnych w stylu tego w szpitalu, o którym pisała Easnadh, jak i sprowadzenia całości de facto do kolejnego „anime o przyjaźni”. Taka formuła mogłaby się sprawdzić, wszak da się zrobić filmy proste i świetne, ale przy takim podejściu pojawia się dysonans z drugiej strony – anime jest zbyt obrazowe, podczas gdy powinno być fabularne. Chodzi o to, że brakuje konkluzji wątków – choćby i romantycznego – ale również o to, że kilka postaci przedstawionych jako złe nie ponosi konsekwencji swoich działań (przede wszystkim Kawai). Można by argumentować „tak to jest w życiu”, ale wówczas wymagałbym braku uproszczeń, o których pisałem wcześniej. Z której strony by nie spojrzeć, dość daleko do ideału. A niezależnie od tego pojawia się kwestia niedopowiedzeń i braku motywacji dla pewnych elementów filmu – najbardziej rzucającym się w oczy jest chyba umieszczenie w nim postaci Satoshiego, który znikąd się wziął i jego obecność niczemu nie służy. Jak się dowiedziałem, jest to kwestia nieumiejętnego skompresowania materiału mangowego.
Jeśli chodzi jeszcze o plusy, wskazałbym wiarygodnie i w sposób pełny wykreowanego głównego bohatera. Nie czuję do niego specjalnej sympatii, ale przedstawiono go w sposób wystarczający, żebym zrozumiał jego postępowanie. Jak to z KyoAni bywa, wizualnie anime jest bardzo ładne. Chciałbym napisać coś więcej, ale zostałem już przyzwyczajony do tego, że na produkcje tego studia patrzy mi się wyśmienicie, więc odczucia generalnie giną mi w rutynie. Na całe szczęście wyjątkowo przyjemnej. Samotny zarzut kieruję w stronę openingu, który nie sprostał wymogom niesionym przez użycie My Generation jako utworu. Wierzyłem, że dadzą radę, ale w takim wydaniu to za wysokie progi. Resztę udźwiękowienia wspominam raczej dobrze, no i również chcę pochwalić to, o czym wspominano niżej, czyli grę seiyuu Shouko. Brzmiała bardzo przekonująco jako osoba głuchoniema.
Uważam, że warto zapoznać się z filmem, zaliczam go do ulubionych, ale nie jestem w stosunku do niego bezkrytyczny.
Trochę nie rozumiem postawy głównego bohatera kiedy już był starszy, może dlatego że jestem inną osobą. Fakt, dla mnie akurat liceum było 'ciężkim etapem' i wiem co to znaczy należeć do 'gorszej grupy' z racji braku 'przebojowości', ale z perspektywy czasu wszystko to wydaje się takie durne. Ech żeby tak człowiek wiedzę z dorosłego życia miał za młodu. A z ludźmi trzeba po prostu 'żyć' obojętnie czy mówimy o wielkich przyjaźniach czy zwykłej 'socjalizacji'.
Ciekawostka, manga która jest pierwowzorem miała trochę inny motyw wokół którego działa się akcja, zaciekawionych odysłam to streszczeń fabuły.
Jak dla mnie pod koniec wrzucono trochę za dużo dramy. Zwłaszcza ten moment, kiedy kliknij: ukryte Ishida w szpitalu zrywa z siebie całe to ustrojstwo, po czym niezauważony przez nikogo drałuje ile sił w płucach nad rzekę. Serio, u żadnej z pielęgniarek nie odezwał się alarm? Drzwi wyjściowe też nie miały żadnego czujnika i były zamknięte tylko na zasuwkę? I w ogóle nikt chłopaka nie zauważył? No i doprawdy nie wiem, czy po czymś takim Ishida miałby w ogóle siłę dojść gdziekolwiek dalej niż kibelek na korytarzu.
Świetnie sprawdziła się seiyuu głównej bohaterki, rola osoby niesłyszącej, która próbuje mówić, musiała wymagać sporo przygotowania. Przy fragmencie z „księżycem” wybuchnęłam śmiechem, chociaż może nie powinnam, ale to było takie… <facepalm>
Przez cały seans gnębiła mnie straszliwie postać nauczyciela. Jego rola była bardzo epizodyczna, ale zastanawiam się, ile osób dłużej zastanowiło się nad tym, jakim był on dupkiem, słabym mięczakiem bez kręgosłupa i jak wielką część winy on ponosił. To była w zasadzie jedyna postać w całym filmie, na którą byłam zwyczajnie sła, której postępowanie naprawdę mnie odrzucało i dla której nie potrafiłam znaleźć usprawiedliwienia.
Polecam